Gdzieś między Polską a Niemcami, a szczególnie w NRD

Żegnaj NRD Extra: Ulbricht i Honecker czyli krótka historia gospodarcza NRD

Notkę tę chciałem opublikować na rocznicę zbudowania muru, ale utknąłem w kluczowym momencie i notka się mocno przeleżała. Ale niedawno film o kombinacie Robotron podrzucił mi ten najistotniejszy szczegół i dzięki temu mogę ją skończyć. A nawet rozszerzyć we wcześniej nie przewidywanym kierunku. Notka będzie ilustrowana najbardziej pasującymi zdjęciami jakie znalazłem na moim dysku - zdjęciami NRD-owskich znaczków pocztowych z głównym bohaterem notki - Walterem Ulbrichtem.

Oficjalna propaganda NRD w latach 80-tych twierdziła, że Ulbricht to był ten zły od zamknięcia granicy i budowy muru, a gospodarczy dobrobyt kraj zawdzięcza dobremu Honeckerowi. Przyjrzyjmy się może sprawie dokładniej. O Honeckerze sporo już pisałem, ale o Ulbrichcie nie było dotąd właściwie nic. Zacznijmy może od jego biografii. Nie radzę przy tym wierzyć za bardzo polskiej Wikipedii - z zamieszczonej w niej notki wychodzi, że był to tylko bezwzględny, stalinowski komuch. A to, jak zwykle, nie jest takie proste.

Ulbricht już jako nastolatek zapisał się do SPD i działał w młodzieżówce tej partii. Był, jak i duża część SPD, nastawiony antywojennie, mimo to musiał służyć w wojsku. Przez cały czas służby był traktowany jako politycznie podejrzany, w końcu wojny nawet siedział w areszcie a potem miał mieć rozprawę przed sądem wojskowym. Uratował go tylko ogólny bałagan rozlatującego sie cesarstwa, dzięki temu mógł zdezerterować i uciec. Po wojnie związał się z komunistyczną KPD i szybko w niej awansował, aż do Komitetu Centralnego. Po dojściu faszystów do władzy i delegalizacji KPD wyemigrował najpierw do Paryża a potem do Moskwy. Po WWII wrócił do wschodniej części Niemiec i ponownie organizował tam KPD. Po powstaniu NRD w 1949 został zastępcą przewodniczącego nowo powstałej SED, a w roku 1950 został jej przewodniczącym (stanowisko to później nazwano lepiej nam znaną nazwą "pierwszego sekretarza Komitetu Centralnego partii").

A jak to było z tym murem? Obowiązująca zarówno w Niemczech jak i w Polsce narracja o murze jest taka, że źli komuniści złośliwie zamknęli swoich ludzi w obozie koncentracyjnym jakim było NRD. Prosty czarno-biały obraz. A życie oczywiście nie było takie proste.

Nie zamierzam oczywiście usprawiedliwiać Ulbrichta i spółki. Chciałbym jednak przedstawić ich racje i tor rozumowania.

Znaczek pocztowy z NRD z Walterem Ulbrichtem, 1968

Znaczek pocztowy z NRD z Walterem Ulbrichtem, 1968

Od pewnego czasu w swoich notkach staram się opisywać różne produkty z NRD, na przykład filmy ORWO albo samochody i motory. Analizując historię tych produktów możemy zauważyć parę okresów w historii gospodarczej NRD:

W pierwszych latach po wojnie mamy całkowity upadek. Przemysł zostaje rozgrabiony przez Amerykanów i Rosjan, fachowcy powywożeni, produkcja fabryk które jeszcze robią coś sensownego idzie do ZSRR. Jednocześnie otwarta granica do części zachodniej robi dużo problemów. Przede wszystkim ekonomicznych - mocniejsza waluta części zachodniej powoduje odpływ towarów (i ludzi) z części wschodniej do zachodniej. A towarów i tak jest za mało, stąd zamknięcie granicy w roku 1952. Tak to funkcjonuje do roku mniej więcej 1953. Data graniczna ma oczywiście związek ze śmiercią Stalina i powstaniem robotniczym.

Potem Rosjanie trochę odpuszczają, a NRD-owscy fachowcy uruchamiają produkcję tego, co robili przed wojną. Idzie to trochę słabo, bo łańcuchy kooperacyjne zostały przerwane podziałem Niemiec, a zapasy magazynowe wkrótce się kończą. Więc trzeba szybko opracować coś nowego. W pierwszym rzucie powstają nieznaczne modyfikacje tych starych konstrukcji, jak Framo V901 albo IFY F8 i F9.

