Na fali aktualnych wydarzeń w Japonii wróciła do mediów sprawa katastrofy w Czarnobylu. I tak w poniedziałek trafiłem na jednym z kanałów informacyjnych na materiał będący rekonstrukcją wydarzeń, które do tej katastrofy doprowadziły. Niestety nie mogę znaleźć jego tytułu, bo emisja nie była planowana wcześniej i nie ma tej nazwy ani w telegazecie, ani na stronach internetowych stacji (n-tv albo n24, nawet tego nie zapamiętałem). Kręcono to on location - w pomieszczeniach czarnobylskiej elektrowni. Film jak film, w zasadzie zainscenizowany protokół z wydarzeń plus komentarze, technicznie nic nowego, ale za to dodane zostało tło psychologiczne.
No i przy oglądaniu rzuciły mi się w oczy paralele z pewną inną katastrofą, nie na poziomie techniki, ale właśnie psychologii. I tak mieliśmy tu:
- Pełnego kompleksów, lęków i poczucia winy kierownika, nie tolerującego sprzeciwu.
- Złe przygotowanie akcji
- Przesunięcie terminu wykonania całej akcji
- Opóźnienie rozpoczęcia akcji w stosunku do planowanego terminu (który i tak był zbyt późno)
- Nie przeszkoloną jak należy załogę
- Ignorowanie zastrzeżeń załogi przez kierownika
- Ignorowanie istniejących procedur
- Złą interpretację wskazań przyrządów.
- Ignorowanie automatycznych ostrzeżeń i wyłączanie alarmów i zabezpieczeń
- Ogólne Alleluja i do przodu
Czy jakaś inna katastrofa nie przychodzi Wam na myśl? Jako podpowiedź podrzucę, że alarmy w tej katastrofie brzmiały Terrain ahead! i Pull up!.
Ten film był już pokazywany parę razy (też nie pamiętam n-tv, czy n24) i jeszcze będzie, bo akurat zbliża się okrągła rocznica Czarnobyla. Zrobiony nieźle, choć jednego drobiazgu nie zauważyłem – oni musieli się wykazać przed pierwszym maja, w Sojuzie był to zawsze termin prezentacji jakichś tam partyjnych dokonań. Czyli dopisujemy jeszcze presję czasu. Trzeba było wylądo^H^H^H^H^H^H zademonstrować sukces określonego dnia.
Co mnie osobiście się spodobało w niemieckiej TV w tym tygodniu, to te „Speciale” w ARD i ZDF. W miarę spokojnie i rzeczowo prowadzone, nieźle wypadł Ranga Yogeshwar, o którym już kiedyś pisałeś. Ogólnie – ruszenie tematu „Elektrownia jądrowa w wersji dla szarego człowieka” bardzo udane. Warte wzmianki były też wejścia reportera ARD z Japonii w Morgenmagazin, który udatnie porównał w poniedziałek politykę informacyjną japońskiego rządu do wiadomości wydobywających się bunkra Hitlera przy Friedrichsstraße na wiosnę ’45. Ciekawe, czy za to dostanie po uszach.
Reakcja rządu z moratorium – żenująca. No ale mamy Superwahljahr.
Gdy wróciłem do polskich kanałów i włączyłem TVN24, to aż mi szczęka opadła z zażenowania na tę paplaninę młodych i głupich tzw. dziennikarzy.
A wracając do tej drugiej katastrofy – miałeś notkę o tym, że nawigator podawał wysokość według radiowysokościomierza, a pilot schodził prawidłowo, tyle że według nie tego przyrządu.
Czy mógłbyś dać uaktualnioną wersję tamtej notki?
BTW na lotnictwo .net piszą, że nawigator zachowywał się zgodnie z instrukcjami – ma dyktować wskazania według pomiarów radiowych (na wypadek jakiejś górki na trasie podejścia), natomiast pilot ma obowiązek pilnować wysokości barometrycznej.
@janekr
„Czy mógłbyś dać uaktualnioną wersję tamtej notki?”
Raczej zostawię jak było, te notki to jest jakaś historia rozwoju hipotez a nie prawda objawiona. Mogłem się mylić i nie wstydzę się tego.
„Mogłem się mylić i nie wstydzę się tego.”
Kiedy właśnie sądzę, że się w ogólnych zarysach nie myliłeś. Twój głos wydaje się najrozsądniejszy i w powodzi bredni mógłby coś naprostować.
@czapeczki
Zgrabne, nieprawdaż?
Mam przypuszczenie graniczące z pewnością, że czapeczki są takie, jak były w rzeczywistości. To były lata osiemdziesiąte, a wtedy pomieszczenia dyspozytorni, że już o komputerowych nie wspomnę, były klimatyzowane, z podwójną podłogą, śluzą na wejściu itp. Przecież oni prawie pracowali w laboratorium. Jakby jakiś włos wpadł do analogowego amperomierza na tablicy, to wiesz, co by mogło być. Wybuch połączony ze skażeniem połowy Europy.
W sojuzie wtedy po dyspozytorniach (z racji wieku i niesprecyzowanych jeszcze planów zawodowych) nie chodziłem, ale to co widziałem niedawno w Rosji (w sensie przepisów, jaka odzież i gdzie jest obowiązkowa w dużym zakładzie przemysłowym) hipotezę potwierdza.
Ewolucja tych pomieszczeń w ciągu ostatnich dziesięciu lat jest zdumiewająca, w elektrowniach szczególnie. Dawniej wszystkie ściany były wytapetowane schematami instalacji zrobionymi z calowych i dwucalowych modułów, świecących, migających, czy rejestrujących na papierze, a dzisiaj nowe pomieszczenia zawierają multum monitorów LCD i parę klawiatur/myszy na pulpitach. W modernizowanych blokach ściany ze schematami są też czasem zasłaniane monitorami, a mechaniczne rejestratory wymarły.
@oszust1
Film o Czarnobylu
A może przypadkiem wiesz, czy te czapeczki które oni tam wszyscy nosili to tak było, czy scenarzysta sobie wymyślił? Moją żoną bardzo zaintrygowało po co te czapeczki, a ja nie umiem tego wyjaśnić.
@czapeczki
Takie też było moje podejrzenie, chociaż jak w tym samym czasie bywałem w uczelnianym Rechenzentrum to tam nikt już kitla nie nosił.
@pomieszczenia kontrolne
Wydaje mi się, że trochę przesadzają z tym desakralizowaniem. Pomieszczenia centrum kontroli satelitów ESA w Darmstadt nie różnią się z zasadzie niczym od biur w których siedzę. I jak tu dziecko zafascynować?
Fajnie wypunktowałeś błędy człowieka, które wpływają na katastrofy.
No a człowiek jest zawsze człowiekiem i to rodzi największe obawy…