Gdzieś między Polską a Niemcami, a szczególnie w NRD

Jak to się robi w Niemczech: Zbytki biskupów (2)

W Polsce afery pedofilsko/Michalikowe i nikt nie zwraca uwagi na dalszy rozwój sprawy biskupa diecezji Limburg. A sprawa rozwija się szybko i intensywnie.

Od poprzedniego odcinka zdarzyło się sporo.  Najpierw przyjechał z Watykanu kardynał Giovanni Lajolo z "braterską wizytą". Chyba wiadomo o co chodzi, Rosjanie Radzieccy też wpadali z "braterskimi wizytami". Kardynał zorientował się w sytuacji, podyktował biskupowi tekst przeprosin do wygłoszenia w najbliższą niedzielę, przypilnował czy zostało wygłoszone i kazał jak najszybciej podsumować koszty nowej siedziby biskupa. A potem pojechał. Biskup otarł pot z czoła i liczył że jakoś to będzie.

Ale w tym tygodniu koszty zostały policzone. Najpierw rys historyczny:

  • Według pierwotnego kosztorysu nowa siedziba miał kosztować 2-3 miliony euro, z czego 200 tysięcy miało kosztować mieszkanie. Powiedziałbym, że to by było OK, nie za drogo.
  • Potem była mowa o pięciu milionach
  • W lipcu biskup zapewniał że zamknie się w dziesięciu
  • W momencie wizyty kardynała biskup nadal utrzymywał że dziesięć milionów, spekulacje określonych kręgów lejących wodę na wiadome młyny mówiły, że może być tych milionów nawet dwadzieścia.

Komunikat komisji liczącej koszty przeszedł najśmielsze oczekiwania. Milionów zrobiło się 31 (słownie: trzydzieści jeden), a i to bez gwarancji że biskup jeszcze gdzieś nie zachomikował jakiejś faktury na następne miliony.

Nowa rezydencja biskupa Limburga

Nowa rezydencja biskupa Limburga Źródło: Spiegel Online

Tłumaczenie legendy ze zdjęcia:

  1. Pomieszczenia biurowe biskupa
  2. Dom sióstr zakonnych
  3. Pomieszczenia konferencyjne
  4. Atrium
  5. Prywatna kaplica biskupa
  6. Mieszkanie biskupa
  7. Muzeum diecezjalne
  8. Prywatny park biskupa

No i się zagotowało. A biskup radośnie oświadczył, że jego też to zdziwiło, no po prostu nie wiadomo skąd się taka suma wzięła, To na pewno przez tego wstrętnego konserwatora zabytków, co takie straszne wymagania nałożył.

Tyle że konserwator zabytków nie nałożył żadnych szczególnych wymagań, bo zdaje się nawet nie za bardzo może to Kościołowi zrobić. 

I powoli wycieka, skąd takie koszty. Po prostu biskup miał coraz to nowe życzenia. Nawet nie chodzi o to, że zażyczył sobie wannę za 15.000 euro (kryptoreklama: podobno firmy Duravit, seria Starck + wyposażenie dodatkowe) - to są fistaszki. On wymyślał coraz to nowe rzeczy i kazał je robić. Na przykład w projekcie było, że Adventskranz (czyli wieniec adwentowy, taki z czterema świecami) w prywatnej kaplicy (to to czarne numer 5) będzie stal na podłodze, na ręcznie kutym stojaku, wcale nie tanim. Ale biskup poszedł do budowlańców i zapytał, czy ten wieniec nie może być podwieszony pod dachem. Budowlańcy oświadczyli że i owszem, może, ale to będzie dużo kosztowało. Na co biskup stwierdził że nieważne, on tak chce. No i trzeba było wyciąć kawałek dachu, wbudować tam wyciągarkę i zrobić dach znowu. Razem coś pod sto tysięcy. 

I tak wkoło. Na przykład na zdjęciu widać, że ta kaplica nie ma rynien. Czyli musi mieć jakiś (obłędnie drogi) system odsysania spływającej wody. Niewykluczone że dach jest podgrzewany żeby śnieg się na nim nie trzymał. Ale nie za bardzo wiadomo jak jest naprawdę - budowa była przez cały czas zasłonięta żeby nie było wiadomo co się tam robi.

