Nie chciałbym żeby czytelnicy mojego bloga odnieśli wrażenie, że wychwalam tu wszystko co niemieckie a ganię to, co polskie. Po paru notkach o tym, co śmieszne tylko po niemiecku podzielę się więc czymś śmiesznym tylko po polsku.
Myślę że większość graczy nie mających dzieci w odpowiednim wieku, eksplorując działy z grami w Empikach, Media Markcie czy supermarketach nie zagląda na półki z grami dla dzieci. A nawet jeżeli ma kilkuletni przychówek to niekoniecznie zwraca uwagę na krajowe gry z Reksiem na okładce. A to błąd.
Gry z Reksiem firmy Aidem Media oznaczone są kategorią wiekową 6+. Może się więc wydawać, że to nic dla większych dzieci albo dorosłych. A to błąd. Mi też się wydawało że to nic ciekawego, ale na CD któregoś z programów edukacyjnych dla przedszkolaków który dziecku kiedyś kupiłem były trzy dema. No i te dema (a zwłaszcza jedno z nich, to o UFO) mnie do zakupu przekonały. I nie żałuję.
Omówię te gry w kolejności chronologicznej. Pierwszą z nich jest Reksio i skarb piratów. Plot: Reksio wybiera się popływać deską windsurfingową, burza wyrzuca go na wyspę na Oceanie Niespokojnym. Zadaniem Reksia jest znaleźć tytułowy skarb piratów i ich dowódcę, kapitana O'gryzka. Fabuła gry jest całkowicie liniowa, trzeba rozwiązywać stosunkowo proste zadania, postaci i dialogi są zabawne, ale w sumie nic nadzwyczajnego. Dorosłemu graczowi przejście gry zajmuje najwyżej półtorej godziny. W grach o Reksiu nie można zginąć (reklamowane są jako gry bez przemocy), co najwyżej trzeba zacząć mini gierkę od początku, ilość prób nie jest ograniczona. Nie, nie mam zamiaru zniechęcać, to dopiero początek serii. Według mnie mimo wszystko warto w tą część zagrać - dowcipy w kolejnych częściach często odwołują się również i do tej gry. Wprowadzona jest tu też postać kreta, na razie bez imienia, która w następnych częściach staje się równorzędna z Reksiem. A tak naprawdę to staje się nawet ważniejsza, pewnie dlatego że Reksio w grze nie mówi (tylko intonuje na różne sposoby swoje hau hau hau), natomiast kret śmiesznie sepleniąc zgryźliwie i ironicznie wszystko komentuje i ciągle zabawnie narzeka.
W następnej części - Reksio i Ufo - twórcy gry zaczynają się rozkręcać i pełnymi garściami czerpią z popkultury - Star Wars, Diuna, Szekspir... Tu już dzieci nie zrozumieją połowy dowcipów. Mini gierki sięgają do tradycyjnych gier z ośmiobitowców ironicznie je wzbogacając - już pierwsza z nich to klasyczne Space Invaders, tyle że Reksio rzuca w UFO burakami. Dalej mamy Boulder Dasha - w roli Rockforda występuje kret Kretes - i platformówki w różnych wariantach. Plot: Zły Kurator (like Darth Vader) porywa kury na swoje Jajo Śmierci (które to jajo śmierdzi), trzeba go pokonać i uwolnić kury. Z lepszych dowcipów: Bohaterowie na jednej z planet spotykają się z krecim ruchem oporu robiącym krecią robotę, szczególnie dzielny jego uczestnik stawia opór nawet w więzieniu opierając się o ścianę. A potem przewracając się robi działalność wywrotową. Dowcip ten jest pociągnięty znacznie dalej, z kulminacją w ostatniej scenie po napisach końcowych, ale go nie zdradzę. Podobnie powstrzymam się przed zaspoilerowaniem najlepszego z dowcipów, kiedy to w finale, na Jaju Śmierci, Kurator mówi do Reksia... Mało się nie wygadałem, w każdym razie każdy fan Gwiezdnych Wojen zaliczy w tym momencie porządnego ROTFLa. Zresztą nie jedynego w grze. Czy wiecie na przykład, że odkurzacz to urządzenie do usuwania kur?
Następna część - Reksio i czarodzieje - bazuje na Harrym Potterze, ale sięga też na przykład do Matrixa, Władcy pierścieni, baśni i Alicji w krainie czarów. Fabuła nie jest już liniowa, mini gierki stają się trudniejsze a dowcipy jeszcze lepsze. Tu już nie da się przejść gry w godzinkę, a sześciolatki absolutnie nie dadzą rady. Rozbudowana została część przygodowa, trzeba nieźle kombinować żeby wykonać niektóre zadania. Nie podoba mi się jedynie że niektóre zadania mogą być rozpracowane tylko metodą brute force - próbowania wszystkich możliwości po kolei. Jeszcze porada praktyczna: na stronie serii dostępne są patche ułatwiające dwa najtrudniejsze zadania, które wyszły autorom zdecydowanie zbyt trudno.
