Gdzieś między Polską a Niemcami, a szczególnie w NRD

Blockupy Frankfurt

Od wczoraj do soboty różni lewicowi aktywiści robią we Frankfurcie Europejskie Dni Akcji Blockupy Frankfurt. W planie mieli dużo różnych akcji, w rodzaju blokady Europejskiego Banku Centralnego i innych banków, czy generalnego blokowania i robienia zadymy. (Obrazek z ich strony, tylko dlaczego go poprawnie przyciąć nie umieją?)

Ogłoszenie Blockupy Frankfurt

Ogłoszenie Blockupy Frankfurt Żródło

Miasto nie udzieliło zgody na większość z tych akcji, organizatorzy odwołali się do sądu, ale sąd potwierdził zakaz. Mimo to coś się dzieje. Na Römerze demonstrują przed ratuszem, rządek policjantów broni dostępu do środka. W ratuszu jest też Urząd Stanu Cywilnego - pary które planowały w tych dniach ślub musiały się przenieść do innego urzędu.

Blockupy Frankfurt

Blockupy Frankfurt

 Wśród uczestników demonstracji dominuje młodzież, widać trochę aktywistów różnych związków zawodowych i od Die Linken. Kręci się te sporo ludzi wyglądających na zadymiarzy.

Blockupy Frankfurt

Blockupy Frankfurt

 

Blockupy Frankfurt

Blockupy Frankfurt

 Ponieważ akcja skierowana jest przede wszystkim przeciwko bankom, policja blokuje sporą część śródmieścia, tam gdzie banki są. Usunięto obóz Occupy Frankfurt. O tym że do zadym może dojść świadczy fakt, że w ostatnich dniach mieszkańcy śródmieścia znaleźli w skrzynkach pocztowych pisma niby z FES (miejskiej firmy od śmieci) żeby wystawić akurat w piątek swój Sperrmüll. Chodzi oczywiście o to, żeby na barykady było.

Wygląda na to, że policjantów jest więcej niż protestujących.

Blockupy Frankfurt - samochody policji

Blockupy Frankfurt - samochody policji

Niektóre sklepy w zagrożonej okolicy na wszelki wypadek zabiły szyby dechami i w piątek będą miały zamknięte.

Blockupy Frankfurt - zabezpieczone wystawy sklepów

Blockupy Frankfurt - zabezpieczone wystawy sklepów

 

Blockupy Frankfurt - zabezpieczone wystawy sklepów

Blockupy Frankfurt - zabezpieczone wystawy sklepów

Termin akcji blokowania banków jest bardzo marnie wybrany. Dziś jest święto (Christi Himmelsfart), na piątek większość ludzi bierze urlop i w tych bankach prawie nikogo nie będzie. Zarządy banków zaleciły pracownikom którzy jednak w piątek do pracy przyjdą, żeby przyszli "po cywilnemu", czyli bez garniturów.

Blockupy Frankfurt - zablokowane przez policję dojście do banków

Blockupy Frankfurt - zablokowane przez policję dojście do banków

 

Blockupy Frankfurt - zablokowane przez policję dojście do banków

Blockupy Frankfurt - zablokowane przez policję dojście do banków

 

Blockupy Frankfurt - zablokowane przez policję dojście Europejskiego Banku Centralnego

Blockupy Frankfurt - zablokowane przez policję dojście Europejskiego Banku Centralnego

Jak już pisałem w notce o Occupy, akcję uważam za bezsensowną, banki to zły adres. Idźcie z tym do polityków.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Ciekawostki

3 komentarze

Dzień otwartych drzwi w Deutscher Wetterdienst

Kiedyś już wspominałem, że mam tu pod bokiem, w Offenbachu, centralę Deutscher Wetterdienst, czyli na nasze Instytutu Meteorologii. Nawet przez parę lat pracowałem o rzut beretem od tego budynku. W tym czasie oni zdążyli go zburzyć i zbudować całkiem od nowa, bo im się komputery przestały mieścić. Wczoraj był tam dzień otwartych drzwi, więc postanowiłem zobaczyć ich sprzęt.

Deutscher Wetterdienst Offenbach - logo

Deutscher Wetterdienst Offenbach - logo

Deutsches Wetterdienst (DWD) kontynuuje tradycje założonego w roku 1847 Pruskiego Instytutu Meteorologicznego (Preusisches Meteorologisches Institut) w Berlinie. Pod obecną nazwą powstał w roku 1952, a centralę w Offenbachu zbudowano w latach 1955-1957.

Deutscher Wetterdienst Offenbach

Deutscher Wetterdienst Offenbach

Na dniu otwartym pokazywali sprzęt pomiarowy, dawny i aktualny, trochę różnych zabytków typu telemetrii lampowej do balonów meteorologicznych, zapisy pogody sprzed 100 lat itp.

Deutscher Wetterdienst Offenbach

Deutscher Wetterdienst Offenbach


Deutscher Wetterdienst Offenbach - heliograf

Deutscher Wetterdienst Offenbach - heliograf

Ja zapisałem się na Führung po centrum obliczeniowym - nie było to łatwe, bo co pół godziny wchodziło  po ok. 30 osób, po kartę wstępu trzeba było się ustawić godzinę wcześniej z odpowiednim wyczuciem momentu. Führung nie był niestety zbyt dobry, tylko opowiadali i pokazywali film. Rzecz odbywała się w sali kontrolerów, nie różni się ona od zwykłego biura.

Deutscher Wetterdienst Offenbach - stanowisko kontrolne superkomputera NEC SX-9

Deutscher Wetterdienst Offenbach - stanowisko kontrolne superkomputera NEC SX-9

Do sali z komputerami można było tylko zajrzeć przez szklane drzwi. Z wprowadzaniem wycieczek byłoby chyba trudno, ba na drzwiach było oznaczenie żeby wchodzić tylko ze środkami ochrony słuchu. Ale sprzętu mają tam trochę: Dwa superkomputery wektorowe NEC SX-9 po 480 procesorów każdy.

Deutscher Wetterdienst Offenbach - superkomputer NEC SX-9

Deutscher Wetterdienst Offenbach - superkomputer NEC SX-9

Procesorów chyba stale dokładają, bo w prospektach wydrukowanych w 2010 mowa jest o 224. W maksymalnej konfiguracji z 512 procesorami w momencie wejścia na rynek (2008) byłby to najszybszy komputer na świecie. Chodzi to na wariancie Unixa. Na zdjęciu: Procesor do superkomputera. Znaczy procesor to jest ta płytka na wierzchu, reszta to radiator.

Deutscher Wetterdienst Offenbach - procesor superkomputera NEC SX-9

Deutscher Wetterdienst Offenbach - procesor superkomputera NEC SX-9

Oprócz tego mają dwa komputery skalarne SUN X4600, do sterowania tamtymi, developmentu i testowania, też po 480 procesorów każdy. Te wywodzą się z pecetów - mają intelowskie procesory i chodzą na SuSe Linuksie. Do tego jeszcze cztery serwery bazodanowe SGI Altix 4700 po 96 procesorów każdy, razem 1125 TiB (też na SuSe).

Bierze ten sprzęt 2 MW mocy, jak to przy takich wymogach pracy ciągłej jest oczywiście generator zasilania awaryjnego zbuforowany kołem zamachowym. Generator potrzebuje 15 sekund na rozruch i 15 na synchronizację, wyobraziłem sobie koło zamachowe oddające 2MW (+ straty na generatorze) przez 30 sekund i wyszło mi duże.

Wszystko to po to, żeby liczyć prognozę pogody dla całej Ziemi - jest to jedno z 10 centrów na świecie liczących prognozy globalne. W każdym cyklu obliczeń liczą według dziesięciu różnych modeli.

To wszystko jest finansowane z budżetu państwa - podpada to pod ministerstwo komunikacji, a 10% wydatków finansuje wojsko. W zamian wojsko dostaje 10% czasu komputerów i może sobie liczyć na tym co chce. Wpływy ze sprzedaży prognoz nie lądują na koncie Wetterdienstu, tylko idą do budżetu państwa.

[mappress mapid="21"]

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , , ,

Kategorie:Ciekawostki

4 komentarze

Kolejka linowa na wodę

EDIT: Dlaczego mnie nie dziwi, że ktoś podlinkował moją notkę jako przykład pojazdu na wodę? Przecież nawet napisałem coś o tym, ale może jeszcze raz DUŻYMI LITERAMI:

Uwaga niedorozwinięci technicznie:

Ta kolejka tak naprawdę to jest na prąd!

