Gdzieś między Polską a Niemcami, a szczególnie w NRD

Żegnaj NRD (17): Od elektroniki do polityki – coś o SED

Zacznę od elektroniki. W NRD opracowano dwa modele pralek sterowane mikroprocesorowo, Nazywały się one WVA861E i WAK compact. Nie udało mi się wyguglać ich zdjęć (będziecie musieli uwierzyć mi na słowo), tylko zdjęcie sterownika:

Mikropocesorowy sterownik pralki z NRD

Mikropocesorowy sterownik pralki z NRD Źródło: www.robotrontechnik.de

Dlaczego o tym piszę? Chcę tym przykładem zilustrować, różnice między gospodarka realno-socjalistyczną a kapitalistyczną.

Na zdjęciu widać przyciski i diody świecące panelu sterowania, ale niestety nie ma opisów. A chodzi mi właśnie o te opisy. Jak sądzicie, co było napisane obok tych wszystkich diod? W końcu współczesne pralki, nawet te z mikroprocesorem, nie mają aż tyle kontrolek (pomijając bardzo drogie modele z wyświetlaczami LCD). Więc co te diody tak dokładnie pokazywały? Pranie wstępne, pranie zasadnicze, płukanie 1 do n, wirowanie...? Otóż nie - pokazywały "Stan elektrozaworu 1", "Stan elektrozaworu 2", "Stan silnika głównego"... Jakiego użytkownika to, do cholery, obchodzi? Na tym polegał problem gospodarki socjalistycznej: Konstrukcję opracowywano nie po to, żeby ją sprzedać i na niej zarobić (a do tego zadowolenie użytkowników jest niezbędne) tylko na zlecenie jakiegoś Biura Politycznego, aby osiągnąć dalsze doskonalenie na polu zaspokajania rosnących, a uzasadnionych potrzeb socjalistycznego społeczeństwa. To nie klienci mieli być zadowoleni, tylko to Biuro Polityczne. Stąd te wymyślne konstrukcje powstające w trzech egzemplarzach na krzyż, bez względu na koszty - dzięki temu Biuro Polityczne mogło brandzlować siebie i społeczeństwo że "jesteśmy w czołówce światowej". I to się liczyło. A że społeczeństwo nic z tego nie miało, że społeczeństwa to nie obchodziło? A co to znowu obchodziło Biuro Polityczne? Przecież sprzężenie zwrotne między zadowoleniem społeczeństwa a Biurem Politycznym prawie nie istniało. Że co? Jakieś wybory? I tak dostaniemy 99%.

Kierownictwo partii żyło w całkowitym oderwaniu od życia zwykłych ludzi. Trudno powiedzieć na ile to oderwanie było świadomą decyzją o niezauważaniu rzeczywistości, a na ile ścisłe kierownictwo było izolowane od życia przez niższych funkcjonariuszy partyjnych. Taki na przykład Erich Honecker poruszał się po kraju wyłącznie rządowym samochodem (Volvo 264 TE lang "Honecker Landaulet" tuningowane przez Bertone, jeździć Mercedesem przecież mu nie wypadało. Inni funkcjonariusze też jeździli Volvo, ale Honecker miał najdłuższego) ze stale zasłoniętymi zasłonkami. Widziałem ten samochód parę razy, jeździł bez dużego konwoju policji, tylko z jeszcze jednym Volvo z ochroniarzami. Samochód był bardzo długi, na pewno z miękkim zawieszeniem, jak mnie raz wyprzedzili na autostradzie jadąc jakieś 140, to Erich raczej nie czuł tych sklawiszowanych płyt. Zresztą lewy pas był zawsze w lepszym stanie.

Volvo 264 TE lang "Honecker Landaulet"

Volvo 264 TE lang "Honecker Landaulet" Źródło: www.volvobertone.com

(Dla zainteresowanych: coś o tuningowaniu Volvo dla NRDowskiego rządu TUTAJ)

Różnych wersji i modeli Volvo funkcjonariusze używali tak często, że rządowy ośrodek wypoczynkowy w Wandlitz pod Berlinem nazywano potocznie Volvogradem - od dużego ruchu tych samochodów w okolicy.

Waldsiedlung Wandlitz - dom Honeckera

Waldsiedlung Wandlitz - dom Honeckera

Drugim samochodem Honeckera był specjalnie dla niego stuningowany Citroen CX 25 Prestige, niewykluczone że ze względu na jego hydropneumatyczne zawieszenie. Tego samochodu nigdy nie widziałem.

