Z ostatniego wyjazdu do kraju przywiozłem książkę Bohdana Arcta "Niebo w ogniu". Żeby syn przeczytał - od dłuższego czasu lata w "War Thunderze" i te klimaty go interesują. Ale tymczasem książkę wzięła do ręki żona i bardzo to ją wciągnęło.
Ja przeczytałem wszystko Arcta jakieś 35 lat temu, ale żona z podobnej tematyki znała tylko "Dywizjon 303" Fiedlera (nawiasem mówiąc to on jest winien że na squadron po polsku mówią dywizjon). No i ciekawe było, a potem żona doszła do miejsca gdzie Arctowi zepsuł się samolot nad Holandią, dostał się do niewoli, a potem przewieźli go przez Frankfurt do Oberursel.
Oczywiście 35 lat temu nazwa Oberursel nic mi nie mówiła, nawet nie zwróciłem na nią uwagi. Ale w międzyczasie w Oberursel nawet mieszkaliśmy. Zajrzałem więc do sieci i się okazało, że w Oberursel, góra dwa kilometry od miejsca w którym mieszkaliśmy był obóz przejściowy dla lotników, zwany Dulag Luft (od DUrchgangsLAGer czyli właśnie Obóz Przejściowy). Potem ten teren przejęli Amerykanie i nazwali Camp King (on nazwiska jednego poległego żołnierza, nie od żadnego króla). Ta nazwa mówiła mi więcej, bo krótko zanim się do Oberursel sprowadziliśmy, ukończono tam nowe osiedle mieszkaniowe, nawet parę razy byliśmy tam w Edece.
Zajrzałem dokładniej do sieci i się okazało, że wkrótce będzie tam zwiedzanie z przewodnikiem. Pojechaliśmy więc.
Najpierw się trochę zdziwiłem, bo przewodnik zaczął sprawdzać listę obecności, a w sieci nic o meldowaniu się nie było. Ale wkrótce się wyjaśniło - równolegle były akurat dwa zwiedzania organizowane przez różne instytucje. To z listą obecności było za 13 EUR od osoby i o szpiegach - czyli o okresie gdy byli tam Amerykanie, nasze było organizowane przez miasto Oberursel, obejmowało całą historię terenu i było po 3 EUR.
Na początek mapka obozu, ukradziona ze strony Prisoners of War:
Legenda (tłumaczenie moje):
- Więzienie na 200 cel
- A. Skrzydło z 30-40 celami
- B. Pomieszczenie do identyfikacji, przeszukiwania i wydawania jeńców
- C. Miejsce zbiórki nowo przybyłych jeńców
- D. Recepcja dla nowo przybyłych jeńców
- E. Schody do piwnicy, używanej jako recepcja dla nowych jeńców
- F. Pomieszczenia załogi
- G. Pomieszczenia strażników
- Nowy budynek biurowy
- Stary budynek biurowy
- Biuro komendanta obozu, pomieszczenia monitoringu (podsłuchu) cel
- Kantyna i nowa mesa oficerska
- Fotograf, W/T room (ni cholery nie wiem co to), izba chorych
- Stary obóz
- Wieżyczki strażnicze
- Magazyn
- Dowódca strażników i załogi obozu
- Biura Gestapo i więzienie dla jeńców przesłuchiwanych przez Gestapo
- Stare kwatery oficerów
- Nowe kwatery oficerów
- Kwatery kobiet
- Kwatery mężczyzn
- Biura i kwatery strażników
- Pomieszczenia strażników
- Główne wejście
Z budynków nie zostało wiele. Jest jeszcze numer 4
numer 6
i numer 10
Barak numer 11 został wyburzony dopiero co, teren po nim jest jeszcze prowizorycznie ogrodzony. Inne budynki zostały zburzone w różnych okresach jeszcze przez Amerykanów i zastąpione nowymi.
Na podstawie tej wizyty i mapki byliśmy w stanie dokładnie zidentyfikować miejsca o których pisał Arct, trzeba przyznać że pisał szczegółowo i wszystko się zgadza. Myślę że wiem nawet, którędy dotarł tu z dworca we Frankfurcie, a droga była nietypowa i z przygodami.
Czego Arct prawdopodobnie nie wiedział - tuż obok obozu znajdowała się placówka badania zestrzelonych samolotów. O szczegóły natychmiast można było zapytać pilota - wszyscy złapani piloci byli przywożeni na początek najpierw tutaj, czy odpowiadali na pytania to inna historia. Stąd najpierw każdego jeńca trzymano osobno, dopiero po pewnym czasie przenoszono do wspólnego baraku. Baraki miały założony podsłuch.
Po wojnie teren zajęli Amerykanie i role się odwróciły. Tutaj trzymano co bardziej podejrzanych, na przykład byli tu Speer i Dönitz. Potem była tu centrala amerykańskiego szpiegowania Europy (zwłaszcza wschodniej), na tym terenie powstał zalążek wywiadu zachodnioniemieckiego. Amerykanie opuścili teren całkiem niedawno, w początku lat 90-tych. Zbudowano tu osiedle mieszkaniowe, raczej dla bogatych. Do dziś o rzut beretem (no może długi rzut beretem) jest szkoła dla dzieci mieszkających w okolicy Amerykanów (Frankfurt International School), kiedyś dla dzieci pracujących tu żołnierzy. Byłem tam kiedyś na bazarze z rzeczami dla dzieci - szkoła jest jak żywcem wyjęta z amerykańskiego filmu, nawet colę mają sprowadzaną z USA.
Na terenie Camp King jest jeszcze parę innych ciekawostek, ale o tym w innej notce.
Zwiedzanie polecam, ale tylko z przewodnikiem. Terminy TUTAJ w zakładce Führungen, najbliższy we wrześniu.
[mappress mapid="97"]
Z dzisiejszego punktu widzenia taka lokalizacja to czysty luksus. Nic dziwnego, że przyjeżdża koparka, a zaraz potem stawiają szyld: „Hier entstehen 27 exklusive City-Apartments”.
interesujace miejsce, zaluje ze wczesniej nie mialam o nim pojecia! do Oberursel jezdzilismy na psie spacery;-). ksiazki przyznaje nie znam i nawet nigdy o niej wczesniej nie slyszalam