Nowa kaplica pałacu biskupiego w Limburgu

Nowa kaplica pałacu biskupiego w Limburgu

Samo mieszkanie biskupa wyszło 3 miliony. Bez wyposażenia. Ale prawdziwe koszty zrobiło podobno to, że drugie takie samo wykuto w skale pod salą zgromadzeń. W projekcie i pozwoleniu na budowę były tam jakieś pomieszczenia techniczne, potem biskup kazał zmienić przeznaczenie. No i jeszcze budynek (na zdjęciu numer 1) posadowiono cokolwiek niżej. W dzisiejszej technice można prawie wszystko, ale kosztuje to ładnie.

Teraz wszyscy zadają sobie pytanie, jak to się stało że nikt tego wszystkiego nie zauważył. I wychodzi na to, że to przez feudalną strukturę Kościoła. W Kościele nie ma po prostu żadnej wiążącej instytucji kontrolnej, jak w korpo rada nadzorcza. Nad biskupem jest tylko papież, wszyscy pracownicy diecezji są biskupowi podlegli i nic nie mogą mu zabronić ani zażądać od niego żadnych dokumentów.

To wszystko było mocne, ale dziś się jeszcze wzmocniło. Prokuratura postawiła biskupowi zarzuty w związku z kłamstwem pod przysięgą (patrz poprzednia część). To nie jest drobiazg - rzecz może kosztować nawet dwa lata pozbawienia wolności. No i jeszcze się okazało że w momencie jak ksiądz biskup oficjalnie zapewniał że rezydencja będzie kosztowała poniżej 10 milionów, miał już zatwierdzony kredyt na piętnaście. Czyli również tam kłamał jak najęty.

W najbliższych dniach sprawą zajmie się papież. Myślę że biskup przyklei się jednak do stanowiska i nie zrezygnuje po dobremu - jak by miał chociaż trochę godności to już by się podał do dymisji.

Ale przyznam, że mimo wszystko wolę śledzić perypetie tutejszego biskupa, niż te obrzydliwe sprawki biskupów polskich.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:Jak to się robi w Niemczech?

5 komentarzy

„Koniec z fałszowaniem prawdy o V-2!”

Osłabiło mnie wczorajsze doniesienie z Wyborczej pod pompatycznym tytułem "Koniec z fałszowaniem prawdy o V-2! Zbrodniczy projekt a nie piękna legenda". No mać, interesuję się tematem, a jeszcze ani razu nie widziałem żeby gdzieś lansowano "piękną legendę" o niemieckim programie rakietowym, pomijając drugą stronę medalu.

A w tym artykule mowa jest o tym, że zawiązał się polsko-niemiecki ruch obywatelski, który będzie dążył żeby w muzeum w Peenemünde pokazano prawdziwy obraz niemieckiego programu rakietowego i żeby było tam o ofiarach tego programu, a nie tylko o wspaniałych jego osiągnięciach i locie na Księżyc.

Rakieta A4 (V2) w muzeum w Peenemünde

Rakieta A4 (V2) w muzeum w Peenemünde

Jak już pozbierałem szczękę z podłogi to strzeliłem komentarz że ci aktywiści to pewnie w ogóle w muzeum nie byli, a jak byli to im się nie chciało czytać i zobaczyć całej ekspozycji. (Hipoteza robocza - słabo władają niemieckim i angielskim, więc ewentualnie nic nie zrozumieli).

A potem pojawił się komentarz jakiejś pani, od którego mi macki opadły. Cytuję:

elisee5Zwiedzałam to muzeum i byłam zbulwersowana sposobem przedstawienia eksponatów. Niewiele o ludobójstwie, a podkreślany przede wszystkim geniusz i prekursor astronautyki

Ta pani najwyraźniej nic z muzeum nie zrozumiała. Przedstawia ono bardzo dobrze całą złożoność uwarunkowań wokół niemieckiego programu rakietowego. Jego niewątpliwe i pionierskie osiągnięcia techniczne  i ogrom cierpień robotników przymusowych, jakim te osiągnięcia zostały okupione. Uwikłanie w system i indywidualne wybory poszczególnych naukowców i inżynierów. Ofiary użycia tej broni. Zbrodnicze projekty dalszego rozwoju tych rakiet. Brak skrupułów krajów zwycięskich przy wykorzystaniu  doświadczeń projektu. Mroczne strony późniejszych programów kosmicznych. I tak dalej.

