Gdzieś między Polską a Niemcami, a szczególnie w NRD

Śladami NRD: Muzeum pojazdów w Suhl

Kontynuujemy dzień drugi wyprawy. Po zwiedzeniu bunkra pojechaliśmy do pobliskiego Suhl.

W Suhl mieściły się zakłady Simson produkujące motocykle i motorowery. Zakładów już w zasadzie nie ma (jest firma która robi części do starszych Simsonów, ale nie jest ona bezpośrednią spadkobierczynią starych zakładów), ale jest muzeum. W muzeum stoją głównie motocykle i motorowery, ale również trochę samochodów. Bo zakłady Simson przed wojną produkowały luksusowe samochody Simson Supra.

Simson Supra R, 1926-1931

Simson Supra R, 1926-1931

 

Simson Supra R, 1926-1931

Simson Supra R, 1926-1931

Muzeum skupia się na pojazdach produkowanych na miejscu - mają tu chyba wszystko co robili, zarówno za NRD

Simson Mofa SL1, NRD, 1970-1971

Simson Mofa SL1, NRD, 1970-1971

jak i już po zjednoczeniu,

Simson S53 CX

Simson S53 CX

ale mają też motocykle innych marek, zwłaszcza NRD-owskich. Podobnie stoją tu również samochody z Eisenach.

Najważniejsze dla mnie było zrobienie własnego zdjęcia Simsona SR-50, żeby podmienić zdjęcie w notce 22.

Simson SR50, NRD, 1986-1991

Simson SR50, NRD, 1986-1991

W osobnym pomieszczeniu stoją pojazdy częściowo powykrawane, żeby można było zobaczyć co w środku. Z dzieckiem warto przyjść.

Muzeum pojazdów w Suhl

Muzeum pojazdów w Suhl

Muzeum zainteresuje raczej miłośników motocykli, do których nie należę. Ale mimo to jest fajne. Adres:

Fahrzeugmuseum Suhl
Friedrich-König-Straße 7
98527 Suhl

Ten adres to sam środek miasta, centrum kongresowe. Muzeum otwarte codziennie od 10 do 18, wstęp 5,50 EUR.

[mappress mapid="11"]

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , , , ,

Kategorie:DeDeeRowo

Skomentuj

Śladami NRD: Bunkier dowodzenia okręgu Suhl

Dziś rozpoczynam omawianie drugiego dnia podróży śladami NRD. Dzień zaczęliśmy od odwiedzenia pchlego targu w Erfurcie, ale o tym napiszę na podsumowanie wycieczki. Potem zwiedziliśmy poenerdowski bunkier dowodzenia okręgu Suhl.

Bunkier położony jest w lesie i zamaskowany był jako ośrodek wczasowy. Tyle widać z zewnątrz - to jest hala magazynowa nad bunkrem.

Bunkermuseum Frauenwald

Bunkermuseum Frauenwald

 

Zbudowano go w latach 70-tych, do końca NRD był ściśle tajny i utrzymywany w gotowości do użycia. Całe jego wyposażenie jest oryginalne, zadbano jednak w ostatnim momencie żeby zniszczyć lub usunąć z niego to, co najbardziej tajne. Ale reszta jest w stanie na rok 1989. Podobno taki bunkier był w każdym z 17 okręgów (Bezirk, coś jak nasze województwo za czasów jak ich było 49), ale innych chyba nie odtajniono. Na zdjęciu: wejście do bunkra.

Bunkermuseum Frauenwald

Bunkermuseum Frauenwald

 

Bunkier zapewniał przeżycie przez rok. Nie był jednak specjalnie dobrze przygotowany na skażenia radioaktywne, bo po ataku jądrowym wystarczał tylko na 6-8 dni. Na zdjęciu plan bunkra, niestety w takich miejscach jest ciężko zrobić zdjęcie, bez lampy za ciemno, z lampą co i raz światło się od czegoś odbija.

Bunkermuseum Frauenwald

Bunkermuseum Frauenwald

W środku stoi wszystko co trzeba - sala dowodzenia,

Bunkermuseum Frauenwald

Bunkermuseum Frauenwald

systemy podtrzymywania życia, informatyka,

Bunkermuseum Frauenwald

Bunkermuseum Frauenwald

 

łączność,

Bunkermuseum Frauenwald

Bunkermuseum Frauenwald

 

urządzenia sanitarne, sypialnia, stołówka,

Bunkermuseum Frauenwald

Bunkermuseum Frauenwald

 

kuchnia, pomieszczenie medyczne

Bunkermuseum Frauenwald

Bunkermuseum Frauenwald

 

magazyn z jeszcze NRD-owskimi puszkami

Bunkermuseum Frauenwald

Bunkermuseum Frauenwald

 

itd. Nafotografowałem mnóstwo rzeczy z NRD. Z ciekawostek - stał tam Commodorek ze znaczkiem firmowym zaklejonym czarną taśmą. Na pewno był oryginalny, bo około 1985 tak samo był preparowany zachodni sprzęt na uczelni. Komputerek był cokolwiek poprzerabiany, bo miał z boku dołożone złącze DB-25, prawdopodobnie do drukarki.

Bunkermuseum Frauenwald

Bunkermuseum Frauenwald

 

Przewodnik ubrany w moro w kreseczki sprawia wrażenie że wie o czym mówi. A niektórzy ze zwiedzających dokładali swoje opowieści ze służby w armii NRD.

