Gdzieś między Polską a Niemcami, a szczególnie w NRD

Żegnaj NRD Extra: Robot kuchenny Komet KM6

Już od bardzo dawna nie było nic o NRD, więc może o tym: Przy przeglądaniu zdjęć z Muzeum Techniki w Wiedniu zauważyłem, że mieli tam enerdowskiego Kometa KM6. Dokładnie takiego mieli moi rodzice, ja też sporo na nim robiłem, więc napiszę trochę wspomnień z historii techniki.

KM w nazwie to skrót od KüchenMaschine, czyli maszyna kuchenna, natomiast Komet to kometa. Modeli oznaczonych różnymi numerami było więcej, a ich konstrukcje były całkiem różne. Na przykład:

  • KM3 i KM4 bazowały koncepcyjnie na tym Braunie. Tyle że miały napęd wyprowadzony również na górę i mogły mieć różne przystawki.
  • KM6 i KM7 były z zewnątrz prawie identyczne, nie wiem na czym polegały różnice. Duży, prawie prostopadłościenny blok silnika.
  • KM8 miał o wiele bardziej płaską podstawę, bo silnik został postawiony na niej, był w walcowatej obudowie, a w podstawie były chyba tylko przekładnie. Przy tym napędy szybki i wolny były rozdzielone - szybki był na szczycie silnika, wolny na płycie obok. Możliwe, że można było używać obu naraz.

Skupmy się na modelu numer 6, bo akurat tego mam zdjęcia i znam go najlepiej.

Komet KM6
Komet KM6

Podstawowym elementem KM6 był moduł silnika. Ciężki był bardzo. Na panelu obsługi znajdowały się dwa duże przyciski (start i stop, połączone mechanicznie) i jeden mały, czerwony. Ten czerwony chyba miał wyskakiwać przy przeciążeniu (znaczy bezpiecznik), i służył do włączenia urządzenia znowu (nie przypominam sobie, żeby kiedyś wyskoczył). Oprócz tego było tam pokrętło mechanicznego timera. Napęd był wyprowadzony na wolno obracający się, duży ośmiokąt. W środku tego ośmiokąta znajdował się zabierak, który obracał się szybko w przeciwną stronę. Nakładane na moduł silnika przystawki korzystały z jednego lub drugiego, zależnie czy miały się kręcić szybko, czy wolno. Sam silnik kręcił się zawsze tak samo, nie było regulacji jego prędkości obrotowej

Zasadnicza różnica w stosunku do współczesnych urządzeń - nie było żadnych zabezpieczeń. Czy pokrywa otwarta, czy zamknięta, silnik się kręcił. A silnik był solidny, więc trzeba było uważać. Kiedyś nie można było być zbyt wielkim idiotą.

Komet KM6
Komet KM6

Zajmijmy się teraz przystawkami widocznymi na zdjęciach. Zasadniczą częścią jest ten metalowy słupek na plastikowej podstawce - on przekazuje napęd do urządzeń montowanych na misce do mieszania. Do mieszania ciasta zakładamy taki elipsoidalny mieszacz (jest tam w misce, trochę słabo widać pod pokrywką). Mieszacz ma na środku takie duże pokrętło, a w środku przekładnię planetarną. Gdy pokrętło jest w górze, mieszacz kręci się wolno, gdy je wciśniemy - szybko.

Na miskę możemy też założyć tarczę z wymiennymi ostrzami (też widać na zdjęciu). Były ostrza do cięcia na różne grubości i różne tarki.

Na zdjęciu widać też bardzo ciekawą konstrukcję - pionową maszynkę do mięsa. Tego rodzice nie mieli, mieli blok z przekładnią 90° do poziomu, na który zakładało się maszynkę do mięsa w klasycznym układzie i z typowymi sitkami numer 5. Do tej samej przekładni można było podłączyć krajalnicę, której rodzice też nie mieli. Teraz o tej pionowej maszynce do mięsa - jak znalazłem, zakładało się ją na miskę tym widocznym na zdjęciu otworem, to, co do zmielenia szło w otwór z drugiej strony i wyłaziło dookoła kolumny miski. Chyba w środku nie było ślimaka, tylko popych ręczny. Pomysł taki sobie, ale za to tani. 

Na zdjęciu widać jeszcze mikser, i to jest mało. Przystawek było więcej. Rodzice mieli jeszcze młynek do kawy i sokowirówkę. Sokowirówka była dość marna, bo nie wyrzucała resztek na zewnątrz, one kręciły się w bębnie cały czas i co pewien czas trzeba było usuwać je ręcznie.

Ogólnie konstrukcja była dobra i solidna, do dziś można znaleźć oferty sprzedaży działających takich maszyn. Ale minusy oczywiście też były:

  • Głośne to było strasznie. Dzisiejsze też nie są wcale cichutkie, ale tamto było jeszcze głośniejsze.
  • Piany z białek zrobić się tym nie dało - mieszadło miało tylko grube, niewymienne pręty. Na szybkim biegu dało się (o ile dobrze pamiętam) zrobić bitą śmietanę, ale piany z białek nie. I nie było nic innego, nadającego się do bicia piany (przynajmniej rodzice nie mieli, a w sieci nie znajduję).
  • O problemie sokowirówki już pisałem.

I jeszcze sobie przypomniałem, że wszystkie elementy kupowało się osobno, według potrzeb, każdy miał swoje pudełko.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:DeDeeRowo

Sledz donosy: RSS 2.0

Wasz znak: trackback

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Skomentuj i Ty

Komentowanie tylko dla zarejestrowanych i zalogowanych użytkowników. Podziękowania proszę kierować do spamerów