A potem powstaje coś nowego. Opartego o te stare, przedwojenne, ale trudno uznać to za zarzut. I trzeba przyznać że te nowe konstrukcje są niezłe, często porównywalne z zachodnioniemieckimi, czasem nawet lepsze. Na przykład Barkas albo Trabant P 50. W końcu lat 50-tych NRD, przynajmniej w segmencie popularnym, nie ma się czego wstydzić. A nawet uniknęło pewnych pułapek w które wpadli inni - jak te mikrosamochody. Nowe produkty sprzedają się na świecie, może niekoniecznie w rozwiniętych krajach Zachodu - ale świat się na nich przecież nie kończy. W wielu krajach tzw. rozwijających się wolą dość porządne a za to niedrogie produkty z NRD.

Oczywiście jest też w NRD wiele problemów. Największym (z przyjętego punktu widzenia) jest ucieczka fachowców - headhunterzy firm zachodnich nadal bez większych przeszkód penetrują NRD i nie mają żadnego problemu z zaoferowaniem płac wielokrotnie wyższych niż ci fachowcy dostają na miejscu. Do tego nie trzeba zachowywać żadnych okresów wypowiedzeń ani nic takiego - po prostu w piątek wieczorem podpisujesz umowę a w sobotę pakujesz walizkę i wio - i tak nikt cię nie ścignie za porzucenie pracy. A w poniedziałek firma liczy ilu ludzi jej przez weekend ubyło.

I ten fachowiec nie musi być nawet inżynierem - dobry majster też się na Zachodzie przyda. I tak gospodarka się po prostu wykrwawia, to są dziesiątki tysięcy ludzi rocznie. Tych najlepszych. A bez nich gospodarka nie przetrwa.

A przecież nie jest tak, że władza fachowcom złośliwie nie płaci. Niskie płace wiążą się przede wszystkim z próbą realizacji ideałów socjalizmu - pełnego zatrudnienia, bezpieczeństwa socjalnego, rozwoju kultury masowej, zmniejszenia rozwarstwienia społeczeństwa. Nic więc dziwnego że lower class nie ma aż tak dużego parcia na Zachód jak middle - bo lower w wielu wypadkach jak dotąd zyskuje. Przynajmniej w porównaniu z okresem przedwojennym.

Granica niby od 1952 roku jest zamknięta, ale jest luka - Berlin Zachodni. Tam kontrole graniczne tu i ówdzie są, jednak ominięcie ich nie jest dużym problemem. Z jednej części do drugiej przechodzą codziennie dziesiątki tysięcy ludzi mieszkających w sektorze radzieckim a pracujących w sektorach zachodnich. Tą drogą wypływa z NRD sporo dotowanych towarów, zwłaszcza żywności, której nie ma nadmiaru (kartki na żywność zniesiono w NRD dopiero w 1958).

Więc pierwszym nasuwającym się pomysłem jest zamknięcie tej furtki. Tak w zasadzie to nie widzę żadnych innych możliwości - każdy inny scenariusz musiałby wcześniej lub później zakończyć się ruiną kraju, kolejnym powstaniem albo interwencją radziecką. Albo wszystkim tym naraz. Więc powstaje mur. I na początku przynajmniej spełnia on swoje zadanie - odpływ kadr i towarów zostaje zahamowany, nastroje wkrótce się uspokajają. W kolejnych latach powstają niemal wszystkie szczytowe osiągnięcia NRD, na przykład wieża telewizyjna w Berlinie, Wartburg 353, Trabant 601, światowy zasięg ORWO, powstają i intensywnie rozwijają się kombinaty VEB Robotron i VEB Carl Zeiss Jena, przemysł chemiczny... Wydaje się że jest dobrze a będzie lepiej.

A jednak nie za bardzo. Początkowy rozpęd dość szybko wygasa - w początku lat 70-tych NRD popada w stagnację. I tak już do końca duża część produkowanych towarów pozostaje na poziomie lat 60-tych. I znowu wymienię tu te same nazwy: ORWO, Barkas, Trabant, Wartburg. Zastanówmy się, dlaczego to zdechło, chociaż początkowo wcale nieźle żarło.

