Gdzieś między Polską a Niemcami, a szczególnie w NRD

Pomyślmy: Zorganizowana przestępczość w prime time

Już od dawna mi się zbierało ale ostatnio się ulało. No może to "ostatnio" jest względne, bo notka mi się trochę przeleżała.  Będzie o zorganizowanej przestępczości występującej na codzień w telewizji, mającej nawet swoje regularne programy i to w prime time.

Co mam na myśli? Oczywiście zawodową piłkę nożną.

Nie jestem entuzjastą sportu wyczynowego i zawodowego w ogóle, jakiś mecz obejrzę najwyżej od wielkiego dzwonu, czyli jak są mistrzostwa świata. Nie egzaminujcie mnie więc ze znajomości drużyn i nazwisk graczy. Ale zetknąłem się parę razy z tą mafią na najniższym poziomie sekcji młodzieżowej lokalnego amatorskiego klubiku ligi okręgowej (tu w Niemczech, żeby nie było wątpliwości), a w mediach ciągle słyszę różne doniesienia z różnych pięter tej struktury. I obraz całości powoli mi się poskładał.

Zastanówmy się najpierw, z czego oni wszyscy żyją. Ten lokalny klubik to utrzymuje się w dużym stopniu ze składek członkowskich. Należysz - dokładasz się, to jest OK. Wielu ludzi daje organizacji swój czas i swoją pracę, to też jest w porządku, takie mają hobby, ich sprawa. Coś tam im dokładają firmy prywatne, tak samo - ich pieniądze, ich problem. Klub dzierżawi teren od miasta, miasto od czasu do czasu dokłada się do jakichś inwestycji, ale generalnie to wszystko jest w miare zdrowe. Oczywiście poza tym że część grających tam dzieciaków i młodzieży (albo ich rodziców) marzy o karierze zawodowej, ale to inny temat. No i są jeszcze wyraźnie widoczne ambicje działaczy, żeby być jak ci wyżej w mafijnej hierarchii. Ten akurat konkretny klub jest w ręku jakichś Jugosłowian, nie wnikałem z której konkretnie części. Zauważyłem jednak barowóz z piwem na terenie klubu, jak donoszą media w wielu klubach świętuje się tym piwem zwycięstwo przy udziale nieletniej młodzieży.

Sytuacja zmienia się cokolwiek gdy idziemy w górę, do klubów zawodowych. Tutaj gra się już nie na na płaskim placu, tylko na w miarę porządnym stadionie sfinansowanym przez kogo? No przecież nie przez sam klub, on nie ma tyle szmalu. Zapłaciło za niego głównie miasto, czyli wszyscy podatnicy. Składki członkowskie w takim klubie to nawet na waciki nie wystarczą, za to pojawiają się wpływy za bilety i za klubowe gadżety. To niech sobie mają, to OK. Dalej są sponsorzy. Niby że reklama i na tym zarabiają. Tak twierdzą. Tyle że jeżeli sponsor zaczyna mieć problemy finansowe, to jako jedno z pierwszych posunięć oszczędnościowych zawsze wycofuje się ze sponsorowania klubu sportowego. Gdyby naprawdę na tym zarabiali, to by się nie wycofywali, nieprawdaż? Nie zarzyna się przecież kury znoszącej złote jaja. No może firmom produkującym sprzęt sportowy taka reklama się opłaca, ale czy nazwanie stadionu Eintrachtu "Commerzbank Arena" napędziło Commerzbankowi znaczącą ilość nowych klientów, chociaż żeby pokryć koszty takiej reklamy? Myślę że wątpię.

Commerzbank Arena Frankfurt

Commerzbank Arena Frankfurt

Miasto, land i bund dokładają się też na inne sposoby. Na przykład przez ochronę policyjną meczy. Kosztuje to ładnie, klub oczywiście nie płaci za to. Co kibice po drodze zniszczą, to też remontuje miasto za kasę podatników. Lokalny zakład komunikacji miejskiej podstawia dodatkowe środki transportu i obniża ceny biletów (znaczy bilet na stadion uprawnia do przejazdu komunikacją miejską, płaci klub, ale oczywiście cenę negocjowaną a nie z cennika).

