Gdzieś między Polską a Niemcami, a szczególnie w NRD

Śmieszne tylko po polsku: Reksio nie tylko dla dzieci (2)

Opisałem już prawie cały cykl gier o Reksiu firmy Aidem Media, ale brakowało mi jednej  - Reksio i wehikuł czasu. Będąc ostatnio w kraju uzupełniłem ten brak - nie dało jej się kupić w żadnym sklepie, trzeba było zamawiać u producenta - wczoraj ją skończyłem i znowu muszę się podzielić.

No i znowu: Gra jest świetna, co najmniej tak dobra jak Reksio i kapitan Nemo. I nie dajcie się zmylić - to nie jest gra dla dzieci, bo skąd dzieci mają na przykład wiedzieć dlaczego nikt nie spodziewa się hiszpańskiej inkwizycji?

Reksio i wehikuł czasu

Reksio i wehikuł czasu

W warstwie fabularnej - jak już jej tytuł wskazuje - gra rozgrywa motyw podróży w czasie. Bohaterowie podróżują przy pomocy przekonstruowanej sofy ("do sofania się w czasie") wstecz i w przód, do czasów prehistorycznych, starożytnego Egiptu, średniowiecza i w mroczną przyszłość rodem z Blade Runnera (spadłem ze śmiechu z krzesła gdy kret Kretes wygłosił monolog Roya Batty'ego). Plot jest nieźle zakręcony a przy tym trzyma się kupy, jego stopień komplikacji jest taki, że autorzy poczuli się w obowiązku wytłumaczenia na koniec największego twistu, żeby dzieci i mniej obyci z podobnymi historiami dorośli go zrozumieli. Widać że scenarzysta czuje SF, wymyślenie spójnej, kilkukrotnie zapętlonej pętli czasowej nie przerasta go i że ma konsekwencje paradoksu dziadka w małym palcu.

Rozwiązywane zagadki mają poziom trudności "w sam raz" chociaż trzeba przyznać, że niektóre są znacznie trudniejsze niż w innych grach z serii. No ale Myst to to nie jest, bez obawy. Mi najbardziej podobały się trójwymiarowe labirynty. Niestety znowu dwa czy trzy zadania trzeba rozwiązywać metodą prób i błędów.

Jest oczywiście kilka zadań zręcznościowych, tym razem bez Boulder Dasha, ale za to fajne platformówki.

Screenshot z gry "Reksio i wehikuł czasu"

Screenshot z gry "Reksio i wehikuł czasu"

I jak zwykle najlepsze w grze są odwołania do popkultury. Oprócz wspomnianych hiszpańskiej inkwizycji i Blade Runnera mamy tu na przykład Nostradamusa, Leonarda da Vinci z kotem i Moną Lisą, Salvadore Dali'ego, Różokrzyżowców... A wszystko okraszone autoironią i dowcipem. Po prostu kupa dobrej, inteligentnej zabawy.

Reksio i wehikuł czasu - okładka

Reksio i wehikuł czasu - okładka

Szkoda tylko, że seria się już skończyła skrętem w stronę słabych gier na rynek międzynarodowy i nie widzę szans żeby powstał kolejny odcinek na poziomie tego.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Śmieszne tylko po niemiecku

Skomentuj

Śmieszne tylko po niemiecku: Niemcy kochają Lema

Wczoraj na ZDFneo puścili dwa pierwsze odcinki drugiej serii "Ijon Tichy: Raumpilot". Powiem, że z pierwszej serii widziałem tylko krótki fragment z polowaniem na kurdle na youtubie. Wiem jednak, że WO dołączył DVD z pierwszą, sześcioodcinkową serią do gazetowej serii lemowskiej.

Dla tych którzy nie widzieli: Serial zrobiony jest na motywach "Dzienników gwiazdowych" i innych książek w których występował Ijon Tichy, niektóre odcinki są bardzo luźno związane z opowiadaniami, inne dość dokładnie. Scenariusz napisał Oliver Jahn, i on gra też Ijona. Tutaj trailer drugiej serii:

 

Scenografia jest dość umowna - rakieta jest z zaparzacza do kawy i termosu, jej wnętrze to berlińskie mieszkanie Jahna. Ijon Tichy paraduje w podkoszulku albo bluzie od dresu, jest nieogolony i mówi bardzo zabawnym łamanym niemieckim z wschodnioeuropejskim akcentem. No i właśnie to jest śmieszne tylko po niemiecku - obejrzałem trailer pierwszej serii po polsku i w tłumaczeniu nic z tego nie zostaje, a to ze dwie trzecie dowcipu.