 Korzystając z przedłużonego, majowego weekendu i ładnej pogody wybrałem się z rodziną do Wiesbaden przejechać się kolejką linową. Ale nie wiszącą, tylko jeżdżącą po torach jak ta na Gubałówkę - czyli linowo-terenową, zwaną Nerobergbahn.

Konstrukcja ta jest o tyle ciekawa, że do napędu wagoników używa wody. Tu od razu umieszczę zastrzeżenie, żeby ktoś niedorozwinięty technicznie nie podlinkował mojej notki jako przykładu działającego pojazdu na wodę: W ostatecznym rozrachunku kolejka jest napędzana elektrycznie, a kiedyś była parą, woda jest tylko nośnikiem energii.

Nerobergbahn uruchomiono w roku 1888. Jak to kolejka linowo-terenowa ma ona dwa wagoniki jeżdżące po częściowo wspólnym torze o z grubsza stałym nachyleniu. Wagoniki połączone są liną, przełożoną przez koło linowe na górnej stacji. Tor ma trzy szyny, z których środkowa jest używana przez oba wagoniki. Oprócz tego na środku każdego z (jak to nazwać? Bo torem nazwałem już całość, ale niech będzie) torów umieszczona jest dodatkowa szyna zębata służąca do hamowania. No i oczywiście w połowie długości toru musi być mijanka. Dzięki użyciu trzech szyn mijanka nie potrzebuje skomplikowanych technicznie i drogich w utrzymaniu zwrotnic. Dla zainteresowanych schemat układu TUTAJ.

Nerobergbahn Wiesbaden - mijanka

Nerobergbahn Wiesbaden - mijanka

Teraz wszystko jest zbudowane tak samo - procesor plus parę silników krokowych, a w XIX wieku inżynierowie mieli bardzo ciekawe pomysły. Ta kolejka też jest interesująca - jest napędzana wodą. Wagoniki i koło linowe na górze nie mają żadnych silników. Za to wagoniki mają duże zbiorniki na wodę (7m3) i do tego na górze nalewa się po prostu wody. Ilość nalewanej wody zależy oczywiście od obciążenia obu wagoników - maszynista z dolnej stacji podaje ilość pasażerów w dolnym wagoniku, maszynista z górnej stacji liczy u siebie i nalewa odpowiednio dużo. Na zdjęciu: otwór do nalewania.

Nerobergbahn Wiesbaden - otwór do nalewania wody

Nerobergbahn Wiesbaden - otwór do nalewania wody

No i górny wagonik robi się cięższy niż dolny i zjeżdża w dół wciągając dolny wagonik na górę. Zadaniem maszynisty w wagoniku jadącym w dół jest hamowanie tak, żeby kolejka nie jechała za szybko. Po dojechaniu do dolnej stacji samoczynnie otwiera się zawór i woda ze zbiornika wylewa się do odpowiedniego kanału. Na zdjęciu: wylewanie wody.

Nerobergbahn Wiesbaden - wylewanie wody z wagonika

Nerobergbahn Wiesbaden - wylewanie wody z wagonika

Stąd pompa pompuje ją znów na górę, do zbiornika w górnej stacji. Pompa jest od 1916 roku napędzana elektrycznie, wcześniej napęd pompy był oczywiście parowy. W roku 1939 w planie była przeróbka kolejki na napęd elektryczny, ale ze względu na wybuch wojny projekt zarzucono. Jest to ostatnia kolejka takiego systemu (znaczy naziemna i na wodę) w Niemczech, a Wikipedia wymienia tylko sześć takich działających jeszcze na całym świecie, z tego dwie starsze od tej (ale niewiele, o 3 i 6 lat). Oprócz nich działa jeszcze jedna kolejka linowa napowietrzna z balastem wodnym.

Nerobergbahn Wiesbaden

Nerobergbahn Wiesbaden

Najniższa część trasy przebiega na murowanym wiadukcie. Ciekawostka: W momencie zbudowania go sporo ludzi uważało go za niedopuszczalną, techniczną ingerencję w przyrodę i psucie krajobrazu. Sam cesarz Wilhelm II w roku 1902 skrytykował tę konstrukcję z takich pozycji.

[mappress mapid="22"]

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Ciekawostki

8 komentarzy

Jak to się robi w Niemczech: Ubezpieczenia zdrowotne

Dostałem właśnie nową kartę ubezpieczenia zdrowotnego, więc to dobry pretekst żeby coś o tych ubezpieczeniach napisać.

Ubezpieczenia zdrowotne w Niemczech działają całkiem nieźle. Oczywiście w gazetach i telewizji narzekań jaka to wielka katastrofa jest pełno, ale według mnie to czysty objaw przewracania się w pewnych częściach ciała z dobrobytu. To czy tamto z pewnością należałoby zmienić, ale generalnie nie jest źle. Ale po kolei. Znowu nie będę robił rysu historycznego od Bismarcka do dziś, tylko to co istotne dla stanu aktualnego. I, podobnie jak przy notce o ubezpieczeniach emerytalnych, proszę nie traktować tej notki jak wyroczni - rzecz jest skomplikowana i pełne jej omówienie zajęłoby spore tomiszcze. I musiałby to zrobić ktoś bardziej fachowy niż ja.

Niemiecki system ubezpieczeń zdrowotnych oparty jest na Kasach Chorych i składa się z dwóch części. Pierwsza to ubezpieczenia tzw. ustawowe (gesetzlich), druga to prywatne (privat).

Ustawowe ubezpieczenie zdrowotne jest obowiązkowe dla wszystkich, oprócz zarabiających powyżej pewnej sumy rocznie, urzędników i prowadzących działalność gospodarczą. Suma graniczna wynosi obecnie około 50.000 EUR rocznie brutto, można jednak zarabiając więcej nadal być członkiem kasy ustawowej. Składki pobierane są od wynagrodzeń, do niedawna było to około 14% (szczegóły dalej) płacone solidarnie przez pracodawcę i pracobiorcę, od dochodów nie przekraczających 3850 EUR miesięcznie. Od tego, co powyżej już się nie płaci. Nie pracujący małżonek/małżonka i dzieci (niepełnoletnie i/lub uczące się) są automatycznie ubezpieczone razem z tym pracującym członkiem rodziny, bez opłacania dodatkowych składek.

Zebrane składki są używane przez Kasy Chorych na opłacanie świadczeń medycznych ich członków w tym samym roku - system nie przewiduje akumulacji składek na przyszłość. Dzięki temu zmiana kasy nie jest większym problemem. Do niedawna kasy różniły się między sobą wysokością stawek (szczegóły dalej), nadal różnią się zakresem finansowanych świadczeń ponadstandardowych i ogólną sprawnością działania i gospodarowania.

Kas Chorych jest cała masa (chociaż coraz mniej - bo się konsolidują), wiele z nich zaczynało jako kasy branżowe ale o dawna wszystkie są otwarte. Praktyka wykazała że im więcej członków, tym łatwiej działać, więc nie ma sensu zawężać kręgu przyjmowanych klientów. Zwłaszcza że ustawowa kasa chorych nie ma prawa odmówić przyjęcia w poczet członków ze względu na stan zdrowia. Kasa do której należę (Techniker Krankenkasse) była kiedyś (od 1884!) kasą dla architektów, inżynierów i techników (z rodzinami), teraz każdy może się do niej zgłosić.

No dobrze, ale co finansuje ustawowa kasa chorych? Dużo, prościej będzie wyliczyć za co się płaci z własnej kieszeni. A płaci się za:

  • Za każdą pierwszą w danym kwartale wizytę u danego lekarza lub w szpitalu (bez skierowania, jeżeli inny lekarz skierował to nie) płaci się tzw. Praxisgebühr w wysokości 10 EUR. Ta opłata idzie do kasy chorych i jest dość kontrowersyjna, ale jej sens jest taki, żeby ograniczyć doctor hopping - chodzenie z tym samym do paru lekarzy. Nie płaci się, jeżeli lekarz wykonuje tylko usługi nie płatne przez kasę albo badanie profilaktyczne z katalogu danej kasy.
  • Za większość leków płaci się ryczałt w wysokości od 5 do 10 EUR (ale nie więcej niż faktyczny koszt leku). Za preparaty nie będące lekami (typu witaminy) albo leki spoza obowiązujących procedur medycznych itp. płaci się 100% z własnej kieszeni.
  • Ubezpieczenie ustawowe pokrywa tylko koszty leczenia i profilaktyki, zabiegi typu kosmetycznego są w całości płatne.
  • Katalog refinansowanych przez kasy badań profilaktycznych jest spory, ale badania spoza tego katalogu są już płatne (chyba że lekarz je zaleci). Podobnie płaci się za zabiegi medyczne spoza katalogu.
  • Z zabiegów stomatologicznych kasa finansuje niezbyt dużo, zazwyczaj do ustalonej wartości najtańszego możliwego wariantu (np. plomba amalgamatowa). Protezy zębowe są refinansowane tylko w pewnym procencie (niewielkim, rzędu 10%, więcej jeżeli ma się udokumentowane regularne kontrole stomatologiczne przez ileś lat, najlepiej przynajmniej 10).
  • Za pobyt w szpitalu (do 28 dni w roku) płaci się stawkę dzienną w wysokości 10 EUR.

