Gdzieś między Polską a Niemcami, a szczególnie w NRD

Telewizja edukacyjna (12): pur+

Dawno nie było nic o telewizji, a jeszcze jest sporo do opowiedzenia. Dziś o kolejnym programie dla dzieci i młodzieży w wieku od 6 do 12 lat - pur+.

Pur+ jest prowadzony przez młodego reportera Erica Mayera, określającego siebie jako Stuntman des Wissens (kaskader wiedzy).

Eric Mayer

Eric Mayer Źródło: www.tivi.de

Andreas Korn

Andreas Korn Źródło: www.tivi.de

Wcześniej program prowadził Andreas Korn, ale mnie przynajmniej denerwował on już samym wyglądem, a głosem, sposobem mówienia i zachowaniem to już w ogóle. Eric jest znacznie sympatyczniejszy.

Każdy odcinek poświęcony jest jednemu tematowi. Eric przedstawia temat i robi odpowiednie eksperymenty, te trudniejsze albo bardziej niebezpieczne robi sam. Na przykład skacze do przerębla i próbuje sam się z niego wydostać, obywa się bez snu tak długo jak się da, je przez cały dzień tylko słodycze itp. Próbuje też po krótkim treningu rapować freestylowo albo grać na gitarze z zespołem rockowym. Inne eksperymenty, na przykład co do wpływu muzyki na uczenie się, albo wpływu nastroju na chęć do pomocy innym prowadzone są z udziałem dzieci.

Interesująca jest strona plastyczna programu - Eric występuje na całkowicie białym tle a używane sprzęty są intensywnie pomarańczowe. Pomarańczowy przenośny telewizor jest znakiem rozpoznawczym pur+.

pur+ lokuje się pomiędzy klasycznym programem dla dzieci w stylu Willi Will's Wissen, a programem popularnonaukowym dla dorosłych w stylu Quarks & Co (dojdę to niego jeszcze w następnych notkach cyklu). Prowadzący naświetla jakieś zagadnienie z wielu stron, poruszane są tematy interesujące dzieci szkolne i młodzież gimnazjalną, na przykład rozwiązywanie sporów, uczenie się, a nawet zagadnienia tak trudne jak upijanie się do nieprzytomności (Koma-Saufen). Całość jest interesująca i dla dzieci i dla dorosłych, Eric nie jest może tak dowcipny jak Willi, ale też ma swój urok.

Strona internetowa programu jest niestety 100% we flashu i nie daje się z niej zalinkować żadnych filmików do umieszczenia w notce - zainteresowani muszą zajrzeć sami. Jest tam sporo do oglądania.

http://www.tivi.de/fernsehen/purplus/start/index.html

Zakończenie programu to uwielbiana przez dzieci część satyryczna - Das Letzte (mniej więcej Najgorsze). Bohaterami tej części są pluszowy miś Gilbärt, pluszowy koń Pferdinand i lalka Babsi. Bohaterowie rozmawiają i prezentują filmiki typu X rzeczy których nie należy robić gdy Y, czy X najgorszych/najlepszych Y. Dowcipy są raczej analne, ale w sam raz na poziomie grupy docelowej. W każdym odcinku jest też skecz z cyklu Darth Vader privat (tytuł mówi wszystko), i te są często niezłe. Dzieci znają te teksty na pamięć i przerzucają się nimi na przerwach w szkole.

pur+ można obejrzeć na ZDF w każdą sobotę o 9:00 a powtórzenie tego odcinka na KiKa w niedzielę o 19:25.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Telewizja

3 komentarze

Stereotypy narodowe

Kto tak krzywo parkuje, no kto? Przecież nie Niemiec!

Kto tak parkuje?

Kto tak parkuje?

No pewnie że Francuz!

Przecież nie Niemiec!

Przecież nie Niemiec!

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Ciekawostki

Skomentuj

Na ulicy widziane: Mercedes 300SL (R107)

Dziś samochód nie za bardzo stary, ale już pod koniec jego 18-letniego (1971-1989) okresu produkcji mający status klasyka: Mercedes 300SL (R107). Egzemplarz na zdjęciu jest z ostatnich serii - wyprodukowany gdzieś między 1985 a 1989.

