Gdzieś między Polską a Niemcami, a szczególnie w NRD

Na ulicy widziane: Borgward P 100

Dziś o Borgwardzie P 100, samochodzie klasy wyższej, oficjalnie zwanym "Großer Borgward" ("Duży Borgward").

Borgward P100, 1959-1962

Borgward P100, 1959-1962

P 100 było oznaczeniem wewnętrznym firmy, chodziło o moc silnika (100 KM). Duży Borgward został po raz pierwszy pokazany na targach IAA w roku 1959. I jak to u Borgwarda: była to ciekawa, oryginalna i nowoczesna konstrukcja o całkiem nowym kształcie trapezowym, ale miejscami trochę niedopracowana. Borgwardowi przeszło trochę robienie wszystkiego samemu - inaczej niż w poprzednim modelu Hansa 2400 automatyczna skrzynia biegów została zakupiona w firmie zewnętrznej i działała lepiej niż własna.

Borgward P100, 1959-1962

Borgward P100, 1959-1962

Za to wkrótce (1960) Borgward dorobił do pojazdu pierwsze w Niemczech pneumatyczne zawieszenie i podobno było ono świetne. Dopiero rok później pneumatycznego zawieszenia dorobił się Mercedes w modelu 300 SE (W112). Dziś Mercedes chwali się mnóstwem rozwiązał które wprowadził do produkcji jako pierwszy na świecie, ale dopóki działał Borgward, to właśnie on był tym pierwszym. Jeżeli nie na świecie, to przynajmniej w Niemczech.

Borgward P100, 1959-1962

Borgward P100, 1959-1962

To, że Borgward podejmował wszystkie decyzje jednoosobowo było jednocześnie błogosławieństwem i przekleństwem dla jego firmy. Z jednej strony wszystko szło szybko - w innych firmach zanim jakaś decyzja przeszła przez wszystkie szczeble decyzyjne, została przedyskutowana i zatwierdzona - Borgward miał już gotowe, działające rozwiązanie. Z drugiej strony podobnie szybko i bez zastanowienia robił błędy. Brakowało w firmie kogoś, kto byłby w stanie mu złe pomysły na czas wyperswadować, kogoś kto patrzyłby na te rozwiązania nie z punktu widzenia inżyniera, ale ekonomisty.

Borgward P100, 1959-1962

Borgward P100, 1959-1962

Produkcję P 100 rozpoczęto w czerwcu 1960 ale już 13 miesięcy później produkcję zakończono, bo koncern Borgwarda padł ostatecznie. Wyprodukowano tego modelu niecałe 2600 sztuk. W 1963 sprzedano linię produkcyjną do Meksyku i tam w latach 1967-70 zrobiono ich jeszcze prawie 2300. To sumie niedużo, a do dziś przetrwało ich zaledwie około 50, z czego kilka w Meksyku.

Borgward P100, 1959-1962

Borgward P100, 1959-1962

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , ,

Kategorie:Na ulicy widziane

Skomentuj

Na ulicy widziane: Borgward Isabella

Dziś dalej o Borgwardzie - o jego największym sukcesie - modelu Isabella.

Samochód ten został opracowany w roku 1954 pod nazwą Hansa 1500, taką samą jaką nosił  pierwszy powojenny model Borgwarda. Borgward zapytany przed premierą pojazdu jak go nazwać powiedział: "Mam to gdzieś, po mojemu to napiszcie na nim Isabella". I tak już zostało. Pierwsze serie nosiły mimo wszystko nazwę Hansa 1500, tylko na bagażniku miały napis Isabella.

Borgward Isabella deLuxe

Borgward Isabella deLuxe

 

Borgward Isabella deLuxe

Borgward Isabella deLuxe

Design samochodu był na owe czasy bardzo nowoczesny i znalazł wielu naśladowców. Wyraźne pokrewieństwo linii do Borgwarda Isabella można zauważyć nawet w samochodach pochodzących z naszej strony granicy systemów, na przykład w Škodzie 440 z roku 1955, czy następnym modelu Octavia/Favorit (w tych już trochę mniej). Na zdjęciu: Škoda Favorit w Salzburgu, bo nie mam zdjęcia  Škody 440

Skoda Favorit

Skoda Favorit

Również konstrukcja pojazdu była innowacyjna, miał on na przykład samonośne nadwozie i sprzęgło uruchamiane hydraulicznie. Z ciekawostek: W samochody z tamtych czasów (i jeszcze długo później) miały w przednich drzwiach opuszczaną szybę o kształcie prostokątnym, a trójkąt z przodu by odchylany. W Isabellach ten trójkąt był niezależnie opuszczany - był nawet na to patent. Silnik miał 60 KM, ale ponieważ samochód był stosunkowo lekki to dawał mu dobrą dynamikę. Cena Isabelli wynosiła 7.265,00 DM, było to nieco więcej niż konkurencyjnych Opla Rekorda i Forda 12 M, ale o wiele taniej niż Mercedes 180.