Tyle że żeby wyrobić sobie zdanie trzeba się trochę wysilić. Poprzeglądać założenia projektowe (własnoręcznie przewracając strony dokumentacji, nie wisi to sobie po prostu na ścianie). Pootwierać szafki poświęcone kluczowym postaciom i zastanowić się nad zgromadzonymi w nich przedmiotami. Przeczytać sporo tekstu. I co najważniejsze: POMYŚLEĆ! Wnioski nie są podane na talerzu, trzeba je wyciągnąć samodzielnie.

Ja po wizycie w tym muzeum byłem pod wrażeniem. Ono jest po prostu świetnie zrobione, chyba najlepsze pod tym względem z wszystkich jakie dotąd widziałem. W La Coupole miałem wrażenie że tory "jasny" i "ciemny" są mocno od siebie odseparowane, w Peenemünde ciemna i jasna strona Mocy przenikały się na każdym kroku. Nie byłem jeszcze w Mittelbau Dora (mam w planie), ale myślę że tam zachowanie takiej równowagi jest o wiele trudniejsze i to muzeum będzie zdominowane przez stronę ciemną.

Po przemyśleniu sprawy sądzę że wiem dlaczego ten "ruch obywatelski" nic nie zrozumiał. Oni są przyzwyczajeni, że oceny moralne są czysto czarno-białe, podane wprost i nie wymagają myślenia. (Dlaczego mnie nie dziwi że oni są głównie z Polski?). I jak nie ma dużymi literami napisane "TO BYŁO BE" i "TO BYŁO CACY", to to jest dla nich bulwersujące.

Nie byłem w Muzeum Powstania Warszawskiego, ale musiałem już prostować myślenie mojego syna, który tam był. Stąd chyba się nie pomylę, gdy powiem temu "ruchowi obywatelskiemu":

A spadajcie z takim podejściem do Muzeum Powstania Warszawskiego. Muzeum Historyczno-Techniczne w Peenemünde jest dla ludzi samodzielnie myślących, a nie dla was.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , ,

Kategorie:Pomyślmy

Skomentuj

Jak to sie robi w Niemczech: Zbytki biskupów

Dawno nie było notki o Niemczech, czas żeby napisać coś nowego. Mam sporo zajęć, między innymi przygotowuję start bloga o Polsce po niemiecku (już wkrótce), ale chwilę znajdę bo się dzieje i trzeba łapać temat póki aktualny.

Od pewnego czasu w Polsce ciągle jakiś biskup albo inny hierarcha coś palnie, albo wykaże się znaczącym oderwaniem od ziemskich trosk i zamiłowaniem do bogactwa i luksusu. Zjawiska te nie są specyficzne tylko dla Polski, zobaczmy może jak to wygląda w Niemczech. Rzecz dotyczy akurat biskupa obejmującej Frankfurt diecezji Limburg, więc dociera do mnie sporo ciekawostek.

Zacznijmy od poprzedniego biskupa tej diecezji. Był to Franz Kamphaus. No i ten był w miarę porządny. Linię ideologiczną miał nie bardzo skostniałą - w konflikcie o doradztwo przed usunięciem ciąży (chyba trzeba by napisać o tym notkę) był przeciw JPII. No i przede wszystkim żył skromnie - nie mieszkał w domu biskupim, tylko w  apartamencie (Apartment po niemiecku odpowiada znaczeniu angielskiemu - małe mieszkanko dla singla - a nie polskiemu coś prawie jak pałac) w seminarium. A służbowej limuzyny z szoferem używał rzadko i niechętnie. No ale w 2007 skończył 75 lat i zgodnie z prawem kanonicznym ustąpił ze stanowiska. W 2008 zastąpił go Franz-Peter Tebartz-van Elst.

Biskup Franz-Peter Tebartz-van Elst

Biskup Franz-Peter Tebartz-van Elst Źródło: Christliches Medienmagazin pro

Proszę nie sugerować się rozbudowanym nazwiskiem - nowy biskup nie pochodzi ze szlachty.  Urodził się w rodzinie rolników i jest drugim dzieckiem z piątki. W momencie nominacji miał 49 lat. To tak dla ustalenia uwagi.

