Gdzieś między Polską a Niemcami, a szczególnie w NRD

Lost in translation: Droselklapa tandetnie blindowana i ryksztosuje

Już od dawna przymierzam się do ambitnego zadania translatorskiego, z którym chyba nikt dotąd się do końca nie zmierzył - do przetłumaczenia na polski tekstu Juliana Tuwima "Ślusarz". Tekst bardzo znany, ale jeszcze przedwojenny więc może ktoś nie czytał. Więc najpierw przytoczę:

Julian Tuwim "Ślusarz"

W łazience coś się zatkało, rura chrapała przeraźliwie, aż do przeciągłego wycia, woda kapała ciurkiem. Po wypróbowaniu kilku domowych środków zaradczych (dłubanie w rurze szczoteczką do zębów, dmuchanie w otwór, ustna perswazja etc.) - sprowadziłem ślusarza. Ślusarz był chudy, wysoki, z siwą szczeciną na twarzy, w okularach na ostrym nosie. Patrzył spode łba wielkimi niebieskimi oczyma, jakimś załzawionym wzrokiem. Wszedł do łazienki, pokręcił krany na wszystkie strony, stuknął młotkiem w rurę i powiedział: - Ferszlus trzeba roztrajbować.
Szybka ta diagnoza zaimponowała mi wprawdzie, nie mrugnąłem jednak i zapytałem: - A dlaczego?
Ślusarz był zaskoczony moją ciekawością, ale po pierwszym odruchu zdziwienia, które wyraziło się w spojrzeniu sponad okularów, chrząknął i rzekł: - Bo droselklapa tandetnie blindowana i ryksztosuje.
- Aha, - powiedziałem - rozumiem! Więc gdyby droselklapa była w swoim czasie solidnie zablindowana, nie ryksztosowałaby teraz i roztrajbowanie ferszlusu byłoby zbyteczne?
- Ano chyba. A teraz pufer trzeba lochować, czyli dać mu szprajc, żeby śtender udychtować.
Trzy razy stuknąłem młotkiem w kran, pokiwałem głową i stwierdziłem: - Nawet słychać.
Ślusarz spojrzał doć zdumiony: - Co słychać?
- Słychać, że śtender nie udychtowany. Ale przekonany jestem, że gdy pan mu da odpowiedni szprajc przez lochowanie pufra, to droselklapa zostanie zablindowana, nie będzie już więcej ryksztosować i, co za tym idzie ferszlus będzie roztrajbowany.
I zmierzyłem ślusarza zimnym, bezczelnym spojrzeniem. Moja fachowa wymowa oraz nonszalancja, z jaką sypałem zasłyszanymi po raz pierwszy w życiu terminami, zbiła z tropu ascetycznego ślusarza. Poczuł, że musi mi czymś zaimponować. - Ale teraz nie zrobię, bo holajzy nie zabrałem. A kosztować będzie reperacja - wyczekał chwilę, by zmiażdżyć mnie efektem ceny - kosztować będzie... 7 złotych 85 groszy.
- To niedużo, - odrzekłem spokojnie - myślałem, że co najmniej dwa razy tyle. Co się za tyczy holajzy, to doprawdy nie widzę potrzeby, aby pan miał fatygować się po nią do domu. Spróbujemy bez holajzy.
Ślusarz był blady i nienawidził mnie. Uśmiechnął się drwiąco i powiedział:
- Bez holajzy? Jak ja mam bez holajzy lochbajtel krypować? Żeby trychter był na szoner robiony, to tak. Ale on jest krajcowany i we flanszy culajtungu nie ma, to na sam abszperwentyl nie zrobię.
- No wie pan, - zawołałem, rozkładając ręce - czegoś podobnego nie spodziewałem się po panu! Więc ten trychter według pana nie jest zrobiony na szoner? Ha, ha, ha! Pusty śmiech mnie bierze! Gdzież on na litość Boga jest krajcowany?
- Jak to, gdzie? - warknął ślusarz - Przecież ma kajlę na iberlaufie!
Zarumieniłem się po uszy i szepnąłem wstydliwie:
- Rzeczywiście. Nie zauważyłem, że na iberlaufie jest kajla. W takim razie zwracam honor: bez holajzy ani rusz.
I poszedł po holajzę. Albowiem z powodu kajli na iberlaufie trychter rzeczywiście robiony był na szoner, nie zaś krajcowany, i bez holajzy w żaden sposób nie udałoby się zakrypować lochbajtel w celu udychtowania pufra i dania mu szprajcy przez lochowanie śtendra, aby roztrajbować ferszlus, który dlatego źle działa, że droselklapę tandetnie zablindowano i teraz ryksztosuje.

 

I jak? Wszyscy wszystko zrozumieli? Nie sądzę, mimo że to niby po polsku. Więc przetłumaczę najpierw co trudniejsze słowa:

  • Ferszlus - Verschluss - zamknięcie
  • roztrajbować - to od treiben - w różnych kontekstach tłumaczenie będzie różne, tu pasować będzie otworzyć, rozebrać.
  • droselklapa - Drosselklappe - to od droseln - tłumić, dławić, współcześnie używa się tego słowa na określenie przepustnicy w gaźniku, ale tu chodzi raczej o inny element - patrz niżej.
  • blindowana - blenden - oślepiać, zasłaniać
  • ryksztosuje - od Rückstoss - odrzut, odbijanie
  • pufer - Puffer - zderzak, ogranicznik
  • lochować, - od lochen - robić otwór
  • na szprajc - spreizen - chodzi o rozpieranie
  • śtender - Ständer - stojak, podstawka
  • udychtować -  dichten - uszczelniać
  • holajza - Hohleisen - żłobak
    Hohleisen

    Hohleisen Źródło: Wikipedia Autor: Nienetwiler

  • lochbajtel - Lochbeitel - szerokie, płaskie dłuto
    Lochbajtel

    Lochbajtel Źródło: Wikipedia Autor: Flominator

  • krypować - nie mam pojęcia w dowolnym kolorze.
  • trychter - Trichter - lejek
  • szoner - Schoner - ochraniacz, osłona
  • krajcowany - radełkowany na krzyż
    Radelkowanie