A teraz parę ciekawych rzeczy, za które się nie płaci (Uwaga, niektóre z nich mogą być usługami ponadstandardowymi - nie we wszystkich kasach musi tak być):

  • Generalnie nie płaci się za profilaktykę i leczenie dzieci i leki dla nich. Nie płaci się również tych 10 EUR Praxisgebühr za dziecko.
  • Nie płaci się za profilaktyczne badania ginekologiczne, przeglądy stomatologiczne, porządne przeglądy zdrowia po czterdziestce  (raz na 5 lat) itp.
  • Trzy cykle in vitro są dofinansowywane w połowie. Przez pewien czas w samym początku wieku kasy finansowały w 100% cztery cykle.

Do niedawna system działał tak, że kasy same ustalały sobie wysokość składki, na końcu roku obliczano wynik każdej kasy z osobna, a gdy któraś miała stratę, dostawała wyrównanie z funduszy tych kas, które miały zysk. Ten punkt systemu był zdecydowanie zły, bo część kas chorych dumpowała stawki żeby przyciągnąć nowych członków z kas chorych z wyższymi składkami, potem robiły minus i dostawały od tych samych, lepiej gospodarujących kas dofinansowanie. Ja bym zmienił to tak, że zrobienie straty zobowiązywałoby do podniesienia składki w następnym roku do poziomu pokrywającego te straty z nawiązką i dumping cenowy by się natychmiast skończył. Zmiany poszły jednak w trochę innym kierunku.

Od niedawna (2009) obowiązuje dla wszystkich kas jednolita i ustalona odgórnie stawka w wysokości 15,5%. Kasy, którym to nie wystarcza mogą pobierać opłaty dodatkowe. Składki sa płacone częściowo przez pracodawcę, częściowo przez pracobiorcę, już nie po równo, tylko 7,3% pracodawca a 8,2% pracobiorca. Zdaje się że udział pracodawcy został zamrożony i wszelkie podwyżki i opłaty dodatkowe mają iść z kieszeni pracobiorcy.

A teraz omówię drugą część systemu - ubezpieczenie prywatne. Dotyczy ono lepiej zarabiających - żeby w ogóle na nie przejść trzeba zarabiać sporo ponad średnią, być urzędnikiem albo mieć działalność gospodarczą. Firmy oferujące prywatne ubezpieczenia zdrowotne działają na zasadach komercyjnych i mogą sobie wybierać czy przyjmą kogoś na klienta. Składka na ubezpieczenie prywatne jest zależna od wieku klienta w momencie wstąpienia do kasy, jego płci, stanu zdrowia itp., ale niezależna od zarobków. Ponieważ składka jest ustalana w momencie przystąpienia do ubezpieczenia, na początku płaci się więcej niż się wykorzystuje. Ten "nadmiar" odkładany jest przez ubezpieczenie i używany jest do finansowania usług w przyszłości. W związku z tym zmiana firmy ubezpieczającej nie jest sensowna, bo te składki przepadają, a w nowej firmie ustalą składki według aktualnego wieku i stanu zdrowia klienta. Jeżeli w ogóle go przyjmą.

Do tego firma ma prawo w różnych wypadkach podwyższyć wysokość składki, na zasadach nieco podobnych do podwyżek stawek w ubezpieczeniach komunikacyjnych (koszty, "szkodowość" itp.). Jest też w tym haczyk (a nawet wielki hak) - bez problemu można przejść z ubezpieczenia ustawowego do prywatnego, ale z powrotem już są ograniczenia. Można to zrobić jeżeli spadnie się poniżej tej granicy zarobków, ale tylko jeżeli ma się w tym momencie mniej niż 55 lat. No i zgromadzone składki przepadają.

Jak z 10 lat temu sprawdzałem, dla zdrowego trzydziestoparolatka składka na ubezpieczenie prywatne wynosiła trochę ponad 1/3 składki ustawowej, ale trzeba by osobno płacić za dziecko, i jakby doliczyć ew. niepracującą żonę to wychodziłoby z grubsza na to samo co składki na kasę ustawową. Ale składki w ubezpieczeniu prywatnym stale rosną, średnio 6% rocznie. Tak czy inaczej bym się nie zdecydował, bo któż wie co będzie dalej. Z ubezpieczeniem prywatnym można sobie kiedyś w przyszłości nie poradzić, ustawowe jest pewniejsze.

No dobrze, ale co w ubezpieczeniu prywatnym jest lepsze niż w ustawowym?

  • Ubezpieczenia prywatne mają większy katalog usług refinansowanych. Chyba też w niektórych przypadkach wyższe stawki za usługi.
  • Nie ma tych 10 EUR Prexisgebühr.
  • W szpitalu ma się prawo do pokoju jedno albo dwuosobowego i żeby na obchód przychodził ordynator.
  • Jak się umawiać na termin do lekarza, to ubezpieczeni prywatnie często dostają bliskie terminy, a ustawowych spycha się na "za dwa tygodnie" itp.
  • Lepsze (ale też i droższe) ubezpieczenia prywatne pokrywają dużo więcej zabiegów dentystycznych, na przykład porządne koronki.

Czy warto przechodzić na ubezpieczenie prywatne? Moim zdaniem nie za bardzo. Dla młodego, zdrowego człowieka wygląda to atrakcyjnie, ale potem może być różnie.  Stawki na pewno wzrosną, można samemu wpaść problemy finansowe, może w problemy wpaść kasa. Nie jest dla mnie jasne, co się stanie, jeżeli kasa do której przez 30 lat wpłacało się pieniądze na ubezpieczenie prywatne zbankrutuje. Raczej może być bardzo przykro. Jeżeli chce się mieć powiedzmy trójkę dzieci, to w kasie prywatnej będzie trzeba płacić za każde osobno, w ustawowej nie zapłaci się dodatkowo ani centa. Itd. itd. W dyskursie publicznym obowiązuje narracja o "Zwei-Klassen-Medizin" (medycynie dwóch klas), ale im tu się naprawdę w odwłokach poprzewracało. Ja tam jestem zadowolony z ubezpieczenia ustawowego i mimo że zarabiam sporo powyżej tej granicy, nie przejdę na prywatne. Nawet gdyby dało mi to chwilowe oszczędności.

A ze społecznego punktu widzenia, ubezpieczenia prywatne to katastrofa. Messedż jest taki: Jak będziesz bogaty, to dostaniesz od państwa lepszą usługę taniej i nie będziesz musiał dokładać się do dobra wspólnego. I nie zakładaj rodziny, bo będziesz musiał dopłacić.

Prywatnie ubezpieczone jest tylko 13% ludności, reszta jest ubezpieczona ustawowo (Jak nie liczyć ok. 50.000 nie ubezpieczonych wcale, czy to z biedy, czy to z bogactwa). Możliwy jest też taki wariant, żeby ubezpieczyć się ustawowo, ale wykupić sobie ubezpieczenie dodatkowe na pewne usługi takie jak w ubezpieczeniu prywatnym (np. protezy dentystyczne, albo ordynatora na obchodzie). Ale policzyłem parę takich wariantów i według mnie się nie opłaca. A w ogóle to skąd to emo na ordynatora?

Może jeszcze parę szczegółów technicznych. W roku 1995 wszyscy ubezpieczeni otrzymali karty ubezpieczenia zdrowotnego. Karty ty były chipowe, jednak w tamtych czasach nie dało się w nie włożyć wielu funkcji. Karty te pełniły tylko rolę identyfikatora, a na chipie były zapisane tylko dane osobowe i numer ubezpieczonego. Na karcie nie było nawet zdjęcia, słyszałem o kombinacjach z pożyczaniem karty żeby pójść do lekarza za darmo. Byle płeć i mniej więcej wiek się zgadzały.

