Gdzieś między Polską a Niemcami, a szczególnie w NRD

Jak to się robi w Niemczech: Mądrość ekonomistów

Heiko Thieme

Heiko Thieme Żródło: www.heikothieme.com

I znowu WO poruszył temat zbliżony do tego, o którym już dawno miałem napisać notkę. Dziś będzie o mądrych ekonomistach. I równie mądrych managerach. Notka będzie ilustrowana między innymi zdjęciami symboli giełdy frankfurckiej - byka i niedźwiedzia. Byk robi za hossę a niedźwiedź za bessę, stąd z niedźwiedziem chcą się fotografować wszystkie dzieci, ale delegacja bankierów omija go z daleka i zawsze robi sobie zdjęcia przy byku.

Otóż jest w Niemczech taki jeden doradca inwestycyjny, nazywa się Heiko Thieme. (TUTAJ jego strony) Pamiętam, gdy przyjechałem do Niemiec w okresie bańki internetowej był on wielką gwiazdą na rynku doradców inwestycyjnych. Było tak: Kursy rosły w kosmos, wszyscy mówili że zaraz spadną i trzeba sprzedawać - a on mówił twardo - wzrosną, kupować. I kursy rosły. Zaangażowali go do radia - co dzień rano jadąc do pracy słyszałem jak zapewnia, że będzie rosło. Pisał on też cotygodniowe prognozy ekonomiczne we Frankfurter Allgemeine Zeitung, publikował w Spieglu, Sternie, Focusie i Capital - czyli w najważniejszych tygodnikach opiniotwórczych, pracował jako ekspert dla telewizji n24. Geniusz, co nie?

Ale potem bańka pękła i kursy zanurkowały. A pan Thieme nadal dzień w dzień rano w radiu zapewniał, że kursy będą za chwilę rosły. I tak zapewniał jeszcze przez ponad rok. Dzień w dzień, nie słyszałem żeby powiedział że cokolwiek spadnie. Aż po tym dobrze ponad roku go wreszcie z tego radia wywalili, bo kursy jakoś rosnąć nie chciały. Geniusz, co nie?

Byk (hossa) przed giełdą frankfucką

Byk (hossa) przed giełdą frankfucką

Wydaje mi się, że pan Thieme jest czystym przypadkiem klinicznym, nad którym warto się zastanowić. Ci ekonomiści wmawiają wszystkim, że ekonomia to nauka, że stosują naukowe metody, że ma to wszystko jakieś realne podstawy. Historia pana Thieme pokazuje że jest inaczej - tak naprawdę to jest kwestia szczęścia. On coś sobie wymyślił i twardo się tego trzymał. No i miał szczęście, rozwój sytuacji przez dłuższy czas był akurat taki jak mówił. Ale potem sytuacja się zmieniła - ale jego metoda nie. On cały czas stał twardo i wbrew oczywistym faktom przy poprzedniej prognozie.

I ta bańka to nie była jedyna jego wpadka. Już wcześniej stosował ze zmiennymi skutkami swoją metodę stałego optymizmu. W latach 1991-1993 prowadzony przez niego fundusz inwestycyjny był jednym z najlepszych w USA, a już w 1995 amerykańskie czasopismo branżowe ogłosiło go najgorszym managerem roku. W 1997 był znowu najlepszy. I tak przez cały czas - max/min.

I w tym momencie nasuwają mi się wyłącznie określenia powszechnie uważane za obraźliwe. Przecież do takiej "strategii inwestycyjnej" jaką praktykuje pan Thieme mózg jest całkowicie zbędny. Po co takiemu darmozjadowi płacić?

