Już dłuższy czas temu (w maju) komentator dobson83 zapytał o rolnictwo w NRD:
dobson83
"Witam, jak już wspominałem w jednym z moich wpisów: super blog i świetna opowieść o NRD. Miałbym do pana małą prośbę, a mianowicie czy mógłby pan zamieścić na swoim blogu o ile oczywiście posiada pan wiedzę lub jakieś wspomnienia w tym temacie w ramach opowieści o NRD, informacje dotyczące rolnictwa w tym kraju? Mam tutaj na myśli strukturę i organizacje, sprzęt (traktory, kombajny, maszyny rolnicze), uprawy, hodowla zwierząt, a także osiągnięcia i stan na dzień dzisiejszy DDR-owskich odpowiedników naszych PGR-ów i SKR-ów o ile istniały one oczywiście tam w takiej formie jak u nas w okresie PRL-u. Interesowałaby mnie również skala porównawcza rolnictwa NRD z rolnictwem PRL-u. Z góry serdecznie dziękuje i jeszcze raz pełen szacunek za doskonały blog i tematykę w nim zawartą, pozdrawiam."
Trochę trwało, ale właśnie dojrzałem do napisania notki na ten temat. Notka będzie ilustrowana jako tako pasującymi zdjęciami krajobrazów wiejskich z NRD z roku 1988. Niestety nie mam pod ręką żadnego PRL-owskiego rocznika statystycznego, w sieci też nic takiego nie znalazłem, jedynie wyrywkowe dane. Komentator karolkrz0 wspomógł mnie danymi z rocznika statystycznego z roku 1986. Z braku bezpośredniego dostępu musiałem jednak zrezygnować z analizy produktywności itp.
Krajobrazy wiejskie z NRD w roku 1988
Rolnictwo w NRD zorganizowane było zupełnie inaczej niż w PRL-u. Porównajmy sobie oba systemy.
W Polsce zaraz po wojnie rozparcelowano duże gospodarstwa powyżej 50 ha, odebrano ziemię Niemcom i kolaborantom, (patrz hasło "Reforma rolna"). Część odebranej ziemi rozdano bezrolnym chłopom tworząc najpierw małe gospodarstwa (2 ha), potem dając jednak więcej (5 ha). Resztę ziemi przekazano Państwowym Gospodarstwom Rolnym (PGR), będącym odpowiednikiem radzieckich sowchozów. Ziemia i cały ich majątek były tam własnością państwa, pracujący w nich ludzie byli tylko normalnymi, etatowymi pracownikami, jak i w fabryce. Średnie gospodarstwa prywatne pozostawiono bez zmian.
W NRD również była reforma rolna, parcelowano majątki powyżej 100 ha i odbierano zbrodniarzom wojennym, członkom NSDAP i innym wrogom ludu. Za wrogów ludu uznawano po uważaniu. Ziemię przekazywano biedniejszym gospodarzom i uchodźcom, dawano po 5 ha. Tylko na 5% ziem powstały odpowiedniki polskich PGR-ów zwane "Volkseigenes Gut" (VEG).
Krajobrazy wiejskie z NRD w roku 1988
Dalej nastąpiła faza kolektywizacji - rolników indywidualnych intensywnie i różnymi środkami perswazji nakłaniano do zakładania spółdzielni. W Polsce zaczęło się to w 1948, ale szło bardzo słabo. Spółdzielnie w roku 1970 obejmowały tylko około 1,4% gruntów rolnych, PGR-y 15,43%. Za to gospodarstw prywatnych było aż 75%. W roku 1985 udział spółdzielni wynosił 4,1%, a gospodarstw państwowych 18,7%. Z krajów bloku tylko w Polsce utrzymał się tak duży udział gospodarstw indywidualnych (76%).
W NRD nakłanianie do spółdzielczości zaczęło się później, od 1952. Ale byli oni znacznie skuteczniejsi, w roku 1960 już praktycznie nie było w NRD gospodarstw indywidualnych, a spółdzielnie obejmowały 83,6% użytków rolnych. Gospodarstwa te nazywały się Landwirtschaftliche Produktionsgenossenschaften (LPG). Państwowych VEG nigdy nie było więcej niż 6,3%, parę procent było prywatnych, reszta były to głównie również spółdzielnie, ale ogrodnicze.