Borgward Isabella TS

Borgward Isabella TS

 

Borgward Isabella TS

Borgward Isabella TS

Isabella natychmiast zaczęła się dobrze sprzedawać, ale wkrótce okazało się że zaledwie 10 miesięcy poświęcone na opracowanie pojazdu to za mało. Isabelle psuły się, zwłaszcza nadwozie było marnie wykonane i wkrótce zaczynało klekotać. Trzeba było to klientom poprawiać - złośliwie można powiedzieć że Borgward był jednym z pionierów strategii przerzucania testowania produktu na klientów.

Borgward Isabella TS

Borgward Isabella TS

 

Borgward Isabella TS

Wkrótce wypuszczono jeszcze dynamiczniejszą wersję TS z silnikiem 75KM, a w 1957 znacznie ładniejszą wersję Coupe. Dopiero wtedy jakość Isabelli się ustabilizowała. A tymczasem image marki bardzo ucierpiał, a i finansowo nie był to sukces. Od tego momentu jednak zaczęło jakoś iść.

Borgward Isabella Coupe

Borgward Isabella Coupe

 

Borgward Isabella Coupe

Borgward Isabella Coupe

 

Borgward Isabella Coupe

Borgward Isabella Coupe

W 1959 pojawiła się wersja Cabrio. Istniała też wersja Pickup, ale tylko na eksport do USA.

Po wymuszonym bankructwie firmy w roku 1961 na placu zostało dużo wyprodukowanych samochodów. Mimo to produkcja szła jeszcze przez blisko rok. W sumie wyprodukowano ich około 202.000, w tych czasach była to naprawdę duża seria. A potem sprzedano linię produkcyjną do Meksyku, gdzie wyprodukowano ich jeszcze trochę (nie udało mi się znaleźć ile).

Borgward Isabella Coupe

Borgward Isabella Coupe

 

Borgward Isabella Coupe

Borgward Isabella Coupe

Lukę rynkową po Borgwardzie Isabella (zgrabny samochód klasy średniej o sportowym charakterze) zajęła firma BMW z jej modelami "Neue Klasse". Stąd właśnie podejrzana jest rola syndyka jednocześnie Borgwarda i BMW, który prawdopodobnie mógłby firmę uratować.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , , , , ,

Kategorie:Na ulicy widziane

Skomentuj

Na ulicy widziane: Borgward

Dziś o firmie Borgward. Firma ta w Polsce jest prawie nie znana (w Wikipedii polskiej jest tylko króciutka notka o marce, a zupełnie nic o człowieku i konstrukcjach), a i w Niemczech nieco zapomniana - widziałem już na jakiejś wystawie Niemców dopytujących się o Borgwarda Isabella - co to za samochód i jakiej produkcji.

Nazwa firmy pochodzi od nazwiska jej właściciela - Carla Friedricha Wilhelma Borgwarda. Był to utalentowany inżynier i niezły stylista, ale niestety beznadziejny przedsiębiorca. Historia jest dłuższa, opowiem ją w tej notce ilustrując kilkoma zdjęciami, ale zamierzam poświęcić parę osobnych notek jego konstrukcjom.

Borgward już od dziecka uwielbiał majsterkować i konstruować, ale nie miał dość cierpliwości żeby zrobić maturę. Do jedynej szkoły inżynierskiej przyjmującej bez matury nie udało mu się dostać ze względu na brak pieniędzy. Udało mu się jedynie chodzić po pracy na wykłady na TH Hannover jako wolny słuchacz. Wkrótce potem wzięto go do wojska - akurat była I wojna - a po wojnie został udziałowcem w małej firmie oponiarskiej na 20 osób. Ale ze względu na problemy z surowcami firma nie robiła opon tylko artykuły gospodarstwa domowego.

Wkrótce Borgward nawiązał kontakt z pobliską firmą samochodową Hansa-Lloyd Werke AG i dostał od niej zlecenie na produkcję chłodnic i błotników. Potem dostawał kolejne zlecenia i coraz bardziej chciał produkować własne samochody.

Zaczął od motocykla, ale nic z niego nie wyszło. Potem zrobił samochód osobowy. W dwóch egzemplarzach. Następna konstrukcja była ciekawsza: Jego firma zatrudniała już 60 osób i dużym problemem stał się transport wyprodukowanych części z hali do magazynu i z magazynu do klienta. Robiono to przy pomocy ręcznych wózków. Borgward pomyślał i wymyślił zmotoryzowany, trójkołowy wózek który nazwał "Blitzkarre". Wózek był bardzo prosty w konstrukcji - odpalało się go "na pych" ale to nic, czasy były ciężkie a grupa docelowa uboga. Znalazł się inwestor i uruchomiono produkcję. Wkrótce Borgward skonstruował większe wersje, ktoś zaproponował dla nich nazwę Liliput, na co Borgward stwierdził że ma być wręcz przeciwnie - Goliath. Sprzedaż tych pojazdów szła dobrze, w końcu lat 20-tych aż 5% wszystkich pojazdów dostawczych w Niemczech były to Goliaty.

Na zdjęciu: Powojenny (1949) Goliath GD 750.

