Gdzieś między Polską a Niemcami, a szczególnie w NRD

Claude Dornier jak Leonardo da Vinci

Wracając z wakacyjnych wojaży zajechałem do Friedrichshafen, żeby obejrzeć jedną z dwu tamtejszych atrakcji. Nie, nie jest to Bodensee, żeby zobaczyć Bodensee jeździ się do Lindau albo do Konstanz. Natomiast we Friedrichshafen i okolicy działało dwóch pionierów lotnictwa: Ferdinand Zeppelin i Claude Dornier. I są tam muzea im poświęcone, po namyśle wybrałem na ten raz Dorniera. Inne muzeum Zeppelina mam pod Frankfurtem, notkę o nim jeszcze napiszę.

Claude Dornier był pół Niemcem i pół Francuzem, najpierw z obywatelstwem francuskim. Już od dzieciństwa interesował się techniką, a potem studiował inżynierię w Monachium. Jako młody, 26-letni inżynier w roku 1910 zaczął pracować u Zeppelina, który skłonił go do przyjęcia obywatelstwa niemieckiego (jako drugiego). W 1913 roku Dornier odwiedził Międzynarodową Wystawę Lotniczą w Paryżu, tam zainteresował się aerodynami. Wkrótce zaczął prowadzić dział zakładów Zeppelina zajmujący się maszynami latającymi cięższymi od powietrza. Dornier budował tam przede wszystkim łodzie latające - tego rodzaju samoloty były dość długo uważane za interesującą ścieżkę rozwoju. Dlaczego? Bo samolot z kołami potrzebuje lotniska. Im większy samolot tym większe, równiejsze i droższe musi mieć lotnisko. Sterowiec Zeppelina omijał ten problem w inny sposób - wystarczał mu maszt do cumowania. No i ewentualnie obrotowy hangar, opatentowany przez Dorniera właśnie.

Model hangaru dla sterowców konstrukcji Dorniera

Model hangaru dla sterowców konstrukcji Dorniera

Sterowiec mógł wysadzić pasażerów w środku miasta - na przykład Empire State Building w Nowym Jorku był przystosowany do cumowania sterowców. Łódź latająca omija problem budowy lotniska jeszcze inaczej - w okolicy dużego miasta prawie zawsze znajdzie się większa rzeka albo jakieś jezioro, gdzie łódź latająca może wylądować.

Na zdjęciu: Łódź latająca Do-24 ATT - kadłub jest oryginalny z roku 1944, reszta została przerobiona w latach 80-tych XX wieku na silniki turbośmigłowe, zrobiono nowy płat i dodano podwozie. Jest latająca - kilka lat temu była we Frankfurcie, wodowała na Menie koło Höchstu. Pilotował wnuk konstruktora - Iren Dornier.

Dornier Do 24 ATT

Dornier Do 24 ATT

Wróćmy do Dorniera. Dornier był, podobnie jak Hugo Junkers, przekonany, że samoloty z listewek i płótna nie mają większej przyszłości, że samolot musi być z metalu. Tyle że Junkers preferował blachę falistą na szkielecie, a Dornier znacznie lepsze, samonośne konstrukcje skorupowe z blachy gładkiej. I ponieważ Dornier był pod wpływem wielkich sterowców Zepelina, to nie interesowały go malutkie latadełka, on od razu poszedł w wielkie, wielosilnikowe maszyny. Wiele jego konstrukcji było największymi samolotami swoich czasów.

Dornier był świetnym inżynierem i wymyślił bardzo wiele rozwiązań wyprzedzających swoje czasy. Na przykład zrobił pierwszy samolot pasażerski z toaletą na pokładzie (Dornier Merkur, 1925)

Dornier Merkur

Dornier Merkur

Jego ulubionym rozwiązaniem były dwa silniki rzędowe ustawione jeden za drugim, jeden ze śmigłem ciągnącym a drugi z pchającym. Ten układ ma sporo zalet, ale wygląda dość dziwnie. Szczytem tej perwersji był Dornier Do 335 Pfeil z roku 1944 - najszybszy wtedy samolot z silnikiem tłokowym na świecie, o osiągach niewiele gorszych od odrzutowego Me-262, przy znacznie mniejszym zużyciu paliwa.

Dornier Do 335 Pfeil

Dornier Do 335 Pfeil Źródło: Wikipedia Autor: AdMeskens

Najbardziej znaną konstrukcja Dorniera była wielka łódź latająca Do-X. W roku 1929 był to największy samolot na świecie, na krótsze loty zabierał 100 pasażerów, rekord ten został pobity dopiero 20 lat później.

Łódź latająca Dornier "Do X"

Łódź latająca Dornier "Do X" Źródło: Bundesarchiv, Bild 102-12963 / CC-BY-SA

Bardzo widać tu wpływy sterowców - samolot miał luksusowo wyposażony salon w stylu sterowcowym,

Fragment salonu łodzi latającej Dornier Do-X

Fragment salonu łodzi latającej Dornier Do-X

a pilot nie sterował silnikami bezpośrednio, tylko miał coś w rodzaju statkowego telegrafu maszynowego którym przekazywał dyspozycje do inżyniera pokładowego który odpowiednio ustawiał przepustnice.

