Gdzieś między Polską a Niemcami, a szczególnie w NRD

A teraz z zupełnie innej beczki – Jak działa współczesny samochód

Ostatnio spotykam w sieci wiele komentarzy dotyczących sprawy przyspieszającej Toyoty Prius. Internetowi eksperci mądrzą się o samochodach, że to mogło być, albo że tamto, a może tam gdzieś są Windowsy... Ale tego, jak działa współczesny samochód nie można się dowiedzieć zaglądając do środka i obserwując że wihajster łączy się z holajzą.

Ja akurat to wiem - przez dobre parę lat robiłem w branży automotive (a może wkrótce do tego wrócę, ale na razie cicho sza!). Więc mimo że to nie jest ani o NRD, ani o Niemczech, dla szerzenia edukacji notka o tym.

Kiedyś każde urządzenie elektryczne w samochodzie miało doprowadzony kabelek, który szedł do jakiegoś wyłącznika. Dalej było prosto - styki zwarte - urządzenie działa, rozwarte - nie działa. Wszystko pięknie, ale mamy tu parę wad:

  • Nie ma żadnej informacji zwrotnej, czy urządzenie naprawdę działa.
  • Wyłączniki przełączają duże prądy a kabelki muszą być grube (wiem, można dać przekaźnik, ale to nie taka duża różnica).
  • Dużo grubych kabelków kosztuje i waży swoje.

Od dłuższego już czasu robi się więc samochód inaczej. Do każdego urządzenia doprowadzone jest kabelkiem zasilanie, a drugim kabelkiem (tak dokładnie to parą różnicową kabelków) sygnał sterujący. Zarówno zasilanie jak i sterowanie jest wspólne dla wielu urządzeń (czyli jest to magistrala - ang. bus) więc kabelków robi się o wiele mniej. Do urządzeń wymieniających większe ilości danych zamiast kabelków miedzianych podłączany jest światłowód.

Ten bus do sterowania to specjalny wariant złącza szeregowego na którym chodzi protokół niskiego poziomu zwany CAN, natomiast światłowód to klasyczny ring chodzący z protokołem MOST. Czyli samochód jest całkowicie usieciowiony. A jaka jest tego konsekwencja? Taka, że każde urządzenie, nawet nieznaczące, musi mieć swój procesor. A tych busów to tak naprawdę jest kilka, jest też moduł routera między busami zwany Gateway.

Po tych magistralach przesyłane jest wszystko - od rozkazów typu "włącz światła", przez digitalizowany stream  sygnału dźwiękowego z radia do wzmacniacza w bagażniku, do streamu danych video z odtwarzacza DVD do monitorów w zagłówkach albo streamu video z noktowizora do wyświetlacza HUD.

I teraz zaczyna się prawdziwa zabawa - mamy do czynienia z heterogenicznym systemem rozproszonym z oprogramowaniem od różnych producentów. Teoria mówi oczywiście że mamy standardy i wszyscy mają się ich trzymać, ale praktykę każdy praktykujący inżynier dowolnej branży zna.

Na zdjęciu małe stanowisko testowe do testowania HeadUnit Audi A6.

Małe stanowisko testowe elektroniki do Audi A6

Małe stanowisko testowe elektroniki do Audi A6

Podstawowym systemem operacyjnym używanym w branży automotive jest VxWorks. Jest to specjalnie do tych zastosowań dopasowany derywat Unixa. W czym się na to pisze to już wybór każdego z producentów. Na przykład do Audi A6 robiliśmy w C++, a do BMW i VW Tuarega w Javie.