Goliath GD750, Niemcy, 1949-1955

Goliath GD750, Niemcy, 1949-1955

W początku lat 30-tych Borgwardowi szło tak dobrze, że wykupił (za bezcen) swojego wcześniejszego zleceniodawcę - Hansa-Lloyd Werke AG. Tam spełniło się jego marzenie o produkcji samochodów osobowych, ale robił też ciężarówki, również czterokołowe. Wkrótce został wyłącznym właścicielem i szefem całego swojego przedsiębiorstwa - inwestor wycofał się z biznesu przerażony tempem ekspansji firmy. W 1938 roku Borgward zapisał się do NSDAP i został mianowany Wehrwirtschaftsführerem. Taką "godność" uzyskiwali właściciele zakładów istotnych dla obronności i mogli dzięki temu ignorować wiele przepisów prawa pracy.

Potem przyszła wojna i osobówki musiały pójść w odstawkę. Borgward robił dla wojska co się dało, z jego zakładów pochodziły na przykład znane z Powstania Warszawskiego zdalnie sterowane roboty do wysadzania umocnień, nieprzypadkowo nazwane Goliath.

Zdalnie sterowany robot do wysadzania umocnień Goliath

Zdalnie sterowany robot do wysadzania umocnień Goliath

W zamian dostawał więźniów do pracy przymusowej. Pod koniec wojny była to prawie połowa zatrudnionych w jego zakładach.

Na zdjęciu: powojenna ciężarówka wojskowa Borgward B 2000.

Borgward B 2000

Borgward B 2000

Po wojnie Amerykanie internowali Borgwarda jako zaangażowanego w nazizm, mógł wrócić do swojej firmy dopiero po denazyfikacji, która nastąpiła w 1948. Od komisji denazyfikacyjnej dostał status "Mitläufer" - najniższą kategorię winy. Po powrocie oczywiście zabrał się znowu za robienie samochodów. Już w 1949 przedstawił całkiem nowa konstrukcję - Hansa 1500 - był to pierwszy niemiecki samochód o nadwoziu pontonowym i z kierunkowskazami świetlnymi zamiast mechanicznych strzałek. Borgward zainspirował się zdjęciami w amerykańskim piśmie, które pożyczyli mu strażnicy w trakcie internowania. Rok później wypuścił samochód Lloyd LP 300 - konstrukcję ze sklejki obciągniętej skajem. Prymitywny, ale znacznie tańszy od Garbusa. No i był to samochód, a nie dziwadło w rodzaju Messerschmitta Kabinenrollera, BMW Isetty czy Heinkla Kabine. Stąd sprzedawał się dobrze. Wkrótce Borgward z markami Borgward, Hansa, Lloyd i Goliath stał się czwartą firmą samochodową w Niemczech.

Na zdjęciu: Nie mam niestety zdjęcia Lloyda LP 300, tu późniejszy model LP 600. Tylko trochę mniej brzydki niż LP 300.

Lloyd LP600, Niemcy, 1955-1961

Lloyd LP600, Niemcy, 1955-1961

 No i ten sukces go załatwił. Borgward nie miał żadnego dalekosiężnego planu, żadnej strategii, sam był głównym managerem, głównym konstruktorem i głównym stylistą. Nie słuchał żadnych rad, nie delegował zadań, tylko sam wszystkiego doglądał. Wszystkiego poza pieniędzmi, pieniądze według jego własnych słów "wydawał na pięć minut zanim je dostał". Ale trzeba przyznać, że wydawał je na inwestycje, jego indywidualna konsumpcja były skromna. Każdy z jego zakładów robił wszystko na własną rękę, nie było żadnych prób ograniczania kosztów poprzez na przykład wspólne zakupy czy unifikację. Kolejne modele i wersje powstawały i znikały nagle, było ich mnóstwo bez żadnej ciągłości, ewolucji i rozwoju. Wypuszczał bardzo niedopracowane konstrukcje, które wkrótce trzeba było klientom poprawiać. Oferował tyle modeli, ile miał cały Daimler-Benz, razem z przejętym właśnie Auto-Union, a jego firma była przecież znacznie mniejsza. Jego marki konkurowały ze sobą wzajemnie, a Borgward chciał wszystkie części robić sam, jak najmniej zlecać na zewnątrz.

Na zdjęciu: Oczywiście nie wszystko mógł robić sam, jestem teraz w fabryce która ponad 50 lat temu zaczynała od produkcji kombiinstrumentów (ma to w ogóle polską nazwę?) do Borgwarda Isabella.

Clusterintrument Borgward Isabella Coupe

Clusterintrument Borgward Isabella Coupe

Borgward wrzucał grube pieniądze w opracowanie jakiejś bajeranckiej konstrukcji, a potem wywalał wszystko do kosza. Za pewien czas próbował jeszcze raz. Zainwestował znaczącą część rocznego obrotu firmy w opracowanie śmigłowca (Borgward Kolibri), zrobiono dwa prototypy i tyle. "Bo to fajne". Traktował się jako miarę wszechrzeczy - był co prawda niezbyt wysokiego wzrostu (165), ale miał krótkie nogi a nieproporcjonalnie długi tułów. Kiedy jego inżynierowie mówili mu że w Borgwardzie Isabella kierowca siedzi za nisko wsiadał do samochodu i stwierdzał "Nie wiem czego chcecie - jestem niski a widzę dobrze". Cała jego działalność to podręcznikowy przykład jak nie należy prowadzić biznesu. W ten sposób można działać przez ograniczony czas, przy sprzyjającej koniunkturze. Okres "niemieckiego cudu gospodarczego" był sprzyjający, ale przecież nie mógł trwać wiecznie.

