Już od dawna przymierzam się do ambitnego zadania translatorskiego, z którym chyba nikt dotąd się do końca nie zmierzył - do przetłumaczenia na polski tekstu Juliana Tuwima "Ślusarz". Tekst bardzo znany, ale jeszcze przedwojenny więc może ktoś nie czytał. Więc najpierw przytoczę:
Julian Tuwim "Ślusarz"
W łazience coś się zatkało, rura chrapała przeraźliwie, aż do przeciągłego wycia, woda kapała ciurkiem. Po wypróbowaniu kilku domowych środków zaradczych (dłubanie w rurze szczoteczką do zębów, dmuchanie w otwór, ustna perswazja etc.) - sprowadziłem ślusarza. Ślusarz był chudy, wysoki, z siwą szczeciną na twarzy, w okularach na ostrym nosie. Patrzył spode łba wielkimi niebieskimi oczyma, jakimś załzawionym wzrokiem. Wszedł do łazienki, pokręcił krany na wszystkie strony, stuknął młotkiem w rurę i powiedział: - Ferszlus trzeba roztrajbować.
Szybka ta diagnoza zaimponowała mi wprawdzie, nie mrugnąłem jednak i zapytałem: - A dlaczego?
Ślusarz był zaskoczony moją ciekawością, ale po pierwszym odruchu zdziwienia, które wyraziło się w spojrzeniu sponad okularów, chrząknął i rzekł: - Bo droselklapa tandetnie blindowana i ryksztosuje.
- Aha, - powiedziałem - rozumiem! Więc gdyby droselklapa była w swoim czasie solidnie zablindowana, nie ryksztosowałaby teraz i roztrajbowanie ferszlusu byłoby zbyteczne?
- Ano chyba. A teraz pufer trzeba lochować, czyli dać mu szprajc, żeby śtender udychtować.
Trzy razy stuknąłem młotkiem w kran, pokiwałem głową i stwierdziłem: - Nawet słychać.
Ślusarz spojrzał doć zdumiony: - Co słychać?
- Słychać, że śtender nie udychtowany. Ale przekonany jestem, że gdy pan mu da odpowiedni szprajc przez lochowanie pufra, to droselklapa zostanie zablindowana, nie będzie już więcej ryksztosować i, co za tym idzie ferszlus będzie roztrajbowany.
I zmierzyłem ślusarza zimnym, bezczelnym spojrzeniem. Moja fachowa wymowa oraz nonszalancja, z jaką sypałem zasłyszanymi po raz pierwszy w życiu terminami, zbiła z tropu ascetycznego ślusarza. Poczuł, że musi mi czymś zaimponować. - Ale teraz nie zrobię, bo holajzy nie zabrałem. A kosztować będzie reperacja - wyczekał chwilę, by zmiażdżyć mnie efektem ceny - kosztować będzie... 7 złotych 85 groszy.
- To niedużo, - odrzekłem spokojnie - myślałem, że co najmniej dwa razy tyle. Co się za tyczy holajzy, to doprawdy nie widzę potrzeby, aby pan miał fatygować się po nią do domu. Spróbujemy bez holajzy.
Ślusarz był blady i nienawidził mnie. Uśmiechnął się drwiąco i powiedział:
- Bez holajzy? Jak ja mam bez holajzy lochbajtel krypować? Żeby trychter był na szoner robiony, to tak. Ale on jest krajcowany i we flanszy culajtungu nie ma, to na sam abszperwentyl nie zrobię.
- No wie pan, - zawołałem, rozkładając ręce - czegoś podobnego nie spodziewałem się po panu! Więc ten trychter według pana nie jest zrobiony na szoner? Ha, ha, ha! Pusty śmiech mnie bierze! Gdzież on na litość Boga jest krajcowany?
- Jak to, gdzie? - warknął ślusarz - Przecież ma kajlę na iberlaufie!
Zarumieniłem się po uszy i szepnąłem wstydliwie:
- Rzeczywiście. Nie zauważyłem, że na iberlaufie jest kajla. W takim razie zwracam honor: bez holajzy ani rusz.
