Dziś będzie znowu mocno zaległa notka i to o wojnie.
Lepiej lub gorzej, ale pewnie wszyscy pamiętają katastrofę tamy elektrowni wodnej w Nowej Kachowce, która zdarzyła się szóstego czerwca 2023. Wtedy Ukraina oskarżyła o wysadzenie tamy Rosję, Rosja Ukrainę, a niemal wszyscy eksperci mieli swoje zdanie kto i jak tamę wysadził. Ale przecież na 100% wysadził, inaczej być nie mogło.
Zanim pójdę dalej, opiszę konstrukcję tej tamy, bo to istotne. Tama została ukończona w roku 1956 i była projektowana tak, że miała wytrzymać atak jądrowy. Była naprawdę duża - 30 metrów wysokości i 3273 metrów długości. Tama składała się z paru segmentów (będą opisywał patrząc od dolnej strony, bo od tej jest większość zdjęć, ale podejrzewam że fachowo i w dokumentacji technicznej patrzy się od góry rzeki). I tak:
- Po lewej znajduje się 28 bram do spuszczania wody, każda ma regulowane wrota. Do otwierania i zamykania wrót służą dwie ruchome, jeżdżące po torach suwnice na szczycie zapory. Numery bram są liczone od strony elektrowni.
- Na prawo od tego segmentu jest elektrownia wodna z sześcioma turbinami.
- Dalej na prawo jest trochę innych instalacji, na przykład śluza.
- Droga dla samochodów nie idzie koroną zapory, tylko na podporach od strony dolnej (dołu rzeki, nie dołu zapory). Od strony górnej jest linia kolejowa.
UWAGA: Jeżeli na zdjęciu poniżej wychodzi ci mniej niż 28 bram, to masz rację. To panorama złożona z iluś zdjęć, i aparat, program albo człowiek sklejający zdjęcia wyraźnie się pomylił. Niedokładne łączenie widoczne jest między 10 a 11 bramą od lewej, 6 bram "zaginęło w akcji". (To akurat moja analiza, liczyłem te bramy na różnych zdjęciach i się nie zgadzało, więc przed publikacją notki musiałem znaleźć dlaczego).

I znalazł się tylko jeden ekspert (a raczej grupa ekspertów), który rzeczywiście przeanalizował dostępne zdjęcia i materiały wideo z katastrofy oraz materiały historyczne i wyciągnął z nich dobrze umotywowane wnioski. Wszyscy inni rzucili okiem i od razu wiedzieli jak było. Wnioski grupy o której piszę zostały później potwierdzone innymi metodami i w tej chwili jest dokładnie wiadomo, co się tam stało, ale jak zwykle prawda ginie pod stertą głupot. Na przykład polska Wiki w ogóle pomija sobie temat przyczyn katastrofy, niemiecka skłania się ku wersji wysadzenia przez rosjan, a angielska rozważa również inne warianty, ale bez wskazywania najbardziej prawdopodobnego.
Ekspertem robiącym porządną analizę był Rusłan Lewijew. To ciekawa postać, więc o nim opowiem. On jest Rosjaninem, urodził się w 1986. Studiował prawo karne na uniwersytecie, a amatorsko interesował się informatyką. Jeszcze przed końcem studiów stracił ostatnie złudzenia co do praworządności w Rosji, rzucił studia i zaczął pracować jako programista.