Na zdjęciu: Borgward Isabella Coupe.

Borgward Isabella Coupe

Borgward Isabella Coupe

No i w końcu roku 1960 dopadła go ekonomia. Borgward miał stale kłopoty z płynnością finansową i powoli nikt nie chciał już dawać mu kredytów. Sytuacja zrobiła się napięta, a w początku 1961 Land Bremen poręczył mu kredyt, jednocześnie przejmując jego zakłady i przekazując zarząd syndykowi. Dziwnym trafem był to ten sam człowiek, który jednocześnie prowadził uzdrawianie BMW. Równie dziwnym trafem okazało się, że z majątku firmy pokryto wszystkie roszczenia wierzycieli, co świadczy o tym że firma formalnie rzecz biorąc nie była bankrutem. Jedynym człowiekiem który nie dostał żadnego odszkodowania był sam Borgward. Za to syndyk dostał 250.000 DM za 8 miesięcy pracy, na dzisiejsze byłoby to jakieś pół miliona euro.

Patrząc z perspektywy, upadek Borgwarda uznaje się za koniec okresu "cudu gospodarczego" w Niemczech. Borgward został wykończony przez banki i land, ale sądzę że prawdziwe bankructwo jego firmy było tylko kwestią czasu.

Dla zainteresowanych: Artykuł o Borgwardzie ze Spiegla numer 51/1960, który był podobno kamyczkiem poruszającym lawinę która Borgwarda pogrzebała.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , , , , , , ,

Kategorie:Na ulicy widziane

3 komentarze

Na wystawie widziane: BMW 501/502 i Mercedes 300d (W189)

Dawno nie było o starych samochodach. Dziś może o samochodzie który o mało nie położył firmy BMW. Zdjęcie niestety mam tylko jedno. EDIT: Znalazłem jeszcze jedno, ale to drugi plan i z prawie tego samego kąta. To może dodam zdjęcia samochodu innej marki, ale związanego z tym splotem wydarzeń historycznych.

Po wojnie firma BMW miała poważne problemy. Wcześniej samochody osobowe tej marki produkowane były w Eisenach, no i ta fabryka była stracona. Fabryka w Monachium samochodów nigdy wcześniej nie produkowała i w dodatku była mocno zniszczona. BMW ratowało się tymczasem produkcją motocykli i garnków. Ale jednocześnie spróbowano zrobić samochód. Nie wiem kto tam wpadł na taki pomysł, ale zrobili samochód klasy luksusowej. Początek lat 50-tych, kraj jeszcze w dużym stopniu w ruinie, ludzie ciągle jeszcze biedni, konkurencja w tej klasie silna, a oni robią samochód luksusowy z sześciocylindrowym silnikiem. Było to właśnie BMW 501, zwane "Barockengel" ("Barokowy anioł").

BMW 501, 1952-1954

BMW 501, 1952-1954

Produkcja tego samochodu była tak droga, że na każdym sprzedanym egzemplarzu mieli ponad 4.000 marek straty (przy cenie zaczynającej się od 11.500). Trochę ich udało się upchnąć bawarskiej policji i straży pożarnej, ale ogólnie sprzedaż szła bardzo słabo. Po dwóch problematycznych latach BMW poszło jeszcze dalej - zrobiło wersję ośmiocylindrową - BMW 502. Miało ono pierwszy seryjny silnik V8 ze stopów lekkich na świecie, ale kto to miał kupować?

BMW 501, 1952-1954

BMW 501, 1952-1954

Na rok 1955 planowane było wypuszczenie jeszcze droższego modelu z wszelkimi możliwymi bajerami klasy najwyższej - BMW 505. Zapytał o coś takiego osobiście Adenauer, niezadowolony z rządowego Mercedesa 300 c (W 186 IV). Ale BMW mu się jednak nie spodobało (zahaczył się kapeluszem o krawędź dachu przy wysiadaniu) i produkcja tego modelu nie została uruchomiona. Chyba na szczęście dla BMW, bo taki model to byłaby raczej ruina firmy. Adenauer został przy Mercedesie 300, tyle że wersji d

Mercedes 300d (W189) "Konrad Adenauer", 1957-1962

Mercedes 300d (W189) "Konrad Adenauer", 1957-1962

Całkiem podobny do tego BMW, prawda? Tyle że mógł być napchany wszystkim, co było do dyspozycji - serwo, klima, wtrysk paliwa do kolektora, otwierany stalowy dach, elektryczne podnoszenie szyb... I nie miał środkowego słupka. Roczna produkcja tych modeli była niższa niż tych od BMW, ale dzięki wyższej cenie i temu, że nie był to jedyny produkowany model, to Mercedes zarabiał na nich dobrze. Nieco przebudowany samochód tego modelu zamówił nawet Watykan, dla Jana XXIII.

