Gdzieś między Polską a Niemcami, a szczególnie w NRD

Żegnaj NRD (43): Wewnętrzny krąg władzy

W tym odcinku będzie się działo. Właściwie wszystkie wcześniejsze odcinki były przygotowaniem do tego jednego. Jeżeli ktoś nie czytał wszystkich od początku to bardzo proszę to zrobić przed przeczytaniem tego. Początek jest TUTAJ. Bez tego pewnie mi nie uwierzycie.

Już wszyscy przeczytali? To jedziemy.

Po imprezie dla wyróżnionych pracowników ważniejsi goście zagraniczni z tłumaczami zostali zabrani do niezbyt dużego, chyba zabytkowego pałacyku (chyba - nie widziałem zbyt dobrze bo było już ciemno), prawdopodobnie należącego do partii. Zaprowadzono nas do sali konferencyjnej na piętrze, kelnerzy i kelnerki zaopatrzyli stół w napoje (UWAGA: bezalkoholowe), po czym opuścili salę i budynek. Drzwi wejściowe do budynku zostały zamknięte na klucz, pozamykano okna, zasłonięto zasłony, sprawdzono czy nikt niepowołany nie został w środku.

Obecni byli: Ten dyrektor kopalni - członek KC, nie wiem dokładnie który numer w kraju, ale na pewno między 25 (bo nie był członkiem Biura Politycznego) a sto kilkadziesiąt (bo tylu było członków KC). A właśnie dostał medal, więc raczej nie był z ostatnich. Oprócz tego sami dyrektorzy, ci z kopalni z Polski, ZSRR i Bułgarii - oni też byli z odpowiednich KC i mieli swoich, zaufanych tłumaczy. My z D. byliśmy tam zupełnie nie na swoim miejscu, weszliśmy tylko dzięki protokołowi który wymagał zaproszenia wszystkich obecnych dyrektorów i zastępców dyrektorów. Bo oczywiście wszyscy dyrektorzy musieli być partyjni. Tyle że ci nasi to byli partyjni tylko formalnie.

Dyrektorzy i zastępcy dyrektorów w bardzo wielu zakładach pracy musieli należeć do partii - takie stanowiska nazywano nomenklaturowymi. Miało to między innymi i taki skutek, że w wielu wypadkach nie dało się zatrudnić na takim stanowisku bezpartyjnego fachowca. Wcale nierzadkim zjawiskiem było w związku z tym zapisywanie takiego fachowca do partii przed mianowaniem na stanowisko. Zapisany dyrektor miał, jak najbardziej, legitymację partyjną i od czasu do czasu bez entuzjazmu przychodził na imprezy obowiązkowe, ale miał to wszystko w bardzo głębokim poważaniu.

Ten mój nawet powiedział żeby mu nie tłumaczyć, bo go to w ogóle nie obchodzi, on przyjechał tylko do swoich ludzi w sprawach firmy a musi tam siedzieć. Ale pozostali to był wewnętrzny krąg władzy, jak i gospodarz.

Zrozumienie sytuacji

Ten miejscowy z kręgu wewnętrznego zamierzał przekazać przyjezdnym z kręgu wewnętrznego nieoficjalne (czyli prawdziwe) stanowisko miejscowych władz. Do przekazania dalej, reszcie kręgu wewnętrznego. Bez świadków - dlatego wyproszono personel. O sprawdzeniu przypadkowych tłumaczy nikt nie pomyślał, może dlatego że Intertext też był firmą należącą do Partii i domyślnie ludzie dostarczani przez nich powinni być już zweryfikowani.

Więc ten z KC zaczął opowiadać. Zaufani tłumacze tłumaczyli bardzo dokładnie - ponieważ ja tłumaczyłem tylko co mocniejsze kawałki, mogłem posłuchać co oni mówią. Mówca nie zaprzeczał istnieniu różnych problemów, ale bagatelizował je. W zasadzie tym razem nie powiedział nic naprawdę istotnego, raz tylko odniósł się do Polski. Powiedział:

My w NRD naprawdę myślimy o ludziach, nie zbudowaliśmy sobie dwóch fabryk samochodów, tylko rozwiązaliśmy problem mieszkaniowy.

W NRD budownictwo mieszkaniowe było w trochę lepszym stanie niż w Polsce, ale też nie było z nim dobrze. Dla poprawienia statystyk nie liczono więc zbudowanych mieszkań, tylko posługiwano się pojęciem problemu mieszkaniowego (Wohnungsproblem). Liczono to tak: Jeżeli obywatel dostał nowe mieszkanie, to jeden Wohnungsproblem był rozwiązany. Ale jeżeli dwóch obywateli zamieniło się na swoje zagrzybione klitki, to notowano to w statystykach jako rozwiązane dwa Wohnungsproblemy. Świetna metoda, prawda?

Czyli zazdrościli towarzyszom polskim Polonezów (dygresja; jedna ze studentek z Polski jeździła Polonezem i był to najlepszy samochód w miasteczku), a pewnie i Maluchów.

Tym razem to było na tyle. Ale ta historia biegnie dalej.