No i ten biskup zaczął się wkrótce zachowywać, jakby był z Polski. Jeszcze w roku objęcia urzędu w Limburgu zdobył rozgłos odwołując dziekana z Wetzlaru za współudział w nabożeństwie dla pary homoseksualnej, która właśnie zawarła ślub cywilny. Ja rozumiem żeby palcem pogrozić że to nie po linii i nie na bazie, ale żeby zaraz odwoływać? No ale niech mu będzie.

Dalej było tylko gorzej. Pisałem już o oszczędnościach w niemieckim Kościele Katolickim, o scalaniu parafii dla oszczędności kosztów, redukcji etatów itd. Było tam też o odwołaniu proboszcza pismem - to typowy styl działania tego biskupa. Autorytaryzm. Ale między odwołaniem starego a powołaniem nowego biskupa kapituła (??? Domkapitel, nie wiem jak po polsku, nie jestem biegły w tym nazewnictwie)  postanowiła zbudować nowy pałac biskupi. Koszty miały się zamknąć w dwóch milionach euro. Nowy biskup rozszerzył inwestycję - miało to być teraz Centrum Diecezjalne Św. Mikołaja - a budżet miał wzrosnąć do 5,5 miliona. Całkiem ostatnio wyszło, że potrzebne jest prawie 10 milionów, a i to na 100% nie jest ostatnie słowo.

Nowa kaplica pałacu biskupiego w Limburgu

Nowa kaplica pałacu biskupiego w Limburgu Źródło: Wikipedia Autor: Nikola

No i teraz pojawia się interesujące pytanie: Skąd diecezja weźmie na to szmal. Sytuacja zrobiła się trochę niezręczna, bo z jednej strony inwestycje diecezjalne powyżej pięciu milionów euro muszą być zatwierdzane przez Watykan (a niedawno zmienił się tam szef i ten nowy takich rzeczy chyba nie lubi), a z drugiej wierni w diecezji są już mocno wkurzeni tym, że muszą zaciskać pasa, a tu takie zbytki. Co prawda diecezja nie zbankrutuje - ma co sprzedać, majątku jest znacznie więcej, ale miło nie będzie.

A jeszcze trochę wcześniej biskup wybrał się na wyjazd służbowy do Indii. Obejrzeć slumsy. No ale biskup nie będzie leciał byle biznesklasą - razem z wikariuszem generalnym diecezji polecieli klasą pierwszą (różnica na dwóch biletach w dwie strony ok. 7000 euro). Rozeszło by się po kościach, ale jak Spiegel miał o tym napisać diecezja przystąpiła do ataku - usiłowała zablokować artykuł. Przy tym biskup nakłamał dziennikarzowi Spiegla że leciał biznesklasą, a potem złożył oświadczenie pod przysięgą (Versicherung an Eides statt) że nic takiego nie mówił. Nie wiem czy w Polsce jest coś takiego jak to oświadczenie, w każdym razie w Niemczech kłamstwo w takim oświadczeniu jest karalne. A Spiegel miał nagranie. No i ksiądz biskup będzie miał proces.

Wierni i księża diecezji mają powoli biskupa dosyć. Zaczynają już pojawiać się listy otwarte żądające zmian, a nawet ustąpienia biskupa. Ciekawe co będzie dalej. EDIT 2013-08-30: Wczoraj pojawił się list otwarty popierający biskupa, że niby go za wierność linii ideologicznej zwalczają.

Tymczasem biskup Franz-Peter prezentuje wysoki poziom oderwania od rzeczywistości twierdząc, że on cały czas chce tak dobrze, ale jakoś go nie rozumieją. Całkiem jak Jezusa. Serio tak powiedział, to nie moja ironia. Niezły okaz, co nie? Prawie jak w Polsce.

A teraz wniosek. Wiele osób w Polsce uważa, że wprowadzenie podatku kościelnego w stylu niemieckim załatwia problem rozdziału Kościoła od państwa i wszystkie wyskoki hierarchi. Niestety nie. To dopiero początek drogi.

TUTAJ więcej na temat biskupa (artykuł z FAZ po niemiecku)

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Jak to się robi w Niemczech?

7 komentarzy

Na wystawie widziane: NSU Wankel Spider

W tym roku jakoś się nie składało z wystawami starych samochodów - Autowerku nie było bo Opel cienko przędzie, przy paru innych padało przez cały dzień i nie warto było w ogóle się tam wybierać. No ale wreszcie się trafiło, tym razem w Rüsselsheimie, koło willi Opla (Opelvillen).

