Wspominałem już, że pod Paryżem, na terenie posiadłości gospodarzy widzieliśmy trochę popsutą sójkę
która po kwadransie zepsuła się całkiem.
Niby koniec tej historii, ale jednak nie. Ostatnio pojechałem z samochodem do okresowego przeglądu, otworzyli maskę - a tam leży ptak. (Niestety nie pomyślałem, żeby zrobić zdjęcie). Ptak wyglądał, jakby trochę już tam leżał, pióra jego były posklejane i raczej szare, w pierwszym momencie stwierdziłem że to pewnie jakiś szpak. Pojaśnili mi, że takie rzeczy robią kuny i zaraz zaproponowali urządzenie do odstraszania za jedne 270 EUR z montażem. A ja się zacząłem zastanawiać.
Mieszkam w mieście, ale kuny tu są. Widziałem nawet kiedyś jedną na ulicy, oczywiście wieczorem. Parkuję w garażu podziemnym, ale miałem parę razy ślady łapek na szybie i na dachu. Najpierw myślałem że to od kota, ale jednak nie.
Brama wjazdowa na zbyt małe otwory żeby nawet mysz się przecisnęła, ale po prawej i lewej, dość sporo ponad podłogą są kraty, przez które kuna bez problemu przejdzie. I jak się przyjrzeć ścianie, to śladów łap na niej pełno.
No ale jednak trudno mi sobie wyobrazić, żeby kunie chciało się przywlec ptaka do garażu podziemnego, skakać z nim na murek, i ciągnąć do samochodu który wcale nie stoi najbliżej. Poza tym analiza kurzu przy kratach wykazała brak świeżych śladów. Więc to raczej nie tutaj.
Parking koło pracy też raczej nie wchodzi w rachubę. Fabryka jest co prawda położona koło lasu, ale staję zawsze prawie na środku placu i zawsze kuna miałaby bliżej dziesiątki innych samochodów. W dodatku ptak musiał się znaleźć pod maską niedawno - ostatnio zaglądałem tam przed wyjazdem na urlop - a od tego czasu zawsze gdy parkowałem tam, było jasno. To nie są warunki dla kuny.
Tak więc wychodziłoby na urlop. A z sójką było tak, że przez parę dni sobie leżała, a potem zniknęła. Myśleliśmy że służba sprzątnęła, ale raczej jak państwo było na wyjeździe to nawet tam nie zaglądali. Wniosek z tego, że najprawdopodobniej sójkę otrzymaliśmy w prezencie, jako pamiątkę z urlopu. Pióra ptaka były szare, bo posklejane i nie było widać oryginalnego koloru, dlatego źle zidentyfikowałem gatunek. I że nie ma sensu wydawać tyle pieniędzy na Marderschrecka, mycie silnika wystarczy (podobno problem z gryzieniem gum i przewodów jest wtedy, gdy ma się kuny koło domu i koło pracy, wtedy jedne atakują kawałki pachnące tymi drugimi)
Mieliśmy kiedyś kunę „dochodzącą” w pierwszym domu, tzn. latem mieszkała na starodrzewiu obok, a zimą raczej u nas na strychu. Ciekawe zwierzątko, takie skrzyżowanie kota i gryzonia, i ciekawsko-odważne (bo czego miałoby się bać). Ślady zostawiała podobne jak na zdjęciach, po siporeksie pionowym właziła na 2.5m w górę z balkonu, na strych; mieszkała na wzg. ciepłej klapie. Wtedy jedyny problem to były odchody, ale strych był totalnie nieużytkowy, więc nie spędzało mi to snu z powiek.
Przy drugim domu po lasem nieco studiowałem temat, no bo trochę samochodów tam stało, a paru znajomym kuny narobiły szkód. Z tego co doczytałem i co pamiętam, kuny idą po pierwsze, do ciepłego silnika (jak koty czy squirrele czy węże w innych miejscach i klimatach) więc niekoniecznie do zaparkowanego najbliżej ich siedliska; po drugie, gryzą przeważnie to co było polane/przecieka borygo, (słodkim, jeśli bez gorzkich dodatków); nie widziałem nigdy tej teorii o zapachu innej kuny.
Znawcy twierdzili, że nie ma na nie sensownych odstraszaczy, siatek, zapachów, itd. Rady ludzi którzy mieli z nimi i szkodami dużo do czynienia (skądinąd, Bawaria chyba w czołówce) były przeważnie „porządne ubezpieczenie uwzględniające kuny” albo „bardzo BARDZO BARDZO szczelny garaż, najlepiej z zamykanym razem z samochodem psem czy kotem”.