Gdzieś między Polską a Niemcami, a szczególnie w NRD

I to też jest po niemiecku: Tangerine Dream

Ten zespół znają zapewne tylko czytelnicy w moim wieku albo starsi. A był to jeden z najbardziej znanych na świecie zespołów kierunku muzyki elektronicznej.

Muzykę elektroniczną w omawianym sensie wywiódłbym z muzyki progresywnej końca lat 60-tych i początku 70-tych. Grano wtedy długie, często tylko instrumentalne utwory, nierzadko na całą stronę czarnej płyty, albo i na całą płytę. Twórcy muzyki elektronicznej robili mniej więcej to samo, ale jako instrumentarium używali praktycznie wyłącznie skonstruowanych właśnie dużych syntezatorów analogowych, później również sterowanych komputerowo. Niektórzy wykonawcy sami dłubali się w sprzęcie i oprogramowaniu i konstruowali własne instrumenty. Scena na koncertach wyglądała często jak centrum obliczeniowe i to w technice analogowej.

Tangerine Dream

Tangerine Dream Źródło: Gdzieś z sieci

Muzyka elektroniczna miała szczyt swojej popularności w końcu lat 70-tych i początku 80-tych, jako prąd muzyczny prawie zaniknęła gdzieś koło połowy lat 80-tych - szybko rozwijająca się technologia cyfrowa spowodowała że instrumenty elektroniczne stały się standardowym wyposażeniem większości zespołów prawie niezależnie od granego przez nich repertuaru. Szyld muzyka elektroniczna stał się nagle anachroniczny - bo prawie cała muzyka stała się elektroniczna. Dziś podobne brzmienia i melodykę spotykamy pod szyldem muzyki relaksacyjnej, chill-out czy ambiente.

Tangerine Dream założył w już w roku 1967 gitarzysta Edgar Froese. Na początku skład był jeszcze "normalny" - gitary elektryczne, perkusja, trochę skrzypiec, fletu czy saksofonu, a muzyka ich była typowo rockowa. W roku 1969 Froese miał okazję zapoznać się z nowymi na rynku syntezatorami i bardzo mu się to spodobało. Trochę później Froese spotkał również zafascynowanego tym sprzętem perkusistę Klausa Schulze i wkrótce obaj przenieśli Tangerine Dream w całkiem inne okolice - tak powstał najbardziej znany zespół muzyki elektronicznej.

Słuchając Tangerine Dream dziś trudno uwierzyć, że koncerty zespołu grającego spokojne, długaśne, medytacyjne kawałki instrumentalne mogły zapełniać  spore hale. Ale tak było, zespół miał trasy koncertowe po całym świecie. Na przykład był pierwszym zespołem "rockowym" z Zachodu który wystąpił w NRD, było to w roku 1980, Amiga wydała z tego płytę. Zespół miał też sporo zleceń na muzykę filmową - zrobili na przykład muzykę do filmów Firestarter, Flashpoint, Legend i wielu innych. A Klaus Schulze zrobił między innymi muzykę do filmu dla dorosłych Body Love - soundtrack sprzedał się o wiele lepiej niż sam film.

Zespół w 1983 miał też trasę koncertową po Polsce (i też była z tego płyta). W tym samym roku podobną trasę koncertową w Polsce miał Klaus Schulze, który odszedł od Tangerine Dream już w roku 1973 ale solowo grał muzykę stylistycznie bardzo podobną. Na koncercie Klausa Schulze w Poznaniu byłem, w tych czasach robiło to duże wrażenie. Całkowicie elektroniczne brzmienia, duży ekran na którym wyświetlane były efekty świetlne, ekrany komputerów (zielony na czarnym - technologia kosmiczna) - zupełnie inny świat niż szary PRL. Artysta się nie oszczędzał, po półtorej godziny koncertu dał jeszcze 45 minut bisów. Z tej trasy powstała płyta pod tytułem "Dziękuję Poland".

Niemieckich wykonawców grających muzykę elektroniczną było o wiele więcej, wymienię na przykład takie nazwy jak Ash Ra Tempel albo Agitation Free. Ale wątpię, żeby ktoś ich jeszcze pamiętał.

 

Dlaczego niemieckość ludzi o nazwiskach Froese i Schulze była dla mnie zaskakująca? Wtedy Niemiec to był ktoś z NRD, wszyscy inni pochodzili z mitycznej krainy o nazwie Zachód, konkretny kraj był nieistotny. Ale jednak: Muzyka elektroniczna była głównie po niemiecku.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Muzyka

11 komentarzy

I to też jest po niemiecku: Lou Bega

Dziś coś, co mnie naprawdę zaskoczyło: Lou Bega też jest po niemiecku.

Lou Bega urodził się w Monachium. Jego rodzicami byli Ugandyjczyk i Włoszka. Jako nastolatek spędził kilka lat w Miami, ale nagrywać zaczął dopiero po powrocie do Niemiec.

