Gdzieś między Polską a Niemcami, a szczególnie w NRD

Żegnaj NRD Extra: Go, Trabi, go!

Zdjęcia zrobione w centrum handlowym "Loop5" w Weiterstadt.

Trabant Dragster

Trabant Dragster


Trabant Dragster

Trabant Dragster


Trabant Dragster

Trabant Dragster

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , ,

Kategorie:DeDeeRowo

6 komentarzy

Żegnaj NRD Update: Pigułki antykoncepcyjne Ovosiston

NRD-owski przemysł farmaceutyczny bardzo szybko wyprodukował pigułki antykoncepcyjne - było to w roku 1965, zaledwie cztery lata po dopuszczeniu pierwszego takiego specyfiku na rynek europejski (Anovlar, Schering AG,  RFN 1961). Skład NRD-owskiego leku był jednak zbliżony do pierwszej w ogóle pigułki antykoncepcyjnej - amerykańskiego Enovidu (1957). Preparat NRD-owski miał jednak już znacznie obniżoną dawkę hormonów.

Tabletki antykoncepcyjne Ovosiston, NRD

Tabletki antykoncepcyjne Ovosiston, NRD

NRD-owskie tabletki opracował Karl-Heinz Mehlan, a wyprodukował kombinat VEB Jenapharm, dziś część koncernu Bayer Schering Pharma AG. Jenapharm nadal produkuje tabletki antykoncepcyjne i ma prawie 1/3 rynku tych specyfików w Niemczech.

Tabletki antykoncepcyjne Ovosiston, NRD

Tabletki antykoncepcyjne Ovosiston, NRD

Środek Jenapharmu nazywał się Ovosiston był od samego początku bezpłatny, zapisywany bez problemu i stosowany powszechnie. W NRD od 1972 roku dopuszczalna też była aborcja (w pierwszych trzech miesiącach ciąży).

Różnice w podejściu do antykoncepcji między wschodem a zachodem były widoczne już w używanym słownictwie. W RFN pigułka nazywana była "Antibabypille" (pigułka antydziecięca), a w NRD "Wunschbabypille" (trudniej zgrabnie przetłumaczyć, może pigułka na chciane dzieci).

Ovosiston był produkowany bardzo długo, zdaje się że wycofano go z obrotu dopiero w roku 2003.

Zdjęcie wkleiłem do notki o obyczajowości NRD.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:DeDeeRowo

Skomentuj

Żegnaj NRD Extra: Trabant 601

Jakoś tak się złożyło, że jak dotąd nie było notki o sztandarowym produkcie kojarzonym z NRD - Trabancie 601. Niniejszym nadrabiam zaległości.

Znaczek VEB Sachsenring Automobilwerke Zwickau

Znaczek VEB Sachsenring Automobilwerke Zwickau

Samochód ten w momencie swojej premiery (1964) był nawet nowoczesny, zarówno technicznie, jak i stylistycznie. Dopiero z biegiem czasu zestarzał się i zdezaktualizował katastrofalnie. Według pierwotnego planu ten model miał być produkowany tylko do roku 1967, a potem zastąpiony nowszym. Nic z tego nie wyszło, a wszystkie następne próby zrobienia czegoś nowszego były torpedowane przez decydentów. Decyzja o zaprzestaniu dalszego rozwoju tej konstrukcji była czysto polityczna, w innych krajach bloku produkcję samochodów wspierano. O ile dobrze pamiętam tylko na Węgrzech i w Bułgarii nie produkowano samochodów osobowych i samochody żadnego innego kraju nie zatrzymały się technicznie na poziomie wczesnych lat sześćdziesiątych. Decyzja ta była umotywowana koniecznością oszczędzania zasobów czyli, mówiąc wprost, biedą.

Trabant 601 Limousine Sonderwunsch

Trabant 601 Limousine Sonderwunsch

Konstruktorzy NRD-owscy mimo wszystko próbowali coś robić, na przykład opracowali wersję z półautomatycznym sprzęgłem, zwaną Hycomat (1965) przewidzianą dla inwalidów. Wersję tę mogli kupować tylko ludzie z legitymacją inwalidzką, część tych samochodów trafiała również do Polski. (Może by tak notkę o drugim NRD-owskim pojeździe dla inwalidów - Duo? Tyle że nie mam własnych zdjęć. EDIT: Notka już jest!) Były też obiecujące próby z silnikiem Diesla, ale i tak skończyło się na niczym. I tak samo jak w innych krajach bloku "rozwój" polegał głównie na upraszczaniu, potanianiu i zmianach na gorsze.

