Gdzieś między Polską a Niemcami, a szczególnie w NRD

Lost in translation: Wiersz

Przypomniał mi się ni stąd ni zowąd wiersz, jaki blisko rok temu napisał Günter Grass. Ten o Izraelu. Nie chodzi mi o jego treść, tylko o formę - pamiętam że w różnych miejscach polskiej sieci ludzie się dziwili, że to jest wiersz. Miałem napisać na ten temat notkę, ale jakoś były inne rzeczy do zrobienia i mi się zapomniało.

Ale teraz wrócę do tematu. Od razu zaznaczam, że jestem inżynierem a nie polonistą, germanistą ani językoznawcą, więc nie powołujcie się na mój tekst w dyskusji z fachowcami. A i może być, że będę trochę pobredzał. Jeżeli rzeczywiście będę, to proszę o wytknięcie tego w komentarzach.

Najpierw zacytuję kawałek tekstu Grassa, żeby było wiadomo o czym mowa. Ani rymu, ani rytmu, chyba nie chciało mu się pisać eseju, więc połamał te pół strony szkicu na krótkie linie i sprzedał to jako wiersz:

Günter Grass - "Was gesagt werden muss"

Warum schweige ich, verschweige zu lange,
was offensichtlich ist und in Planspielen
geübt wurde, an deren Ende als Überlebende
wir allenfalls Fußnoten sind.

Es ist das behauptete Recht auf den Erstschlag,
der das von einem Maulhelden unterjochte
und zum organisierten Jubel gelenkte
iranische Volk auslöschen könnte,
weil in dessen Machtbereich der Bau
einer Atombombe vermutet wird.

(...)

Otóż Niemcy mają w stosunku do poezji zupełnie inne standardy niż Polacy. Znaczy o wiele niższe (IMHO). Trochę to dziwi - w końcu "naród filozofów i poetów...". Porównajmy więc:

W Polsce przyzwyczajeni jesteśmy, że wiersz ma mieć rymy. Znamy oczywiście wiersz biały, ale nie jest to jakaś szczególnie popularna (przynajmniej w mejnstrimie) forma wyrazu. Rymy w wierszu po polsku też mogą być różnej jakości - od dobrych, mocnych rymów męskich, przez słabsze rymy żeńskie do najpośledniejszych rymów częstochowskich. Ma to oczywiście związek ze strukturą samego języka - w polskim mamy dość rozbudowane końcówki wyrazów, które muszą być - bo bez nich zdania stają się niezrozumiałe. A rymowanie tych końcówek jest może i prymitywne, ale proste i dostępne dla każdego. Rymowanka - upraszczanka. Dla każdego coś prostego. Nawet ja tak potrafię.

W niemieckim jest trochę inaczej. Zamiast końcówek mamy rodzajniki. Stąd trudniej o trywialne rymowanie takich samych końcówek rzeczowników - zostają tylko czasowniki i przymiotniki z góra jednosylabowymi końcówkami. Natomiast poważnym problemem są te rodzajniki właśnie - one niewiele wnoszą - jest ich tylko parę różnych  i muszą być dość często, nie da się sensownie do nich rymować, a zabierają bezproduktywnie jedną- dwie sylaby. Natomiast w mowie potocznej po niemiecku, zwłaszcza wśród "prostego ludu" albo w różnych dialektach, częste jest zjadanie końcówek wyrazów - one nie są specjalnie istotne i komunikatywność na tym nie cierpi. Do tego w niemieckim nie ma podmiotu domyślnego - zawsze musi być tam chociaż bezosobowe es, czyli kolejna redundantna sylaba. A z drugiej strony rymować trzeba przede wszystkim mocno, a to już nie jest takie proste.

Z tych różnic prawdopodobnie wynikają różnice standardów w poezji. Po polsku słowa muszą być kompletne, jeżeli autor dla zachowania rytmiki pomija sobie sylabę, to jest to uważane za niezręczność. W wierszach po niemiecku pomijanie sylab albo samogłosek, zbijanie  słów z końcówką rodzajnika itp. jest na porządku dziennym. Widziałem nawet miejsca, w których bez problemu dałoby się nie pominąć sylaby, ale i tak była pominięta. Taki standard. Z drugiej strony częste jest też dodawanie zbędnych końcówek żeby się rymowało. Może przykład z klasyki:

Johann Wolfgang Goethe - Wandrers Nachlied

Über allen Gipfeln
Ist Ruh,
In allen Wipfeln
Spürest du
Kaum einen Hauch;
Die Vögelein schweigen im Walde.
Warte nur, balde
Ruhest du auch.

Jak widać Goethe zrymował du z Ruh zjadając sylabę (Ruhe) i Walde z balde dodając sylabę (bald). A to przecież tylko kilka linii, topowy autor i najbardziej klasyczna klasyka poezji niemieckiej. Nawet jak przyjdą jacyś germaniści i powiedzą, że akurat te formy były wtedy 100% poprawne, to nie zmieni to faktu że takie zjawisko istnieje.

Dzieła zebrane Goethego, wydanie z roku 1887

Dzieła zebrane Goethego, wydanie z roku 1887

 Inny przykład. Otwieram Goethego na losowej stronie, szukam czegoś krótkiego (szlag by to, po co kupiłem na Bücherflohmarkcie wydanie z 1887 gotykiem za jedne 1,50 EUR, umiem to czytać ale idzie wolno) i mam:

Johann Wolfgang Goethe - Stoßseufzer

Ach, man sparte viel,
Seltner wäre verruckt das Ziel,
Wär' weniger Dumpfheit, vergebenes Sehnen,
Ich könnte viel glücklicher sein -
Gäb's nur keinen Wein
Und keine Weibertränen!

