Gdzieś między Polską a Niemcami, a szczególnie w NRD

Żegnaj NRD Extra: Kombinat Robotron

Obejrzałem ostatnio, oczywiście na MDR film o kombinacie Robotron. Używałem kiedyś na codzień produktów tego kombinatu i miałem już parę notek (1, 2 i 3) na ich temat, stąd nie dowiedziałem się za wiele nowego. Podzielę się tylko paroma ciekawostkami. Zdjęcia, jak zwykle przy takiej okazji, z niezastąpionego serwisu http://www.robotrontechnik.de. Polecam.

  • Pierwszy NRD-owski komputer - Robotron 300 z roku 1966 (klon IBM-a 1401) został pokazany po raz pierwszy na targach w Moskwie. Wzbudził duże zainteresowanie we wszystkich krajach socjalistycznych, ale Ulbricht zabronił ich eksportu (również do ZSRR) bo miały służyć gospodarce NRD.

Robotron R300

Robotron R300 Źródło: www.robotrontechnik.de

 

  • Pierwszy NRD-owski komputer biurowy nie straszący wielką skrzynią - PC1715 - został opracowany w zakładach VEB Robotron Büromaschinenwerk "Ernst Thälmann" Sömmerda robiących drukarki, w tajemnicy przed wierchuszką partyjną. Pokazano go na targach przemycając go jako urządzenie sterujące do drukarki. Klienci walili drzwiami i oknami, a były to tylko firmy i urzędy - zakup prywatny był absolutnie niemożliwy, poza tym urządzenie kosztowało w 1986 pod 20.000 marek NRD, czyli po kursie czarnorynkowym na poziomie prawdziwego peceta. A PC1715 to był komputer CP/M-owy na Z-80 2,5 MHz. Zrobiono ich ponad 90.000 sztuk. Po zastanowieniu stwierdziłem, że trzeba umieścić tę konstrukcję w kontekście historycznym: Nie ma co się śmiać. Już komputer na CP/M-ie w tamtych czasach dawał przedsiębiorstwu nowe możliwości i wymierne korzyści. Z grubsza w tym samym okresie, w Polsce, biuro w którym pracował mój wujek kupiło komputer podobnej klasy, pani zajmująca się w firmie informatyką napisała w dBase (jumanym oczywiście, innych nie było) odpowiedni program i przy jego pomocy zoptymalizowano fundusz płac tak, żeby ludzie dostali jak najwięcej a podatku od ponadnormatywnych wynagrodzeń (takie cuś było...) firma zapłaciła jak najmniej. Już po takiej jednej akcji komputer się zwrócił.

Robotron PC 1715, NRD, 1985-1990

Robotron PC 1715, NRD, 1985-1990

  • Ostatnim wielkim projektem Robotronu był minikomputer 32-bitowy. W praktyce był to klon komputera serii VAX. Klon, nie dokładna kopia w stylu radzieckim, musiał wyglądać inaczej, a NRD-owcy metodą reverse engineeringu opracowali własne układy scalone do procesora. Stasi jakimiś mętnymi kanałami sprowadziło do badań dwa egzemplarze VAXa, mimo embarga, COCOM-u itd. To było duże osiągnięcie, przywiezienie peceta, jak ja, to nic szczególnego, ale taki VAX zajmuje dużą ciężarówkę, a i nie można go kupić tak po prostu, anonimowo  w sklepie, załadować do samochodu i odjechać w siną dal.
Robotron K1840

Robotron K1840 Źródło: www.robotrontechnik.de

Marka Robotron istnieje nadal. Byli pracownicy dawnego koncernu przejęli nazwę za bezcen i założyli firmę kontynuującą współpracę z Oracle. To Amerykanie przekonali ich, że u klientów spoza bloku nazwa ta nie ma negatywnych konotacji, marka jest znana i warto ją utrzymać. Na ich stronie o historii firmy bardzo mi się podoba  sformułowanie "Neben Eigenentwicklungen wurden bekannte Datenbanksysteme analysiert und adaptiert." ("Oprócz własnych projektów, firma analizowała i adaptowała znane systemy baz danych"). Jak to ładnie można napisać że "jumaliśmy zachodnie systemy".

Najciekawsza dla mnie informacja została podana mimochodem i niezupełnie dotyczyła głównego tematu, ale to był akurat brakujący mi kawałek do notki o historii NRD. Notka miała być gotowa na ostatnią rocznicę obalenia muru, ale leży rozgrzebana bo brakowało mi kluczowego drobiazgu. Teraz uda mi się ją skończyć. Niedługo.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , ,

Kategorie:DeDeeRowo

Skomentuj

Jak to się robi w Niemczech: Kłamstwo w polityce (4)

Ciąg dalszy perypetii heskiej CDU z lotniskiem we Frankfurcie.

Najpierw streszczenie wcześniejszych wydarzeń:

Akt 1: Decydując o rozbudowie lotniska we Frankfurcie wybrano wariant robiący najwięcej problemów okolicznym mieszkańcom. W zamian przewodniczący heskiej CDU Roland Koch kłamliwie obiecał, że będzie obowiązywał całkowity zakaz lotów w nocy. Znaczy od 23 do 5.

Akt 2: (10-11.2011) Nowy pas został zbudowany i oddany do użytku, jednak zakaz lotów nocnych został - co było do przewidzenia - bardzo rozmiękczony sporą ilością wyjątków (17). Okoliczni mieszkańcy urządzają demonstracje, okoliczne miasta i gminy występują na drogę prawną. Heski sąd administracyjny rozstrzyga, że te 17 wyjątków jest bezprawne i zabrania lotów w nocy. Na co rząd Hesji pod sztandarem "Jesteśmy za zakazem lotów w nocy" odwołuje się od tego wyroku do Naczelnego Sądu Administracyjnego w Lipsku, który ustala termin rozprawy na marzec 2012. Jak rząd Hesji godzi bycie za zakazem lotów w nocy z odwoływaniem się od wyroku zakazującego lotów w nocy? Dla prawdziwego polityka to nic trudnego: "Chcemy stworzyć jasną sytuację prawną".

Interludium: Mieszkańcy dotkniętych hałasem rejonów urządzają co poniedziałek "Montagsdemonstrationen" (wzorem NRD-owskich protestów) - zbierają się w hali lotniska i hałasują tłukąc w przyniesione ze sobą plastikowe wiaderka.

U mnie w domu hałas niewiele się zmienił - nie mieszkam na samym podejściu, w nocy nawet przy otwartym oknie hałas samolotów nie jest problemem. Słyszę co prawda że już jest po piątej gdy się przewracam na drugi bok, ale samoloty mnie nie budzą. Strzelałbym natomiast do tego !"§$%&/() z biurowca naprzeciwko, który co pewien czas nie radzi sobie z wyłączeniem alarmu w budynku, gdy wchodzi do niego około 4:45. Ludzie mieszkający bliżej ścieżki podejścia mają jednak problem i domagają się przynajmniej zachowania ustawowo określonej ciszy nocnej w godzinach od 22 do 6. Ci, co mieszkają jeszcze bliżej żądają nawet zamknięcia nowego pasa w ogóle. W szkole podstawowej do której do zeszłego roku chodziło moje dziecko mają problemy z prowadzeniem zajęć, nawet przy zamkniętych oknach. Fraport mówi, że szkoła jest za daleko od osi pasa żeby cokolwiek jej się należało, zyg-zyg marchewka.

Samolot nad Sachsenhausen

Samolot nad Sachsenhausen

Przy okazji polecę piękną stronę: http://casper.umwelthaus.org/ Można tu prawie live obserwować ruch lotniczy w okolicach Frankfurtu (prawie, bo wersja darmowa jest opóźniona o piętnaście minut), podejrzeć dane każdego przelatującego samolotu (typ, dane techniczne, zdjęcie, właściciel, numer lotu, skąd i dokąd leci, aktualna wysokość i prędkość) i wyświetlić sobie na bieżąco dane ze stacji pomiaru hałasu.