Trabant 601 Limousine Sonderwunsch

Trabant 601 Limousine Sonderwunsch

Trabant produkowany był w wersjach nadwoziowych: 2-drzwiowa limuzyna i 3-drzwiowe kombi, oraz od 1967 w wersji Kübel (otwarta "terenówka" z płóciennym dachem) przeznaczonej dla wojska i leśników. Później, od 1978 roku, Kübel był dostępny również dla cywili, pod nazwą Tramp, ale nigdy nie widziałem żeby ktoś prywatnie miał coś takiego. Ale to nic dziwnego - Trampów wyprodukowano w sumie poniżej tysiąca sztuk i większość poszła na eksport, bodajże do Grecji.

Na zdjęciu widać spartańskie wyposażenie kabiny kierowcy, a to i tak wersja S (Sonderwunsch), a te kolorowe przyciski chyba nie należały do wyposażenia fabrycznego (mogę się mylić, nie śledziłem tego co montowano w późnych seriach). Była też wersja de Luxe, różniła się od S chromowanymi zderzakami i dachem w innym kolorze. Prawdziwy luksus, co nie?

Trabant 601 Limousine Sonderwunsch

Trabant 601 Limousine Sonderwunsch

Pierwszą naprawdę istotną próbą poprawienia tej konstrukcji było dopiero zastosowanie silnika od VW Polo, ale o tym może w osobnej notce.

Zaraz po obaleniu muru jedna firma z Zachodu opracowała katalizator do Trabanta, licząc na wielką kasę. Pokazywali to w telewizji - Trabant po paru minutach od odpalenia przestawał wyrzucać chmury niebieskiego dymu o nieprzyjemnym zapachu. Nie muszę chyba pisać, że był to zupełnie poroniony biznesplan, bo nikt nie chciał już inwestować w swojego Trabanta.

Tutaj widoczna jest bardzo charakterystyczna dźwignia zmiany biegów, zwana klamką.

Trabant 601 Limousine Sonderwunsch

Trabant 601 Limousine Sonderwunsch

 Trabanta miał jeden z moich wujków, pamiętam że kiedyś gdy podczas wyjazdu nad morze wyciągnął nim 95 km/h, to opowiadałem o tym sensacyjnym osiągnięciu innym dzieciom w przedszkolu. Takie to były czasy i samochody.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:DeDeeRowo, Na ulicy widziane

14 komentarzy

Śladami NRD/Żegnaj NRD Update: Stacja Friedrichstrasse

O przejściu granicznym na stacji S-Bahnu Friedrichstrasse w Berlinie pisałem w odcinku 44. Teraz aktualne zdjęcia zrobione podczas pobytu w Berlinie. Zdjęć z czasów NRD oczywiście nie mam, myślę że jakiekolwiek zdjęcia wnętrza dworca z tamtych czasów byłyby trudne do zdobycia - obowiązywał tam bezwzględny zakaz fotografowania, przy takiej koncentracji strażników zrobienie zdjęć wymagałoby użycia sprzętu szpiegowskiego.

Na parterze za NRD znajdowały się stanowiska odprawy paszportowej. Byłem tam tylko parę razy w drugiej połowie 1989, pamiętam labirynt barierek, ścianki działowe i kilka budek w których siedzieli WOPiści. Każdy paszport po otwarciu wtykali do jakiegoś urządzenia, prawdopodobnie fotografującego dokumenty. Dziś nie ma po tym śladu, chociaż elementy dawnego wystroju pozostały.

Stacja Berlin Friedrichstrasse

Stacja Berlin Friedrichstrasse

Górny poziom to dziś peron S-Bahnu i dwa perony kolejowe. Poniższe zdjęcia są robione z peronu S-Bahnu (kiedyś części "wschodniej" dworca). Za czasów NRD dworzec był podzielony ścianą - z jednej strony był peron S-Bahnu połączony z siecią wschodnią, z drugiej strony tory S-Bahnu prowadziły tylko w stronę zachodnią, od strony wschodniej jeden odcinek wiaduktu był usunięty żeby nie było pokusy forsowania granicy lokomotywą. Trzeci peron miał przelotowe tory kolejowe - przejazd pociągu musiał jednak być możliwy, w końcu pociągi do Berlina Zachodniego musiały kursować. Każdy pociąg był dokładnie sprawdzany czy nikt nie próbuje nim uciec, po torach pod wagonami przepuszczano specjalnie tresowane psy. A na galeryjkach po obu stronach hali dworca stali żołnierze z gotową do strzału bronią automatyczną w rękach.