Logo Deutscher Fußball-BundKluby zawodowe mają nad sobą organizacyjną czapkę w postaci DFB. I co robi DFB? Głównie zajmuje się organizowaniem kasy. Po pierwsze od sponsorów, w zamian za dyskusyjnej opłacalności zlecenia reklamowe. O, na przykład pamiętam firmę NICI, która mając w ręku wielkie zlecenie od DFB na produkcje maskotek na mistrzostwa świata 2006, przy realizacji tego zlecenia zbankrutowała. Po drugie kasa pochodzi od telewizji, za transmisję meczy. Gdyby płaciły za to telewizje prywatne nie miałbym nic przeciwko temu. Ale wielka kupę kasy wywala na to rok w rok telewizja państwowa. Czyli wszyscy płacący abonament.

Przy takiej kasie otrzymywanej praktycznie za nic trudno się dziwić, że w okolicach futbolu zawodowego pojawia się mnóstwo patologii. Łapówkarstwo w różnych postaciach, ustawianie meczy, przekupywanie sędziów, handel ludźmi (zwłaszcza młodymi graczami z biedniejszych krajów), oszustwa, marnotrawstwo... Nie ma jak dotąd afer dopingowych, ale myślę że to głównie dzięki temu, że nie ma w piłce nożnej kontroli antydopingowych. W Niemczech przynajmniej część drużyn prezentuje jakiś poziom, tak że można dawanie im pieniędzy jakośtam uzasadnić, ale w Polsce na przykład to nawet niespecjalnie udają że się starają.

Logo FIFAZwiązek krajowy ma nad sobą następną czapkę, czyli FIFA. No i to już jest 100% mafia. Pobierają oni swoją dolę za prawie wszystko co ma związek z meczami, w zasadzie za nic, a potem obracają tymi olbrzymimi pieniędzmi bez jakiejkolwiek zewnętrznej kontroli. A i kontrola wewnętrzna pozostawia wiele do życzenia, niedawne cyrki i intrygi pałacowe relacjonowane w mediach nie pozostawiają co do tego żadnych złudzeń. W dodatku są zarejestrowani jako organizacja non-profit i prawie nie płaca od swoich profitów podatków. Na przykład w 2006 wykazali 303 miliony franków zysku, od czego zapłacili tylko 1,06 miliona podatku. Super, co nie? Każda firma by tak chciała.  Przygotowując notkę przeczytałem status FIFA - jest tam bardzo szczegółowo zdefiniowane ile i za co organizacji trzeba płacić i w czym jej słuchać, natomiast nie ma praktycznie nic o tym jak organizacja ma się ze swoich wydatków rozliczać. Klasyczne pasożytnictwo. W statucie jest nawet wprost wykluczone skarżenie czegokolwiek wewnątrzorganizacyjnego do sądów powszechnych. Świetna sprawa.

Czyli cała ta organizacja zajmuje się przede wszystkim dojeniem kasy publicznej i firm w zamian za całkowicie niewymierne korzyści. Teraz zadajmy sobie pytanie, jaki jest wynik finansowy takiej na przykład ligi niemieckiej?

Logo BundesligaW początku roku była mowa o konkretnych sumach (teraz nie udaje mi się wyguglac) i wyszło, że liga niemiecka mimo pompowania w nią masy pieniędzy publicznych i prywatnych jako całość jest na minusie. I to sporym (W sumie globalne zadłużenie klubów niemieckich szacuje się na jakieś pół miliarda euro, ale nie narobili tego w jeden rok). Podawano wtedy też ilość osób zatrudnionych przy tym wszystkim - gdy podzieliłem jedno przez drugie wyszło mi że deficytu było więcej niż by kosztowało żeby im wszystkim płacić zasiłek dla bezrobotnych plus jeszcze trochę świadczeń.

I co się dzieje z tym minusem? Oczywiście klubowi w problemach dopomaga finansowo miasto, bo jakże by tak miało istnieć większe miasto bez pierwszoligowej drużyny piłkarskiej... ups, akurat spadli do drugiej ligi... eee... bez chociaż drugoligowej drużyny piłkarskiej. A tak zupełnie bez związku z tym ratunkowym dofinansowaniem miejscowi politycy dostaną darmowe karnety plus zaproszenie na parę imprezek. A może i coś jeszcze. A, i jeszcze pewnie liczą na głosy kibiców. Albo pomoże klubowi jakaś duża, miejscowa firma której zarząd będzie mógł potem oglądać mecze z loży dla VIPów popijając szampana i zagryzając kawiorem. Ależ nie, to oczywiście nie ma nic wspólnego z korupcją.

