Przy tych wyborach po raz pierwszy uruchomiono punkt wyborczy we Frankfurcie, wcześniej aby zagłosować trzeba było jeździć do konsulatu w Kolonii.
Punkt wyborczy ulokowano w szkole podstawowej położonej najbliżej parafii polskiej. Dobry wybór (zwłaszcza że to w mojej dzielnicy i mam blisko).
Około dwunastej kolejka nie była jeszcze zbyt duża,
ale ciągle rosła.
Najważniejsze, że wszystko organizacyjnie zagrało jak trzeba włącznie z rejestracją przez sieć - pełen sukces, otake Polske walczylyśmy.
U nas zorganizowali dwa punkty. W tym moim – tuż przy Hackescher Markt, w centrum miasta, o 18 nie było w ogóle kolejki. Rejestracja online – duży plus w porównaniu z ostatnimi wyborami.
A ja tym razem nie głosowałem (po części przez to, że nie mogłem, a po drugie przez ich zastanawianie się czy wprowadzać stan klęski żywiołowej, czy też nie), więc jak to mówi mój kolega: „nie masz prawa krytykować rządzących”. Więc czeka mnie prawdopodobnie milcząca kadencja, pełna ironicznych uśmiechów. I tyle.