Wydawałoby się, że NRD miało niezbędne atuty, nawet mimo poniesionych strat i międzynarodowej izolacji. Przede wszystkim miało niezłych fachowców i naprawdę dobry system szkolnictwa zapewniający stały dopływ nowych, dobrze wykształconych ludzi. Dlaczego więc stanęło? Od dawna się nad tym zastanawiałem. Moment w którym to nastąpiło wyglądał mi od dawna na związany z obaleniem Ulbrichta i przejęciem władzy przez Honeckera (początek 1971).

Znaczki pocztowe z NRD z Walterem Ulbrichtem, 1961

Znaczki pocztowe z NRD z Walterem Ulbrichtem, 1961

No i w tym filmie o Robotronie padła uwaga na temat różnicy między Ulbrichtem a Honeckerem, która jest brakującym elementem tej układanki. Otóż Ulbricht jaki był, taki był, ale był entuzjastą nauki i techniki. Angażował się chociażby w wymyślanie przydatnych gadżetów do samochodu Sachsenring P240, a przede wszystkim przeznaczał duże środki na programy badawczo-rozwojowe, na przykład na te komputery z Robotronu. Kiedy Robotron opracował model 300 Ulbricht zabronił jego eksportu, bo rozumiał, że od krótkoterminowej kasy ważniejszy jest rozwój kraju. Ale po Ulbrichcie nastał tępy aparatczyk Honecker i jako jedno z pierwszych posunięć obciął budżet Robotronu o połowę a zwolnione środki przeznaczył na budowę mieszkań. Podobnie przyciął inne projekty. No i w rezultacie NRD po prostu przejadło swój rozwój. Honecker zorientował się że to był błąd dopiero w latach 80-tych, zwiększył budżety R&D - stąd intensywny rozwój na przykład mikroelektroniki w tym okresie - ale było już za późno, dystans do odrobienia znacznie wzrósł a i nie było już z czego tego wszystkiego finansować.

Jakie z tego wnioski? To Ulbricht, mimo zamknięcia granicy, stłumienia powstania i budowy muru (a może i dzięki temu)  był twórcą podstaw względnego dobrobytu NRD. Natomiast to Honecker, przejadając te podstawy, był sprawcą zastoju, bankructwa i upadku kraju.

I drugi wniosek. R&D jest ważne. Obcinanie budżetów R&D nie kończy się dobrze.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , , , ,

Kategorie:DeDeeRowo

27 komentarzy

Żegnaj NRD (46): Agonia

Mur padł, system też. Były oczywiście i igrzyska - na przykład zespół dziennikarzy elf99 robił i puszczał materiały nakręcone w rządowym ośrodku w Wandlitz, w domu Honeckera (znaleziono tam na przykład niezłą kolekcję pornosów - sam oglądał a innym nie pozwalał), itp.

NRD-owskie służby celne bardzo goniły nagrane nośniki - kasety video, dyskietki itp. Oprócz treści politycznych mieli dużo przeciwko pornosom właśnie. Pornosy Honeckera zostały specjalnie dla niego sprowadzone z RFN.

Ale igrzyska igrzyskami, a żyć trzeba. I tu zaczęły się schody.

Obalenie muru nie zmieniło wcale słuszności prognozy ekonomistów o bliskim zawaleniu się gospodarki NRD, a nawet ten proces przyspieszyło. Z dnia na dzień ludzie praktycznie przestali kupować produkty produkcji NRD, a chcieli tylko te zachodnie. Kurs marki RFN zaczął iść w górę prawie ekspotencjalnie. Doszło do tego, że niektóre sklepy (spożywcze!) sprzedawały zachodnie towary tylko za marki zachodnie. A ponieważ popyt na miejscowe produkty spadł gwałtownie, miejscowe zakłady zaczęły mieć poważne problemy.

W grudniu 1989 rozpoczęły się, zorganizowane na wzór polski, rozmowy Okrągłego Stołu, jednak sam stół był kwadratowy. W trakcie rozmów ustalono, że wypadające w maju wybory do parlamentu zostaną przesunięte na marzec, bo do maja gospodarka padnie już na pewno.

