Gdzieś między Polską a Niemcami, a szczególnie w NRD

Na ulicy widziane: Mercedes W108/W109

Zapowiedziałem w komentarzach notkę o NRD-owskich motocyklach, ale dziś zobaczyłem na ulicy dwa stare samochody, więc najpierw o nich.

Pierwszy to Mercedes W108 (280SE) z lat 1986-1972.

Mercedes W108 (280 SE), 1967-1972

Mercedes W108 (280 SE), 1967-1972

 

Mercedes W108 (280 SE), 1967-1972

Mercedes W108 (280 SE), 1967-1972

 Drugi, stojący jako następny (zlot jaki, czy co?) to Mercedes W109 (300 SEL), czyli trochę lepsza wersja tego poprzedniego, różniąca się przede wszystkim tym, że zamiast sprężyn miała zawieszenie pneumatyczne. Na zdjęciu najlepsza wersja, z silnikiem V8 6,3 litra.

Mercedes W109 (300 SEL 6.3), 1967-1972

Mercedes W109 (300 SEL 6.3), 1967-1972

Ten model, przerobiony na landaulet kupił Watykan dla papieża Pawła VI, potem częściowo go opancerzono dla JPII. Drugi egzemplarz, przedłużony o 65 cm, używano do wożenia watykańskich gości.

Mercedes W109 (300 SEL 6.3), 1967-1972

Mercedes W109 (300 SEL 6.3), 1967-1972

Samochody całe żółte od pyłków - drzewa kwitną, alergicy cierpią.

Mercedes W109 (300 SEL)

Mercedes W109 (300 SEL)

Oba te samochody miały mechaniczne systemy wtrysku paliwa z wyliczanymi mechanicznie charakterystykami, rzecz straszliwie skomplikowana. Podobno pompa wtryskowa do tego modelu z silnikiem 6,3 litra kosztowała jako część zamienna 40.000 DM i była jedną z najdroższych części zamiennych do samochodu w historii automobilizmu. Stopień komplikacji regulacji i naprawy wtrysku w tych samochodach podobno nie miał sobie równych. Stało się to impulsem do opracowania elektronicznych systemów wtrysku paliwa, bo z tym się żyć nie dało.

A tak w ogóle, to widziałem dziś jeszcze przejeżdżające: Citroena DS Cabrio, Astona Martina DBS i jakiś zupełnie egzotyczny zabytkowy trójkołowiec (dwa koła z przodu, jedno z tyłu), ale mimo że w torbie miałem aparat to nie zdążyłem zrobić zdjęć. Szczególnie żal mi tego trójkołowca (Morgan?).

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Na ulicy widziane

4 komentarze

Jak to się robi w Niemczech: Satyra polityczna

Parę notek temu wspominałem o Die PARTEI - przedsięwzięciu pisma satyrycznego Titanic. Przyjrzałem się ich plakatom wyborczym i muszę się podzielić.

Znaczna cześć Polaków, zwłaszcza związana ze środowiskami Rzeczpospolitej i Psychiatryka24 za najlepszą satyrę polityczną uważa okropnie dosłowne rysunki dla idiotów według wzorców nachalnej propagandy wojennej albo radzieckiego pisma Krokodił. A można inaczej, inteligentniej. Tu jeden z plakatów wyborczych Die PARTEI ściągnięty z ich strony internetowej:

Muzułmańscy bracia zintegrują wszystko

Plakat Die PARTEI - Muzułmańscy bracia zintegrują wszystko Żródło: www.die-partei.de

Tłumaczenie: "Mniej Skyline (czyli wieżowców) dzięki muzułmańskim braciom. Zintegrujemy wszystko!"

Niezadowolenie z frankfurckiej architektury jest od lat jednym z tematów wyborów samorządowych. Jeden z kandydatów na burmistrza (architekt z SPD zresztą) w wyborach kiedyś głosił ze każe wysadzić szpetny budynek Ratusza Technicznego koło katedry. Nie został wybrany, ale Ratusz Techniczny został niedawno rozebrany za sprawą pani burmistrz z CDU. Po przyjrzeniu się plakatowi kandydatów Die PARTEI i uruchomieniu ciągów skojarzeniowych możemy zauważyć jaka metodę poprawy zabudowy miasta oni proponują. Jeżeli ktoś jeszcze nie załapał to podpowiem, że w tle znajdują się dwie wieże Deutsche Banku.