    Radelkowanie Źródło: Wikipedia Autor: Contributor

  • flansza - Flansch - to sposób łączenia np. rur poprzez skręcenie na śruby przyłożonych do siebie płaskich kołnierzy, LINK
    Flansza

    Flansza Źródło: Wikipedia Autor: Markus Schweiss

  • culajtung - Zuleitung - doprowadzenie
  • abszperwentyl - Absperrventil - zawór odcinający.
  • kajla - Keil - klin
  • iberlauf - Überlauf - przelew

Ale samo tłumaczenie słów raczej nie wystarczy. To teraz wyjaśnienie sytuacji: Autorowi zepsuł się reduktor ciśnienia wody, stosowany gdy ciśnienie wody w sieci jest zbyt duże. Reduktor taki obniża ciśnienie wody przy pomocy membrany. Dla zrozumienia tekstu niezbędna jest znajomość budowy takiego reduktora. Rysunek znalazłem w sieci, pochodzi zdaje się od firmy Honeywell. Usunąłem opisy i dodałem swoje.

Reduktor ciśnienia wody, opisy według "Ślusarza" Tuwima

Reduktor ciśnienia wody, opisy według "Ślusarza" Tuwima

Teraz omówimy sobie budowę takiego reduktora. Przedwojenne reduktory mogły być zbudowane w szczegółach trochę inaczej, ale koncepcja była taka sama.

Woda dochodzi do reduktora przez culajtung, flansza culajtungu jest przykręcona krojcowaną nakrętką. Woda ta ma wysokie ciśnienie. Przepływ jej jest ograniczany przez droselklapę (w naprawianej konstrukcji  pewnie bardziej przypominała klapę). Za droselklapą ciśnienie jest niższe. Woda o niższym ciśnieniu dostaję się przez iberlauf do komory membrany, naciska na membranę, w ten sposób przymyka droselklapę i obniża ciśnienie. Czyli jest to regulator z ujemnym sprzężeniem zwrotnym. Ciśnienie wyjściowe ustawianie jest poprzez napinanie sprężyny, znajdującej się w trychterze. W naprawianym reduktorze trychter był prawdopodobnie połączony na kajlę i przykręcony krojcowaną nakrętką. Trudno powiedzieć, jak wygląda trychter robiony na szoner, pewnie to po prostu inny rodzaj połączenia. Pufer to prawdopodobnie ta uszczelka pokazana na rysunku, uszkodzenie jej spowoduje opisywane przez poetę objawy. Absperwentyla na rysunku nie ma, on raczej jest podłączony przed reduktorem jako niezależny element. Zostaje śtender - strzelam że jest to ten sztyft (hehehe, też po niemiecku - Stift) łączący membranę z droselklapą.

Autor z wypowiedzi fachowca nie zrozumiał dokładnie nic (o tym przecież jest tekst), ale generalnie są one sensowne - musi to być oparte na prawdziwej rozmowie a nie fikcja literacka. W paru miejscach jednak wypowiedzi są raczej przekręcone, ale nie ma się co dziwić. Spróbujmy więc jeszcze raz, ale teraz z tłumaczeniem i komentarzem:

Julian Tuwim "Ślusarz"

W łazience coś się zatkało, rura chrapała przeraźliwie, aż do przeciągłego wycia, woda kapała ciurkiem. Po wypróbowaniu kilku domowych środków zaradczych (dłubanie w rurze szczoteczką do zębów, dmuchanie w otwór, ustna perswazja etc.) - sprowadziłem ślusarza. Ślusarz był chudy, wysoki, z siwą szczeciną na twarzy, w okularach na ostrym nosie. Patrzył spode łba wielkimi niebieskimi oczyma, jakimś załzawionym wzrokiem. Wszedł do łazienki, pokręcił krany na wszystkie strony, stuknął młotkiem w rurę i powiedział: - Ferszlus trzeba roztrajbować.

 

Trzeba go rozebrać. To oczywiście nie jest żadna diagnoza, tylko stwierdzenie że trzeba zobaczyć w środku.

Szybka ta diagnoza zaimponowała mi wprawdzie, nie mrugnąłem jednak i zapytałem: - A dlaczego?
Ślusarz był zaskoczony moją ciekawością, ale po pierwszym odruchu zdziwienia, które wyraziło się w spojrzeniu sponad okularów, chrząknął i rzekł: - Bo droselklapa tandetnie blindowana i ryksztosuje.

 

Zawór regulacyjny jest marnie zaślepiony i odbija. Tak dokładnie to wpada w drgania, stąd wycie i słaby przepływ wody.

- Aha, - powiedziałem - rozumiem! Więc gdyby droselklapa była w swoim czasie solidnie zablindowana, nie ryksztosowałaby teraz i roztrajbowanie ferszlusu byłoby zbyteczne?

 

Tuwim odpowiada przeformułowując wypowiedź fachowca i tu udaje mu się zachować sens.

- Ano chyba. A teraz pufer trzeba lochować, czyli dać mu szprajc, żeby śtender udychtować.

 

Chodzi z pewnością o naprawę uszczelki zaworu regulacyjnego, żeby odpowiednio zamykał przepływ. Co do szczegółów operacji to trzeba by znać dokładną konstrukcję danego reduktora.

Trzy razy stuknąłem młotkiem w kran, pokiwałem głową i stwierdziłem: - Nawet słychać.
Ślusarz spojrzał dość zdumiony: - Co słychać?
- Słychać, że śtender nie udychtowany. Ale przekonany jestem, że gdy pan mu da odpowiedni szprajc przez lochowanie pufra, to droselklapa zostanie zablindowana, nie będzie już więcej ryksztosować i, co za tym idzie ferszlus będzie roztrajbowany.

 

Następna próba poety jest mniej udana - najpierw jest sensownie ale wszystko wali zakończenie, że dzięki wykonanym operacjom reduktor będzie rozkręcony.

