Pamiętam, że w Polsce w latach 70-tych jadało się czasem szparagi, ale nie była to jakaś szczególnie poszukiwana potrawa. Dziś na pewno je się ich więcej - nie jestem na bieżąco - ale wielkiego szału nie ma. Tymczasem w Niemczech uwielbiają szparagi.
Szparagi są oczywiście dostępne przez cały rok w postaci konserwowej, ale nie cieszą się wielka popularnością.
Szał szparagów świeżych zaczyna się na wiosnę. W końcu kwietnia na ulicach pojawiają się budki, w których okoliczni rolnicy sprzedają szparagi. A przy okazji również truskawki i młode ziemniaki.
Szparagi występują w dwu odmianach: białej i zielonej. Są to w zasadzie te same rośliny, tyle że zielone to te pędy, którym pozwolono wyrosnąć ponad powierzchnię ziemi, a białe to te, które były sporym nakładem pracy zasypywane ziemią i przykrywane ciemną folią. Zbiór szparagów to ciężka ręczna praca, przy której zatrudnieni są robotnicy z Europy Wschodniej, w dużej części z Polski. W ostatnich latach na szczeblu rządowym pojawiła się koncepcja żeby zamiast Polaków zatrudniać miejscowych bezrobotnych, jednak nic z tego nie wyszło. Zgodnie z przewidywaniami rolników okazało się że niemieccy bezrobotni pracują źle i trzeba było wrócić do Polaków.
Bardziej cenione są szparagi białe, mimo że zielone wystarczy ugotować i już, natomiast białe trzeba fachowo i dość grubo obrać. Osoby nie posiadające odpowiedniego sprzętu i doświadczenia mogą kupić szparagi już obrane w automacie do obierania.
Ponieważ przy obieraniu powstają spore straty, szparagi sprzedawane są w kilku kategoriach grubości. Najtańsze są te najcieńsze (bo niewiele z nich zostaje), dalej im grubsze tym droższe.
Aby szparagi porządnie ugotować trzeba mieć odpowiedni sprzęt. Przy gotowaniu w całości w zwykłym garnku zanim grubsze ich części będą miękkie to delikatne i najsmaczniejsze końcówki już się rozpadają. Dlatego produkowane są specjalne garnki do szparagów.
Do takiego garnka szparagi wkłada się pionowo, końcówkami do góry. Końcówki mają wystawać ponad powierzchnię wody i dzięki temu się nie rozgotowują. Ugotowane szparagi polewa się sosem holenderskim, w niektórych regionach używa się masła z bułką tartą chociaż ten sposób podawania warzyw gotowanych nazywa się polnisch (po polsku).
Mnie to wszystko jednak nie rusza, szparagi czasem mogę zjeść, ale żebym miał zaraz kupować garnek i płacić po 10 Euro za kilo za te najgrubsze to jednak nie.
A najlepsze są (podobno, bo ja nie jem w przeciwieństwie do Królewny) szpargały z Beelitz. Nawet trasa rowerowa z Berlina do Beelitz nazywa się szpargałową. Albo szparagową. Coś w ten deseń.
A u mnie, Dolny Śląsk, najgrubsze kosztują 10 PLN za kilo, z.Z. 2,40 , pycha!!
@jachay
„A u mnie, Dolny Śląsk, najgrubsze kosztują 10 PLN za kilo, z.Z. 2,40 , pycha!!”
Ja i tak ze szparagów to najbardziej lubię fasolkę szparagową.
Spróbuj zupy-krem ze szparagów, można zrobić z najtańszych, wtedy tak nie boli cenowo ;). Fasolka na targowiskach w Legnicy 30-40 PLN.