Więc w marcu odbyły się pierwsze i jedyne w historii tego kraju wolne wybory do parlamentu. Zanim do tego doszło, SED zdążyła dwuetapowo zmienić swoją nazwę na PDS (Partei des Demokratischen Sozialismus - Partia Demokratycznego Socjalizmu). Oprócz tej w wyborach wzięły udział partie satelickie SED (analogiczne do polskich SD i ZSL) i nowo utworzone partie, stronnictwa i ruchy. Część z nich od razu przypięło się do partii zachodnich - CDU, FDP i SPD, inne były w miarę niezależne. Wynik był taki, że Ost-CDU dostało 41%, wschodnie SPD 22, a postkomunistyczny PDS 16,4. Reszta to rozproszona drobnica. Jeżeli kogoś interesują dokładniejsze dane, to proszę TUTAJ.

Posiedzenia nowego parlamentu zaczęto pokazywać w telewizji i trzeba przyznać, że pod każdym względem najbardziej pozytywnie wyróżniającym się posłem był tam szef PDS-u Gregor Gysi. Inteligentny, dowcipny, rozsądny. Potrafił zgasić każdego, jedynym posłem potrafiącym z nim na odpowiednim poziomie dyskutować był nasz były wykładowca matematyki Hansjoachim Walther z prawicowo-konserwatywnej DSU. Po zjednoczeniu profesor Walther został nawet na krótki czas ministrem bez teki w rządzie RFN. Gysi natomiast jest do dziś prominentnym działaczem partii Die Linken i był z ramienia tej partii posłem do parlamentu RFN.

Nowo wybrany parlament natychmiast zgodził się co zjednoczenia, 18 maja podpisano z RFN Umowę o unii walutowej, gospodarczej i społecznej (Währungs-, Wirtschafts- und Sozialunion). Unia miała wejść w życie już pierwszego czerwca - czyli po dwóch tygodniach! Każdy miał mieć prawo wymienić (zależnie od wieku) od 2 do 6 tysięcy marek NRD po kursie 1:1, a resztę po kursie 1:2. Płace miały zostać przeliczone po kursie 1:1 a długi 1:2. Ponieważ kurs czarnorynkowy dochodził już chwilami i miejscami do 1:20, wszyscy wierzyli że zarabiając w zachodnich staną się natychmiast bogaci. Jakoś praktycznie nikomu nie przyszło do głowy że NRD-owska średnia płaca, czyli 800 marek, nawet przeliczona 1:1 na zachodnie leży gdzieś w okolicach zachodniego minimum socjalnego, a nominalne ceny podstawowych produktów są w RFN wielokrotnie wyższe (obiad w mensie za 80 fenigów RFN? Niemożliwe). Jeszcze mniejsza grupa pomyślała o tym, że faktyczna produktywność NRD-owskich pracowników bardziej odpowiada tym ośmiuset markom przeliczonym po kursie 1:20 niż 1:1. No ale skoro Helmut Kohl obiecał Blühende Landschaften (rozkwitające krajobrazy) i że na zjednoczeniu nikt nie straci...

NRD było gotowe oddać się RFN za każdą cenę, w RFN nastroje nie były tak jednoznaczne. Rządząca CDU była za, ale opozycyjna wtedy SPD nie za bardzo. Wielu prominentnych jej działaczy, jak późniejszy kanclerz Gerhard Schröder i aktualny wtedy kandydat na kanclerza Oskar Lafontaine było przeciw, bo to za drogo. Rację że to drogo mieli, ale nie wiem jak oni sobie właściwie wyobrażali żeby NRD nie przyłączyć? Przecież wkrótce by mieli w NRD pustynię i 17 milionów imigrantów w RFN. Taniej by nie było. No chyba żeby mur odbudować, ale żeby teraz pilnowali go RFN-owcy.

Lafontaine w ogóle jest jakiś dziwny, bo potem odszedł z SPD, namówił PDS na zmianę nazwy na Die Linken (Lewica) i się do nich przyłączył. Dlaczego właściwie nie przeniósł się do NRD już w latach 80-tych? Przyjęliby go z otwartymi ramionami.

Dzień wprowadzenia marki RFN się zbliżał, NRD-owcy zajmowali się tymczasem upychaniem swoich oszczędności przekraczających limit wymiany 1:1 po kontach znajomych nie osiągających tego limitu. Potem nadeszła noc z 31 maja na 1 czerwca i wszyscy z radością zrezygnowali z Alu-Chips, jak nazywano marki NRD. Otrzeźwienie przyszło wkrótce.