Bunkier można zwiedzać codziennie od 10 do 17, 50-minutowe Führungi startują o każdej pełnej godzinie, bilet kosztuje 5,50 EUR. Oprócz tego są jeszcze dłuższe programy, a nawet dla fanatyków militariów noclegi w bunkrze.

Adres:

Bunkermusem Frauenwald
Am Rothenberg 1
98711 Frauenwald 

[mappress mapid="12"]

Świetna rzecz, zainteresowanym militariami i NRD bardzo polecam.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , , ,

Kategorie:DeDeeRowo

Komentarze: (1)

Śladami NRD: Wartburg. Ale zamek.

Nadal omawiam pierwszy dzień naszej podróży śladami NRD. Jak już byliśmy w Eisenach nie mogliśmy przecież nie zwiedzić zamku Wartburg. Lista Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO i takie tam. Byłem tam dotąd ze trzy razy, ale ostatnio za NRD. I mam swoje stare zdjęcia, stąd mimo że nie ma on za wiele wspólnego z NRD, to nada się do tego cyklu. Zdjęcia na przemian z roku 1988 i 2012.

Zamek Wartburg w roku 1988

Zamek Wartburg w roku 1988

 

Zamek Wartburg

Zamek Wartburg

Na zamku nie zmieniło się zbyt wiele przez ostatnie 25 lat, w gołębniku siedzą nawet gołębie tej samej rasy co wcześniej.

Zamek Wartburg w roku 1988

Zamek Wartburg w roku 1988

 

Zamek Wartburg

Zamek Wartburg

To może parę ciekawostek:

  • Pierwszy kawałek zamku zbudował około roku 1067 hrabia Ludwig o przydomku der Springer (Skoczek). Przydomek pochodził stąd, że kiedyś wyprawił się on na dobra innego hrabiego, zabił go, a potem został złapany i uwięziony. Skazano go na śmierć, ale przed wykonaniem wyroku uratował się skacząc z muru zamku do rzeki.
  • Hrabia miał typowy dla tamtych czasów stosunek do własności prywatnej. Spodobało mu się wzgórze, na którym dziś stoi zamek Wartburg, nie należące jednak do niego. Hrabia kazał przywieźć w workach ziemię pochodzącą z jego włości, rozsypać ją cienką warstwą na wzgórzu i zbudować na niej zamek. A potem mógł z czystym sumieniem przysięgać, że "zamek stoi na mojej własnej ziemi". Przewodnik twierdził, że znanych jest jeszcze kilka innych przypadków gdzie ktoś wykonał podobny numer.
  • Wartburg nigdy nie był zamkiem obronnym, zawsze służył głównie do szpanowania.
  • Najstarsze stojące kawałki są z wieku XII (te na zdjęciu poniżej), potem były tylko rozbudowy i remonty. Zamek nigdy się nie spalił, nigdy nie był zdobywany ani zniszczony.
Zamek Wartburg w roku 1988

Zamek Wartburg w roku 1988

 

Zamek Wartburg

Zamek Wartburg

  • Słynna jest opowieść o pojedynku śpiewaków na zamku Wartburg, około roku 1200. W tych czasach popularne były podobne konkursy, wygrywający otrzymywał sporą nagrodę. Tutaj organizator miał oświadczyć, że ostatni traci życie. Śpiewacy się postarali, wszyscy zajęli równorzędne miejsce pierwsze, impreza była super a organizator przyoszczędził na nagrodzie dla zwycięzcy. Na zdjęciach: Sala w której miała ta impreza się odbyć, odnowiona w XIX wieku w stylu romantycznym. Był tam Ludwik Bawarski i tak mu się to spodobało że kazał zrobić podobną w swoim zamku  Neuschwanstein.
Zamek Wartburg w roku 1988

Zamek Wartburg w roku 1988

 

Zamek Wartburg

Zamek Wartburg

  • Katolicy wiążą z Wartburgiem postać świętej Elżbiety z Turyngii (po angielsku zwanej Elizabeth of Hungary). Prezentowała ona wrażliwość lewicową dążąc do spłaszczenia różnic w dochodach i organizując zalążki powszechnej służby zdrowia. Potem wpadła pod wpływ sadystycznego spowiednika Konrada z Marburga, który doprowadził do jej śmierci w wieku 24 lat. Elżbiecie zaliczono 60 cudów (dziś do uznania za świętego wystarczają dwa), jednak nie ma wśród nich tego najbardziej znanego z jej przypisywanych - zamiany chleba w róże. Na zdjęciach: Mozaiki z sali poświęconej Elżbiecie, stosunkowo nowe bo XIX-wieczne.
Zamek Wartburg w roku 1988

Zamek Wartburg w roku 1988

 

Zamek Wartburg

Zamek Wartburg

  • Dla ewangelików najważniejszy na Wartburgu jest Luter. Znana jest opowieść, jak to Lutrowi pokazał się diabeł, aby odwieść go od tłumaczenia Biblii. Ale Luter się nie przestraszył, tylko rzucił w diabła kałamarzem. Plamy na ścianie już nie ma, bo zeskrobali ją po trochu na relikwie odwiedzający przez wieki jego pokój.

W notce 18 zastąpiłem zdjęcie pokoju Lutra znalezione w sieci swoim.

[mappress mapid="13"]

 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , , , , ,

Kategorie:DeDeeRowo

7 komentarzy

Śladami NRD: Automobile Welt Eisenach

Następnym etapem wyprawy było Eisenach. Czyli Wartburg. Nie tylko zamek, ale i samochody Wartburg.