Wkrótce zaangażował się w działalność opozycyjną, a potem (2012) dostał zlecenie na zrobienie strony w sieci do monitorowania wyborów dla Fundacji Walki z Korupcją Nawalnego. Ponieważ dobrze zrobił tę stronę, wkrótce pracował bezpośrednio w centrali tej fundacji. W 2014 podczas Euromajdanu i aneksji Krymu zaczął zajmować się analityką, i to szło mu bardzo dobrze. Wkrótce połączył swoje siły z innymi analitykami OSINTowymi (czyli uprawiającymi "biały wywiad") zakładając Conflict Intelligence Team (w skrócie CIT). Do zespołu należy jeszcze kilka osób (ale niedużo, tak z pięć). Jedynym znanym z nazwiska jest sam Lewijew, on jest "twarzą" tego zespołu i tylko on pojawia się w mediach i prezentuje wyniki prac. Zespół zajął się monitorowaniem działalności wojsk rosyjskich w różnych konfliktach. Lewijew opowiada różne anegdoty z tego okresu, na przykład gdy potrzebowali niedostępnych w otwartym dostępie wymiarów jednej z rosyjskich rakiet, znaleźli w którym muzeum wojskowym jest wystawiona, Lewijew ze swoją dziewczyną pojechali tam, dziewczyna odwróciła uwagę obsługi, a w tym czasie Rusłan zmierzył rakietę po prostu miarką.
Po ataku rosji a Ukrainę Rusłan wyjechał z kraju na emigrację, aby móc kontynuować swoją działalność. Wkrótce potem został zaocznie aresztowany (serio - in absentia, nie wiedziałem, że taki tryb aresztowania istnieje), oskarżony o różne przestępstwa typu deprecjacja armii, rozpowszechnianie fejków i bycie zagranicznym agentem, i zaocznie skazany na (o ile dobrze pamiętam) 11 lat kolonii karnej. Po pewnym czasie zaczął prezentować wyniki analiz swojego zespołu na youtubie, trzy razy w tygodniu, w rozmowach z Majklem Nakim (nie wiem, jak jego imię i nazwisko zapisać po polsku, za chwilę wyjaśnię dlaczego) na jego kanale @MackNack.
Majkl Naki to też bardzo ciekawy gość, teraz trochę o nim. On urodził się w Rosji (1993) jako syn obywatela USA i Rosjanki. Ma dwa obywatelstwa - rosyjskie i amerykańskie - ale w USA był tylko jako małe dziecko, a po angielsku mówi słabo. Co do nazwiska: on po angielsku nazywa się Michael Sidney Nacke, a po rosyjsku Майкл Наки czyli fonetycznie właśnie Majkl Naki. W Rosji studiował ekonomię, skończył na bakalaureacie, pracę pisał na temat korupcji. Potem pracował w radiu, zaczął też prowadzić swój kanał na youtubie (od 2012). I cały czas był raczej opozycyjny.
Trochę po wybuchu wojny z Ukrainą Naki wyjechał z rosji i zaczął zajmować się przede wszystkim swoim kanałem youtubowym. Omawia sytuację na froncie, wydarzenia w rosji i wszystko, co ma związek z wojną. I - tak jak i Lewijew i wielu innych opozycyjnych emigrantów - został zaocznie skazany na 11 lat kolonii karnej. Naki dawna już wypuszcza dwie audycje po 30-60 minut dziennie, przedpołudniowa jest o froncie i wydarzeniach, popołudniowa o tym, co piszą rosyjskie media, przede wszystkim Z-Wojenkory i Z-blogerzy. Idea analizy co mówią propagandyści jest taka, że wiadomo że oni kłamią jak najęci (a nawet są do tego najęci), ale jeżeli zaczynają mówić o jakimś problemie strony rosyjskiej, to znaczy że ten problem jest już bardzo poważny. Kiedyś w poniedziałki środy i piątki przed południem rozmawiał o sytuacji na froncie z Lewijewem, potem grupa CIT stwierdziła, że po pierwsze nie utrzyma tego tempa, a po drugie że lepiej będą pracować na siebie, więc założyła swój kanał @CITeam_org. Publikują tam raz na tydzień, w środy, audycje po 40-60 minut. Naki nadal w soboty po południu rozmawia o sytuacji ekonomicznej rosji z Władymirem Miłowem, ekonomistą, byłym wiceministrem energetyki rosji (w początku dwutysięcznych). To też ciekawy gość, ale może dość dygresji, dam tylko link do jego kanału: @Vladimir_Milov. Naki to jest rozsądny, inteligentny i dowcipny gość z zasadami i trzeźwym oglądem rzeczywistości, którego miło posłuchać (rozsądnego zawsze miło posłuchać). Utrzymuje się on z Patreona i jest jedynym znanym mi rosyjskim opozycjonistą, który prowadzi zbiórki na broń i wyposażenie dla armii Ukrainy. Jego kanał youtubowy ma ponad dwa miliony subskrybentów.