Mambo No. 5 to bardzo stary kawałek, napisany w roku 1949 przez Kubańczyka, Pereza Prado, szefa orkiestry tanecznej. Kawałek był oczywiście taneczny i instrumentalny. To nie Lou Bega go wybrał, zrobili to managerowie od repertuaru firmy Peermusic (Germany) GmbH, która ma prawa do około 500.000 utworów z minionych czasów. Managerowie ci ciągle przeglądają zasoby swojej firmy, żeby znaleźć kawałki które pasują do aktualnych mód i mogą się sprzedać. W ten sposób wybrali Mambo No.5.

Lou Bega dostał ten kawałek do nagrania od swojego managera z wytwórni płytowej. Nie zrobili z tego prostego coveru, a raczej remake. I był to niesamowity sukces, singiel sprzedał się w ponad 8 milionach egzemplarzy.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Muzyka

2 komentarze

Jak to się robi w Niemczech: Partie polityczne

Przy okazji kart do głosowania w wyborach samorządowych opisałem drobny folklor polityczny, dziś może o partiach ogólnokrajowych.

Krajobraz partyjny w Niemczech jest nieco inny niż w Polsce. Jego trzon stanowią trzy wyraziste partie z dużymi tradycjami: jedna socjaldemokratyczna, jedna liberalna i jedna chadecka.

Logo SPD

Logo SPD Źródło: Wikipedia

Najstarszą działającą partią w Niemczech jest Sozialdemokratische Partei Deutschlands (Socjaldemokratyczna Partia Niemiec) w skrócie SPD. Powołuje się ona na tradycje założonego w 1863 roku Allgemeine Deutsche Arbeiterverein (ADAV) - Ogólnoniemieckiego Związku Robotników. Pod nazwą SPD występuje ona już od roku 1890. Jest to praktycznie podręcznikowa socjaldemokracja. Tradycyjnym kolorem używanym przez SPD jest kolor ruchu robotniczego, czyli czerwony.

Logo CDU

Logo CDU Źródło: Wikipedia



Logo CSU

Logo CSU Źródło: Wikipedia

Kolejne partie powstały zaraz po wojnie. Pierwszą z nich była Christlich Demokratische Union Deutschlands (Niemiecka Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna) w skrócie CDU. Ta partia też jest całkowicie stereotypowa - to typowa chadecja. Jej chrześcijańskość opiera się głównie na wyznaniu ewangelickim. CDU działa w ścisłej koalicji z lokalną katolicką chadecją z Bawarii zorganizowaną jako Christlich-Soziale Union in Bayern (Unia Chrześcijańsko-Socjalna w Bawarii), czyli CSU. Obie partie posługują się kolorem czarnym nawiązując do tradycji Lützowsches Freikorps - ochotniczych oddziałów armii pruskiej walczących w latach 1813-14 z wojskami napoleońskimi. Ochotnicy byli najczęściej biedni i nie otrzymywali żadnego żołdu, jedyną metodą w miarę jednolitego ich umundurowania było zafarbowanie ich prywatnych ubrań na czarno. Stąd wziął się też kolor czarny na fladze niemieckiej. CSU używa dodatkowo kolorów białego i niebieskiego - kolorów Bawarii.

Logo FDP

Logo FDP Źródło: Wikipedia

Freie Demokratische Partei (Wolna Partia Demokratyczna) czyli FDP powstała w roku 1948 i jest typową partią liberalną. Jej kolorem jest żółty w połączeniu z niebieskim. Zawsze była mniejsza i słabsza od SPD i CDU, ale ponieważ nie miała dużego problemu z wchodzeniem w koalicje i z jednymi i z drugimi przez dziesięciolecia grała rolę "języczka u wagi" współtworząc rządy i dostając znacznie więcej władzy niż wynikało to z wyniku wyborów. Żadna inna partia nie była dłużej przy władzy niż oni. Dziś osłabła znacznie, nierzadko musi walczyć o przekroczenie 5% progu wyborczego.

Logo Die Grünen

Logo Die Grünen Źródło: Wikipedia

Scena polityczna Niemiec od wojny była praktycznie zabetonowana, pierwsze wyłomy zaczęły się pojawiać dopiero w końcu lat 70-tych. Różnego rodzaju ruchy społeczne, ekologiczne, antyatomowe i anarchistyczne zaczęły się wtedy formalnie organizować i brać udział w wyborach samorządowych. Jako jednolita partia Die Grünen (Zieloni) powstali w roku 1980, jednak w wyborach do Bundestagu wtedy dostali tylko 1,5%. Po raz pierwszy do parlamentu dostali się w 1983, ale przez wiele lat jeszcze ciągle byli trudno wybieralni dla normalnego obywatela. Bo chodzili na okazje oficjalne w swetrach i sportowych butach, fryzury mieli hippisowskie, kojarzyli się z anarchistycznymi rozróbami itp. Ucywilizowali się dopiero w latach 90-tych, dziś są już poważną konkurencją nawet dla tych dużych partii z tradycjami. Program mają oczywiście lewicowo-ekologiczny, a kolorem partii jest - jakże by inaczej - zielony.