A może byłaby to niezła propozycja: Zabrońmy ustawowo finansowania sportu zawodowego ze środków publicznych. Również pośrednio, na przykład przez publiczną telewizję. Niech oni sobie graja, nawet i zawodowo. Ale niech sobie to sami finansują. Bo dlaczego na ten wielki biznes maja się składać przymusowo wszyscy podatnicy i klienci wielu firm? Może by tak telewizja publiczna nie płaciła za transmisje, a za to obniżyła abonament? Może by tak miasto dało sobie spokój z budowaniem i utrzymywaniem stadionu a zamiast tego dofinansowało szkoły albo domy kultury? A tym zatrudnionym teraz w lidze którzy sobie nie poradzą zapłacić zasiłek?

Po stronie plusów mielibyśmy:

  • Uwolnienie sporych środków publicznych, dotąd topionych w tej mafii.
  • Rozbicie łapówkarsko-mafijnych układów między działaczami piłkarskimi a politykami. Nie ma szmalu do przekazania - nie ma układu.
  • Urealnienie płac piłkarzy, może dzięki temu dzieciaki nie będą rujnować sobie zdrowia i wykształcenia próbując zrobić karierę zawodową w nadziei zarobienia milionów.
  • Zdjęcie z policji obowiązku robienia co pewien czas wielkich akcji ochronnych za darmo - policja potrzebna jest gdzie indziej.

A co po stronie minusów? Jakoś trudno mi wymyślić. Trochę ludzi będzie rozczarowanych, ale wydaje mi się że zadowolonych będzie więcej. Blablabla jak to oglądanie meczy tworzy więzi czy coś takiego to chyba nikt nie bierze poważnie?

Oczywiście nie wierzę żeby coś takiego dało się przeprowadzić, przynajmniej nie w Niemczech. Ale może w Polsce? Skoro polski futbol i tak jest na dnie, to nic mu już nie zaszkodzi.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:Pomyślmy

Sledz donosy: RSS 2.0

Wasz znak: trackback

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


9 komentarzy do “Pomyślmy: Zorganizowana przestępczość w prime time”

  1. pmgpmg pisze:

    Z tego co mi wiadomo, w Polsce, jest tak że jak zorganizujesz manifestację/przemarsz/cokolwiek z dużą liczbą ludzi, i zgłosisz to odpowiednio wcześniej, to policja musi zapewnić ci ochronę. Bo takie jest ich zadanie.

    Dlatego akurat brak ochrony policji jest dość wątpliwy. Bo jeżeli oni muszą ochraniać przemarsze z okazji 1 maja (gdzie obrzucają się anty i pro) albo inne Marsze Równości to tak samo będą ochraniać mecze.

    Więc ten argument nie jest trafiony.

  2. cmos pisze:

    @pmgpmg

    Więc ten argument nie jest trafiony.

    Ale Ty mowisz o obowiązujących przepisach, a ja proponuję zmiany w prawie.

    Poza tym manifestacja w celu wyrażenia poglądów przynależy do demokracji i jak najbardziej powinna być ochraniana bez opłat. Ale dlaczego policja ma ochraniać za pieniądze podatnika komercyjną imprezę, na której ktos robi wielkie (i to niespecjalnie opodatkowane) pieniądze?

  3. cmos pisze:

    @anuszka_ha3.agh.edu.pl

    To co napisałeś o sponsorach wycofujących się z piłki pokazuje, że nawet wielkie firmy, które zdawałoby się umieją liczyć pieniądze, postępują nieracjonalnie. Jeśli reklama w nazwie stadionu nie przynosi im kasy, to po co w ogóle to robią?