 

A oto drugi plakat.

Bałkańscy bracia zintegrują wszystko

Plakat Die PARTEI - Bałkańscy bracia zintegrują wszystko Żródło: www.die-partei.de

 Tłumaczenie: "Frankfurt bez samochodów dzięki bałkańskim braciom. Zintegrujemy wszystko!"

I znowu: Ograniczenie ruchu samochodowego w mieście również jest stałym tematem kampanii wyborczych. Narzędzia do rozwiązania problemu kandydaci trzymają w rękach.

Nie wiem jak was, ale mnie rozbawiło.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , ,

Kategorie:Jak to się robi w Niemczech?

3 komentarze

You are leaving the roman sector!

Oddzielanie terytorium murem ma na terenach Niemiec tradycję znacznie dłuższą niż te marne 50 lat. Zapoczątkowali ją Rzymianie tworząc Limes.

Limes - dawna granica Cesarstwa Rzymskiego

Limes - dawna granica Cesarstwa Rzymskiego

Limes przebiega niedaleko ode mnie, trochę na północ od Frankfurtu (Pozdrowienia ze strony rzymskiej dla strony barbarzyńskiej).  Mimo że minęło prawie dwa tysiące lat od jego zbudowania to jeszcze go widać w terenie.

Limes - dawna granica Cesarstwa Rzymskiego

Limes - dawna granica Cesarstwa Rzymskiego

Limes miał parę etapów swojego rozwoju. Najpierw składał się tylko z drewnianych wież obserwacyjnych i drogi patrolowej. Potem dodano wysoki płot z połówek pni a drewniane wieże zastąpiono murowanymi. (TUTAJ ilustracja) Na zdjęciu rekonstrukcja fragmentu płotu:

Limes - rekonstrukcja płotu granicznego

Limes - rekonstrukcja płotu granicznego

Z biegiem lat zaczęły się problemy z drewnem na naprawy płotu, zastąpiono go wtedy rowem i nasypem. I właśnie ten rów i nasyp jeszcze widać.

Limes - dawna granica Cesarstwa Rzymskiego

Limes - dawna granica Cesarstwa Rzymskiego

W tym miejscu gdzie rekonstrukcja płotu znajdowało się przejście graniczne. Jak wykazują najnowsze badania granica ta nie miała jednak charakteru obronnego, a ekonomiczny.  Chodziło o skierowanie ruchu osób i towarów do przejść granicznych, gdzie można było prowadzić kontrole i nakładać cła.

Do tradycji rzymskich próbowało nawiązywać cesarstwo niemieckie, trochę na wyrost bo niewielka tylko część obecnych Niemiec leży na dawnych terenach  rzymskich. Na fali tego zainteresowania w końcu XIX wieku, na zlecenie cesarza Wilhelma II zrekonstruowano zabudowania rzymskiego garnizonu ochrony granicy zlokalizowanego obok tego przejścia granicznego. Miejsce to nazywa się Saalburg.

Saalburg - garnizon rzymski na Limesie

Saalburg - garnizon rzymski na Limesie

Zabudowania odtworzono według XIX-wiecznego stanu wiedzy, dziś niektóre rzeczy zrobiono by inaczej. Na przykład mury były by otynkowane na biało i na nich narysowane były by imitacje fug. Tak jak na tym fragmencie:

Saalburg - garnizon rzymski na Limesie

Saalburg - garnizon rzymski na Limesie

Dookoła odbudowanego garnizonu jest jeszcze wiele fundamentów pochodzących z innych okresów.

Saalburg - resztki zabudowań z innych okresów

Saalburg - resztki zabudowań z innych okresów

Poprzednio byłem w Saalburgu dobre kilka lat temu, w międzyczasie dopisano Limes do Listy Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO i rozpoczęto uatrakcyjnianie okolicy. Za cesarza uatrakcyjnianie polegało na doprowadzeniu na miejsce tramwaju, teraz otoczono stanicę podwójnym płotem i przeniesiono kasę z bramy (tej widocznej na zdjęciu) na zewnętrzną linię płotu. Widzę w tym pewną symbolikę, ale niezbyt dla mnie atrakcyjną.