Akt 3: (04.04.2012) Sąd w Lipsku utrzymał w mocy zakaz lotów w nocy. Całkowity, nie tylko z nowego pasa. Do tego zalecił, żeby między 22 a 23 i 5 a 6 lotów było mniej niż w dzień. Panowie politycy bardzo głupio sami siebie wykiwali. Zamiast kłamać o całkowitym zakazie lotów trzeba było ograniczyć się do proponowania zakazu lotów w nocy z nowego pasa. Plus ewentualnie ograniczenia w nocy ze starych pasów. A tak słowo się rzekło, sąd przypilnuje dotrzymania. Lufthansa Cargo już mówi, że odejść z Frankfurtu to nie odejdą, ale inwestować tu nie będą.

Ostatnio były wybory na burmistrza Frankfurtu i tu też CDU strzeliło sobie lotniskiem w stopę. Korzystając ze słabości SPD i Zielonych dotychczasowa pani burmistrz Petra Roth (CDU) ogłosiła w połowie 2011 że rezygnuje z burmistrzowania na rok przed upływem trzeciej 6-letniej kadencji na tym stanowisku. Plan był taki, że konkurenci nie mają akurat dobrych kandydatów, więc kandydat CDU wygra w cuglach. A tu nagle, całkowicie niepodziewanie, w końcu 2011 uruchomiono ten nowy pas zgodnie z planem i głównym tematem kampanii wyborczej stał się hałas samolotów. Kandydat z CDU Boris Rhein, który był jednym z współdecydentów w sprawie rozbudowy lotniska nie wyglądał zbyt wiarygodnie w roli tej rozbudowy przeciwnika. No i przerżnął w drugiej turze (w pierwszej był jeszcze pierwszy), wygrał Peter Feldmann z SPD, któremu we wcześniejszych sondażach nie dawano większych szans.

No i wynik całej akcji z lotniskiem jest taki, że właściwie nikt nie jest zadowolony. Ani mieszkańcy (hałas, nowych miejsc pracy nie będzie tyle ile zapowiadano), ani Fraport i inne firmy (bo zakaz lotów w nocy i utrudnienia w działalności), ani CDU (bo tracą popularność i stracili już burmistrzowanie we Frankfurcie). Jak dotąd skorzystało na tym tylko SPD, a i to nie za bardzo.

A gdyby politycy nie kłamali na chama na początku żeby przeforsować swój ulubiony wariant, to może wszystko by się lepiej potoczyło.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Jak to się robi w Niemczech?

4 komentarze

Jak to się robi w Niemczech: System emerytalny

W Polsce dyskutuje się teraz problemy systemu emerytalnego, na pewno notka o tym jak to jest w Niemczech będzie poczytna. Więc trzeba ją napisać. Jak dotąd nie zauważyłem w sieci powoływania się na zmyślone dane z Niemiec w tym temacie (chociaż przyznaję że RAZa od dłuższego czasu nie czytałem), ale wcześniej czy później na pewno to nastąpi - będzie co podlinkować dla sprostowania.

Nie chcę wdawać się tu w rys historyczny, bo to materiał na monografię w co najmniej trzech tomach na kredowym papierze, z podobizna smoka... znaczy systemu i autora. Skupię się tu na latach powojennych, a i to tylko w zakresie niezbędnym do zrozumienia stanu obecnego. Daruję sobie opis systemu przedwojennego, zaczniemy od reformy systemu emerytalnego w roku 1957.

Reforma ta definitywnie wprowadziła system, w którym emerytury wypłacane są przede wszystkim z bieżących składek. Trudno byłoby zrobić inaczej - wpłacane wcześniej składki zostały w dużym stopniu zjedzone przez hiperinflację wielkiego kryzysu, następne użyte przez nazistów na zbrojenia, potem wojna... Nie było z czego brać. Na system emerytalny szło 14% płacy brutto płacone solidarnie przez pracodawcę i pracobiorcę. Ale od początku system był w pewnym stopniu dofinansowywany z budżetu.

No i na początku działało to całkiem dobrze. Gospodarka dynamicznie się rozwijała, przyjeżdżali młodzi gastarbeiterzy, emerytury rosły. Ale system miał (i ma nadal) niestety poważne luki: Nie wszyscy pracujący byli objęci obowiązkiem płacenia składek - na przykład prowadzący działalność gospodarczą i urzędnicy nie. W dodatku składki były płacone od wynagrodzeń do pewnej wysokości, od tego co powyżej też nie. Wpływy do takiego systemu bardzo zależą od chwilowego poziomu płac i stopy bezrobocia, więc już od dawna pojawiały się wątpliwości co do bezpieczeństwa przyszłej emerytury, zwłaszcza w okresach słabej koniunktury.

Norbert Blüm reklamuje rentę

Norbert Blüm reklamuje rentę Źródło: gdzieś z sieci

Najbardziej spektakularna akcja co do emerytur odbyła się w roku 1986, kiedy to ówczesny minister pracy Norbert Blüm (CDU) w ramach uspokajania społeczeństwa przyklejał na mieście plakaty głoszące "Denn eins ist sicher: Die Rente" ("Bo jedno jest pewne: emerytura").

Hasło to, w nieco zmienionej formie "Die Rente ist sicher" stało się kultowe (ale raczej ironicznie). Jednak emerytury powoli robiły się coraz mniej pewne. W 1990 przyłączono NRD i trzeba było wypłacać emerytury również NRD-owcom. A tam oficjalnie nie było bezrobocia przez 40 lat, wszyscy mieli długie staże pracy i okazało się, że średnia emerytura dla NRD-owca jest wyższa od zachodniej (w zasadzie tylko statystycznie, do zachodnich statystyk nie doliczało się na przykład wypłacanych z budżetu wysokich emerytur dla urzędników).

No i od lat 90-tych zaczęło się intensywne majstrowanie przy systemie emerytalnym. Na przykład w 1997 rząd Kohla wprowadził tzw. "czynnik demograficzny", czyli uzależnienie emerytur od relacji ilości płacących składki do pobierających emerytury. Rząd Schrödera zniósł go z przyczyn populistycznych już w następnym roku, ale po paru latach zorientował sie że był to poważny błąd i wprowadził go znowu jako "Nachhaltigkeitsfaktor" (po polsku nie ma dobrego słowa odpowiadającego "Nachhaltigkeit", po angielsku to sustainability). No i majstruje się nadal.

To było o odpowiedniku polskiego "pierwszego filara". Każdy może sobie oczywiście zawrzeć dowolną ilość ubezpieczeń w odpowiedniku "trzeciego filara". Ale jest też jeszcze coś w rodzaju "drugiego filara", tyle że nieobowiązkowe. Nazywa się to Riester-Rente od nazwiska pomysłodawcy, ministra pracy Waltera Riestera (SPD). Idea jest taka, żeby promować oszczędzanie na emeryturę poprzez ulgi podatkowe. Szczegóły dalej.

Przejdę teraz do omówienia aktualnych zasad systemu emerytalnego. System jest skomplikowany a ja nie jestem od niego fachowcem, więc proszę się nie powoływać na mnie przy sporach z Bundesversicherungsanstalt für Angestellte. Nie będę opisywał wszystkich szczegółów ani przepisów przejściowych. Chodzi mi o przedstawienie ogólnych zasad działania systemu do wykorzystania przy dyskusjach na temat zmian systemu polskiego.