Automobile Welt Eisenach

Automobile Welt Eisenach

 

Automobile Welt Eisenach

Automobile Welt Eisenach

Część dawnej fabryki Wartburga zburzono, inna część stoi w ruinie.

Automobile Welt Eisenach

Automobile Welt Eisenach

Tylko w jednym budynku urządzono muzeum, Automobile Welt Eisenach właśnie. Niezbyt duże - w końcu nie robiono tam za dużo modeli - ale fajne.

Automobile Welt Eisenach - rama podwozia Wartburga 353

Automobile Welt Eisenach - rama podwozia Wartburga 353

Mają tam praktycznie wszystko co trzeba. Pierwszego Wartburga, jeszcze XIX-wiecznego.

Wartburg-Motorwagen 1898

Wartburg-Motorwagen 1898

przedwojenne BMW,

BMW 328 produkowany w Eisenach, 1937-1939

BMW 328 produkowany w Eisenach, 1937-1939

powojenne EMW,

EMW 340, NRD, 1949-1955

EMW 340, NRD, 1949-1955

IFA F9,

IFA F9, NRD, 1950-1956

IFA F9, NRD, 1950-1956

Różne Wartburgi.

Wartburg 311/108 Luxus Limousine, NRD, 1956-1965

Wartburg 311/108 Luxus Limousine, NRD, 1956-1965

Zrobię o tym więcej notek, na razie tyle dla narobienia smaku. A jak ktoś będzie w okolicy to polecam. Jeszcze adres:

Automobile Welt Eisenach
Friedrich-Naumann Str. 10
99817 Eisenach 

Wstęp: dorośli 5 EUR, dzieci 3,50. Czynne od 11 do 17 oprócz poniedziałków.

[mappress mapid="14"]

Zaktualizowałem zdjęcia w notce 22

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , , , , ,

Kategorie:DeDeeRowo

Komentarze: (1)

Śladami NRD: Kopalnia w Merkers

Korzystając z ferii jesiennych i pięknej pogody wybraliśmy się z synem w podróż śladami NRD do Turyngii. Czyli tam, gdzie studiowałem. Przyznaję, że jednym z moich motywów było porobienie zdjęć do bloga, żeby zastąpić zdjęcia znalezione w sieci własnymi. Zaczęliśmy od nadrobienia zwiedzania kopalni w Merkers, o której było w odcinku 42 cyklu "Zegnaj NRD". Może i dobrze że mi się wtedy nie udało zjechać na dół, bo byłby to tylko cień tych przeżyć co teraz.

Kopalnia Merkers

Kopalnia Merkers

W Merkers i okolicach znajdują się duże pokłady soli. Sól wydobywa się tam od stosunkowo niedawna - od 1925 - i raczej nie chodzi o sól kamienną. Podstawowym produktem kopalni były najpierw sole magnezu (do produkcji materiałów wybuchowych) a potem sole potasowe do nawozów. Sól kamienna była tu zawsze raczej produktem odpadowym. Kopalnia jest wielka, korytarzy mają tam 4600 kilometrów. Nie, nie pomyliłem ani zer ani jednostki miary. Dziś kopalnia nie jest już czynna, bo za NRD nie pilnowano standardów ochrony środowiska i po zjednoczeniu zakład trzeba było zamknąć. Teraz prowadzone są tam tylko prace zabezpieczające.

Zwiedzanie zaczyna się od założenia kasków i kitli. Potem zjeżdża się kopalnianą windą 500 metrów w dól. Tam wszyscy siadają na ciężarówki i zaczyna się jazda.

Kopalnia Merkers

Kopalnia Merkers

 W sumie przejeżdża się pod ziemią 20 kilometrów. I to nie powolutku - kierowcy kozaczą, ostro robią zakręty, zjazdy i podjazdy. Generalne ograniczenie prędkości na dole jest podobno do 35 km/h, ale oni jeżdżą szybciej (w jednym miejscu był radar ze wskaźnikiem). Szczególnym hajlajtem jest zwiedzanie kryształowej groty odkrytej w roku 1980 w najniższym punkcie kopalni, 800 metrów poniżej poziomu gruntu. Ściany groty pokryte są wielkimi, sześciennymi kryształami soli, podświetlanymi na różne kolory. Coś pięknego.

Kopalnia Merkers - komora z największymi na świecie kryształami soli

Kopalnia Merkers - komora z największymi na świecie kryształami soli

Druga rzecz to wielka komora z największą podziemną koparką na świecie. W komorze organizowane są koncerty itp., w tej chwili robią tam Hochseilgarten (jest na to polskie słowo?) Mają tam też zainstalowany jakiś system do wyświetlania efektów trójwymiarowych jako tło koncertu.

Kopalnia Merkers - największa na świecie koparka pod ziemią

Kopalnia Merkers - największa na świecie koparka pod ziemią

Trzecią atrakcją jest komora, w której hitlerowcy w samym końcu wojny zmagazynowali dzieła sztuki oraz złoto i zasoby pieniężne Reichsbanku. Akcja została jednak odkryta przez amerykańskie rozpoznanie lotnicze i oddziały amerykańskie otrzymały rozkaz zajęcia Merkers jak najszybciej i za wszelka cenę. Miasteczko zostało zajęte bez oporu, no i przecież nawet w dużej kopalni nie da się nic dużego schować tak, żeby nikt nie znalazł. Wystarczyło iść śladem poustawianych pod ścianami dziel sztuki.