Logo Die Linke

Logo Die Linke Źródło: Wikipedia

Następną z nowych partii jest Die Linke (Lewica). Wywodzi się ona w prostej linii z NRD-owskiego SED, przekształconego w 1990 w PDS, ma nawet tą samą osobowość prawną. Die Linke powstała przez połączenie PDS-u ze skrajną frakcją SPD pod przywództwem Oskara Lafontaine. Kolorem partii, podobnie jak SPD, jest czerwony. Partia ta ma swoich posłów w parlamencie, ale nadal jest trudno wybieralna bo odwołuje się wprost do socjalizmu w wersji NRD-owskiej, a wielu jej prominentnych członków było funkcjonariuszami SED (na przykład Gregor Gysi), albo kadrowymi pracownikami Stasi (np. Lutz Heilmann). Program ich jest bardzo populistycznie lewicowy, podejrzewam że na wyniki bardzo by im pomogło radykalne odcięcie się od przeszłości. Bo teraz wiarygodność i zdolność koalicyjna tej partii jest bardzo ograniczona.

Zostały do omówienia jeszcze dwie partie o zasięgu krajowym, ale raczej marginalne.

Logo NPD

Logo NPD Źródło: Wikipedia

Jedną z nich jest neofaszystowska Nationaldemokratische Partei Deutschlands (Narodowo-Demokrytyczna Partia Niemiec) - NPD. To mała partia mocno infiltrowana przez służby bezpieczeństwa, balansująca ciągle na granicy zakazu działalności. Trzeba przyznać, że trochę zaczynają w niej myśleć - odchodzą oni powoli od image skinów wykrzykujących rasowe hasła i organizujących burdy, wkładają teraz garnitury i grają porządnych obywateli. Partia powstała w roku 1964, największe sukcesy odnosiła w latach 1966-1968. Potem poparcie dla niej było śladowe, w ostatnich latach jednak trzy razy udało im się umieścić posłów w parlamentach landów wschodnich. Koloru brak.

Logo Die Republikaner

Logo Die Republikaner Źródło: Wikipedia

Są jeszcze Die Republikaner (Republikanie) - to taka trochę bardziej cywilizowana wersja NPD, powstali w 1983, zasięg mają krajowy ale sukcesów brak, koloru też.

Kolory przypisane do każdej partii umożliwiają tworzenie zręcznych określeń dla różnych koalicji, popularne są na przykład Ampel-Koalitionen (Koalicje sygnalizatora świetlnego czyli czerwony-żółty-zielony) albo mowa jest o Jamaica-Koalition (koalicja jamajska czyli czarny-żółty-zielony). Niektóre z drobnych partyjek usiłują przypiąć się do palety, na przykład wspomniani we wcześniejszej notce Allianz Graue Panther z kolorem szarym (w zasadzie chodzi o siwy). Jeszcze lepszy numer był kilka lat temu, przypadkiem w telewizji zobaczyłem spot wyborczy partii Die Violetten – für spirituelle Politik (Fioletowi - dla polityki duchowej). Spot robił wrażenie marnej, amatorskiej parodii spotu wyborczego, ale potem się okazało że to na poważnie. W spocie zachwalano między innymi literaturę ezoteryczną. Było to coś w stylu polskich wkładek do butów z wyborów 1995, ale chyba jednak prawdziwy psychiczny odjazd a nie kalkulacja biznesowa.

 

No dobrze, ale kogo wybierać? Żadna z tych partii nie jest oczywiście idealna, te trzy skrajne z lewa i prawa nie kwalifikują się żeby na nie głosować, ale z czterech najważniejszych każdy może wybrać coś dla siebie. Podziały są klarowne (przynajmniej znacznie klarowniejsze niż w Polsce), organizacje są stabilne, partie zorientowane programowo a nie wodzowsko, demokracja wewnątrzpartyjna działa, żadna z tych czterech nie jest za bardzo walnięta (no może poza Zielonymi, ale to też w granicach tolerancji). Kombinacje i przekręty poszczególnych partii oczywiście istnieją, ale są znacznie lepiej nagłaśniane niż w Polsce, można bez problemu się dowiedzieć kto przy czym i jak kręci. 100% dopasowania poglądów na pewno się nie znajdzie, jednak da się zdecydować na którąś beż dużego wstrętu albo wyrzutów sumienia.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:Jak to się robi w Niemczech?

4 komentarze

Las miejski: Żaby wędrują

Co roku wczesną wiosną żaby wędrują przez las do stawu, żeby się tam rozmnożyć. Ponieważ muszą do tego przejść przez wąską drogę prowadzącą do knajpy koło stawu, droga na ten czas jest zamykana.

Droga zamknięta ze względu na wędrujące ropuchy szare

Droga zamknięta ze względu na wędrujące ropuchy szare


Droga zamknięta ze względu na wędrujące ropuchy szare

Droga zamknięta ze względu na wędrujące ropuchy szare

 Już od paru tygodni chodzę do lasu żeby zrobić zdjęcia żabom na drodze, ale jakoś się nie udało. Dziś okazało się, że żaby już przeszły i kłębią się w wodzie.

Ropuchy szare

Ropuchy szare


Ropuchy szare

Ropuchy szare


Ropuchy szare

Ropuchy szare

i kopulują ile wlezie.

Ropuchy szare

Ropuchy szare


Ropuchy szare

Ropuchy szare

 Nie wszystkie przeżywają trudy wędrówki po zimowaniu.

