Dziś coś, co mnie naprawdę zaskoczyło: Lou Bega też jest po niemiecku.
Lou Bega urodził się w Monachium. Jego rodzicami byli Ugandyjczyk i Włoszka. Jako nastolatek spędził kilka lat w Miami, ale nagrywać zaczął dopiero po powrocie do Niemiec.
Mambo No. 5 to bardzo stary kawałek, napisany w roku 1949 przez Kubańczyka, Pereza Prado, szefa orkiestry tanecznej. Kawałek był oczywiście taneczny i instrumentalny. To nie Lou Bega go wybrał, zrobili to managerowie od repertuaru firmy Peermusic (Germany) GmbH, która ma prawa do około 500.000 utworów z minionych czasów. Managerowie ci ciągle przeglądają zasoby swojej firmy, żeby znaleźć kawałki które pasują do aktualnych mód i mogą się sprzedać. W ten sposób wybrali Mambo No.5.
Lou Bega dostał ten kawałek do nagrania od swojego managera z wytwórni płytowej. Nie zrobili z tego prostego coveru, a raczej remake. I był to niesamowity sukces, singiel sprzedał się w ponad 8 milionach egzemplarzy.
Widziałem kiedyś w TV program o Lou Bega i chyba go trochę tak go niesprawiedliwie lekceważysz. Dla mnie to był zawsze taki jeden z tysiąca one-hit-wonder, ale właśnie za te 15 lat w USA mam do gościa szacun, bo on tam nie pracował przy zmywaku tylko naprawdę naście lat zapierdzielał po klubach śpiewając i tańcząc latynoskie rytmy. No więc jeśli mu się udało po tych nastu latach wyczuć duszę mamo i zrobić perfekcyjny kawałek, to ja mam szacun.
A to ze ten kawałek tak przewałkowano, ze już się słuchać nie da, to inna sprawa.
I jaszcze kiepski dowcip zasłyszany dzisiaj w radio: „The Best of Lou Bega” – utwór pierwszy „Mambo #5”, utwór drugi „Mambo #5 remixed by (…)” itd.
No i na przykład to
https://youtu.be/bV7_lOPvkac