Stacja Berlin Friedrichstrasse

Stacja Berlin Friedrichstrasse

 

Stacja Berlin Friedrichstrasse

Stacja Berlin Friedrichstrasse

Dworzec Friedrichstrasse miał jeszcze jeden poziom - podziemny. Za czasów NRD był on niedostępny dla normalnych obywateli. Ponieważ ta część Berlina Wschodniego zachodziła na pierścień linii U-Bahnu i podziemnego S-Bahnu leżący poza tym na terenie zachodnim, tymi liniami pod spodem jeździły pociągi zachodnioberlińskie. Dostęp do paru innych stacji leżących po stronie wschodniej został całkowicie zablokowany. Tutaj metro i S-Bahn zatrzymywały się, jednak perony leżały "za granicą". Można się było na nie dostać dopiero po odprawie paszportowej. Tu znajdował się też dostępny z Zachodu sklep "Intershopu", przedstawicielstwa państwowych NRD-owskich firm spedycyjnych itp. To tu można było kupić wspomniane w odcinku 44 dokumenty tranzytowe. No i było też tam podobno specjalne przejście dla szpiegów.

Przy okazji do odcinka 44 dodałem zdjęcia dworca.

Jeszcze dla orientacji: Położenie stacji Friedrichstrasse na planie Berlina gdzieś z początku lat 70-tych (nie ma tam nigdzie roku wydania ani na który rok to stan).

Stacja Berlin Friedrichstrasse na NRD-owskim planie Berlina, ok. 1970

Stacja Berlin Friedrichstrasse na NRD-owskim planie Berlina, ok. 1970

[mappress mapid="32"]

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:DeDeeRowo

21 komentarzy

Śladami NRD/Żegnaj NRD Update: Przejście graniczne Wartha

O przejściu granicznym między NRD a RFN koło Eisenach pisałem w odcinku 25. Wracając z wakacji zrobiłem parę zdjęć w Rasthofie Eisenach, który wykorzystuje część budynków dawnego przejścia granicznego po stronie NRD.

Najpierw przypomnę zdjęcie przejścia z lat 80-tych zalinkowane w notce.

Przejście graniczne Wartha

Przejście graniczne Wartha Źródło: www.grenzzaunlos.de

 Zdjęcie pochodzi z interesującej strony "Überwundene Grenze" (Przezwyciężona granica) i zostało podobno wykonane przez armię RFN podczas lotu zwiadowczego w rejonie nadgranicznym w roku 1985 - wkrótce po wybudowaniu przejścia.

Z widocznych na zdjęciu budynków do dziś przetrwały: wieża na środku (ta ciemna, zdjęcie jest wykonane nad ranem, pod światło), i budynek na prawo od niej (kontrola na wjeździe). Zadaszenie nad częścią wjazdową zostało przebudowane, możliwe że część zadaszenia została po prostu ustawiona inaczej.

Następne zdjęcie, też z "Überwundene Grenze", zostało wykonane w roku 1990.

Przejście graniczne Wartha

Przejście graniczne Wartha Źródło: www.grenzzaunlos.de

Dziś mieści się tu Rasthof Eisenach.

Rasthof Eisenach na miejscu przejścia granicznego Wartha

Rasthof Eisenach na miejscu przejścia granicznego Wartha

Rasthof Eisenach

Rasthof Eisenach na miejscu przejścia granicznego Wartha

Pod dachem zamiast stanowisk do odprawy jest teraz stacja benzynowa, a sam budynek został z zewnątrz ładniej pomalowany (przedtem był szary jak wszystko w komunizmie) i zaadaptowany na rasthof. W środku można poczuć jeszcze NRD i to nie jako atrakcję dla turystów, a tylko dlatego że adaptacja była szybka, tania i wkrótce po zjednoczeniu.

A w wieży jest, zdaje się, knajpa, w środku jednak nie byłem.

Rasthof Eisenach

Rasthof Eisenach na miejscu przejścia granicznego Wartha

Przy okazji w notce 25 podmieniłem zdjęcie Rasthofu Eisenach na własne.

A tak swoja drogą, to jakie duże drzewa zdążyły już wyrosnąć od zjednoczenia.