Stara (do 2012) niemiecka karta ubezpieczenia zdrowotnego

Stara (do 2012) niemiecka karta ubezpieczenia zdrowotnego

Lekarze powszechnie i od dawna prowadzą kartotekę na komputerze (karty to i tak wymuszają), tylko nieliczni piszą jeszcze rozpoznania na papierze. Dziś prawie wszyscy mają system na Windowsach, ale kiedyś znacząca część lekarzy miała małego IBM-a AS/400 i terminale. Rozliczenia z kasą chorych ta taka biurokracja, że bez komputera nie da rady.

Akurat teraz wprowadzane są karty ubezpieczeniowe całkiem nowej generacji. Na karcie znajduje się zdjęcie ubezpieczonego (można było podesłać przez sieć), a chip ma sporo pamięci i kryptografię. Na razie uruchomiona jest tylko funkcja identyfikacyjna, taka jak i w poprzednich kartach, ale wkrótce ma tam być możliwość zapisu dokumentacji medycznej, recept itp. Dane mają być mocno szyfrowane i odczytywalne tylko wtedy, gdy do czytnika włożona jest również karta autoryzacyjna lekarza.

Nowa (od 2012) niemiecka karta ubezpieczenia zdrowotnego

Nowa (od 2012) niemiecka karta ubezpieczenia zdrowotnego

Notka zrobiła się bardzo długa, a jeszcze bym napisał jak działa kasa chorych, o kontrowersyjnym finansowaniu altmedu, o in vitro... . Więc następne notki naturalnie nastąpią.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:Jak to się robi w Niemczech?

4 komentarze

Jak to się robi w Niemczech: Kłamstwo w polityce (4)

Ciąg dalszy perypetii heskiej CDU z lotniskiem we Frankfurcie.

Najpierw streszczenie wcześniejszych wydarzeń:

Akt 1: Decydując o rozbudowie lotniska we Frankfurcie wybrano wariant robiący najwięcej problemów okolicznym mieszkańcom. W zamian przewodniczący heskiej CDU Roland Koch kłamliwie obiecał, że będzie obowiązywał całkowity zakaz lotów w nocy. Znaczy od 23 do 5.

Akt 2: (10-11.2011) Nowy pas został zbudowany i oddany do użytku, jednak zakaz lotów nocnych został - co było do przewidzenia - bardzo rozmiękczony sporą ilością wyjątków (17). Okoliczni mieszkańcy urządzają demonstracje, okoliczne miasta i gminy występują na drogę prawną. Heski sąd administracyjny rozstrzyga, że te 17 wyjątków jest bezprawne i zabrania lotów w nocy. Na co rząd Hesji pod sztandarem "Jesteśmy za zakazem lotów w nocy" odwołuje się od tego wyroku do Naczelnego Sądu Administracyjnego w Lipsku, który ustala termin rozprawy na marzec 2012. Jak rząd Hesji godzi bycie za zakazem lotów w nocy z odwoływaniem się od wyroku zakazującego lotów w nocy? Dla prawdziwego polityka to nic trudnego: "Chcemy stworzyć jasną sytuację prawną".

Interludium: Mieszkańcy dotkniętych hałasem rejonów urządzają co poniedziałek "Montagsdemonstrationen" (wzorem NRD-owskich protestów) - zbierają się w hali lotniska i hałasują tłukąc w przyniesione ze sobą plastikowe wiaderka.

U mnie w domu hałas niewiele się zmienił - nie mieszkam na samym podejściu, w nocy nawet przy otwartym oknie hałas samolotów nie jest problemem. Słyszę co prawda że już jest po piątej gdy się przewracam na drugi bok, ale samoloty mnie nie budzą. Strzelałbym natomiast do tego !"§$%&/() z biurowca naprzeciwko, który co pewien czas nie radzi sobie z wyłączeniem alarmu w budynku, gdy wchodzi do niego około 4:45. Ludzie mieszkający bliżej ścieżki podejścia mają jednak problem i domagają się przynajmniej zachowania ustawowo określonej ciszy nocnej w godzinach od 22 do 6. Ci, co mieszkają jeszcze bliżej żądają nawet zamknięcia nowego pasa w ogóle. W szkole podstawowej do której do zeszłego roku chodziło moje dziecko mają problemy z prowadzeniem zajęć, nawet przy zamkniętych oknach. Fraport mówi, że szkoła jest za daleko od osi pasa żeby cokolwiek jej się należało, zyg-zyg marchewka.

Samolot nad Sachsenhausen

Samolot nad Sachsenhausen

Przy okazji polecę piękną stronę: http://casper.umwelthaus.org/ Można tu prawie live obserwować ruch lotniczy w okolicach Frankfurtu (prawie, bo wersja darmowa jest opóźniona o piętnaście minut), podejrzeć dane każdego przelatującego samolotu (typ, dane techniczne, zdjęcie, właściciel, numer lotu, skąd i dokąd leci, aktualna wysokość i prędkość) i wyświetlić sobie na bieżąco dane ze stacji pomiaru hałasu.

Akt 3: (04.04.2012) Sąd w Lipsku utrzymał w mocy zakaz lotów w nocy. Całkowity, nie tylko z nowego pasa. Do tego zalecił, żeby między 22 a 23 i 5 a 6 lotów było mniej niż w dzień. Panowie politycy bardzo głupio sami siebie wykiwali. Zamiast kłamać o całkowitym zakazie lotów trzeba było ograniczyć się do proponowania zakazu lotów w nocy z nowego pasa. Plus ewentualnie ograniczenia w nocy ze starych pasów. A tak słowo się rzekło, sąd przypilnuje dotrzymania. Lufthansa Cargo już mówi, że odejść z Frankfurtu to nie odejdą, ale inwestować tu nie będą.

Ostatnio były wybory na burmistrza Frankfurtu i tu też CDU strzeliło sobie lotniskiem w stopę. Korzystając ze słabości SPD i Zielonych dotychczasowa pani burmistrz Petra Roth (CDU) ogłosiła w połowie 2011 że rezygnuje z burmistrzowania na rok przed upływem trzeciej 6-letniej kadencji na tym stanowisku. Plan był taki, że konkurenci nie mają akurat dobrych kandydatów, więc kandydat CDU wygra w cuglach. A tu nagle, całkowicie niepodziewanie, w końcu 2011 uruchomiono ten nowy pas zgodnie z planem i głównym tematem kampanii wyborczej stał się hałas samolotów. Kandydat z CDU Boris Rhein, który był jednym z współdecydentów w sprawie rozbudowy lotniska nie wyglądał zbyt wiarygodnie w roli tej rozbudowy przeciwnika. No i przerżnął w drugiej turze (w pierwszej był jeszcze pierwszy), wygrał Peter Feldmann z SPD, któremu we wcześniejszych sondażach nie dawano większych szans.

No i wynik całej akcji z lotniskiem jest taki, że właściwie nikt nie jest zadowolony. Ani mieszkańcy (hałas, nowych miejsc pracy nie będzie tyle ile zapowiadano), ani Fraport i inne firmy (bo zakaz lotów w nocy i utrudnienia w działalności), ani CDU (bo tracą popularność i stracili już burmistrzowanie we Frankfurcie). Jak dotąd skorzystało na tym tylko SPD, a i to nie za bardzo.

A gdyby politycy nie kłamali na chama na początku żeby przeforsować swój ulubiony wariant, to może wszystko by się lepiej potoczyło.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Jak to się robi w Niemczech?

4 komentarze

Jak to się robi w Niemczech: System emerytalny

W Polsce dyskutuje się teraz problemy systemu emerytalnego, na pewno notka o tym jak to jest w Niemczech będzie poczytna. Więc trzeba ją napisać. Jak dotąd nie zauważyłem w sieci powoływania się na zmyślone dane z Niemiec w tym temacie (chociaż przyznaję że RAZa od dłuższego czasu nie czytałem), ale wcześniej czy później na pewno to nastąpi - będzie co podlinkować dla sprostowania.

Nie chcę wdawać się tu w rys historyczny, bo to materiał na monografię w co najmniej trzech tomach na kredowym papierze, z podobizna smoka... znaczy systemu i autora. Skupię się tu na latach powojennych, a i to tylko w zakresie niezbędnym do zrozumienia stanu obecnego. Daruję sobie opis systemu przedwojennego, zaczniemy od reformy systemu emerytalnego w roku 1957.