Mercedes 300SL (R107)

Mercedes 300SL (R107)

 

Mercedes 300SL (R107)

Mercedes 300SL (R107)

 Model ten jest podobno bardzo ceniony do dziś, ceny zachowanych egzemplarzy trzymają się od wielu lat na stabilnie wysokim poziomie. Ponieważ był to najczęściej drugi albo trzeci samochód używany tylko dla przyjemności, to stan większości egzemplarzy jest bardzo dobry.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Na ulicy widziane

Skomentuj

Luminale 2010

W tym roku we Frankfurcie po raz kolejny odbyły się targi techniki oświetleniowej Light+Building. I już po raz piąty podczas targów odbywa się w mieście event zwany Luminale. Polega to na tym, że artyści sobie coś oświetlają (trywializuję, co nie?). Wygląda to na przykład tak:

Luminale 2010

Luminale 2010


Luminale 2010

Luminale 2010


Luminale 2010

Luminale 2010


Luminale 2010

Luminale 2010


Luminale 2010

Luminale 2010

Do instalacji należą te czerwone światła, inne są te same jak zwykle. Inni artyści mają trochę więcej inwencji (chociaż też bez przesady):

Luminale 2010

Luminale 2010


Luminale 2010

Luminale 2010


Luminale 2010

Luminale 2010

Albo tak:

Luminale 2010

Luminale 2010

Czy tak:

Luminale 2010

Luminale 2010


Luminale 2010

Luminale 2010


Luminale 2010

Luminale 2010


Luminale 2010

Luminale 2010

 Najciekawsza była instalacja w kościele koło Hauptwache (ewangelickim). Laser + dymy + facet grający na gongu. Zdjęcia niestety nie oddają wrażenia trójwymiarowego.

Luminale 2010

Luminale 2010


Luminale 2010

Luminale 2010

 W sumie nic szczególnego, ale spacer przyjemny. Najciekawsze było to, że mnóstwo ludzi chodziło przy tej okazji ze statywami, często bardzo porządnymi.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Ciekawostki

Skomentuj

Las miejski

Paręset metrów na południe od miejsca gdzie mieszkam zaczyna się las miejski. Tuż koło miasta, nad lasem przebiega podejście do lądowania - pas już niedaleko więc samoloty latają całkiem nisko.

Samolot nad lasem miejskim

Samolot nad lasem miejskim

Wydawałoby się że taki las, uczęszczany prawie jak deptak w mieście to omalże pustynia, tymczasem bogactwo przyrody zaskakuje mnie ciągle. Za każdym razem można zobaczyć tam coś ciekawego.

A szczególnie nad stawami, których jest tam kilka. Żyją tam na przykład nie tylko zwykłe kaczki krzyżówki, ale również kaczki mandarynki. Piękne ptaki. Poniższe zdjęcia nie są w żaden sposób poprawiane, mandarynki tak naprawdę wyglądają.

Kaczki mandarynki

Kaczki mandarynki

Kaczki mandarynki

Kaczki mandarynki

Kaczki mandarynki

Kaczki mandarynki

Kaczki mandarynki

Kaczki mandarynki

Kaczki mandarynki

Kaczki mandarynki

Frankfurt, Niemcy
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Ciekawostki

Skomentuj

Przedszkole Hundertwassera

Jest we Frankfurcie przedszkole Hundertwassera (Hundertwasser KiTa). Takie złożenie nazwiska z przedszkolem lub szkołą (X-KiTa, X-Schule) oznacza zazwyczaj szkołę/przedszkole imienia X. Na przykład moje dziecko chodzi do Martin-Buber-Schule, czyli szkoły imienia Martina Bubera. W przypadku Hundertwasser KiTa jest jednak inaczej: nie jest to przedszkole imienia Hundertwassera, ale przedszkole przez niego zaprojektowane. Zresztą wystarczy spojrzeć:

Hundertwasser KiTa we Frankfurcie

Hundertwasser KiTa we Frankfurcie

 

Hundertwasser KiTa we Frankfurcie

Hundertwasser KiTa we Frankfurcie

 

Hundertwasser KiTa we Frankfurcie

Hundertwasser KiTa we Frankfurcie

 

Hundertwasser KiTa we Frankfurcie

Hundertwasser KiTa we Frankfurcie

Jak widać, Hundertwasser jak z manifestu. Nic prosto, nic równo, złocona kopuła, ceramika z różnych parafii. Z zewnątrz nawet mi się podoba, ale nie chciałbym mieć w mieście za wiele budynków w takim stylu. To wchodzi tylko jako wyjątek, jako reguła byłoby nieznośne.
Gorzej w środku - wnętrze jest dość ciemne i utrzymane w raczej ciemnych kolorach, może jestem skrzywiony komunizmem, ale mi się kojarzy z bidą i nędzą zapyziałej wsi. Od razu przypomniały mi się wnętrza starych domów ze skansenu Hessenpark w Neu-Anspach (muszę kiedyś strzelić o nim notkę). Mozaika na podłodze robiła wrażenie bałaganu (nieposprzątane zabawki?). Niestety nie udało mi się zrobić zdjęć tego wnętrza - był tam bazar (notka o bazarach będzie jak się skończy sezon bazarów wiosennych i będę miał dość zdjęć) i pełno ludzi. Zalinkuję więc parę zdjęć z niemieckiej Wikipedii: TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ. A TUTAJ cała notka.

