Gdzieś między Polską a Niemcami, a szczególnie w NRD

Żegnaj NRD (10): Marksizm-Leninizm? Ekonomia Polityczna? Jak to?

Centralnym i najważniejszym przedmiotem na każdych studiach w NRD był Marksizm-Leninizm. Przedmiot ten był wykładany przez trzy lata:

  • rok Marksizmu-Leninizmu (Marksismus-Leninismus, skrót M-L)
  • rok Ekonomii Politycznej (Politische Ökonomie, skrót PolÖk)
  • rok Naukowego Socjalizmu. Ciekawe, że wcześniej zwano ten przedmiot Naukowym Komunizmem (Wissenschaftliches Kommunismus, skrót WiKo), rok przed nami spuścili z tonu. Nową nazwą niemiecką był Wissenschaftliches Sozialismus, skrót WiSo. Skrót ten był totalną porażką, bo wymawiało się go tak samo jak słowo wieso - Jak to?

Przedmiot kończył się egzaminem głównym, ustnym, i to na bardzo poważnie. Niepisana zasada mówiła, że z dyplomu można było dostać tylko o jedną ocenę wyżej niż z egzaminu głównego z marksizmu. I to nie była tylko taka teoria - kolega który z marksizmu dostał 3 (w skali od 1=max do 5=min), na obronie dyplomu usłyszał "...właściwie powinien pan dostać jedynkę, ale pan rozumie... możemy dać najwyżej dwa".

W praktyce "marksizm-leninizm" uczył nie tyle znajomości myśli Marksa i Lenina, co umiejętności zapodawania z pamięci haseł z "Małego Słownika Politycznego" (Kleines Politisches Wörterbuch). Słownik ten był podstawową pomocą naukową do zrzynania podczas egzaminów i kolokwiów. Autorzy książki zrzynali sami z siebie, można było znaleźć dokładnie takie same akapity nawet na sąsiednich stronach słownika.

Kleines Politisches Wörterbuch, NRD, 1977

Kleines Politisches Wörterbuch, NRD, 1977

Ludzie prowadzący zajęcia byli różni. Byli wśród nich inteligentni fachowcy, durni karierowicze, a nawet jeden bardzo ideowy komunista, starszy człowiek, przy tym biedak chodzący w tym samym, znoszonym lekkim płaszczu i sandałkach przez cały rok (w zimie też). Tego ostatniego było mi po prostu żal.

Na zajęciach  kazano nam czytać różne teksty Marksa i Lenina i dyskutować o nich. Dyskusja musiała jednak prowadzić do jedynie słusznych wniosków, stąd mi, nałogowemu dyskutantowi, nie sprawiała przyjemności. Właściwie to było trochę inaczej: Na początku, gdy jeszcze byłem na Gerätetechnik mieliśmy ćwiczenia z profesorem, inteligentnym i oczytanym człowiekiem, chętnym do prawdziwej dyskusji, niestety mówiłem wtedy jeszcze zbyt słabo po niemiecku żeby dyskutować na tematy filozoficzne.  Po przeniesieniu się na informatykę miałem ćwiczenia z jego córką, durną babą która potrafiła tylko egzekwować słuszne wnioski, takie jakie miała w konspekcie. Znowu na trzecim roku mieliśmy ćwiczenia z tym ideowym biedakiem (Harry miał na imię), on był od tej baby mądrzejszy, ale do profesora było mu bardzo daleko. Stąd wolałem się za bardzo nie wychylać, zwłaszcza że do egzaminu głównego było coraz bliżej. Kiedy wakacje po trzecim roku spędziłem w RFN, po powrocie miałem dużą ochotę podyskutować na poważnie z kimś z sekcji ML, ale niestety (a może i na szczęście) zajęć z nimi już nie mieliśmy.

Na egzamin (ustny, indywidualny!) z marksizmu po pierwszym roku się spóźniłem. Jak zwykle był rozkład kto o której wchodzi, byłem już ubrany i przygotowany, sala egzaminacyjna o 200 metrów, ale zostało jeszcze trochę czasu. To dla odprężenia zagrałem sobie jeszcze, raz, w River Raid. No i tak dobrze mi szło, że wyszedłem za późno i się spóźniłem. Mógł być z tego duży problem, na szczęście rozeszło się po kościach.

Dobre zdanie egzaminu głównego nie było jednak specjalnie trudne. Z odpowiednim wyprzedzeniem dostaliśmy listę chyba pięćdziesięciu tematów, z których trzy dostawało się na egzaminie i trzeba było coś o nich nawinąć. Tematy te nie były znowu aż tak odjechane, dało się na nie polać wody bez kłamstw o własnym zaangażowaniu w budowę socjalizmu czy innego lizusostwa. Moje przygotowanie do egzaminu polegało na wypisaniu sobie do każdego z pytań 2-3 zdań dla ustalenia kierunku odpowiedzi i postawieniu na nawijkę wymyślaną na poczekaniu. Na samym egzaminie starałem się możliwie mało mówić o samych tezach z pytań, a za to dawać możliwie dużo jako-tako pasujących przykładów z przyrody i techniki. Strategia zadziałała, egzaminatorzy łykali te kawałki jak gęsi kluski (bo na przyrodzie i technice się przecież nie znali), Harry z takim zadowoleniem kiwał głową że o mało nie roześmiałem się wgłos. No i dostałem dwójkę, nic już nie stało na przeszkodzie żebym z dyplomu dostał jedynkę.