  • Wiek emerytalny to 67 lat. I dla mężczyzn, i dla kobiet. Można przejść na wcześniejszą emeryturę już od 63, ale wiąże się to ze zmniejszeniem wysokości emerytury (0,3% za każdy miesiąc przyspieszenia). Można też pójść na emeryturę później i dostawać 0,5% więcej za każdy miesiąc dłuższej pracy.
  • EDIT: W systemie rejestrowane są wszystkie zapłacone składki, w tym sensie są to konta indywidualne.
  • Wysokość miesięcznej emerytury oblicza się według wzoru, w skład którego wchodzą zarobki przez cały okres pracy, współczynnik rodzaju emerytury, współczynnik wieku przejścia na emeryturę i jeszcze jeden współczynnik odgórnie ustalany.
  • Nie ma ograniczenia dodatkowych zarobków dla emerytów którzy osiągnęli wiek emerytalny.
  • Składka na ubezpieczenie emerytalne to aktualnie 19,6% wynagrodzenia brutto, płacone solidarnie przez pracodawcę i pracobiorcę. Płaci się to od wynagrodzenia do wysokości 67.200 brutto rocznie (dla części zachodniej, dla wschodniej trochę niżej), co powyżej nie jest już obciążone.
  • Składek na ubezpieczenie emerytalne nie płacą: przedsiębiorcy (oprócz rolników, rzemieślników i artystów - ci płacą, ale nie mam zdrowia omawiać obowiązujących ich zasad, zresztą to niezbyt istotne), przedstawiciele wolnych zawodów, urzędnicy, sędziowie, mnisi (księża otrzymujący pensje płacą, żeby nie było wątpliwości, nie płacą tylko duchowni bez pensji), żołnierze i osoby pracujące na 400 Euro Job.
  • Emerytury dla urzędników, sędziów, żołnierzy itp wypłacane są z budżetu, przedsiębiorcy i wolne zawody muszą się zatroszczyć o swoje emerytury sami. Nie jestem całkiem pewny, ale mnichów utrzymuje chyba kościół ze środków własnych.

EDIT: Komentator interjak słusznie zwrócił uwagę, że nie napisałem nic o wysokości emerytur. Niniejszym uzupełniam:

  • Teoretyczna maksymalna emerytura to 2200 euro brutto. Ale to naprawdę tylko teoria, bo trzeba by nie studiować i od samego początku, przez całe życie zarabiać powyżej tej granicy, która aktualnie wynosi 67.200 rocznie, a to dużo.
  • Bardziej interesująca jest wartość dla osoby, która przez 45 lat zarabiała średnią płacę. Wychodzi to 1236 euro brutto miesięcznie (dla części zachodniej, wschodnia jest niemiarodajna dla systemu).
  • Faktyczna średnia emerytura jest oczywiście znacznie niższa. Aktualna wartość liczona po wszystkich emerytach to 950 euro dla mężczyzn i 485 dla kobiet. Dla części wschodniej to jest więcej, ale to też nie mówi nic o systemie.

Jak to się ma do kosztów utrzymania? Zwracam uwagę, że w Niemczech najwyższym kosztem jest wynajmowanie mieszkania - najlepszym zabezpieczeniem na starość jest własne mieszkanie. Za te 1236 euro brutto (nie płaci się od tego już składek na emeryturę) można by żyć na jakim-takim ale niewystrzałowym poziomie, zwłaszcza poza drogimi miastami. Za średnie męskie 950 już może być trochę ciężko (z własnym mieszkaniem to ujdzie). Średnie kobiece 485 to jest bieda. Wniosek z tego prosty - na samą państwową emeryturę nie ma co liczyć, trzeba robić coś oprócz tego.

A teraz "drugi filar" - Riester Rente.

  • Riester-Rente jest dobrowolna i premiowana przez państwo ulgami podatkowymi lub dopłatami. Jeżeli ubezpieczony wpłaca na to ubezpieczenie co najmniej 4% swojej miesięcznej pensji brutto to dostaje rocznie 154 euro dofinansowania od państwa lub odliczenie wpłaconych sum od podstawy opodatkowania (zależy co dla podatnika korzystniejsze).
  • Ubezpieczenia te są prowadzone przez certyfikowane firmy, jest gwarancja że w momencie wypłaty uzyska się co najmniej sumę wpłaconych składek. Nie ma ryzyka utraty wszystkiego, jak to jest w większości klasycznych funduszy emerytalnych.
  • Od ustalonego przy zawieraniu ubezpieczenia momentu, ubezpieczony otrzymuje miesięczną, dożywotnią rentę o wysokości stałej lub rosnącej (zależnie od umowy). Jeżeli ubezpieczony umrze przed upływem ustalonego czasu gwarantowanego to świadczenia może przejąc małżonek/małżonka.
  • Ponieważ ustawodawca uznaje że najlepszym zabezpieczeniem na starość jest własne mieszkanie lub dom, to kapitał z tego ubezpieczenia można użyć do sfinansowania go.
  • Wypłacane z Riester-Rente emerytury będą podlegały opodatkowaniu na zasadach ogólnych.

Riester-Rente opłaca się raczej lepiej zarabiającym i jest krytykowana z bardzo różnych pozycji. I raczej nie jest to wielki sukces na drodze do zapewnienia masom dobrych emerytur.

To wszystko jest znacznie bardziej skomplikowane, opisałem tylko z grubsza podstawy. Myślę jednak, że na tej podstawie można sobie wyrobić ogólny obraz jak działa ubezpieczenie emerytalne w Niemczech.

W następnych notkach zamierzam omówić inne elementy niemieckiego systemu ubezpieczeń społecznych. Stay tuned.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:Jak to się robi w Niemczech?

4 komentarze

Żegnaj NRD Extra: Party-Grill

Dziś o absolutnie kultowym produkcie z NRD - Party Grillu. Za zdjęcia dziękuję AgacieNal. Tak dokładnie to urządzenie to nazywało się Tischgrill TG12 "Party-Grill".

Party-Grill był zbudowany bardzo prosto. Aluminiowa skrzynka bez czołowej ścianki, podnoszone na zawiasie wieczko, bakelitowe nóżki. A na górze, pod wieczkiem grzałka rozgrzewająca się do czerwoności. Bez wyłącznika - wyłączenie przez wyciągnięcie wtyczki z gniazdka. Urządzenie służyło do zapiekania, pomysł był po prostu świetny. Dziś nie za bardzo mam jak zapiec sobie kanapkę z serem - żadne z posiadanych przeze mnie urządzeń się do tego specjalnie nie nadaje. Piekarnik - no grzać cały piekarnik na jedną kanapkę? Ile to czasu zajmuje i ile prądu na to idzie. Mikrofala z grillem - za słaby ten grill, a zmikrofalowany ser to nie to samo co zapieczony. Są dostępne takie małe, stołowe piekarniki, ale to też jest raczej piekarnik niż grill. Podobnego do Party-Grilla urządzenia po prostu nie ma.

Party Grill, NRD, ok. 1985

Party Grill, NRD, ok. 1985, Autor: AgataNal

Nie ma jednak większych szans żeby ktoś coś podobnego wyprodukował dziś, bo urządzenie nie przeszłoby przez TÜV. Górna pokrywa rozgrzewała się do wysokiej temperatury, a użytkownik nie był niczym chroniony przed poważnym poparzeniem. Teoretycznie można by zrobić jakąś izolacje termiczną pokrywy, ale wtedy ona nie będzie chłodzona i wewnątrz urządzenia będzie rozgrzewać się jeszcze bardziej, myślę że spokojnie powyżej temperatury topnienia aluminium. No chyba żeby pokrywa była stalowa, ale to znowu wyższe koszty...

Miało to urządzenie jeszcze drugą wadę - tłuszcz pryskający od wewnątrz na górną pokrywę grilla czepiał się aluminium tak mocno, że nie dawał się usunąć inaczej niż przez szlifowanie środkiem ściernym. Ja wkrótce wpadłem na pomysł żeby wykładać pokrywę folią aluminiową, i to działało.

Party Grill, NRD, ok. 1985

Party Grill, NRD, ok. 1985, Autor: AgataNal

Do Party-Grilla można było dokupić szpikulce do szaszłyków. Też działały. Miałem takie, ale niestety dawno temu wywaliłem je razem z grillem i zdjęcie muszę sobie pożyczyć z sieci (eBay, numer aukcji 190630160519).