Wyzwijcie mnie od inżynierów, ale nie chciałbym żeby moje dziecko chodziło do przedszkola z takim wnętrzem.

Kupferhammer
60439 Frankfurt nad Menem, Niemcy
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , ,

Kategorie:Ciekawostki

Komentarze: (1)

Na ulicy widziane: Mercedes 220S (W 180 II)

Zrobiło się ciepło i pogodnie, więc na ulice wyległy oldtimery. Oto pięknie utrzymany Mercedes 220S (W 180 II) wyprodukowany gdzieś między 1956 a 1958.

Mercedes 220S (W 180 II), 1956-1958

Mercedes 220S (W 180 II), 1956-1958

 

Mercedes 220S (W 180 II), 1956-1958

Mercedes 220S (W 180 II), 1956-1958

 

Mercedes 220S (W 180 II), 1956-1958

Mercedes 220S (W 180 II), 1956-1958

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Na ulicy widziane

Skomentuj

Na ulicy widziane: VW Garbus

VW Käfer, 1957-1958

VW Käfer, 1957-1958

VW Garbus. Niby zwyczajny. Ale uważny obserwator zauważy ciekawe szczegóły. Na przykład znaczek firmowy:

VW Käfer, 1957-1958

VW Käfer, 1957-1958

Jak łatwo się domyśleć jest to herb Wolfsburga (Wilk-Wolf na Zamku-Burg).

VW Käfer, 1957-1958

VW Käfer, 1957-1958

Natomiast tego dynksa w słupku młodsi entuzjaści motoryzacji prawdopodobnie nie będą umieli rozpoznać. Jest to Winker, czyli mechaniczny kierunkowskaz (po polsku strzałka, nie ma osobnego wpisu w polskiej Wikipedii). Według aktualnych przepisów Winker nie jest zabroniony, ale ma działać razem z normalnymi kierunkowskazami. Dlatego ten Garbus ma dodane później kierunkowskazy świetlne. Pierwsze kierunkowskazy świetlne pojawiły się dopiero w 1951, a obowiązkowe w nowych samochodach stały się od 1960.

Winker identyfikuje tego Garbusa jako model sprzed połowy 1960 roku. Klamki zmieniono na stałe w 1959, czyli jeszcze wcześniejszy. Małe lusterka zewnętrzne sugerują rok produkcji do 1958 a prostokątna szyba tylna od 1957. Tak więc rok produkcji tego egzemplarza to 1957 lub 1958. Ponad 50 lat - gratulacje.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Na ulicy widziane

3 komentarze

Niebo nad Frankfurtem

Czyste niebo nad Frankfurtem

Czyste niebo nad Frankfurtem

Co w nim niezwykłego? Jak to co! Ani jednej smugi kondensacyjnej!

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Ciekawostki

Komentarze: (1)

Jak to się robi w Niemczech: Prywatny leasing samochodu

Właśnie w tych dniach skończył mi się leasing samochodu, więc na czasie będzie napisać coś o leasingu prywatnym.

W Polsce z leasingu samochodów korzystają głównie firmy. W Niemczech też, ale istnieje też coś takiego jak leasing prywatny. Zasady są praktycznie takie same jak leasingu dla firm: leasingobiorca płaci miesięczną ratę, a po okresie leasingu oddaje samochód.

Leasing prywatny ma dwa warianty. W jednym płaci się od przejechanego kilometra, w drugim spłaca się różnicę między wartością samochodu nowego, a jego wartością po okresie leasingu. Wariant pierwszy wygląda na pierwszy rzut oka na korzystny, ale ustawione jest to tak, żeby leasingodawca w żadnym wypadku nie był stratny i nie opłaca się to specjalnie.

Wariant z wartością końcową polega na tym, że od ceny wyjściowej samochodu odejmuje się prognozowaną jego wartość po okresie leasingu. Różnicę tę (plus oczywiście opłaty) spłaca się w comiesięcznych ratach. Na koniec okazuje się, jak się ma aktualna wartość samochodu do prognozowanej, ale nawet jeżeli jego wartość jest mniejsza, to jeżeli bierze się następny w tej samej firmie to można się bez problemu jakoś tak dogadać żeby nie dopłacać w gotówce.