Z dwóch odcinków pokazanych wczoraj pierwszy miał z Lemem bardzo wiele wspólnego - było tam stworzeniu świata na motywach Podróży osiemnastej, występował tam profesor Tarantoga. Zabawne. Drugi odcinek miksował sporo różnych motywów. Tichy lądował na planecie meblowej (ta nazwa oczywiście nie padła, ale cala masa dowcipów wskazywała na IKEĘ). Już na wstępie zamiast iść długą, krętą ścieżka przez całą planetę Ijon wychodzi za żółta linię i rzucają się na niego meble (krzesławki dręczypupy nie było, wszystkie miały nazwy jak z IKEI, zresztą faktycznie były z IKEI). Ijon ratuje się ostrzeliwując się z pistoletu do kleju z kosza z przecenami. Po prostu ROTFL przez cały czas. Nie chce zdradzać tu wszystkich dowcipów - koniecznie oglądać! Taki Mr. Bean to przy Tichym smutny nudziarz.

Następne odcinki można będzie zobaczyć też na ZDFneo, w trzy kolejne piątki (11.11, 18.11 i 25.11) o 21:00. Jeżeli ktoś nie ma kabla albo satelity to seria będzie powtórzona na normalnym ZDF w poniedziałki 28.11 i 5.12 o 0:20 a 12.12 i 19.12 o 23:55. Daty emisji za blogiem realizatorów serialu, mam pewne wątpliwości czy poniedziałek o 0:20 nie oznacza tak naprawdę nocy z poniedziałku na wtorek.

Oba sezony dostępne są już na DVD. No i poczytałem na Amazonie oceny, przeważają maksymalne, ale jest tez parę słabych. Większość z nich to teksty typu "jak można było tak spłycić Lema", ale było też na przykład "ten nieporządny facet w podkoszulku mówiący łamanym niemieckim z polskim akcentem mnie jako Polkę obraża!".

No i tu zaraz przypomniała mi się notka MRW. Jest tak: Ten bohater jest domyślnie Polakiem, jest rzeczywiście nieporządny, bucowaty i mówi po niemiecku dokładnie tak jak wielu Polaków (tylko jeszcze bardziej). Czyli ze mnie się śmieją, co nie? Naprawdę powinienem się, jak to ujął MRW, wkurwić, jak ta pani na Amazonie? Jakoś nie potrafię, on jest zbyt śmieszny.

Na deser coś Lemowskiego z innej beczki - Neue Deutsche Welle. Jeden z niemieckich zespołów początku lat 80-tych nazywał się 1. Futurologischer Kongress. Co prawda zespół był IMHO słaby i w utworach nic z Lema nie było, ale nazwa o czymś świadczy.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , , ,

Kategorie:Śmieszne tylko po niemiecku

18 komentarzy

Śmieszne tylko po polsku: Reksio nie tylko dla dzieci

Nie chciałbym żeby czytelnicy mojego bloga odnieśli wrażenie, że wychwalam tu wszystko co niemieckie a ganię to, co polskie. Po paru notkach o tym, co śmieszne tylko po niemiecku podzielę się więc czymś śmiesznym tylko po polsku.

Myślę że większość graczy nie mających dzieci w odpowiednim wieku, eksplorując działy z grami w Empikach, Media Markcie czy supermarketach nie zagląda na półki z grami dla dzieci. A nawet jeżeli ma kilkuletni przychówek to niekoniecznie zwraca uwagę na krajowe gry z Reksiem na okładce. A to błąd.

Gry z Reksiem firmy Aidem Media oznaczone są kategorią wiekową 6+. Może się więc wydawać, że to nic dla większych dzieci albo dorosłych. A to błąd. Mi też się wydawało że to nic ciekawego, ale na CD któregoś z programów edukacyjnych dla przedszkolaków który dziecku kiedyś kupiłem były trzy dema. No i te dema (a zwłaszcza jedno z nich, to o UFO) mnie do zakupu przekonały. I nie żałuję.