Wróćmy do Lewijewa. Jego CIT zdobyło tymczasem taką renomę, że Rusłan (za Bidena) jeździł do USA i uczył amerykańskich analityków wojskowych jak się robi porządne analizy. Oni są naprawdę dobrzy w te klocki, pamiętam na przykład sprawę, gdy na główną ulicę jakiegoś miasteczka w Ukrainie spadła rakieta i zabiła trochę ludzi. Zespół CIT przeanalizował dostępne publicznie zapisy kamer monitoringu klatka po klatce, i na jednej z klatek zauważyli odbicie spadającej rakiety w szybie zaparkowanego samochodu. Zlokalizowali miejsca w którym stał samochód i w którym była zainstalowana kamera na google maps, przeliczyli kąty odbić i znając punkt gdzie rakieta spadła ustalili kierunek z którego przyleciała. I wyszło, że niestety była wystrzelona z Ukrainy. Potem jeszcze na podstawie jej przybliżonych wymiarów ustalonych według odbicia i charakterystyk jej elementów porażających udało im się nawet ustalić konkretny typ rakiety. Lewijew przedstawił całe rozumowanie i wszystkie materiały z których korzystali, i nie było się do czego przyczepić.
Dobrzy są, warto ich posłuchać. A teraz powróćmy do ich analizy katastrofy tamy.
Większość analityków twierdziło, że tamę wysadzili rosjanie podkładając ładunek wybuchowy w części z turbinami (bo tam prościej), jako "dowód" służyło zdjęcie satelitarne ciężarówki z domniemanym ładunkiem materiałów wybuchowych, stojącej na tamie. Tymczasem Lewijew przyjrzał się opublikowanemu filmikowi nagranemu przez rosyjskich żołnierzy. Przyjrzyjcie się kadrowi z tego filmiku poniżej (link do całego odcinka rozmowy, screenshot jest z 21:11):

Na kadrze widać że tama jest już przerwana, ale budynek elektrowni - w którym miała by być ta eksplozja niszcząca tamę - jest cały. Wniosek jest prosty - nie było żadnej eksplozji w elektrowni. Każdy ekspert, który twierdzi że była nie odrobił zadania domowego albo nie jest żadnym ekspertem. Dalej zespół poszukał wcześniejszych zdjęć tamy oraz historycznych danych o stanie wody, i porozmawiał ze specjalistą od budowli hydrotechnicznych znającym tę konkretną zaporę, i wtedy zrobiło się ciekawie.
Ekspert kategorycznie stwierdził, że bramy zawsze należy otwierać symetrycznie i zaczynając od środka, i dlatego właśnie suwnice do bram są dwie. Natomiast rosjanie przy wycofywaniu się z Chersonia wysadzili trzy przęsła drogi dla samochodów, toru kolejowego i toru dla suwnic od prawej strony rzeki (bramy 26 i 28), pozamykali wrota na środku, a maksymalnie otworzyli dwa blisko skraju po prawej stronie na zdjęciu (bramy 3 i 4). Stan wody był wtedy bardzo niski.

Potem minęło osiem miesięcy, podczas których stan wrót ani razu nie został zmieniony. Tymczasem wody bardzo przybyło, aż do rekordowego stanu. Na zdjęciu satelitarnym widać, że woda nawet zaczęła się przelewać ponad zamkniętymi wrotami, czyli była powyżej jakichkolwiek dopuszczalnych stanów. Przy normalnej obsłudze do takiej sytuacji nie powinno w ogóle dojść, bo normalnie to wodę się upuszcza do właściwego poziomu. Przez otwarte, bliskie skraju wrota woda zasuwała na maksa, a to jest groźne dla stabilności zapory. Ekspert stwierdził że to cud, że wytrzymała coś takiego aż osiem miesięcy. Potem, na dzień przed awarią, spadło jedno z przęseł drogi przez tamę. Nie, nie było żadnego ostrzału, i tak nie miałby żadnego sensu i od dawna go już nie było.