Nagle, praktycznie z dnia na dzień pojawiło się bezrobocie.

W krajach socjalistycznych oficjalnie bezrobocie nie istniało. Prawo do pracy było zagwarantowane w konstytucji i każdy pracę musiał dostać. Inną historią było, czy miał coś do roboty. Taka sytuacja jest nazywana bezrobociem ukrytym. Rodziło to bardzo wiele problemów, od demoralizacji ludzi (czy się stoi, czy się leży, [suma] się należy) do problemów zakładów (czy ludzie faktycznie pracują, czy nie, płacić im trzeba).

W NRD bywało nawet tak, że w kilkunastotysięcznym zakładzie połowa (sic!) pracowników zajmowała się tylko remontami, a nie produkcją. Oczywiście najdalej w kilka tygodni po wejściu z życie unii gospodarczej wszystkich niepotrzebnych trzeba było zwolnić. A potem najczęściej i tak bankructwo.

Z dnia na dzień większość ludzi w NRD stała się biedakami, często do tego bezrobotnymi. W takiej sytuacji ujawniły się tłumione przez długie lata nastroje ksenofobiczne, zwłaszcza antypolskie. Wyrostki obrzucały kamieniami polskie autobusy, pytani przez dziennikarzy dlaczego to robią mówili "A, bo ci Polacy przyjeżdżają, wykupują wszystko...". Tak to jest, jak 100% kapitalizm wprowadzi się umową z zaledwie dwutygodniowym czasem na przygotowanie. Pamiętam że raz gdy wracałem busem z towarem z Berlina ktoś z krzaków przy autostradzie, już niezbyt daleko od granicy, rzucił w moją stronę butelką. Jechałem ponad 100, jakby trafiła w przednią szybę nie byłoby wesoło. Na szczęście jechałem lewym pasem (bo prawy już wtedy słabo nadawał się do jazdy) a ktoś rzucił o pół sekundy za wcześnie i butelka rozbiła się tuż przed samochodem.

Do NRD zaczęli przyjeżdżać ludzie którzy wyjechali wcześniej, na Ausreiseantrag albo nielegalnie. Nie, nie po to żeby wrócić. Po to, żeby spróbować odzyskać swoje mieszkania i domy, który wcześniej państwo NRD-owskie im odebrało. Nieruchomości te zostały potem w dobrej wierze kupione od Skarbu Państwa przez innych ludzi. Oj, było z tego mnóstwo problemów.

Zakłady które zbankrutowały były przejmowane przez Urząd Powierniczy (Treuhandanstalt), który starał się sprzedać je komukolwiek, nawet za symboliczną jedną markę. Było z tego też mnóstwo afer których jednak specjalnie później nie drążono.

Infrastruktura NRD okazała się być w gorszym stanie niż ktokolwiek w RFN się spodziewał. Problem był nawet z zadzwonieniem na Zachód, w firmach przejętych przez zachodnie koncerny stosowano taką technikę, że po uzyskaniu połączenia telefonicznego z dyrekcją w RFN (bywało, że próby połączenia trwały parę godzin) słuchawki nie odkładano już. Dzięki temu można było przekazać informacje w dowolnym momencie, a gdy połączenie się przerwało specjalnie wyznaczony pracownik kręcił znowu do skutku. Krążył dowcip o tym, że Mercedes kupił kawałek NRD-owskiej autostrady jako odcinek testowy dla swoich samochodów. Terenowych.

Gwałtowny upadek przemysłu NRD miał też swoje dobre skutki. W ciągu kilku tygodni jakość powietrza w NRD gwałtownie się poprawiła, a ogłaszany wcześniej od czasu do czasu w RFN i Berlinie Zachodnim alarm smogowy już nigdy się nie powtórzył. Nigdy!

Wszystkie te problemy spowodowały, że większość obrotnych i potrafiących cokolwiek NRD-owców szybko przemieściła się do RFN. Praktycznie w landach wschodnich zostali głównie emeryci i nieudacznicy. Tam do dziś jest pustynia ze świetną infrastrukturą - bo rząd RFN próbował powstrzymać odpływ ludzi budując tam wszystko od nowa, często lepsze niż w landach zachodnich.

I w końcu, 3 października 1990 NRD z ulgą przyłączyła się do RFN.