Kopalnia Merkers - komora w której pod koniec wojny ukryto złoto Reichsbanku

Kopalnia Merkers - komora w której pod koniec wojny ukryto złoto Reichsbanku

A jeszcze jest kopalniane muzeum, przewodnicy ze świetnymi tekstami, i jeszcze, jeszcze, jeszcze. Podsumowując: super rzecz. Wycieczka kosztuje 20 EUR od osoby dorosłej, niby sporo, ale stosunek fun/YOUR_CURRENCY_UNIT jest rewelacyjny. Niejedno niezbyt ciekawe muzeum które zwiedza się w pół godziny chce za wstęp 10 euro, tutaj za 20 ma się bite trzy godziny niezapomnianych przeżyć. Sporo już widziałem, ale to jedna z najciekawszych rzeczy do zobaczenia w Niemczech. Teraz adres:

Erlebnis Bergwerk Merkers
Zufahrtstr. 1
36460 Merkers

[mappress mapid="15"]

Tylko radzę zarezerwować miejsca telefonicznie albo przez sieć, najlepiej z wyprzedzeniem. Bo grupy wchodzą tylko dwie dziennie, o 9:30 i 12:30, a biletów do wolnej sprzedaży nie zostaje wiele. Jeszcze jedna ważna informacja - dzieci wpuszczają minimum dziesięcioletnie. Dla bardziej sportowych amatorów mocnych wrażeń: Po kopalni można jeździć na rowerze (tylko w grupach zorganizowanych), nie jest to nawet jakieś powalająco drogie (40 EUR). Przewodnicy mówili tylko, że to dla rzeczywiście wysportowanych, bo powietrze w kopalni jest bardzo suche i to bardzo meczy.

Jedno co mają słabe to sklepik z pamiątkami. Pocztówki po prostu beznadziejne, ja swoim nieprofesjonalnym aparatem zrobiłbym lepsze, muszą nad tym jeszcze popracować.

Relację z podróży będę oczywiście kontynuował, zrobiłem ponad 1000 zdjęć (głównie na temat NRD), mam jeszcze parę polecanek, a i w starych notkach większość obcych zdjęć zastąpię swoimi. Stay tuned.

Zaktualizowałem zdjęcia w notce 42.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:DeDeeRowo

6 komentarzy

Na wystawie widziane: Lloyd 300, 400, 600, 250

Dziś znowu coś ze stajni Borgwarda, tym razem żaden Luxus tylko z najniższej półki pod marką Lloyd.

Znaczek firmowy Lloyd

Znaczek firmowy Lloyd

Wbrew angielskiej nazwie niemiecka marka Lloyd była całkiem niemiecka. Historia jej jest dłuższa, ale niezbyt emocjonująca więc ją sobie daruję. W każdym razie w roku 1929 przejął ją za bezcen Borgward. Nie należy mylić jej z marką przedwojennych motocykli z Norymbergi, ani z angielską firmą o tej samej nazwie, funkcjonującą w latach 1936-1951.

Pod marką Lloyd Borgward wypuszczał najgorsze i najtańsze badziewie. Zaczęło się w roku 1950 od pojazdu zwanego Lloyd 300.

Lloyd 300 "Leukoplastbomber"

Lloyd 300 "Leukoplastbomber"

Z daleka wyglądało to prawie jak samochód, ale z bliska była to katastrofa. Egzemplarz na zdjęciu ma już normalną maskę, ale we wcześniejszych wersjach maska była zabudowane na stałe, a dostęp do silnika zapewniała znacznie mniejsza klapka w tej "masce". Większy dostęp nie był w sumie potrzebny, bo dwusuwowy, dwucylindrowy silniczek miał tylko 300 cm3 i był malutki i słabiutki (10 KM) - był nawet taki dowcip:

- Co to jest: Stoi pod górą i wyje?

Odpowiedź brzmiała Lloyd. Popularne powiedzenie głosiło Wer den Tod nicht scheut, fährt Lloyd (Kto się nie boi śmierci jeździ Lloydem). Trzy (niesynchronizowane!) biegi były przełączane "klamką", podobnie jak w DKW F8 i opartych na nim samochodach z NRD (silnik zrobili ludzie pracujący wcześniej dla DKW). Nadwozie było zrobione z elementów ze sklejki i giętej blachy na drewnianej ramie i obciągnięte skajem. Dla zamaskowania nierówności pod skaj wkładano filc, czy coś w tym rodzaju i w dotyku pojazd przypominał plaster na rany. Stąd nazywano go "Leukoplastbomber" (Bombowiec plastrowy). Dostęp do bagażnika był tylko od wewnątrz pojazdu. Od roku 1952 za dopłatą w wysokości 70 DM można było w tym samochodzie mieć taki luksus jak amortyzatory.

Minęło parę lat i wymagania klientów wzrosły nieco, stąd w roku 1953 Borgward wypuścił nowszy model - Lloyd 400 z 400 cm3 dwusuwem. Ten już wyglądał trochę lepiej, mam wrażenie że inspirowali się nim NRD-owcy robiąc Trabanta P50. W 1955 zmieniono jego silnik na czterosuw 600 cm3 nadal z "klamką". Potem dodawano jeszcze synchronizację biegów, dostęp do bagażnika od zewnątrz, szyby opuszczane na korbkę i tym podobne wypasy. Od 1957 model nazywano Alexander i był to największy sukces całego koncernu Borgwarda, sprzedało się ich ponad 170.000, ostatnie robiono z zapasów jeszcze w 1963, dwa lata po utłuczeniu koncernu.