Citroen CX 25 Prestige Honeckera

Citroen CX 25 Prestige Honeckera Źródło: www.cx-basis.de

Pewnego razu w Ilmenau wybrałem się do miasta. Po drodze było przejście dla pieszych ze światłami, przy tym przejściu stał niespotykany tłum. Na ulicy stał policjant z w białym odblaskowym płaszczu (takiego używali policjanci kierujący ruchem na skrzyżowaniu) i nie pozwalał przejść przez ulicę. Minuty mijały, ludzie zaczynali się niecierpliwić, aż wreszcie coś się stało - ulicą przemknęły rządowe Volva, oczywiście z zasłoniętymi oknami.

Innym razem Honecker odwiedził z gospodarska wizytą Erfurt. Nocował oczywiście w najlepszym hotelu w mieście - hotelu Erfurter Hof, znanym również z tego że w 1970 w jego oknie pokazał się NRD-owcom Willy Brandt. Ten zabytkowy hotel znajduje się tuż koło dworca kolejowego, uliczka przy dworcu była ładna i nawet w dobrym stanie, ale z drugiej strony znajdował się dworzec autobusowy. W zasadzie słowo "dworzec" do niego nie pasowało - był to duży, dziurawy, chyba nawet częściowo gruntowy plac, pełen dołków, kałuż, z rozwalonymi wysepkami dla pasażerów, zdaje się że nawet nie było na nim wiat. W dodatku w tle było widać sklep "Intershopu" (o Intershopie jeszcze będzie, stay tuned). I jak było pokazać taka porutę samemu Wodzowi? - Zbudowano więc wielki, śliczny, biały płot wymalowany w słuszne klasowo hasła, dokładnie zasłaniający rzeczony plac. Więc Wódz zobaczył tylko ładny hotel, niezłą uliczkę i piękny płot. I tak było zawsze i wszędzie, nie tylko w NRD - przed wizytą Wodza, na trasie jego przejazdu remontowano fasady rozwalających się domów, malowano trawę na zielono, a czego się nie dało poprawić - zasłaniano. Wódz spotykał też tylko starannie wybranych (albo i podstawionych) obywateli, żeby ktoś mu przypadkiem nie powiedział że to tylko Matrix. Sądzę że w takich warunkach nie potrzeba wiele wysiłku aby naprawdę uwierzyć, że rządzony przez siebie kraj jest wyspą szczęśliwości.

Erfurt, hotel Erfurter Hof

Erfurt, hotel Erfurter Hof

A Honecker w niedostrzeganiu rzeczywistości był mistrzem. W 1979 kazał zamknąć NRD-owski instytut badania opinii społecznej - bo im z badań nie wychodziło to, co wyjść miało. Zapytany, co sądzi o zjednoczeniu Niemiec (tak czysto teoretycznie, to było we wczesnych latach 80-tych) odpowiedział, że nie ma nic przeciwko - RFN w każdej chwili może się do nich przyłączyć. Jeszcze w styczniu 1989 stwierdzał oficjalnie: "Mur będzie istnieć i za 50,  i za 100 lat...". Chwalił żołnierzy wojsk ochrony granicy "Towarzyszy, którzy skutecznie użyli broni palnej...". 14 sierpnia 1989 ogłaszał wszem i wobec: "Socjalizmu nic nie zatrzyma".

Honecker nie był dobrym mówcą. Mówił monotonnie, słowa szybko (czasem przeciągając samogłoski), ale między słowami robił pauzy (typowa fraza: "...unsere Deutsche [pauza] Demokraatische [pauza] Republik [oklaski]"), nerwowo oblizywał usta, wtrącał "Ah" i "Hm". Jego głos był wysoki, chwilami nawet piskliwy. W "Aktuelle Kamera" (czyli NRD-owskim odpowiedniku "Dziennika Telewizyjnego") mieli na usuwanie tych potknięć nawet specjalne słowo - "Honeckerputzen" (Czyszczenie Honeckera). Jego głos i styl przemawiania jest porównywany z głosem i  stylem Josepha Goebbelsa.

Pierwszą miłością Honeckera był Związek Radziecki - sam tak powiedział w wywiadzie. Honecker już od dziecka i w zestalinizowanej organizacji młodzieżowej był wychowywany w duchu bezwzględnego posłuszeństwa i wierności linii ideologicznej jako chłopiec na posyłki. I tak mu zostało - cała jego strategia dochodzenia do władzy i utrzymywania się na stołku polegała na jak najwierniejszym służeniu towarzyszom radzieckim. Dzięki temu zdawał się być nie do ruszenia, a ludzie nie wierzyli w jakiekolwiek zmiany w sytuacji w NRD dopóki on będzie żył. Może dowcip a propos:

W roku 2050 archeolodzy odkopali hibernator, w którym zamrożeni byli trzej ludzie: Rosjanin (znaczy obywatel Związku Radzieckiego), Amerykanin i NRD-owiec. Odmrożono ich i żeby ich zapoznać z bieżącym stanem świata dano każdemu do przeczytania aktualną gazetę z ich kraju. Wkrótce wszystkich trzech znaleziono martwych - zawał serca. Cóż oni przeczytali? Rosjanin - "Na granicy polsko-chińskiej na Uralu ciągle trwają walki.". Amerykanin - "W socjalistycznym współzawodnictwie pracy w tym roku zwyciężył stan Texas". NRD-owiec - "Zjazd SED ponownie wybrał Ericha Honeckera na pierwszego sekretarza partii".