Niemcy

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:Ciekawostki

3 komentarze

I to też jest po niemiecku: Tangerine Dream

Ten zespół znają zapewne tylko czytelnicy w moim wieku albo starsi. A był to jeden z najbardziej znanych na świecie zespołów kierunku muzyki elektronicznej.

Muzykę elektroniczną w omawianym sensie wywiódłbym z muzyki progresywnej końca lat 60-tych i początku 70-tych. Grano wtedy długie, często tylko instrumentalne utwory, nierzadko na całą stronę czarnej płyty, albo i na całą płytę. Twórcy muzyki elektronicznej robili mniej więcej to samo, ale jako instrumentarium używali praktycznie wyłącznie skonstruowanych właśnie dużych syntezatorów analogowych, później również sterowanych komputerowo. Niektórzy wykonawcy sami dłubali się w sprzęcie i oprogramowaniu i konstruowali własne instrumenty. Scena na koncertach wyglądała często jak centrum obliczeniowe i to w technice analogowej.

Tangerine Dream

Tangerine Dream Źródło: Gdzieś z sieci

Muzyka elektroniczna miała szczyt swojej popularności w końcu lat 70-tych i początku 80-tych, jako prąd muzyczny prawie zaniknęła gdzieś koło połowy lat 80-tych - szybko rozwijająca się technologia cyfrowa spowodowała że instrumenty elektroniczne stały się standardowym wyposażeniem większości zespołów prawie niezależnie od granego przez nich repertuaru. Szyld muzyka elektroniczna stał się nagle anachroniczny - bo prawie cała muzyka stała się elektroniczna. Dziś podobne brzmienia i melodykę spotykamy pod szyldem muzyki relaksacyjnej, chill-out czy ambiente.

Tangerine Dream założył w już w roku 1967 gitarzysta Edgar Froese. Na początku skład był jeszcze "normalny" - gitary elektryczne, perkusja, trochę skrzypiec, fletu czy saksofonu, a muzyka ich była typowo rockowa. W roku 1969 Froese miał okazję zapoznać się z nowymi na rynku syntezatorami i bardzo mu się to spodobało. Trochę później Froese spotkał również zafascynowanego tym sprzętem perkusistę Klausa Schulze i wkrótce obaj przenieśli Tangerine Dream w całkiem inne okolice - tak powstał najbardziej znany zespół muzyki elektronicznej.

Słuchając Tangerine Dream dziś trudno uwierzyć, że koncerty zespołu grającego spokojne, długaśne, medytacyjne kawałki instrumentalne mogły zapełniać  spore hale. Ale tak było, zespół miał trasy koncertowe po całym świecie. Na przykład był pierwszym zespołem "rockowym" z Zachodu który wystąpił w NRD, było to w roku 1980, Amiga wydała z tego płytę. Zespół miał też sporo zleceń na muzykę filmową - zrobili na przykład muzykę do filmów Firestarter, Flashpoint, Legend i wielu innych. A Klaus Schulze zrobił między innymi muzykę do filmu dla dorosłych Body Love - soundtrack sprzedał się o wiele lepiej niż sam film.

Zespół w 1983 miał też trasę koncertową po Polsce (i też była z tego płyta). W tym samym roku podobną trasę koncertową w Polsce miał Klaus Schulze, który odszedł od Tangerine Dream już w roku 1973 ale solowo grał muzykę stylistycznie bardzo podobną. Na koncercie Klausa Schulze w Poznaniu byłem, w tych czasach robiło to duże wrażenie. Całkowicie elektroniczne brzmienia, duży ekran na którym wyświetlane były efekty świetlne, ekrany komputerów (zielony na czarnym - technologia kosmiczna) - zupełnie inny świat niż szary PRL. Artysta się nie oszczędzał, po półtorej godziny koncertu dał jeszcze 45 minut bisów. Z tej trasy powstała płyta pod tytułem "Dziękuję Poland".