 

I to był ostatni regularny odcinek cyklu o NRD. Zostało mi jeszcze trochę ciekawostek które nie pasowały do żadnej z notek albo przypomniały mi się zbyt późno. Materiały o NRD będą pojawiać się nadal. Z pewnością dodam też zdjęcia, muszę tylko przywieźć z Polski swoje slajdy (raczej dopiero w końcu roku), zorganizować skaner i trochę czasu.

Zapraszam dalej, tematów nie zabraknie.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , , , ,

Kategorie:DeDeeRowo

3 komentarze

Żegnaj NRD (45): Upadek

Wybory lokalne w maju 1989, o których parę razy wspominałem, były sfałszowane. Wykazała to opozycja demokratyczna niezależnie licząc frekwencję. Według mnie to niepotrzebnie się wysilali - typowy w realnym socjalizmie wynik w rodzaju 99% frekwencji i 98,85% głosów na właściwych kandydatów musi być sfałszowany - nie ma siły żeby było inaczej.

Jak pokazują wypływające powoli dokumenty, władze zareagowały na oskarżenia o fałszerstwo przygotowując obozy internowania i tworząc listy proskrypcyjne. W czerwcu, po masakrze na placu Tian'anmen, jak już pisałem nastawienie władz było bojowe. Dziś wiadomo już, że mniej więcej w tym samym czasie grupa ekonomistów przygotowała tajny raport dla Biura Politycznego, w którym prognozowała całkowite bankructwo ekonomiczne NRD w czasie nie dłuższym niż jeden rok.

Mając nadzieję na obniżenie napięcia władze wypuściły do RFN dużą grupę ludzi ze statusem Ausreisewillig. Ale oczywiście skutek był odwrotny do zamierzonego. W czasie wakacji NRD-owcy wyjeżdżający na Węgry coraz częściej korzystali z tego, że Węgrzy zlikwidowali umocnienia graniczne na granicy z Austrią i masowo uciekali przez zieloną granicę. W sierpniu na Węgrzech przebywało 150.000 NRD-owców w wiadomym celu. Wkrótce Węgrzy mieli dosyć pilnowania ich i 11 września po prostu otworzyli dla nich granicę. W ciągu pierwszych trzech dni otwartej granicy wyjechało 18.000 ludzi. Innym wariantem było dostanie się na teren ambasady RFN w Budapeszcie albo Pradze i próbowanie wymuszenia zgody na wyjazd. Skala tych zjawisk była tak duża (we wrześniu na Zachód różnymi drogami uciekło 55.000 ludzi!) że w październiku zamknięto granicę z Czechami. Mimo to straty NRD w październiku wyniosły aż 21.000 ludzi.

Wydarzenia toczyły się coraz szybciej. W początku września Montagsgebete przekształciły się w Montagsdemonstrationen. Ktoś z obecnych zaproponował po prostu żeby nie siedzieć w kościele i nie żalić się tylko we własnym gronie, ale wyjść na ulicę i powiedzieć to publicznie. Wszyscy obecni wyszli i wykrzyczeli swoje żale publicznie. Nowy zwyczaj błyskawicznie rozprzestrzenił się na całe NRD. Władze wypuszczały na nich policję, ale raczej bez większego przekonania. Od czerwca minęło parę miesięcy, oni raczej wiedzieli że już po nich, że nawet jak stłumią demonstracje to dopadnie ich wkrótce bezlitosna ekonomia.

Ale zanim dojdziemy do ostatecznego upadku, jest jeszcze do opowiedzenia jedna, mało w Polsce znana historia:

W sierpniu 1989 kierownictwo stwierdziło, że może trzeba by jakoś ten ich system uczynić trochę strawniejszym, zwłaszcza dla młodzieży (rychło w czas). I wymyślili sobie program telewizyjny dla młodzieży, ciekawszy i dynamiczniejszy niż standardowe ideologiczne nudziarstwo. Zmontowano więc zespół młodych dziennikarzy, sprowadzono im z Zachodu nowoczesny sprzęt i kazano im robić program. Nazywał się on elf99, od kodu pocztowego budynku telewizji (1199). Pierwsze wydanie poszło pierwszego września 1989. I było świetne. Był to dwugodzinny program raz w tygodniu, składał się z wiadomości, reportaży, muzyki, sportu i odcinka jakiegoś serialu. Wszystko zrobione dynamicznie i dowcipnie, po prostu świetnie. Oglądałem ich co tydzień, byli o dwie klasy lepsi od całej reszty telewizji NRD-owskiej i od polskiej zresztą też.

