Kontynuuję zaległe notki z muzeów techniki z różnych krajów. Zaległości mam bardzo duże - w Czechach byłem w 2018, kilka muzeów techniki zaliczone, a notki o nich jak dotąd nie było żadnej. A czeskie muzea techniki (i techniki wojskowej) są świetne, naprawdę warto zobaczyć.

Muzeum jest przy starej, ale nadal działającej fabryce - założyli ją w 1895 Václav Laurin i Václav Klement. Laurin był ślusarzem a Klement sprzedawcą książek. Klement oprócz bycia handlowcem interesował się techniką, sprzedawał też części rowerowe. W 1894 kupił sobie rower produkcji firmy Seidel & Naumann z Drezna (firma przetrwała WWII i w NRD jako część koncernu Robotron produkowała maszyny do pisania Erika, a padła ostatecznie po zjednoczeniu, w 1992). Rower był marny i szybko się zepsuł, więc Klement napisał sążnistą skargę po czesku (to ważne dla tej historii) do filii producenta. Odpowiedziano mu listownie po niemiecku, że "jeżeli chce dostać odpowiedź, to niech napisze w zrozumiałym dla nich języku". Klement mocno się wkurzył na taką obsługę klienta, bo filia znajdowała się w Uściu nad Łabą, czyli formalnie rzecz biorąc na terenie Czech. Można by z nim dyskutować, bo w tej okolicy większość ludności była jednak niemieckojęzyczna, ale może filia była na całe Czechy, więc ktoś umiejący po czesku by się jednak tam przydał. No ale zdarzyło się tak, jak się zdarzyło, a Klement zbiegiem okoliczności w tymże momencie spotkał Václava Laurenta, który wcześniej współprowadził zakład produkujący rowery, ale właśnie popsztykał się ze wspólnikiem i szukał nowej roboty. Zeszło się im idealnie.

Więc w 1895 Laurin i Klement założyli warsztat naprawy i produkcji rowerów. Jako czescy patrioci nazwali swoje rowery "Slavia", czyli mniej więcej "Słowiańszczyzna". To słowo z czeskiego dyskursu patriotycznego oznaczające słowiańskie ziemie czeskie, w opozycji do germańskiej C.K. Austrii. Dziś tak nazywa się wiele czeskich klubów sportowych, na przykład w Pradze mieszkaliśmy w hotelu klubu sportowego Slavia Praha, tuż obok ich stadionu piłkarskiego.
Porównajmy może timeline firmy Laurin & Klement z Oplem: Jak widać Laurin i Klement przeskoczyli etap maszyn do pisania i do szycia który zaliczył Opel, a z rowerami zaczęli już rok przed Oplem. Rowery Slavia były dobre i niezawodne, więc interes szedł dobrze. W 1899 L&K rozpoczęli produkcję motocykli (czy też rowerów z silnikiem, o klasyfikację tych wczesnych konstrukcji można się spierać). Laurin pojechał do Paryża kupić popularny wtedy rower z silnikiem firmy Werner, ale stwierdził że on jest do niczego i trzeba go zupełnie przekonstruować. Rower braci Werner miał silnik umieszczony przed kierownicą i napęd pasem skórzanym na koło przednie. Laurin przełożył silnik do ramy i poprowadził pasek na koło tylne. Prowadzenie pasa w jego motocyklu średnio mi się podoba, pas za ostro zakręca żeby był trwały i nie tracił za dużo mocy. W sumie bracia Werner też widzieli potrzebę przeniesienia napędu na koło tylne i zrobili to w roku 1900. Tyle że oni zintegrowali silnik z dolną częścią ramy i w związku z tym pasek napędowy szedł u nich rozsądnie, bez niepotrzebnych zagięć o małym promieniu. Niemiecka wiki twierdzi, że bracia Werner przejęli koncepcję przeniesienia napędu na tył właśnie od Laurina i Klementa, ale tu miałbym wątpliwości, citation needed (wiki ma citation, ale z papierowej książki, więc nie mogę sprawdzić).
W 1901 Laurin i Klement mieli swój moment triumfu, kiedy firma Seidel & Naumann (od której się to przecież zaczęło) kupiła od nich licencję na ich motocykl i rozpoczęła ich produkcję (pod nazwą "Germania").
Opel też przeszedł etap motocykli, i też był później - 1901. Chciałem porównać obie konstrukcje, o tej Opla (2-PS-Motorzweirad) znalazłem tylko rysunek reklamowy z epoki. Na jego podstawie wychodzi mi, że oba były bardzo podobne, omalże identyczne, niewykluczone że Opel się wzorował, może przez Seidla i Naumanna.
Opel wcześniej doszedł do samochodów - w 1899 we współpracy z Lutzmannem, a od 1901 na licencji Darraqa. Laurin i Klement pierwszy swój samochód zrobili później, w 1905, był to Voiturette A. (na zdjęciu oryginał, mają tam jeszcze replikę).