Samochodów było mnóstwo, ale coraz trudniej o takie, których dotąd nie widziałem. Tu jednak znalazł się taki, którego własnych zdjęć mi brakowało - NSU Wankel Spider (patrz: notka o NSU).

NSU Wankel Spider

NSU Wankel Spider

Ten samochód był w swoim czasie rewolucyjny - był to pierwszy seryjnie produkowany samochód z silnikiem Wankla.

NSU Wankel Spider

NSU Wankel Spider

Silnik taki wydawał się wtedy być bardzo dobrym rozwiązaniem - był mały, mocny, zużywał mało paliwa i pracował relatywnie cicho i spokojnie. Ten w Spiderze miał jeden wirnik, pojemność 500 cm3 (chociaż w Wanklu to się trudno liczy) i dawał z niej 50 KM. Palił przy tym 10l/100km, dziś nie robi to wrażenia, ale wtedy było nie najgorszym wynikiem - Spider to, było nie było, samochód sportowy.

NSU Wankel Spider

NSU Wankel Spider

Silnik był zamontowany z tyłu, ale ponieważ był mały, to udało się nad nim wygospodarować jeszcze trochę miejsca na bagaż. Zasadniczy bagażnik był z przodu, ale tam była chłodnica i zbiornik paliwa, więc miejsca też nie było za dużo. No ale samochód sportowy...

NSU Wankel Spider

NSU Wankel Spider

Nadwozie Wankel Spidera było w zasadzie wzięte ze Sportprinza (zdjęcie trochę słabe, bo zrobione komórką na autostradzie).

NSU Sportprinz

NSU Sportprinz

Ale różniło się w wielu szczegółach, nie tylko w tym że z coupe zrobili cabrio.

NSU Wankel Spider

NSU Wankel Spider

W latach 1964-1967 NSU zrobiło tych Spiderów około 2300, a potem  przestawiło się na większy model Ro80, z podobnym silnikiem, tylko dwuwirnikowym. No i ten model zabił firmę - bo konstrukcja silnika nie była jeszcze dojrzała. I Wankle raczej już nie wrócą.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Na ulicy widziane

Komentarze: (1)

Warto zobaczyć: Muzeum czekolady w Kolonii

I znowu muzeum, co do którego mam bardzo mieszane uczucia. Muzeum czekolady w Kolonii.

Muzeum czekolady Kolonia

Muzeum czekolady Kolonia

Muzeum leży na ciekawie zrewitalizowanych terenach byłego portu rzecznego. Już od wejścia widać, że jest to przede wszystkim przedsięwzięcie reklamowe firm Imhoff-Stollwerk i Lindt. Muzeum jest w pierwszej dziesiątce najpopularniejszych muzeów w Niemczech i finansuje się samo, bez dotacji.

Muzeum czekolady Kolonia

Muzeum czekolady Kolonia

Kupujemy bilety i od razu do każdego otrzymujemy po czekoladce. Wchodzimy i najpierw idziemy przez średnio interesującą ekspozycję dotyczącą uprawy kakao, przetwarzania go, transportu, jego wartości odżywczych i wpływu na zdrowie... W małej szklarni (100 m2) z klimatem tropikalnym możemy obejrzeć rosnące kakaowce, w otoczeniu innych roślin tamtej strefy klimatycznej.

Muzeum czekolady Kolonia - szklarnia

Muzeum czekolady Kolonia - szklarnia

Dalej dochodzimy do ciekawszej strefy - wystawione są stare i aktualne maszyny do produkcji czekolady, wraz z pracującą, małą linią na której robione są i pakowane czekoladki, które dostajemy w kasie. Maszyny tu i ówdzie mają powprawiane okienka z pleksi, żeby można było zobaczyć jak działają.

Muzeum czekolady Kolonia - produkcja czekoladek

Muzeum czekolady Kolonia - produkcja czekoladek

 Panie częstują wszystkich wafelkami maczanymi w stopionej czekoladzie.

Muzeum czekolady Kolonia

Muzeum czekolady Kolonia

Potem idziemy na pięterko, gdzie możemy zamówić sobie tabliczkę czekolady zmiksowanej według własnego wyboru (rodzaj czekolady, co domieszane, jaka posypka itp.). 