[mappress mapid="33"]

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:DeDeeRowo

2 komentarze

Żegnaj NRD Update: „Ganz unten”

W bibliotekach tutaj regularnie urządzane są bazary, na których sprzedawane są używane książki. Pochodzą one najczęściej od ludzi, którzy po prostu przynoszą niepotrzebne już im pozycje do biblioteki. Ceny są bardzo niskie - 50 centów do 1,50 EUR, a panie z biblioteki najczęściej zaokrąglają jeszcze rachunek w dół.

Ostatnio wybrałem sobie parę pozycji pasujących do cyklu o NRD. Dziś o książce "Ganz unten" Güntera Wallraffa, o której pisałem w odcinku o kulturze w NRD.

Günter Wallraff - Ganz Unten

Günter Wallraff - Ganz Unten

Przy okazji dodałem do tamtego wpisu zdjęcie okładki.

Książka narobiła w tamtych czasach (1985) sporo hałasu w Niemczech, tylko w pierwszych sześciu tygodniach jej dystrybucji sprzedało się jej 1,6 miliona egzemplarzy. Potem pojawiły się jeszcze kolejne, uzupełnione wydania, film dokumentalny, tłumaczenia na inne języki i parę wydań w NRD.

W NRD kupił sobie ją jeden z moich współlokatorów, nie pamiętam który to był rok i czy było to przed czy po moim wyjeździe do RFN, ale przeczytałem ją, przyznaję że niezbyt dokładnie. Kojarzy mi się jakoś że wydanie NRD-owskie było chyba znacznie cieńsze od książki którą teraz kupiłem. Może to cieńszy papier, może mniejsza czcionka, a może jednak coś wycięli.

Przeczytałem "Ganz unten" ponownie po ponad dwudziestu latach. I muszę przyznać, że uczucia mam mieszane. Z jednej strony książka dokumentuje faktycznie istniejącą niechęć i wrogość do obcokrajowców. Z drugiej strony autor w wielu miejscach przegina. Zresztą już za pierwszym czytaniem wkręcanie faceta prowadzącego firmę wynajmującą pracowników w wynajęcie kogoś do posprzątania w elektrowni jądrowej po wypadku mocno mi przeszkadzało. A cała akcja z przebieraniem się za Turka z najniższej klasy niskiej i wpuszczaniem go w różne miejsca społeczeństwa była niewątpliwie zrobiona pod tezę. Według mnie, przed zakwalifikowaniem pewnych zachowań jako Ausländerfeindlichkeit (wrogość wobec obcokrajowców) warto byłoby zrobić próbę czy nie jest to po prostu wrogość do osób z niższej klasy. Szczególne wątpliwości nachodzą mnie, gdy autor próbuje jako zagrożony deportacją Turek ochrzcić się w katolickich parafiach w bogatych dzielnicach. Ciekawe czy udałoby mu się to, gdyby poszedł do tych samych parafii jako bezdomny Niemiec.

Może nie obracam się "ganz unten", ale mam wrażenie że przez ostatnie 25 lat sporo się zmieniło. Czasem na lepsze - na przykład nie spotkałem się przypadkami szykanowania personelu sprzątającego obcego pochodzenia przez klientów, opisywanymi w książce. W innych przypadkach trudno powiedzieć czy to zmiana na lepsze - różne zagrywki pracodawców (np. Leiharbeit - jak to jest po polsku?) odbierane przez autora jako szykanowanie Ausländrów stały się od pewnego czasu normalną praktyką biznesową stosowaną niezależnie od narodowości pracobiorcy.

Zachęcam do przeczytania "Ganz unten". Jest kawał prawdziwego, dobrego dziennikarstwa śledczego i książka która chociaż trochę zmieniła Niemcy na lepsze.

 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , ,

Kategorie:DeDeeRowo

Skomentuj

Śladami NRD: The Story of Berlin

Akurat w tym samym kwartale w którym mieliśmy hotel znajduje się zachodnie muzeum o nazwie "The Story of Berlin".

Reklama przed wejściem do muzeum The Story of Berlin

Reklama przed wejściem do muzeum The Story of Berlin

Przy wejściu jest oczywiście Trabant i mur, dalej zaczynają się inne rzeczy.