Kiedy relacjonowałem to wszystko ojcu, który przez całe swoje życie zawodowe zajmował się liczeniem konstrukcji budowlanych, nie doszedłem nawet do połowy, a on już dokładnie wiedział co się stało. Czy też już załapaliście? Tama po prostu nie wytrzymała niewłaściwej eksploatacji. Nikt nic nie wysadzał, ale wina jest oczywiście po stronie rosjan - tama była pod ich kontrolą, i ich psim obowiązkiem była eksploatacja jej zgodnie z instrukcją. I nie mogą się tłumaczyć że nie mieli dokumentacji, bo ona jest w bibliotece w rosji, a symetryczne otwieranie obowiązuje dla każdej takiej konstrukcji.
No dobra, powiecie, ale to tylko spekulacje, gdzie coś twardszego? Bardzo proszę: Trzeciego kwietnia 2024 w piśmie Communications Earth & Environment należącym do Springer Nature ukazał się dostępny publicznie artykuł pod tytułem "Pre-collapse spaceborne deformation monitoring of the Kakhovka dam, Ukraine, from 2017 to 2023". Artykuł analizuje odkształcenia i ruch poszczególnych części tamy w podanym okresie. Wynik jest taki:
- Tama oczywiście porusza się na skutek zmian temperatury, poziomu wody itp. Tak normalnie, to powinna wrócić do pierwotnego położenia po ustąpieniu czynnika odkształcającego.
- Oprócz tego części tamy powolutku ustępują pod naporem wody, na przykład ze względu na kompresję gleby po fundamentem, ślizganie się po gruncie itp.
- Tempo tego ustępowania we wcześniejszych latach było rzędu 2 mm/rok.
- Od 2021 (czyli jeszcze przed wojną) tempo ustępowania wzrosło. Chociaż jak patrzę na wykresy, to może to kwestia aproksymowania zaszumionego przebiegu prostymi, w którym momencie tempo faktycznie wzrosło można dyskutować.
- Tama została zajęta przez rosjan 24.02.2022, od tego momentu zaczęła się nieprawidłowa eksploatacja tamy.
- Zaproksymowane prostą tempo odkształcania tamy po zajęciu wyszło im rzędu 8 mm/rok, a miejscami nawet 20. Czyli minimum kilkukrotnie większe niż wcześniej.
- Pomiary satelitarne nie mogą oczywiście wykluczyć wybuchu, ale wskazują że scenariusz bezwybuchowy jest 100% możliwy, a nawet prawdopodobny.
Teraz wnioski:
- Ruska propaganda na Zachód wszelkimi kanałami wciska, że prawdy już nie ma, że wszystkie punkty widzenia są równoważne, i podobny chłam. W rzeczywistości ustalenie prawdy jest w dzisiejszych czasach łatwiejsze niż kiedykolwiek. Kiedyś nie dało by się dotrzeć do nawet drobnej części tych danych, jakie dziś są w sieci w publicznym dostępie. Problem jest tylko taki, że trzeba dobrze używać mózgu, ale ten problem istniał zawsze.
- Nadal podstawowym narzędziem analizy jest logika, można wiele wywnioskować nawet bez dużej wiedzy branżowej, ale zapytać fachowca zawsze warto.
- Pytanie fachowca też nie jest trywialne, dziennikarze śledczy z renomowanych tytułów też pytali fachowców i otrzymywali odpowiedzi na zadane pytania. Odpowiedzi były poprawne, ale nie pasujące do konkretnego przypadku, więc wnioski ich nie były poprawne.
- Ale co z tego, że ktoś doszedł do prawdy, skoro i tak mało kto tę prawdę usłyszy/przeczyta/przekaże dalej?
- W sumie tak, czy owak 22. Spodziewałem się tego już od dawna, ale nie że tak szybko.