Muzeum czekolaty Kolonia - tu można zamówić czekoladę

Muzeum czekolaty Kolonia - tu można zamówić czekoladę

Oczywiście można urządzić tam urodziny dziecka albo wziąć udział w warsztatach z produkcji czekolady.

Muzeum czekolady Kolonia - warsztaty z produkcji czekolady

Muzeum czekolady Kolonia - warsztaty z produkcji czekolady

Ponieważ realizacja zamówienia trochę trwa, idziemy dalej po piętrze, gdzie wystawione są różne eksponaty z historii czekolady - od Olmeków, Majów i Azteków, przez Europę we wcześniejszych wiekach, do dziś. Parę ciekawych rzeczy jest, zrobiłem na przykład wreszcie porządne zdjęcia NRD-owskiej Schlager-Süßtafel do cyklu o NRD.

Schlager Süßtafer - wyrób czekoladopodobny z orzeszkami ziemnymi z NRD; cena 80 fenigów NRD

Schlager Süßtafer - wyrób czekoladopodobny z orzeszkami ziemnymi z NRD; cena 80 fenigów NRD

Po zwiedzeniu piętra zamówiona czekolada powinna być już gotowa - odbieramy ją i wychodzimy. I wpadamy w objęcia wielkiego, świetnie zaopatrzonego sklepu z czekoladą, do którego całe muzeum jest przybudówką. Na zdjęciu tylko mały fragment.

Muzeum czekolady Kolonia - fragment sklepu muzealnego

Muzeum czekolady Kolonia - fragment sklepu muzealnego

Sklep rewelacyjny, szkoda tylko że od dłuższego już czasu nie mam specjalnej ochoty na słodycze, wolę coś konkretnego. A nawet jak by mnie ochota naszła, to i tak wolałbym jeszcze ze dwa kilo zrzucić. Nie jestem specjalnie gruby, nigdy nie ważyłem powyżej 85 kg (przy 185 cm wzrostu), ale co roku od wiosny staram się dążyć do mojej wymarzonej wagi 80 kg. To się już od wielu lat nie udaje, kończy się moje staranie na nieco powyżej 81, ale OK, może być. Stąd kupiliśmy tylko trochę czekolady na prezenty i, raczej na siłę, paczkę z ręcznie robionymi truflami drugiej jakości, co im wizualnie nie wyszły. Pół kilo za 10 EUR, to niedrogo, nie więcej niż pół ceny normalnej.

No i tu mam problem, czy polecić muzeum, czy nie. Powiem tak: Na pewno warto do iść sklepu, wejście do niego nic nie kosztuje, a wybór niesamowity. Nawet samo oglądanie jest interesujące. Natomiast wejście do muzeum jest drogie, czy warto, każdy musi rozstrzygnąć sam.

Adres:

Schokoladenmuseum
Am Schokoladenmuseum 1A (w nawigację samochodową wpisać Rheinauhafen)
 60578 Köln

Czynne:

  • wtorek-piątek 10-18
  • soboty, niedziele i święta 11-19
  • w poniedziałki nieczynne (oprócz grudnia, w grudniu 10-18).

Wstęp:

  • Dorośli 8,50 EUR
  • Dzieci 6 EUR
  • Jubilaci w dniu urodzin za darmo (za okazaniem dokumentu tożsamości z datą urodzenia)

Jeszcze uwaga o parkowaniu: Rewitalizowany port leży na długim półwyspie  na Renie, pod nim zbudowano wielki parkhaus (Rheinauhafen) na kilkaset metrów długości. Trzeba do niego wjechać ale nie parkować od razu, tylko pojechać jak najdalej do przodu, do sektora 1.

Am Schokoladenmuseum 1A,

60578 Kolonia, Niemcy

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Warto zobaczyć

Skomentuj

Warto zobaczyć: Muzeum rzymsko-germańskie w Kolonii

No i kiedyś musiała nastąpić ta notka, w której w cyklu "Warto zobaczyć" będę polecał najwyżej warunkowo. Będzie o Römisch-Germanisches Muzeum w Kolonii.

Kolonia już za czasów rzymskich była dużym miastem po rzymskiej stronie Limesu. Stąd tu i w okolicach co i raz wykopuje się rzymskie zabytki. I wystawia się je głównie w tym właśnie muzeum, tuż obok katedry.