I poszedł po holajzę. Albowiem z powodu kajli na iberlaufie trychter rzeczywiście robiony był na szoner, nie zaś krajcowany, i bez holajzy w żaden sposób nie udałoby się zakrypować lochbajtel w celu udychtowania pufra i dania mu szprajcy przez lochowanie śtendra, aby roztrajbować ferszlus, który dlatego źle działa, że droselklapę tandetnie zablindowano i teraz ryksztosuje.
I jak? Wszyscy wszystko zrozumieli? Nie sądzę, mimo że to niby po polsku. Więc przetłumaczę najpierw co trudniejsze słowa:
- Ferszlus - Verschluss - zamknięcie
- roztrajbować - to od treiben - w różnych kontekstach tłumaczenie będzie różne, tu pasować będzie otworzyć, rozebrać.
- droselklapa - Drosselklappe - to od droseln - tłumić, dławić, współcześnie używa się tego słowa na określenie przepustnicy w gaźniku, ale tu chodzi raczej o inny element - patrz niżej.
- blindowana - blenden - oślepiać, zasłaniać
- ryksztosuje - od Rückstoss - odrzut, odbijanie
- pufer - Puffer - zderzak, ogranicznik
- lochować, - od lochen - robić otwór
- na szprajc - spreizen - chodzi o rozpieranie
- śtender - Ständer - stojak, podstawka
- udychtować - dichten - uszczelniać
- holajza - Hohleisen - żłobak
- lochbajtel - Lochbeitel - szerokie, płaskie dłuto
- krypować - nie mam pojęcia w dowolnym kolorze.
- trychter - Trichter - lejek
- szoner - Schoner - ochraniacz, osłona
- krajcowany - radełkowany na krzyż
- flansza - Flansch - to sposób łączenia np. rur poprzez skręcenie na śruby przyłożonych do siebie płaskich kołnierzy, LINK
- culajtung - Zuleitung - doprowadzenie
- abszperwentyl - Absperrventil - zawór odcinający.
- kajla - Keil - klin
- iberlauf - Überlauf - przelew
Ale samo tłumaczenie słów raczej nie wystarczy. To teraz wyjaśnienie sytuacji: Autorowi zepsuł się reduktor ciśnienia wody, stosowany gdy ciśnienie wody w sieci jest zbyt duże. Reduktor taki obniża ciśnienie wody przy pomocy membrany. Dla zrozumienia tekstu niezbędna jest znajomość budowy takiego reduktora. Rysunek znalazłem w sieci, pochodzi zdaje się od firmy Honeywell. Usunąłem opisy i dodałem swoje.
Reduktor ciśnienia wody, opisy według "Ślusarza" Tuwima
Teraz omówimy sobie budowę takiego reduktora. Przedwojenne reduktory mogły być zbudowane w szczegółach trochę inaczej, ale koncepcja była taka sama.
Woda dochodzi do reduktora przez culajtung, flansza culajtungu jest przykręcona krojcowaną nakrętką. Woda ta ma wysokie ciśnienie. Przepływ jej jest ograniczany przez droselklapę (w naprawianej konstrukcji pewnie bardziej przypominała klapę). Za droselklapą ciśnienie jest niższe. Woda o niższym ciśnieniu dostaję się przez iberlauf do komory membrany, naciska na membranę, w ten sposób przymyka droselklapę i obniża ciśnienie. Czyli jest to regulator z ujemnym sprzężeniem zwrotnym. Ciśnienie wyjściowe ustawianie jest poprzez napinanie sprężyny, znajdującej się w trychterze. W naprawianym reduktorze trychter był prawdopodobnie połączony na kajlę i przykręcony krojcowaną nakrętką. Trudno powiedzieć, jak wygląda trychter robiony na szoner, pewnie to po prostu inny rodzaj połączenia. Pufer to prawdopodobnie ta uszczelka pokazana na rysunku, uszkodzenie jej spowoduje opisywane przez poetę objawy. Absperwentyla na rysunku nie ma, on raczej jest podłączony przed reduktorem jako niezależny element. Zostaje śtender - strzelam że jest to ten sztyft (hehehe, też po niemiecku - Stift) łączący membranę z droselklapą.