Mercedes 300d (W189) "Konrad Adenauer", 1957-1962

Mercedes 300d (W189) "Konrad Adenauer", 1957-1962

W sumie, przez 12 lat produkcji modeli 501/502 sprzedało się ich ledwie 23.000.

Tymczasem problemy BMW narastały. Generalnie popyt na motocykle spadł, straty firmy były coraz większe. W 1955 kupiono ratunkowo licencję na Isettę, jednak takie rzeczy nie działają natychmiast. Ale powoli zaczęło się im poprawiać. Aż tu nagle w końcu w roku 1959 Mercedes - zainteresowany przede wszystkim sześcio- i ośmiocylindrowymi silnikami BMW - spróbował wrogiego przejęcia. Inspiratorem akcji był Deutsche Bank, który miał połowę udziałów w BMW i dużą część udziałów w Mercedesie. Przejęcie zostało odparte w ostatnim momencie przy pomocy różnych kruczków prawnych, ale nie rozwiązało to jeszcze żadnego problemów firmy.

Podstawowym problemem BMW w tym okresie było to, że mieli w ofercie tylko samochody luksusowe i mikrosamochody, a brakowało czegokolwiek pomiędzy nimi. Problem ten został rozwiązany dopiero w roku 1961 wypuszczeniem serii "Neue Klasse", o czym będzie notka ze znacznie większą ilością zdjęć niż ta. 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , ,

Kategorie:Na ulicy widziane

Komentarze: (1)

Na targach widziane: IAA 1987 a 2011

Poskanowałem moje slajdy z IAA z 1987, powspominałem trochę i porównałem moje wspomnienia z zeszłotygodniową wizytą na tej samej imprezie. No i różnice są. Nie będę opisywał które zdjęcie jest stare a które aktualne- to widać na pierwszy rzut oka.

Pierwsza różnica jest organizacyjna. W 1987 na IAA wystawiano i samochody osobowe, i ciężarowe. Ponieważ to było za dużo na jeden raz, od 1990 te dwa działy rozdzielono, od tego czasu w latach nieparzystych jest IAA od osobówek we Frankfurcie, a w parzystych ciężarówki w Hannoverze.

Ciekawsza jest inna obserwacja: Pamiętam że w 1987 w halach było po prostu ciemno. Miałem wtedy co prawda słabszy aparat (Zenit) i film ORWO na tylko 21DIN/100ASA, ale byłem wyposażony w lampę błyskową od M., nie żadną malutką błyskawkę tylko solidny kawał markowej lampy do której przykręcałem aparat, a nie odwrotnie. Mimo to zdjęcia są bardzo ciemne, z większości mimo intensywnej pracy programem do skanowania nie dało się wiele wyciągnąć. Na zdjęciach widać tylko niewiele lamp oświetlenia hali, nie pomagał też fakt, że większość wystawianych samochodów była czarna albo w innym ciemnym kolorze.

IAA 1987

IAA 1987 - Volvo

Dziś inaczej, zainstalowana moc lamp jest wielokrotnie wyższa niż kiedyś, a samochody w większości w kolorach jasnych. Teraz w ogóle nie używam lampy błyskowej. Zdjęcia nie są idealne, ale dużo lepsze niż te zrobione 24 lata temu.

IAA 2011 - Mercedes e-cell

IAA 2011 - Mercedes e-cell

Sama ekspozycja też się zmieniła. W 1987 na IAA wystawiało się mnóstwo firm od tuningu, replik itp., dziś takich praktycznie na targach nie ma. Podejrzewam że koszt metra kwadratowego wzrósł tak bardzo, że się to nie opłaca. Albo mają swoje targi osobno i w innym terminie

IAA 1987

IAA 1987 - tuning

Ekspozycje sprzed ćwierć wieku były strasznie sztywniackie. Dziś mamy na stoiskach Transformera

IAA 2011 - Transformer

IAA 2011 - Transformer

albo samochody w stylu Discokugel (taka kula oklejona  lusterkami, czy jest na to polskie słowo)?

IAA 2011 - Smart Discokugel

IAA 2011 - Smart Discokugel


IAA 2011 - Toyota IQ Discokugel

IAA 2011 - Toyota IQ Discokugel

Moda na brak środkowego słupka w concept carach nie jest nowa - tak było już w 1987. A jakoś w samochodach dostępnych na rynku kojarzę to tylko w tej Mazdzie z Wanklem. Na zdjęciu Mitsubishi:

IAA 1987

IAA 1987 - Mitsubishi concept car


Concept car

Concept car


Concept car

Concept car


Concept car

Concept car

 Ze śmiesznostek: Tak, wzrok Was nie myli. To JEST Aston Martin. A teraz wyobrażamy sobie scenariusz Bonda, w którym jeździ on tym właśnie modelem 🙂

Aston Martin Cygnet

Aston Martin Cygnet

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:Na ulicy widziane

2 komentarze

Żegnaj NRD Update: Daihatsu TA-X80 na IAA 1987

Powoli zaczynam skanowanie slajdów. Ponieważ jutro idę na IAA to zacząłem od paczki z IAA z roku 1987, o którym pisałem w cyklu Żegnaj NRD, w odcinku 27. A na pierwszy ogień poszedł concept car Subaru. Mimo że na skanie dało się przeczytać nazwę modelu na - powiedzmy - "masce" - 08X-AI, to nie mogę znaleźć nic o nim w sieci.

