W notkach o podatku kościelnym wspominałem już o tym, że państwo dokłada się do finansowania związków wyznaniowych. Na podstawie znanych mi informacji wydawało mi się, że to nie jest zbyt dużo. Jednak właśnie przeczytałem o tym artykuł (Euro 10/2010, Stephan Haberer i Hans-L. Merten "Das Kreuz mit dem Kapital") i muszę się tą nową wiedzą podzielić.
Najpierw uwaga: W dalszym ciągu notki będę pisał o "kościołach" - mowa będzie zbiorczo o kościele katolickim i ewangelickim. Nie będzie dużym błędem założenie, że podane sumy rozkładają się między oba te związki wyznaniowe z grubsza po połowie, a inne kościoły są na tyle nieznaczne, że można je w tych rozważaniach pominąć.
Przejdźmy więc do kosztów ponoszonych przez państwo niemieckie:
Koszty duszpasterstwa wojskowego są łatwe do policzenia - jest to pojedyncza pozycja w budżecie państwa i wynosi 26,3 milionów euro. Zdecydowana większość tej sumy to koszty płac dla kapelanów. Opłacanie kapelanów nie jest w żaden sposób umocowane w przepisach. Czyli wszystko podobnie jak w Polsce.
Następna pozycja to religia w szkole. Tu jest trudniej. Co prawda łatwo jest wyliczyć koszty płac nauczycieli kościelnych (207 milionów) ale są jeszcze katecheci świeccy i inne koszty, Carsten Frerk w książce "Finanse i majątek kościołów w Niemczech" oszacował całkowite koszty państwa na naukę religii w szkole na 2,28 miliarda euro rocznie. I znowu to wszystko podobnie jak w Polsce.
Dalej mamy podatek kościelny. Zasady są co prawda ładne, ale w praktyce państwo też ma z tego powodu koszty. Mianowicie zapłacony podatek kościelny odlicza się od podstawy opodatkowania, w związku z tym wpływy państwa zmniejszają się o ponad 3 miliardy rocznie. Tego czynnika w Polsce nie ma.
Podobnie jest z darowiznami na kościoły - wpływy podatkowe państwa zmniejszają się z tego powodu o jakieś 600 milionów rocznie. Tu chyba znowu podobnie jak w Polsce.
Kościoły są zwolnione z różnych podatków - ta subwencja kosztuje podatnika jakieś 7 miliardów rocznie. To znowu podobnie jak w Polsce.
Często podnoszony jest argument o działalności społecznej kościołów - o prowadzeniu przedszkoli, szkół, szpitali, domów starców... I ma to być dofinansowywane z budżetów diecezjalnych. Jednak prawda jest taka, że instytucje te działają na tych samych zasadach jak instytucje świeckie a dofinansowanie z ze środków kościelnych jest znikome. Za to bardzo duże wsparcie (nawet do 100%) pochodzi ze środków państwowych lub gminnych. Dokładnie tak jak i dla instytucji państwowych, ale nad kościelnymi państwo nie ma żadnej kontroli. Organizacje dobroczynne są tylko w bardzo niewielkim stopniu dofinansowywane z podatku kościelnego, a za to w sporym stopniu ze środków publicznych. Na przykład dla Misereor jest to 58% środków publicznych, a tylko 6% diecezjalnych. I to się jeszcze nazywa "Bischöfliches Hilfswerk" ("Biskupie dzieło pomocy")!
![Struktura przychodów Misereor Struktura przychodów Misereor](https://nrdblog.cmosnet.eu/wp-content/uploads/sites/3/2013/01/Misereor_Einkünfte_2007_in_Prozent.gif)
Struktura przychodów Misereor Źródło: Wikipedia Autor: Partikular
Na diagramie: Struktura przychodów Misereor w roku 2007
Legenda:
- Staatl. Steuermittel - środki państwowe finansowane z podatków
- Spenden - darowizny
- Kollekte - zbiórki organizowane przez kościół (np. taca)
- Kirchliche Haushaltsmittel - środki własne kościoła (czyli z podatku kościelnego)
- Zinsen - odsetki (czyli dochody kapitałowe)
I są jeszcze drobniejsze pozycje, na przykład dofinansowanie remontów zabytków kościelnych (22 miliony). A na sam Ökumenisches Kirchentag (jak się to po polsku nazywa? Taki duży zjazd kościelny) 2010 w Monachium państwo dołożyło 10 milionów. Znowu jak w Polsce.
A teraz radzę usiąść i mocno trzymać się poręczy fotela. Tego nie ma nawet w Polsce. Mnie też trzepnęło jak o tym przeczytałem. Najpierw trochę o historii, bo to ważne.
Istotną rolę w systemie finansowania kościołów w Niemczech odegrał Napoleon. Na mocy traktatu pokojowego z Lunéville odebrał on księstwom niemieckim tereny na lewo od Renu, zrzekając się jednocześnie roszczeń do terenów na prawo od rzeki. Wywłaszczeni książęta dostali jako odszkodowanie (zatwierdzone przez Reichsdeputationshauptschluss - ostatni znaczący akt prawny Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego) tereny odebrane kościołom leżące na prawo od Renu. Było to w roku 1803. Tak zakończył swoje istnienie system zwany Reichskirche (jest na to polskie określenie? I jeszcze uwaga dla nie czytających po niemiecku: Przełączenie się w Wikipedii z niemieckiego hasła Reichskirche na angielski nie daje informacji o które tu chodzi), czyli szczególna wzajemna zależność władzy świeckiej i kościelnej obowiązująca w Świętym Cesarstwie Rzymskim Narodu Niemieckiego. Ziemie odebrane kościołom stanowią aż 27% obecnej powierzchni Bundesrepubliki
Z tymi ziemiami kościelnymi było tak, że część księstw niemieckich należało do książąt będących jednocześnie biskupami. Takiego księcia-biskupa nazywano Fürstbischoff - chyba nie ma na to nawet polskiego słowa, bo w Polsce skala tego zjawiska była znikoma. Księstwa te uległy likwidacji i zostały włączone do księstw świeckich. W zamian za to książęta świeccy zobowiązali się "dbać o wyposażenie katedr i pensje dla wyższych duchownych".
I od tego czasu płaciło biskupom cesarstwo, płaciła republika weimarska, płacił Hitler i płaci Bundesrepublik. Już od ponad 200 lat.
I nie są to drobne. Tyle że nie ma na to jednej pozycji w statystyce. Struktura administracyjna Niemiec jest bardzo skomplikowana (to przez Amerykanów, specjalnie tak zrobili, muszę napisać o tym notkę) i nie da się w prosty sposób uzyskać takich danych. Według szacunków są to około 442 miliony euro rocznie (na 67 biskupów katolickich + nie udało mi się ustalić ilu ewangelickich). Dla porównania 180 szefów koncernów notowanych w DAX wzięło w roku 2009 w sumie "tylko" 409 milionów.
I tak w sumie wychodzi około 20 miliardów rocznie na koszt podatników. A z podatku kościelnego kościoły mają tylko 10 miliardów.
Jak widać, z tym rozdziałem kościołów od państwa w Niemczech nie jest tak dobrze, jak to się na pierwszy rzut oka wydaje. Z kilku z tych pozycji zdawałem sobie sprawę, ale na przykład to o finansowaniu biskupów to dla mnie nowość. Ech...
Mam w planie jeszcze notkę o niemieckim konkordacie, ale okazało się że sprawa jest tak skomplikowana, że bez jakiegoś dobrego opracowania nie dam rady się przez nią przegryźć. Więc to trochę potrwa.