Lloyd LP600, Niemcy, 1955-1957

Lloyd LP600, Niemcy, 1955-1957

 

Lloyd LP600, Niemcy, 1955-1957

Lloyd LP600, Niemcy, 1955-1957

Po drodze Lloyd miał jeszcze model 250, całkiem podobny do 400, tyle że z mniejszym silnikiem, poniżej 250 cm3. Sens tego modelu najlepiej oddaje jego potoczna nazwa - zwano go Prüfungsangst-Lloyd (Lloyd dla bojących się egzaminu). Chodziło o to, że do roku 1953 w Niemczech wydawano prawa jazdy na "pojazdy o pojemności silnika do 250 cm3". Chodziło tu najwyżej o mikrosamochody w rodzaju Messerschmitta, ustawodawca nie przewidział pojawienia się czteroosobowych samochodów z takimi silnikami. Interpretacja że pojazd == samochód była w tym wypadku sporna, a używali jej (i Lloyda 250) głównie ludzie starsi bojący się przystąpić do egzaminu na prawo jazdy na normalny samochód.

Lloyd LS600 "Alexander", Niemcy, 1957-1961

Lloyd LS600 "Alexander", Niemcy, 1957-1961

 

Lloyd LS600 "Alexander", Niemcy, 1957-1961

Lloyd LS600 "Alexander", Niemcy, 1957-1961

 

Lloyd LS600 "Alexander", Niemcy, 1957-1961

Lloyd LS600 "Alexander", Niemcy, 1957-1961

Tutaj porównanie z innymi samochodami.

Lloyd LS600 "Alexander", Niemcy, 1957-1961

Lloyd LS600 "Alexander", Niemcy, 1957-1961

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , , , , , , ,

Kategorie:Na ulicy widziane

5 komentarzy

Żegnaj NRD Extra: Znaczki pocztowe z automatu

W sobotę przypadkiem przechodziłem przez wielki pchli targ nad Menem, odbywający się tam regularnie co dwa tygodnie. Nie jestem typem zbieracza staroci, ale za każdym razem gdy tam jestem zaglądam tu i tam czy nie zobaczę czegoś z NRD. Ten pchli targ jest opanowany przez zawodowych handlarzy, wielu z nich się specjalizuje na przykład w rowerach i częściach rowerowych, książkach, aparatach fotograficznych, elektronice itp. Inni mają mydło i powidło z jakichś wystawek, wyprzątania strychów czy innych sobie tylko znanych źródeł.

Rzeczy z NRD widuję rzadko (trzeba by kiedyś pojechać na podobną imprezę gdzieś do Turyngii, ale to ładny kawałek drogi). Ale tym razem moje czujne oko zauważyło NRD-owski klaser na znaczki pocztowe - dokładnie taki miałem, musi gdzieś jeszcze leżeć w jakiejś szafie u rodziców.

NRD-owski klaser na znaczki pocztowe, ok. 1975

NRD-owski klaser na znaczki pocztowe, ok. 1975

W klaserze były znaczki z różnych krajów, również z Polski, ale najwięcej z NRD. No i odezwał mi się nałóg i klaser kupiłem. Za bezcen zresztą.

W domu, przy dokładniejszym oglądaniu zauważyłem w środku stare zdjęcie. Wygląda to grupę żołnierzy służby zasadniczej na wyjściu do miasta. Stoją pod księgarnią, obok optyka. Okres szacowałbym na koniec lat 60-tych, ale mogę się mylić.

Stare zdjęcie z NRD

Stare zdjęcie z NRD

A potem zaczęło mi się przypominać NRD-owskie źródło takich znaczków z różnych krajów. Otóż w sklepach papierniczych w NRD można było kupić takie nieduże, zafoliowane tekturki z włożonymi kilkudziesięcioma losowymi znaczkami pocztowymi. Każdy zestaw był inny a widać było tylko część znaczków, więc były to takie ówczesne jajka z niespodzianką. Znaczki były głównie z krajów socjalistycznych, ale trafiały się tam też bardzo różne - amerykańskie, australijskie, angielskie, albo piękne, duże, kolorowe znaczki i bloczki z dziwnych krajów dorabiających sobie wydawaniem takich znaczków.

Znaczki pocztowe Manama kupione w NRD, ok. 1975

Znaczki pocztowe Manama kupione w NRD, ok. 1975

W ogóle to poszukałem czegoś o tych znaczkach wyżej - znalazłem coś takiego, ale akurat tych nie mogę znaleźć.

Zestawy te, o ile sobie dobrze przypominam, nie były drogie, najwyżej kilka marek NRD. Podobne zestawy można było chyba kupić w Polsce (znowu nie jestem pewien, może ktoś pamięta lepiej) ale były one mniej różnorodne i atrakcyjne.

W klaserze była jeszcze jedna ciekawa rzecz - znaczki z automatu. W NRD znaczki pocztowe można było kupić nie tylko na poczcie, ale również w automacie. Większość tych automatów była technicznie bardzo prosta i sprzedawała kartonowe książeczki z dziesięcioma znaczkami po 10 fenigów NRD, za monetę  1 M.

Automaty do znaczków pocztowych z NRD

Automaty do znaczków pocztowych z NRD Źródło: flickr Autor:  © Uwe Dörnbrack

Tutaj książeczka z klasera z zachowanymi czterema znaczkami. Jest dość stara, pewnie koniec lat 60-tych albo początek 70-tych.

Książeczka z NRD-owskimi znaczkami pocztowymi, ok. 1975

Książeczka z NRD-owskimi znaczkami pocztowymi, ok. 1975

 

Książeczka z NRD-owskimi znaczkami pocztowymi, ok. 1975

Książeczka z NRD-owskimi znaczkami pocztowymi, ok. 1975

Mi też została taka książeczka, z końca lat 80-tych, znacznie porządniejsza.