 

 

Omówię te gry w kolejności chronologicznej. Pierwszą z nich jest Reksio i skarb piratów. Plot: Reksio wybiera się popływać deską windsurfingową, burza wyrzuca go na wyspę na Oceanie Niespokojnym. Zadaniem Reksia jest znaleźć tytułowy skarb piratów i ich dowódcę, kapitana O'gryzka. Fabuła gry jest całkowicie liniowa, trzeba rozwiązywać stosunkowo proste zadania, postaci i dialogi są zabawne, ale w sumie nic nadzwyczajnego. Dorosłemu graczowi przejście gry zajmuje najwyżej półtorej godziny. W grach o Reksiu nie można zginąć (reklamowane są jako gry bez przemocy), co najwyżej trzeba zacząć mini gierkę od początku, ilość prób nie jest ograniczona. Nie, nie mam zamiaru zniechęcać, to dopiero początek serii. Według mnie mimo wszystko warto w tą część zagrać - dowcipy w kolejnych częściach często odwołują się również i do tej gry. Wprowadzona jest tu też postać kreta, na razie bez imienia, która w następnych częściach staje się równorzędna z Reksiem. A tak naprawdę to staje się nawet ważniejsza, pewnie dlatego że Reksio w grze nie mówi (tylko intonuje na różne sposoby swoje hau hau hau), natomiast kret śmiesznie sepleniąc zgryźliwie i ironicznie wszystko komentuje i ciągle zabawnie narzeka.

Screenshot z gry "Reksio i skarb piratów"

Screenshot z gry "Reksio i skarb piratów"

W następnej części - Reksio i Ufo - twórcy gry zaczynają się rozkręcać i pełnymi garściami czerpią z popkultury - Star Wars, Diuna, Szekspir... Tu już dzieci nie zrozumieją połowy dowcipów. Mini gierki sięgają do tradycyjnych gier z ośmiobitowców ironicznie je wzbogacając - już pierwsza z nich to klasyczne Space Invaders, tyle że Reksio rzuca w UFO burakami. Dalej mamy Boulder Dasha - w roli Rockforda występuje kret Kretes - i platformówki w różnych wariantach. Plot: Zły Kurator (like Darth Vader) porywa kury na swoje Jajo Śmierci (które to jajo śmierdzi), trzeba go pokonać i uwolnić kury. Z lepszych dowcipów: Bohaterowie na jednej z planet spotykają się z krecim ruchem oporu robiącym krecią robotę, szczególnie dzielny jego uczestnik stawia opór nawet w więzieniu opierając się o ścianę. A potem przewracając się robi działalność wywrotową. Dowcip ten jest pociągnięty znacznie dalej, z kulminacją w ostatniej scenie po napisach końcowych, ale go nie zdradzę. Podobnie powstrzymam się przed zaspoilerowaniem najlepszego z dowcipów, kiedy to w finale, na Jaju Śmierci, Kurator mówi do Reksia... Mało się nie wygadałem, w każdym razie każdy fan Gwiezdnych Wojen zaliczy w tym momencie porządnego ROTFLa. Zresztą nie jedynego w grze. Czy wiecie na przykład, że odkurzacz to urządzenie do usuwania kur?

Screenshot z gry "Reksio i UFO"

Screenshot z gry "Reksio i UFO"

Następna część - Reksio i czarodzieje - bazuje na Harrym Potterze, ale sięga też na przykład do Matrixa, Władcy pierścieni, baśni i Alicji w krainie czarów.  Fabuła nie jest już liniowa, mini gierki stają się trudniejsze a dowcipy jeszcze lepsze. Tu już nie da się przejść gry w godzinkę, a sześciolatki absolutnie nie dadzą rady. Rozbudowana została część przygodowa, trzeba nieźle kombinować żeby wykonać niektóre zadania. Nie podoba mi się jedynie że niektóre zadania mogą być rozpracowane tylko metodą brute force - próbowania wszystkich możliwości po kolei. Jeszcze porada praktyczna: na stronie serii dostępne są patche ułatwiające dwa najtrudniejsze zadania, które wyszły autorom zdecydowanie zbyt trudno.

Reksio i czarodzieje

Reksio i czarodzieje

 Części czwartej - Reksio i wehikuł czasu - jeszcze nie mam, grałem tylko w demo, więc nie będę się rozpisywał.