Ropuchy szare

Ropuchy szare

Ale skrzeku jest dość żeby populacja nie zmalała.

Ropuchy szare

Ropuchy szare


Ropuchy szare

Ropuchy szare

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Ciekawostki

8 komentarzy

Jak to się robi w Niemczech: Wybory samorządowe

W następną niedziele mamy we Hesji wybory samorządowe, więc to dobra okazja żeby opowiedzieć jak to jest w Niemczech.

Wybieramy  władze miejskie i gminne. Jak to w Niemczech w każdym landzie są trochę inne zasady, więc to co napiszę będzie dotyczyło Hesji a w szczególności Frankfurtu.

Zgodnie z Konstytucją, czynne prawo  wyborcze w wyborach samorządowych mają również obywatele krajów Unii mieszkający na danym obszarze. Czyli ja też.

We Frankfurcie wybieramy 93 osoby z 18 list wyborczych i 859 kandydatów. Karta do głosowania to wielka, składana płachta papieru 60 x 120 centymetrów. A jaką sobie wymyślili ordynację!

Na zdjęciu: Wzór karty do głosowania, jaki każdy z uprawnionych do głosowania dostaje pocztą.

Karta wyborcza do wyborów samorządowych

Karta wyborcza do wyborów samorządowych

Na karcie wyborczej każdy może postawić do 93 krzyżyków. Oczywiście postawienie przez pomyłkę dziewięćdziesiątego czwartego powoduje że głos staje się nieważny. Na szczęście oprócz stawiania krzyżyków indywidualnie mamy jeszcze inne możliwości:

Można postawić krzyżyk przy wybranej liście wyborczej, również więcej niż jednej. Wtedy każdy kadydat z niej dostaje po jednym krzyżyku, jak zostanie krzyżyków to po drugim itd.:

Wybory samorządowe - wybór listy

Wybory samorządowe - wybór listy

 Wybranym kandydatom można dać więcej niż jeden głos (max. 3), nazywa się to kumulacją:

Wybory samorządowe - kumulacja

Wybory samorządowe - kumulacja

Można dawać po parę głosów kandydatom z różnych list wyborczych, nazywa się to panaschieren, nie wiem czy jest w ogóle na to słowo polskie, po angielsku to cross-voting:

Wybory samorządowe - panaschieren

Wybory samorządowe - panaschieren

Można zagłosować na listę, ale skreślić tych, którzy nam się nie podobają:

Wybory samorządowe - skreślanie kandydatów

Wybory samorządowe - skreślanie kandydatów

Można te sposoby dowolnie ze sobą kombinować.

Wybory samorządowe - kombinacja

Wybory samorządowe - kombinacja

Ogólnie strasznie to skomplikowane, na pewno wymyślił to jakiś informatyk z banku. Żeby jeszcze było wiadomo, kogo by tu wybrać. Zostawię omawianie partii ogólnokrajowych, o tym innym razem, dziś skupię się na dziwacznym planktonie.

Listy wyborcze są ułożone według ilości głosów, które komitety wyborcze uzyskały w poprzednich wyborach. Stąd na początku mamy duże partie ogólnokrajowe: CDU, SPD, FDP, Bündnis 90/Die Grünen i Die Linke (czyli spadkobiercy NRD-owskiego SED). Dalej następuje lokalna grupa protestu:

  • FAG - Flughafenausbaugegner (Przeciwnicy rozbudowy lotniska) - Sposób podejmowania decyzji o rozbudowie też mi się nie podoba, ale samo mówienie NIE! to jak dla mnie trochę za mało żeby ich wybrać.

Potem mamy dwie partyjki ultraprawicowe - Die Republikaner i NPD. Obie mają zasięg ogólnokrajowy, więc o nich innym razem. Wszystkie następne listy to już totalna egzotyka:

  • ÖkoLinX - Antirassistische Liste - ich strona daje po oczach, sądząc po hasłach typu "Wir sind der Tritt in den Arsch der Herrschenden" (Jesteśmy kopem w dupę panujących) i reklamie książki o Ulrike Mainhof to jest to skrajna lewica anarchistyczna.
  • Muslimische Union (Unia Islamska) - nie znajduję ich strony w sieci, ale oni prawdopodobnie chcą wprowadzić tutaj szariat.
  • Piratenpartei Deutschland - to zorganizowani linuksiarze w sensie WO. Serio, tacy wierzący w Stallmana, walczą o  wolność informacji i zniesienie patentów.
  • FFM - Frankfurt für Morgen - Nie mam siły czytać białych liter na wściekle fioletowym tle, ale zauważyłem że chwalą się że nie mają żadnego programu tylko jakiś cel, którego bliżej nie sprecyzowali. Albo nie dojrzałem, przez ten gryzący fiolet.
  • Internationale EinwanderInnen Liste (Międzynarodowa Lista Imigrantów/-tek) - nazwa mówi chyba wszystko.
  • Bündnis für Innovation und Gerechtigkeit - Jako program wypisują standardowe bla bla bla, nie moge się doczytać czym różnią się od zwykłego proszku.
  • Partei für Arbeit, Rechtstaat, Tierschutz, Elitenförderung, und basisdemokratische Initiative - zwracam uwagę na to, że skrót od tej nazwy brzmi Die PARTEI czyli Partia. Chodzi o Partię z dużej litery, tak jak mówiono w NRD na SED albo w Polsce na PZPR. To są jajcarze związani z pismem satyrycznym Titanic. Wystawiają oni swoich kandydatów w wyborach różnych szczebli, jak im raz odmówiono rejestracji złożyli skargę która doszła aż do Trybunału Konstytucyjnego. Partia w programie ma odbudowę muru i powtórny podział Niemiec. Stylistycznie odwołuje się w jajcarski sposób do SED a nawet do NSDAP (młodzieżówka partii nazywa się Die Hintnerjugend od nazwiska jej szefa, pozdrawiają się słowami "Hi Hintner"). Więcej o nich TUTAJ.
  • EUROPALISTE FÜR FRANKFURT - caps lock mi się nie zaciął, oni się piszą kapitalikami. Jest to lista kandydatów bezpartyjnych bez wspólnego programu.
  • Allianz Graue Panther - Jeżeli dobrze zrozumiałem to jest to partia emerytów, jej program jest kolorowym miksem haseł populistycznych. Zmienili nazwę i się co chwilę użalają że przez to polecieli na ostatnie miejsce na karcie do głosowania. Looserzy i tyle.