Niemieckich wykonawców grających muzykę elektroniczną było o wiele więcej, wymienię na przykład takie nazwy jak Ash Ra Tempel albo Agitation Free. Ale wątpię, żeby ktoś ich jeszcze pamiętał.

 

Dlaczego niemieckość ludzi o nazwiskach Froese i Schulze była dla mnie zaskakująca? Wtedy Niemiec to był ktoś z NRD, wszyscy inni pochodzili z mitycznej krainy o nazwie Zachód, konkretny kraj był nieistotny. Ale jednak: Muzyka elektroniczna była głównie po niemiecku.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Muzyka

11 komentarzy

I to też jest po niemiecku: Lou Bega

Dziś coś, co mnie naprawdę zaskoczyło: Lou Bega też jest po niemiecku.

Lou Bega urodził się w Monachium. Jego rodzicami byli Ugandyjczyk i Włoszka. Jako nastolatek spędził kilka lat w Miami, ale nagrywać zaczął dopiero po powrocie do Niemiec.

Mambo No. 5 to bardzo stary kawałek, napisany w roku 1949 przez Kubańczyka, Pereza Prado, szefa orkiestry tanecznej. Kawałek był oczywiście taneczny i instrumentalny. To nie Lou Bega go wybrał, zrobili to managerowie od repertuaru firmy Peermusic (Germany) GmbH, która ma prawa do około 500.000 utworów z minionych czasów. Managerowie ci ciągle przeglądają zasoby swojej firmy, żeby znaleźć kawałki które pasują do aktualnych mód i mogą się sprzedać. W ten sposób wybrali Mambo No.5.

Lou Bega dostał ten kawałek do nagrania od swojego managera z wytwórni płytowej. Nie zrobili z tego prostego coveru, a raczej remake. I był to niesamowity sukces, singiel sprzedał się w ponad 8 milionach egzemplarzy.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Muzyka

2 komentarze

Jak to się robi w Niemczech: Partie polityczne

Przy okazji kart do głosowania w wyborach samorządowych opisałem drobny folklor polityczny, dziś może o partiach ogólnokrajowych.

Krajobraz partyjny w Niemczech jest nieco inny niż w Polsce. Jego trzon stanowią trzy wyraziste partie z dużymi tradycjami: jedna socjaldemokratyczna, jedna liberalna i jedna chadecka.

Logo SPD

Logo SPD Źródło: Wikipedia

Najstarszą działającą partią w Niemczech jest Sozialdemokratische Partei Deutschlands (Socjaldemokratyczna Partia Niemiec) w skrócie SPD. Powołuje się ona na tradycje założonego w 1863 roku Allgemeine Deutsche Arbeiterverein (ADAV) - Ogólnoniemieckiego Związku Robotników. Pod nazwą SPD występuje ona już od roku 1890. Jest to praktycznie podręcznikowa socjaldemokracja. Tradycyjnym kolorem używanym przez SPD jest kolor ruchu robotniczego, czyli czerwony.

Logo CDU

Logo CDU Źródło: Wikipedia



Logo CSU

Logo CSU Źródło: Wikipedia

Kolejne partie powstały zaraz po wojnie. Pierwszą z nich była Christlich Demokratische Union Deutschlands (Niemiecka Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna) w skrócie CDU. Ta partia też jest całkowicie stereotypowa - to typowa chadecja. Jej chrześcijańskość opiera się głównie na wyznaniu ewangelickim. CDU działa w ścisłej koalicji z lokalną katolicką chadecją z Bawarii zorganizowaną jako Christlich-Soziale Union in Bayern (Unia Chrześcijańsko-Socjalna w Bawarii), czyli CSU. Obie partie posługują się kolorem czarnym nawiązując do tradycji Lützowsches Freikorps - ochotniczych oddziałów armii pruskiej walczących w latach 1813-14 z wojskami napoleońskimi. Ochotnicy byli najczęściej biedni i nie otrzymywali żadnego żołdu, jedyną metodą w miarę jednolitego ich umundurowania było zafarbowanie ich prywatnych ubrań na czarno. Stąd wziął się też kolor czarny na fladze niemieckiej. CSU używa dodatkowo kolorów białego i niebieskiego - kolorów Bawarii.