Reforma ta definitywnie wprowadziła system, w którym emerytury wypłacane są przede wszystkim z bieżących składek. Trudno byłoby zrobić inaczej - wpłacane wcześniej składki zostały w dużym stopniu zjedzone przez hiperinflację wielkiego kryzysu, następne użyte przez nazistów na zbrojenia, potem wojna... Nie było z czego brać. Na system emerytalny szło 14% płacy brutto płacone solidarnie przez pracodawcę i pracobiorcę. Ale od początku system był w pewnym stopniu dofinansowywany z budżetu.

No i na początku działało to całkiem dobrze. Gospodarka dynamicznie się rozwijała, przyjeżdżali młodzi gastarbeiterzy, emerytury rosły. Ale system miał (i ma nadal) niestety poważne luki: Nie wszyscy pracujący byli objęci obowiązkiem płacenia składek - na przykład prowadzący działalność gospodarczą i urzędnicy nie. W dodatku składki były płacone od wynagrodzeń do pewnej wysokości, od tego co powyżej też nie. Wpływy do takiego systemu bardzo zależą od chwilowego poziomu płac i stopy bezrobocia, więc już od dawna pojawiały się wątpliwości co do bezpieczeństwa przyszłej emerytury, zwłaszcza w okresach słabej koniunktury.

Norbert Blüm reklamuje rentę

Norbert Blüm reklamuje rentę Źródło: gdzieś z sieci

Najbardziej spektakularna akcja co do emerytur odbyła się w roku 1986, kiedy to ówczesny minister pracy Norbert Blüm (CDU) w ramach uspokajania społeczeństwa przyklejał na mieście plakaty głoszące "Denn eins ist sicher: Die Rente" ("Bo jedno jest pewne: emerytura").

Hasło to, w nieco zmienionej formie "Die Rente ist sicher" stało się kultowe (ale raczej ironicznie). Jednak emerytury powoli robiły się coraz mniej pewne. W 1990 przyłączono NRD i trzeba było wypłacać emerytury również NRD-owcom. A tam oficjalnie nie było bezrobocia przez 40 lat, wszyscy mieli długie staże pracy i okazało się, że średnia emerytura dla NRD-owca jest wyższa od zachodniej (w zasadzie tylko statystycznie, do zachodnich statystyk nie doliczało się na przykład wypłacanych z budżetu wysokich emerytur dla urzędników).

No i od lat 90-tych zaczęło się intensywne majstrowanie przy systemie emerytalnym. Na przykład w 1997 rząd Kohla wprowadził tzw. "czynnik demograficzny", czyli uzależnienie emerytur od relacji ilości płacących składki do pobierających emerytury. Rząd Schrödera zniósł go z przyczyn populistycznych już w następnym roku, ale po paru latach zorientował sie że był to poważny błąd i wprowadził go znowu jako "Nachhaltigkeitsfaktor" (po polsku nie ma dobrego słowa odpowiadającego "Nachhaltigkeit", po angielsku to sustainability). No i majstruje się nadal.

To było o odpowiedniku polskiego "pierwszego filara". Każdy może sobie oczywiście zawrzeć dowolną ilość ubezpieczeń w odpowiedniku "trzeciego filara". Ale jest też jeszcze coś w rodzaju "drugiego filara", tyle że nieobowiązkowe. Nazywa się to Riester-Rente od nazwiska pomysłodawcy, ministra pracy Waltera Riestera (SPD). Idea jest taka, żeby promować oszczędzanie na emeryturę poprzez ulgi podatkowe. Szczegóły dalej.

Przejdę teraz do omówienia aktualnych zasad systemu emerytalnego. System jest skomplikowany a ja nie jestem od niego fachowcem, więc proszę się nie powoływać na mnie przy sporach z Bundesversicherungsanstalt für Angestellte. Nie będę opisywał wszystkich szczegółów ani przepisów przejściowych. Chodzi mi o przedstawienie ogólnych zasad działania systemu do wykorzystania przy dyskusjach na temat zmian systemu polskiego.

  • Wiek emerytalny to 67 lat. I dla mężczyzn, i dla kobiet. Można przejść na wcześniejszą emeryturę już od 63, ale wiąże się to ze zmniejszeniem wysokości emerytury (0,3% za każdy miesiąc przyspieszenia). Można też pójść na emeryturę później i dostawać 0,5% więcej za każdy miesiąc dłuższej pracy.
  • EDIT: W systemie rejestrowane są wszystkie zapłacone składki, w tym sensie są to konta indywidualne.
  • Wysokość miesięcznej emerytury oblicza się według wzoru, w skład którego wchodzą zarobki przez cały okres pracy, współczynnik rodzaju emerytury, współczynnik wieku przejścia na emeryturę i jeszcze jeden współczynnik odgórnie ustalany.
  • Nie ma ograniczenia dodatkowych zarobków dla emerytów którzy osiągnęli wiek emerytalny.
  • Składka na ubezpieczenie emerytalne to aktualnie 19,6% wynagrodzenia brutto, płacone solidarnie przez pracodawcę i pracobiorcę. Płaci się to od wynagrodzenia do wysokości 67.200 brutto rocznie (dla części zachodniej, dla wschodniej trochę niżej), co powyżej nie jest już obciążone.
  • Składek na ubezpieczenie emerytalne nie płacą: przedsiębiorcy (oprócz rolników, rzemieślników i artystów - ci płacą, ale nie mam zdrowia omawiać obowiązujących ich zasad, zresztą to niezbyt istotne), przedstawiciele wolnych zawodów, urzędnicy, sędziowie, mnisi (księża otrzymujący pensje płacą, żeby nie było wątpliwości, nie płacą tylko duchowni bez pensji), żołnierze i osoby pracujące na 400 Euro Job.
  • Emerytury dla urzędników, sędziów, żołnierzy itp wypłacane są z budżetu, przedsiębiorcy i wolne zawody muszą się zatroszczyć o swoje emerytury sami. Nie jestem całkiem pewny, ale mnichów utrzymuje chyba kościół ze środków własnych.

EDIT: Komentator interjak słusznie zwrócił uwagę, że nie napisałem nic o wysokości emerytur. Niniejszym uzupełniam:

  • Teoretyczna maksymalna emerytura to 2200 euro brutto. Ale to naprawdę tylko teoria, bo trzeba by nie studiować i od samego początku, przez całe życie zarabiać powyżej tej granicy, która aktualnie wynosi 67.200 rocznie, a to dużo.
  • Bardziej interesująca jest wartość dla osoby, która przez 45 lat zarabiała średnią płacę. Wychodzi to 1236 euro brutto miesięcznie (dla części zachodniej, wschodnia jest niemiarodajna dla systemu).
  • Faktyczna średnia emerytura jest oczywiście znacznie niższa. Aktualna wartość liczona po wszystkich emerytach to 950 euro dla mężczyzn i 485 dla kobiet. Dla części wschodniej to jest więcej, ale to też nie mówi nic o systemie.

Jak to się ma do kosztów utrzymania? Zwracam uwagę, że w Niemczech najwyższym kosztem jest wynajmowanie mieszkania - najlepszym zabezpieczeniem na starość jest własne mieszkanie. Za te 1236 euro brutto (nie płaci się od tego już składek na emeryturę) można by żyć na jakim-takim ale niewystrzałowym poziomie, zwłaszcza poza drogimi miastami. Za średnie męskie 950 już może być trochę ciężko (z własnym mieszkaniem to ujdzie). Średnie kobiece 485 to jest bieda. Wniosek z tego prosty - na samą państwową emeryturę nie ma co liczyć, trzeba robić coś oprócz tego.

A teraz "drugi filar" - Riester Rente.

  • Riester-Rente jest dobrowolna i premiowana przez państwo ulgami podatkowymi lub dopłatami. Jeżeli ubezpieczony wpłaca na to ubezpieczenie co najmniej 4% swojej miesięcznej pensji brutto to dostaje rocznie 154 euro dofinansowania od państwa lub odliczenie wpłaconych sum od podstawy opodatkowania (zależy co dla podatnika korzystniejsze).
  • Ubezpieczenia te są prowadzone przez certyfikowane firmy, jest gwarancja że w momencie wypłaty uzyska się co najmniej sumę wpłaconych składek. Nie ma ryzyka utraty wszystkiego, jak to jest w większości klasycznych funduszy emerytalnych.
  • Od ustalonego przy zawieraniu ubezpieczenia momentu, ubezpieczony otrzymuje miesięczną, dożywotnią rentę o wysokości stałej lub rosnącej (zależnie od umowy). Jeżeli ubezpieczony umrze przed upływem ustalonego czasu gwarantowanego to świadczenia może przejąc małżonek/małżonka.
  • Ponieważ ustawodawca uznaje że najlepszym zabezpieczeniem na starość jest własne mieszkanie lub dom, to kapitał z tego ubezpieczenia można użyć do sfinansowania go.
  • Wypłacane z Riester-Rente emerytury będą podlegały opodatkowaniu na zasadach ogólnych.