I zmierzyłem ślusarza zimnym, bezczelnym spojrzeniem. Moja fachowa wymowa oraz nonszalancja, z jaką sypałem zasłyszanymi po raz pierwszy w życiu terminami, zbiła z tropu ascetycznego ślusarza. Poczuł, że musi mi czymś zaimponować. - Ale teraz nie zrobię, bo holajzy nie zabrałem.

 

Tu raczej zaczyna się fikcja literacka bo holajza, czyli odmiana dłuta, to narzędzie do drewna, a nie do napraw hydraulicznych. No chyba że fachowiec postanowił sprawdzić wiedzę klienta.

A kosztować będzie reperacja - wyczekał chwilę, by zmiażdżyć mnie efektem ceny - kosztować będzie... 7 złotych 85 groszy.
- To niedużo, - odrzekłem spokojnie - myślałem, że co najmniej dwa razy tyle. Co się za tyczy holajzy, to doprawdy nie widzę potrzeby, aby pan miał fatygować się po nią do domu. Spróbujemy bez holajzy.
Ślusarz był blady i nienawidził mnie. Uśmiechnął się drwiąco i powiedział:
- Bez holajzy? Jak ja mam bez holajzy lochbajtel krypować?

 

Tu autor coś pokręcił, to na pewno nie brzmiało dokładnie tak. Jak bez żłobaka robić coś (nie wiadomo dokładnie co) z dłutem? Bez sensu. Druga możliwość jest taka, że ślusarz się po prostu z ignoranta nabijał.

Żeby trychter był na szoner robiony, to tak. Ale on jest krajcowany i we flanszy culajtungu nie ma, to na sam abszperwentyl nie zrobię.

 

Fachowiec tłumaczy że gdyby lejek - chodzi na pewno o stożkową pokrywę przestrzeni gdzie jest membrana - miał jakąś osłonę (szoner) to by się dało, a ponieważ jego nakrętka jest radełkowana krzyżowo a doprowadzenie wody nie jest poprowadzone przez to złącze to nie da się zrobić tego przy zaworze odcinającym. Brzmi niezbyt składnie, chyba autorowi coś z wypowiedzi umknęło, żeby odtworzyć pełny sens uwagi trzeba by mieć chociaż rysunek konkretnego rozwiązania reduktora. No chyba że to dalej nabijanie się.

- No wie pan, - zawołałem, rozkładając ręce - czegoś podobnego nie spodziewałem się po panu! Więc ten trychter według pana nie jest zrobiony na szoner? Ha, ha, ha! Pusty śmiech mnie bierze! Gdzież on na litość Boga jest krajcowany?
- Jak to, gdzie? - warknął ślusarz - Przecież ma kajlę na iberlaufie!

 

Przecież przelew jest łączony na stożek. Nie jest to oczywiście bezpośrednia odpowiedź na pytanie Gdzie jest krajcowany?, ale na pewno była na tym połączeniu radełkowana krzyżowo nakrętka.

Zarumieniłem się po uszy i szepnąłem wstydliwie:
- Rzeczywiście. Nie zauważyłem, że na iberlaufie jest kajla. W takim razie zwracam honor: bez holajzy ani rusz.
I poszedł po holajzę. Albowiem z powodu kajli na iberlaufie trychter rzeczywiście robiony był na szoner, nie zaś krajcowany, i bez holajzy w żaden sposób nie udałoby się zakrypować lochbajtel w celu udychtowania pufra i dania mu szprajcy przez lochowanie śtendra, aby roztrajbować ferszlus, który dlatego źle działa, że droselklapę tandetnie zablindowano i teraz ryksztosuje.

 

Teraz jasne?

 

Słownictwo fachowe w różnych branżach było przed wojną potwornie zaśmiecone słowami głównie pochodzenia niemieckiego. Po wojnie stworzono komisję, która zajęła się porządkami, i komisja ta wymyśliła i wprowadziła mnóstwo całkiem niezłych słów polskich zamiast tych obcych. Zastępowano również słowa pochodzące z innych języków, na przykład rosyjskie. Część starych słów jednak pozostała w potocznym użytku - mało kto wie dziś co to jest holajza, ale większość ludzi zamiast strug mówi hebel.

O właśnie, hebel. To jest całkiem bezsensowne zapożyczenie z niemieckiego, bo po niemiecku narzędzie do strugania drewna nazywa się Hobel, a Hebel to dźwignia.

Dziś język fachowy mamy znowu bardzo zaśmiecony, tym razem jednak wyrazami przejętymi z angielskiego. Może znowu jest czas na jakąś komisję językową?

 

PS: Jeżeli ktoś ma lepsze pomysły co do tłumaczenia to bardzo proszę o podanie ich w komentarzach.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy:

Kategorie:Język

Sledz donosy: RSS 2.0

Wasz znak: trackback

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


60 komentarzy do “Lost in translation: Droselklapa tandetnie blindowana i ryksztosuje”

  1. wo pisze:

    No jak dla mnie, blogonotka roku. Gratulacje!

  2. maciejpolonski pisze:

    Ja mam propozycję do „…żeby tender udychtować.”
    Może to nie tyle „co” ile „jak”. Autor wprawdzie później mówi: „że tender nie udychtowany”, co pewnie sugeruje, że jednak to jest „coś”, ale z kolei ślusarz odpowiadając wspomina o holajzie, więc może go przejrzał, że ten nie wie ocb.

  3. karakachanow pisze:

    Myślę, że tender to może być ten zbiorniczek wyrównujący pod droselklapą.

  4. Mój dziadek był z tego pokolenia co na imadło mówiło „śrubstak” (Schraubstock). A potem sobie cały werkstatt w rajchu zrabował.

    W ogóle to zapominamy (bo chcemy zapomnieć) jak bardzo niemiecki kiedyś był „wspólnym”, zwłaszcza w technicznych sprawach. Z pokolenia mojego dziadka mam zachowane dwa świadectwa szkolne wystawione po polsku i niemiecku, w kongresówce, nie na żadnym Śląsku.

