Gdzieś między Polską a Niemcami, a szczególnie w NRD

Żegnaj NRD (46): Agonia

Mur padł, system też. Były oczywiście i igrzyska - na przykład zespół dziennikarzy elf99 robił i puszczał materiały nakręcone w rządowym ośrodku w Wandlitz, w domu Honeckera (znaleziono tam na przykład niezłą kolekcję pornosów - sam oglądał a innym nie pozwalał), itp.

NRD-owskie służby celne bardzo goniły nagrane nośniki - kasety video, dyskietki itp. Oprócz treści politycznych mieli dużo przeciwko pornosom właśnie. Pornosy Honeckera zostały specjalnie dla niego sprowadzone z RFN.

Ale igrzyska igrzyskami, a żyć trzeba. I tu zaczęły się schody.

Obalenie muru nie zmieniło wcale słuszności prognozy ekonomistów o bliskim zawaleniu się gospodarki NRD, a nawet ten proces przyspieszyło. Z dnia na dzień ludzie praktycznie przestali kupować produkty produkcji NRD, a chcieli tylko te zachodnie. Kurs marki RFN zaczął iść w górę prawie ekspotencjalnie. Doszło do tego, że niektóre sklepy (spożywcze!) sprzedawały zachodnie towary tylko za marki zachodnie. A ponieważ popyt na miejscowe produkty spadł gwałtownie, miejscowe zakłady zaczęły mieć poważne problemy.

W grudniu 1989 rozpoczęły się, zorganizowane na wzór polski, rozmowy Okrągłego Stołu, jednak sam stół był kwadratowy. W trakcie rozmów ustalono, że wypadające w maju wybory do parlamentu zostaną przesunięte na marzec, bo do maja gospodarka padnie już na pewno.

Więc w marcu odbyły się pierwsze i jedyne w historii tego kraju wolne wybory do parlamentu. Zanim do tego doszło, SED zdążyła dwuetapowo zmienić swoją nazwę na PDS (Partei des Demokratischen Sozialismus - Partia Demokratycznego Socjalizmu). Oprócz tej w wyborach wzięły udział partie satelickie SED (analogiczne do polskich SD i ZSL) i nowo utworzone partie, stronnictwa i ruchy. Część z nich od razu przypięło się do partii zachodnich - CDU, FDP i SPD, inne były w miarę niezależne. Wynik był taki, że Ost-CDU dostało 41%, wschodnie SPD 22, a postkomunistyczny PDS 16,4. Reszta to rozproszona drobnica. Jeżeli kogoś interesują dokładniejsze dane, to proszę TUTAJ.

Posiedzenia nowego parlamentu zaczęto pokazywać w telewizji i trzeba przyznać, że pod każdym względem najbardziej pozytywnie wyróżniającym się posłem był tam szef PDS-u Gregor Gysi. Inteligentny, dowcipny, rozsądny. Potrafił zgasić każdego, jedynym posłem potrafiącym z nim na odpowiednim poziomie dyskutować był nasz były wykładowca matematyki Hansjoachim Walther z prawicowo-konserwatywnej DSU. Po zjednoczeniu profesor Walther został nawet na krótki czas ministrem bez teki w rządzie RFN. Gysi natomiast jest do dziś prominentnym działaczem partii Die Linken i był z ramienia tej partii posłem do parlamentu RFN.

Nowo wybrany parlament natychmiast zgodził się co zjednoczenia, 18 maja podpisano z RFN Umowę o unii walutowej, gospodarczej i społecznej (Währungs-, Wirtschafts- und Sozialunion). Unia miała wejść w życie już pierwszego czerwca - czyli po dwóch tygodniach! Każdy miał mieć prawo wymienić (zależnie od wieku) od 2 do 6 tysięcy marek NRD po kursie 1:1, a resztę po kursie 1:2. Płace miały zostać przeliczone po kursie 1:1 a długi 1:2. Ponieważ kurs czarnorynkowy dochodził już chwilami i miejscami do 1:20, wszyscy wierzyli że zarabiając w zachodnich staną się natychmiast bogaci. Jakoś praktycznie nikomu nie przyszło do głowy że NRD-owska średnia płaca, czyli 800 marek, nawet przeliczona 1:1 na zachodnie leży gdzieś w okolicach zachodniego minimum socjalnego, a nominalne ceny podstawowych produktów są w RFN wielokrotnie wyższe (obiad w mensie za 80 fenigów RFN? Niemożliwe). Jeszcze mniejsza grupa pomyślała o tym, że faktyczna produktywność NRD-owskich pracowników bardziej odpowiada tym ośmiuset markom przeliczonym po kursie 1:20 niż 1:1. No ale skoro Helmut Kohl obiecał Blühende Landschaften (rozkwitające krajobrazy) i że na zjednoczeniu nikt nie straci...