Muzeum The Story of Berlin - Trabant

Muzeum The Story of Berlin - Trabant

Na początku przechodzimy przez imitację bramy i klatki schodowej typowej kamienicy czynszowej. Dalej zaczynają się sale pokazujące obrazki z historii Berlina. Niektóre nawet mi się podobały, ale to było fajne dla kogoś kto historię chociaż z grubsza zna. Trudno było jednak na ich podstawie wyjaśniać dziecku o co dokładnie chodzi - to byłaby dłuższa historia z niewielkim wsparciem w tekstach lub eksponatach z sali. Ale im dalej tym lepiej, już tak od wojny wystawa była bardzo dobra. Wojenne mieszkanie,

Muzeum The Story of Berlin - Mieszkanie czasów wojny

Muzeum The Story of Berlin - Mieszkanie czasów wojny

zawalona klatka schodowa w cieniu bomby,

Muzeum The Story of Berlin - Bomba

Muzeum The Story of Berlin - Bomba

dalej powojenne mieszkanie wschodnie

Muzeum The Story of Berlin - Mieszkanie powojenne wschód

Muzeum The Story of Berlin - Mieszkanie powojenne wschód

i zachodnie,

Muzeum The Story of Berlin - Mieszkanie powojenne zachód

Muzeum The Story of Berlin - Mieszkanie powojenne zachód

pamiątki z podzielonego miasta.

Dalej mają tam Volvo Honeckera (o którym już pisałem, niestety stoi tak, że nie da się zrobić porządnego zdjęcia),

Muzeum The Story of Berlin - Volvo Honeckera

Muzeum The Story of Berlin - Volvo Honeckera

parę segmentów muru,

Muzeum The Story of Berlin - Fragment muru

Muzeum The Story of Berlin - Fragment muru

i budkę graniczną z NRD-owskim WOPistą. Salę z murem i Volvo można sobie zamówić na imprezę.

Clou programu jest zwiedzanie schronu przeciwatomowego na ponad 3500 ludzi, ulokowanego pod tym samym kwartałem.

Muzeum The Story of Berlin - Wejście do schronu

Muzeum The Story of Berlin - Wejście do schronu

Historia jego jest taka, że władze Berlina Zachodniego dotowały budowę schronów dla cywili sumą około 1000 DM od miejsca. Inwestor budynku postanowił przeznaczyć dolny poziom parkingowy pod budynkiem na schron. Oglądałem kiedyś porządny schron według standardów wojskowych pod Urzędem Miejskim w Szczecinie wiec widziałem od razu, że ten w Berlinie to podpucha żeby wyciągnąć kasę. W końcu ponad trzy i pół bańki DM piechotą nie chodzą. No ale wrażenie robi. Schron wyposażony jest w składane, czteropoziomowe łóżka polowe rozparte miedzy podłogą a sufitem.

Muzeum The Story of Berlin - wnętrze schronu przeciwatomowego

Muzeum The Story of Berlin - wnętrze schronu przeciwatomowego

Normalnie poziom był wykorzystywany jako parking, łóżka były instalowane na żądanie w ciągu kilku dni (jak w tym dowcipie o obowiązku sprawdzania motopompy na najwyżej trzy dni przed pożarem). Śluza wejściowa w ogóle nie budzi zaufania i oczywiście nie istniał żaden realny plan ewakuacji ludności ze schronów po ataku jądrowym.
Podobno mimo tych dotacji w Berlinie powstało tylko około trzydziestu schronów dla ludności cywilnej. Na szczęście nie były i raczej już nie będą potrzebne.

Muzeum The Story of Berlin - Śluza wejściowa do schronu przeciwatomowego

Muzeum The Story of Berlin - Śluza wejściowa do schronu przeciwatomowego

A samo muzeum warto zobaczyć. Z Berlin Welcome Card 25% zniżki.

[mappress mapid="34"]

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , ,

Kategorie:DeDeeRowo

Skomentuj

Śladami NRD: DDR Forever, a w Polsce jak kto chce

W bardzo dobrym punkcie, tuż obok Museumsinsel założono Muzeum NRD (DDR Museum).

DDR-Museum Berlin

DDR-Museum Berlin Źródło: www.ddr-museum.de

Jest to wspaniały przykład jak za niewielkie pieniądze zrobić biznes, do którego klienci z całego świata będą walić drzwiami i oknami. Pomieszczenie muzeum jest stosunkowo niewielkie, a eksponaty zgromadzono przede wszystkim przeszukując szafy i szuflady u znajomych. Najwięcej kosztowały specjalnie wykonane szafki ekspozycyjne.

