Jak już niedawno pisałem, byłem przy wyborze nowego aparatu. Kryteriami były:
- Sensor minimum jednocalowy
- Sensowny zakres zooma, najlepiej coś rzędu minimum 28-200 mm (równoważnik dla 35 mm), dobrze by było, żeby nadawał się do zdjęć makro.
- Gwint na filtr na obiektywie wymagany
- Nie miał być zbyt ciężki, preferowane coś rzędu tego mojego poprzedniego Fuji (564g z paskiem i akumulatorami)
- Miał mieć w miarę nowoczesne funkcje, w rodzaju panoramy i HDR (nie tak jak ten stary Canon EOS 500D, którego dostałem od ojca).
- Lepiej żeby miał przyzwoity celownik oprócz wyświetlacza.
- Cena nie taka ważna, ważne żeby wszystko pasowało.
Streszczenie poprzedniego odcinka (i dyskusji w komentarzach): Pierwszym moim kierunkiem poszukiwań były bridge cameras, ale szybko okazało się że ten gatunek jest na wymarciu, i literalnie nic nie spełniło moich wymagań. Drugie podejście to zastąpić to stare body Canona czymś nowszym do bardzo przyzwoitego obiektywu który dostałem. Tu by się nadał Canon EOS R50 (system camera, nie lustrzanka) z przejściówką EF -> RF, jedynym problemem była sumaryczna waga. A co dopiero nowe body lustrzanka - to by dawało ciężar zbliżony lub większy od aktualnego zestawu. Potem zauważyłem, że ten obiektyw da się za całkiem niezłą cenę sprzedać (inaczej niż body 500D, którego nikt już nie chce), więc może by tak nowa całość? Poszukałem po wszystkich firmach, i wyszło że jednak optymalny byłby jednak Canon R50 + zoom RF 18-150 mm (równoważnik 28-240 mm). Obejrzałem w sklepie prostszy wariant tego R50 zwany R100 (różnice: stały wyświetlacz i mniej funkcji). Całkiem niezły był, mały i lekki, plastik, ale nie badziew. Potem zajrzałem co poleca Ken Rockwell, i u niego ten R50 to była "The Best Camera for Most People".
Decyzja zapadła - wybrałem Canona EOS R50 z tym obiektywem RF. Zamówiłem (okazało się, że cena jako set u Canona była niby wyższa niż przy wielu innych ofertach, ale dawali 150 EUR rabatu i w sumie wychodziło tyle, co najtańsza inna propozycja).
W piątek aparat przyszedł. No i powiem, że jestem pod wrażeniem. Dla ustalenia uwagi: To jest entry-level camera, żaden tam profi sprzęt. (Ten 500D to też był entry-level, ale 15 lat temu).
Przy pierwszym włączeniu zostałem przysypany mnogością funkcji, opcji i informacji na ekranie. Mimo że to entry-level. Teraz czytam instrukcję (812 stron) i próbuję wszystko po kolei, jestem na stronie 220. Przy czytaniu wszystko się wyjaśnia, obsługa jest OK, trzeba tylko zapoznać się z podstawami i dalej idzie. Trochę obserwacji:
- Aparat zrobiony jest na Tajwanie, tak samo jak i ten 500D. W odróżnieniu od mojego starego Fuji zrobionego w Chinach.
- Nie mam zastrzeżeń do jakości wykonania. Można dyskutować jedynie z koncepcją żeby bagnet obiektywu był plastikowy, ale odczucia przy zakładaniu obiektywu nie różniły się znacząco od tych przy metal-metal 500D, ciągle zmieniać obiektywów nie planuję, więc OK. A relatywnie niska masa też nie bierze się z niczego.
- Średnica bagnetu RF jest taka sama jak EF, a i aparat jest mniejszy, i obiektyw ma mniejszą średnicę. Gniazdo obiektywu na aparacie wygląda więc na nieproporcjonalnie duże, a obiektyw rozszerza się o centymetr w miejscu połączenia z aparatem. Trochę się im przewymiarowało, ale to nie jest problem.
- Miałem pewne wątpliwości, czy celownik elektroniczny nie jest jednak wyraźnie gorszy od celownika optycznego lustrzanki. Przy pierwszym spojrzeniu miałem wrażenie że ten elektroniczny strasznie laguje, ale potem przestało. To chyba był problem, że przy pierwszym włączeniu (pierwszym w ogóle, a może pierwszym po każdym włożeniu akumulatora) pewnie coś tam musi przekalkulować i wygenerować jakieś tabele do RAMu, albo coś podobnego, i przez ten czas procesor jest trochę zajęty. My też mamy tak w naszych HUDach.
- Ten celownik elektroniczny jest więcej niż OK - rozdzielczość jest super, czas reakcji też, po chwili zapomina się, że to nie celownik optyczny. No i tam widać to, co rzeczywiście będzie na zdjęciu. Ja wiem że tak mówili zawsze o celowniku optycznym w lustrzankach, ale w dzisiejszych czasach to już tak nie wygląda. Szczegóły dalej.
- Obiektyw jest świetny, jeszcze lepszy niż ten podobny zakresem EF. Zakres zooma jest większy, minimalna odległość dla makro znacznie mniejsza. No i jest o wiele lżejszy. I jeszcze fokusowanie w EF było dość głośne, a w tym nic nie słychać.
- Zupełnie nową jakością jest połączenie bezprzewodowe - aparat można sprzęgnąć aplikacją na telefonie (przez BT i WiFi), aparat może brać z telefonu czas i geolokalizację, i można aparatem sterować zdalnie (na przykład zamiast średniowiecznego wężyka). Podobnie do przerzucania zdjęć do komputera nie potrzeba już kabelka.