 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , ,

Kategorie:Jak to się robi w Niemczech?

3 komentarze

I to też jest po niemiecku: Goombay Dance Band

Ten zespół kojarzą prawdopodobnie głównie starsi czytelnicy, był on popularny w Polsce dość krótko, około roku 1980. O ile sobie dobrze przypominam w tym czasie wydano w Polsce nawet jego płytę, chociaż nie mogę się doguglać potwierdzenia tej informacji.

Goombay Dance Band grał i śpiewał muzykę disco i zewnętrznie podobny był nieco do Boney M. Ciemnoskórzy wykonawcy (ale tu nie wszyscy), skąpe stroje, karaibskie rytmy... Historia zespołu były jednak nieco inna. Założył go Oliver Berndt, znowu 100% Niemiec. Pomysł na zespół powstał podczas kilkuletniego pobytu Berndta na Karaibach. Berndt wrócił potem do Niemiec przywożąc ze sobą swoją karaibską żonę i dwójkę dzieci i swój pomysł zrealizował.

Pierwszym, i chyba najbardziej znanym przebojem grupy była piosenka "Sun of Jamaica". Występy zespołu miały oprawę nawet bardziej spektakularną niż Boney M. - połykanie ognia, przechodzenie pod drążkiem i do tego kilkuletnie dzieci Berndta ubrane po karaibsku, wszystko aż kiczowate. Nic dziwnego że sprzedawało się bardzo dobrze.

Inaczej niż Frank Farian, Oliver Berndt nie miał swojej marki w innym gatunku muzycznym i występowanie z zespołem nie było dla niego problemem. Więc nie tylko pisał i aranżował, ale też śpiewał i występował na żywo.

Czyli: Goombay Dance Band też jest po niemiecku.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Muzyka

7 komentarzy

I to też jest po niemiecku: Camouflage

Najpierw mały disclaimer: Kluczem do wyboru wykonawców do tego cyklu nie jest czy to dobra muzyka, ani nawet czy mi się podoba, tylko to, że ich niemieckość zaskoczyła mnie, albo może zaskoczyć moich czytelników. Proszę o nie dedukowanie na tej podstawie moich preferencji muzycznych, bo nie będą trafione.

Dziś zespół Camouflage. To dość sympatyczny synthie-pop, mimo że z angielską nazwą i po angielsku to to też jest po niemiecku. Zespół pochodzi z Badenii-Württembergii, tworzą go stuprocentowi Niemcy. Piosenka zespołu tylko raz dostała się do pierwszej dziesiątki listy przebojów (Love is a shield, najwyższe miejsce 9 w Niemczech), ale w radiu co pewien czas wraca.

Dwa największe przeboje tej grupy to The Great Commandment z 1987:

i Love is a shield z 1989. Tu niestety mam trochę problem z wklejeniem tubki, bo wszystkie oficjalne są "niedostępne w moim kraju".

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Muzyka

Komentarze: (1)

I to też jest po niemiecku: Propaganda

Ten zespół nie ma tak barwnej historii jak Boney M., więc dla nabicia objętości notki wyjaśnię skąd wziął mi się pomysł na ten cykl.

Od czasu do czasu oglądam telewizję (niezbyt często, ale jednak). I od pewnego czasu jest tu moda na show typu lista przebojów wszechczasów w różnych kategoriach. Tutejsza lista przebojów wygląda całkiem inaczej niż powiedzmy lista Trójki w Polsce - nie ma żadnego głosowania tylko pobiera się elektronicznie gromadzone dane o sprzedaży płyt w ostatnim tygodniu. Stąd listy są trudniej manipulowalne i wszystkie takie same. Wracając do show, to oni wybierają sobie z tej elektronicznej listy jakąś kategorię i lecą po kolei. W każdej edycji gra tam kilka zespołów, zazwyczaj powszechnie znanych z dawnych czasów, a potem prowadzący rozmawia z wykonawcami. No i tu się okazuje, że członkowie powszechnie znanego zespołu o angielskiej nazwie i śpiewającego po angielsku wszyscy (albo prawie wszyscy) mówią świetnym niemieckim bez akcentu. Bo to Niemcy są po prostu. Bywa że wykonawca czarny na twarzy, nazwisko egzotyczne, a jego niemiecki też bardzo dobry - bo mieszka w Niemczech od, powiedzmy, dwudziestu lat (albo i od dziecka), ma tu żonę/męża i dzieci.

