W dzielnicy w której mieszkam, mieszka też sobie jeden facet uwielbiający spacery nago po mieście. I to prawie niezależnie od pogody i pory roku.
Chodzi ubrany tylko w sandały albo tenisówki i opaskę na rękę, do której przyczepia klucze od mieszkania. Kiedyś używał jeszcze walkmana trzymanego w ręku.
Gdy zobaczyłem go po raz pierwszy, z okna autobusu, myślałem że mam omamy z niewyspania (Ale dlaczego goły akurat facet? I to taki obleśny?).
Facet wchodzi w tym braku stroju do sklepów, piekarni itp., wszyscy w okolicy są przyzwyczajeni i ich to nie rusza.
Apollo to on nigdy nie był, a przez te 11 lat zrobił się gruby i jeszcze bardziej obleśny.
Za każdym razem gdy go widzę rozmyślam o tym, czy pewne zachowania należy ograniczać, czy nie. W telewizji trafiam czasem na reportaże, w których miłośnicy poruszania się nago na rowerze po mało zaludnionych terenach skarżą się, że policja ich szykanuje wlepiając mandaty i każąc się ubierać. Ten facet chodzi sobie otwarcie na co dzień po dużym mieście i nic. Oglądanie go nie należy do szczególnych przyjemności życia.
I jak myślicie: Należałoby mu zabronić takich spacerów, czy nie?
Ja uważam, że nie należy mu tego zabraniać. Wiktoriańskie czasy nagości jako tabu się skończyły. Nagość nie = seksualność. Pisząc, że on jest taki obleśny, powielasz stereotyp,że nagośc powinna być tylko piekna. Nagośc to nagość. Nic więcej. Nikogo nie krzywdzi, i domniemam, że nie zaczepia.
„pisząc, że on jest taki obleśny, powielasz stereotyp,że nagośc powinna być tylko piekna.”
Nie, to nie tak. Ja mu nie zamierzam zabraniać tak chodzić. Ale na przykład miasto ma architekta miejskiego, który dba o to żeby budowane budynki były ładne (cokolwiek to „ładne” miałoby znaczyć). Nie jest nam obojętne czy oglądamy rzeczy ładne, czy brzydkie. Tak samo wolimy oglądać ludzi ładnych, a przynajmniej porządnie ubranych, niż brudnych i zaniedbanych meneli.
Może by tak kazać mu chociaż włosy umyć?
Jeśli jest szczęśliwy, to po co mu te szczęście zabierać? Nawet z brudnymi włosami.
Swoją drogą to pozazdroszczę Ci życia w takim miejscu, gdzie człowiek może „być sobą’, nawet jeśli jest to przedstawiane w ten sposób. W Polsce, nagość nie jest akceptowana na plaży, a co dopiero w mieście.
Ogólnie, bardzo fajnego bloga piszesz. Przeczytałem już wiele wpisów na nim. Najbardziej interesujące były te o Twoim okresie studiów w NRD. Dziękuję, że zechciałeś się nimi podzielić.
Pozdrawiam
W moich okolicach, jak to w DDR, ludzie często opalają się albo kąpią nago. Nie zawsze młodzi i piękni. Ich sprawa, mnie to nie wzrusza. Tak jak ktoś już napisał – nagość to nie to samo co seksualność. Wszyscy kiedyś będziemy pomarszczeni i sflaczali. I co wtedy? Będziemy gasić światło w łazience? 😛
W Anglii jest cały ruch ludzi żyjących nago – tylko ciekawe, dlaczego dowiedziałem się o tym z BBC a nie widziałem nic takiego na ulicy 🙂 Jeśli op obyczajowości się zgadzało – piszą, że zjednoczenie Niemiec trochę utemperowało zamiłowanie enerdowców do FKK, a plaże są mniej nagie. Nastąpił regres (choć niektórzy mogą uważać to za postęp). Natomiast co do kraju w którym mieszkam – wiktoriańskich obyczajów nie ma tu już od dawna, a Brytyjczycy potrafią być dość niechlujni w wyglądzie, do tego stopnia, że jak komuś widać kawałek d… to się tym nie przejmą.
„zjednoczenie Niemiec trochę utemperowało zamiłowanie enerdowców do FKK, a plaże są mniej nagie.”
Ja tam myślę, że oni teraz po prostu mogą pojechać poopalać się na goło nad cieplejszym morzem. No i pornosy zrobiły się dostępne. To po co FKK?