Screenshot z gry "Reksio i wehikuł czasu"

Screenshot z gry "Reksio i wehikuł czasu"

Dalej następuje Reksio i Kapitan Nemo. Tu autorzy pojechali w epokę wiktoriańską - oprócz Kapitana Nemo mamy też Sherlocka Holmesa z doktorem Watsonem, W 80 dni dookoła świata, Orient Express, Matę Hari ale również Indianę Jonesa z ojcem i teksty z Misia, Rejsu (ROTFL totalny), Allo allo, Wiedźmina i wielu, wielu innych. Świetne jest zadanie z handlem wymiennym na arabskim targu, a szczyt to spotkany przed rynkiem w Stambule Polak (świnka w rogatywce), który charakterystycznym głosem i intonacją prosi o posprzedawanie mu przywiezionych przez niego z kraju kryształów i kremów Nivea, a przy tym podważa polskość Reksia (bo on nie mówi po naszemu). To absolutnie nie jest gra dla sześciolatków, to coś dla ludzi pamiętających przynajmniej lata osiemdziesiąte. Tu też jedno zastrzeżenie - jedno z zadań, jazda dorożką po Paryżu, ma zdecydowanie zbyt ostry limit czasu, to jest zbyt frustrujące. Fabuła gry jest znowu liniowa - nie da rady inaczej, bo akcja przenosi się z miejsca na miejsce jak w filmie z Bondem.

Screenshot z gry "Reksio i kapitan Nemo"

Screenshot z gry "Reksio i kapitan Nemo"

Najnowszą produkcją z serii jest Miasto sekretów, też jeszcze nie mam, spróbowałem tylko demo. Animacja nie jest tu płaska, użyto nowszego silnika robiącego 3D. I to nie jest już śmieszne tylko po polsku, bo ma też angielską wersję językową. Ta gra mi się nie podoba. Autorzy spróbowali zrobić coś ślicznego, nowoczesnego i na rynek światowy, gubiąc przy tym większość uroku poprzednich gier. To tak jakby na przykład zrobić Kubusia Puchatka nie w 2D w stylu oryginalnych rysunków z książki, tylko "fotorealistycznie" w 3D. Oh, wait, przecież coś takiego jest i dokładnie tak samo traci klimat. Tyle że Miasto sekretów gubi też dowcipy językowe, bo nie dałoby się ich przetłumaczyć na angielski.

EDIT: Pograłem w demo do końca, po polsku i po angielsku. Już po polsku to nic specjalnego, a po angielsku w ogóle nuda. Po polsku jest chociaż bardzo dobry lektor jako narrator (Grzegorz Wolf, ten sam co we wcześniejszych grach), po angielsku jakiś amator. Dowcipy słabe i wysilone, mało odniesień do popkultury, nie wciągnęło mnie nawet troszeczkę. Zdecydowanie odradzam.

Reksio i miasto sekretów

Reksio i miasto sekretów

W każdą z gier można grać niezależnie od innych, znajomość wcześniejszych odcinków nie jest wymagana, ale nie znając ich można nie zrozumieć wielu niezłych dowcipów. Więc proponuję grać po kolei.

Oprócz serii wydane zostały jeszcze dodatki:

Reksio i Kretes w akcji - to coś dla ludzi którzy chcą sobie po prostu pograć w ośmiobitowe Jumping JackaBoulder Dasha czy platformówki w nowych wydaniach, bez całej tej przygodowej otoczki. Po prostu arcade fun z zabawną grafiką i dźwiękiem.

Screenshot z gry "Reksio i Kretes w akcji"

Screenshot z gry "Reksio i Kretes w akcji"

 

Reksio i Kretes - Tajemnica trzeciego wymiaru - to jedna gra, nie pamiętam jak się nazywał jej pierwowzór. Postacie, animacje i silnik są te same co w Mieście sekretów, jest to przestrzenny labirynt, którego pokonanie wymaga współpracy trzech postaci. Coś do myślenia.

Screenshot z gry "Reksio i tajemnica trzeciego wymiaru"

Screenshot z gry "Reksio i tajemnica trzeciego wymiaru"

Każda z gier kosztuje katalogowo 30 złotych, tylko Miasto sekretów jest droższe - 50 zł. W praktyce w supermarketach można znaleźć przynajmniej część z nich po 20 zł albo z dopakowaną drugą grą z serii. Szczerze polecam, no może poza Miastem sekretów. Wymagania sprzętowe są niewielkie, dla większości (znowu poza tymi z 3D) wystarcza archaiczny komputer z Win95.

Dla jeszcze nie przekonanych linki do demo:

Skarb piratów demo

UFO demo - radzę dograć do końca i jak już rakieta wystartuje oglądać dalej przez co najmniej kilka minut. Zresztą generalna rada: Zawsze oglądać do samego końca.