  5. oszust1 pisze:

    No i wreszcie, po kilkudziesięciu latach, wiem, co to takiego cholajza. Do tej pory sądziłem, że to kawał żelaznego czegoś z dziurą, a do głowy mi nie przyszło, by sprawdzić w słowniku. Patrz pan, wreszcie coś pożytecznego z tych wszystkich internetsów.

  6. O właśnie, hebel. To jest całkiem bezsensowne zapożyczenie z niemieckiego, bo po niemiecku narzędzie do strugania drewna nazywa się Hobel, a Hebel to dźwignia.

    No ale jak tu tet-de-muana kejzehoblem nie heblować? ;-]

  7. arturjac pisze:

    Przepraszam za szczególarstwo, ale w tekście z Tuwima zauważyłem kilka błędów, więc przy okazji porównałem tekst z wersją, którą posiadam (pochdzącą jednakowoż z drugiej ręki), i pozwoliłem sobie wypisać poniżej różnice (już pomijając drobiazgi w rodzaju przecinków), bo niektóre z nich mogą mieć istotny wpływ na odczytanie utworu:

    co się zatkało – coś
    tandetnie zblindowana – tandetnie blindowana
    ryksztosowała by – ryksztosowałaby
    tender udychtować – śtender udychtować
    zimnem, bezczelnym – zimnym, bezczelnym
    kryptować – krypować
    abszperwentyl – abszwerwentyl
    miech – śmiech
    uberlaufie – u mnie iberlaufie (to właściwie drobiazg)
    który źle działa – który dlatego źle działa

  8. cmos pisze:

    @arturjac HA! Wielkie dzieki! Nie ma za co przepraszac! śtender to oczywiscie Ständer! Nad krypowaniem jeszcze sie zastanowie.
    Jak przyjde do domu to poprawie, bo teraz jestem w nowej pracy i nie mam tu jeszcze zainstalowanych polskich liter. A tekst skopiowalem z przypadkowego miejsca w sieci, stad niedokladnosci.

  9. frida.lyngstad pisze:

    Świetna robota! Mnie to interesowało zawsze z lingwistycznego punktu widzenia, a nie – co się zepsuło, ale tak czy siak dzięki za objaśnienie i rysunek 😉
    ŚWIETNA ROBOTA!

  10. cmos pisze:

    @wo i gratulacje

    Wielkie dzięki.

    @oszust1 i cholajza

    Ale bardzo proszę „holajza”, przez samo „h”! To że słowa nie ma w słowniku ortograficznym nie znaczy jeszcze, że można pisać jak się chce.

    @arturjac
    uberlaufie – u mnie iberlaufie (to właściwie drobiazg)

    Ten drobiazg był dla mnie zagwozdką, bo fonetycznie lepiej jest przez „i”, nie bardzo rozumiałem skąd „u”. To słownictwo było przejmowane ze słuchu, a nie z czytania.

    abszwerwentyl
    No i tu mam jeszcze większą zagwozdkę – czy ktoś mógłby sprawdzić to na papierze?

    @frida.lyngstad
    Mnie to interesowało zawsze z lingwistycznego punktu widzenia, a nie – co się zepsuło

    Według mnie nie da się tego oddzielić. Wszystkie widziane przeze mnie analizy tego tekstu ograniczały się do wyśmiewania bełkoczącego coś niezrozumiałego przedstawiciela lower class, w niedopowiedzeniu pozostawał inteligentny przedstawiciel middle class który zakasowywał go tak po prostu, z marszu przestawiając słowa bez konieczności ich zrozumienia. Jeżeli jednak wiemy o co chodzi sytuacja się zmienia – mamy fachowca któremu ignorant próbuje zaimponować, paskudnie się kompromituje i właśnie on staje się przedmiotem żartów.

  11. oszust1 pisze:

    @cmos & c/holajza

    #niezbytserio
    No więc tu mam dylemat, głównie z racji tego, że w polskim i niemieckim „h” i „ch” wymawia się różnie, a już na pewno różnie wymawiało się przed wojną. Polskie „h” było twarde i słyszalnie inne od „ch”, które brzmiało tak, jak niemieckie „h”. Stąd mój wybór.

    Zresztą nawet Steinhaus w swoim niezrównanym „Kalejdoskopie matematycznym” świadomie pisał puhar, bo pisany przez „ch” brzmiał mu źle.

    Obecnie nie ma chyba w Polsce nikogo poniżej siedemdziesiątki, kto różnie wypowiadałby „h” (holajza brzmiałoby bliżej golajza) i „ch”, podobnie zresztą jak „u” i „ó”, więc rozumiem, choć nie akceptuję, pisania cholajza przez samo „h”.

    A może jest gdzieś źródło w postaci pisanej przed wojną?

  12. oszust1 pisze:

    uberlauf vs. iberlauf

    #czepiamsię
    To też jest ciekawe, bo głoska ü, przeniesiona do języka, gdzie nie występuje, może przesunąć się w stronę „i” (wtedy brzmi bliżej oryginału) lub w stronę „u”, wtedy bardziej przypomina przeczytane bez umlautu słowo. Bardziej by mi w ustach przedwojennego majstra brzmiał „iberlauf”.

  13. arturjac pisze:

    @abszwerwentyl

    Tu wygląda na to, że tekst internetowy ma rację, choć kto wie, co Tuwim naprawdę napisał. Moja wersja pochodzi z książki o języku, więc mogli w niej grzebać poloniści.

    @Jeżeli jednak wiemy o co chodzi sytuacja się zmienia

    No nie wiem, czy mi do tego potrzebna ta wiedza. Te analizy musieli jacyś fajansiarze pisać.

  14. arturjac pisze:

    @w polskim i niemieckim „h” i „ch” wymawia się różnie

    Znaczy, w niemieckim „h” i „ch” wymawia się różnie (nie lubię tego sformułowania), a w polskim tak samo.