Krajobrazy wiejskie z NRD w roku 1988
LPG był (przynajmniej formalnie) czymś zupełnie innym niż PGR. Była to "prawdziwa" spółdzielnia - wniesiony do niej majątek pozostawał własnością wnoszącego - tyle że możliwość wycofania go była bardzo ograniczona. Spółdzielcy oprócz pensji dostawali udział w zyskach w proporcji do wniesionej ziemi, budynków, majątku itd. Formalnie rzecz biorąc LPG był samorządnym, niezależnym, kolektywnie zarządzanym przedsiębiorstwem, w praktyce jednak władza narzucała często swoich zaufanych przewodniczących. Dopuszczalne dla członków spółdzielni było również własne gospodarzenie na przysługującym 0,5 ha, w praktyce często i tę ziemię oddawano w użytkowanie spółdzielni w zamian za odnośny deputat.
W okresie kolektywizacji opór przeciw spółdzielniom był bardzo duży (200 gospodarzy popełniło samobójstwo, ponad 15.000 wyjechało na Zachód, odbyło się 8.000 pokazowych procesów), ale potem rolnicy się przyzwyczaili. Spółdzielnia jest całkiem niezła formą gospodarowania, dzięki efektom skali rolnicy mogli mieć na przykład urlopy, nawet w lecie (dla rolnika indywidualnego nie do pomyślenia), spółdzielnie prowadziły przedszkola, kasy zapomogowo-pożyczkowe itp.
Krajobrazy wiejskie z NRD w roku 1988
Dobrze, aspekt ustrojowy omówiliśmy, spójrzmy teraz na oba systemy od strony klienta.
Ciągle obowiązujący w kraju schemat narracji jest taki, że dzięki dużemu udziałowi prywatnych gospodarstw rolnych, w Polsce z żywnością nie było tak źle jak w innych krajach socjalistycznych. OH, REALLY? To gdzieś poza Polską były kartki na żywność (nie liczymy okresu krótko po wojnie)?
Kartka zaopatrzeniowa, PRL lata 80-te XX wieku
Zdejmijmy może narodowe klapki na oczy i spójrzmy na to trzeźwo. Na przykład mięso: w Polsce z mięsem było po prostu biednie. Jedyne mięso którego było w miarę dość, były to kurczaki z wielkoprzemysłowych ferm. W NRD z mięsem nie było specjalnych problemów, typowym daniem restauracyjnym był Sofia-Schnitzel - gruby kotlet na dwie trzecie wielkiego talerza (nie znajduję w sieci zdjęcia, a w mojej książce kucharskiej z NRD nie ma przepisu). W PRL-u były za to dowcipy o tym że "psinę w czwartym gatunku rąbiemy razem z budą". Z cukrem tak samo: Polska - kartki, NRD - ile chcieć. Olej też przywoziłem z NRD. Lepiej niż w NRD było w Polsce z owocami i warzywami, ale nie chodziło o ilość, tylko uprawiane w Polsce gatunki były lepsze i w większym wyborze.
Przyczyną lepszego zaopatrzenia w owoce i warzywa w Polsce nie była raczej forma własności ziemi, ale dostęp do wolnego rynku. W Polsce duża część produkcji właśnie owoców i warzyw rozchodziła się na wolnym rynku. W NRD tego prawie nie było, spółdzielnie musiały sprzedawać swoje produkty na regulowanym rynku po stałych cenach (ewentualnie otrzymując Produktgebundene Stützung czyli dotację). Stąd brak presji na poprawę jakości.
Który system był lepszy? Trudno tu o jednoznaczną ocenę. Struktury własnościowe rolnictwa w obu krajach były praktycznie dokładnie komplementarne. Na pewno jednym z najgorszych wariantów był PGR. Pracownikom opłacanym za "czy się stoi czy się leży" wszystko zwisało totalnie, spora część polskich PGR-ów generowała głównie straty i problemy społeczne. Druga strona skali - drobne gospodarstwa prywatne - też nie była lepsza. Wiele z nich nie osiągało nawet samowystarczalności, co dopiero mówić o sensownej produkcji na rynek. Środek - większe gospodarstwa prywatne i część PGR-ów radziły sobie jednak nie najgorzej.