Każde urządzenie ma kilka standardowych możliwości komunikacji z nim. Można:

  • przeczytać z niego pewne dane (Messwertblock)
  • ustawić pewne parametry (Anpassunskanal)
  • Można wystartować self-test i odpytać jego stan.
  • Można sprawdzić i skasować zarejestrowane błędy i problemy (DTC - Diagnostic Trouble Code)
  • Można wysyłać do niego rozkazy

Protokół komunikacji z takim urządzeniem jest zestandaryzowany i na przykład warsztat używa do diagnozy różnych samochodów standardowego testera. Problem jest tylko taki, że dla konkretnego urządzenia konkretnego producenta trzeba wiedzieć, co wartość albo rozkaz o danym numerze oznacza.

Na zdjęciu (znalezionym przypadkiem w sieci, nie ja wyniosłem): Pełne stanowisko testowe elektroniki do Audi A6.

Stanowisko testowe elektroniki Audi A6

Stanowisko testowe elektroniki Audi A6 Źródło: Gdzieś z sieci

Oczywiście zagwarantowanie poprawnego działania tak heterogenicznego systemu to jest jeden wielki horror. W dodatku zauważmy że samochód to jest akurat miejsce gdzie zakłócenia radioelektryczne są po prostu potworne. A ten samochód do tego tu i ówdzie przejeżdża obok silnych nadajników radiowych...

Trudno się więc dziwić, że w takim systemie pojawiają się błędy. I o ile błędy w oprogramowaniu, w protokołach itp. można wytestować i usunąć (na co idzie bardzo dużo wysiłku i czasu, zazwyczaj cała produkcja nowego modelu jest od dawna gotowa a o terminie SOP decyduje, czy oprogramowanie już działa jak trzeba), to pozostaje jeszcze cała gama błędów losowych spowodowanych wpływami zewnętrznym. Słyszałem na przykład o samoczynnej zmianie biegu na niższy przy przejeżdżaniu obok nadajnika. Problem był kilkukrotnie zgłaszany w serwisie, ale zawsze ignorowany jako niepowtarzalny.

Według statystyk ADAC za rok 2008 (EDIT: tu był link, ale się zdezaktualizował) aż 40% przypadków zatrzymania się samochodu w drodze lub niemożności uruchomienia samochodu przypada na problemy z instalacją elektryczną (czytaj: oprogramowaniem). Według ADAC coraz częściej przyczyną problemów jest wyładowany akumulator, według mojej wiedzy prawdziwą przyczyną wyładowania akumulatora są zazwyczaj problemy oprogramowania - jakieś urządzenie może się nie wyłączyć poprawnie po zgaszeniu silnika. Audi przy A6 miało co do tego bardzo dokładnie sformułowane i testowane requirementy, właśnie dlatego że jest to poważny problem. Zauważmy, że jednak w sumie zatrzymań w drodze jest w ogóle coraz mniej. Oznacza to, że mechanikę wszyscy mają już opanowaną bardzo dobrze, prawdziwym wyzwaniem jest właśnie oprogramowanie.

Myślę też, że sprawy przyspieszającego Priusa nie da się wyjaśnić, ani tego błędu zreprodukować. Tak to już we współczesnych samochodach jest.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:Ciekawostki

8 komentarzy

Gaz! Gaz! Gaz na ulicach!

Dzisiejsza notka nie będzie o stanie wojennym. Ani nawet o Polsce.

Już wkrótce po przyjeździe do Frankfurtu zdziwiło mnie, że mają tu znaczącą ilość gazowych latarni ulicznych. I to nie tak że jedna dzielnica ma oświetlenie gazowe a inna elektryczne, ale te dwa rodzaje są mocno wymieszane.

Latarnie gazowe we Frankfurcie

Latarnie gazowe we Frankfurcie

Gugiel wykazuje, że we Frankfurcie jest jeszcze 5800 latarni gazowych i jest to wielokrotnie więcej niż działa w całej Polsce. W Niemczech więcej mają tylko w Düsseldorfie (18000) i w Berlinie (44000). W innych miastach jeżeli w ogóle mają oświetlenie gazowe, to jest to od kilku do kilkudziesięciu latarni, powyżej tysiąca jest jeszcze tylko w Mainzu (po naszemu Moguncji) i Dreźnie. TUTAJ fajna strona na ten temat.