Części czwartej - Reksio i wehikuł czasu - jeszcze nie mam, grałem tylko w demo, więc nie będę się rozpisywał.
Dalej następuje Reksio i Kapitan Nemo. Tu autorzy pojechali w epokę wiktoriańską - oprócz Kapitana Nemo mamy też Sherlocka Holmesa z doktorem Watsonem, W 80 dni dookoła świata, Orient Express, Matę Hari ale również Indianę Jonesa z ojcem i teksty z Misia, Rejsu (ROTFL totalny), Allo allo, Wiedźmina i wielu, wielu innych. Świetne jest zadanie z handlem wymiennym na arabskim targu, a szczyt to spotkany przed rynkiem w Stambule Polak (świnka w rogatywce), który charakterystycznym głosem i intonacją prosi o posprzedawanie mu przywiezionych przez niego z kraju kryształów i kremów Nivea, a przy tym podważa polskość Reksia (bo on nie mówi po naszemu). To absolutnie nie jest gra dla sześciolatków, to coś dla ludzi pamiętających przynajmniej lata osiemdziesiąte. Tu też jedno zastrzeżenie - jedno z zadań, jazda dorożką po Paryżu, ma zdecydowanie zbyt ostry limit czasu, to jest zbyt frustrujące. Fabuła gry jest znowu liniowa - nie da rady inaczej, bo akcja przenosi się z miejsca na miejsce jak w filmie z Bondem.
Najnowszą produkcją z serii jest Miasto sekretów, też jeszcze nie mam, spróbowałem tylko demo. Animacja nie jest tu płaska, użyto nowszego silnika robiącego 3D. I to nie jest już śmieszne tylko po polsku, bo ma też angielską wersję językową. Ta gra mi się nie podoba. Autorzy spróbowali zrobić coś ślicznego, nowoczesnego i na rynek światowy, gubiąc przy tym większość uroku poprzednich gier. To tak jakby na przykład zrobić Kubusia Puchatka nie w 2D w stylu oryginalnych rysunków z książki, tylko "fotorealistycznie" w 3D. Oh, wait, przecież coś takiego jest i dokładnie tak samo traci klimat. Tyle że Miasto sekretów gubi też dowcipy językowe, bo nie dałoby się ich przetłumaczyć na angielski.
EDIT: Pograłem w demo do końca, po polsku i po angielsku. Już po polsku to nic specjalnego, a po angielsku w ogóle nuda. Po polsku jest chociaż bardzo dobry lektor jako narrator (Grzegorz Wolf, ten sam co we wcześniejszych grach), po angielsku jakiś amator. Dowcipy słabe i wysilone, mało odniesień do popkultury, nie wciągnęło mnie nawet troszeczkę. Zdecydowanie odradzam.
W każdą z gier można grać niezależnie od innych, znajomość wcześniejszych odcinków nie jest wymagana, ale nie znając ich można nie zrozumieć wielu niezłych dowcipów. Więc proponuję grać po kolei.
Oprócz serii wydane zostały jeszcze dodatki:
Reksio i Kretes w akcji - to coś dla ludzi którzy chcą sobie po prostu pograć w ośmiobitowe Jumping Jacka, Boulder Dasha czy platformówki w nowych wydaniach, bez całej tej przygodowej otoczki. Po prostu arcade fun z zabawną grafiką i dźwiękiem.
Reksio i Kretes - Tajemnica trzeciego wymiaru - to jedna gra, nie pamiętam jak się nazywał jej pierwowzór. Postacie, animacje i silnik są te same co w Mieście sekretów, jest to przestrzenny labirynt, którego pokonanie wymaga współpracy trzech postaci. Coś do myślenia.
Każda z gier kosztuje katalogowo 30 złotych, tylko Miasto sekretów jest droższe - 50 zł. W praktyce w supermarketach można znaleźć przynajmniej część z nich po 20 zł albo z dopakowaną drugą grą z serii. Szczerze polecam, no może poza Miastem sekretów. Wymagania sprzętowe są niewielkie, dla większości (znowu poza tymi z 3D) wystarcza archaiczny komputer z Win95.
Dla jeszcze nie przekonanych linki do demo:
UFO demo - radzę dograć do końca i jak już rakieta wystartuje oglądać dalej przez co najmniej kilka minut. Zresztą generalna rada: Zawsze oglądać do samego końca.
Link do strony serii: TUTAJ.
„Reksio i Kretes – Tajemnica trzeciego wymiaru – to jedna gra, nie pamiętam jak się nazywał jej pierwowzór.”
Frogger 3D i inne platformówki 3D na konsole (jakieś Donkey Kong).
Dzięki za notkę, akurat mam trochę czasu na pykanie.