Książeczka z NRD-owskimi znaczkami pocztowymi, ok. 1986

Książeczka z NRD-owskimi znaczkami pocztowymi, ok. 1986

 

Książeczka z NRD-owskimi znaczkami pocztowymi, ok. 1986

Książeczka z NRD-owskimi znaczkami pocztowymi, ok. 1986

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:DeDeeRowo

9 komentarzy

Żegnaj NRD Extra: Klocki Der kleine Großblockbaumeister

Czego ja dla Was, drodzy zainteresowani NRD czytelnicy nie robię. Dziś poszedłem (za 7 Euro!) specjalnie dla Was do Architekturmuseum, gdzie właśnie kończyła się wystawa na temat modeli architektury, a na zdjęciu w gazecie zobaczyłem że mają tam ładnie wyeksponowane klocki "Der kleine Großblockbaumeister". Dzięki temu mam chociaż część własnych zdjęć do notki.

W sieci nie ma za wiele informacji o tych klockach. Trudno powiedzieć czy jest to oryginalny pomysł NRD-owców, czy też były jakieś pierwowzory. Trudno nawet powiedzieć, w którym roku wyprodukowano pierwszy taki zestaw. W każdym razie na początku (a było to chyba w latach 60-tych) produkowała to bliżej nieznana firma o nazwie "KARI", potem było to "VEB Gothaer Kunststoffverarbeitung" a na koniec "VEB Chemisch-technische Erzeugnisse Gotha –Stammbetrieb- Betriebsteil Waltershausen".

Klocki "Der kleine Großblockbaumeister", NRD

Klocki "Der kleine Großblockbaumeister", NRD

 

Klocki "Der kleine Großblockbaumeister", NRD

Klocki "Der kleine Großblockbaumeister", NRD

Klocki te składały się z niebieskich listew z otworami, białych elementów ścian i płyt stropowo-dachowych. Oprócz tego bywały jeszcze przezroczyste elementy ścienne jako witryny, skosy do stromych dachów i różne elementy dodatkowe typu kwiaty, drzewa, balkony, podokienne skrzynki do kwiatów itp.

Klocki "Der kleine Großblockbaumeister", NRD

Klocki "Der kleine Großblockbaumeister", NRD

Na eBayu (i w innych miejscach sieci) można znaleźć pięć różnych zestawów:

  • Typ 1 - budynek z garażem na dole
Klocki "Der kleine Großblockbaumeister" Typ 1, NRD

Klocki "Der kleine Großblockbaumeister" Typ 1, NRD

  • Typ 2 - większy budynek, na dole przeszklone wystawy sklepowe
Klocki "Der kleine Großblockbaumeister" Typ 2, NRD

Klocki "Der kleine Großblockbaumeister" Typ 2, NRD

  • Typ 3 - Budynek ze stacją benzynową, samochodem i traktorem z przyczepą
Klocki "Der kleine Großblockbaumeister" Typ 3, NRD

Klocki "Der kleine Großblockbaumeister" Typ 3, NRD

  • Typ 4 - Mniejszy budynek z przeszkloną werandą
Klocki "Der kleine Großblockbaumeister" Typ 4, NRD

Klocki "Der kleine Großblockbaumeister" Typ 4, NRD

  • Typ 5 - coś w rodzaju szklarni z drzewami, kwiatami i kaktusami
Klocki "Der kleine Großblockbaumeister" Typ 5, NRD

Klocki "Der kleine Großblockbaumeister" Typ 5, NRD

No i to się nie bardzo zgadza z tym co pamiętam. Bo nie miałem za dużo tych części, a miałem na pewno budynek gospodarczy ze stromym dachem i kombajnem do zaparkowania w środku, z grubsza taki jak ten po lewej na pudełku zestawu Typ 4. Ale takiego zestawu osobno nie widzę. Na pewno nie był to Typ 4, bo konia nie miałem. I jeszcze miałem stację benzynową coś jak Typ 3, ale nie pamiętam piętra w budynku (ale może jednak tylko nie pamiętam).  I jeszcze miałem chyba Typ 5 (chociaż czerwonych ścian też sobie nie przypominam), w szufladzie zostały mi kwiatki i kaktusy:

Klocki "Der kleine Großblockbaumeister", NRD

Klocki "Der kleine Großblockbaumeister", NRD

A skrzynek na kwiaty i balkonów nie miałem wcale.

Bardzo lubiłem te klocki i uważam że miały potencjał. Można by było system jeszcze rozwinąć. Ale raczej nic z tego już nie będzie.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:DeDeeRowo

22 komentarze

Żegnaj NRD Extra: Simson S51, Pneumant

Dziś coś z NRD, zdjęcia z tej samej imprezy co zdjęcia tego Goliatha, ale z soboty, więc nie wypalcowane. Simson S51 z ciekawostką: bocznymi kuframi na bagaż.

Simson S51B, NRD, 1980-1989

Simson S51B, NRD, 1980-1989

Pani który nim przyjechała zapewniała że oryginalne, NRD-owskie.

Simson S51B, NRD, 1980-1989

Simson S51B, NRD, 1980-1989

Najpierw jej nie za bardzo wierzyłem, bo nie pamiętałem takich z NRD, ale przyjrzałem się im i dojrzałem logo Pneumant.