Latarnie gazowe we Frankfurcie

Latarnie gazowe we Frankfurcie

Ciekawe dlaczego jeszcze tyle latarni gazowych zostało. Ja rozumiem - przyjemne światło, atmosfera itd., ale po większości tych ulic nikt nie będzie chodził dla atmosfery. Na przykład w sąsiedniej dzielnicy Oberrad mają gazu na ulicach dużo, ale jest to taka duża sypialnia z tramwajem przez środek, może i miejscami zabytkowa ale niezbyt ciekawa. Szkoda zachodu.

Latarnie gazowe we Frankfurcie

Latarnie gazowe we Frankfurcie

Lubię dawną technikę, ale latarnie gazowe zostawiłbym tylko w atrakcyjnych turystycznie dzielnicach zabytkowych, w parkach i w ich okolicach.

Latarnie gazowe we Frankfurcie

Latarnie gazowe we Frankfurcie

Koszty oświetlenia gazowego są znacznie wyższe niż elektrycznego. Sam gaz jest mało efektywny jako źródło światła, a do niego dochodzą koszty instalacji konserwacji i przeglądów instalacji gazowej. Według danych z Berlina za 2008 konserwacja latarni gazowych jest droższa o jakieś 50 EUR, a zużyta energia ponad czterokrotnie (60 kontra 270 EUR na latarnię i rok). Z jednej strony jest to spora suma (razy te tysiące sztuk), ale z drugiej strony trochę za niska żeby zaraz wszystkie w sposób ekonomicznie uzasadniony wymienić.

Latarnie gazowe we Frankfurcie

Latarnie gazowe we Frankfurcie

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Ciekawostki

3 komentarze

I.G.-Farben-Haus (2)

Dziś dalej zwiedzamy I.G.-Farben-Haus.

Wnętrze budynku zostało gruntownie wyremontowane (parę lat stał pusty, więc i tak nie dało rady inaczej). Jednak gdzieniegdzie pozostał pierwotny wystrój.

Klatki schodowe, jak w latach 30-tych.

I.G.Farben-Haus klatka schodowa

I.G.Farben-Haus klatka schodowa

Hall wejściowy w marmurach.

I.G.Farben-Haus hall

I.G.Farben-Haus hall

 

I.G.Farben-Haus hall

I.G.Farben-Haus hall

 

I.G.Farben-Haus hall

I.G.Farben-Haus hall

Tu dobrze widać łuk części centralnej.

I.G.Farben-Haus korytarz

I.G.Farben-Haus korytarz

 

I.G.Farben-Haus korytarz

I.G.Farben-Haus korytarz

Rotunda z kawiarnią.

I.G.Farben-Haus rotunda

I.G.Farben-Haus rotunda

Drzwi windy w mosiądzach.

I.G.Farben-Haus winda

I.G.Farben-Haus winda

No i absolutny hit - działające windy paternoster. Jest ich tam kilka, chyba po jednej na skrzydło (nie sprawdzałem), czyli sześć. (EDIT: Jednak osiem, w skrajnych skrzydłach są po dwa.)

I.G.Farben-Haus - paternoster

I.G.Farben-Haus - paternoster

Poprzednio działające paternostery widziałem jako dziecko w pierwszej połowie lat 70-tych w DOKP Szczecin i w jeszcze jednej firmie w Szczecinie, potem je tam zlikwidowali.