Pamiętam, że w 1987 było to dla nas po prostu SF na żywo. Samochód nie miał na przykład klasycznych lusterek, tylko kamery i monitorki.

EDIT: Wszystko mi się pokręciło. Scan odbił mi się lustrzanie, stąd źle przeczytałem oznaczenie - ma być "TA-X80" (ale numer, wszystkie znaki symetryczne). Zapytałem na jednym forum i dowiedziałem się że jest to Daihatsu. A lusterka nawet widać - do zdjęcia bezlusterkowego Subaru doszedłem dopiero później. Muszę wrzucić je w nowej notce, a to wrzucam odwrócone.

Zdjęcie zrobione Zenitem na materiale ORWO.

Daihatsu TA-X80 na IAA 1987

Daihatsu TA-X80 na IAA 1987

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , ,

Kategorie:DeDeeRowo

Skomentuj

Na wystawie widziane: Lomax 223

Wspominałem już kiedyś, że na ulicy zobaczyłem dziwnego trójkołowca, podejrzewałem że to jakiś  Morgan. Na ostatniej wystawie pojawił się taki właśnie (a może i ten sam) i stąd wiem że to był Lomax 223.

LoMax 223

LoMax 223

Lomax 223 to prawdziwa ciekawostka. Wygląda staro, faktycznie był zainspirowany Morganem, ale w zasadzie w ogóle nie jest to oldtimer bo najstarsze nie mają jeszcze nawet 30 lat (start produkcji w 1982). Ale można też liczyć inaczej - podwozie i silnik są z używanego 2CV, ostatnie takie wyprodukowano w 1990, ale można wziąć znacznie starszego.

LoMax 223

LoMax 223

Nazwa Lomax to skrót od Low cost - Maximum fun, 223 to 2 cylindry2 siedzenia, 3 koła. Samochód ten to - uwaga - zestaw do samodzielnego montażu zbudowany na bazie Citroena 2CV. Bezpośrednio z kaczuchy trzeba wziąć ramę podwozia, przednie zawieszenie i silnik. Tylna oś została zastąpiona pojedynczym kołem (podobno w niektórych krajach daje to o wiele niższe stawki podatku drogowego), silnik nie ma wentylatora - chłodzony jest tylko wiatrem, jak w motocyklu. Zamknięte nadwozie oryginału zostało zastąpione dwumiejscowym otwartym, punkty mocowania do ramy są w dokładnie tych samych miejscach co w 2CV.

LoMax 223

LoMax 223

Low cost rzeczywiście jest, cena kompletnego zestawu zaczyna się od jakichś 3.000 EUR. Ale do tego trzeba kupić sobie 2CV, nie mam pojęcia za ile. Całkowity koszt pojazdu kupionego jako gotowy z fabryki wychodzi od 7.500 do 15.000 EUR, zależnie od wyposażenia, co trudno już uznać za tanio. W końcu to jest w zasadzie mikrosamochód, tyle że sportowy i z napędem na przód. Montaż raczej nie jest zbyt skomplikowany, instrukcja montażu ma wszystkiego 20 stron, doświadczony mechanik ma złożyć Lomaxa w 45-50 godzin (tak przynajmniej twierdzi instrukcja). Uda się to w tym czasie oczywiście przy założeniu, że bazowe 2CV jest sprawne i w dobrym stanie. Wszystkie śruby sa metryczne, spawanie nie jest wymagane.

LoMax 223

LoMax 223

Strony producenta TUTAJ. Firma robi również inne zestawy do samodzielnego montażu, na przykład wersję 4-kołową Lomaxa a nawet pojazdy wyglądające jak normalny sportowy samochód.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Na ulicy widziane

Skomentuj

Na ulicy widziane: TVR Cerbera

Wczoraj na parkingu Ikei zobaczyłem coś baardzo egzotycznego. Aż musiałem sięgać do sieci żeby sprawdzić co to w ogóle jest. A jest to TVR Cerbera. Kto takim czymś przyjeżdża do Ikei, i to z Anglii?

TVR Cerbera, 1996-2003

TVR Cerbera, 1996-2003

Jak czytam to ten TVR to w sumie manufaktura, chociaż chyba trochę większa niż na przykład niemiecki Wiesmann (też muszę napisać o nich notkę). W sumie nie wiem o nich nic ponad to, co jest w Wikipedii.

Ale przy okazji znalazłem co to jest to, co parkuje u mnie pod oknem (miałem o tym notkę). To też jest TVR - model Tasmin. Właściciel musi być dumny że jeździ czymś rzadkim - tego modelu w sumie wyprodukowano tylko koło 1200 sztuk, z czego tylko część cabrio. Może ta duma rekompensuje mu problemy techniczne - w lecie miał ciągle trudności z chowaniem świateł i jeździł stale z wysuniętymi.

