Dziś bardzo nietypowa polecanka, bo ani o Niemczech, ani o NRD, ani o technice, ani nawet muzeum. Ale to mój blog i będę pisał o czym będę chciał 🙂
Tego nie było w moim przewodniku po Holandii - znalazłem to w sieci; wstęp darmowy, a podobało nam się znacznie bardziej niż pokazy w delfinarium w Brugii. "Przedszkole" dla fok (jak lepiej przetłumaczyć "Aufzuchtstation"?) na północy Holandii - w miejscowości Pieterburren.
Stacja zajmuje się fokami rannymi, chorymi czy zaplątanymi w sieci, a najczęściej małymi, osieroconymi foczkami.
Przez długi czas foki były traktowane jako szkodniki wyjadające ryby, planowano całkowite wyniszczenie gatunku. Za upolowane foki wypłacano nagrody. I to wcale nie było tak dawno - ostatnim krajem w który wprowadził zakaz polowania na foki była Dania, a stało się to w roku 1977 Czas był najwyższy, bo w latach 60-tych populacja fok w Europie się załamała, a na Bałtyku fok nie było już wcale.
Większość foczek ze stacji w Pieterburren została osierocona w wyniku działalności ludzi. Do fok się już nie strzela - dziś najczęstszą przyczyną przedwczesnej śmierci fok jest zaplątanie się w sieci, zazwyczaj zgubione przez trawlery. Na polu obok stacji z takich sieci usypana jest cała spora góra.
Inne antropogenne przyczyny śmierci to rany od różnych rzeczy, najczęściej śrub statków i zatrucia różnymi substancjami. No i plastikowe śmieci pływające w morzu. Wszystko to pokazują nierzadko drastyczne zdjęcia w stacji.
Foki umierają też z przyczyn naturalnych - na przykład co pewien czas zdarza się epidemia wybijająca sporą część populacji fok. Stacja jest oczywiście również placówka badawczą.
Gdy tam byliśmy, na stacji były tylko małe foczki, wszystkie w jednym wieku - pewnie tegoroczne. Wszystko sieroty, a było ich ze setka. Pracownicy stacji leczą je, nawadniają i odkarmiają, a potem, jak już podrosną na tyle żeby poradzić sobie samodzielnie - wypuszczają.
Taka foczka zjada 5 kilo śledzia dziennie, dają im śledzie mrożone (po rozmrożeniu oczywiście). Utrzymanie jednej foki kosztuje 35 EUR dziennie, wstęp jest za darmo ale proszą o datki albo kupienie czegoś w sklepiku.
Foczki niesamowicie sympatyczne, najśmieszniej wyglądają gdy na kilkadziesiąt sekund przysypiają unosząc się pionowo w wodzie.
Na śledzie chętne są też mewy, cały czas się czają żeby wpaść i porwać jakiegoś.
Bardzo polecam odwiedzenie takiej stacji, zwłaszcza z dziećmi. Szkoda tylko, że większość opisów jest tam po tylko holendersku. Znaczy jak się zna angielski i niemiecki, to daje się holenderski całkiem nieźle zrozumieć (trzeba sobie przeczytać na głos i tolerancyjnie wysłyszeć znaczenie 🙂 ) ale dobrze byłoby móc przeczytać to wszystko bez domyślania się.
Adres:
Zeehondencrèche Lenie 't Hart Hoofdstraat 94-A9968 AG Pieterburen
Czynne:
Codziennie od 10 do 17
Wstęp
Darmowy (teraz zajrzałem na zalinkowaną stronę i tam jest napisane że 8 euro dla dorosłego i 5 dla dzieci, ale na miejscu nikt nie chciał za wstęp. Może akurat jakaś akcja była?)
[mappress mapid="75"]
Może „Aufzuchtstation” to po prostu „fokarium”? Na Helu jest coś takiego.
Trochę wysilone, ale trudno o coś lepszego.