Autor z wypowiedzi fachowca nie zrozumiał dokładnie nic (o tym przecież jest tekst), ale generalnie są one sensowne - musi to być oparte na prawdziwej rozmowie a nie fikcja literacka. W paru miejscach jednak wypowiedzi są raczej przekręcone, ale nie ma się co dziwić. Spróbujmy więc jeszcze raz, ale teraz z tłumaczeniem i komentarzem:
Julian Tuwim "Ślusarz"
W łazience coś się zatkało, rura chrapała przeraźliwie, aż do przeciągłego wycia, woda kapała ciurkiem. Po wypróbowaniu kilku domowych środków zaradczych (dłubanie w rurze szczoteczką do zębów, dmuchanie w otwór, ustna perswazja etc.) - sprowadziłem ślusarza. Ślusarz był chudy, wysoki, z siwą szczeciną na twarzy, w okularach na ostrym nosie. Patrzył spode łba wielkimi niebieskimi oczyma, jakimś załzawionym wzrokiem. Wszedł do łazienki, pokręcił krany na wszystkie strony, stuknął młotkiem w rurę i powiedział: - Ferszlus trzeba roztrajbować.
Trzeba go rozebrać. To oczywiście nie jest żadna diagnoza, tylko stwierdzenie że trzeba zobaczyć w środku.
Szybka ta diagnoza zaimponowała mi wprawdzie, nie mrugnąłem jednak i zapytałem: - A dlaczego?
Ślusarz był zaskoczony moją ciekawością, ale po pierwszym odruchu zdziwienia, które wyraziło się w spojrzeniu sponad okularów, chrząknął i rzekł: - Bo droselklapa tandetnie blindowana i ryksztosuje.
Zawór regulacyjny jest marnie zaślepiony i odbija. Tak dokładnie to wpada w drgania, stąd wycie i słaby przepływ wody.
- Aha, - powiedziałem - rozumiem! Więc gdyby droselklapa była w swoim czasie solidnie zablindowana, nie ryksztosowałaby teraz i roztrajbowanie ferszlusu byłoby zbyteczne?
Tuwim odpowiada przeformułowując wypowiedź fachowca i tu udaje mu się zachować sens.
- Ano chyba. A teraz pufer trzeba lochować, czyli dać mu szprajc, żeby śtender udychtować.
Chodzi z pewnością o naprawę uszczelki zaworu regulacyjnego, żeby odpowiednio zamykał przepływ. Co do szczegółów operacji to trzeba by znać dokładną konstrukcję danego reduktora.
Trzy razy stuknąłem młotkiem w kran, pokiwałem głową i stwierdziłem: - Nawet słychać.
Ślusarz spojrzał dość zdumiony: - Co słychać?
- Słychać, że śtender nie udychtowany. Ale przekonany jestem, że gdy pan mu da odpowiedni szprajc przez lochowanie pufra, to droselklapa zostanie zablindowana, nie będzie już więcej ryksztosować i, co za tym idzie ferszlus będzie roztrajbowany.
Następna próba poety jest mniej udana - najpierw jest sensownie ale wszystko wali zakończenie, że dzięki wykonanym operacjom reduktor będzie rozkręcony.
I zmierzyłem ślusarza zimnym, bezczelnym spojrzeniem. Moja fachowa wymowa oraz nonszalancja, z jaką sypałem zasłyszanymi po raz pierwszy w życiu terminami, zbiła z tropu ascetycznego ślusarza. Poczuł, że musi mi czymś zaimponować. - Ale teraz nie zrobię, bo holajzy nie zabrałem.
Tu raczej zaczyna się fikcja literacka bo holajza, czyli odmiana dłuta, to narzędzie do drewna, a nie do napraw hydraulicznych. No chyba że fachowiec postanowił sprawdzić wiedzę klienta.