NRD było gotowe oddać się RFN za każdą cenę, w RFN nastroje nie były tak jednoznaczne. Rządząca CDU była za, ale opozycyjna wtedy SPD nie za bardzo. Wielu prominentnych jej działaczy, jak późniejszy kanclerz Gerhard Schröder i aktualny wtedy kandydat na kanclerza Oskar Lafontaine było przeciw, bo to za drogo. Rację że to drogo mieli, ale nie wiem jak oni sobie właściwie wyobrażali żeby NRD nie przyłączyć? Przecież wkrótce by mieli w NRD pustynię i 17 milionów imigrantów w RFN. Taniej by nie było. No chyba żeby mur odbudować, ale żeby teraz pilnowali go RFN-owcy.

Lafontaine w ogóle jest jakiś dziwny, bo potem odszedł z SPD, namówił PDS na zmianę nazwy na Die Linken (Lewica) i się do nich przyłączył. Dlaczego właściwie nie przeniósł się do NRD już w latach 80-tych? Przyjęliby go z otwartymi ramionami.

Dzień wprowadzenia marki RFN się zbliżał, NRD-owcy zajmowali się tymczasem upychaniem swoich oszczędności przekraczających limit wymiany 1:1 po kontach znajomych nie osiągających tego limitu. Potem nadeszła noc z 31 maja na 1 czerwca i wszyscy z radością zrezygnowali z Alu-Chips, jak nazywano marki NRD. Otrzeźwienie przyszło wkrótce.

Nagle, praktycznie z dnia na dzień pojawiło się bezrobocie.

W krajach socjalistycznych oficjalnie bezrobocie nie istniało. Prawo do pracy było zagwarantowane w konstytucji i każdy pracę musiał dostać. Inną historią było, czy miał coś do roboty. Taka sytuacja jest nazywana bezrobociem ukrytym. Rodziło to bardzo wiele problemów, od demoralizacji ludzi (czy się stoi, czy się leży, [suma] się należy) do problemów zakładów (czy ludzie faktycznie pracują, czy nie, płacić im trzeba).

W NRD bywało nawet tak, że w kilkunastotysięcznym zakładzie połowa (sic!) pracowników zajmowała się tylko remontami, a nie produkcją. Oczywiście najdalej w kilka tygodni po wejściu z życie unii gospodarczej wszystkich niepotrzebnych trzeba było zwolnić. A potem najczęściej i tak bankructwo.

Z dnia na dzień większość ludzi w NRD stała się biedakami, często do tego bezrobotnymi. W takiej sytuacji ujawniły się tłumione przez długie lata nastroje ksenofobiczne, zwłaszcza antypolskie. Wyrostki obrzucały kamieniami polskie autobusy, pytani przez dziennikarzy dlaczego to robią mówili "A, bo ci Polacy przyjeżdżają, wykupują wszystko...". Tak to jest, jak 100% kapitalizm wprowadzi się umową z zaledwie dwutygodniowym czasem na przygotowanie. Pamiętam że raz gdy wracałem busem z towarem z Berlina ktoś z krzaków przy autostradzie, już niezbyt daleko od granicy, rzucił w moją stronę butelką. Jechałem ponad 100, jakby trafiła w przednią szybę nie byłoby wesoło. Na szczęście jechałem lewym pasem (bo prawy już wtedy słabo nadawał się do jazdy) a ktoś rzucił o pół sekundy za wcześnie i butelka rozbiła się tuż przed samochodem.

Do NRD zaczęli przyjeżdżać ludzie którzy wyjechali wcześniej, na Ausreiseantrag albo nielegalnie. Nie, nie po to żeby wrócić. Po to, żeby spróbować odzyskać swoje mieszkania i domy, który wcześniej państwo NRD-owskie im odebrało. Nieruchomości te zostały potem w dobrej wierze kupione od Skarbu Państwa przez innych ludzi. Oj, było z tego mnóstwo problemów.

Zakłady które zbankrutowały były przejmowane przez Urząd Powierniczy (Treuhandanstalt), który starał się sprzedać je komukolwiek, nawet za symboliczną jedną markę. Było z tego też mnóstwo afer których jednak specjalnie później nie drążono.

Infrastruktura NRD okazała się być w gorszym stanie niż ktokolwiek w RFN się spodziewał. Problem był nawet z zadzwonieniem na Zachód, w firmach przejętych przez zachodnie koncerny stosowano taką technikę, że po uzyskaniu połączenia telefonicznego z dyrekcją w RFN (bywało, że próby połączenia trwały parę godzin) słuchawki nie odkładano już. Dzięki temu można było przekazać informacje w dowolnym momencie, a gdy połączenie się przerwało specjalnie wyznaczony pracownik kręcił znowu do skutku. Krążył dowcip o tym, że Mercedes kupił kawałek NRD-owskiej autostrady jako odcinek testowy dla swoich samochodów. Terenowych.

Gwałtowny upadek przemysłu NRD miał też swoje dobre skutki. W ciągu kilku tygodni jakość powietrza w NRD gwałtownie się poprawiła, a ogłaszany wcześniej od czasu do czasu w RFN i Berlinie Zachodnim alarm smogowy już nigdy się nie powtórzył. Nigdy!

