Miałem już notkę o gazie na ulicach, nie była o stanie wojennym tylko o latarniach gazowych. Ta nie będzie o latarniach elektrycznych, tylko o samochodach na prąd.
Samochody hybrydowe nie są może powalająco popularne, ale taka Toyota Prius nikogo już nie dziwi, nawet nie zwraca szczególnie uwagi. Notkę o nich już miałem, nie ma co się powtarzać. Na zdjęciu: Toyota Prius frankfurckiej policji miejskiej.
Ale pojawiają się też modele innych producentów, oparte na innych koncepcjach (na razie rzadko). Na zdjęciu: Opel Ampera na A3.
Zdjęcie jest z lipca, to raczej jazda testowa (rejestrację ma z Groß Gerau, czyli prawdopodobnie Opel Rüsselsheim), bo chyba nadal nie ma ich jeszcze w sprzedaży. Hehehe, przypomina mi się WO dowodzący kiedyś w Usenecie że nie ma jazd testowych po drogach publicznych i że zamaskowane prototypy to tylko taka ustawka dla prasy. Teraz siedzę w dziale konstrukcyjnym w jednej takiej fabryce kawałków samochodów, a zamaskowane prototypy do jazd testowych po normalnej drodze stoją w garażu na dole, koło budynku w którym pracuję (nie, nie mogę zrobić zdjęcia, podpisałem że nie będę robił). Zresztą wcześniej pracowałem obok budynku europejskiej centrali Hyundaia i tam zamaskowane prototypy też się na ulicy pojawiały. Fotoreporterów w okolicy nie stwierdziłem.
Wracając do Ampery, mimo że ma ona silnik elektryczny i spalinowy jak i Prius, to jej koncepcja jest zupełnie inna. W hybrydach takich jak Prius chodzi o to, żeby silnik spalinowy pracował w optymalnym pod względem sprawności zakresie obrotów, akumulator i silnik elektryczny sa w zasadzie tylko pomocą w osiągnięciu tego celu. Nawet się go nie daje ładować prądem. Ampera natomiast jest samochodem elektrycznym ładowanym z sieci, silnik spalinowy służy tylko do wydłużenia zasięgu.
Na zdjęciach Opel Ampera na poprzednich targach IAA (2009). IAA 2011 zaczyna się w przyszłym tygodniu.
Koncepcja jest dość interesująca: samochód najpierw jedzie czysto na prądzie, dopiero jak prądu w akumulatorze robi się mało rusza generator napędzany silnikiem spalinowym. Ciekawe jest też to, że prądnica w momentach dużego obciążenia zaczyna robić za dodatkowy silnik elektryczny. Niestety to wszystko bije w koszty, Ampera ma kosztować powyżej 40.000 EUR, to o wiele drożej niż moje, znacznie większe kombi klasy średniej.
Na zdjęciu: kokpit Ampery, ale to było dwa lata temu, w wersji seryjnej może wyglądać inaczej.
Samochody czysto elektryczne są nadal raczej ciekawostką, ale powolutku zaczynają się pojawiać na ulicach. Na zdjęciu: Tesla Roadster na ulicy. Ktoś ma za dużo pieniędzy (cena jego wynosi coś koło 100.000 EUR).
Problem ładowania akumulatorów samochodów elektrycznych nadal nie jest przyzwoicie rozwiązany. Dziennikarze ciągle cośtam bredzą o ładowaniu ze zwykłego gniazdka i to w pół godzinki, no ale przecież ze zwykłego gniazdka europejskiego to optymistycznie licząc można pobrać 3 kW, a ten Tesla Roadster na przykład to na jedno ładowanie potrzebuje 70 kWh (uwzględniając sprawność akumulatora). Jak łatwo wyliczy absolwent nawet marnej szkoły podstawowej trzeba by go ładować w ten sposób koło doby. Tak naprawdę to ładuje się go z przyłącza trójfazowego 0,4 kV prądem do 70A.