Szpikulce do szaszłyków do Party-Grilla Żródło: eBay, numer aukcji 190630160519

W późnych latach 80-tych pojawiła się zmodyfikowana konstrukcja pod trochę inną nazwą której nie pamiętam (Tisch-Grill? Może ktoś z czytelników sobie przypomina?), różniła się ona od Party-Grilla tym, że górną, aluminiową pokrywę zastąpiono płytkim, stalowym korytkiem którego sens nie był dla mnie zbyt jasny. Nie używałem tej wersji i nikt ze znajomych tego nie kupił ale nie wydaje mi się żeby to był dobry pomysł i ta konstrukcja zaginęła w pomroce dziejów. Może to była próba zabezpieczenia użytkownika przed oparzeniami? Wykorzystanie ciepła odpadowego? Zdjęcie znowu pożyczone z eBaya (Nr aukcji 170632174152).

Tisch Grill

Tisch Grill, Źródło: eBay, nr aukcji 170632174152

Teraz jeszcze coś: W samym końcu wieku XX byłem (już tu, we Frankfurcie) na wystawie z okazji 10-lecia przewrócenia muru i tam prezentowano między innymi parami podobne do siebie produkty z NRD i RFN. No i wyobraźcie sobie że stał tam bardzo podobny grill z Zachodu! Szczęka mi opadła. Niestety nie mam zdjęcia, a i wyguglać mi się tego urządzenia nie udaje. Trudno więc powiedzieć kto od kogo zrzynał.

Znalazłem w piwnicy oryginał instrukcji od Party-Grilla. Zdaje się że urosły wokół niej jakieś mity, bo robiąc research trafiłem na dyskusję w której ktoś pytał czy to prawda że w instrukcji był przepis na pieczone banany, a ktoś inny potwierdzał że był. Ale to nieprawda, sprawdziłem i w mojej nie ma.

Instrukcja od Party Grilla, NRD, ok. 1985

Instrukcja od Party Grilla, NRD, ok. 1985

Zajrzałem na eBaya i widzę że takich grilli jest sporo i trafiają się tam nawet nieużywane nówki sztuki w oryginalnym pudełku! A niektórzy chcą za używkę ponad 60 EUR (wątpię żeby za tyle sprzedali).

EDIT: Dla zainteresowanych wrzucam skan instrukcji

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:DeDeeRowo

16 komentarzy

Na ulicy widziane: BMW Neue Klasse

Zebrało mi się ostatnio na tematy historyczno-samochodowe, ale ostatnie notki i tak są ze sobą ściśle powiązane i są pochodną jednego researchu. (Zdjęć to nie dotyczy - są z różnych lat i okazji). Poprzednio było o Borgwardach, teraz wracamy do BMW. Było już o barokowym aniele, Iseccie i niemal bankructwie firmy BMW, dziś o tym jak BMW wyszło na prostą.

W latach 1958 i 1959 BMW przynosiło duże straty. W końcu 1959 firma była o włos od wrogiego przejęcia - na walnym zebraniu akcjonariuszy zarząd i rada nadzorcza BMW (zdominowane przez przedstawicieli Deutsche Banku który miał około połowy udziałów w firmie) przedstawiły propozycję że Deutsche Bank sprzeda swoje udziały w BMW Mercedesowi. W którym zupełnym przypadkiem ten sam Deutsche Bank miał sporo do powiedzenia. Przy tym drobni akcjonariusze BMW mieliby być praktycznie wywłaszczeni. Propozycja spotkała się z gwałtownym oporem wszystkich zainteresowanych - załogi, rady zakładowej, drobnych akcjonariuszy i sprzedawców BMW. Ale samo to niewiele by dało, wrogie przejęcie zostało odparte tylko dzięki temu że udało się podważyć bilans. Bilans faktycznie miał błąd - bo pewne koszty zostały odliczone w jednym roku, a nie zamortyzowane.

BMW zostało chwilowo uratowane jako samodzielna firma, ale nadal nie miało pieniędzy na opracowanie brakujących modeli pomiędzy Isettą a BMW 501. I tu wkroczył do akcji przemysłowiec Herbert Quandt.

Quandt pochodził z rodziny przemysłowców z branży akumulatorów (między innymi firma która później przemutowała w ogólnie znaną markę VARTA). Quandt w 1940 roku wstąpił do NSDAP, w jego fabrykach pracowali robotnicy przymusowi. Robili przy bardzo trujących substancjach bez środków ochrony i masowo umierali. Dokumenty na ten temat wypłynęły dopiero po procesach norymberskich, gdyby były znane wcześniej Quandt i jego ojciec siedzieliby tam na ławie oskarżonych, i to tych głównych. Ale dokumenty nie wypłynęły, bo Brytyjczycy je schowali. A schowali, bo potrzebowali ich akumulatorów.

Wróćmy do późniejszych wydarzeń. Quandt miał już spore udziały w BMW a ponieważ nie chciał na tym interesie stracić to wymyślił plan. Plan był taki żeby uwolnić się od wpływu banków. Zrobiono to tak że kapitał zakładowy najpierw został obniżony, potem podwyższony a Quandt kupił tyle nowych akcji żeby mieć 60% udziałów, czyli więcej niż Deutsche Bank. O szczegóły nie pytajcie bo sam nie za bardzo załapałem. W każdym razie się udało. W następnym kroku BMW sprzedało swoją fabrykę turbin i za uzyskane pieniądze sfinansowało rozwój nowego modelu.

W 1961 na targach IAA BMW pokazało pierwszy model "Neue Klasse". Był to samochód klasy średniej, w nowym wtedy designie trapezowym. Borgward był wcześniej, ale nowe BMW wyróżniały się ujemnie pochyloną atrapą i skromnym, minimalistycznym designem. Model miał silnik 1500 o mocy 80 KM - samochody zbliżonej klasy (na przykład Ford Taunus albo Opel Rekord) miały wtedy 50-55 KM, a ta lepsza Isabella TS 75. Do tego firma zaproponowała atrakcyjną cenę - 8500 DM. Zainteresowanie było wielkie, wkrótce zebrało się prawie 25.ooo zamówień.

Model 1500 jest dziś rzadki i nie mam niestety żadnego jego zdjęcia, w zamian bardzo podobne wczesne 1600:

BMW 1600

BMW 1600

 

BMW 1600

BMW 1600

Moment był idealny, bo największy konkurent w tej klasie - firma Borgward z modelem Isabella przypadkowo właśnie padał. Albo i nieprzypadkowo. Syndykiem Borgwarda został Johannes Semler, będący w tym samym czasie przewodniczącym rady nadzorczej BMW i zajmujący się wyciąganiem BMW z problemów. Semler był mocno zaangażowany w politykę (był jednym z członków-założycieli CDU) i nie wyobrażam sobie żeby go tak po prostu wybrano na bezstronnego eksperta. W grze musiała być wielka polityka i/lub wielkie pieniądze. No i Semler w niezbyt uczciwy sposób wykończył konkurencję - jak już wspominałem wszystkie roszczenia wierzycieli Borgwarda zostały zaspokojone, więc o bankructwie firmy nie mogło być mowy. Wkrótce po tej akcji skrót BMW zaczęto rozwijać jako Borgward Macht Weiter (Borgward robi nadal).

Produkcję modelu 1500 uruchomiono w roku 1962. Nie udało się utrzymać zapowiadanej ceny - samochód kosztował prawie 1000 DM drożej (9.485 DM, w przeliczeniu na aktualne ceny jakieś 18.500 EUR). Mimo to sprzedaż szła nieźle, ale firma miała duże problemy z jakością. Tłumaczyli się, że mają dużo niedoświadczonych gastarbeiterów na produkcji, ale to przecież żadne usprawiedliwienie. Dopiero wprowadzenie wieloetapowego systemu kontroli jakości poprawiło sytuację i od 1963 jakość produkowanych samochodów poprawiła się radykalnie. Podobnie jak sytuacja finansowa firmy - za rok 1963 BMW po raz pierwszy od 20 lat wypłaciło akcjonariuszom dywidendę.