No i tymi zaskoczeniami postanowiłem się podzielić. Nie wszystkie z tych zespołów mają za sobą długą karierę, więc część notek będzie krótka.

Dziś zespół Propaganda. W Polsce był on znany w zasadzie tylko z jednej piosenki, ale za to dobrej i ze świetnym klipem. Oto Dr. Mabuse. Szczególnie polecam fragment z wejściem w lustro (ok. 3:45) - to jest zrobione w 1984, w epoce przedkomputerowej, efekt jest niesamowity (przynajmniej wtedy robił wielkie wrażenie) a uzyskany bardzo prosto:

EDIT: Oryginalne video zrobiło się "niedostępne w moim kraju", nie wiem czy widać je w Polsce. Na wszelki wypadek dodam linka do tubki bez wideo, żeby chociaż można było posłuchać.

I to też jest po niemiecku. Zespół Propaganda w składzie: Ralf Dörper, Andreas Thein, Susanne Freytag i Claudia Brücken. Zespół miał spore sukcesy, wymienia się go jako jeden z najbardziej popularnych na świecie zespołów niemieckich lat 80-tych, obok Scorpions, Neny i Kraftwerku. Trzy ich single (Dr. MabuseDuel i P-Machinery) oraz pierwsza płyta (A Secret Wish) uzyskały status złotych płyt. Ale mi podchodzi tylko Dr. Mabuse.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Muzyka

6 komentarzy

I to też jest po niemiecku: Boney M

Dziś pierwszy odcinek zapowiadanego wcześniej cyklu I to też jest po niemiecku. W cyklu będę przedstawiał zespoły pochodzące z Niemiec, ale z Niemcami nie kojarzone. Najklasyczniejszym z takich zespołów jest Boney M.

Boney M. był jednym z najpopularniejszych zespołów muzyki disco lat 70-tych. Tworzyła go czwórka ciemnoskórych wykonawców... Zaraz, stop, przecież to jakieś głupoty. Zespół Boney M. tworzył tak naprawdę tylko jeden człowiek, stuprocentowy Niemiec - Frank Farian.

Frank Farian

Frank Farian Źródło: Wikipedia Autor: Natraj

Frank Farian zaczynał od piosenek w typie szlagieru, a w 1974 roku napisał piosenkę bardziej dyskotekową pod tytułem Baby Do You Wanna Bump. Ponieważ nie chciał psuć własnego  nazwiska (motywacja trochę podobna do motywacji Thomasa Andersa, który nie pozwolił na umieszczenie swojego zdjęcia na okładce pierwszego singla Modern Talking. On uważał że odnosi takie sukcesy w szlagierach, że nie może sobie psuć image), wymyślił sobie nazwę Boney M. Nazwa pochodziła od głównego bohatera australijskiego serialu kryminalnego Boney (zdrobnienie od Bonaparte), puszczanego mniej więcej wtedy na ZDF. Serial podobno nigdy nie został powtórzony w niemieckiej telewizji. Singiel Boney M. sprzedawał się słabo - 500 sztuk na tydzień - więc Frank postanowił bardziej się lansować. Ale ponieważ wszystko robił sam (pisał muzykę, teksty, grał, śpiewał, aranżował, produkował itd.) to potrzebował zmontować jakąś grupę do występów na żywo. Więc przez agencję artystyczną znalazł parę pasujących osób. Część z nich wkrótce odeszła więc znalazł inne, i dopiero po jakimś roku skład zespołu się ustalił. Należeli do niego: Bobby Farrell, Maizie Williams, Marcia Barrett i Liz Mitchell. Wszyscy oni pochodzili z Karaibów i w młodym wieku przyjechali do Europy. Ale śpiewali słabo, tylko Liz Mitchell i Marcia Barrett nadawały się jako tako do śpiewania w studio i tylko one brały udział w nagraniu pierwszej płyty Boney M. - Take The Heat Off Me. Głos męski śpiewał sam Frank Farian.

W końcu maja 1976 wydany został pierwszy singiel z tej płyty - Daddy Cool. Podobno Farian wymyślił tę piosenkę siedząc przy biurku i przy rozmyślaniach stukając ołówkiem o swoje zęby w otwartych ustach. Tak mu się to brzmienie i wystukana melodia spodobały, że zrobił z tego piosenkę. Singiel sprzedawał się słabo, więc Farian postarał się wkręcić zespół do telewizyjnego programu Musikladen. W tych czasach programów telewizyjnych z aktualną muzyką rozrywkową było mało, więc nie było to proste. Ale się udało, Frank do ostatniej chwili samodzielnie szył zespołowi stroje i przygotowywał choreografię. Od tego występu rozpoczęła się prawdziwa kariera Boney M.