DDR-Museum Berlin

DDR-Museum Berlin Źródło: www.ddr-museum.de

A z ciekawych eksponatów są tam:

  • Trabant, do którego można wsiąść i "przejechać się" przez osiedle z wielkiej płyty (znaczy na monitorze przed samochodem leci film z takiego przejazdu). Można też obejrzeć i pomacać wyposażenie z bagażnika - klucze, skrobaczki do szyb itp.
DDR-Museum Berlin

DDR-Museum Berlin Źródło: www.ddr-museum.de

  • Meblościanka z zawartością, można zaglądać do szafek i macać ich zawartość, oglądać książki itd.
DDR-Museum Berlin

DDR-Museum Berlin Źródło: www.ddr-museum.de

  • Kuchnia z zawartością, prawie wszystko można wziąć do ręki, tylko drobne części są za szybami żeby nie ginęły za szybko.
DDR-Museum Berlin - Kuchnia

DDR-Museum Berlin - Kuchnia

  • Mała salka kinowa z lecącym na okrągło filmem o budownictwie mieszkaniowym z początku lat 80-tych.
  • Mnóstwo wyrobów z NRD, wiele nawet do pomacania (ubrania, maszyna do pisania Erika itp.)
DDR-Museum Berlin - Maszyna do pisania Erika

DDR-Museum Berlin - Maszyna do pisania Erika

  • Parę NRD-owskich czasopism z modą do przekartkowania na komputerze.

Ekspozycja fajnie pogrupowana tematycznie, na przykład szafka robotnika, tornister ucznia, części i dokumenty samochodowe, przedszkole, szkoła, Jugendweihe...

A w kasie można kupić osiemdziesięciofenigową czekoladę Schlager Süßtaffel, oczywiście współczesną i znacznie drożej. Nie kupiłem (temperatura powietrza 35+ stopni, nie doniósłbym do hotelu), więc nie wiem czy imitacja wyrobu czekoladopodobnego wyszła im jak prawdziwa.
Całe muzeum jest oczywiście reklamowane wszędzie, w każdym hotelu leżą ulotki i karty rabatowe na darmową pocztówkę, na Berlin Welcome Card można mieć 25% zniżki na bilet itd. Do kasy stoi kolejka. A, i wszyscy na potęgę robią tam zdjęcia, ja teraz powymieniam sporo linkowanych zdjęć z cyklu o NRD na własne i dodam jeszcze trochę nowych.

Muzeum NRD było w 2008 nominowane do nagrody European Museum Of The Year.

[mappress mapid="36"]

A potem pojechaliśmy do Szczecina. I zupełnie przypadkiem, od krewnych, dowiedzieliśmy się, że w Szczecinie też jest coś podobnego, w Muzeum Narodowym. Ze stron Narodowego w sieci nic się jednak nie udało o tym dowiedzieć. Poszliśmy do Narodowego na Wały Chrobrego (czyli Hackenterasse), tam jednak takiej ekspozycji nie było, myśleliśmy więc że już została zlikwidowana. Po dopytaniu u krewnych ustaliliśmy jednak, że wystawa jest w innym budynku Narodowego - Starym Ratuszu (czyli Muzeum Historii Szczecina). Rzeczywiście coś tam było, zestawiony był przedwojenny pokój typowego Hansa Stettinera z powojennym pokojem typowego Jana Szczecińskiego. Ale było tego niewiele, nic do dotknięcia, zabraniają nawet robienia zdjęć i nie można kupić Fotoerlaubnisu, nawet na zdjęcia bez statywu i lampy. Z późnego PRL było głownie o stanie wojennym. Specjalnie rozglądałem się za ulotkami z innych atrakcji Szczecina i okolicy - praktycznie nic. Nie muszę chyba pisać, że byliśmy w tym muzeum jedynymi zwiedzającymi, prawdopodobnie przez cały dzień przychodzi tam mniej ludzi niż tam pracuje. Czy, do cholery, w takim Narodowym nie można zatrudnić kogoś kto chociaż słyszał słowo marketing? Przecież tam nawet nie ma przyzwoitego sklepiku z pamiątkami - a przecież coś takiego jest obowiązkowe nawet w krajach mało cywilizowanych.
No i jak dzieciom albo wnukom pokazać, jak się żyło w PRL-u? Dziś można taką ekspozycję zorganizować za pół darmo (Maluch w cenie złomu, rzeczy z szaf i szuflad), za 10 lat będzie trzeba wydać na to majątek.