Czarodzieje demo

Wehikuł czasu demo

Kapitan Nemo demo

Miasto sekretów demo

Reksio i Kretes w akcji demo

Link do strony serii: TUTAJ.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Śmieszne tylko po niemiecku

Komentarze: (1)

Śmieszne tylko po niemiecku: Walter Moers dla dzieci

 

Dziś kontynuujemy cykl o tym, co jest śmieszne tylko po niemiecku. Tym razem twórczości Waltera Moersa dla dzieci.

Walter Moers jest satyrykiem, rysownikiem i animatorem. Swoją pierwszą książkę wydał w roku 1985, był to albumik komiksowy pod tytułem "Die Klerikalen" ("Klerykałowie"). Jest to tak ostra satyra antyklerykalna, że w Polsce chyba nawet dziś nie znalazłoby się wydawnictwo które odważyłoby się to wydać. Zastanowię się jeszcze, czy wrzucić w tym cyklu parę obrazków z tej książki (jest w bibliotece, mogę pożyczyć, ale to naprawdę mocny kop z półobrotu). Podobnie w poprzek uznawanych wartości i konwenansów idzie spora część twórczości Moersa.

Ale o tym innym razem, dziś o twórczości Moersa dla dzieci.

Pierwszą jego książką dla dzieci była wydana w 1987 roku "Die Schimauski Methode". Dosłownie chodzi o "Metodę Szymauskiego", ale nazwisko Schimauski jest śmieszne tylko po niemiecku i nie daje się dobrze przetłumaczyć. Maus to oczywiście mysz, ale całe nazwisko odnosi się do komisarza Schimanski'ego z serialu kryminalnego Tatort, granego przez Götza George, niemieckiego filmowego twardziela.

Walter Moers - Die Schimauski Methode

Walter Moers - Die Schimauski Methode

Bohater książki, profesor doktor Albert Schimauski jest wszechwiedzącym geniuszem, szukającym odpowiedzi na wszelkie zadane i nie zadane pytania. Profesor dzięki bacznym obserwacjom odkrywa na przykład, że w tosterze mieszka i opieka tosty smok tosterowy, albo że produkty spożywcze w lodówce po zamknięciu jej drzwi prowadzą ożywione życie towarzyskie. Poszczególne odkrycia prezentowane są w formie wywiadów z uczonym. Zgodnie z tytułem mojego cyklu książka ta jest bardzo trudno przetłumaczalna ze względu na wyrafinowane gry słowne, głównie w imionach i nazwach własnych. Moje dziecko czytając ją śmiało się przez cały czas.

Walter Moers - Die Schimauski Methode

Walter Moers - Die Schimauski Methode - tak mieszka smok tosterowy

Jak widać, autor ma swój styl rysowania, zwracają uwagę zwłaszcza te karykaturalnie długaśne nosy.

Walter Moers - Die Schimauski Methode

Walter Moers - Die Schimauski Methode - Wywiad z profesorem Schimauskim

Drugim dziełem Moersa dla dzieci jest cykl "Käpt'n Blaubär". I to znowu jest śmieszne tylko po niemiecku. Blaubär to dosłownie Niebieski miś, (faktycznie w kolorze niebieskim) ale fonetycznie brzmi tak samo jak Blaubeere, czyli Jagoda.

Rysunkowy Käpt'n Blaubär

Rysunkowy Käpt'n Blaubär Źródło: www.bullspress.de

Kapitan Blaubär mieszka w swoim, ustawionym na wysokim klifie kutrze Elvira. Wraz z nim mieszkają jego trzy wnuki, misie Żółty, Zielony i Różowy, oraz załogant kapitana, szczur okrętowy Hein Blöd (nazwisko jest znaczące, Blöd to po polsku głupi). Opowiadania o Kapitanie Blaubärze mają swój stały schemat: Po krótkim zawiązaniu akcji Blaubär opowiada wnuczkom coś o swoich dawnych podróżach i przygodach, są to zupełnie nieprawdopodobne "morskie opowieści". Wnuczki nie wierzą w ani jedno słowo dziadka, ale na koniec pojawia się niepodważalny dowód na prawdziwość jego słów.