    @a już na pewno różnie wymawiało się przed wojną

    Ja już naprawdę nie wiem, ile razy trzeba to debunkować, pół Bloxa i inne miejsca są zawalone wyjaśnieniami. Różnie wymiałwiało się przed wojną o tyle, że przed wojną granice Polski były dużo bardziej wysunięte na wschód i tam się tak mówiło.

    @od „ch”, które brzmiało tak, jak niemieckie „h”

    Nie, „ch” brzmiało tak jak niemieckie „ch” (chyba że nie). Niemieckie „h” to inna historia.

    A tak ogólnie w związku z twoimi przemyśleniami przecież wiadomo, że właśnie dlatego, że się inaczej wymawiało, piszemy „cherbata”.

  15. oszust1 pisze:

    @arturjac
    Wreszcie jakiś konkretny flejm.

    Ja już naprawdę nie wiem, ile razy trzeba to debunkować, pół Bloxa i inne miejsca są zawalone wyjaśnieniami. Różnie wymiałwiało się przed wojną o tyle, że przed wojną granice Polski były dużo bardziej wysunięte na wschód i tam się tak mówiło.

    No i przedstaw sobie, że wraz ze zmianą granic Polski parę milionów ludzi przesunęło się na zachód, pozakładało rodziny, porodziło dzieci, a w trakcie ich wychowania mówiło tak, jak dotychczas. Możesz debunkować wraz z Bloxem, ale w takim Wrocławiu jeszcze spotkasz ludzi, którzy tak mówią. A że ja tak nie mówię, ale różnicę zausłyszam, dlatego pisałbym cholajza przez „ch”.

    Nie, „ch” brzmiało tak jak niemieckie „ch” (chyba że nie)

    Chyba że wypowiadane przez Polaków albo Twoją starą. Weź Ty se poczytaj, jak się wymawia po polsku „ich”, a jak po niemiecku tak samo napisane.

  16. arturjac pisze:

    @ludzi, którzy tak mówią

    Ty, a na Podhalu jak mówią! No i?

    @Weź Ty se poczytaj, jak się wymawia po polsku „ich”, a jak po niemiecku tak samo napisane.

    Popatrz, zacytowałeś nawet moje „(chyba że nie)”, ale przeczytać ze zrozumieniem ci się nie udało.

  17. bartoszcze pisze:

    Mój dziadek był z tego pokolenia co na imadło mówiło „śrubstak”

    To niesłychane. To jest śrubsztak. A ja prosiłem o rosół.

  18. cozy pisze:

    Kryptowanie – greckie kryptos – ukrywać, zasłaniać. Ślusarz ma zakryć lochbajtel, czyli prawdopodobnie jakiś rodzaj otworu (loch=otwór) i do tego potrzebuje holajzy. Musi zasłonić, bo wg. diagnozy droselklapa jest tandetnie zaślepiona i odbija, stąd ową zaślepkę trzeba poprawić. Poradziłby sobie bez holajzy gdyby lejek zamknięty był pokrywą (robiony na szoner) ale on jest krajcowany czyli prawdopodobnie zakończony krzyżakiem, rozgałęzieniem.

  19. cmos pisze:

    @cozy
    Kryptowanie – greckie kryptos – ukrywać, zasłaniać.

    Niestety okazało się, że to przekłamanie, w oryginale było „krypować”, bez „t”.

  20. cozy pisze:

    Niemieckie krippen – żłób. Holajza – żłobak a śłusarz nie wie jak ma krypować lochbajtel bez holajzy. Więc może chodzi o żłobienie jakiegoś otworu, kanału? Tyle tylko, że on ma to zrobić w celu udychtowania śtendra, czyli jego uszczelnienia, więc sensowniejsze wydaje się zakrywanie czegoś niż żłobienie.

  21. login99195 pisze:

    dla mnie też notka jeśli nie roku to kwartału.

    @cmos
    Nad krypowaniem jeszcze sie zastanowie.

    de.wiktionary.org/wiki/krippen

  22. oszust1 pisze:

    @login
    Tak mi się skojarzyło – są Gripzange zwane przez niektórych Krippzange.

    Żłobienie w przypadku naszego hydraulika może wiązać się z koniecznością usunięcia (wydłubania) z lochbajtela uszkodzonej uszczelki (pufra?). Co mniej więcej koresponduje z:
    „pufer trzeba lochować, czyli dać mu szprajc, żeby śtender udychtować.”

    Czyli – za pomocą c/holajzy lochujemy pufer, jednocześnie dając mu szprajc (naciągamy przed wydłubaniem, taka uszczelka potrafi się paskudnie zacisnąć), po czym spokojnie już możemy udychtować śtender, by drosselklapa…

  23. oszust1 pisze:

    @cmos
    Lochbajtel nie pasuje nijak. To nie może być dłuto, a przekłamana nazwa czegoś, bo przecież nie worka z dziurą.

  24. cozy pisze:

    Zgadzam się, że lochbajtel jako dłuto nie pasuje. Myślę, że pierwsze i oczywiste skojarzenie samego słowa, niekoniecznie jest najlepsze. Niby na niemieckich stronach, gdy wpisać lochbeitel wyświetla oferty różnorakich dłut, ale jak sam autor wpisu zauważył, rodzimy hebel z niemieckim heblem też niewiele ma wspólnego.
    U Wieczorkiewcza w „Gwarze warszawskiej dawniej i dziś” znalazłem „szprycę” jako określenie na „kontrę”. Tuwim pisał „Jarmark rymów”, w którym znalazł się „Ślusarz”, między 1914 a 1934. W 1916 przeprowadził się do Warszawy,w której mieszkał do śmierci. Niestety, choć Wieczorkiewicz zamieszcza u siebie sporo przykładów żargonu związanego z różnymi zawodami, niestety nie ma nic z żargonu hydraulików, ślusarzy, mechaników.
    Zachodzi też przypuszczenie, że Tuwim to zmyślił. Bohater podsumowując zdarzenie mówi o lochowaniu śtendra, choć ślusarz mówił o lochowaniu pufra. Mówi, że ślusarz poszedł po holazję bo trychter robiony był na szoner. Tymczasem ślusarz twierdził odwrotnie, że był on krajcowany i dlatego nie mógł dokonać naprawy bez holajzy.