Logo FDP

Logo FDP Źródło: Wikipedia

Freie Demokratische Partei (Wolna Partia Demokratyczna) czyli FDP powstała w roku 1948 i jest typową partią liberalną. Jej kolorem jest żółty w połączeniu z niebieskim. Zawsze była mniejsza i słabsza od SPD i CDU, ale ponieważ nie miała dużego problemu z wchodzeniem w koalicje i z jednymi i z drugimi przez dziesięciolecia grała rolę "języczka u wagi" współtworząc rządy i dostając znacznie więcej władzy niż wynikało to z wyniku wyborów. Żadna inna partia nie była dłużej przy władzy niż oni. Dziś osłabła znacznie, nierzadko musi walczyć o przekroczenie 5% progu wyborczego.

Logo Die Grünen

Logo Die Grünen Źródło: Wikipedia

Scena polityczna Niemiec od wojny była praktycznie zabetonowana, pierwsze wyłomy zaczęły się pojawiać dopiero w końcu lat 70-tych. Różnego rodzaju ruchy społeczne, ekologiczne, antyatomowe i anarchistyczne zaczęły się wtedy formalnie organizować i brać udział w wyborach samorządowych. Jako jednolita partia Die Grünen (Zieloni) powstali w roku 1980, jednak w wyborach do Bundestagu wtedy dostali tylko 1,5%. Po raz pierwszy do parlamentu dostali się w 1983, ale przez wiele lat jeszcze ciągle byli trudno wybieralni dla normalnego obywatela. Bo chodzili na okazje oficjalne w swetrach i sportowych butach, fryzury mieli hippisowskie, kojarzyli się z anarchistycznymi rozróbami itp. Ucywilizowali się dopiero w latach 90-tych, dziś są już poważną konkurencją nawet dla tych dużych partii z tradycjami. Program mają oczywiście lewicowo-ekologiczny, a kolorem partii jest - jakże by inaczej - zielony.

Logo Die Linke

Logo Die Linke Źródło: Wikipedia

Następną z nowych partii jest Die Linke (Lewica). Wywodzi się ona w prostej linii z NRD-owskiego SED, przekształconego w 1990 w PDS, ma nawet tą samą osobowość prawną. Die Linke powstała przez połączenie PDS-u ze skrajną frakcją SPD pod przywództwem Oskara Lafontaine. Kolorem partii, podobnie jak SPD, jest czerwony. Partia ta ma swoich posłów w parlamencie, ale nadal jest trudno wybieralna bo odwołuje się wprost do socjalizmu w wersji NRD-owskiej, a wielu jej prominentnych członków było funkcjonariuszami SED (na przykład Gregor Gysi), albo kadrowymi pracownikami Stasi (np. Lutz Heilmann). Program ich jest bardzo populistycznie lewicowy, podejrzewam że na wyniki bardzo by im pomogło radykalne odcięcie się od przeszłości. Bo teraz wiarygodność i zdolność koalicyjna tej partii jest bardzo ograniczona.

Zostały do omówienia jeszcze dwie partie o zasięgu krajowym, ale raczej marginalne.

Logo NPD

Logo NPD Źródło: Wikipedia

Jedną z nich jest neofaszystowska Nationaldemokratische Partei Deutschlands (Narodowo-Demokrytyczna Partia Niemiec) - NPD. To mała partia mocno infiltrowana przez służby bezpieczeństwa, balansująca ciągle na granicy zakazu działalności. Trzeba przyznać, że trochę zaczynają w niej myśleć - odchodzą oni powoli od image skinów wykrzykujących rasowe hasła i organizujących burdy, wkładają teraz garnitury i grają porządnych obywateli. Partia powstała w roku 1964, największe sukcesy odnosiła w latach 1966-1968. Potem poparcie dla niej było śladowe, w ostatnich latach jednak trzy razy udało im się umieścić posłów w parlamentach landów wschodnich. Koloru brak.

Logo Die Republikaner

Logo Die Republikaner Źródło: Wikipedia

Są jeszcze Die Republikaner (Republikanie) - to taka trochę bardziej cywilizowana wersja NPD, powstali w 1983, zasięg mają krajowy ale sukcesów brak, koloru też.