Rzymskie zabytki

Rzymskie zabytki

I to jest typ muzeum, który słabo do mnie przemawia. Zbiór rzeczy posegregowanych tematycznie, bez szerszego kontekstu - inaczej niż było w Zülpich. Część tych rzeczy jest, i owszem, ciekawa, ale całość pozostawia pewien niedosyt.

Największe obiekty to rzymskie mozaiki podłogowe, dwie, na najniższym poziomie muzeum, jedna z nich tam gdzie powstała,  

Rzymska mozaika

Rzymska mozaika

trzecia na górnym piętrze, przeniesiona skądś. Ta trzecia przedstawia portrety filozofów greckich podpisanych - na pierwszy rzut oka - alfabetem greckim, ale jakoś podejrzanie łatwo udało mi się te podpisy odczytać, cyrylica, czy co? Po zastanowieniu stwierdziłem, że to tylko taka stylizacja na grekę, coś jak udawanie napisów po rosyjsku przez lustrzane odbijanie 'R' i zastępowanie 'A' cyrylicznym 'Д'. Zdjęcia nie zrobiłem, aż takie ciekawe nie było. Przy drugiej mozaice syn zapytał żartem, czy w starożytnym Rzymie też byli naziści?

Rzymska mozaika

Rzymska mozaika

Mniejszych obiektów mnóstwo, ale niezbyt spektakularnych, nawet w nagromadzeniu. Tutaj zawór do wody, dokładnie taki sam jak w Zülpich, ale tutaj nie zwraca uwagi. Ciekawe, czy robili je seryjnie w naszym rozumieniu?

Rzymski zawór do wody

Rzymski zawór do wody

Za to bardzo fajny sklepik muzealny. Mają tam sporo książek po łacinie, często zabawnych - na przykład książkę z tłumaczeniem tekstów różnych piosenek na łacinę, od piosenek dla dzieci, przez stare szlagiery i Beatlesów, do rocka. Przetłumaczone tak, że można śpiewać.

Ale ogólnie to muzeum polecam tylko fanatykom starożytnego Rzymu. A sklepik można zobaczyć bez płacenia za nietani bilet.

Adres:

Römisch-Germanisches Museum
Roncalli Platz 4
50667 Köln

Czynne:

  • wtorek-niedziela 10 - 17
  • każdy pierwszy czwartek miesiąca 10 - 22
  • w poniedziałki nieczynne

Wstęp:

  • dorośli 8 EUR
  • dzieci 4 EUR

Roncalliplatz 4
50667 Kolonia, Niemcy

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Warto zobaczyć

2 komentarze

Warto zobaczyć: Katedra w Kolonii

Tym razem nie jestem zbyt oryginalny w polecankach, ale co ja zrobię, skoro ze wszystkich stylów architektonicznych najbardziej przemawiają do mnie gotyk niemiecki i francuski? I jeszcze uwaga: Jak pisałem, generalnie nie lubię spolszczonych nazw łacińskich miast niemieckich, ale ta jedna jest dobra i mi się podoba. Kolonia.

Kölner Dom

Kölner Dom

Akurat ta katedra jest uznawana za najbardziej gotycką katedrę ze wszystkich gotyckich katedr, taki Maß der Dinge. No i Lista Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO...

Fascynująca w gotyku jest "inżynierskość" tych konstrukcji, ta jedność elementów konstrukcji z elementami zdobniczymi. O przypory mi chodzi. Podobną jedność propagowano w koncepcji "form strukturalnych", ale to było całkiem niedawno. Chodziło o to, że konstrukcja ma mieć tylko elementy niezbędne do przenoszenia obciążeń i zwymiarowane tak, jak to potrzebne. A żadnych wielkich kolumn na górze, czy innych elementów czysto ozdobnych lub zbyt dużych. Wszelkiego rodzaju kolumny poskręcane albo spiralne były absolutnie wyklęte jako niestrukturalne.

Kölner Dom

Kölner Dom

I to jest prawdziwa inżynierskość, a nie taka jak durny marketoid wymyślił kiedyś w reklamie jeansów "Levi's engineered jeans", które to spodnie były jakoś idiotycznie powykręcane.