No i ponieważ nie można było robić zdjęć to nie dołączę żadnego i reklamy muzeum nie będzie miało. Dobrze że to już nie za moje podatki (ale pewnie i tak dostają coś z Unii niestety).

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , , , ,

Kategorie:DeDeeRowo

Skomentuj

Śladami NRD: Niech żyje mur!

Już od parunastu lat nie byłem w Berlinie dłużej niż przejazdem, w tym roku postanowiłem więc spędzić tam z rodziną parę dni w poszukiwaniu śladów NRD.

W latach 80-tych mur w Berlinie oczywiście stał, ale był przez mieszkańców wypierany ze świadomości. I to po obu stronach - zarówno po stronie wschodniej jak i zachodniej wszyscy starali się funkcjonować tak, jakby mur nie istniał. Potem, w latach 90-tych pozostałości po murze starano się jak najszybciej zlikwidować, zatrzeć, wolne miejsce po strefie niczyjej zabudować i o całej sprawie zapomnieć.

Dziś jest inaczej. Mur istnieje i jest wszechobecny. Po obu stronach. Ale już nie dzieli miasta, a wręcz przeciwnie - łączy wszystkich tłukących kasę na turystach.

W każdym kiosku z pamiątkami oprócz Trabantów

Trabanty jako pamiątka z Berlina

Trabanty jako pamiątka z Berlina

(dokładnie takiego Trabanta kupiłem sobie w początku lat 90-tych po prostu na stoisku z zabawkami w domu towarowym, wtedy nie miał on żadnych specjalnych konotacji) i pamiątek ogólnoberlińskich można kupić kawałki muru. Oczywiście oryginalne, najczęściej z certyfikatami autentyczności. Zaczyna się od pocztówek z plastikowymi puszeczkami w której tkwi kawałek betonu pomalowany z jednej strony jaskrawą farbą w sprayu. Za jedne 2,50 EUR. Dalej są kawałki różnej wielkości wprawione w stojak z akrylu, już od 4 EUR

Kawałki muru jako pamiątka z Berlina

Kawałki muru jako pamiątka z Berlina

i większe w pudełkach. Ale jak się na te kawałki okiem inżyniera patrzę, to specjalnie autentyczne to one nie są. Szanse na autentyczność to mają najwyżej te największe, to są rzeczywiście łupane kawałki betonu z wyblakłą farbą.

Kawałki muru jako pamiątka z Berlina

Kawałki muru jako pamiątka z Berlina

Te malutkie z pocztówek to płytki kilkumilimetrowej grubości wyglądające na kawałki tynku. Na pewno są robione tak, że w płaską formę wlewana jest zaprawa, po związaniu sprayowana farbą, a potem kruszona. Z tych kupujących takie rzeczy turystów to chyba mało kto zdaje sobie sprawę, że mur przewrócono 20 lat temu, a ostatnie jego segmenty zlicytowano gdzieś tak przed dziesięciu laty - świeże kolory farby na tych kawałkach nie mogą być autentyczne.

Inne pamiątki związane z murem to jak zwykle - koszulki, pocztówki, plakaty magnesy z motywami:

  • uciekający żołnierz
Żołnierz NRD ucieka podczas budowy muru

Żołnierz NRD ucieka podczas budowy muru

  • "You are leaving the american sector"
You are leaving the american sector - tablica na dawnym Checkpoint Charlie

You are leaving the american sector - tablica na dawnym Checkpoint Charlie

  • Trabant przebijający mur
  • Pocałunek Honeckera z Breżniewem.
  • mapka podziału Berlina w różnych wariantach.

I kasa leci. Ale pamiątki to jeszcze nie wszystko.

Na Friedrichstrasse, dawnym Checkpoint Charlie, stoi jeszcze budka od strony zachodniej. Przed nią leży zasłona z worków z piaskiem, po bliższym przyjrzeniu się widać że te worki są zaimitowane z betonu. Przy budce stoją ludzie poprzebierani za WOPistów i udają takich niezbyt dobrze (za przystojni i zbyt weseli są, na Niemców z NRD specjalnie nie wyglądają), nawołując do okazania paszportów albo zawartości kieszeni.