Kolory przypisane do każdej partii umożliwiają tworzenie zręcznych określeń dla różnych koalicji, popularne są na przykład Ampel-Koalitionen (Koalicje sygnalizatora świetlnego czyli czerwony-żółty-zielony) albo mowa jest o Jamaica-Koalition (koalicja jamajska czyli czarny-żółty-zielony). Niektóre z drobnych partyjek usiłują przypiąć się do palety, na przykład wspomniani we wcześniejszej notce Allianz Graue Panther z kolorem szarym (w zasadzie chodzi o siwy). Jeszcze lepszy numer był kilka lat temu, przypadkiem w telewizji zobaczyłem spot wyborczy partii Die Violetten – für spirituelle Politik (Fioletowi - dla polityki duchowej). Spot robił wrażenie marnej, amatorskiej parodii spotu wyborczego, ale potem się okazało że to na poważnie. W spocie zachwalano między innymi literaturę ezoteryczną. Było to coś w stylu polskich wkładek do butów z wyborów 1995, ale chyba jednak prawdziwy psychiczny odjazd a nie kalkulacja biznesowa.

 

No dobrze, ale kogo wybierać? Żadna z tych partii nie jest oczywiście idealna, te trzy skrajne z lewa i prawa nie kwalifikują się żeby na nie głosować, ale z czterech najważniejszych każdy może wybrać coś dla siebie. Podziały są klarowne (przynajmniej znacznie klarowniejsze niż w Polsce), organizacje są stabilne, partie zorientowane programowo a nie wodzowsko, demokracja wewnątrzpartyjna działa, żadna z tych czterech nie jest za bardzo walnięta (no może poza Zielonymi, ale to też w granicach tolerancji). Kombinacje i przekręty poszczególnych partii oczywiście istnieją, ale są znacznie lepiej nagłaśniane niż w Polsce, można bez problemu się dowiedzieć kto przy czym i jak kręci. 100% dopasowania poglądów na pewno się nie znajdzie, jednak da się zdecydować na którąś beż dużego wstrętu albo wyrzutów sumienia.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:Jak to się robi w Niemczech?

4 komentarze

Las miejski: Żaby wędrują

Co roku wczesną wiosną żaby wędrują przez las do stawu, żeby się tam rozmnożyć. Ponieważ muszą do tego przejść przez wąską drogę prowadzącą do knajpy koło stawu, droga na ten czas jest zamykana.

Droga zamknięta ze względu na wędrujące ropuchy szare

Droga zamknięta ze względu na wędrujące ropuchy szare


Droga zamknięta ze względu na wędrujące ropuchy szare

Droga zamknięta ze względu na wędrujące ropuchy szare

 Już od paru tygodni chodzę do lasu żeby zrobić zdjęcia żabom na drodze, ale jakoś się nie udało. Dziś okazało się, że żaby już przeszły i kłębią się w wodzie.

Ropuchy szare

Ropuchy szare


Ropuchy szare

Ropuchy szare


Ropuchy szare

Ropuchy szare

i kopulują ile wlezie.

Ropuchy szare

Ropuchy szare


Ropuchy szare

Ropuchy szare

 Nie wszystkie przeżywają trudy wędrówki po zimowaniu.

Ropuchy szare

Ropuchy szare

Ale skrzeku jest dość żeby populacja nie zmalała.

Ropuchy szare

Ropuchy szare


Ropuchy szare

Ropuchy szare

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Ciekawostki

8 komentarzy

Jak to się robi w Niemczech: Wybory samorządowe

W następną niedziele mamy we Hesji wybory samorządowe, więc to dobra okazja żeby opowiedzieć jak to jest w Niemczech.

Wybieramy  władze miejskie i gminne. Jak to w Niemczech w każdym landzie są trochę inne zasady, więc to co napiszę będzie dotyczyło Hesji a w szczególności Frankfurtu.

Zgodnie z Konstytucją, czynne prawo  wyborcze w wyborach samorządowych mają również obywatele krajów Unii mieszkający na danym obszarze. Czyli ja też.

We Frankfurcie wybieramy 93 osoby z 18 list wyborczych i 859 kandydatów. Karta do głosowania to wielka, składana płachta papieru 60 x 120 centymetrów. A jaką sobie wymyślili ordynację!