Riester-Rente opłaca się raczej lepiej zarabiającym i jest krytykowana z bardzo różnych pozycji. I raczej nie jest to wielki sukces na drodze do zapewnienia masom dobrych emerytur.

To wszystko jest znacznie bardziej skomplikowane, opisałem tylko z grubsza podstawy. Myślę jednak, że na tej podstawie można sobie wyrobić ogólny obraz jak działa ubezpieczenie emerytalne w Niemczech.

W następnych notkach zamierzam omówić inne elementy niemieckiego systemu ubezpieczeń społecznych. Stay tuned.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:Jak to się robi w Niemczech?

4 komentarze

Na ulicy widziane: BMW Neue Klasse

Zebrało mi się ostatnio na tematy historyczno-samochodowe, ale ostatnie notki i tak są ze sobą ściśle powiązane i są pochodną jednego researchu. (Zdjęć to nie dotyczy - są z różnych lat i okazji). Poprzednio było o Borgwardach, teraz wracamy do BMW. Było już o barokowym aniele, Iseccie i niemal bankructwie firmy BMW, dziś o tym jak BMW wyszło na prostą.

W latach 1958 i 1959 BMW przynosiło duże straty. W końcu 1959 firma była o włos od wrogiego przejęcia - na walnym zebraniu akcjonariuszy zarząd i rada nadzorcza BMW (zdominowane przez przedstawicieli Deutsche Banku który miał około połowy udziałów w firmie) przedstawiły propozycję że Deutsche Bank sprzeda swoje udziały w BMW Mercedesowi. W którym zupełnym przypadkiem ten sam Deutsche Bank miał sporo do powiedzenia. Przy tym drobni akcjonariusze BMW mieliby być praktycznie wywłaszczeni. Propozycja spotkała się z gwałtownym oporem wszystkich zainteresowanych - załogi, rady zakładowej, drobnych akcjonariuszy i sprzedawców BMW. Ale samo to niewiele by dało, wrogie przejęcie zostało odparte tylko dzięki temu że udało się podważyć bilans. Bilans faktycznie miał błąd - bo pewne koszty zostały odliczone w jednym roku, a nie zamortyzowane.

BMW zostało chwilowo uratowane jako samodzielna firma, ale nadal nie miało pieniędzy na opracowanie brakujących modeli pomiędzy Isettą a BMW 501. I tu wkroczył do akcji przemysłowiec Herbert Quandt.

Quandt pochodził z rodziny przemysłowców z branży akumulatorów (między innymi firma która później przemutowała w ogólnie znaną markę VARTA). Quandt w 1940 roku wstąpił do NSDAP, w jego fabrykach pracowali robotnicy przymusowi. Robili przy bardzo trujących substancjach bez środków ochrony i masowo umierali. Dokumenty na ten temat wypłynęły dopiero po procesach norymberskich, gdyby były znane wcześniej Quandt i jego ojciec siedzieliby tam na ławie oskarżonych, i to tych głównych. Ale dokumenty nie wypłynęły, bo Brytyjczycy je schowali. A schowali, bo potrzebowali ich akumulatorów.

Wróćmy do późniejszych wydarzeń. Quandt miał już spore udziały w BMW a ponieważ nie chciał na tym interesie stracić to wymyślił plan. Plan był taki żeby uwolnić się od wpływu banków. Zrobiono to tak że kapitał zakładowy najpierw został obniżony, potem podwyższony a Quandt kupił tyle nowych akcji żeby mieć 60% udziałów, czyli więcej niż Deutsche Bank. O szczegóły nie pytajcie bo sam nie za bardzo załapałem. W każdym razie się udało. W następnym kroku BMW sprzedało swoją fabrykę turbin i za uzyskane pieniądze sfinansowało rozwój nowego modelu.

W 1961 na targach IAA BMW pokazało pierwszy model "Neue Klasse". Był to samochód klasy średniej, w nowym wtedy designie trapezowym. Borgward był wcześniej, ale nowe BMW wyróżniały się ujemnie pochyloną atrapą i skromnym, minimalistycznym designem. Model miał silnik 1500 o mocy 80 KM - samochody zbliżonej klasy (na przykład Ford Taunus albo Opel Rekord) miały wtedy 50-55 KM, a ta lepsza Isabella TS 75. Do tego firma zaproponowała atrakcyjną cenę - 8500 DM. Zainteresowanie było wielkie, wkrótce zebrało się prawie 25.ooo zamówień.

Model 1500 jest dziś rzadki i nie mam niestety żadnego jego zdjęcia, w zamian bardzo podobne wczesne 1600:

BMW 1600

BMW 1600

 

BMW 1600

BMW 1600

Moment był idealny, bo największy konkurent w tej klasie - firma Borgward z modelem Isabella przypadkowo właśnie padał. Albo i nieprzypadkowo. Syndykiem Borgwarda został Johannes Semler, będący w tym samym czasie przewodniczącym rady nadzorczej BMW i zajmujący się wyciąganiem BMW z problemów. Semler był mocno zaangażowany w politykę (był jednym z członków-założycieli CDU) i nie wyobrażam sobie żeby go tak po prostu wybrano na bezstronnego eksperta. W grze musiała być wielka polityka i/lub wielkie pieniądze. No i Semler w niezbyt uczciwy sposób wykończył konkurencję - jak już wspominałem wszystkie roszczenia wierzycieli Borgwarda zostały zaspokojone, więc o bankructwie firmy nie mogło być mowy. Wkrótce po tej akcji skrót BMW zaczęto rozwijać jako Borgward Macht Weiter (Borgward robi nadal).

Produkcję modelu 1500 uruchomiono w roku 1962. Nie udało się utrzymać zapowiadanej ceny - samochód kosztował prawie 1000 DM drożej (9.485 DM, w przeliczeniu na aktualne ceny jakieś 18.500 EUR). Mimo to sprzedaż szła nieźle, ale firma miała duże problemy z jakością. Tłumaczyli się, że mają dużo niedoświadczonych gastarbeiterów na produkcji, ale to przecież żadne usprawiedliwienie. Dopiero wprowadzenie wieloetapowego systemu kontroli jakości poprawiło sytuację i od 1963 jakość produkowanych samochodów poprawiła się radykalnie. Podobnie jak sytuacja finansowa firmy - za rok 1963 BMW po raz pierwszy od 20 lat wypłaciło akcjonariuszom dywidendę.

W 1963 firma wypuściła mocniejszy model 1800, już w dobrej jakości i zastąpiła model 1500 przez 1600. A w 1965 BMW poszło w sporty motorowe - wyprodukowano 200 sztuk specjalnie wzmocnionej wersji BMW 1800 TI/SA, która sprzedawano wyłącznie klientom z licencją kierowcy wyścigowego.

Na zdjęciach: BMW 1800

BMW 1800

BMW 1800

 

BMW 1800

BMW 1800

Potem pojawiły się tańsze wersje dwudrzwiowe  rozpoznawalne po końcówce '02' w numerze i tak też zwane.

Na zdjęciach: BMW 1602 z wczesnych serii

BMW 1602

BMW 1602

 

BMW 1602

BMW 1602

Na zdjęciach: BMW 1602 z późnych serii

BMW 1602

BMW 1602

 

BMW 1602

BMW 1602

Zestaw uzupełniały wersje cabrio (BMW 1800 cabrio):

BMW 1600 Cabrio

BMW 1600 Cabrio

 

BMW 1600 Cabrio

BMW 1600 Cabrio

 

Potem pojawiło się jeszcze BMW 2000 celujące w klasę nieco wyższą (na zdjęciu wersja coupe 2000 CS)

BMW 2000 CS

BMW 2000 CS

 

BMW 2000 CS

BMW 2000 CS

Samochodów Neue Klasse wyprodukowano w latach 1961-1976 prawie 330 tysięcy, pozwoliły one firmie wyjść z problemów, ustaliły styl i image marki. Poszczególne modele dały początek ogólnie znanym liniom samochodów BMW: modele dwudrzwiowe ('02') zapoczątkowały linię "trójek", 1600 i 1800 - "piątek", 2000 coupe - "szóstek" a 2000 - (pośrednio) "siódemek".