Simson S51B, NRD, 1980-1989

Simson S51B, NRD, 1980-1989

 

Kufry boczne Simson S51B, NRD

Kufry boczne Simson S51B, NRD

 O Simsonach już było, i to dwa razy, wiele więcej napisać trudno, więc może o Pneumancie.

Logo Pneumant

Logo Pneumant Źródło: Wikipedia

Pneumant był NRD-owską marką opon. Firma je produkująca powstała już w roku 1906 jako część Deutsche Kabelwerke AG (DeKaWe), a od roku 1922 stała się samodzielną firmą o nazwie DEKA Pneumatik GmbH. Była to pierwsza firma oponiarska na świecie, która produkowała opony z kauczuku syntetycznego. Marka Pneumant powstała już za NRD, w roku 1959. Nazwa miała oznaczać, że robią "płaszcze na powietrze" (Mantel um die Luft).

Pod tą marką produkowano opony i wyroby z tworzyw sztucznych głównie dla przemysłu motoryzacyjnego oraz zabawki. Na przykład te zdalnie (przewodowo) sterowane czołgi były firmy Pneumant.

Zdalnie sterowany model czołgu

Zdalnie sterowany model czołgu

 

 Od roku 1973 Pneumant produkował opony radialne na licencji  Kléber-Colombes (dziś Michelin). Opony Pneumant były dostępne również w Polsce.

Po zjednoczeniu nawet jakoś im szło, a w 1995 kupiła całość spółka córka Dunlopa - SP Reifenwerke GmbH. Opony pod marką Pneumant produkowano nadal, ale sprzedaż ich była coraz niższa. Szły głównie w byłym NRD, a i to nie najlepiej. Niedawno - bo w styczniu bieżącego roku - Dunlop zarządził że przestają produkować pod tą marką. Żal jest głównie miłośnikom Trabantów, którzy nie wyobrażali sobie używania opon innych marek. Ale i oni to przeżyją.

Nie oznacza to jednak likwidacji fabryk - produkują one opony lepszych marek, tańsze robione są pod markami Sava i Dębica.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , ,

Kategorie:DeDeeRowo

2 komentarze

Żegnaj NRD Extra: Hymn NRD

Dawno nie było o NRD. Dziś będzie o ich hymnie.

Kiedy powstało NRD pojawił się problem, jaki ma mieć hymn. Nie mogła to oczywiście być żadna stara pieśń - bo NRD całe miało być nowe i zrywać z dawnymi, burżuazyjnymi i nacjonalistycznymi tradycjami. Więc szybciutko, już w październiku 1949, ekspresjonistyczny poeta Johannes R. Becher napisał całkiem nowy tekst. Becher nie był (równie oczywiście) pierwszym lepszym poetą, tylko był mocno zaangażowany w działalność partii komunistycznej - wkrótce po powstaniu NRD został ministrem kultury i członkiem Komitetu Centralnego SED.

Tekst hymnu leciał tak (tłumaczenie dosłowne, moje):

Auferstanden aus Ruinen
Und der Zukunft zugewandt,
Laß uns dir zum Guten dienen,
Deutschland, einig Vaterland.
Alte Not gilt es zu zwingen,
Und wir zwingen sie vereint,
Denn es muß uns doch gelingen,
Daß die Sonne schön wie nie
| : Über Deutschland scheint. : |
Powstali z ruin
I zwróceni w przyszłość,
Służmy twojemu dobru,
Niemcy, zjednoczona ojczyzno.
Trzeba pokonać starą biedę
I zjednoczeni pokonamy ją,
No bo musi się nam udać,
Żeby słońce pięknie jak nigdy
| : Świeciło nad Niemcami. : |
Glück und Frieden sei beschieden
Deutschland, unserm Vaterland.
Alle Welt sehnt sich nach Frieden,
Reicht den Völkern eure Hand.
Wenn wir brüderlich uns einen,
Schlagen wir des Volkes Feind!
Laßt das Licht des Friedens scheinen,
Daß nie eine Mutter mehr
| : Ihren Sohn beweint. : |
Szczęście i pokój niech panują
W Niemczech, naszej ojczyźnie,
Cały świat pragnie pokoju,
Podajcie ludom wasze ręce.
Gdy się bratersko zjednoczymy,
Pobijemy wroga ludu!
Niech światło pokoju świeci,
Aby już żadna matka
| : Nie opłakiwała swojego syna. : |
Laßt uns pflügen, laßt uns bauen,
Lernt und schafft wie nie zuvor,
Und der eignen Kraft vertrauend,
Steigt ein frei Geschlecht empor.
Deutsche Jugend, bestes Streben
Unsres Volks in dir vereint,
Wirst du Deutschlands neues Leben,
Und die Sonne schön wie nie
| : Über Deutschland scheint. : |
Orajmy i budujmy,
Uczmy się i twórzmy jak nigdy dotąd,
A ufne we własne siły,
Wzrośnie wolne pokolenie.
Niemiecka młodzieży, najlepsze dążenia
Naszego ludu jednoczą się w tobie,
Staniesz się nowym życiem Niemiec,
A słońce pięknie jak nigdy
| : Będzie świecić nad Niemcami. : |

Na pierwszy rzut oka tekst jest całkiem OK, no może poza tym biciem wroga ludu. Było marnie ale będzie lepiej, weźmy się do roboty, na pewno się uda. Tyle że - uwaga - pada w nim parokrotnie coś o jedności. W 1949 jest już po blokadzie Berlina, ale kierownictwo radzieckie jeszcze nie porzuciło nadziei na zjednoczenie Niemiec pod swoim kierownictwem. Hymn NRD ma się nadawać również dla części zachodniej i zjednoczonej całości.