Voiturette A pojawiło się kilka lat po pierwszych Oplach, ale koncepcyjnie było bardzo podobne do późniejszego (1908) Opla 4/8 "Doktorwagena". Oczywiście Opel miał większy samochód z mocniejszym silnikiem i produkował ich o rząd wielkości więcej, no ale był już dłużej na rynku i chyba miał głębszy rynek w swojej okolicy.
W muzeum wystawiony jest ciekawy dokument - list od Roberta Boscha do Laurina i Klementa z roku 1899, napisany na maszynie, ale z dłuższym odręcznym dopiskiem i małym rysunkiem. Wynika z niego, że Laurin i Klement kupili od Boscha aparat zapłonowy, ale mieli kłopoty z jego uruchomieniem i napisali reklamację, że zepsuty. Bosch odpowiada (tłumaczenie z biznesowego na tekst otwarty moje), że oni pewnie nie przeczytali instrukcji obsługi, bo z aparatem wszystko jest OK, ale nie wystarczy podłączenie jednego kabelka, tylko musi być też metaliczne połączenie po masie konstrukcji. Za poradę Bosch wystawił rachunek w wysokości 3,50 marek. Jak sprawdzam, w 1899 robotnik w Niemczech zarabiał miesięcznie 63 marki, a kolacja z piwem ("Abendessen mit Bier") kosztowała 70 fenigów. Jak widać, zapłon od Boscha miał być do motocykli L&K.


Laurin i Klement oprócz samochodów osobowych produkowali również ciężarówki, autobusy i jeden model traktora. Do WWI szło im nie najgorzej, podczas wojny realizowali zamówienia zbrojeniowe niesamochodowe, a po wojnie powstała Czechosłowacja i rynek krajowy cokolwiek się skurczył w porównaniu z całymi Austro-Węgrami. No i w związku z wojną zbiedniał. Więc po wojnie szło gorzej, a potem w 1924 spaliła im się spora część fabryki. W końcu, w 1925 zostali wykupieni przez koncern Škoda. W sumie to podobnie jak Opel, który niewiele później (1929) sprzedał się Amerykanom, tyle że oczywiście z całkiem innej pozycji ekonomicznej. O historii Škody może innym razem, teraz wróćmy do muzeum.

W muzeum jest wiele samochodów marki Laurin & Klement, oraz Škoda. Trudno mi powiedzieć, czy są to wszystkie modele przedwojenne (pewnie nie), lepiej wygląda z powojennymi, ale przy jednym się rozczarowałem: Koniecznie chciałem zobaczyć Škodę 100 - taką miał mój tata, dużo wspomnień. No i akurat tego modelu brakuje!
Z różnych modeli Škody najbardziej podobają mi się dwa, pierwszy to Octavia (również jako cabrio, czyli Felicia). Octavię (nawet w takim kolorze, jak na zdjęciu) miał brat mojej babci, aptekarz ze Szklarskiej Poręby (apteka na Jedności Narodowej, jak sprawdzam, już nie istnieje). Tu miałbym parę rzeczy do opowiedzenia, ale publiczny blog to nie jest dobre miejsce do opowiadania historii rodzinnych, nawet o osobach już od dawna nie żyjących.