Na zdjęciu: Wzór karty do głosowania, jaki każdy z uprawnionych do głosowania dostaje pocztą.

Karta wyborcza do wyborów samorządowych

Karta wyborcza do wyborów samorządowych

Na karcie wyborczej każdy może postawić do 93 krzyżyków. Oczywiście postawienie przez pomyłkę dziewięćdziesiątego czwartego powoduje że głos staje się nieważny. Na szczęście oprócz stawiania krzyżyków indywidualnie mamy jeszcze inne możliwości:

Można postawić krzyżyk przy wybranej liście wyborczej, również więcej niż jednej. Wtedy każdy kadydat z niej dostaje po jednym krzyżyku, jak zostanie krzyżyków to po drugim itd.:

Wybory samorządowe - wybór listy

Wybory samorządowe - wybór listy

 Wybranym kandydatom można dać więcej niż jeden głos (max. 3), nazywa się to kumulacją:

Wybory samorządowe - kumulacja

Wybory samorządowe - kumulacja

Można dawać po parę głosów kandydatom z różnych list wyborczych, nazywa się to panaschieren, nie wiem czy jest w ogóle na to słowo polskie, po angielsku to cross-voting:

Wybory samorządowe - panaschieren

Wybory samorządowe - panaschieren

Można zagłosować na listę, ale skreślić tych, którzy nam się nie podobają:

Wybory samorządowe - skreślanie kandydatów

Wybory samorządowe - skreślanie kandydatów

Można te sposoby dowolnie ze sobą kombinować.

Wybory samorządowe - kombinacja

Wybory samorządowe - kombinacja

Ogólnie strasznie to skomplikowane, na pewno wymyślił to jakiś informatyk z banku. Żeby jeszcze było wiadomo, kogo by tu wybrać. Zostawię omawianie partii ogólnokrajowych, o tym innym razem, dziś skupię się na dziwacznym planktonie.

Listy wyborcze są ułożone według ilości głosów, które komitety wyborcze uzyskały w poprzednich wyborach. Stąd na początku mamy duże partie ogólnokrajowe: CDU, SPD, FDP, Bündnis 90/Die Grünen i Die Linke (czyli spadkobiercy NRD-owskiego SED). Dalej następuje lokalna grupa protestu:

  • FAG - Flughafenausbaugegner (Przeciwnicy rozbudowy lotniska) - Sposób podejmowania decyzji o rozbudowie też mi się nie podoba, ale samo mówienie NIE! to jak dla mnie trochę za mało żeby ich wybrać.

Potem mamy dwie partyjki ultraprawicowe - Die Republikaner i NPD. Obie mają zasięg ogólnokrajowy, więc o nich innym razem. Wszystkie następne listy to już totalna egzotyka:

  • ÖkoLinX - Antirassistische Liste - ich strona daje po oczach, sądząc po hasłach typu "Wir sind der Tritt in den Arsch der Herrschenden" (Jesteśmy kopem w dupę panujących) i reklamie książki o Ulrike Mainhof to jest to skrajna lewica anarchistyczna.
  • Muslimische Union (Unia Islamska) - nie znajduję ich strony w sieci, ale oni prawdopodobnie chcą wprowadzić tutaj szariat.
  • Piratenpartei Deutschland - to zorganizowani linuksiarze w sensie WO. Serio, tacy wierzący w Stallmana, walczą o  wolność informacji i zniesienie patentów.
  • FFM - Frankfurt für Morgen - Nie mam siły czytać białych liter na wściekle fioletowym tle, ale zauważyłem że chwalą się że nie mają żadnego programu tylko jakiś cel, którego bliżej nie sprecyzowali. Albo nie dojrzałem, przez ten gryzący fiolet.
  • Internationale EinwanderInnen Liste (Międzynarodowa Lista Imigrantów/-tek) - nazwa mówi chyba wszystko.
  • Bündnis für Innovation und Gerechtigkeit - Jako program wypisują standardowe bla bla bla, nie moge się doczytać czym różnią się od zwykłego proszku.
  • Partei für Arbeit, Rechtstaat, Tierschutz, Elitenförderung, und basisdemokratische Initiative - zwracam uwagę na to, że skrót od tej nazwy brzmi Die PARTEI czyli Partia. Chodzi o Partię z dużej litery, tak jak mówiono w NRD na SED albo w Polsce na PZPR. To są jajcarze związani z pismem satyrycznym Titanic. Wystawiają oni swoich kandydatów w wyborach różnych szczebli, jak im raz odmówiono rejestracji złożyli skargę która doszła aż do Trybunału Konstytucyjnego. Partia w programie ma odbudowę muru i powtórny podział Niemiec. Stylistycznie odwołuje się w jajcarski sposób do SED a nawet do NSDAP (młodzieżówka partii nazywa się Die Hintnerjugend od nazwiska jej szefa, pozdrawiają się słowami "Hi Hintner"). Więcej o nich TUTAJ.
  • EUROPALISTE FÜR FRANKFURT - caps lock mi się nie zaciął, oni się piszą kapitalikami. Jest to lista kandydatów bezpartyjnych bez wspólnego programu.
  • Allianz Graue Panther - Jeżeli dobrze zrozumiałem to jest to partia emerytów, jej program jest kolorowym miksem haseł populistycznych. Zmienili nazwę i się co chwilę użalają że przez to polecieli na ostatnie miejsce na karcie do głosowania. Looserzy i tyle.