W 1963 firma wypuściła mocniejszy model 1800, już w dobrej jakości i zastąpiła model 1500 przez 1600. A w 1965 BMW poszło w sporty motorowe - wyprodukowano 200 sztuk specjalnie wzmocnionej wersji BMW 1800 TI/SA, która sprzedawano wyłącznie klientom z licencją kierowcy wyścigowego.

Na zdjęciach: BMW 1800

BMW 1800

BMW 1800

 

BMW 1800

BMW 1800

Potem pojawiły się tańsze wersje dwudrzwiowe  rozpoznawalne po końcówce '02' w numerze i tak też zwane.

Na zdjęciach: BMW 1602 z wczesnych serii

BMW 1602

BMW 1602

 

BMW 1602

BMW 1602

Na zdjęciach: BMW 1602 z późnych serii

BMW 1602

BMW 1602

 

BMW 1602

BMW 1602

Zestaw uzupełniały wersje cabrio (BMW 1800 cabrio):

BMW 1600 Cabrio

BMW 1600 Cabrio

 

BMW 1600 Cabrio

BMW 1600 Cabrio

 

Potem pojawiło się jeszcze BMW 2000 celujące w klasę nieco wyższą (na zdjęciu wersja coupe 2000 CS)

BMW 2000 CS

BMW 2000 CS

 

BMW 2000 CS

BMW 2000 CS

Samochodów Neue Klasse wyprodukowano w latach 1961-1976 prawie 330 tysięcy, pozwoliły one firmie wyjść z problemów, ustaliły styl i image marki. Poszczególne modele dały początek ogólnie znanym liniom samochodów BMW: modele dwudrzwiowe ('02') zapoczątkowały linię "trójek", 1600 i 1800 - "piątek", 2000 coupe - "szóstek" a 2000 - (pośrednio) "siódemek".

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , ,

Kategorie:Na ulicy widziane

5 komentarzy

Na ulicy widziane: Borgward P 100

Dziś o Borgwardzie P 100, samochodzie klasy wyższej, oficjalnie zwanym "Großer Borgward" ("Duży Borgward").

Borgward P100, 1959-1962

Borgward P100, 1959-1962

P 100 było oznaczeniem wewnętrznym firmy, chodziło o moc silnika (100 KM). Duży Borgward został po raz pierwszy pokazany na targach IAA w roku 1959. I jak to u Borgwarda: była to ciekawa, oryginalna i nowoczesna konstrukcja o całkiem nowym kształcie trapezowym, ale miejscami trochę niedopracowana. Borgwardowi przeszło trochę robienie wszystkiego samemu - inaczej niż w poprzednim modelu Hansa 2400 automatyczna skrzynia biegów została zakupiona w firmie zewnętrznej i działała lepiej niż własna.

Borgward P100, 1959-1962

Borgward P100, 1959-1962

Za to wkrótce (1960) Borgward dorobił do pojazdu pierwsze w Niemczech pneumatyczne zawieszenie i podobno było ono świetne. Dopiero rok później pneumatycznego zawieszenia dorobił się Mercedes w modelu 300 SE (W112). Dziś Mercedes chwali się mnóstwem rozwiązał które wprowadził do produkcji jako pierwszy na świecie, ale dopóki działał Borgward, to właśnie on był tym pierwszym. Jeżeli nie na świecie, to przynajmniej w Niemczech.

Borgward P100, 1959-1962

Borgward P100, 1959-1962

To, że Borgward podejmował wszystkie decyzje jednoosobowo było jednocześnie błogosławieństwem i przekleństwem dla jego firmy. Z jednej strony wszystko szło szybko - w innych firmach zanim jakaś decyzja przeszła przez wszystkie szczeble decyzyjne, została przedyskutowana i zatwierdzona - Borgward miał już gotowe, działające rozwiązanie. Z drugiej strony podobnie szybko i bez zastanowienia robił błędy. Brakowało w firmie kogoś, kto byłby w stanie mu złe pomysły na czas wyperswadować, kogoś kto patrzyłby na te rozwiązania nie z punktu widzenia inżyniera, ale ekonomisty.

Borgward P100, 1959-1962

Borgward P100, 1959-1962

Produkcję P 100 rozpoczęto w czerwcu 1960 ale już 13 miesięcy później produkcję zakończono, bo koncern Borgwarda padł ostatecznie. Wyprodukowano tego modelu niecałe 2600 sztuk. W 1963 sprzedano linię produkcyjną do Meksyku i tam w latach 1967-70 zrobiono ich jeszcze prawie 2300. To sumie niedużo, a do dziś przetrwało ich zaledwie około 50, z czego kilka w Meksyku.

Borgward P100, 1959-1962

Borgward P100, 1959-1962

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , ,

Kategorie:Na ulicy widziane

Skomentuj

Na ulicy widziane: Borgward Isabella

Dziś dalej o Borgwardzie - o jego największym sukcesie - modelu Isabella.

Samochód ten został opracowany w roku 1954 pod nazwą Hansa 1500, taką samą jaką nosił  pierwszy powojenny model Borgwarda. Borgward zapytany przed premierą pojazdu jak go nazwać powiedział: "Mam to gdzieś, po mojemu to napiszcie na nim Isabella". I tak już zostało. Pierwsze serie nosiły mimo wszystko nazwę Hansa 1500, tylko na bagażniku miały napis Isabella.

Borgward Isabella deLuxe

Borgward Isabella deLuxe

 

Borgward Isabella deLuxe

Borgward Isabella deLuxe

Design samochodu był na owe czasy bardzo nowoczesny i znalazł wielu naśladowców. Wyraźne pokrewieństwo linii do Borgwarda Isabella można zauważyć nawet w samochodach pochodzących z naszej strony granicy systemów, na przykład w Škodzie 440 z roku 1955, czy następnym modelu Octavia/Favorit (w tych już trochę mniej). Na zdjęciu: Škoda Favorit w Salzburgu, bo nie mam zdjęcia  Škody 440

Skoda Favorit

Skoda Favorit

Również konstrukcja pojazdu była innowacyjna, miał on na przykład samonośne nadwozie i sprzęgło uruchamiane hydraulicznie. Z ciekawostek: W samochody z tamtych czasów (i jeszcze długo później) miały w przednich drzwiach opuszczaną szybę o kształcie prostokątnym, a trójkąt z przodu by odchylany. W Isabellach ten trójkąt był niezależnie opuszczany - był nawet na to patent. Silnik miał 60 KM, ale ponieważ samochód był stosunkowo lekki to dawał mu dobrą dynamikę. Cena Isabelli wynosiła 7.265,00 DM, było to nieco więcej niż konkurencyjnych Opla Rekorda i Forda 12 M, ale o wiele taniej niż Mercedes 180.

Borgward Isabella TS

Borgward Isabella TS

 

Borgward Isabella TS

Borgward Isabella TS

Isabella natychmiast zaczęła się dobrze sprzedawać, ale wkrótce okazało się że zaledwie 10 miesięcy poświęcone na opracowanie pojazdu to za mało. Isabelle psuły się, zwłaszcza nadwozie było marnie wykonane i wkrótce zaczynało klekotać. Trzeba było to klientom poprawiać - złośliwie można powiedzieć że Borgward był jednym z pionierów strategii przerzucania testowania produktu na klientów.

Borgward Isabella TS

Borgward Isabella TS

 

Borgward Isabella TS

Wkrótce wypuszczono jeszcze dynamiczniejszą wersję TS z silnikiem 75KM, a w 1957 znacznie ładniejszą wersję Coupe. Dopiero wtedy jakość Isabelli się ustabilizowała. A tymczasem image marki bardzo ucierpiał, a i finansowo nie był to sukces. Od tego momentu jednak zaczęło jakoś iść.

Borgward Isabella Coupe

Borgward Isabella Coupe

 

Borgward Isabella Coupe

Borgward Isabella Coupe

 

Borgward Isabella Coupe

Borgward Isabella Coupe

W 1959 pojawiła się wersja Cabrio. Istniała też wersja Pickup, ale tylko na eksport do USA.