Wszystkie te problemy spowodowały, że większość obrotnych i potrafiących cokolwiek NRD-owców szybko przemieściła się do RFN. Praktycznie w landach wschodnich zostali głównie emeryci i nieudacznicy. Tam do dziś jest pustynia ze świetną infrastrukturą - bo rząd RFN próbował powstrzymać odpływ ludzi budując tam wszystko od nowa, często lepsze niż w landach zachodnich.

I w końcu, 3 października 1990 NRD z ulgą przyłączyła się do RFN.

 

I to był ostatni regularny odcinek cyklu o NRD. Zostało mi jeszcze trochę ciekawostek które nie pasowały do żadnej z notek albo przypomniały mi się zbyt późno. Materiały o NRD będą pojawiać się nadal. Z pewnością dodam też zdjęcia, muszę tylko przywieźć z Polski swoje slajdy (raczej dopiero w końcu roku), zorganizować skaner i trochę czasu.

Zapraszam dalej, tematów nie zabraknie.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , , , ,

Kategorie:DeDeeRowo

Sledz donosy: RSS 2.0

Wasz znak: trackback

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


3 komentarze do “Żegnaj NRD (46): Agonia”

  1. ikmar pisze:

    Z tym kursem 1:20 to było to na krótko po otwarciu granicy i chyba gdzieś w Turyngii.
    W Berlinie nie przekraczał 1:10 , ale już po miesiącu ukształtował się na poziomie 1:3 i w sklepach enerdowskich pojawiła się masa towarów z zachodu przeliczanych po takim kursie. Był to praktycznie oficjalny kurs wymiany. W Berlinie zachodnim też można było płacić markami wschodnimi po kursie 1:3 , ale mało kto korzystał z tej możliwości wiedząc , że wkrótce będzie wymiana 1:2 lub 1:1. Przed samą unią walutową sklepy w NRD się opróżniały – następowały znaczne obniżki cen , chodziło o to by pozbyć się całego towaru przed wprowadzeniem DM i ściągnąć nadmiar marek enerdowskich z rynku . Dotyczyło to przede wszystkim artykułów przemysłowych. Mnie np. udało się kupić szlafrok co wcześniej kosztował 120 marek , za 5 marek. Dezodoranty co wcześniej kosztowały 20 marek , sprzedawane były po 2 marki , a i tak chętnych nie było. Na dzień przed unią walutową w sklepach praktycznie nic nie było.
    Zapełnianie sklepów nowymi towarami z zachodu trwało około tygodnia czasu , po prostu logistycznie nie dało się wcześniej bo tworzyły się wąskie gardła.Nie jest tak jak piszesz , że z dnia na dzień stali się enerdowcy biedakami. Początkowo bardzo sobie unię walutową chwalili , bo wiele cen ( czynsze , bilety tramwajowe etc. ) zostało utrzymanych na poprzednim poziomie a towary zachodnie znacznie potaniały.
    Otrzeźwienie przyszło po miesiącu – cały przemysł elektroniczny padł , podobnie tekstylny i wiele innych.

  2. dobson83 pisze:

    Przeczytałem całość i muszę przyznać, że jestem pod bardzo dużym wrażeniem pańskiego blogu oraz doskonałej pamięci. Natknąłem się nań właściwie przypadkiem, nie przypuszczająć nawet, że 20 lat po transformacji ustrojowej ktoś oprócz mnie interesuje się NRD 🙂
    Jestem troszkę młodszy od pana , kiedy obalano mur berliński ja zaczynałem szkołę średnią, ale podstawowe wykształcenie i wychowanie odwbrałem w PRL-u i pamiętam dość dobrze życie w tamtym okresie (przynajmniej lata 80-te).
    Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz gratuluję świetnego blogu.

  3. Tava3 pisze:

    Odnośnie pornosów w krajach Demokracji Ludowej słyszałem kiedyś taką historię: otóż nie wszyscy mieli aż tak pod górkę z wyjazdami, kiedyś wystarczył sam fakt pracy w partii aby łatwiej było dostać paszport. Nie mówiąc już o telefonach, tzn. ktoś z przełożeniem dzwonił zapytać się jak posuwa się taka a taka sprawa. Można to nazwać załatwianiem spraw.

    Oczywiście u tzw. władzy nie było celibatu, a statystycznie połowa dzieci to jest ta piękniejsza połowa. Wtedy pornosy nie były tak łatwo dostępne jak dziś i ta piękniejsza połowa (tak słyszałem) zarabiała w ten właśnie sposób pieniądze. I przelicznik dobry i robota całkiem przyjemna… I byłoby dobrze, żeby za kurtyną nikt się nie dowiedział…

    Pozdrawiam,
    T.

Skomentuj i Ty

Komentowanie tylko dla zarejestrowanych i zalogowanych użytkowników. Podziękowania proszę kierować do spamerów