Powstaje pytanie: dlaczego to w ogóle ma się opłacać? Przy firmie sprawa jest jasna - rata leasingowa wchodzi tylko w koszty i nie trzeba kombinować  amortyzacją środków trwałych. Dla osoby prywatnej jest to mniej oczywiste.

Jeżeli mamy dość środków żeby kupić samochód za gotówkę, to nie ma co się zastanawiać - żadnych rat ani leasingów. Ale co, gdy bierzemy samochód na kredyt?

Jeżeli bierzemy samochód na raty, to żeby nie oddawać zbyt dużo na odsetki bierzemy go zazwyczaj na trzy lata. I przez te trzy lata musimy spłacić jego całą wartość. Możemy co prawda część tej sumy odzyskać przy sprzedaży, ale wkładamy w ten biznes miesiąc w miesiąc spore kwoty.

Inaczej przy leasingu. Bierzemy samochód też na trzy lata, ale spłacić musimy tylko różnicę wartości, czyli powiedzmy koło połowy. Automatycznie rata miesięczna spada nam prawie o połowę. Więc albo nam więcej zostaje na inne wydatki, albo możemy sobie pozwolić na lepszy wóz.

No dobrze, powie ktoś, ale przy kupnie na raty po trzech latach jeździmy już bez płacenia. Zgoda. Ale wtedy zaczynamy płacić inne koszty - przeglądy rejestracyjne (HU), badanie spalin (AU), przedłużenie gwarancji i to z ograniczeniami (jeżeli w ogóle jest dostępna) albo naprawy pogwarancyjne. W dodatku jeździmy nie najnowszym samochodem (potencjalne awarie) poprzedniej generacji, a ta nowa pali mniej (znowu ponosimy wyższe koszty) i ma lepsze wyposażenie.

Niektórym ludziom robi różnicę, że przy leasingu nie są formalnymi właścicielami samochodu. No ale bez przesady, przy ratach i tak siedzi na nim bank, karty wozu i tak nie ma się w domu. Przy leasingu i tak mam w dowodzie rejestracyjnym swoje nazwisko i adres. Inni znowu mają przesąd wyniesiony z wczesnych lat 90-tych, że leasing to taka forma sprzedaży ratalnej. Stąd zastrzeżenia typu "A co jak mi go ukradną albo się rozbije, a ja już tyle zapłaciłem". Jak płacisz prawdziwy leasing, to jesteś cały czas z opłatami niezbyt daleko od aktualnej wartości samochodu i jego utrata nie robi specjalnego problemu - ubezpieczenie pokrywa straty, a ty bierzesz po prostu następny.

Oczywiście nie przy wszystkich markach i modelach leasing prywatny jest opłacalny. To działa tylko wtedy, gdy - uwaga! - cena trzyletniego samochodu używanego w tym modelu jest wysoka - znaczy gdy samochód przez ten czas mało traci na wartości. Czyli samochody często psujące się i mało prestiżowe odpadają w przedbiegach.

Wszystko to przećwiczyłem na sobie. Mój pierwszy samochód kupiony w Niemczech to był używany Lancer kombi. Owszem, fajny był i niezawodny, ale gdy już się zrobił cokolwiek stary i rozejrzałem się za innymi propozycjami zobaczyłem, że to nie była dobra decyzja. Zrobiłem rozpoznanie na rynku i wyszło mi, że bezkonkurencyjny w leasingu jest samochód klasy średniej japońskiej firmy na T. Potem trafiłem jeszcze na podobną (tylko znacznie szerszą) analizę zrobioną przez Stiftung Warentest, i im wyszło to samo. Wziąłem więc Avensisa w leasingu prywatnym i okazało się że płacę miesięcznie mniej, samochód mimo że znacznie większy i lepiej wyposażony pali tyle samo i nie muszę jeździć do AU/HU. A i jeszcze ubezpieczenie jego z Vollkasko kosztuje mniej niż Lancera tylko z Teilkasko. Teraz właśnie odebrałem trzeciego już Avensisa i ciągle wychodzi to lepiej niż ten Lancer.

Zdaję sobie jednak sprawę, że w Polsce to jeszcze nie działa. Leasing prywatny jest już od kilku lat możliwy, ale chyba jednak nadal nieopłacalny (parę lat temu na pewno tak było). Dlaczego? Bo w Polsce samochody używane są zbyt tanie. W Polsce ludzie ciągle bardziej wierzą w okazyjną nówkę z Reichu po emerycie co tylko jeździł do kościoła, niż w solidny, serwisowany według książki samochód poleasingowy.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:Jak to się robi w Niemczech?

2 komentarze