Po wymuszonym bankructwie firmy w roku 1961 na placu zostało dużo wyprodukowanych samochodów. Mimo to produkcja szła jeszcze przez blisko rok. W sumie wyprodukowano ich około 202.000, w tych czasach była to naprawdę duża seria. A potem sprzedano linię produkcyjną do Meksyku, gdzie wyprodukowano ich jeszcze trochę (nie udało mi się znaleźć ile).

Borgward Isabella Coupe

Borgward Isabella Coupe

 

Borgward Isabella Coupe

Borgward Isabella Coupe

Lukę rynkową po Borgwardzie Isabella (zgrabny samochód klasy średniej o sportowym charakterze) zajęła firma BMW z jej modelami "Neue Klasse". Stąd właśnie podejrzana jest rola syndyka jednocześnie Borgwarda i BMW, który prawdopodobnie mógłby firmę uratować.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , , , , ,

Kategorie:Na ulicy widziane

Skomentuj

Na ulicy widziane: Borgward

Dziś o firmie Borgward. Firma ta w Polsce jest prawie nie znana (w Wikipedii polskiej jest tylko króciutka notka o marce, a zupełnie nic o człowieku i konstrukcjach), a i w Niemczech nieco zapomniana - widziałem już na jakiejś wystawie Niemców dopytujących się o Borgwarda Isabella - co to za samochód i jakiej produkcji.

Nazwa firmy pochodzi od nazwiska jej właściciela - Carla Friedricha Wilhelma Borgwarda. Był to utalentowany inżynier i niezły stylista, ale niestety beznadziejny przedsiębiorca. Historia jest dłuższa, opowiem ją w tej notce ilustrując kilkoma zdjęciami, ale zamierzam poświęcić parę osobnych notek jego konstrukcjom.

Borgward już od dziecka uwielbiał majsterkować i konstruować, ale nie miał dość cierpliwości żeby zrobić maturę. Do jedynej szkoły inżynierskiej przyjmującej bez matury nie udało mu się dostać ze względu na brak pieniędzy. Udało mu się jedynie chodzić po pracy na wykłady na TH Hannover jako wolny słuchacz. Wkrótce potem wzięto go do wojska - akurat była I wojna - a po wojnie został udziałowcem w małej firmie oponiarskiej na 20 osób. Ale ze względu na problemy z surowcami firma nie robiła opon tylko artykuły gospodarstwa domowego.

Wkrótce Borgward nawiązał kontakt z pobliską firmą samochodową Hansa-Lloyd Werke AG i dostał od niej zlecenie na produkcję chłodnic i błotników. Potem dostawał kolejne zlecenia i coraz bardziej chciał produkować własne samochody.

Zaczął od motocykla, ale nic z niego nie wyszło. Potem zrobił samochód osobowy. W dwóch egzemplarzach. Następna konstrukcja była ciekawsza: Jego firma zatrudniała już 60 osób i dużym problemem stał się transport wyprodukowanych części z hali do magazynu i z magazynu do klienta. Robiono to przy pomocy ręcznych wózków. Borgward pomyślał i wymyślił zmotoryzowany, trójkołowy wózek który nazwał "Blitzkarre". Wózek był bardzo prosty w konstrukcji - odpalało się go "na pych" ale to nic, czasy były ciężkie a grupa docelowa uboga. Znalazł się inwestor i uruchomiono produkcję. Wkrótce Borgward skonstruował większe wersje, ktoś zaproponował dla nich nazwę Liliput, na co Borgward stwierdził że ma być wręcz przeciwnie - Goliath. Sprzedaż tych pojazdów szła dobrze, w końcu lat 20-tych aż 5% wszystkich pojazdów dostawczych w Niemczech były to Goliaty.

Na zdjęciu: Powojenny (1949) Goliath GD 750.

Goliath GD750, Niemcy, 1949-1955

Goliath GD750, Niemcy, 1949-1955

W początku lat 30-tych Borgwardowi szło tak dobrze, że wykupił (za bezcen) swojego wcześniejszego zleceniodawcę - Hansa-Lloyd Werke AG. Tam spełniło się jego marzenie o produkcji samochodów osobowych, ale robił też ciężarówki, również czterokołowe. Wkrótce został wyłącznym właścicielem i szefem całego swojego przedsiębiorstwa - inwestor wycofał się z biznesu przerażony tempem ekspansji firmy. W 1938 roku Borgward zapisał się do NSDAP i został mianowany Wehrwirtschaftsführerem. Taką "godność" uzyskiwali właściciele zakładów istotnych dla obronności i mogli dzięki temu ignorować wiele przepisów prawa pracy.

Potem przyszła wojna i osobówki musiały pójść w odstawkę. Borgward robił dla wojska co się dało, z jego zakładów pochodziły na przykład znane z Powstania Warszawskiego zdalnie sterowane roboty do wysadzania umocnień, nieprzypadkowo nazwane Goliath.

Zdalnie sterowany robot do wysadzania umocnień Goliath

Zdalnie sterowany robot do wysadzania umocnień Goliath

W zamian dostawał więźniów do pracy przymusowej. Pod koniec wojny była to prawie połowa zatrudnionych w jego zakładach.

Na zdjęciu: powojenna ciężarówka wojskowa Borgward B 2000.

Borgward B 2000

Borgward B 2000

Po wojnie Amerykanie internowali Borgwarda jako zaangażowanego w nazizm, mógł wrócić do swojej firmy dopiero po denazyfikacji, która nastąpiła w 1948. Od komisji denazyfikacyjnej dostał status "Mitläufer" - najniższą kategorię winy. Po powrocie oczywiście zabrał się znowu za robienie samochodów. Już w 1949 przedstawił całkiem nowa konstrukcję - Hansa 1500 - był to pierwszy niemiecki samochód o nadwoziu pontonowym i z kierunkowskazami świetlnymi zamiast mechanicznych strzałek. Borgward zainspirował się zdjęciami w amerykańskim piśmie, które pożyczyli mu strażnicy w trakcie internowania. Rok później wypuścił samochód Lloyd LP 300 - konstrukcję ze sklejki obciągniętej skajem. Prymitywny, ale znacznie tańszy od Garbusa. No i był to samochód, a nie dziwadło w rodzaju Messerschmitta Kabinenrollera, BMW Isetty czy Heinkla Kabine. Stąd sprzedawał się dobrze. Wkrótce Borgward z markami Borgward, Hansa, Lloyd i Goliath stał się czwartą firmą samochodową w Niemczech.

Na zdjęciu: Nie mam niestety zdjęcia Lloyda LP 300, tu późniejszy model LP 600. Tylko trochę mniej brzydki niż LP 300.

Lloyd LP600, Niemcy, 1955-1961

Lloyd LP600, Niemcy, 1955-1961

 No i ten sukces go załatwił. Borgward nie miał żadnego dalekosiężnego planu, żadnej strategii, sam był głównym managerem, głównym konstruktorem i głównym stylistą. Nie słuchał żadnych rad, nie delegował zadań, tylko sam wszystkiego doglądał. Wszystkiego poza pieniędzmi, pieniądze według jego własnych słów "wydawał na pięć minut zanim je dostał". Ale trzeba przyznać, że wydawał je na inwestycje, jego indywidualna konsumpcja były skromna. Każdy z jego zakładów robił wszystko na własną rękę, nie było żadnych prób ograniczania kosztów poprzez na przykład wspólne zakupy czy unifikację. Kolejne modele i wersje powstawały i znikały nagle, było ich mnóstwo bez żadnej ciągłości, ewolucji i rozwoju. Wypuszczał bardzo niedopracowane konstrukcje, które wkrótce trzeba było klientom poprawiać. Oferował tyle modeli, ile miał cały Daimler-Benz, razem z przejętym właśnie Auto-Union, a jego firma była przecież znacznie mniejsza. Jego marki konkurowały ze sobą wzajemnie, a Borgward chciał wszystkie części robić sam, jak najmniej zlecać na zewnątrz.