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , ,

Kategorie:Na ulicy widziane

5 komentarzy

Na ulicy widziane: Borgward P 100

Dziś o Borgwardzie P 100, samochodzie klasy wyższej, oficjalnie zwanym "Großer Borgward" ("Duży Borgward").

Borgward P100, 1959-1962

Borgward P100, 1959-1962

P 100 było oznaczeniem wewnętrznym firmy, chodziło o moc silnika (100 KM). Duży Borgward został po raz pierwszy pokazany na targach IAA w roku 1959. I jak to u Borgwarda: była to ciekawa, oryginalna i nowoczesna konstrukcja o całkiem nowym kształcie trapezowym, ale miejscami trochę niedopracowana. Borgwardowi przeszło trochę robienie wszystkiego samemu - inaczej niż w poprzednim modelu Hansa 2400 automatyczna skrzynia biegów została zakupiona w firmie zewnętrznej i działała lepiej niż własna.

Borgward P100, 1959-1962

Borgward P100, 1959-1962

Za to wkrótce (1960) Borgward dorobił do pojazdu pierwsze w Niemczech pneumatyczne zawieszenie i podobno było ono świetne. Dopiero rok później pneumatycznego zawieszenia dorobił się Mercedes w modelu 300 SE (W112). Dziś Mercedes chwali się mnóstwem rozwiązał które wprowadził do produkcji jako pierwszy na świecie, ale dopóki działał Borgward, to właśnie on był tym pierwszym. Jeżeli nie na świecie, to przynajmniej w Niemczech.

Borgward P100, 1959-1962

Borgward P100, 1959-1962

To, że Borgward podejmował wszystkie decyzje jednoosobowo było jednocześnie błogosławieństwem i przekleństwem dla jego firmy. Z jednej strony wszystko szło szybko - w innych firmach zanim jakaś decyzja przeszła przez wszystkie szczeble decyzyjne, została przedyskutowana i zatwierdzona - Borgward miał już gotowe, działające rozwiązanie. Z drugiej strony podobnie szybko i bez zastanowienia robił błędy. Brakowało w firmie kogoś, kto byłby w stanie mu złe pomysły na czas wyperswadować, kogoś kto patrzyłby na te rozwiązania nie z punktu widzenia inżyniera, ale ekonomisty.

Borgward P100, 1959-1962

Borgward P100, 1959-1962

Produkcję P 100 rozpoczęto w czerwcu 1960 ale już 13 miesięcy później produkcję zakończono, bo koncern Borgwarda padł ostatecznie. Wyprodukowano tego modelu niecałe 2600 sztuk. W 1963 sprzedano linię produkcyjną do Meksyku i tam w latach 1967-70 zrobiono ich jeszcze prawie 2300. To sumie niedużo, a do dziś przetrwało ich zaledwie około 50, z czego kilka w Meksyku.

Borgward P100, 1959-1962

Borgward P100, 1959-1962

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , ,

Kategorie:Na ulicy widziane

Skomentuj

Na ulicy widziane: Borgward Isabella

Dziś dalej o Borgwardzie - o jego największym sukcesie - modelu Isabella.

Samochód ten został opracowany w roku 1954 pod nazwą Hansa 1500, taką samą jaką nosił  pierwszy powojenny model Borgwarda. Borgward zapytany przed premierą pojazdu jak go nazwać powiedział: "Mam to gdzieś, po mojemu to napiszcie na nim Isabella". I tak już zostało. Pierwsze serie nosiły mimo wszystko nazwę Hansa 1500, tylko na bagażniku miały napis Isabella.

Borgward Isabella deLuxe

Borgward Isabella deLuxe

 

Borgward Isabella deLuxe

Borgward Isabella deLuxe

Design samochodu był na owe czasy bardzo nowoczesny i znalazł wielu naśladowców. Wyraźne pokrewieństwo linii do Borgwarda Isabella można zauważyć nawet w samochodach pochodzących z naszej strony granicy systemów, na przykład w Škodzie 440 z roku 1955, czy następnym modelu Octavia/Favorit (w tych już trochę mniej). Na zdjęciu: Škoda Favorit w Salzburgu, bo nie mam zdjęcia  Škody 440

Skoda Favorit

Skoda Favorit

Również konstrukcja pojazdu była innowacyjna, miał on na przykład samonośne nadwozie i sprzęgło uruchamiane hydraulicznie. Z ciekawostek: W samochody z tamtych czasów (i jeszcze długo później) miały w przednich drzwiach opuszczaną szybę o kształcie prostokątnym, a trójkąt z przodu by odchylany. W Isabellach ten trójkąt był niezależnie opuszczany - był nawet na to patent. Silnik miał 60 KM, ale ponieważ samochód był stosunkowo lekki to dawał mu dobrą dynamikę. Cena Isabelli wynosiła 7.265,00 DM, było to nieco więcej niż konkurencyjnych Opla Rekorda i Forda 12 M, ale o wiele taniej niż Mercedes 180.

Borgward Isabella TS

Borgward Isabella TS

 

Borgward Isabella TS

Borgward Isabella TS

Isabella natychmiast zaczęła się dobrze sprzedawać, ale wkrótce okazało się że zaledwie 10 miesięcy poświęcone na opracowanie pojazdu to za mało. Isabelle psuły się, zwłaszcza nadwozie było marnie wykonane i wkrótce zaczynało klekotać. Trzeba było to klientom poprawiać - złośliwie można powiedzieć że Borgward był jednym z pionierów strategii przerzucania testowania produktu na klientów.

Borgward Isabella TS

Borgward Isabella TS

 

Borgward Isabella TS

Wkrótce wypuszczono jeszcze dynamiczniejszą wersję TS z silnikiem 75KM, a w 1957 znacznie ładniejszą wersję Coupe. Dopiero wtedy jakość Isabelli się ustabilizowała. A tymczasem image marki bardzo ucierpiał, a i finansowo nie był to sukces. Od tego momentu jednak zaczęło jakoś iść.

Borgward Isabella Coupe

Borgward Isabella Coupe

 

Borgward Isabella Coupe

Borgward Isabella Coupe

 

Borgward Isabella Coupe

Borgward Isabella Coupe

W 1959 pojawiła się wersja Cabrio. Istniała też wersja Pickup, ale tylko na eksport do USA.

Po wymuszonym bankructwie firmy w roku 1961 na placu zostało dużo wyprodukowanych samochodów. Mimo to produkcja szła jeszcze przez blisko rok. W sumie wyprodukowano ich około 202.000, w tych czasach była to naprawdę duża seria. A potem sprzedano linię produkcyjną do Meksyku, gdzie wyprodukowano ich jeszcze trochę (nie udało mi się znaleźć ile).

Borgward Isabella Coupe

Borgward Isabella Coupe

 

Borgward Isabella Coupe

Borgward Isabella Coupe

Lukę rynkową po Borgwardzie Isabella (zgrabny samochód klasy średniej o sportowym charakterze) zajęła firma BMW z jej modelami "Neue Klasse". Stąd właśnie podejrzana jest rola syndyka jednocześnie Borgwarda i BMW, który prawdopodobnie mógłby firmę uratować.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , , , , ,

Kategorie:Na ulicy widziane

Skomentuj

Na ulicy widziane: Borgward

Dziś o firmie Borgward. Firma ta w Polsce jest prawie nie znana (w Wikipedii polskiej jest tylko króciutka notka o marce, a zupełnie nic o człowieku i konstrukcjach), a i w Niemczech nieco zapomniana - widziałem już na jakiejś wystawie Niemców dopytujących się o Borgwarda Isabella - co to za samochód i jakiej produkcji.

Nazwa firmy pochodzi od nazwiska jej właściciela - Carla Friedricha Wilhelma Borgwarda. Był to utalentowany inżynier i niezły stylista, ale niestety beznadziejny przedsiębiorca. Historia jest dłuższa, opowiem ją w tej notce ilustrując kilkoma zdjęciami, ale zamierzam poświęcić parę osobnych notek jego konstrukcjom.

Borgward już od dziecka uwielbiał majsterkować i konstruować, ale nie miał dość cierpliwości żeby zrobić maturę. Do jedynej szkoły inżynierskiej przyjmującej bez matury nie udało mu się dostać ze względu na brak pieniędzy. Udało mu się jedynie chodzić po pracy na wykłady na TH Hannover jako wolny słuchacz. Wkrótce potem wzięto go do wojska - akurat była I wojna - a po wojnie został udziałowcem w małej firmie oponiarskiej na 20 osób. Ale ze względu na problemy z surowcami firma nie robiła opon tylko artykuły gospodarstwa domowego.