Dawny Checkpoint Charlie

Dawny Checkpoint Charlie

Stemplują też co się im podsunie średnią imitacją NRD-owskich stempli granicznych po 2 EUR od pieczątki (hurtem taniej). Jako że mam takie autentyczne w starym paszporcie mogłem mieć poczucie wyższości. No i oczywiście kilkanaście sklepów z pamiątkami, jeden przy drugim, segment muru i muzeum (tam akurat nie byłem).

Fragment muru koło dawnego Checkpoint Charlie

Fragment muru koło dawnego Checkpoint Charlie

W dawnym Berlinie Zachodnim zachodniej też sklep z pamiątkami przy sklepie z pamiątkami, ale jest też coś więcej. Na Kurfürstendammie zorganizowano coś w rodzaju muzeum o nazwie "The Story of Berlin".

Reklama przed wejściem do muzeum The Story of Berlin

Reklama przed wejściem do muzeum The Story of Berlin

Muzeum pokazuje, dość chaotycznie i wyrywkowo obrazki z historii Berlina, ale oczywiście najważniejsza jego część kręci się wokół muru. Szczegóły w jednym z następnych odcinków.

No i interes się kręci, turyści z całego świata walą drzwiami i oknami. Murowi niech będą dzięki.

[mappress mapid="35"]

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:DeDeeRowo

3 komentarze

Żegnaj NRD Extra: Pozostajemy przy pasmanterii, EVP

Dziś pozostaniemy przy pasmanterii. Kolejne zdjęcia NRD-owskich produktów.

Nici:

Nici z NRD, ok. 1978

Nici z NRD, ok. 1978

 

Nici z NRD, ok. 1978

Nici z NRD, ok. 1978

 

Nici z NRD, ok. 1978

Nici z NRD, ok. 1978

Nici były dostępne w dużym wyborze i ładnych kolorach, generalnie lepszych niż w Polsce.

Już w latach 70-tych można było kupić w NRD łatki do przyprasowania, wtedy w Polsce nieznane:

Łatki do prasowania z NRD, ok. 1978

Łatki do prasowania z NRD, ok. 1978

 

Łatki do prasowania z NRD, ok. 1978

Łatki do prasowania z NRD, ok. 1978

Tutaj nowsze opakowanie, już z połowy lat 80-tych. Ale rysunek ten sam. Na rysunku typowe NRD-owskie żelazko, całkiem zgrabne. Też miałem takie, było lekkie, stopa była aluminiowa, ale miało ono poważny problem. Obudowa była przykręcona do stopy paroma śrubami na środku, śruby były tak mocno dociągnięte że stopa robiła się wklęsła i przy prasowaniu żelazko dotykało podłoża tylko trzema rogami. Oczywiście prasować się nie dało. Próbowałem wymieniać w sklepie i wszystkie egzemplarze tak miały, pomogło dopiero popuszczenie śrub.

Łatki do prasowania z NRD, ok. 1985

Łatki do prasowania z NRD, ok. 1985

Łatki marki "Repatex" są nadal obecne na rynku, ale nie mam pojęcia na jakiej zasadzie. Czy jakaś firma z Zachodu kupiła tą nazwę, czy to kontynuacja działalności, czy też po prostu ktoś wykorzystał bezpańską nazwę.

Produkujące łatki zakłady VEB Lefatex chyba jednak już nie istnieją (tutaj zdjęcia jednej z fabryk, status "wyburzone"), nie udało mi się wyguglać czy zostały najpierw wykupione.

Istnieje jednak w części zachodniej firma Lefatex-Chemie GmbH, zajmująca się podobnymi rzeczami i przyznająca się do stosunkowo niedawnej zmiany nazwy. Może to oni kupili za bezcen oba znaki towarowe.

O tym kombinacie od nici, VEB Vereinigte Baumwollspinnereien und Zwirnereien, niewiele udaje się znaleźć. Zdaje się że jego części istnieją nadal, jedna jako Textilwerke Glauchau GmbH (chyba nawet nie mają strony w sieci), druga jako SBS CoreTech GmbH (EDIT 2015.05.04: domena zginęła z sieci)jest częścią Hof-Garn GmbH.

Przy okazji wyjaśnię często widoczny na zdjęciach skrót EVP. Stoi on zawsze przed ceną i oznacza "Einzelhandelsverkaufspreis" - czyli "cenę sprzedaży w handlu detalicznym". Ceny detaliczne na niemal wszystkich produktach były nadrukowane na stałe, podobnie zresztą jak w Polsce.

 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:DeDeeRowo

3 komentarze