 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , ,

Kategorie:Jak to się robi w Niemczech?

3 komentarze

I to też jest po niemiecku: Goombay Dance Band

Ten zespół kojarzą prawdopodobnie głównie starsi czytelnicy, był on popularny w Polsce dość krótko, około roku 1980. O ile sobie dobrze przypominam w tym czasie wydano w Polsce nawet jego płytę, chociaż nie mogę się doguglać potwierdzenia tej informacji.

Goombay Dance Band grał i śpiewał muzykę disco i zewnętrznie podobny był nieco do Boney M. Ciemnoskórzy wykonawcy (ale tu nie wszyscy), skąpe stroje, karaibskie rytmy... Historia zespołu były jednak nieco inna. Założył go Oliver Berndt, znowu 100% Niemiec. Pomysł na zespół powstał podczas kilkuletniego pobytu Berndta na Karaibach. Berndt wrócił potem do Niemiec przywożąc ze sobą swoją karaibską żonę i dwójkę dzieci i swój pomysł zrealizował.

Pierwszym, i chyba najbardziej znanym przebojem grupy była piosenka "Sun of Jamaica". Występy zespołu miały oprawę nawet bardziej spektakularną niż Boney M. - połykanie ognia, przechodzenie pod drążkiem i do tego kilkuletnie dzieci Berndta ubrane po karaibsku, wszystko aż kiczowate. Nic dziwnego że sprzedawało się bardzo dobrze.

Inaczej niż Frank Farian, Oliver Berndt nie miał swojej marki w innym gatunku muzycznym i występowanie z zespołem nie było dla niego problemem. Więc nie tylko pisał i aranżował, ale też śpiewał i występował na żywo.

Czyli: Goombay Dance Band też jest po niemiecku.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Muzyka

7 komentarzy

I to też jest po niemiecku: Camouflage

Najpierw mały disclaimer: Kluczem do wyboru wykonawców do tego cyklu nie jest czy to dobra muzyka, ani nawet czy mi się podoba, tylko to, że ich niemieckość zaskoczyła mnie, albo może zaskoczyć moich czytelników. Proszę o nie dedukowanie na tej podstawie moich preferencji muzycznych, bo nie będą trafione.

Dziś zespół Camouflage. To dość sympatyczny synthie-pop, mimo że z angielską nazwą i po angielsku to to też jest po niemiecku. Zespół pochodzi z Badenii-Württembergii, tworzą go stuprocentowi Niemcy. Piosenka zespołu tylko raz dostała się do pierwszej dziesiątki listy przebojów (Love is a shield, najwyższe miejsce 9 w Niemczech), ale w radiu co pewien czas wraca.

Dwa największe przeboje tej grupy to The Great Commandment z 1987:

i Love is a shield z 1989. Tu niestety mam trochę problem z wklejeniem tubki, bo wszystkie oficjalne są "niedostępne w moim kraju".

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Muzyka

Komentarze: (1)