Na zdjęciu: Oczywiście nie wszystko mógł robić sam, jestem teraz w fabryce która ponad 50 lat temu zaczynała od produkcji kombiinstrumentów (ma to w ogóle polską nazwę?) do Borgwarda Isabella.

Clusterintrument Borgward Isabella Coupe

Clusterintrument Borgward Isabella Coupe

Borgward wrzucał grube pieniądze w opracowanie jakiejś bajeranckiej konstrukcji, a potem wywalał wszystko do kosza. Za pewien czas próbował jeszcze raz. Zainwestował znaczącą część rocznego obrotu firmy w opracowanie śmigłowca (Borgward Kolibri), zrobiono dwa prototypy i tyle. "Bo to fajne". Traktował się jako miarę wszechrzeczy - był co prawda niezbyt wysokiego wzrostu (165), ale miał krótkie nogi a nieproporcjonalnie długi tułów. Kiedy jego inżynierowie mówili mu że w Borgwardzie Isabella kierowca siedzi za nisko wsiadał do samochodu i stwierdzał "Nie wiem czego chcecie - jestem niski a widzę dobrze". Cała jego działalność to podręcznikowy przykład jak nie należy prowadzić biznesu. W ten sposób można działać przez ograniczony czas, przy sprzyjającej koniunkturze. Okres "niemieckiego cudu gospodarczego" był sprzyjający, ale przecież nie mógł trwać wiecznie.

Na zdjęciu: Borgward Isabella Coupe.

Borgward Isabella Coupe

Borgward Isabella Coupe

No i w końcu roku 1960 dopadła go ekonomia. Borgward miał stale kłopoty z płynnością finansową i powoli nikt nie chciał już dawać mu kredytów. Sytuacja zrobiła się napięta, a w początku 1961 Land Bremen poręczył mu kredyt, jednocześnie przejmując jego zakłady i przekazując zarząd syndykowi. Dziwnym trafem był to ten sam człowiek, który jednocześnie prowadził uzdrawianie BMW. Równie dziwnym trafem okazało się, że z majątku firmy pokryto wszystkie roszczenia wierzycieli, co świadczy o tym że firma formalnie rzecz biorąc nie była bankrutem. Jedynym człowiekiem który nie dostał żadnego odszkodowania był sam Borgward. Za to syndyk dostał 250.000 DM za 8 miesięcy pracy, na dzisiejsze byłoby to jakieś pół miliona euro.

Patrząc z perspektywy, upadek Borgwarda uznaje się za koniec okresu "cudu gospodarczego" w Niemczech. Borgward został wykończony przez banki i land, ale sądzę że prawdziwe bankructwo jego firmy było tylko kwestią czasu.

Dla zainteresowanych: Artykuł o Borgwardzie ze Spiegla numer 51/1960, który był podobno kamyczkiem poruszającym lawinę która Borgwarda pogrzebała.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , , , , , , ,

Kategorie:Na ulicy widziane

3 komentarze

Telewizja edukacyjna(19): Logo i 9 i pół

Dziś będzie o dwóch telewizyjnych dla dzieci. Pierwszy z nich to  Logo! - to na pierwszy rzut oka nie jest edukacja, tylko program informacyjny. Na KiKa, o 15:50 i 19:50, powtórzenie o 6:00 następnego dnia (nie we wszystkie dni i nie zawsze dokładnie o tych godzinach, ale nie będę tu wszystkiego pisał).

Logo Nachrichten

Logo Nachrichten Żródło: Wikipedia

Logo! to wiadomości dla dzieci robione przez ZDF - prowadzą je młodzi ludzie, niektórzy z nich są nieco przesadnie wystudiowani pod gust nastolatków i nastolatek. Przedstawiane wiadomości to klasyka - coś istotnego z polityki, coś o sytuacji dzieci w innych krajach, krótki wywiad, aktualności z popkultury, sport, pogoda. To jeszcze nic specjalnego. Wartościowe jest to, że najważniejsze wydarzenie dnia jest przy pomocy animacji wyjaśniane w przystępny sposób, tak aby dzieci mogły zrozumieć istotę konfliktu albo podstawowe zależności. I to robią naprawdę dobrze, bardzo rzadko mam się czego przyczepić. Czytając w sieci różne dyskusje mam wrażenie, że takie wyjaśnienia od podstaw bardzo przydałyby się wielu polskim blogokomentatorom, bo rozumieją oni ze świata mniej niż niemieckie dzieci.

 

 

 

Logo Neuneinhalb

Logo Neuneinhalb Żródło: neuneinhalb.wdr.de

Drugi z programów to neuneinhalb (9 i pół). Chodzi o czas - każdy odcinek trwa dokładnie 9 i pół minuty. Można go zobaczyć raz na tydzień, w sobotę, na ARD o 8:30. Omawiam te programy razem, bo neuneinhalb to uzupełnienie i pogłębienie jednego, aktualnego tematu, coś jak program publicystyczny po wiadomościach. Zazwyczaj jest to reportaż. Tematy są bardzo różne - na przykład afera prezydenta Wullfa, sytuacja dzieci na Haiti, praca policjantów na dworcu kolejowym itp. Robi to WDR. Największe wrażenie zrobił na mnie reportaż z likwidacji elektrowni jądrowej Hamm-Uentrop. Jak dotąd nie widziałem żeby ktoś inny się tam pofatygował, a temat jest ważny i interesujący. Jest to dopiero drugie wyburzenie elektrowni jądrowej w Niemczech, pierwsza była malutka, eksperymentalna elektrownia Niederaichbach. Dlaczego taki materiał robi tylko telewizja dla dzieci, przecież to aż się prosi o solidny reportaż na trzy kwadranse! Ale i tak pokazano, jak każdy fragment instalacji po kolei jest oczyszczany a potem cięty na kawałki o rozmiarach rzędu 1m x 1m x 1,5m, żeby przeszedł przez skaner. Nawet te wielkie, stalowe albo betonowe. Dopiero jak skaner nic nie wykaże, kawałek może iść na zwykłe wysypisko albo do recyklingu. I tak będzie robione aż po elektrowni nie zostanie literalnie nic, tylko łąka.

Oba programy są wyraźnie adresowane do dzieci, ale niektóre odcinki neuneinhalb mogą jednak zainteresować dorosłych. Logo! mógłbym polecić osobom uczącym się niemieckiego dla doskonalenia znajomości języka i zrozumienia problematyki wewnątrzniemieckiej. Ale dzieciom polecam bez zastrzeżeń.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Telewizja

Skomentuj

Jak to się robi w Niemczech: Cykliści, jak zwykle wszystko przez nich

I znowu notka z którą noszę się od dawna. Dziś o jeżdżeniu na rowerze.

W Niemczech rower jest powszechnym środkiem komunikacji. Prawie każdy ma rower, a wiele osób więcej niż jeden. Czy go używa to oczywiście inna historia, ale pomieszczenia na rowery przy podziemnych garażach w budynkach mieszkalnych są zawsze przepełnione.

Rowery w rowerowni w Niemczech

Rowery w rowerowni w Niemczech

To na zdjęciu jest sporo za małe jak na taką ilość mieszkańców, reszta rowerów stoi na miejscach parkingowych z samochodami albo w piwnicach.

Rowery w garażu w Niemczech

Rowery w garażu w Niemczech

Tam, gdzie mieszkałem poprzednio pomieszczenie było ze cztery razy większe (na 18 mieszkań), ale i tak za małe.

Jeżeli ktoś roweru nie ma, to może go sobie wynająć. Na ulicach stoją rowery do wynajęcia paru firm i różnych systemów. Najbardziej rzucającym się w oczy jest system kolei niemieckich (Call-a-bike), opiera się on na specjalnie zaprojektowanych i wykonanych rowerach z elektronicznym zamkiem szyfrowym. Rowery te są solidne i nieźle wyposażone, maja na przykład amortyzowany widelec przedni i 7-biegowa przekładnię w piaście (Wspominałem że notka od dawna w drodze, zdjęcia są stare).