Łódź latająca Dornier "Do X" - stanowisko inżyniera pokładowego

Łódź latająca Dornier "Do X" - stanowisko inżyniera pokładowego Źródło: Bundesarchiv, Bild 102-10658 / CC-BY-SA

W ramach reklamy Do-X zrobił trasę dookoła Atlantyku, ponieważ na przelot nad Atlantykiem na normalnej wysokości (a nie latał wysoko, do 500 metrów) nie wystarczyłoby mu paliwa, to polecieli wykorzystując efekt przypowierzchniowy. Czyli na wysokości nie większej niż połowa rozpiętości (48 metrów / 2 = 24 metry). Lecieli w nocy nad oceanem, a rok był 1930 i nie było radiowysokościomierzy, ILS-ów itp. Odważni byli. Dolecenie z Niemiec do USA zajęło im 10 miesięcy, bo po drodze mieli sporo problemów technicznych. W USA spędzili następne 9, również remontując samolot, aż złapał ich tam Wielki Kryzys i szanse na sprzedaż takich maszyn spadły do zera. Po powrocie do Niemiec Do-X przejęła Lufthansa, ale też nic wielkiego z tego nie wyszło bo eksploatacja tego samolotu była zbyt droga. Na koniec, w 1936, samolot poszedł do muzeum w Berlinie, gdzie został zniszczony w czasie wojny. W muzeum we Friedrichshafen mają tylko kilka jego niedużych kawałków.

Fragment łodzi latającej Dornier Do-X

Fragment łodzi latającej Dornier Do-X

Po wojnie Dornier był zasadniczo zrujnowany. Mimo że nie sympatyzował z nazistami to przy denazyfikacji tylko w strefie brytyjskiej dostał status entlastet (niewinny), w innych strefach wymagano do takiej klasyfikacji dowodów aktywnego sprzeciwu. W związku z tym tam był Mitläuferem (trudno mi znaleźć odpowiednie słowo, słownik mówi konformista) i musiał płacić jakieś kary. Ale zaczął od nowa, założył firmę produkująca krosna a potem wrócił do samolotów. Jego konstrukcją był na przykład Dornier Do-27 - samolot którym nad Afryka latał Grzimek. Dornier robił też inne samoloty, eksperymentował na przykład sporo z samolotami STOL (krótkiego startu i lądowania)

Dornier Do 29

Dornier Do 29

i VTOL (pionowego startu i lądowania).

Dornier Do 31 E1

Dornier Do 31 E1

Potem firmę przejęli jego synowie i wnuk, również inżynierowie lotniczy.

Dziś Dornier nadal robi głównie w aerospace, różne dziwne samoloty, awionikę, satelity, kawałki do rakiet itp. Na wystawie był na przykład system drony rozpoznawczej, razem z kontenerem dla operatorów - a coś takiego trudno obejrzeć z bliska gdziekolwiek indziej.

System drony rozpoznawczej Dorniera

System drony rozpoznawczej Dorniera

 

Kontener sterowania drony rozpoznawczej Dorniera

Kontener sterowania drony rozpoznawczej Dorniera

Ciekawostka: To jest urządzenie do rozbijania kamieni nerkowych falami akustycznymi, kiedyś już coś takiego widziałem, ale nie zwróciłem wtedy uwagi że to też jest firmy Dornier.

Urządzenie do rozbijania kamieni nerkowych falami akustycznymi firmy Dornier

Urządzenie do rozbijania kamieni nerkowych falami akustycznymi firmy Dornier

Druga ciekawostka: Pisałem już o Zündappie Janusie i wydawało mi się, że te drzwi z przodu i z tyłu to był pomysł Zündappa. A tu się okazało, że pierwotnie była to konstrukcja Dorniera (tak dokładnie to syna Claude - Claudiusa), zwana Dornier Delta. Dornier zrobił prototyp, ale z kalkulacji wyszło że nie zrobią go w odpowiedniej cenie, a poza tym dostali właśnie kontrakt na Do-27, więc licencję na pojazd sprzedano Zündappowi. Który jednak cokolwiek poprawił wygląd tego samochodu.

Dornier Delta

Dornier Delta

No dobrze, ale co z tym tytułowym Leonardem da Vinci? Otóż w jednym miejscu tego muzeum wielki portret Clauda Dorniera jest zakomponowany obok równie wielkiego portretu Leonarda. Ze niby on taki sam. Ja rozumiem że tego rodzaju muzeum to przedsięwzięcie reklamowo - PR-owe prywatnej firmy komercyjnej, a Dornier wielkim inżynierem był, no ale Leonarda nie za (a przynajmniej nie tylko za) inżynierię kochamy. Leonarda kochamy raczej za to, że potrafił różne rzeczy zrobić pięknie. Natomiast oglądając konstrukcje Dorniera, nie znajduję ani jednej którą mógłbym z czystym sumieniem nazwać piękną. One są bardzo utylitarne, konstruktor w ogóle nie dbał o wygląd dzieła. Wszystkie są jakieś za chude, zbyt nieregularne, zbyt dziwaczne, a jak trzeba było coś dołożyć to zostało dołożone bez patrzenia na estetykę. Gdzie temu do Leonarda.

Jedno mnie tylko rozczarowało - w sklepiku muzealnym mieli bardzo mało koszulek w rozmiarze na mojego syna, ledwie dało się coś wybrać. Ale poza tym sklepik super, jeden z najlepszych jakie widziałem.

No i jeszcze marzyłaby mi się replika Do-X w skali 1:1. Ale to chyba zbyt drogie przedsięwzięcie.

Muzeum Dorniera w Friedrichshafen, przy lotnisku, Claude-Dornier-Platz 1, wstęp dorośli 9 EUR, dzieci 4,50.

[mappress mapid="19"]

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , , , , ,

Kategorie:Ciekawostki

4 komentarze