 No i tu mamy typowe dla wierszy po niemiecku zjadanie sylab - zamiast wäre jest wär', zamiast gäbe es jest gäb's. Ten sam autor z samego topu.

  

Ale tak właściwie to rzecz jest w tłumaczeniu  pojęć. Grass napisał "Gedicht", co niezupełnie słusznie tłumaczymy na polski jako "wiersz". Tymczasem do wieku XVIII słowo Gedicht oznaczało dowolny tekst pisany, dopiero później przyjęło się nazywać tak lirykę. A polskiemu słowu wiersz bardziej odpowiada niemiecki Vers (nawet brzmi tak samo i ma takie samo pochodzenie). Poguglanie za "gedicht" + jakikolwiek temat zwróci w jakichś 90 procentach (im poważniejszy temat tym więcej, nie mówimy o wierszykach dla dzieci) wiersze białe, podobne guglanie po polsku za "wiersz" + temat da w podobnym procencie wiersze rymowane.

Tak więc trudno się dziwić, że Polak widząc typowy niemiecki Gedicht woła w zdumieniu "I to ma być wiersz!?"

A jak w tej sytuacji przetłumaczyć na polski słowo Gedicht? Trudna sprawa. Ale mimo braku odpowiedniego słowa, taką formę w języku polskim spotykamy - pamiętam że na SF-F produkował się czasem Mark (wcześniej: Marek) Falzmann. Mniejsza o treść jego wynurzeń, ale formalnie to on często pisał właśnie krótkie, nie rymujące się linie. Po niemiecku można by to zakwalifikować jako Gedicht. Z czytelników SF-F nikt o tym chyba nie pomyślał, ale może Falzmann widział się niespełnionym poetą?

 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:Jak to się robi w Niemczech?, Język

Sledz donosy: RSS 2.0

Wasz znak: trackback

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


11 komentarzy do “Lost in translation: Wiersz”

  1. szymon pisze:

    Przepraszam, że piszę tutaj, ale nie znalazłem zakładki „kontakt”.

    Oto mój pomysł na notkę, tudzież książkę 🙂
    Niedawno przeczytałem wywiad, w którym pewien założyciel szkoły wyższej rozpływał się nad niemieckimi rozwiązaniami podatkowymi, dzięki którym Niemcy w porównaniu do polski mają ogromny państwowy budżet, a przy tym bardziej ludzki. LINK, podkreślenia moje.

    Stąd właśnie pomysł: jak to się robi w Niemczech, że żyje się łatwiej (a może są do tego kontrprzykłady, bo nie lubię jak się na Polskę tylko narzeka), że budżet większy, że zarobki kilkukrotnie wyższe, a w dodatku mniej rozwarstwione, a i bezrobocie jedno z najniższych w UE, w tym także wśród młodych. Że państwo jest bardziej dla ludzi. Wprawdzie była notka o PIT i parę innych ciekawych z serii „Jak to się robi…”, za które należy Autorowi podziękować, ale to jest temat rzeka i chętnie poczytałbym więcej, żeby sobie uzmysłowić jakim błędem było nie uczenie się języka niemieckiego, gdy była w szkole taka możliwość. Chociaż prawda jest taka, że już żałuję wystarczająco dużo za każdym razem, gdy jako świeży absolwent politechniki czytam ogłoszenia o pracę z językiem niemieckim. Pozdrawiam!

  2. oszust1 pisze:

    @szymon
    Jeżeli jesteś świeżym absolwentem politechniki, to możesz się nauczyć niemieckiego w pół roku w stopniu umożliwiającym komunikację i przebrnięcie przez rozmowę kwalifikacyjną. W razie czego uzupełnisz angielskim i będziesz się douczał w trakcie #sąprzykłady.
    Z reguły niemieccy pracodawcy tolerują pewne niedoskonałości językowe inży-gastarbeiterów, szczególnie tych, którzy nie stoją na pierwszej linii kontaktu z klientem.

    A notka zacna.

  3. limes superior pisze:

    A ja tak do treści notki: przecież ten Gedicht Grassa to gotowy tekst dla jakiegoś R+, czy zremiksowanego E-Nomine (coś jak „Vater Unser”). Moja intuicja podpowiada mi, że istotą Gedicht jest rytm i melodyka wersów, rymy nie maja tu żadnego znaczenia. IMHO, oczywiście.

    • cmos pisze:

      Nie żebym się na tym specjalnie znał, ale widzisz tam jakiś rytm? Każda linia ma inną ilość sylab, żadnej regularności w akcentowaniu…
      Na pewno da się to do jakiegoś rytmu nagiąć i przymusić, ale to można zrobic z dowolnym kawałkiem tekstu, czy to z książki kucharskiej czy z podręcznika programowania w perlu (dużo dolarów, świetny tekst do rapu).

  4. Wojtek pisze:

    Poruszyłeś wg mnie dwie ciekawe sprawy.
    Pierwsza to tak stara jak długo istnieje słowo pisane. Czy czytelnik jest w stanie rozpoznać piękno, lub istotę myśli zapisanej słowami. A druga, to w przypadku słowa „Gedicht” to jego etymologia. Tym niemniej bardzo fajny temat.
    serdecznie pozdrawiam
    Wojtek M75-202 (mieszkałem w Bloku C oraz K)
    P.S.
    „Über allen Gipfeln ist Ruh..” Goethe napisał w Ilmenau.

Skomentuj i Ty

Komentowanie tylko dla zarejestrowanych i zalogowanych użytkowników. Podziękowania proszę kierować do spamerów