Wkrótce Borgward nawiązał kontakt z pobliską firmą samochodową Hansa-Lloyd Werke AG i dostał od niej zlecenie na produkcję chłodnic i błotników. Potem dostawał kolejne zlecenia i coraz bardziej chciał produkować własne samochody.

Zaczął od motocykla, ale nic z niego nie wyszło. Potem zrobił samochód osobowy. W dwóch egzemplarzach. Następna konstrukcja była ciekawsza: Jego firma zatrudniała już 60 osób i dużym problemem stał się transport wyprodukowanych części z hali do magazynu i z magazynu do klienta. Robiono to przy pomocy ręcznych wózków. Borgward pomyślał i wymyślił zmotoryzowany, trójkołowy wózek który nazwał "Blitzkarre". Wózek był bardzo prosty w konstrukcji - odpalało się go "na pych" ale to nic, czasy były ciężkie a grupa docelowa uboga. Znalazł się inwestor i uruchomiono produkcję. Wkrótce Borgward skonstruował większe wersje, ktoś zaproponował dla nich nazwę Liliput, na co Borgward stwierdził że ma być wręcz przeciwnie - Goliath. Sprzedaż tych pojazdów szła dobrze, w końcu lat 20-tych aż 5% wszystkich pojazdów dostawczych w Niemczech były to Goliaty.

Na zdjęciu: Powojenny (1949) Goliath GD 750.

Goliath GD750, Niemcy, 1949-1955

Goliath GD750, Niemcy, 1949-1955

W początku lat 30-tych Borgwardowi szło tak dobrze, że wykupił (za bezcen) swojego wcześniejszego zleceniodawcę - Hansa-Lloyd Werke AG. Tam spełniło się jego marzenie o produkcji samochodów osobowych, ale robił też ciężarówki, również czterokołowe. Wkrótce został wyłącznym właścicielem i szefem całego swojego przedsiębiorstwa - inwestor wycofał się z biznesu przerażony tempem ekspansji firmy. W 1938 roku Borgward zapisał się do NSDAP i został mianowany Wehrwirtschaftsführerem. Taką "godność" uzyskiwali właściciele zakładów istotnych dla obronności i mogli dzięki temu ignorować wiele przepisów prawa pracy.

Potem przyszła wojna i osobówki musiały pójść w odstawkę. Borgward robił dla wojska co się dało, z jego zakładów pochodziły na przykład znane z Powstania Warszawskiego zdalnie sterowane roboty do wysadzania umocnień, nieprzypadkowo nazwane Goliath.

Zdalnie sterowany robot do wysadzania umocnień Goliath

Zdalnie sterowany robot do wysadzania umocnień Goliath

W zamian dostawał więźniów do pracy przymusowej. Pod koniec wojny była to prawie połowa zatrudnionych w jego zakładach.

Na zdjęciu: powojenna ciężarówka wojskowa Borgward B 2000.

Borgward B 2000

Borgward B 2000

Po wojnie Amerykanie internowali Borgwarda jako zaangażowanego w nazizm, mógł wrócić do swojej firmy dopiero po denazyfikacji, która nastąpiła w 1948. Od komisji denazyfikacyjnej dostał status "Mitläufer" - najniższą kategorię winy. Po powrocie oczywiście zabrał się znowu za robienie samochodów. Już w 1949 przedstawił całkiem nowa konstrukcję - Hansa 1500 - był to pierwszy niemiecki samochód o nadwoziu pontonowym i z kierunkowskazami świetlnymi zamiast mechanicznych strzałek. Borgward zainspirował się zdjęciami w amerykańskim piśmie, które pożyczyli mu strażnicy w trakcie internowania. Rok później wypuścił samochód Lloyd LP 300 - konstrukcję ze sklejki obciągniętej skajem. Prymitywny, ale znacznie tańszy od Garbusa. No i był to samochód, a nie dziwadło w rodzaju Messerschmitta Kabinenrollera, BMW Isetty czy Heinkla Kabine. Stąd sprzedawał się dobrze. Wkrótce Borgward z markami Borgward, Hansa, Lloyd i Goliath stał się czwartą firmą samochodową w Niemczech.

Na zdjęciu: Nie mam niestety zdjęcia Lloyda LP 300, tu późniejszy model LP 600. Tylko trochę mniej brzydki niż LP 300.

Lloyd LP600, Niemcy, 1955-1961

Lloyd LP600, Niemcy, 1955-1961

 No i ten sukces go załatwił. Borgward nie miał żadnego dalekosiężnego planu, żadnej strategii, sam był głównym managerem, głównym konstruktorem i głównym stylistą. Nie słuchał żadnych rad, nie delegował zadań, tylko sam wszystkiego doglądał. Wszystkiego poza pieniędzmi, pieniądze według jego własnych słów "wydawał na pięć minut zanim je dostał". Ale trzeba przyznać, że wydawał je na inwestycje, jego indywidualna konsumpcja były skromna. Każdy z jego zakładów robił wszystko na własną rękę, nie było żadnych prób ograniczania kosztów poprzez na przykład wspólne zakupy czy unifikację. Kolejne modele i wersje powstawały i znikały nagle, było ich mnóstwo bez żadnej ciągłości, ewolucji i rozwoju. Wypuszczał bardzo niedopracowane konstrukcje, które wkrótce trzeba było klientom poprawiać. Oferował tyle modeli, ile miał cały Daimler-Benz, razem z przejętym właśnie Auto-Union, a jego firma była przecież znacznie mniejsza. Jego marki konkurowały ze sobą wzajemnie, a Borgward chciał wszystkie części robić sam, jak najmniej zlecać na zewnątrz.

Na zdjęciu: Oczywiście nie wszystko mógł robić sam, jestem teraz w fabryce która ponad 50 lat temu zaczynała od produkcji kombiinstrumentów (ma to w ogóle polską nazwę?) do Borgwarda Isabella.

Clusterintrument Borgward Isabella Coupe

Clusterintrument Borgward Isabella Coupe

Borgward wrzucał grube pieniądze w opracowanie jakiejś bajeranckiej konstrukcji, a potem wywalał wszystko do kosza. Za pewien czas próbował jeszcze raz. Zainwestował znaczącą część rocznego obrotu firmy w opracowanie śmigłowca (Borgward Kolibri), zrobiono dwa prototypy i tyle. "Bo to fajne". Traktował się jako miarę wszechrzeczy - był co prawda niezbyt wysokiego wzrostu (165), ale miał krótkie nogi a nieproporcjonalnie długi tułów. Kiedy jego inżynierowie mówili mu że w Borgwardzie Isabella kierowca siedzi za nisko wsiadał do samochodu i stwierdzał "Nie wiem czego chcecie - jestem niski a widzę dobrze". Cała jego działalność to podręcznikowy przykład jak nie należy prowadzić biznesu. W ten sposób można działać przez ograniczony czas, przy sprzyjającej koniunkturze. Okres "niemieckiego cudu gospodarczego" był sprzyjający, ale przecież nie mógł trwać wiecznie.

Na zdjęciu: Borgward Isabella Coupe.

Borgward Isabella Coupe

Borgward Isabella Coupe

No i w końcu roku 1960 dopadła go ekonomia. Borgward miał stale kłopoty z płynnością finansową i powoli nikt nie chciał już dawać mu kredytów. Sytuacja zrobiła się napięta, a w początku 1961 Land Bremen poręczył mu kredyt, jednocześnie przejmując jego zakłady i przekazując zarząd syndykowi. Dziwnym trafem był to ten sam człowiek, który jednocześnie prowadził uzdrawianie BMW. Równie dziwnym trafem okazało się, że z majątku firmy pokryto wszystkie roszczenia wierzycieli, co świadczy o tym że firma formalnie rzecz biorąc nie była bankrutem. Jedynym człowiekiem który nie dostał żadnego odszkodowania był sam Borgward. Za to syndyk dostał 250.000 DM za 8 miesięcy pracy, na dzisiejsze byłoby to jakieś pół miliona euro.

Patrząc z perspektywy, upadek Borgwarda uznaje się za koniec okresu "cudu gospodarczego" w Niemczech. Borgward został wykończony przez banki i land, ale sądzę że prawdziwe bankructwo jego firmy było tylko kwestią czasu.

Dla zainteresowanych: Artykuł o Borgwardzie ze Spiegla numer 51/1960, który był podobno kamyczkiem poruszającym lawinę która Borgwarda pogrzebała.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , , , , , , ,

Kategorie:Na ulicy widziane

3 komentarze