Tesla Motors oferuje co prawda adapter do rzeczywiście zwykłego, amerykańskiego gniazdka 120V/15A, ale zgodnie z oczekiwaniami pełne ładowanie trwa dwie doby. W przypadku Ampery akumulator jest znacznie mniejszy (użytecznie 11 kWh, do czasu ładowania doliczyć sprawność), więc z gniazdka naładować się daje, ale potrzeba na to całej nocy.
I to wszystko wcale nie jest takie bezproblemowe. W praktyce to prąd trójfazowy to można mieć jak się ma domek, ale tak normalnie, w mieszkaniu czy nawet w zbiorowym garażu pod budynkiem to nie ma takiej możliwości. Czyli Tesla tylko dla mieszkańców domków. Jeżeli ktoś mieszka w bloku z podziemnym garażem to zrobienie przyłącza do ładowania samochodów wymaga ciągnięcia specjalnej instalacji, dodatkowych liczników itd. A jak się parkuje na ulicy to w ogóle nie da rady. Zdarza się, że odpowiednie przyłącza ustawia gdzieś miasto, ale to wydaje mi się być gagiem PR-owym, a nie realną możliwością ładowania. Na zdjęciu: Stacja do ładowania samochodów elektrycznych w Salzburgu. Chociaż jak się teraz zastanawiam, to ta stacja jest raczej dla rowerów elektrycznych, ale do samochodów w mieście sześć takich stacji tam mają.
No i jeszcze popatrzmy, że te szczytowo 70A z trójfazowego 0,4 kV to jest ponad 80 kW mocy szczytowej, nawet jak się ma domek to nie jestem przekonany czy przyłącze taką dodatkową moc wytrzyma, zwłaszcza jak ktoś oprócz tego grzeje domek prądem. No powiedzmy że wytrzyma, ale jak na osiedlu zrobi się takich samochodów ze dwadzieścia to nie obejdzie się bez wymiany transformatora na mocniejszy, a może i położenia nowego okablowania.
Przy prądach ładowania takich jak przy Amperze problem nie jest tak ostry, ale powyżej pewnej ilości takich samochodów tak samo trzeba będzie mocno inwestować w sieci, transformatory i elektrownie. Jak dotąd nikt na to nie zwraca uwagi, ale według mnie jest to bardzo poważna bariera rozwoju samochodów elektrycznych. A jeszcze powyłączali elektrownie jądrowe - na razie o znaczącej ilości samochodów elektrycznych można w Niemczech zapomnieć.
No i problem jest oczywiście taki, że samochód elektryczny jest ekologiczny głównie w prospektach producentów. Jak zaczniemy rozpatrywać cały łańcuch energetyczny takiego pojazdu, to mam wątpliwości czy wyjdzie to lepiej niż dla samochodu na benzynę. Z jednej strony mamy wydobycie ropy -> transport ropy -> rafinerię -> transport benzyny -> (dość niską) sprawność pojazdu, a z drugiej (przy założeniu prądu z węgla, bo tak najczęściej jest) kopalnię -> transport węgla -> elektrownię -> przesyłanie prądu -> (średnią) sprawność akumulatora -> (wysoką) sprawność pojazdu. Widziałem w sieci różne obliczenia, ale wszystkie zaczynają od benzyny lanej do baku i w najlepszym wypadku od elektrowni na paliwo korzystniejsze niż węgiel. Tak licząc to raczej wyjdzie nam że elektryczny lepszy, ale jak doliczyć te niesamowite ilości energii zużywane przez górnictwo węglowe i przemysł je zaopatrujący to chyba nie wyjdzie tak różowo.
O ile sobie dobrze przypominam, to stan Kalifornia już gdzieś w końcu lat 70-tych miał plan żeby jakiśtam procent (10?) zarejestrowanych u nich samochodów było elektryczne. Minęło ponad 30 lat i na razie się coś takiego nigdzie na świecie nie zapowiada.
Na zdjęciu Tazzari Zero, samochód czysto elektryczny. No ale to nie jest na ulicy, tylko reklamowo na Hessentagu. Chociaż rejestrację ma. W tle Twike.