Teraz muzyka. Tekst daje się śpiewać na melodię Deutschlandlied, ale muzyka też musiała być nowa. Wybrano melodię napisaną specjalnie do tego celu przez Hannsa Eislera. Z Eislerem to w ogóle dłuższa historia, był on znanym kompozytorem o sympatiach zdecydowanie lewicowych (współpracował na przykład z Bertoldem Brechtem), po długiej emigracji m. in. w USA zdecydował sie on osiąść w części wschodniej Niemiec.

Nawiasem mówiąc melodia do hymnu NRD powstała w Żelazowej Woli w domu w którym urodził się Szopen i została po raz pierwszy (jeszcze nieoficjalnie) zaprezentowana na fortepianie Szopena. Trzeba przyznać, że utwór brzmi nieźle, tak jak powinien brzmieć hymn.

Wkrótce po premierze utworu i przyjęciu go oficjalnie za hymn przez NRD pojawiły się (na Zachodzie oczywiście) zarzuty że to plagiat. Mianowicie pierwsze 8 (albo 9, bo źródła sobie przeczą) nut utworu jest takie same jak w Goodbye Johnny, szlagierze z roku 1939. Ja się na tym nie znam, ale zdaje się że twórca tego szlagieru też nie był zbyt oryginalny, bo ten fragment jest z Beethovena. Poza tym czytałem kiedyś, że można wylosować ileś dźwięków pod rząd i na pewno istniejąca melodia zawierająca taką sekwencję się znajdzie, często więcej niż jedna. Więc nie brałbym tych zarzutów zbyt poważnie.

Nowy hymn był intensywnie promowany, wykonywany gdzie się dało, dzieci uczyły się go w szkole, w radiu puszczali go na początek i na koniec programu każdego dnia, fragmentów tekstu używano jako haseł na transparentach... Ale przyszedł rok 1961, zbudowano mur i wszelkie odwołania jednościowe stały się o wiele mniej aktualne. Mimo to hymn został.

Aż do roku 1972, kiedy to do NRD przyjechał Willi Brandt. Głównym tematem rozmów było oczywiście zjednoczenie i dlaczego nie. Premier NRD, Willi Stoph, przekonywał gościa że są dwa państwa niemieckie i schluss, na co Brandt odpalił że "przecież sami śpiewacie w swoim hymnie że "Deutschland, einig Vaterland"". Trafienie było tak celne, że natychmiast zaprzestano śpiewania tego hymnu, od tego momentu wykonanie było czysto instrumentalne.

Tak przynajmniej twierdzi Wikipedia niemiecka, a za nią większość miejsc w sieci. Ale mi się coś nie zgadzało, bo Brandt przyjechał do NRD w 1970, Willi Stoph był w RFN w tym samym roku, a o ich późniejszych spotkaniach nic nie znalazłem. Skąd więc 1972? Podrążyłem temat, znalazłem artykuł ze Spiegla z 29.11.1971, i tam jest o różnych posunięciach NRD-owców co do podkreślenia że oni są całkiem osobni - na przykład przez przemianowanie różnych instytucji mających w nazwie "Deutschland". Mowa jest też o zakazie śpiewania tekstu hymnu. Ponieważ nie mogę znaleźć żadnego źródła mówiącego o tym dialogu Brandta ze Stophem (w relacjach Spiegla z obu wizyt w 1970 nic o tym nie ma), to podejrzewam że to jednak legenda miejska. Wszystko to było raczej związane ze zmianą polityki NRD, co znowu miało swoją przyczynę w wymianie Ulbrichta na twardogłowego Honeckera.

Przy okazji dowcip z NRD: Na fali przemianowywania, w końcu 1972 przemianowano również znany hotel w Lipsku - wcześniej nazywał się "Deutschland" (chyba ten), nazwę zmieniono na "Am Ring". Dowcip głosił, że najważniejsza gazeta NRD, organ SED "Neues Deutschland" zmienia nazwę na "Neues Am Ring".

No ale zakaz śpiewania hymnu przy okazjach oficjalnych był faktem, hasła oparte na tym tekście też wycofano z obrotu. Oficjalnego zakazu oczywiście nie było, w tamtych czasach takie rzeczy załatwiało się nieoficjalną instrukcją. Mimo to dzieci w szkole uczyły się tego tekstu na pamięć (Ta informacja nie jest pewna, bo różne źródła mówią różnie. A raczej to w ogóle nie są źródła, tylko kopie i kompilacje, prawdziwego źródła nie znalazłem).

Zakaz został zniesiony dopiero po obaleniu muru, w styczniu 1990. Jeszcze przez te kilka miesięcy NRD miała znowu hymn z tekstem.

W trakcie negocjacji zjednoczeniowych NRD-owcy chcieli przeforsować dodanie do hymnu Niemiec zwrotki z "Auferstanden aus Ruinen", ale co oni tam mieli do gadania, przecież tak trzeźwo patrząc to nie było żadne zjednoczenie, tylko Anschluss NRD.

Muszę przyznać że koncepcja hymnu bez tekstu bardzo mi się podoba. I chyba nie tylko mi - pamiętam że kiedyś Urban w "Nie" ogłosił konkurs na nowy tekst do hymnu polskiego i wygrała propozycja żeby było tam tylko "la la la". Przebija to tylko hymn Moraw (z czechosłowackiego dowcipu) - to ta chwila ciszy między hymnem Czech a hymnem Słowacji.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:DeDeeRowo

4 komentarze