Dzisiejsza notka to świeżynka w porównaniu, bo z zeszłego roku. Będzie o Louwman Muzeum w Hadze, wcześniej znanym jako Louwman Collection.
Jest to kolekcja starych samochodów założona przez osobę prywatną, biznesmena, i tu zaraz nasuwają się porównania z braćmi Schlumpf. Porównajmy więc.
Założyciel kolekcji, Pieter Louwman był holenderskim importerem i dystrybutorem samochodów firm Dodge i Chrysler. W roku 1934 kupił on sobie dwudziestoletniego Dodge'a, czyli zabytek z roku 1914, sprzed jakichś dwóch epok rozwoju motoryzacji. I tak zaczęło się jego nowe hobby.
Nie znajduję wiele o tym, jak kolekcja rozwijała się z biegiem czasu, wiem jednak że gdzieś tak od lat sześćdziesiątych kolekcją zajmuje się syn Pietera - Evert, holenderski importer marek Lexus, Toyota, Chrysler i Suzuki.
I to wszystko. Żadnych tajemnic, bankructw, ucieczek za granicę, kombinowania na podatkach (no chociaż kto ich tam wie?), batalii prawnych, kompulsji... Nuda, panie... Nie to co przy braciach Schlumpf.
Sama kolekcja też jest o wiele lepiej przemyślana i wybrana niż ta z Mulhouse. Bo powiedzmy sobie otwarcie: Po jaką cholerę mieć w kolekcji dwadzieścia takich samych wyścigówek, nawet jak są firmy Bugatti? Tutaj każdy z wystawionych samochodów jest albo w jakiś sposób pionierski lub oryginalny, albo naj* w czymśtam, albo jest niepowtarzalnie dziwaczny.
Na przykład najstarszy samochód w kolekcji - parowy czterokołowiec firmy De Dion, Bouton & Trépardoux z 1887. Przypominam, że Benz dostał patent na swój samochód zaledwie rok wcześniej - w 1886. W ogóle uważam przypisywanie wynalezienia samochodu Benzowi za niezupełnie słuszne, ale może kiedyś napiszę o tym osobną notkę.

Tutaj mamy jednego z pierwszych hybrydów - Armstrong Petrol-Electric Hybrid z 1896. Lohner-Porsche Mixte był dopiero parę lat później - w 1902. Ten Armstrong miał już elektryczny starter do silnika spalinowego, automatyczne sterowanie wyprzedzeniem zapłonu, elektrycznie sterowane sprzęgło, półautomatyczną skrzynię biegów i kierownicę zamiast powszechnego wtedy drążka sterowego.

Dalej mamy pierwszy samochód z silnikiem sześciocylindrowym, jednocześnie pierwszy samochód spalinowy z napędem na cztery koła i z czterema kołami hamowanymi. I do tego miejscowy, holenderski - Spyker 60 HP z 1903.

A tutaj najstarsza Toyota jaka się zachowała - Toyoda AA z 1936. Ponieważ kupuję moje Toyoty w salonie, firma przysyła mi pisemka reklamowe i pamiętam że jak ten samochód znaleźli gdzieś na wschodzie rosji, to pół numeru o tym było.

Dla odmiany teraz parę dziwactw. To jest Sunbeam-Mabley Motor Sociable z 1901. Zdjęcie wymaga trochę wyjaśnień: Przód jest z lewej, tam gdzie silnik. Pojazd ma cztery koła, ale w bardzo nietypowym układzie - po jednym z przodu i z tyłu, oraz dwa na środku. Przednie i tylne koło są kierowane, napęd łańcuchem na koła środkowe. Kierowca siedzi z tyłu, na miejscu matki, i jest skierowany twarzą skosem w prawo. Pasażerowie siedzą przed kierowcą jeden twarzą skosem w lewo a drugi całkiem w lewo (a nawet w lewo do tyłu). To wszystko po to, żeby im było łatwiej gadać w czasie jazdy.

Teraz inne dziwactwo - Curtiss Aerocar Land Yacht holowany przez Graham Blue Streak Coupe (1932). Samochód holujący jest prawie normalny, ma tylko dorobiony hak do naczepy, dziwactwem jest naczepa zrobiona przez firmę Curtiss, tak tę od samolotów. Naczepa miała wewnątrz biurko, lodówkę i spłukiwaną toaletę. Całość zażyczył sobie amerykański bankier Hugh McDonald żeby dojeżdżać tym do pracy.

Następne dziwadło: Pegaso Z-102 Cúpula (1953). To był samochód prezydenta Dominikany Rafaela Trujillo.

Wydaje wam się że te Sunbeam trochę wcześniej był bardzo dziwaczny? Przebijam: Pininfarina X z 1960. Układ kół taki sam, ale odjazd o wiele większy.

I tak można o niemal każdym samochodzie z tego muzeum. Naprawdę warto zobaczyć - to najlepsza kolekcja samochodów jaką widziałem.
Adres:
Louwman Museum
Leidsestraatweg 57
2594BB Den Haag