  25. cmos pisze:

    @oszust1

    No ale on sie pyta, jak ma bez holajzy krypowac lochbajtla, czyli szerokie dluto. Wedlug mnie tu jest jakies przeklamanie.

    @login99195 & krippen

    A czy krippen nie odnosi sie przypadkiem tez do uszczelniania gwintu pakulami? (Nie wiem, pytam).

  26. arturjac pisze:

    Zaraz, „Ślusarz” jest w „Jarmarku rymów”? W moim wydaniu chyba nie ma. Sprawdzę wieczorem.

  27. cmos pisze:

    @cozy
    Zachodzi też przypuszczenie, że Tuwim to zmyślił.

    Nie zgadzam sie i po to wlasnie napisalem notke, zeby wykazac ze nie wymyslil. Teksty slusarza sa zbyt spojne zeby byly tylko wymyslem atechnicznego intelektualisty. Az spojrzalem do zyciorysu poety – nie widze szans na to, zeby w ogole wiedzial co to jest reduktor cisnienia, nie mowiac o szczegolach jego budowy.

    Bohater podsumowując zdarzenie mówi o lochowaniu śtendra, choć ślusarz mówił o lochowaniu pufra. Mówi, że ślusarz poszedł po holazję bo trychter robiony był na szoner. Tymczasem ślusarz twierdził odwrotnie, że był on krajcowany i dlatego nie mógł dokonać naprawy bez holajzy.

    Wedlug mnie nie zgadza sie to tylko dlatego, ze autor nic nie zrozumial, a tylko przeformulowywal zaslyszane zdania. Ale uslyszal je na 100%, najwyzej niedokladnie zapamietal. Chociaz jak na absolutnego ignoranta zapamietal calkiem niezle.

  28. czescjacek pisze:

    @oszust
    h vs ch

    No nie, dźwięczne „h” jest do polskiego tylko w wersjach importowanych – z wschodniosłowiańskich, ew. czeskiego/słowackiego. Łódzko-warszawski Tuwim raczej tego w wymowie nie rozróżniał.

  29. oszust1 pisze:

    @czescjacek
    No tu masz rację. Tuwimowi mogło to być obojętne. Choć i tak bym zajrzał do oryginału.

    @all
    Na marginesie – czy ten skecz był grany w jakimś powojennym kabarecie?

  30. arturjac pisze:

    @Tuwimowi mogło to być obojętne.

    Wiesz, to są takie rozważania, czy w Warszawie, czy gdzie tam komu miałoby być obojętne, można się długo zastanawiać.

    Mam dla ciebie (i dla każdego, kto ma czas i ochotę) taki prosty tekst praktyczny: weź słownik języka polskiego, przejrzyj hasła na literę „h” i sprawdź, ile wśród nich jest wyrazów przejętych przez pisownię (jeśli chodzi o „h” i „ch”) z łaciny, jezyków romańskich, germańskich itd., a ile „swojskich”, a następnie przejrzyj hasła na „ch” i sprawdź, ile wśród nich jest wyrazów, które w językach rodzimych pisano przez „h”, a w polskim zmieniono im pisownię na „ch” (tak jak postulujesz dla „cholajzy”).

    BTW, zajrzałem do swojego wydania „Jarmarku rymów” (całkiem niedawnego, więc nie oryginału, ale też ani nie byle tekstu z sieci, ani nie tekstu, w którym grzebali poloniści (hopefully)): faktycznie, jest „Ślusarz”, jest abszperwentyl.

    @Na marginesie – czy ten skecz był grany w jakimś powojennym kabarecie?

    Jestem pewien, że go oglądałem, więc powinien być.

  31. cozy pisze:

    @cmoscmos
    Z tym zmyśleniem to oczywiście przypuszczenie. Bazuję na tym, że Wiech, który całą swoją twórczość oparł na gwarze, w dużej mierze sam ją wymyślił. Tuwim znany był z tego, że lubił bawić się słowem. Utwór Ślusarz znam od bardzo, bardzo dawna. Jednak nigdzie indziej nie spotkałem się z określeniami użytymi przez Tuwima. W szkole średniej kształciłem się na mechanika (oczywiście obowiązkowym językiem obcym, jaki miałem, obok rosyjskiego, był niemiecki). Miałem styczność ze ślusarzami starszej daty. Nie znali takich słów ale wtedy kładłem to na karb tego, że być może Tuwim użył gwary środowiskowej z innego regionu – wówczas znałem sam utwór, nic nie wiedziałem o tym kiedy powstał, gdzie był publikowany. To wszystko powoduje, że cały czas mam wątpliwości co do „autentyczności” dialogu, że raczej jest to satyra bazująca na fantazji autora.

    @oszust1
    Marcin Daniec jako ślusarz i Jacek Chmielnik jako autor, prezentowali ten utwór kiedyś w postaci skeczu w programie Marzenia Marcina Dańca.

  32. oszust1 pisze:

    @cozy
    Możliwe, że Tuwim najpierw poprosił znajomego hydraulika o szczegóły techniczne, uzyskał je po polsku, a następnie przetłumaczył na „język fachowca”. Na pewno nie dobierał określeń przypadkowo, bo – poza lochbajtlem – ^cmos wyjaśnił już cały problem z droselklapą.

    Strasznie naciągane, ale lochbajtel (dłutko) może określać ruchomy element zaworu (coś w rodzaju iglicy), określony na rysunku jako śtender. Śtender bardziej by mi pasował jako ten nieruchomy element, w którym umieszczono pufer, a który utrzymuje owego lochbajtla. I udychtowanie śtendra wtedy też zaczyna mieć sens.

  33. cmos pisze:

    @cozy
    W szkole średniej kształciłem się na mechanika (oczywiście obowiązkowym językiem obcym, jaki miałem, obok rosyjskiego, był niemiecki). Miałem styczność ze ślusarzami starszej daty. Nie znali takich słów ale wtedy kładłem to na karb tego, że być może Tuwim użył gwary środowiskowej z innego regionu – wówczas znałem sam utwór, nic nie wiedziałem o tym kiedy powstał, gdzie był publikowany.