Niedźwiedź (bessa) przed giełdą frankfurcką

Niedźwiedź (bessa) przed giełdą frankfurcką

Teraz druga historia. Również za czasów bańki internetowej robiłem zlecenie w firmie Start Ticket. Była to część dużej firmy Start Amadeus (główny udziałowiec: Lufthansa), która zajmuje się sprzedażą usług turystycznych. Firma powstała w czasach przedinternetowych i jej terminale znajdowały się w wielu tysiącach biur podróży w Niemczech i nie tylko. Przez te terminale można było zamówić bilety na samoloty, pociągi, imprezy, zarezerwować hotel, wycieczkę albo samochód w wypożyczalni. W tych czasach firma miała podobno największe na świecie cywilne centrum obliczeniowe, samych mainframe'ów mieli tam szesnaście, nie licząc masy mniejszych maszyn. Start Ticket był częścią tej firmy zajmującą się sprzedażą biletów na imprezy, na przykład koncerty. Jako duży i znany pośrednik z dobrą infrastrukturą dostali na przykład zlecenie na sprzedaż biletów na EXPO 2000, a szło tego około 100.000 na dobę.

No i managerowie Lufthansy wymyślili sobie, że podepną się do boomu internetowego i zawiążą spółkę w której udziałowcami będą Start jako dostawca infrastruktury i oprogramowania, Bertelsmann jako dostawca kontentu i Axel Springer, który miał robić reklamę. Nowa spółka miała sprzedawać bilety przez internet. CEO spółki została pani Ivanka Springer, tak, z TYCH Springerów. Same wielkie koncerny i doświadczeni managerowie.

No i działalność spółki zaczęła się od wymyślenia nazwy. Zaangażowana agencja reklamowa wymyśliła za sumę sześciocyfrową (jeszcze w DM) nazwę Qivive. Czy ktoś jest w stanie zapamiętać jak to się pisze (to niepoprawne łacińskie qui vive - kto żyje)? A to przecież część adresu stron www.

Ci doświadczeni managerowie planowali szybkie wejście na giełdę i dalej spokojne zużywanie zebranej od akcjonariuszy kasy. Tymczasem grono programistów robiących aplikację usiadło w przerwie śniadaniowej i szybko przekalkulowało że to wszystko ma tylko bardzo  niewielkie szanse żeby się zbilansować. Nie muszę chyba pisać jaki nastrój w firmie się zrobił.

No i wkrótce się okazało, że jest już za późno żeby wejść na giełdę, bo bańka właśnie pękała. Spółka próbowała się jeszcze ratować kredytem, ale i na to było już za późno, żaden bank nie dawał już na internet. No i wkrótce wszystko się rypło, bankructwo, zwolnienia grupowe itd. Mnie na szczęście nie ruszyło, ja tam tylko sprzątałem. Ale przecież mówimy nie o świeżych pistoletach z firmy krzak, tylko o profesjonalnych managerach, murwa ich czać, z wielkich koncernów i z wieloletnim doświadczeniem.

No i ci managerowie nie przeanalizowali sytuacji, nie policzyli sobie na karteczce pi razy drzwi, tylko zrobili to co wszyscy i to co zwykle. A potem skasowali siedmiocyfrowe wynagrodzenia i położyli firmę.

Obie te historie wydają mi się dość typowe. Jak wiadomo 90% of everything is crap, nie inaczej jest w branży ekonomicznej. Czytuję czasem prasę ekonomiczną i widzę, że duża część tych top managerów wymyśla (albo odgapią) jakiś sposób postępowania i próbuje go stosować. I jak któremuś dwa-trzy razy się przypadkiem uda, to już jest uznawany w branży za geniusza i próbuje robić to samo znowu i znowu. Tak bez zrozumienia i modyfikacji - znowu i znowu. I dalej jest to kwestia szczęścia - albo mu się uda, albo nie. Jak mu się uda - w porządku, ale jak nie to najpierw szeregowi pracownicy zaharowują się żeby to jakoś uratować, a potem i tak lądują na bruku. A manager dostaje nową posadę w nowej firmie. I znowu ta sama metoda uda mu się, albo i nie.

A my za to wszystko płacimy.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , ,

Kategorie:Jak to się robi w Niemczech?

Sledz donosy: RSS 2.0

Wasz znak: trackback

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


6 komentarzy do “Jak to się robi w Niemczech: Mądrość ekonomistów”

  1. xp17 pisze:

    brawo! świetny wpis. tylko czemu ten blog jest taki ciemny. muszę specjalnie podnosić podświetlenie ekranu-tylko tutaj.
    pozdrawiam i proszę o więcej.