A kosztować będzie reperacja - wyczekał chwilę, by zmiażdżyć mnie efektem ceny - kosztować będzie... 7 złotych 85 groszy.
- To niedużo, - odrzekłem spokojnie - myślałem, że co najmniej dwa razy tyle. Co się za tyczy holajzy, to doprawdy nie widzę potrzeby, aby pan miał fatygować się po nią do domu. Spróbujemy bez holajzy.
Ślusarz był blady i nienawidził mnie. Uśmiechnął się drwiąco i powiedział:
- Bez holajzy? Jak ja mam bez holajzy lochbajtel krypować?
Tu autor coś pokręcił, to na pewno nie brzmiało dokładnie tak. Jak bez żłobaka robić coś (nie wiadomo dokładnie co) z dłutem? Bez sensu. Druga możliwość jest taka, że ślusarz się po prostu z ignoranta nabijał.
Żeby trychter był na szoner robiony, to tak. Ale on jest krajcowany i we flanszy culajtungu nie ma, to na sam abszperwentyl nie zrobię.
Fachowiec tłumaczy że gdyby lejek - chodzi na pewno o stożkową pokrywę przestrzeni gdzie jest membrana - miał jakąś osłonę (szoner) to by się dało, a ponieważ jego nakrętka jest radełkowana krzyżowo a doprowadzenie wody nie jest poprowadzone przez to złącze to nie da się zrobić tego przy zaworze odcinającym. Brzmi niezbyt składnie, chyba autorowi coś z wypowiedzi umknęło, żeby odtworzyć pełny sens uwagi trzeba by mieć chociaż rysunek konkretnego rozwiązania reduktora. No chyba że to dalej nabijanie się.
- No wie pan, - zawołałem, rozkładając ręce - czegoś podobnego nie spodziewałem się po panu! Więc ten trychter według pana nie jest zrobiony na szoner? Ha, ha, ha! Pusty śmiech mnie bierze! Gdzież on na litość Boga jest krajcowany?
- Jak to, gdzie? - warknął ślusarz - Przecież ma kajlę na iberlaufie!
Przecież przelew jest łączony na stożek. Nie jest to oczywiście bezpośrednia odpowiedź na pytanie Gdzie jest krajcowany?, ale na pewno była na tym połączeniu radełkowana krzyżowo nakrętka.
Zarumieniłem się po uszy i szepnąłem wstydliwie:
- Rzeczywiście. Nie zauważyłem, że na iberlaufie jest kajla. W takim razie zwracam honor: bez holajzy ani rusz.
I poszedł po holajzę. Albowiem z powodu kajli na iberlaufie trychter rzeczywiście robiony był na szoner, nie zaś krajcowany, i bez holajzy w żaden sposób nie udałoby się zakrypować lochbajtel w celu udychtowania pufra i dania mu szprajcy przez lochowanie śtendra, aby roztrajbować ferszlus, który dlatego źle działa, że droselklapę tandetnie zablindowano i teraz ryksztosuje.
Teraz jasne?
Słownictwo fachowe w różnych branżach było przed wojną potwornie zaśmiecone słowami głównie pochodzenia niemieckiego. Po wojnie stworzono komisję, która zajęła się porządkami, i komisja ta wymyśliła i wprowadziła mnóstwo całkiem niezłych słów polskich zamiast tych obcych. Zastępowano również słowa pochodzące z innych języków, na przykład rosyjskie. Część starych słów jednak pozostała w potocznym użytku - mało kto wie dziś co to jest holajza, ale większość ludzi zamiast strug mówi hebel.
O właśnie, hebel. To jest całkiem bezsensowne zapożyczenie z niemieckiego, bo po niemiecku narzędzie do strugania drewna nazywa się Hobel, a Hebel to dźwignia.
Dziś język fachowy mamy znowu bardzo zaśmiecony, tym razem jednak wyrazami przejętymi z angielskiego. Może znowu jest czas na jakąś komisję językową?
PS: Jeżeli ktoś ma lepsze pomysły co do tłumaczenia to bardzo proszę o podanie ich w komentarzach.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------