    Wspomniałem o tym w notce: Wkrótce po wojnie komisja językowa ustaliła nowe słownictwo, żeby znać stare ci ślusarze musieliby być kształceni przed wojną. O tej komisji dowiedziałem się z felietonu ze starego „Młodego Technika”, próbowałem kiedyś wyguglać jakieś szczegóły, ale nic nie znalazłem. Ale felieton powinienem znaleźć, muszę przerzucić tylko te dwa metry bieżące roczników MT.

    A co do regionalności, to może ona być związana z zaborami.

  34. cmos pisze:

    @oszust1
    Możliwe, że Tuwim najpierw poprosił znajomego hydraulika o szczegóły techniczne, uzyskał je po polsku, a następnie przetłumaczył na „język fachowca”.

    Uważaj: To właśnie było po polsku! Duża część słownictwa technicznego używanego dziś powstała albo została ujednolicona dopiero po WW2.
    A może ktoś ma pod ręką przedwojenną encyklopedię i mógłby te parę haseł sprawdzić? Ja swoją mam niestety w Polsce a nie jadę na święta do kraju.

  35. cozy pisze:

    żeby znać stare ci ślusarze musieliby być kształceni przed wojną.

    Poniekąd. Ale wiesz: komisje komisjami a życie życiem. Nawyki trudno zwalczać komisyjnie a podejrzewam, że jeśli kształcili się po wojnie od przedwojennych fachowców, to musieli przejmować słownictwo.
    W każdym razie, bo tego jeszcze nie zrobiłem, ogromne oklaski za ten wpis i duża radość, że pobudził do dyskusji w okół tego utworu, gdyż mnie również od dawna frapowała jego treść a dzięki Twojej pracy stworzyła się doskonała okazja by o tym podyskutować, być może nawet dotrzeć to tego „co poeta miał na myśli” 🙂

  36. arturjac pisze:

    @przedwojenną encyklopedię

    Też prawda, tylko zależy jaka encyklopedia, bo to jednak słownictwo fachowe. Zajrzałem do słownika wyrazów obcych i znalazło się niewiele. Blindować tylko w znaczeniu „opancerzać”. Dychtować – zatykać szpary. Holajza – dłuto półokrągłe do żłobienia w drzewie dziur okrągłych. Krypować drut – zaginać go w miejscach, w których ma się łączyć z drugim drutem. To chyba wszystko. Są jakieś encyklopedie w sieci, ale niewygodnie się to przegląda.

  37. tomaszkarolak pisze:

    O właśnie, hebel. To jest całkiem bezsensowne zapożyczenie z niemieckiego, bo po niemiecku narzędzie do strugania drewna nazywa się Hobel, a Hebel to dźwignia.

    … w terminologii motoryzacyjnej (pojazdy ciężarowe, autobusy) hebel to również główny wyłącznik prądu, który rzeczywiście jest swego rodzaju dźwignią …

  38. cmos pisze:

    @tomaszkarolak
    … w terminologii motoryzacyjnej (pojazdy ciężarowe, autobusy) hebel to również główny wyłącznik prądu, który rzeczywiście jest swego rodzaju dźwignią …

    Bo to jest wyłącznik dźwigienkowy czyli po niemiecku Hebelschalter.

  39. barts_706 pisze:

    Po pierwsze gratulacje, dla mnie też notka roku.
    Po drugie czytałem już kilka biografii Tuwima. Z wszystkich wyłaniał się obraz człowieka, który bardzo lubił poznawać słowa, bawić się ich brzmieniem, analizować etymologię i ta kdalej. Wystarczyło żeby raz w życiu zetknął się z takim mocno zniemczonym hydraulikiem, który przyszedł mu naprawić reduktor i zanotował wyrazy – co nie jest nieprawdopodobne, bo z biografii autorstwa Urbanka kojarzę, że notował różne ciekawe słówka do zastosowania później.

  40. ikmar pisze:

    Fajny tekst ! Co do krypowania , to sądzę , że może chodzić o coś pochodnego od słowa „greifen” ( obejmować ,łapać ) , po angielsku „grip”. Może w jakiś niemieckich dialektach greifen wymawia się „gripen” czy „kripen” . Samym dłutkiem nie zrobi się ładnego wyżłobienia , bo może się osuwać na strony. Ta holajza może służyć jako prowadnica ( lub obejma ) dla dłuta by ładnie wyskubać resztki lub wyciąć dziurę.

  41. cmos pisze:

    @ikmar i krypowanie

    Ja akurat sobie przypomniałem, że zetknąłem się dawno temu z określeniem „krepowanie końcówek” w kontekście połączeń owijanych. Co prawda gugíel znajduje tylko „krępowanie”, ale to chyba późniejsza oddolna polonizacja. Może coś tam było skręcane drutem? Ale holajza i lochbajtel tu też nie pasują.

  42. arturjac pisze:

    Któryś ze słowników wywodził krypować od niemieckiego kreppen.

  43. @oszust1
    Tak mi się skojarzyło – są Gripzange zwane przez niektórych Krippzange.

    Nie wiem, czy to dotyczy tego przypadku, ale jest takie zjawisko, że niemiecki austriacki brzmi inaczej i oni wymawiają „p” zamiast „b”, „t” zamiast „d”. Ubezdźwięczniają. Stąd w polszczyźnie galicyjskiej mówiło się np. „wziąć tusz”, czyli wziąć prysznic (Dusche). (Patrz twórczość Lema.)