To był czerwiec 1988. Ale w następnym roku, w czerwcu 1989, ja już zjechałem do kraju a D. załapał się na tłumaczenie na tej samej imprezie w tym samym miejscu. Również i tam odbyło się takie samo poufne zebranie, na którym i on się znalazł. Sytuacja polityczna była już zupełnie inna - przypominam, że w Polsce skończyły się już rozmowy Okrągłego Stołu, Związek Radziecki powoli zaczynał się sypać, a w NRD widać było już pewne oznaki rozkładu (wrócę do tego w jednym z kolejnych odcinków). A ten z KC oświadczył:

"To niedobrze, że towarzysze polscy tak po prostu oddają władzę. A przecież towarzysze chińscy właśnie pokazali nam, co w takiej sytuacji trzeba robić."

Czy łapiecie o czym on mówił? Co pokazali właśnie towarzysze chińscy? W pierwszych dniach czerwca 1989?

Ciepło, ciepło. Towarzysze chińscy właśnie byli po masakrze na placu Tian'anmen. Mam ochotę dołączyć tu parę mocniejszych słów, ale nie chcę żeby mój blog się zrobił dla dorosłych. Ci !"§$%&# byli gotowi strzelać do swoich obywateli i tłumić protesty siłą! W połowie 1989! W świetle strzelania na granicy nie jest trudno w to uwierzyć, ale takie otwarte przyznanie się robi wrażenie. Ja wiem, że władze NRD oficjalnie chwaliły Chińczyków za ich sposób rozwiązania problemu, ale to mógł być blef. Stanowisko to wyrażone poufnie potwierdza jednak, że nie

A teraz przejdźmy do współczesności. Ciągle można w różnych miejscach przeczytać rozważania różnych ludzi że stan wojenny w Polsce 1981 był niepotrzebny, że Rosjanie by nie weszli, żeby Jaruzelskiego za to pod sąd itp. Durnie. Durnie do kwadratu. Najwierniejsi uczniowie Rosjan jeszcze osiem lat później byli gotowi strzelać do swoich ludzi. Powiedział to na poufnym spotkaniu w (prawie) zaufanym gronie człowiek z ich kierownictwa. Rosjanie w tym czasie już trochę odpuścili, ale jak ktoś z kierownictwa NRD powiedział: "Jeżeli sąsiad zmienił tapetę w swoim mieszkaniu nie oznacza to, że my też musimy tapetować od nowa". Po tym czego się dowiedziałem uważam za cud że się tam krew nie polała. A te półgłówki z nizin swojej niewiedzy ośmielają się twierdzić że Rosjanie za Breżniewa na pewno by nie weszli. A skąd oni to, do cholery, wiedzą? Nawet gdyby przypadkiem byli na takim spotkaniu jak my z D. i tam ktoś z KC KPZR powiedziałby że nie wejdą, to i tak byłoby za mało żeby się wypowiedzieć autorytatywnie. Znaczyłoby to co najwyżej, że w KC istnieje frakcja przeciwna interwencji, albo że informacja jest zbyt tajna żeby powierzać ją przedstawicielom bratnich partii. Ja też nie twierdzę, że całe KC SED było za strzelaniem do demonstrantów, ale czasem jeden za strzelaniem  wystarczy. Jeden przeciw na pewno nie.

Więc Rosjanie weszliby bez żadnych oporów. Dlaczego mieliby nie wejść? Od kogo NRD-owcy się uczyli jak nie od Breżniewa i wcześniejszych sekretarzy? Dlaczego tak reagowali na krytykę Breżniewa właśnie (o tego zakazanego Sputnika mi chodzi)?

No to już wylałem swoje żale. Teraz już z górki. W następnym odcinku: Dyplom i dalej.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , ,

Kategorie:DeDeeRowo

Sledz donosy: RSS 2.0

Wasz znak: trackback

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


3 komentarze do “Żegnaj NRD (43): Wewnętrzny krąg władzy”

  1. mw1969 pisze:

    Rany…
    ŚWIETNY blog!!!
    Gratuluję Autorowi, że tak się postarał!
    Czytam, czytam, czytam… Byłem w nieboszczce NRD 3 razy: w 1986, 1987 (Ost-Berlin) i… (już jako student 1-go roku germanistyki na UW) 1989 w ILMENAU!!!

    Będę tu zagladał!

    Pozdrawiam

    MW
    (tłumacz przysięgły niemieckiego – a jakże…)

  2. kapitan_marchewa pisze:

    Absolutna racja, weszliby bez żadnego namysłu. I Niemcy i Czesi też.

  3. Tava3 pisze:

    A ja nie jestem przekonany do tej tezy. I mam po temu swoje powody, o których raczej nie będę pisał. I nie jest to ani wiara ani wewnętrzne przekonanie.

    Natomiast to co jest prawdopodobne, to weszliby właśnie Niemcy z NRD i prawdopodobnie Czesi, bo Rosjanie są na prawdę fenomenalnymi politykami. Raczej nie ma co używać teraz słowa „gdyby”, historia potoczyła się inaczej i tego nikt już nie zmieni.

    Natomiast wypowiadanie tak autorytatywnych tez na podstawie wypowiedzi członka KC tego szczebla jest trochę przesadzone. I nie nakłaniam tutaj nikogo do zmiany zdania, bo w końcu teza „że Rosjanie by weszli” jest szalenie wygodna, z resztą lansowana była od samego początku.

    Pozdrawiam,
    T.

Skomentuj i Ty

Komentowanie tylko dla zarejestrowanych i zalogowanych użytkowników. Podziękowania proszę kierować do spamerów