Logo elf99

Logo elf99 Źródło: Wikipedia

Wkrótce potem wymieniono Honeckera, na co od dłuższego już czasu naciskali Rosjanie, na Egona Krenza. Krenz stroił się później w gołębie piórka, ale z członków Biura Politycznego tylko jemu można udokumentować wypowiedź za stosowaniem siły. Niespodziewanie przeciw użyciu siły wypowiadał się szef Stasi - Erich Mielke.

Władza nie pociągnęła już długo. 9 listopada padł mur - otwarto wszystkie przejścia graniczne i NRD-owcy rzucili się na Zachód. W Berlinie Zachodnim każdemu przyjeżdżającemu wręczano 100 marek zachodnich Begrüßungsgeldu (pieniędzy na powitanie). I tu znowu pojawia się ekipa elf99 - oni jako pierwsi złapali za kamery i polecieli robić reportaż z wydarzenia. Z tego reportażu pochodzi duża część materiałów standardowo pokazywanych w telewizji z okazji rocznicy przewrócenia muru. Mnie najbardziej rozśmieszyły wywiady z NRD-owcami stojącymi w kolejkach do sex-shopów (które podobno były na granicy bankructwa a NRD-owcy i Begrüßungsgeld je uratowali).

Radość była wielka, ale prawdziwe problemy zaczęły się dopiero wtedy. O tym w następnym odcinku, ostatnim już z regularnych.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , , , ,

Kategorie:DeDeeRowo

2 komentarze

Żegnaj NRD (39): Źle się dzieje w państwie NRD-owskim

Kiedy przyjechaliśmy do NRD, wszystko jeszcze wyglądało tam całkiem dobrze. Albo całkiem źle - zależy jak na to spojrzeć. Wszystko toczyło się swoim ustalonym trybem, wszystko wyglądało na trwałe i niezmienne. Dlatego też ludzie z rezygnacją poddawali się tym wszystkim rytuałom zaklinania rzeczywistości - nie było żadnych nadziei na zmianę stanu rzeczy. A już zwłaszcza niezmienny i twardy jak skała był Honecker. "Vorwärts immer, rückwerts nimmer" (Zawsze naprzód, nigdy wstecz) było jego ulubionym powiedzeniem. Dowcip o odmrożonym NRD-owcu i wyborze Honeckera na kolejną kadencję już był - tak właśnie widziano to w NRD. Nie ma nadziei, tak już będzie zawsze. Myślę, że dlatego ten profesor od mikroprocesorów o którym już pisałem zdecydował się na doktorat z marksizmu - on też uważał, że w przewidywalnej przyszłości nic się nie zmieni. Totalna konserwa.

W Lipsku, w Nikolaikirche, już od trzech lat odprawiali swoje Montagsgebete. Jak to było? Pewnego poniedziałkowego wieczora, podczas spotkania modlitewnego pastor poprosił obecnych parudziesięciu ludzi o podanie intencji do modlitwy i ktoś z nich wstał i powiedział o swoim problemie z ustrojem, władzą, Stasi itd. Potem następny, potem jeszcze jeden... Wszyscy się od tego poczuli lepiej, więc za tydzień przyszło więcej ludzi i też sobie ponarzekali. I tak co tydzień. Oczywiście przychodzili również agenci Stasi, notowali, robili zdjęcia swoją szpiegowską aparaturą, pisali sprawozdania. Te modlitwy to była raczej psychoterapia niż faktyczna działalność opozycyjna, więc Stasi poza zbieraniem danych nic specjalnego w tej sprawie nie robiła. Ale rzecz miała większe konsekwencje, do których jeszcze w którymś z późniejszych odcinków wrócę.

Zmarł Andropow, nastał Czernienko, wkrótce potem zmarł Czernienko ("Mrą jak muchy" stwierdził jeden z moich współlokatorów) nastał Gorbaczow. Najpierw wszystko wyglądało jak zwykle, ale potem zaczęły się dziać rzeczy niesłychane. Gorbaczow ogłosił swoją doktrynę Głasnosti i Pierestrojki i wtedy towarzyszom NRD-owskim grunt zaczął usuwać się spod nóg.