NRD z ich spółdzielniami reprezentowało w sumie środek tego środka - formę pośrednią między PGR-em a dużym gospodarstwem prywatnym. Z jednej strony wielkość tych gospodarstw była wystarczająca dla efektywnego zastosowania maszyn, z drugiej spółdzielcy byli finansowo zainteresowani wydajnością i rozwojem swojej firmy.
Skąd taka różnica? Wydaje mi się, że w Polsce spółdzielnie się nie za bardzo przyjęły, bo Polacy nie umieją (a przynajmniej wtedy nie umieli) pracować w zespole. Wizja wspólnego gospodarowania z sąsiadem była bardziej przerażająca niż represje komunistycznego aparatu przymusu. I tak sprawa się rypła, opór rolników był zbyt duży.
O wyposażeniu maszynowym rolnictwa NRD nie potrafię napisać wiele. Używali oni przede wszystkim krajowego sprzętu marki "Fortschritt" ("Postęp"), na pierwszy rzut oka różniącego się od polskich urządzeń kolorem (polskie były czerwone, NRD-owskie zazwyczaj zielone). Nie mam pojęcia jaka była jakość tych maszyn.
Krajobrazy wiejskie z NRD w roku 1988
A jak po zjednoczeniu? Statuty i organizacja LPG nie pasowały do standardów demokratycznego państwa, więc wszystkie spółdzielnie musiały się trochę przekształcić, wiele z nich się rozwiązało. Nastąpiła dalsza konsolidacja ziem, wszedł na te tereny kapitał z Zachodu i dziś olbrzymie gospodarstwa landów wschodnich spokojnie przebijają rentownością znacznie mniejsze gospodarstwa zachodnie. Kwestia skali - największe gospodarstwo Hesji to co najwyżej średnie gospodarstwo dla nowych landów. W sumie to tak było też przed wojną - na terenach wschodnich przeważali obszarnicy (junkrzy). Za czasów NRD rolnictwo (jak i przemysł) miało przerost zatrudnienia w stosunku do potrzeb, dziś zatrudnienie bardzo spadło.
A w Polsce - sami widzimy. Część gospodarstw powiększyła areały, zainwestowała i radzi sobie dobrze, inne wegetują.
Teraz, jak to u mnie na blogu, nie ograniczę się do wiadomości encyklopedycznych, tylko dopiszę trochę obserwacji i anegdot jakich w źródłach nie znajdziecie.
W okresie wykopków rolnictwo NRD, podobnie jak i polskie, potrzebowało dodatkowych rąk do pracy. Nas, studentów, też raz zabrano na wykopki, było to chyba w roku 1985. Zawieźli nas na miejsce zwykłym, miejskim autobusem Ikarus. No i trochę pozbieraliśmy, akcja była tylko na kilka godzin. W Polsce w czasach licealnych jeździliśmy na cały tydzień. W Polsce zbierało się do koszy, zawartość których wrzucało się na przyczepę, w NRD wrzucało się do takich olbrzymich siat na dobre kilkaset kilo, potem przyjeżdżał żuraw i wkładał pełną siatę na przyczepę.
W Polsce łatwo dostępne i w dużym wyborze były kwiaty, w NRD było z tym ciężko. Pamiętam że w Ilmenau na głównej ulicy stawał czasem Wartburg Tourist, z którego jakieś małżeństwo sprzedawało prymulki w doniczkach. Stała długa kolejka. Podejrzewam, że byli to spółdzielcy, którzy na swoim 0,5 ha zrobili sobie szklarnię. Wolno im było, prywatna działalność gospodarcza na tak niewielką skalę była dozwolona. Pamiętam też wielką kolejkę do ludzi sprzedających tulipany przed kaufhalą "Am Stollen", i ja też tam stałem, jak doszedłem i zażyczyłem sobie piętnaście (a co, stać mnie było), cała kolejka aż jęknęła, bo kwiaty się powoli kończyły.
Jak już jesteśmy przy prywatnej inicjatywie: Było w NRD trochę "prywaciarzy". O wiele mniej niż w Polsce, ale byli. Ale w NRD istniał "szklany sufit" na bardzo niskim poziomie - polski prywaciarz bez problemu mógł sobie kupić Mercedesa i pojechać na wycieczkę na Karaiby, NRD-owskiemu skala kończyła się na Ładzie 2107 i wczasach w Bułgarii. Więc nie było specjalnego sensu się starać.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------