TVR 280i Tasmin, 1981-1988

TVR 280i Tasmin, 1981-1988

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Na ulicy widziane

Skomentuj

Na wystawie widziane: De Lorean DMC-12

Ostatnio w sieci co i raz spotykam się z zachwytami jaki ten De Lorean byl wspaniały, a zwłaszcza jaki to świetny pomysł to jego nadwozie z niemalowanej, matowanej blachy nierdzewnej. Podejrzewam jednak, że zachwycający się nigdy nie widzieli De Loreana z bliska, a jeżeli widzieli to zachwyt im się na wzrok rzucił.

Akurat De Lorean jest dość popularny wśród zbieraczy i na tutejszych wystawach się je widuje, bywa że więcej niż jednego naraz. Za pierwszym razem też mi się emocje na mózg rzuciły, ale potem się przyzwyczaiłem i zacząłem się im uważnie przyglądać.

De Lorean DMC 12, 1981-1982

De Lorean DMC 12, 1981-1982

No i muszę powiedzieć, gdyby ktokolwiek z pomysłodawców i projektantów tego pojazdu wszedł chociaż raz w życiu do kuchni i coś w niej własnoręcznie zrobił, to by wiedział dlaczego niemalowana, matowana blacha nierdzewna to beznadziejny pomysł na nadwozie. A użyto dokładnie tego stopu, którego używa się w gastronomii i produkcji żywności. No chyba że domowe sprzęty kuchenne z takiej blachy nie były w tych czasach modne, wtedy zwracam honor kucharski. Mimo to nic nie usprawiedliwia nie wzięcia kawałka takiej blachy do ręki i nie przyjrzenia się krytycznie jej właściwościom.

Czytelnikom którzy jeszcze nie zajarzyli proponuję udanie się teraz do kuchni (albo gdzie tam macie coś z takiej blachy) i macnięcie własnoręcznie. I jak ta blacha wygląda po dotknięciu? Podoba Wam się? A teraz proszę wziąć szmatkę i spróbować poprawić wygląd tego miejsca. I jak idzie? Można sobie pomóc środkiem do czyszczenia stali nierdzewnej, proszę spróbować samemu. Probieren geht über studieren, jak mówią Niemcy - i już możecie czuć się mądrzejsi od paru konstruktorów.

De Lorean DMC 12, 1981-1982

De Lorean DMC 12, 1981-1982

Ale te odciski palców to jeszcze pół biedy - wyglądają paskudnie ale jakoś dają się zmyć. Gorzej jest z ryskami - każdą widać bardzo wyraźnie. A próba przeszlifowania albo przepolerowania takiej ryski może się skończyć koniecznością zrobienia tego samego z całym nadwoziem - bo zmatowienie będzie inne niż pierwotne i będzie to widać z daleka.

De Lorean DMC 12, 1981-1982

De Lorean DMC 12, 1981-1982

Jeszcze gorzej jak się o coś samochodem zawadzi - takiej blachy nie da się po prostu wyklepać bez śladu, a szpachlowanie nie wchodzi w rachubę. No przecież to katastrofa - od razu trzeba wymieniać całe kawałki nadwozia. Dziękuję za takie coś, nie kupiłbym takiego rozwiązania nawet będąc multimilionerem.

De Lorean DMC 12, 1981-1982

De Lorean DMC 12, 1981-1982

No i jeszcze zauważmy, że blacha nierdzewna jest odpowiedzią na problem korodujących nadwozi - a problem ten dotyczy raczej ludzi jeżdżących starymi rzęchami albo jakimś nędznym badziewiem. Pomysł ten raczej nie trafia w grupę docelową De Loreana.

De Lorean DMC 12, 1981-1982

De Lorean DMC 12, 1981-1982

De Lorean miał być samochodem szpanerskim, ale trudno się szpanuje wypalcowaną blachą nierdzewną. Zresztą podobnie źle wyglądają modne teraz błyszczące, czarne obudowy komputerów albo drukarek, nie bez przyczyny dołączane są do nich szmatki do wycierania odcisków palców. Przypomina mi to spotkanego na parkingu przy autostradzie szpanera harleyowca, który natychmiast po zatrzymaniu się brał do ręki szmatkę i starannie ścierał rozbite muchy z chromów. To żaden szpan, to pośmiewisko. A tak samo trzeba by robić żeby szpanować De Loreanem. Wysiadamy i od razu szmata do ręki.

Więc uważam, że ten samochód, nawet gdyby nie miał tych wszystkich swoich niedoróbek i problemów technicznych, to by się nie sprzedał dobrze. Przez tę blachę właśnie.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:Na ulicy widziane

3 komentarze

Na wystawie widziane: Messerschmitt Kabinenroller

Dziś znowu o niemieckim mikrosamochodzie, tym razem bardzo kultowym - Messerschmitt Kabinenroller.

Messerschmitt Kabinenroller KR 175

Messerschmitt Kabinenroller KR 175

Podobnie jak w przypadku Heinkla Kabine był to wyrób firmy lotniczej zmuszonej do znalezienia sobie innego źródła utrzymania. Z tym że Heinkel Kabine było to dzieło doświadczonego konstruktora lotniczego od większych samolotów, liczącego każdy gram i dbającego o osiągi, a Messerschmitta Kabinenrollera zaprojektował młody inżynier lotniczy bez specjalnego dorobku - Fritz Fend. Fend pracował w służbach technicznych Luftwaffe a jedyną jego wcześniejszą konstrukcją był Fend Flitzer - prymitywny trójkołowiec wyglądający jak zrobiona ze złomu ropucha. Jeżeli uważacie że Kabinenroller jest dziwaczny to popatrzcie TUTAJ. A tak swoją drogą, to mam wrażenie że ten pojazd był inspiracją dla czeskiego Velorexa, wspomnianego kiedyś w komentarzu przez JankaR.