Jest to jednak technologia dla zdrowych i przytomnych - spróbowałem pojechać, pewnie się starzeję, ale nie podobało mi się. Mój syn (8) nie odważył się, nawet ze mną. Nie dziwię się, ja w tym wieku też się bałem, w końcu pojechałem z dziadkiem ale wtedy nie było takiego nacisku na bezpieczeństwo. Teraz i w tym ustroju jesteśmy mli-mli, ale myślę że to dobrze. Są w życiu lepsze nagrody niż Nagroda Darwina.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , ,

Kategorie:Ciekawostki

6 komentarzy

Żegnaj NRD (2): Droga na Zachód i TV

No z tym Zachodem w tytule to chyba trochę przesadziłem. O NRD nie mówiło się Zachód. Bardziej pasowałoby tu podobne słowo czeskie. Jak jeden z moich polskich kolegów ze studiów opowiadał: Mój kolega, Czech, oznajmił pewnego razu "Idę na zachod". Trochę się zdziwiłem, a jeszcze bardziej gdy wrócił już po kilku minutach. Potem się dowiedziałem, że "zachod" to po czesku "toaleta".

Był rok 1980, koniec sierpnia, granica z NRD zamknięta, a ja właśnie rozpoczynałem naukę w liceum. W klasie z rozszerzonym niemieckim. Nauczycielką była Niemka z NRD, z wykształcenia nauczycielka muzyki, w Polsce od dłuższego czasu jako żona Polaka, lekarza chirurga. Rozszerzony niemiecki to było 7 godzin w tygodniu. I tak przez 4 klasy. Nie narzekam, między innymi dzięki temu jestem tu, gdzie jestem. Ale wróćmy do NRD. W tych czasach w budynku w którym z rodzicami mieszkałem była już instalacja zbiorcza dostarczająca wszystkie dwa programy krajowe. Ale w okolicach nadgranicznych każdy chciał mieć więcej niż te dwa, więc na dachach i balkonach rósł las anten systemu Yagi, często dużych, nawet do 21 elementów i ponad 2 m długości. Dwa kanały telewizji NRD chodziły na tym jak złoto, swoją 13-elementową w sprzyjających warunkach odbierałem nawet baaardzo zaszumioną telewizję szwedzką.

NRD znajdowała się stale w rozkroku (żeby nie powiedzieć schizofrenii). Widać go było już w przyjętych standardach transmisji radiowych i telewizyjnych. Przypomnę, że w transmisji radiowej na falach ultrakrótkich istniały wtedy dwa konkurencyjne standardy: Standard CCIR (87,5 – 108 MHz, raster 100kHz) zwany "wysokim" lub "Zachodnim", oraz OIRT ((66 – 74 MHz, raster 10 kHz) zwany "niskim" lub "Wschodnim". Standard CCIR był technicznie lepszy (nie bez powodu używamy go dziś) a pierwsze w Polsce stacje nadające na UKF działały właśnie w tym standardzie. Później w Polsce zapadła decyzja polityczna o przejściu na standard wschodni, natomiast NRD, jako jedyny kraj bloku wschodniego pozostała przy standardzie zachodnim. Dzięki temu NRD-owcy mogli słuchać zachodniego radia po prostu na odbiornikach kupionych w sklepie.

Z telewizją sprawa była bardziej skomplikowana. Podobnie jak w transmisji radiowej, istniały wtedy dwa używane w Europie konkurencyjne standardy telewizji kolorowej: PAL, używany w większości krajów Zachodu, oraz francuski system SECAM. Kraje socjalistyczne nie mogły oczywiście przyjąć ideologicznie niesłusznego systemu PAL, do wyboru pozostał tylko SECAM. Nawiasem mówiąc wschodni SECAM też nie był dokładnie taki sam jak francuski. Na początku wszystko szło jak trzeba, ale wkrótce okazało się, że mało kto w NRD chce kupować krajowe telewizory wyłącznie z systemem SECAM. Oglądanie zachodniej telewizji (oficjalnie zabronione) na czarno-biało nie było warte wydawania pieniędzy na kolorowy telewizor. Cóż było zrobić - trzeba było produkować telewizory dwusystemowe, chociaż wszyscy wiedzieli że PAL służy wyłącznie do czynów zabronionych.

Telewizor RFT

Telewizor firmy RFT (NRD, koniec lat 80-tych XX w.)