Kapitän Blaubär i Hein Blöd, Erfurt

Kapitän Blaubär i Hein Blöd, Erfurt

Cykl o Kapitanie Blaubärze zaczął się od trzech niedużych książeczek (Käpt'n Blaubärs Seemannsgarn - Morskie opowieści kapitana Jagody), od 1991 wyprodukowano około 150 odcinków animowanych dla Die Sendung mit der Maus. Morskie opowieści Kapitana Jagody są tak popularne, że Moers zrobił z tego pełnometrażowy film animowany, trzy musicale i dwie powieści dla starszych czytelników "Die 13½ Leben des Käpt’n Blaubär" i "Ensel und Krete" (przetłumaczyłbym ten tytuł jako "Aś i Ałgosia"), nie licząc mnóstwa spinoffowych produkcji telewizyjnych  i komiksów.

Walter Moers - Käpt'n Blaubärs Seemannsgarn

Walter Moers - Käpt'n Blaubärs Seemannsgarn

Odcinki telewizyjne są pod każdym względem lepsze niż książeczki i komiksy, historie te bardzo zyskują na aktorskiej interpretacji tekstu i bogatej scenografii (zwłaszcza w nowszych odcinkach). Odcinki te są realizowane techniką lalkarską, natomiast opowieści dziadka ilustrowane są rysunkowo.

Bardzo polecam zwłaszcza odcinki telewizyjne. Nie jestem może na bieżąco z polską produkcją telewizyjną dla dzieci, ale nie znam polskich programów dla dzieci z tak inteligentnym i pełnym wyobraźni dowcipem jak w Kapitanie Jagodzie. Zachęcam również dorosłych  do oglądania - tyle że to niestety śmieszne tylko po niemiecku. Duża część dowcipów jest absolutnie nieprzetłumaczalna inne trudno i nie w pełni.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , ,

Kategorie:Śmieszne tylko po niemiecku

Skomentuj

Śmieszne tylko po niemiecku – Bernd das Brot

Już od dawna zbierałem się do napisania notki o Walterze Moersie z jego "Kapitanem Niebieskim Misiem/Jagodą" (Käpt'n Blaubär) i innych reprezentantach humoru niemieckiego, a tu pewien czas temu częściowo ubiegł mnie MRW. W dodatku wymyślił najlepszy możliwy tytuł dla takiego cyklu, nie pozostaje mi nic innego jak ten tytuł bezwstydnie ukraść. Ale może na początek napiszę o czymś innym śmiesznym tylko po niemiecku - o Berndcie Chlebie (Bernd das Brot).

Berndt das Brot, Erfurt

Berndt das Brot, Erfurt

 Bernd Chleb to bochenek białego, foremkowego chleba z dłońmi i stopami wystającymi bezpośrednio korpusu. Bernd jest stale skwaszony, zgryźliwy, fatalistyczny i depresyjny, jego ulubionym zajęciem jest wpatrywanie się w południową ścianę swojego pokoju (co w jednym odcinku ma mu za złe ściana północna) i uczenie się na pamięć wzoru Raufasertapette (ma to polską nazwę?). W telewizji najbardziej lubi oglądać "Najnudniejsze odcinki kolejowe Niemiec" ("Best of Deutschlands langweiligste Bahnstrecken"), co jest nabijaniem się z kanału telewizyjnego kolei niemieckich "Bahn TV", pokazującego w nocy namiętnie program "Najciekawsze odcinki kolejowe". Program jest bardzo tani - kamera ustawiona w kabinie maszynisty pokazuje widok do przodu z jadącej lokomotywy. I tak godzinami. Naprawdę nie wiem, kto poza Berndem to ogląda. Natomiast ulubionym czasopismem Bernda jest pismo "Pustynia i Ty" ("Die Wüste und du") - tutaj nie łapię, z czego to polewka. Wszelkie problemy i niepowodzenia Bernd kwituje słowem "Mist", co dosłownie oznacza obornik (czyli gnój), ale po niemiecku jest łagodnym przekleństwem, odpowiadającym z grubsza naszemu "cholera".

Bernd das Brot jest między innymi bohaterem serialu, w którym jest właścicielem domu w kształcie chleba, który zamieszkuje wraz z hiperaktywną owcą Chili (Chili das Schaf) i szalonym wynalazcą krzakiem Briegelem (Briegel der Busch). Bernd nie zwraca się do nich po imieniu, tylko per Owco i Krzaku. Owca i krzak wciągają Bernda w różne przygody, których Bernd za wszelką cenę stara się unikać. I chyba słusznie, bo niemal zawsze kończą się one mandatem od policjanta Budimtschitscha (żeby tylko jednym), wręczanym właśnie Berndowi jako właścicielowi domu.