  2. ikmar pisze:

    Nihil novi sub sole ! Już Ogger kilkanaście lat temu opisywał to wszystko w „Zerach w graniturach” , a i C.N. Parkinson w humorystyczny sposób malował obraz działań zarządów korporacji i firm konsultingowych jeszcze w latach 60. Obecnie zaś , jest jeszcze gorzej. Ludziom wmówiono , że giełda „zawsze rośnie” i dlatego różnego rodzaju korporacje mają stały przypływ ogromnej gotówki , którą mogą przeznaczać na zmarnowanie. Rzadko kiedy słyszy się krytyczne głosy , jak choćby Billa Bonnera czy Marca Fabera np. tu : http://www.investor-verlag.de/newsletter_archiv/dos/ .
    Rządzące nami kliki , faworyzują inwestycje w akcje , poprzez ulgi podatkowe , a nawet zmuszają do nich poprzez uczestnictwo w obowiązkowych funduszach emerytalnych. W zamian za to mają oni zapewnione miejsca w radach nadzorczych i inne beneficja. Prawda jest taka , że napędzana oszczędnościami emerytalnymi pokolenia „baby boomers” hossa giełdowa lat 1975-2001 należy do przeszłości i nie wróci. Wielkie korporacje są w większości branż mało efektywne i innowacyjne. Oczywiście są wyjątki takie jak Apple pod rządami Jobsa , ale to tylko wyjątek potwierdzający regułę .
    Jeżeli chodzi o Orlińskiego , to jego teksty są z reguły ciekawe , choć jak na dziennikarza zbyt jednostronne . Wydaje mi się , że takie postaci jak Friedman , Hayek czy Mises i ich dzieła są dla niego czymś nieznanym. A szkoda. Bo złe praktyki nie powinny być krytykowane , tylko z jednego , marksistowskiego punktu widzenia.

  3. cmos pisze:

    @ikmar
    Nihil novi sub sole

    Wiem że to nic nowego, ale przypadek pana Thieme wydał mi się skrajny i nie do obrony, dobry jako argument w dowolnej dyskusji.
    Podobnie z Qivive, a do tego widziałem akcję z bliska.

  4. babilas pisze:

    Ikmar, chciałbym skrytykować Twoje złe praktyki ortograficzne: przecinka nie poprzedza się spacją. Nigdy. I nigdzie. Niechlujstwo albo nieuctwo – takie niestety podejrzenia w czytelniku wzbudza lektura. I nie pomaga nawet, że mądrze napisane.

  5. ikmar pisze:

    @babilas
    Może i poprzedzanie przecinka spacją nie wygląda super , ale spróbuj napisać jakieś słowo i przecinek bez spacji w takim Wordzie , czy innym programie z autokorektą , a otrzymasz denerwujące czerwone podkreślenia błędów. Pisanie przecinków bez poprzedzającej i astępującej po nim spacji uniemożliwia jakiekolwiek sensowne formatowanie akapitów , gdyż wyrazy oddzielone tylko przecinkami są traktowane jako jeden.

  6. cmos pisze:

    @ikmar
    ale spróbuj napisać jakieś słowo i przecinek bez spacji w takim Wordzie , czy innym programie z autokorektą , a otrzymasz denerwujące czerwone podkreślenia błędów.

    Sorry, ale coś robisz źle, nawet wieki temu Word 6.0 nie miał takiego problemu.

    Pisanie przecinków bez poprzedzającej i astępującej po nim spacji uniemożliwia jakiekolwiek sensowne formatowanie akapitów , gdyż wyrazy oddzielone tylko przecinkami są traktowane jako jeden.

    A, to chyba wiem co robisz źle: po przecinku zawsze spacja! Nigdy przed!

Skomentuj i Ty

Komentowanie tylko dla zarejestrowanych i zalogowanych użytkowników. Podziękowania proszę kierować do spamerów