Fend Flitzer był zaprojektowany jako pojazd dla inwalidów, ale z 250 sprzedanych sztuk większość kupili zdrowi klienci szukający jakiegokolwiek pojazdu na ich kieszeń. Podsunęło to Fendowi myśl, że jest na coś takiego rynek masowy. Z gotową koncepcją nowego pojazdu poszedł do Messerschmitta i tam skonstruował pojazd (waham się czy użyć słowa samochód) znany później jako Messerschmitt Kabinenroller KR 175.

Messerschmitt Kabinenroller KR-175

Messerschmitt Kabinenroller KR-175

Widac że Fend pracował w czasie wojny w jednostce myśliwskiej i poszedł do konstruktora myśliwców - pojazd wyglądał jakby do kawałka kadłuba dwuosobowego myśliwca dodać trzy koła. Pasażerowie siedzieli jeden za drugim, kabina miała typowo lotniczą owiewkę odchylaną do wsiadania na bok, a do sterowania nie służyła kierownica tylko coś w rodzaju wolantu.

Messerschmitt Kabinenroller KR 175

Messerschmitt Kabinenroller KR 175

Dwusuwowy silnik był rozwinięciem konstrukcji zastosowanej we Flitzerze, która pierwotnie służyła jako silnik rozruchowy silników odrzutowych Messerschmitta Me-262. Przyoszczędzono nawet na biegu wstecznym - w końcu w samolocie czegoś takiego nie ma - i parkować tyłem trzeba było na pych.

Messerschmitt Kabinenroller KR-175

Messerschmitt Kabinenroller KR-175

Pojazd sprzedawał się nieźle, chociaż złośliwcy nazywali go "Mensch in Aspik" ("Człowiek w galarecie"). Nawet Elvis Presley kupił sobie takiego. Nawiasem mówiąc Elvis miał też Isettę, i było to wszystko jeszcze przed jego służbą w Niemczech.

Messerschmitt Kabinenroller KR 175

Messerschmitt Kabinenroller KR 175

Pierwszej wersji - KR 175 - wyprodukowano w latach 1953-55 około 15.000 sztuk. Od 1956 do 1964 produkowano poprawioną wersję z trochę mocniejszym silnikiem zwaną KR 200, tej sprzedało się około 40.000 sztuk (dane niepewne, różne źródła podają różne liczby). W międzyczasie - w 1958 opracowano wersję "sportową" - ze znacznie większym silnikiem 494 cm3, biegiem wstecznym i czterema kołami, zwaną Tg 500 (Tg było nieoficjalnie od Tiger, nieoficjalnie bo nazwa ta była zastrzeżona przez Kruppa dla serii ciężarówek). Wersja ta wyciągała prawie 130 km/h co było nie byle czym, bo w tych czasach nawet Porsche model 356 z silnikiem 1300 za prawie trzy razy tyle miało prędkość maksymalną tylko 145 km/h. Ale ponieważ Tiger kosztował prawie dwa razy tyle co zwykły KR 200 i zbliżał się ceną do Garbusa w wersji podstawowej (Tg500 3650 DM w 1958 a Garbus 3790 DM w 1955, nie znalazłem ceny z 1958, prawdopodobnie była nieco wyższa), to schodził bardzo słabo, przez cztery lata produkcji zrobiono ich tylko około 300 sztuk. Z tego powodu pojazd nie dostał homologacji do sportów motorowych - bo wymagano tam serii minimum 400 sztuk. I tak odpadli następni potencjalni klienci.

Messerschmitt Tg 500

Messerschmitt Tg 500

W 1964 roku produkcję zakończono, został tylko kult. Messeschmitt Kabinenroller do dziś często występuje w popkulturze, pamiętamy na przykład jego występ w filmie "Brazil" (Naprawdę go spalili przy kręceniu? Barbarzyńcy). Koncepcję dwumiejscowego samochodu w układzie tandem co pewien czas ktoś próbuje odgrzać, ale nie wróżę temu pomysłowi sukcesu.

Omówiłem już najważniejsze konstrukcje niemieckich mikrosamochodów, więc może czas na podsumowanie. Zauważmy że im bardziej mikrosamochód był podobny do prawdziwego samochodu, tym lepiej się sprzedawał (patrz: Goggomobil). Dziwadła z silnikiem z motocykla może i dały niektórym trochę szybszy dostęp do własnych trzech (a czasem czterech) kółek, ale były jednak ślepą uliczką. Zauważmy też, że spośród okolicznych państw tylko NRD nie wpuściło się w tę uliczkę zaczynając popularną motoryzację od całkiem samochodowego Trabanta P50. Potem było gorzej, ale zaczęli dobrze.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , , , , , , , ,

Kategorie:Na ulicy widziane

6 komentarzy