    To akurat proste. Niektórzy managerowie za młodu wpadli pod walec fascynacji piłką nożną, kibicowaniem albo i kibolstwem, plemiennego poczucia wspólnoty wokół „swojej” drużyny itd., marzyli żeby być jak te gwiazdy piłki zarabiające miliony a potem z tego nie wyrośli.
    No i gdy teraz zarządzaja nie swoimi grubymi pieniędzmi to sypną groszem idolom swojej młodości. A w zamian dostaną karnety na lożę dla VIP-ów + szampan i kawior do spożycia w trakcie meczu + możliwość poszpanowania przez zapraszanie tam gości na których chcą zrobić wrażenie. I to wszystko jeszcze mogą PR-owo sprzedać jako działalność społeczną, bo to sport przecież.

  4. Na marginesie, poruszyłeś ciekawy temat sensowności reklamy:

    czy nazwanie stadionu Eintrachtu „Commerzbank Arena” napędziło Commerzbankowi znaczącą ilość nowych klientów, chociaż żeby pokryć koszty takiej reklamy? Myślę że wątpię.

    Tak patrzę na Polskę: Durne billboardy utopione w masie mniejszych i większych szyldów i banerów na przedmieściach… reklamy www, liczące na przypadkowe kliknięcia (których w ogóle nie widzę, bo zabija je adblock)…. Czy to naprawdę daje firmom większe pieniądze, niż wydali na reklamę? Przypuszczam, że wątpię.

    Tak się mówi – oni robią badania marketingowe. Kto robi? Ci właściciele solariów, warsztatów, przedszkoli prywatnych i Bóg wie czego, którzy rozwieszają swoje szmaty jedna na drugiej przy wjeździe do dowolnego miasta w Polsce? Ja tu nawet nie muszę nic przypuszczać. A duże firmy? Nawet jeśli robią, to te badania są pewnie w większości OKDR. Przemysł reklamowy opiera się na wierze reklamodawców, że to coś daje. Pewnie, że są dobre kampanie reklamowe. Ale ich się nie robi za pomocą przeszkadzajek we flashu, czających się na niezamierzone kliknięcie. Tak myślę.

    To co napisałeś o sponsorach wycofujących się z piłki pokazuje, że nawet wielkie firmy, które zdawałoby się umieją liczyć pieniądze, postępują nieracjonalnie. Jeśli reklama w nazwie stadionu nie przynosi im kasy, to po co w ogóle to robią?

  5. cmos pisze:

    @anuszka_ha3.agh.edu.pl

    Jeśli ten PR przynosiłby firmie pieniądze, to byłaby to całkiem racjonalna działalność. Ale jak mówisz – nie przynosi.

    Firmie pieniądze – niekoniecznie, ale temu managerowi +100 do satysfakcji i charyzmy jak najbardziej. A chyba nie wierzysz że oni tak wszyscy tylko ku chwale kapitalistycznej ojczyzny i sztandaru jednost^W firmy działają.

  6. cmos pisze:

    @anuszka_ha3.agh.edu.pl

    Tak, ale kto go głaszcze za tę działalność społeczną? Szefowie? Sam się głaszcze?

    W pierwszym rzędzie to sam się klepie po ramieniu („co prawda wywaliłem 10% pracowników na bruk, ale za to robię coś dla dobra lokalnej społeczności„). Dalej głaskają go zaproszeni do loży dla VIPów dziennikarze, potem inni dziennikarze którzy od tamtych przepisują, a później jak manager zmienia firmę to ma w CV „ceniony za zaangażowanie społeczne” (dołączyć wycinki z prasy).
    Oczywiście nie wydaje mi się, żeby to było działanie celowe i uświadomione.

  7. Aa, no tak. Wyjaśnienie psychologiczne chyba dobre.

    Tylko z tym się nie zgodzę:
    to wszystko jeszcze mogą PR-owo sprzedać jako działalność społeczną, bo to sport przecież
    Jeśli ten PR przynosiłby firmie pieniądze, to byłaby to całkiem racjonalna działalność. Ale jak mówisz – nie przynosi.

  8. Tak, ale kto go głaszcze za tę działalność społeczną? Szefowie? Sam się głaszcze?

  9. Ale ładnie to rozłożyłeś na czynniki pierwsze. 🙂

Skomentuj i Ty

Komentowanie tylko dla zarejestrowanych i zalogowanych użytkowników. Podziękowania proszę kierować do spamerów