I znowu muzeum, co do którego mam bardzo mieszane uczucia. Muzeum czekolady w Kolonii.
Muzeum leży na ciekawie zrewitalizowanych terenach byłego portu rzecznego. Już od wejścia widać, że jest to przede wszystkim przedsięwzięcie reklamowe firm Imhoff-Stollwerk i Lindt. Muzeum jest w pierwszej dziesiątce najpopularniejszych muzeów w Niemczech i finansuje się samo, bez dotacji.
Kupujemy bilety i od razu do każdego otrzymujemy po czekoladce. Wchodzimy i najpierw idziemy przez średnio interesującą ekspozycję dotyczącą uprawy kakao, przetwarzania go, transportu, jego wartości odżywczych i wpływu na zdrowie... W małej szklarni (100 m2) z klimatem tropikalnym możemy obejrzeć rosnące kakaowce, w otoczeniu innych roślin tamtej strefy klimatycznej.
Dalej dochodzimy do ciekawszej strefy - wystawione są stare i aktualne maszyny do produkcji czekolady, wraz z pracującą, małą linią na której robione są i pakowane czekoladki, które dostajemy w kasie. Maszyny tu i ówdzie mają powprawiane okienka z pleksi, żeby można było zobaczyć jak działają.
Panie częstują wszystkich wafelkami maczanymi w stopionej czekoladzie.
Potem idziemy na pięterko, gdzie możemy zamówić sobie tabliczkę czekolady zmiksowanej według własnego wyboru (rodzaj czekolady, co domieszane, jaka posypka itp.).
Oczywiście można urządzić tam urodziny dziecka albo wziąć udział w warsztatach z produkcji czekolady.
Ponieważ realizacja zamówienia trochę trwa, idziemy dalej po piętrze, gdzie wystawione są różne eksponaty z historii czekolady - od Olmeków, Majów i Azteków, przez Europę we wcześniejszych wiekach, do dziś. Parę ciekawych rzeczy jest, zrobiłem na przykład wreszcie porządne zdjęcia NRD-owskiej Schlager-Süßtafel do cyklu o NRD.
Po zwiedzeniu piętra zamówiona czekolada powinna być już gotowa - odbieramy ją i wychodzimy. I wpadamy w objęcia wielkiego, świetnie zaopatrzonego sklepu z czekoladą, do którego całe muzeum jest przybudówką. Na zdjęciu tylko mały fragment.
Sklep rewelacyjny, szkoda tylko że od dłuższego już czasu nie mam specjalnej ochoty na słodycze, wolę coś konkretnego. A nawet jak by mnie ochota naszła, to i tak wolałbym jeszcze ze dwa kilo zrzucić. Nie jestem specjalnie gruby, nigdy nie ważyłem powyżej 85 kg (przy 185 cm wzrostu), ale co roku od wiosny staram się dążyć do mojej wymarzonej wagi 80 kg. To się już od wielu lat nie udaje, kończy się moje staranie na nieco powyżej 81, ale OK, może być. Stąd kupiliśmy tylko trochę czekolady na prezenty i, raczej na siłę, paczkę z ręcznie robionymi truflami drugiej jakości, co im wizualnie nie wyszły. Pół kilo za 10 EUR, to niedrogo, nie więcej niż pół ceny normalnej.
No i tu mam problem, czy polecić muzeum, czy nie. Powiem tak: Na pewno warto do iść sklepu, wejście do niego nic nie kosztuje, a wybór niesamowity. Nawet samo oglądanie jest interesujące. Natomiast wejście do muzeum jest drogie, czy warto, każdy musi rozstrzygnąć sam.
Adres:
Schokoladenmuseum Am Schokoladenmuseum 1A (w nawigację samochodową wpisać Rheinauhafen) 60578 KölnCzynne:
-
wtorek-piątek 10-18
-
soboty, niedziele i święta 11-19
-
w poniedziałki nieczynne (oprócz grudnia, w grudniu 10-18).
Wstęp:
-
Dorośli 8,50 EUR
-
Dzieci 6 EUR
-
Jubilaci w dniu urodzin za darmo (za okazaniem dokumentu tożsamości z datą urodzenia)
Jeszcze uwaga o parkowaniu: Rewitalizowany port leży na długim półwyspie na Renie, pod nim zbudowano wielki parkhaus (Rheinauhafen) na kilkaset metrów długości. Trzeba do niego wjechać ale nie parkować od razu, tylko pojechać jak najdalej do przodu, do sektora 1.
[mappress mapid="69"]