A co właściwie było w tej telewizji? Już na pierwszy rzut oka programy NRD-owskie wyglądały inaczej niż polskie. W TVP kolor był zawsze blady i marny (nawet jeszcze w początku lat 90-tych), w NRD-owskiej kolory były ładniejsze i bardziej nasycone. Mieli lepsze kamery po prostu. A co do zawartości merytorycznej:

  • Bardzo dużo sportu. Mnie to akurat nie ruszało, ale niektórych tak.
  • Szlagiery, rewie z muzyką i baletem, znacznie bardziej wystawne niż w TVP.
  • Czasem, częściej niż w TVP, zachodnie filmy. Podobno puszczali je na parę dni przed zaplanowaną emisją w telewizji RFN, żeby im krwi napsuć a przyciągnąć do siebie widzów z zachodu.
  • Piaskowy dziadek, namiętnie oglądany przez dzieci z RFN, jednak słabo konkurencyjny dla Bolka i Lolka albo Reksia.
Piaskowy dziadek.

Piaskowy dziadek (NRD) Źródło: http://www.sandmaennchen.de

To były względne pozytywy. Żadnych killerów, czasem można było spojrzeć. A teraz negatywy:

  • Wiadomości (Aktuelle Kamera) były jeszcze nudniejsze i jeszcze bardziej zideologizowane niż Dziennik Telewizyjny.
  • NRD-owskie filmy co najmniej równie złe jak polskie (albo i jeszcze gorsze).
  • Beznadziejny poziom humoru.
Logo Der schwarze Kanal

Logo Der schwarze Kanal Żródło

I jeszcze najmocniejszy w sensie negatywnym punkt programu: Der schwarze Kanal (Czarny kanał). Był to cotygodniowy program publicystyczny, w którym prowadzący, Karl-Eduard von Schnitzler, przedstawiał odpowiednio dobrane i zmanipulowane materiały telewizji RFN z odpowiednim komentarzem. Schnitzler był prawdziwym hardkorem, najgorsze polskie manipulacje i programy propagandowe w rodzaju Tu jedynka to przy nim małe miki. Nie byłem stanie wytrzymać nawet paru minut jego audycji bez rzucania kapciami w telewizor. Potrafił zmienić dowolny kawałek materiału w totalną, agresywną krytykę i kompromitację kapitalizmu i demokracji niesocjalistycznej. Ponieważ na większości terytorium NRD bez problemu można było odbierać niemanipulowany i niekomentowany program telewizyjny z zachodu,

Zasięg zachodniej telewizji w NRD

Zasięg zachodniej telewizji w NRD. Żródło: Wikipedia Autor: anorak2

to Czarny kanał działał przede wszystkim na mieszkańców rejonu Drezna i terenów na północnym zachodzie (skrót nazwy pierwszego programu telewizji RFN rozwijano nawet jako Außer Rügen und Dresden - Oprócz Rugii i Drezna) oraz na ludzi, którzy z przyczyn zawodowych programów zachodnich oglądać nie mogli - żołnierzy, milicjantów, strażaków itp. Dla członków tych grup zawodowych oglądanie Czarnego kanału było okresami i miejscami obowiązkowe. Ciekawe, że program przynosił skutki odwrotne do zamierzonych - najwięcej wniosków o wyjazd na stałe do RFN (wrócę jeszcze do tego w którymś z odcinków) było właśnie z regionu Drezna. Za to audycja miała swoich wiernych widzów w RFN. Czarny kanał nadawano do samego końca, ostatni wyemitowano na 9 dni przed upadkiem muru. Wydaje mi się że czytałem że potem, uznając fachowość Schnitzlera, zatrudniła go RFN-owska telewizja publiczna (oczywiście nie nadawał się do pokazywania na wizji), ale nie udało mi się wyguglać potwierdzenia tej informacji.

Następne odcinki oczywiście nastąpią.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , ,

Kategorie:DeDeeRowo

10 komentarzy