Bernd das Brot, owca Chili i krzak Briegel

Bernd das Brot, owca Chili i krzak Briegel Źródło: www.monstersandcritics.de

Bernd należy, według jego własnej wypowiedzi, do gatunku „Homo Brotus Depressivus“. Oficjalna wersja jest taka, że wymyślony został jako maskotka dla kampanii reklamowej sieci piekarni. Ponieważ kampania nie wyszła, musiał pójść pracować do kanału KI.KA i stąd jego depresja. Tak naprawdę Bernd został wymyślony przez Tommy Krappweisa, a postać jest wzorowana na jego przyjacielu Normanie Cösterze. Pierwowzorem owcy Chili był sam Krappweis, a krzaka Briegela dyrektor techniczny firmy produkującej program Michael Briegel.

Na zdjęciu Tommy Krappweis pokazuje podobieństwo między Normanem Cösterem a Berndem Brotem.

Skąd wziął się Bernd das Brot

Skąd wziął się Bernd das Brot Źródło: Wikipedia Autor: Richard Jebe

Serial jest bardzo odjechany, a przygody Bernda należą zazwyczaj do klasycznego repertuaru pulp-SF - podróże w czasie, zbuntowane roboty, cudowne gadżety, zmniejszanie i zwiększanie przedmiotów, przenoszenie się do filmu lub odwrotnie - pojawianie się filmowych potworów, wymiana osobowości itp. Wszystko to w domu i przydomowym ogródku. Innym źródłem humoru są konflikty z sąsiadami (moim ulubionym jest nowobogacki Antonio chwalący się nachalnie swoim majątkiem - przypomina mi nawet fizycznie jednego mojego znajomego) i miejscowym policjantem. Całość okraszona jest nieźle pojechanym dowcipem, dzieci to uwielbiają. Mi też się podoba, chociaż przyznam że po kilkunastu odcinkach trochę mi się przejadło.

Ale czymś, co naprawę warto zobaczyć jest to, co leci na KI.KA w nocy, po zakończeniu regularnego programu, od 21:00. Program ten jest puszczany w pętli aż do szóstej rano. Jest tego kilka różnych wersji, w każdej z nich Bernd jest uwięziony w świecie telewizji - casting shows, nocnych quizów czy teleshopów. Te cykle są wyraźne adresowane do widzów dorosłych, bo skąd na przykład dzieci miałyby znać lecący głęboko w nocy quiz, w którym pani w stroju kąpielowym zachęca do dzwonienia i odgadnięcia trywialnego słowa. Bernd próbuje się wszelkimi metodami uwolnić, ale przestrzeń programu jest zapętlona - wychodząc w lewo wraca z prawej, skacząc w dół spada z góry itd. Odmowa współpracy przy casting show skutkuje pojawieniem się tostera - i już Chleb robi co mu każą. W teleshopie Bernd próbuje uciec dając się zapakować do przesyłki zamiast sprzedanej lalki, ale po chwili wraca do studia jako reklamacja. I tak dalej i tak dalej, jest w tym mnóstwo smaczków i można z radością oglądać kilka obiegów pętli pod rząd. Tym, których namówiłem na przełączenie się na KI.KA w nocy radzę dokładnie przyglądać się wszystkim napisom pojawiającym się na ekranie - jest tam masa naprawdę dobrych dowcipów.

Programy z Berndem otrzymały nagrody:

  • Złotego wróbla (Goldener Spatz) w kategorii rozrywka (jest to nagroda przyznawana przez jury złożone z dzieci).
  • Adolf-Grimme-Preis - jest to prestiżowa nagroda za twórczość telewizyjną. W uzasadnieniu było o reprezentowaniu "prawa do złego humoru" i "przeciwstawianiu się terrorowi dobrego humoru, zawartemu w programach telewizyjnych". Nagrodę odebrał Tommy Krappweis, bo Bernd nie był nią zainteresowany.

Bernd nagrał też kilka piosenek, jedna z nich dotarła do 41 miejsca niemieckiej listy przebojów singlowych i utrzymywała się na liście przez 18 tygodni.

Więcej o Berndzie TUTAJ.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , ,

Kategorie:Śmieszne tylko po niemiecku

Komentarze: (1)