W Polsce załapaliśmy wszyscy szeroko lansowanego mema, że realny socjalizm = antyreligijność. Ale to raczej niezupełnie tak było, spróbuję tu wyprostować perspektywę relacją z NRD.
NRD było znacznie bardziej zideologizowane i kontrolowane niż Polska, stąd można by przypuszczać że z religią walczono tam jeszcze bardziej niż w Polsce. A tymczasem religia w ogóle nie była tam jakimkolwiek tematem. (Znowu zastrzeżenie: mówię o latach 80-tych, jak było wcześniej się nie wypowiadam). Poza obowiązkowym czytaniem, co na ten temat miał do powiedzenia Marx nie było żadnych praktycznych działań skierowanych przeciw kościołom i wierzącym. Oczywiście wierzący nie mógł zostać funkcjonariuszem policji albo Stasi, ale trudno uznać to za specjalną szykanę.
W NRD teologię wykładano nawet na państwowych uniwersytetach, co dawało czasem śmieszne efekty - można było być magistrem teologii po Uniwersytecie imienia Karola Marxa w Lipsku.
Budynek uniwersytetu im. Karola Marksa w Lipsku, NRD, skan z czasopisma Merian nr 9/77
W Ilmenau działały przede wszystkim kościoły ewangelicki i katolicki. Procent ludności deklarującej się jako wierząca nie był wysoki. Do parafii ewangelickiej należał największy kościół w mieście - patrz zdjęcie poniżej - był on jednak dość zaniedbany i wymagał remontu. Bywaliśmy w nim na koncertach, w organach co pewien czas się coś zacinało. Zdjęcie jest w miarę aktualne i na nim jest już po remoncie.
Kościół ewangelicki w Ilmenau
Parafia katolicka miała znacznie mniej wiernych (Turyngia jest jednak raczej protestancka, przypominam Eisenach i Lutra), ale w 1983 wybudowała całkiem ładny kościół, najlepszy kawałek architektury współczesnej w znacznej okolicy. Ale to żadna sztuka, bo był to jedyny kawałek architektury współczesnej w okolicy nie będący standardowym blokiem mieszkalnym, standardową halą sklepową, standardowym biurowcem ani standardową halą fabryczną. Oczywiście miejscowa parafia w życiu nie miałaby środków na postawienie takiego budynku - kościół został sfinansowany przez KK z RFN i dostarczony z Zachodu w elementach zmontowanych tylko na miejscu. W takich sytuacjach scentralizowana struktura KK się sprawdza - rozproszeni ewangelicy nie byli w stanie nawet zebrać pieniędzy na remont swojego kościoła.
Kościół katolicki w Ilmenau, NRD, 1988
Wierzący działali bez żadnych przeszkód, pisałem już o pokazie filmowym z potencjalnie antysystemową dyskusją, zorganizowanym całkiem oficjalnie i z wszystkimi zezwoleniami przez studentów ewangelików. Co roku w okresie konfirmacji (ewangelicki odpowiednik bierzmowania) nie sposób było znaleźć miejsca w restauracji - bo wszędzie były imprezy z tej okazji. Lansowano świecki jej odpowiednik - Jugendweihe - oczywiście obowiązkowy dla wszystkich, ale nic mi nie wiadomo o jakichś naciskach w sprawie konfirmacji czy bierzmowania. Do kościoła katolickiego co niedziela przyjeżdżał polski ksiądz i odprawiał mszę po polsku dla dziewczyn pracujących w Glasie i studentów. On też nie miał żadnych przeszkód w swojej działalności.
We wspomnianym przeze mnie filmie "Sieben Sommersprossen" pierwsze sceny pokazują wzajemną zależność miejscowego pastora i miejscowego sekretarza partii i ich wzajemny stosunek do którego dobrze pasuje niemieckie słowo Hassliebe. W sumie tak to rzeczywiście wyglądało, nie tylko w NRD.
Znana na świecie jest historia modlitw poniedziałkowych (Montagsgebete) odbywających się w Nikolaikirche w Lipsku, które potem, w 1989, przerodziły się w demonstracje poniedziałkowe (Montagsdemonstrationen). Te modlitwy odbywały się regularnie co tydzień od 1981 i mimo że agenci Stasi zawsze byli na miejscu i pisali potem swoje sprawozdania, to nikomu z uczestników nic się nie stało i siły bezpieczeństwa nigdy nie interweniowały. Wrócę do tego jeszcze w przynajmniej jednym odcinku.
Teraz porównajmy - czyż nie było to wszystko w sumie tak, jak i w Polsce? Kościół mógł sobie działać prawie jak chciał i wolno mu było więcej niż normalnemu obywatelowi (gdyby normalny obywatel na ulicy zaczął głośno opowiadać takie rzeczy jak oni mówili w tym kościele w Lipsku, to zostałby szybko zwinięty. I w NRD i w Polsce). Pod egidą kościoła (też i NRD i w Polsce) działało mnóstwo grup, które bez tej ochrony działać by nie mogły (w NRD nawet punki zrzeszały się i koncertowały przy kościele, bo gdzie indziej im nie było wolno). To ma być szczególne prześladowanie? To ma być antyreligijność?
Nie przeczę, że na przykład w Polsce zdarzały się wypadki prześladowania, a nawet zabójstw księży. No ale oddzielmy wreszcie zmienne istotne od nieistotnych! Przecież nie dlatego byli oni prześladowani, że byli za bardzo wierzący, tylko dlatego że za mocno się angażowali w działalność opozycyjną. Takie rzeczy przydarzały się również świeckim i ateistom.
W następnym odcinku: Ochrona środowiska w NRD.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------