O tego czasu Frank Farian nie musiał już robić wszystkiego własnoręcznie, ale Boney M. do końca pozostał jego autorską kreacją. Członkowie zespołu byli tylko twarzami (żeby nie powiedzieć ciałami), do tego stopnia że na przykład zmarły niedawno Bobby Farrell, w polskiej Wikipedii opisywany jako "wokalista grupy" przez cały czas miał zakaz śpiewania zarówno w studio jak i w trakcie występów. Głos męski śpiewany przez Franka Fariana leciał na koncertach z taśmy, Bobby Farell tylko ruszał ustami.

Pamiętam powszechne hejterzenie zespołu w tamtych czasach, ale patrząc z perspektywy to  było to pierwszorzędne disco z tekstami często odbiegającymi in plus od typowych dla muzyki dyskotekowej. Było w nich na przykład o Rasputinie, "Ma" Baker, Belfaście albo fragmenty psalmów.

Szczyt popularności zespołu przypadł na rok 1978, kiedy to sprzedano w sumie kilka milionów jego płyt. W tym samym roku zespół został przyjęty przez królową angielską i jako pierwszy zespół z Zachodu odbył trasę koncertową po ZSRR. Zgody na to udzielił osobiście Leonid Breżniew. W 1979 roku zespół wystąpił na festiwalu w Sopocie. Mimo zakazu zaśpiewał również piosenkę o Rasputinie. Telewizja w nadanej następnego dnia transmisji piosenkę wycięła. Utwór miał godzić w sojusz z ZSRR. Nie bardzo rozumiem co miał chutliwy doradca cara do sojuszu Polski z ZSRR, ale piosenka była zakazana i już.

Gdzieś w połowie lat 80-tych Frank Farian stracił zainteresowanie Boney M. i zajmował się głównie działalnością producencką. Ze znanych nazw i nazwisk produkował na przykład Eruption (One Way Ticket to też jego produkcja), Gilla'ę (kto pamięta jeszcze to imię? Ale ten kawałek pewnie tak) czy Meat Loafa. Potem w latach 90-tych miał znowu 100% własny projekt zrealizowany podobnie jak Boney M. - czyli najpierw nagrania a dopiero potem zespół nie umiejący śpiewać. Ta nazwa też jest bardzo znana - chodzi o Milli Vanilli. Ale czasy się już zmieniły - to, co w przypadku Boney M. nie było żadnym problemem, załatwiło Milli Vanilli na dobre. Wykonawcom odebrano przyznaną im wcześniej nagrodę Grammy dla najlepszego nowego wykonawcy roku 1990, zespół odszedł w niesławie.

Dziś istnieje kilka zespołów śpiewających piosenki Boney M., w zasadzie każdy z wykonawców z zespołu miał co najmniej jedną taką grupę, prawnicy zarobili sporo na ciągłych sporach o prawa do tych piosenek.

Więc pamiętajmy: Boney M. też jest po niemiecku.

 

EDIT: WO właśnie rozwinął temat w gazecie za pieniądze - TUTAJ.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Muzyka

8 komentarzy

Jak to się robi w Niemczech: Przedszkole

Trochę nie po kolei ta notka, właściwie powinna być przed notką o szkołach, ale co tam.

Przedszkole w dzisiejszym rozumieniu zostało wymyślone właśnie w Niemczech, był to pomysł Friedricha Fröbla z połowy XIX wieku. Jak to w tych czasach, nawet sensowne pomysły były motywowane dość odjechanymi koncepcjami teoretycznymi. Fröbel wymyślił sobie Kindergarten - dosłownie to ogródek, w którym uprawia się dzieci. O tym, że pomysł był jednak sensowny świadczy fakt, że w Prusach wkrótce przedszkoli zakazano, motywując to ich destrukcyjnymi tendencjami na obszarach polityki i religii oraz że są ateistyczne i demagogiczne. Po kilku latach zakaz został jednak zniesiony.

Pomysł Fröbla szybko rozprzestrzenił się po świecie, a w USA przedszkole do dziś nazywa się po niemiecku - Kindergarten (pamiętacie Kindergarten Cop?).

Sieć przedszkoli była bardzo dobrze rozwinięta w NRD, jednak teraźniejszość ogólnoniemiecka nie jest tak różowa. Przedszkoli jest za mało i sa one dość drogie. Podobnie jak szkoły, przedszkola liczą się jako szkolnictwo i podlegają landom, co automatycznie oznacza że w każdym landzie jest inaczej. Stąd opisuję sytuację w Hesji, gdzie indziej może być lepiej lub gorzej.

Przedszkola w Niemczech dzielą się na publiczne i prywatne. Różni je głównie to, kto je prowadzi, ale wszystkie podlegają na jednolitych zasadach  pod gminny/miejski Schulamt (Wydział Szkolnictwa odpowiedniego urzędu miejskiego lub gminnego). Wszystkie sa też jednolicie finansowane i mają zestandaryzowane opłaty.