Rowery do wynajęcia Call a Bike, Frankfurt

Rowery do wynajęcia Call a Bike, Frankfurt


Rowery do wynajęcia Call a Bike, Frankfurt

Rowery do wynajęcia Call a Bike, Frankfurt

Rowery DB są dostępne w wielu miastach Niemiec, od połowy marca do połowy grudnia. Ceny nie są zbyt wygórowane - 8 centów za minutę jazdy, można kupić abonament roczny za jedne 36 euro, wtedy za każde pierwsze pół godziny jazdy nie płaci się już. Taka oferta jest cenowo bezkonkurencyjna (4 euro za miesiąc - wow!), trudno ją przebić nawet kupując sobie używany rower. Jak się ma BahnCard to jest jeszcze taniej. Rower można zostawić w prawie dowolnym miejscu (koniecznie przy jakimś skrzyżowaniu).

Inne systemy (np. nextbike) używają dużo tańszych, mniej więcej normalnych rowerów zapinanych na kłódki z zamkiem szyfrowym. Mają oni zupełnie inną strategię cenową, płaci się tam za każdą rozpoczętą godzinę 1 euro, za całą dobę 8 euro. Ale abonamenty są droższe - miesięczny to 40 euro. Te rowery należy zostawiać w zdefiniowanych punktach. Te są dobre raczej dla turystów.

Rowery do wynajęcia NextBike, Frankfurt

Rowery do wynajęcia NextBike, Frankfurt

Aby korzystać z takich rowerów trzeba zarejestrować się w odpowiedniej firmie i mieć komórkę. Jeżeli chcemy pojechać, to znajdujemy taki rower (jest na to app, można zobaczyć w sieci albo zapytać w call center) i dzwonimy do operatora. Podajemy numer roweru, dostajemy kod do zamka szyfrowego i możemy jechać. Po przyjechaniu na miejsce dzwonimy znowu - rower  trzeba zamknąć. Płacimy za czas wykorzystania roweru.

W ostatnich latach zrobiono wiele aby ułatwić poruszanie się rowerem po mieście. Na przykład prawie wszystkie ulice jednokierunkowe oznaczono tak, żeby jechanie przez nie rowerem pod prąd było legalne.

Rowery mogą pod prąd, Frankfurt

Rowery mogą pod prąd, Frankfurt

W wielu miejscach tam, gdzie dla samochodów były dwa pasy zrobiono tylko jeden trochę szerszy + namalowano ścieżkę rowerową.

Ścieżki rowerowe, Frankfurt

Ścieżek rowerowych już wcześniej było dużo. Uwaga na lokalną specyfikę: w Berlinie ścieżki rowerowe są czerwone, we Frankfurcie czerwone są chodniki a ścieżki rowerowe białe (znaczy w naturalnym kolorze betonu).

Niestety wielu rowerzystów zachowuje się całkowicie nieodpowiedzialnie - są oni przekonani że przepisy kodeksu drogowego ich nie dotyczą. Zwłaszcza notorycznie przejeżdżają skrzyżowania na czerwonym świetle. Nie tylko u nas, we Frankfurcie tak jest, w Berlinie widziałem rowerzystkę która beztrosko wjechała na przejście dla pieszych na KuDammie koło Gedächtniskirche, akurat jak się miało zrobić zielone dla przechodniów. Zrobiło się trochę zamieszania, ktoś ją nawet specjalnie popchnął. Ale nie sadzę żeby to ją czegoś nauczyło.

Duży nacisk kładzie się na bezpieczeństwo poruszania się rowerem, większość ludzi niezależnie od wieku jeździ w kaskach. Nawet babcie. Ale sporo jeździ jednak bez. A kask trzeba mieć, w zeszłym roku sam byłem świadkiem głupiego wypadku. Szliśmy z rodziną gdzieś w naszej dzielnicy - to jest na pagórku - boczna uliczką pod górę, z góry szybko i bez trzymanki zjeżdżał na rowerze chłopak w wieku na oko 17-18 lat. Minął nas, a po chwili usłyszeliśmy łomot - uliczka zakręcała trochę niżej, chłopak nie wyrobił się na zakręcie (chyba chciał uniknąć zderzenia z samochodem który powoli wyłonił się zza zakrętu) i przywalił głową w metalowy płot z prętów o przekroju kwadratowym. Krew się polała, chłopak miał na głowie rozcięcie na kilkanaście centymetrów, można było oglądać jego czaszkę bez rentgena. Zadzwoniłem po pogotowie, żona jako biegła w tym kierunku zatamowała krwawienie. Pogotowie przyjechało po kilku minutach i zabrało go do szpitala. Gdyby miał kask skończyłoby się na poobcieranych łokciach i kolanach. Używajcie kasków drodzy czytelnicy, to że ktoś uważa że wyglądacie głupio to pryszcz w porównaniu ze zwykłym wstrząsem mózgu. A może być i gorzej.

Wszystkie dzieci w czwartej klasie szkoły podstawowej (przypominam, że dzieci idą do szkoły w wieku 6 lat, w początku czwartej klasy to 9-latki) robią w ramach zajęć szkolnych kartę rowerową. Pamiętam że za moich czasów w Polsce podchodzono do tego bardzo luźno - musiałem tylko wysłuchać paru pogadanek, odpowiedzieć na kilka pytań na egzaminie teoretycznym i już - nikt nawet nie patrzył czy w ogóle umiem się utrzymać na rowerze. Tutaj to idzie na poważnie.

Chociaż ta powaga jest połowiczna. Karta rowerowa nie jest w żaden sposób umocowana w przepisach, to jest w zasadzie taki świstek papieru nie mający żadnej mocy urzędowej. Ale szkoły zabraniają przyjeżdżania do szkoły rowerem dzieciom, które nie mają takiej karty. Liczy się Verkehrserziehung (Wychowanie do ruchu drogowego). I to wychowanie wygląda tak:

Najpierw klasa idzie do czegoś w rodzaju PRL-owskiego miasteczka ruchu drogowego, każdy musi mieć ze sobą kask. Policja przywozi swoje rowery i każe dzieciom na nich jechać trzymając kierownicę jedną ręką i rozglądając się na boki. Warunkiem dopuszczenia do dalszego ciągu szkolenia jest żeby sobie z tym radzić.

W następnym kroku dzieci mają przyprowadzić do szkoły swoje rowery. Przyprowadzić - przecież nie mają jeszcze kart rowerowych i nie wolno im jechać. No chyba że rodzice przyjadą z nimi. To znowu nie jest specjalnie umocowane w przepisach, bo one mówią tylko że dzieci do lat 8 tylko po chodniku, 8-10 jeszcze mogą po chodniku, a powyżej 10 nie wolno po chodniku. Ale jedźmy dalej: Do szkoły przychodzi policjant i robi przegląd techniczny rowerów. Jak wszystko jest OK to przykleja odpowiednią naklejkę, jeżeli nie, to każe poprawić.

Naklejka przeglądu roweru, Niemcy

Naklejka przeglądu roweru, Niemcy

Tymczasem w szkole przez dłuższy czas omawiane są wszystkie przepisy, robione są testy itp. Aż nadchodzi czas egzaminu. Część teoretyczna to test, oprócz tego jest część praktyczna.

Przed egzaminem dzieci jadą jeszcze z policjantami na rowerach na próbne jazdy po ulicach. Sam egzamin też jest na poważnie - dziecko jedzie przodem, za nim policjant-egzaminator na rowerze mówi w którą stronę jechać i ocenia. W egzaminie pomagają rodzice na rowerach, lepiej żeby mieli kaski i rowery zgodne z przepisami.

Karta rowerowa, Niemcy

Karta rowerowa, Niemcy

W sumie jest to najpoważniejszy egzamin jaki dzieci przechodzą w szkole podstawowej. Ale to dobrze, to jest przecież poważna sprawa, nawet jeżeli uzyskany dokument ma moc dyplomu uznania.

I skoro wszyscy są cyklistami, to z czystym sumieniem można powiedzieć że wszystko przez nich.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:Jak to się robi w Niemczech?

6 komentarzy