Temu, jak i dlaczego to przekonanie zaczęło się zmieniać poświęcę osobny odcinek. Stay tuned.

Volvo dygnitarzy z NRD

Volvo dygnitarzy z NRD Źródło: www.spiegel.de

W następnym odcinku: Tu pod tą gruszką sikał Kościuszko... Znaczy nie Kościuszko, tylko ktoś inny, bo z NRD.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:DeDeeRowo

Sledz donosy: RSS 2.0

Wasz znak: trackback

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


3 komentarze do “Żegnaj NRD (17): Od elektroniki do polityki – coś o SED”

  1. pokazywały ” Stan elektrozaworu 1 „, ” Stan elektrozaworu 2 „, ” Stan silnika głównego „… Jakiego użytkownika to, do cholery, obchodzi?

    Po prostu produkowali pralki dla linuksiarzy 😉

    BTW Masz jakieś informacje dlaczego akurat Wandlitz obrali sobie na rezydencje? nie umiem sobie tego zracjonalizować. Jest tyle o niebo ładniejszych miejscowości w Brandenburgii.

  2. cmos pisze:

    BTW Masz jakieś informacje dlaczego akurat Wandlitz obrali sobie na rezydencje?

    Myślę, że proces decyzyjny wyglądał tak:
    – Musiał być dobry dojazd, czyli blisko autostrady.
    – Nie mogło być „za” Berlinem Zachodnim
    i już mamy ograniczenie tylko do okolic wzdłuż A11, A12 i A13.
    Zważywszy, że decyzję o lokalizacji podejmowano po wydarzeniach 1956 w Budapeszcie to, myślę że w rachubę wchodziły okolice dalekie od większych zakładów przymysłowych i dużych garnizonów radzieckich. Stąd została A11 i Wandlitz.

  3. hooligan1414 pisze:

    he he
    swoją drogą nie widzę nic złego w tym, że diody w pralce pokazują stan poszczególnych podzespołów – to chyba nawet fajnie mieć taką świadomość, że wszystko hula jak trzeba – szczególnie dla ludzi z „technicznymi” umysłami, a takimi chyba jednak Enerdowcy (jako Niemcy) byli. To tak jak z Wartburgiem. Auto proste, by nie powiedzieć prymitywne (chociaż miał swoje smaczki, jak choćby czterotłoczkowe hamulce godne porsche czy bmw), ale mogące służyc dłuugo i bezwaryjnie – jeden warunek – w dobrych rękach. Tzn. u człowieka choć trochę świadomego techniki. Niestety Polacy (na ogół techniczne nugusy) niszczyli te auta w sposób skandaliczny poprzez: niewłaściwą proporcje mieszanki (swoja droga polski mixol był znacznie gorszy niż enerdowski olej MZ22), złe ustawienie zapłonu (w dwusuwie zapłon to absolutny priorytet) oraz co najważniejsze, katowanie silnika na niskich obrotach – zabójstwo łozysk na wale. Ja w swym życiu zajeździłem 2 warbiany 353 – dosłownie – tym drugim zrobiłem ponad 350 tysięcy kilometrów (oczywiście 2 remonty wału i raz szlif cylindrów – kapitalny remont wraz z wyjęciem i wsadzeniem silnika to 1 dzień roboczy w wykonaniu JEDNEJ osoby. W zasadzie przez ten czas NIGDY mi nie stanął w drodze, a najdalej bywałem w Dubrowniku. Bez dwóch zdań było to już nawet w latach 80-tych motoryzacyjne muzeum, ale w polskich i szerzej, erwupegowskich warunkach techniczno-drogowo-logistycznych była to jedna z sensowniejszych propozycji. Pod warunkiem wspomnianej w miarę troskliwek obsługi. I jeszcze jedno – jeździł praktycznie na wszystkim – w czasach kartkowych miałem dostęp do benzyny ekstrakcyjnej, jakichs rozpuszczalników itp. Warbian spalił wszystko, co tylko było w miarę czyste od zanieczyszczeń i przeszło przez dysze w gąźniku 🙂

Skomentuj i Ty

Komentowanie tylko dla zarejestrowanych i zalogowanych użytkowników. Podziękowania proszę kierować do spamerów