Prywatne przedszkola prowadzone są najczęściej przez kościoły. Ale uwaga: Nie są to placówki wyznaniowe. Zatrudniony jest tam normalny personel świecki (chociaż siostry zakonne bywają też), wyznanie pracowników rzadko jest ograniczane, nie ma kryterium wyznaniowego przy przyjmowaniu dzieci do tych przedszkoli, a indoktrynacja nie jest przesadnie nachalna. Problemem jest jednak brak wpływu Schulamtu na personel - w praktyce wyrzucenie nie nadającego się wychowawcy jest nie do przeprowadzenia przez rodziców. Natomiast w przedszkolu miejskim to działa. Przedszkola kościelne nie są jakimś szczególnym obciążeniem dla budżetu kościołów, bo utrzymują się głównie (albo i wyłącznie) z opłat od rodziców i dofinansowania z budżetu gminnego.

Istnieją również przedszkola prywatne, prowadzone przez inne organizacje (np. Caritas albo Czerwony Krzyż), albo na zasadach całkowicie komercyjnych, jednak nie jest ich tak wiele. Zdarzają się również przedszkola zakładowe, ale też rzadko.

Do przedszkola przyjmowane są trzylatki, a chodzą do niego aż pójdą do szkoły. Bardzo różnie jest z godzinami opieki. Każde dziecko ma zagwarantowane przez przepisy miejsce na pół dnia (zazwyczaj od 9 do 12), chociaż w praktyce nawet z tym bywa ciężko. Niektóre przedszkola są czynne tylko w takich godzinach, bo nie mają warunków do podawania dzieciom obiadu. Miejsce całodzienne, zazwyczaj 8-16 zdobyć jest jeszcze trudniej. A już w ogóle bardzo ciężko jest z dłuższymi godzinami otwarcia.

Miejsce w przedszkolu kosztuje ładnie. U nas, we Frankfurcie, miejsce całodzienne z jedzeniem kosztuje ok. 170 euro miesięcznie, drugie i następne dziecko równolegle w przedszkolu ma zniżkę. Podobno w niektórych landach jest jeszcze gorzej. Ale znowu w innych na fali paniki po testach PISA i innych studiach zafundowano dzieciom darmowe przedszkola (jeżeli dobrze pamiętam to ostatni rok). Badania wykazują silny związek kompetencji społecznych dzieci z tym, czy chodziły do przedszkola albo czy korzystały z innych form opieki poza domem.

A co właściwie dzieci w przedszkolu robią? To co i w Polsce - bawią się, rysują, malują, śpiewają, chodzą na plac zabaw, czasem na wycieczkę. Różnica w stosunku do przedszkola do którego ja chodziłem za młodu jest taka, że w niemieckich przedszkolach nie ma leżakowania. Jest zawsze jakiś zaciszny kącik w którym zmorzone dziecko może sobie na jakimś materacu kimnąć, ale nie ma obowiązkowego zapędzania do łóżek.

Teraz coś o warunkach lokalowych przedszkoli.

W Oberursel-Oberstedten, gdzie mieszkałem wcześniej, ze względu na spory dotyczące terenu na którym stało przedszkole miejskie zbudowano prowizorycznie na parę lat kompleks kontenerów. Wkrótce rozpoczęto jednak obok budowę kompleksu szkoła/przedszkole, odstawili je na super jako wzorcowe dla landu. Teraz wygląda tak:

Taunuswichtel KiTa Oberstedten

Taunuswichtel KiTa Oberstedten Źródło: Wikipedia Autor: Karsten11

Wyszło imponujące, ale wielkie i zimne. Budowa opóźniła się o dobre pół roku, bo jak już było prawie gotowe pękła jakaś rura, zalało całe, ściany zawilgotniały i trzeba było skuwać wszystkie tynki do wysokości jednego metra, osuszać i robić je na nowo. A potem jeszcze raz, bo pomiary koncentracji zarodników pleśni wykazały że nie jest dobrze.

Bywają przedszkola miejskie bardzo oryginalne, jak opisywane już przeze mnie przedszkole zaprojektowane przez Hundertwassera.

Przedszkole miejskie Hundertwasser KiTa, Frankfurt

Przedszkole miejskie Hundertwasser KiTa, Frankfurt

W ogóle przedszkola miejskie  są zazwyczaj ciekawsze i lepsze od kościelnych. Tu na przykład przedszkole we Frankfurcie-Sachsenhausen:

Przedszkole miejskie KT 106, Frankfurt

Przedszkole miejskie KT 106, Frankfurt

To przedszkole połączone jest z Hortem, czyli świetlicą dla dzieci szkolnych, napiszę jeszcze o tym.

Dla porównania przedszkole kościelne prowadzone przez Krzyżaków w starym budynku:

Przedszkole katolickie zakonu krzyżackiego Deutschorden KiTa, Frankfurt

Przedszkole katolickie zakonu krzyżackiego Deutschorden KiTa, Frankfurt

A tu przedszkole parafii katolickiej w Sachsenhausen. To przedszkole było wcześniej parterowe i ze względu na brak miejsca czynne tylko do dwunastej, ostatnio zostało zburzone i zbudowane od nowa jako piętrowe w taniej technologii drewnianej.

Przedszkole katolickie Wendels KiTa, Frankfurt

Przedszkole katolickie Wendels KiTa, Frankfurt

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:Jak to się robi w Niemczech?

8 komentarzy