- Ze względu na konkurencję aparatów w telefonach Canon dołożył do aparatu trochę filtrów. Można na przykład zrobić "rybie oko", efekt miniatury (teraz wiem, skąd niedawny wysyp takich zdjęć), różne HDRy (wychodzi super), itp. To dlatego uważam, że to w celowniku elektronicznym widać to, co będzie na zdjęciu - bo tam jest preview efektu. No i jeszcze różne kompensacje obiektywu itp. W lustrzance prawdziwy wynik widać zawczasu tylko na wyświetlaczu, ale na pewno nie w celowniku optycznym.
- Wyświetlacz jest touch, prawie wszystko można sterować dotykowo.
- Przypominam, że jestem dopiero w jednej czwartej instrukcji - na pewno jest tam jeszcze wiele fajnych rzeczy.
Są oczywiście też minusy (ale nie za wielkie):
- Nie bardzo zrozumiałem jak to dokładnie działa, ale aparat ma dwie migawki: elektroniczną i mechaniczną. Nawet nie wiem, gdzie ta mechaniczna jest, bo po zdjęciu obiektywu widać sensor, a po drodze nie ma żadnej migawki. Ale skutek jest taki, że robienie zdjęcia nie jest bezgłośne - migawka mechaniczna trzaska, i to wcale nie cichutko, chociaż ciszej niż lustro w lustrzance. Najgorzej jest przy panoramie - aparat trzaska seriami jak karabin maszynowy. Jest co prawda tryb bezgłośny, wtedy używana jest tylko migawka elektroniczna, ale nie działa to na wszystkich programach.
- Zatyczka do obiektywu nie ma żadnego sznureczka żeby nie ginęła. Ale to nic nowego - w tym 500D też tak było, ojciec dorobił sznureczek sam. Ja chyba też tak będę musiał zrobić, bo mam już odruch puszczania zatyczki po jej zdjęciu z obiektywu i ona co chwilę ląduje na podłodze.
- Obiektyw RF nie ma przełącznika między focusem automatycznym a ręcznym jaki był w EF. Trzeba przełączać w menu. Ale dzięki ekranowi dotykowemu kontrola nad focusem jest znacznie lepsza niż w 500D i potrzeba wyłączania autofocusu na pewno będzie pojawiać się jeszcze rzadziej.
- Gdzie aparat złapał focus jest bardzo ładnie pokazane w celowniku, ale znacznie słabiej na wyświetlaczu. Ale trochę naciągam, że to jakaś specjalna wada. Celownik jednak rulez!
- To już zupełny drobiazg: Stopka do lampy błyskowej nie ma ani jednego ze standardowych kontaktów, tylko własne złącze krawędziowe Canona. Żeby użyć typowej lampy błyskowej trzeba kupić przejściówkę. Ale zewnętrzną lampę błyskową i tak używałem ostatnio ze 30 lat temu z Praktiką BC1.
Ogólnie: jestem zadowolony. To był dobry wybór. Poleca się.
Jeszcze małe porównanie: Obok siebie FujiFilm Finepix S6800, Canon EOS 500D z obiektywem EF-S 18-135mm i Canon EOS R50 z obiektywem RF 18-150 mm. Chyba już po tych zdjęciach od razu widać, dlaczego nie chciałem nosić tego 500D.
I waga (razem z paskiem, bo tak się przecież nosi): Fuji: 564 g, 500D: 1051 g, R50: 711g. Czyli w porównaniu z Fuji przybyło mi jakieś 150 g, ale to nadal aż 340 g mniej niż przy 500D.
Przypomniałem sobie też, że mam jednak w szufladzie filtr poly 55mm - kupiłem go jako używkę dawno temu do wcześniejszego Fuji S5600. Nie jest taki dobry jak ten 67 mm do 500D, ale na razie może być.
Czyli: pewnie zdjęcia na blogu będą lepsze.
Donoszę, że RSS nadal nie działa. Zajrzałem przypadkiem, zobaczyłem kilka nowych notek i nawet ktoś już o tym pisał parę tygodni temu – a mój czytnik nadal widzi ostatnie „Safety…”. Tak, usunąłem i dodałem jeszcze raz.
A jeśli chodzi o aparaty: popieram wybór MILC zamiast lustrzanki. Parę lat temu pozbyłem się starej lustrzanki Canona i przeszedłem na Olympusa. Mniejszy sensor, więc niby gorsza jakość obrazu (jeśli porównywać tę sama klasę i rocznik, więc w moim przypadku jakość znacznie wzrosła), ale za to rewelacyjna stabilizacja matrycy. No i rozmiar, zdałem sobie sprawę, że jak miałem małego kompakta, to ciągle go nosiłem, a lustrzanki nie chciało mi się targać. Olympus jest niewiele większy.
Niestety, system podupada, bo Canonowi i Sony skutecznie udało się wypromować, że tylko full frame się liczy. Już nawet APS-C się źle sprzedaje, a co dopiero jeszcze mniejsze sensory micro-4/3. Ciekawe, że 20 lat temu nawet wielu zawodowców korzystało z mniejszych sensorów, a teraz każdy amator musi mieć pełną klatkę, widocznie technika cyfrowa się cofa.
@RSS
To dziwne, bo po wrzuceniu nowej notki sprawdziłem feeda i był OK, nowa notka w nim była. Muszę jeszcze poczytać, co to może być.
@full frame
To oczywiste, dlaczego producenci wolą full frame – wtedy obiektywy są droższe i potrzeba ich więcej.