Drugi to Škoda 1000 MB (zwana w Polsce "tysiąc Małych Błędów"). Takiej nie miał nikt znajomy, ale wyglądała ciekawie.

@janekr skarżył się, że w muzeum w Otrębusach mają część samochodów na półkach i nie można do nich podejść. Tutaj mają cztery poziomy półek a można je oglądać tylko z dołu i z galerii na poziomie najwyższej półki. I ogólnie, samochody na półkach to typowa rzecz w muzeach techniki, jest tak prawie wszędzie, gdzie mają co pokazać.

Kiedy tam byliśmy, była tam też wystawa Davida Černego "Český betlém", czyli "Czeska szopka". Świetna rzecz, ale teraz na pewno jest gdzie indziej. W ogóle to jeżeli w Czechach widzicie kawałek rzeźby/instalacji współczesnej, zwłaszcza kontrowersyjnej, to na 95% autorem jest David Černy. Może też napiszę o nim notkę? Trochę zdjęć mam.
Ogólnie to warto zobaczyć, poleca się.
Škoda Muzeum
tř. Václava Klementa 294
293 01 Mladá Boleslav
Trochę offtopicznie, bo nie na temat tego wpisu, tylko całej serii: czytam wszystko, a w dodatku sam zacząłem pisać o ciekawych miejscach. Niedawno po raz pierwszy odwiedziłem miejsce, które jest też opisane u Ciebie: Imperial War Museum.
Przy czym ja w ostatnich latach mało podróżowałem, raczej zwiedzałem w okolicy domu – tyle, że okolica się kilka razy zmieniała.
Zajrzałem i podobało mi się. Chciałem twój blog dopisać do brogrolki, ale dopiero teraz zauważyłem, że przy jakichś updatach wordpressa zginęła. Muszę zobaczyć dlaczego i ją odtworzyć.
Już się wyjaśniło, dlaczego wyłączyłem blogrolkę – ona pokazuje na końcu linii pole „ocena” wpisu. Według dokumentacji wartość „0” to „nie pokazuj oceny”, ale jaki widać przestało działać poprawnie. Jeszcze trochę poszukam, czy coś da się na to poradzić.
Jestem świeżo znowu po kilku dniach czeskich Karkonoszach. Szkoda, że u nas nie ma takiego poszanowania estetyki, dbałości o czystość i porządek, dbania o to co już nie nowe ale też i nie będące jeszcze zabytkiem. Polska się zmienia, ale nasza mentalność lata w tyle. W którymś z postów napisałeś, że słabo u nas z muzeami technicznymi. Z czegoś to wynika…nie rozwodźmy się nad tym, ale mamy za to największe muzeum….powstańcze! Czesi w czasach C.K. to była najbardziej rozwinięta przemysłowo część monarchii. Gdyby nie IIWŚ to oni naprawdę rozwijali się w kierunku bardzo dobrym. W Polsce za czasów licencji fiatowskich Śkoda była wyśmiewana. Do dziś wśród wielu starszych ludzi sama nazwa wywołuje uśmiech. Fanem marki nie nie byłem i jestem, ale docenić trzeba to że sami projektowali, testowali a przede wszystkim wdrażali do produkcji własne produkty.
Faktycznie narzekałem na ustawienie samochodów w pionie w muzeum w Otrębusach. Tam jest to po prostu beznadziejne.
Faktycznie samochody w pionie znajdują się chociazby w londyńskim Science Museum, ale nie ma po prostu porównania z tym tłokiem w Otrębusach.
Zajrzałem na stronę Igora. Usiłowałem się zalogować, ale naciśnięciu przycisku „Zaloguj” nic się nie dzieje…
W 1945 Czesi się zemścili urządzając w Usti nad Labem regularny pogrom ludności niemieckojęzycznej…