W sobotę wybrałem się do miasta i na Römerze była demonstracja. Machali syryjskimi flagami, ktoś przemawiał, wznosili okrzyki. Demonstracja całkiem spora, nie tak wiele mniejsza niż przy Blockupy.
Człowiek myśli schematami i wychodzi mindfuck - myślałem że to w sprawie obalenia Assada, ale oni nosili jego portrety i byli za nim.
A policja nie wpuszczała na plac kilkunastoosobowej grupki zwolenników strony przeciwnej.
Demonstranci woleli satrapę od Bractwa Muzułmańskiego.
A mi się znowu włączyło porównanie z Polską. Nasz satrapa nie był na szczęście taki chętny do sięgania po broń, ale rodzime Bractwo Katolickie skorzystało z naszej nieświadomości i natychmiast zajęło praktycznie wszystko co się dało. Nie przypominam sobie z tamtych czasów znaczących głosów ostrzegających przed takim obrotem sprawy. Ale byliśmy głupi.
I co teraz myśleć o Syrii?
Głosy takie były, kto miał trochę pomyślunku to wiedział co jest grane (i wśród zwolenników i przeciwników klerykalizmu). Od końca 1989 jawnie wyrażane opinie krytyczne nie pojawiały się w mediach. Z pewnością niemała część ludzi broniących się rękami i nogami przed „Solidarnością” (jakby nie patrzeć, było ich jednak ze 20%) nie była wielbicielami komunizmu ani stylingu Jaruzelskiego, lecz widziała w partii jedyną możliwą obronę przed klerykalizmem, którym pozostała część społeczeństwa była i pozostaje przesycona. Krytyka klerykalizmu w 1989 podziałałaby na szerokie masy pewnie zresztą tak, że większość opowiedziałaby się za klerykalizmem. Toteż nic dziwnego, że wielu (ale zwykle mniejszość) mieszkańców Iraku, Libii, Egiptu czy Syrii wolało lub woli tyranów, ale tyranów mniej lub bardziej oświeconych, niż wybranych przez współobywateli islamistów.
Zdziwnienie klerykalizmem „Solidarności” i polskich reform przypomina mi swoją drogą „szok”, którego doznali wyborcy FDP, kiedy ta załatwiła obniżenie podatku od usług hotelowych i kilka innych spraw. Też nikt z nich nie widział podobno tego, co było oczywiste.
Tak tylko, pokrętnie acz luźno, przypomnę, że „Złota galera” Jacka Dukaja jest z 1990 😉
@boni_s
„„Złota galera” Jacka Dukaja jest z 1990”
Syria jest raczej w momencie odpowiadającym naszemu końcowi 1988 – początkowi 1989. Może mnie coś ominęło (w końcu w tym momencie byłem w kraju tylko chwilami), ale martwienie się akurat o to że przyjdą czarni wtedy nie należało raczej do mainstreamowego dyskursu.
A tak w ogóle to coś ostatnio za bardzo wpuszczam się w figury retoryczne i przekaz na tym cierpi. Mam od dłuższego czasu rozgrzebaną notkę na temat różnych analogii roku 1989 i 2012 akurat wpisujących się w temat tej – musze ją jeszcze przemyślec żeby nie wyszło tak jak tutaj.
@cmoscmos
„Syria jest raczej w momencie odpowiadającym naszemu końcowi 1988 – początkowi 1989. Może mnie coś ominęło (w końcu w tym momencie byłem w kraju tylko chwilami), ale martwienie się akurat o to że przyjdą czarni wtedy nie należało raczej do mainstreamowego dyskursu.”
Nie wiem co należało do mainstreamowego dyskursu, bo mnie wtedy interesowały zupełnie inne rzeczy, ale dyskurs koleżeński był mniej więcej „teraz przy korycie będą czarni zamiast czerwonych, tylko ciekawe, czy to coś w ogóle zmieni”. I dlatego „Złota galera” (skądinąd, luty 1990, czyli nastolatek napisał ją pewnie w 1989) tak ładnie się wpisała, bo to był wyraz tego co się myślało w 89. Może prawda, że już nie w momencie zrywu jak w Syrii, no ale naprawdę zaraz po.
Ruchy typu Bractwo Muzułmańskie wydają się być siłą najbardziej zdolną zagospodarować wakaty po Kaddafich, Mubarakach i Asadach. To pachnie opanowaniem przez radykalny islam terenów gdzie było pod względem religijnym w miarę ulgowo. No bo co by innego się miało stać? Kto zamiast nich?
A w Polsce 1989, kiedy mnożyły się obietnice obietnice, jak to teraz będzie super, z kumulacją w „drugiej Japonii”, sobie myślałem „na pewno zrobią/stanie się coś takiego, że te obietnice wezmą w łeb”. Bo z Japonią to była przesada obliczona na nie wiadomo kogo. Wprowadzenie religii do szkół i zapraszanie księży na wszystkie oficjałki uważałem wtedy za próbę przeniesienia całego kraju do czasów dziadka Piłsudskiego przez ludzi, który nasłuchali się jak to wtedy kapitalnie było. Cóż, byłem wtedy smarkaty i naiwny.