  44. Z tego samego powodu mówi sie po polsku „precle” (Brezel).

  45. 1410_tenrok pisze:

    krypować to po prostu usztywnić (Krippenzange: szczypce usztywniające)!
    A Tuwim użył tu typowego słownictwa hydraulików. Pamiętam specjalistę, który montował mi wodę i gaz wiele lat temu i on takiego właśnie słownictwa używał. Za czasów Tuwima w większości zawodów technicznych stosowano słownictwo wywodzące się z Niemczyzny.
    A osławioną holajzą najprościej jest wyciąć uszczelnieniei, np. kiedyś stosowany – ołów, lub pakuły lub podkładki z gumolitu (tzw. packungi).

    nieźle np. hamrowano stamajzlem

  46. 1410_tenrok pisze:

    A teraz pufer trzeba lochować, czyli dać mu szprajc, żeby śtender udychtować.

    zdanie to oznacza po polskiemu normalnemu, że:

    należy wykonać otwór w gnieździe (czyli w buforze), aby osadzić, co jednocześnie uszczelnić drążek (muszę poszukać odpowiedniego terminu technicznego, ponieważ w tzw. międzyczasie spolonizowane terminologię i drążek jest tu nie adekwatny). (Drążek jest ruchomy i z tego powodu odbija).

  47. cmos pisze:

    @1410_tenrok
    (Drążek jest ruchomy i z tego powodu odbija).

    Sorry, nie zrozumiałeś problemu, a dokładnie go opisałem. Przeczytaj jeszcze raz. On ma być ruchomy, ale szczelny.

  48. Komentuje po długim czasie, ale czytam właśnie zbiór „Cyganka”, gdzie pan Januszewski pokusił się o przypisy do „Ślusarza”, więc podrzucam „krypować”, bo widzę, że był problem. Wg p. Januszewskiego: „krypować (niem. kreppen) – wyginać”. A „krajcowany” wywodzi od „kreuzen” i tłumaczy na „przecinany”. Reszta z grubsza podobnie jak u Ciebie. 🙂

  49. cmos pisze:

    @ysabellmoebius

    Dziękują za komentarz, ale uważam że tłumaczenie „krajcowany” na „przecinany” jest błędne.

  50. grajkowski pisze:

    Wspaniały wpis!

    Noc ciemna, jutro trzeba iść do pracy, a ja dalej zastanawiam się nad tą holajzą. Ślusarz mówi, że ze względu na sposób połączenia rur (we flanszy culajtungu nie ma) nie zrobi „na sam abszperwentyl”. Może zatem holajza – czymkolwiek byłaby – nie służy do lochowania ani dychtowania, tylko do odcięcia wody w sytuacji, gdy nie można tego zrobić za pomocą abszperwentyla? Wydaje mi się też, że trychter to nie osłona górnej części mechanizmu reduktora, ale jakieś dodatkowe przyłącze. Na tym zdjęciu przedstawiającym membranowy zawór bezpieczeństwa http://www.haustechnikdialog.de/shkwissen/Showimage.aspx?ID=2860 „trichter” to to czarne coś z lewej, a nie niebieskie u góry, tam gdzie sprężyna i membrana. (Skąd wiem? Poszukałem zaworu „ohne trichter”:)). Wtedy wypowiedź o trychterze robionym na szoner mogłaby nabrać sensu.

  51. geffe pisze:

    wracam do tematu – jeśli to była Łodź, lub Warszawa to częśc łączników i rur była drewniana (ja np.w mykwie łódzkiej) i stąd można było posługiwac się holajzą

    • cmos pisze:

      Interesująca uwaga, ale sądzę że autor mieszkał w lepszej dzielnicy i instalacja u niego w domu była jednak metalowa. Ale może to tylko mój bias związany z ogladaniem instalacji w przedwojennych domach poniemieckich w Szczecinie.

      Mam w planie ultymatywne rozwiązanie kwestii holajzy – wybiorę się w tym celu do Deutsche Bibliothek i wezmę przedwojenny podręcznik dla hydraulików (sprawdzałem w katalogu – mają). Tylko nie wiem kiedy uda mi się znaleźć trochę czasu na to.

  52. timurek pisze:

    Z dużym opóźnieniem na to trafiłem. Przede wszystkim – gratulacje dla autora. Jestem zawodowym tłumaczem (co prawda nie z hydraulicznego ani nawet nie z niemieckiego tylko z francuskiego i rosyjskiego) więc mogę docenić tę robotę. Dyskusja też arcyciekawa i rzeczowa (rzadkość w internecie). Co do h/ch (w związku z h/cholajzą) – mam jedną uwagę: mój ojciec, urodzony w Buczaczu (rocznik 1892)nie rozumiał, jak można mieć wątpliwości: „Przecież to są dwa różne dźwięki!”. To się niestety całkiem zatraciło. Trochę podobnie jest z przedniojęzykowym ł (za moich czasów obowiązkowe u aktorów, ale już wtedy – lata 50 – 70 – zwłaszcza we współczesnych filmach brzmiało sztucznie); urodzony na Pomorzu Wałęsa mówił „wadza” („my nie chcemy wadzy!”), bo współczesne ł jest rzeczywiście w pewnych kontekstach słabo słyszalne.

  53. fromanow pisze:

    Dzisiaj nie naprawia się lecz wymienia podobne urządzenia. Kiedyś jednak były naprawiane i były proste ale jednak specjalistyczne narzędzia do tego. Luzy w otworze przez który przechodził trzpień (stender)naprawiano poprzez rozwiercenie otworu, tulejowanie i wiercenie nowego otworu do rozmiaru by nie było luzu. Do naprawy zerodowanej powierzchi przylgowej „droselklapy” wspólpracującej z uszczelką (pufung) używano odpowiedniego obrotowego skrobaka/dłuta/żłobaka, które z wyglądu wcale dłuta do drewna nie przypominało. Prawdopodobnie to była holajza u Tuwima.

  54. Avatar photo boni pisze:

    Przez prawie dekadę poumierały trackbacki, bloxy i obrazki w sieci, ale że właśnie odświeżyłem swoją notkę-odpowiedź na twoją, tak se postawię linka, ku pamięci: Głos w sprawie holajzy

Skomentuj i Ty

Komentowanie tylko dla zarejestrowanych i zalogowanych użytkowników. Podziękowania proszę kierować do spamerów