Niektórzy nie potrafili wyczuć koniunktury. Jeden z profesorów, szef kierunku mikroprocesory w 1985 roku zaczął robić doktorat z marksizmu. On chyba naprawdę wierzył, że NRD będzie trwać wiecznie. Ja patrząc na ten cyrk już w tym czasie doszedłem do wniosku że to się musi zawalić. Zastanawiałem się tylko, czy zdążymy przedtem skończyć tam studia. Pomyliłem się niewiele - zjechałem do kraju w kwietniu 1989 (studia trwały 9 semestrów), NRD zawaliło się kilka miesięcy później. Natomiast ten, wydawałoby się inteligentny człowiek (był autorem kilku systemów które weszły do produkcji, na przykład TAKIEGO) pomylił się aż tak! Do tego był to czas najszybszego rozwoju techniki mikroprocesorowej, co chwilę pojawiały się nowe komputery domowe i osobiste, nowe procesory, nowe systemy operacyjne, a on postanowił akurat wtedy wypaść z branży na 3 lata. Ludzie są dziwni.

Ideologia była w NRD o wiele bardziej widoczna niż w Polsce. Więcej było haseł na ulicach, również zwróconych przeciw RFN i imperializmowi - w Polsce już w latach 70-tych takich się praktycznie nie spotykało. Odwołania do Marksa i Lenina można było spotkać na każdym kroku - nawet we wstępie do książki kucharskiej.

Książka kucharska z NRD, 1986

Książka kucharska z NRD, 1986

 

Książka kucharska z NRD (1986) - cytat z Marksa

Książka kucharska z NRD (1986) - cytat z Marksa

 

 W Polsce zideologizowane wstępy i posłowia były częste, ale w książkach kucharskich już nie (specjalnie sprawdziłem parę pozycji), a cytowanie Marksa było w latach 80-tych odbierane jako obciachowe (chociaż słowo to chyba jeszcze nie istniało). W szkołach, na uczelni, a nawet w restauracjach wisiały portrety Honeckera (w stylu od "Honecker piękny i młody" do "aktualne zdjęcie kolorowe zrobione przez profesjonalną agencję reklamową") - nie przypominam sobie portretu Gierka, Kani ani Jaruzelskiego w knajpie w Polsce a już na pewno nie było takiego w żadnej ze szkół do których chodziłem. Gdzieniegdzie (na przykład na auli) wisiał również portret premiera Williego Stopha, no to już była gruba przesada. W Polsce o wieszaniu portretu Jaroszewicza nikt by nawet nie pomyślał.

Wszyscy NRD-owscy studenci należeli przymusowo do organizacji młodzieżowej zwanej FDJ - Freie Deutsche Jugend (Wolna Młodzież Niemiecka). W każdej grupie seminaryjnej musiał być jeden grupowy przewodniczący (interesująca była wysoka nadreprezentacja rudych wśród nich). FDJ był umundurowany w intensywnie niebieskie koszule, ich żywy kolor i słoneczno żółty znaczek miały odsuwać skojarzenia z Hitlerjugend. Tak naprawdę, poza nielicznymi wyjątkami, ludzie nie byli zachwyceni całym tym cyrkiem. Marksizm był zawsze najbardziej znienawidzonym przedmiotem, zdarzały się przypadki używania koszul FDJ do pastowania podłogi i podobnych czynności (oczywiście dopiero po dostaniu dyplomu ukończenia studiów do ręki).

Nie należy mylić przynależności do FDJ ani nawet bycia grupowym przewodniczącym z byciem agentem Stasi. Tu mechanizmy były zupełnie inne, ale o tym w następnym odcinku.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:DeDeeRowo

Sledz donosy: RSS 2.0

Wasz znak: trackback

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


5 komentarzy do “Żegnaj NRD (10): Marksizm-Leninizm? Ekonomia Polityczna? Jak to?”

  1. kicior99 pisze:

    Słowo „obciach” istnieje od jakiegoś końca lat siedemdziesiątych – to na pewno 🙂 Nieco później weszło w modę, podobnie jak słowo 'zajebisty”, mniej więcej z tego samego okresu. Pozdrawiam.

  2. michalba pisze:

    Witam!
    Piszę do Pana tutaj, bo nie mogłem nigdzie znaleźć Na wstępie powiem, że bardzo się cieszę, że natrafiłem na pańskiego bloga, bo zainspirował mnie do wybrania tematu mojego licencjatu — socjalistyczna indoktrynacja w tekstach codziennego użytku w NRD (studiuję lingwistykę stosowaną). Chciałbym wykorzystać w swojej pracy powyższy cytat z Marksa, stąd moja prośba — czy mógłby Pan sprawdzić oficjalny tytuł, miasto wydania oraz wydawnictwo tej książki. Byłbym niezwykle wdzięczny.
    Pozdrawiam

    • cmos pisze:

      Znaczy chodzi o źródło, gdzie napisał to Marks, czy o tą książkę kucharską?

    • cmos pisze:

      Sądzę, że jednak chodziło o książkę kucharską i te dane mogę podać bez problemu:
      Tytuł: „Kochen”
      Podtytuł: „Ein neues Rezeptbuch für alle Leute, die mit Leidenschaft backen und brutzeln, kochen und mixen und … essen”
      Wydawca: Verlag für die Frau, DDR – 7010 Leipzig, Friedrich-Ebert-Strasse 76/78
      Wydanie: 7.Auflage 1984

      Jakby coś jeszcze było potrzebne (skan okładki, albo całej strony z której wyciąłem fragment, pytania) to proszę o kontakt na priva nrd@cmosnet.de

      • michalba pisze:

        Super, bardzo dziękuję, chodziło mi właśnie o książkę kucharską — piszę o politycznych wstawkach w tekstach, które tradycyjnie z polityką nic wspólnego nie mają.
        Myślę, że ten cytat powinien mi wystarczyć, ale dziękuję za zainteresowanie 🙂
        Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego!

Skomentuj i Ty

Komentowanie tylko dla zarejestrowanych i zalogowanych użytkowników. Podziękowania proszę kierować do spamerów