Władze NRD w zasadzie nie prowadziły własnej polityki, nie miały własnych idei i własnego zdania, tylko wszystko głosiły i wykonywały pod dyktando towarzyszy radzieckich i według obowiązującej ideologii. Ich władza opierała się przede wszystkim na obecności wojsk radzieckich, bez nich padli by w kilka miesięcy. Ujawnienie w ramach Głasnosti jak naprawdę wygląda sytuacja w NRD nie wchodziło dla nich w rachubę - zostaliby zmieceni jeszcze szybciej. Co więc zrobili? Tu pasujący dowcip:

Pociąg kolei transsyberyjskiej zatrzymuje się w tajdze - nie można jechać dalej bo ukradziono podkłady. Co zrobiliby w tej sytuacji różni przywódcy?

Lenin - kazałby komsomolcom iść w tajgę, wyrąbać parę drzew i zrobić nowe podkłady.

Stalin - kazałby rozstrzelać winnych.

Honecker - siadłby w swoim przedziale, zasłoniłby zasłonki i udawał że pociąg jedzie dalej.

I tak właśnie zrobił Honecker. Zasłonił zasłonki i udawał, że nic się nie stało. Konkretnie wyglądało to tak, że zaczęto cenzurować wszystkie informacje o pierestrojce a nawet radzieckie gazety! Zabroniono rozprowadzania niemieckojęzycznego wydania radzieckiego magazynu ilustrowanego "Sputnik". Prenumeratorom zwrócono pieniądze. Poszło o artykuły negatywnie oceniające Stalina, Breżniewa i pakt Ribbentropp-Mołotow. O ile dobrze pamiętam nie wpuszczono też kilku numerów "Prawdy". W tych czasach był to zamach na świętość - Prawda była oficjalnym organem KC KPZR i to co było publikowane w Prawdzie miało rangę omalże encyklik papieskich. Było to w końcu 1988.

Zabronione w NRD wydanie radzieckiego pisma Sputnik

Zabronione w NRD wydanie radzieckiego pisma Sputnik Źródło: www2.jugendopposition.de

Oczywiście w NRD nie dało się zablokować informacji o Pierestrojce, bo i tak wszyscy oglądali zachodnią telewizję.

W 1987 Honecker pojechał do RFN. Właściwie miał pojechać tam już w 1984, ale wtedy zablokowali tę wizytę Rosjanie. RFN-owcy nie wykazali się zbytnią konsekwencją przyjmując Honeckera jak głowę państwa (a przecież tego państwa formalnie nie uznawali), pamiętam że była wtedy mowa o ciążącym na Honeckerze jeszcze przedwojennym wyroku za zabójstwo policjanta, komentatorzy polityczni z RFN zastanawiali się czy Honecker nie zostanie zaaresztowany, ale jakoś nie mogę doguglać się potwierdzenia tej informacji. EDIT: Trochę mi się pomieszało - tu chodziło o Ericha Mielke.

Honecker w RFN, 1987

Honecker w RFN, 1987 Źródło: meike-wulf.homepage.t-online.de

Jak widać na zdjęciu gęba się mu śmieje, NRD-owcy też się śmiali, bo mieli nadzieję na zmiany (Honecker mówił w RFN coś o zniknięciu muru). Ale nic się w polityce nie zmieniło.

I właśnie moje wrażenie jest takie, że w ciągu 1987 roku zmieniło się co innego - nastawienie ludzi w NRD. Jak wcześniej byli zrezygnowani, ale bierni i karni, to po 1987 zrobiło im się już wszystko jedno. Rządzący słusznie bali się utraty poparcia radzieckiego - kiedy ludzie zobaczyli że nawet Rosjanie zmienili kurs, to nic już nie było w stanie uchronić NRD przed upadkiem. Wierchuszka ciągle jeszcze udawała dalszą jazdę, ale podkładów już nie było. Ani nawet komsomolców chętnych do rąbania drzew. Tym punktem zwrotnym była chyba właśnie wizyta Honeckera w RFN - on mógł pojechać, a ludziom nie dał. Ten jego uśmiech, to puszczanie obietnic tak, żeby na Zachodzie słyszeli... A potem żadnych zmian w kraju! To się nie mogło skończyć dobrze.

W następnym odcinku: Ich will raus!

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , , ,

Kategorie:DeDeeRowo

2 komentarze