Katedra gotycka jest idealnym urzeczywistnieniem "form strukturalnych" - cały ten las przypór i łuków bardzo logicznie wynika z przebiegów obciążeń i jest bardzo miły oku inżyniera. A - jak to bardzo przekonywająco wytłumaczono w jakimś programie na ten temat w telewizji - jeżeli w którejś z katedr te przypory nie były logicznie rozmieszczone, to tej katedry już od dawna nie ma (o ile w ogóle udało im się ją zbudować). Taki darwinizm architektoniczny.

Kölner Dom

Kölner Dom

Katedra fajna, ale jej otoczenie ciut mniej. Zbudowali sobie tą katedrę tuż koło dworca kolejowego, co za pomysł.

No dobra, ale tak na poważnie, to było z nią tak samo jak z dużą częścią takich katedr - zaczynano je w średniowieczu, a ostatecznie kończono (jeżeli w ogóle skończono) w wieku XIX. Tą skończono według odnalezionego oryginalnego projektu. Jest to teraz druga co do wysokości wieża kościoła w Niemczech (157 m, po Ulm 161m), przez parę lat był to najwyższy budynek na świecie.

Katedra w Ulm

Katedra w Ulm

Wnętrze można zwiedzać tylko poza godzinami mszy, więc niedziela nie jest najlepszym czasem - wtedy wejść na zwiedzanie można dopiero od 13. Za to można wejść na wieżę. To jest oczywiście trochę wysiłku (zawsze mnie śmieszy że trzeba pisać że nie ma windy, pamiętam we Florencji młodych i wcale nie grubych Amerykanów, którzy zrezygnowali z wejścia na kopułę katedry, gdy się dowiedzieli że nie ma windy), a widok nie jest znowu specjalnie powalający. Co mnie zaskoczyło - nie tak dawno zrobiono wejście od zewnątrz budynku (żeby turyści we mszach nie przeszkadzali) przewiercając tunel przez fundament wieży. Uważam, że odważni byli.

Kölner Dom - tunel przez fundament wieży

Kölner Dom - tunel przez fundament wieży

I jeszcze jest skarbiec katedralny. Mają tam, i owszem, ładne i bardzo kosztowne rzeczy (w skarbcu nie wolno robić zdjęć), ale jakoś już dość dawno wyrosłem z fascynacji złotem i bogactwem. I teraz przy każdym oglądaniu takich skarbów wizualizują mi się tysiące ludzi, którzy musieli na te skarby dać się powyzyskiwać. Pewnie dlatego od dawna już wolę zwiedzać muzea szeroko rozumianej techniki.

Dygresja na zbliżony temat: Ostatnio przyszła ankieta od badaczy rynku na temat artykułów luksusowych, z jednym pytaniem: Co luksusowego bardzo chciałbym sobie kupić ale nie mogę i dlaczego? Pytanie było poprzedzone dłuższymi wstępami z których wynikało, że jakieś firmy od luksusów bardzo by chciały podwyższyć sobie obroty i poszerzyć bazę klientów. Z dziką rozkoszą odpowiedziałem że nic, bo chcę mieć przydatne rzeczy, a przedłużki do penisa nie są mi do niczego potrzebne. Nigdy dotąd nie było aż tak przyjemnej ankiety 😛

Kölner Dom

Kölner Dom

A w skarbcu katedralnym najbardziej dające do namysłu były trzy wielkie szafy wiszące, pełne ustawionych rzędami puszek z nieidentyfikowalnymi już relikwiami.  Całą katedrę zbudowano żeby zapewnić właściwą oprawę relikwiom nowotestamentowych Trzech Króli, co samo w sobie było szwindlem pierwszej klasy. Trzej Królowie są wspomniani tylko w kilku zdaniach, tylko u Mateusza i to nawet nie jako królowie, koncepcja że ktoś zachował wszystkie trzy kompletne szkielety i to raczej jeszcze przed ujawnieniem się Jezusa jako Mesjasza, żeby po paruset latach (pierwsza wzmianka o nich jest z wieku IV)  mieć relikwie, nie wytrzymuje nawet cienia cienia krytycznej analizy. W dodatku skrzynia z relikwiami zawiera, według ostatniej inspekcji w wieku XIX, trzy kompletne szkielety, jeden młodziaka koło dwudziestki, jeden w wieku średnim i jeden staruszka. Magiem nie zostaje się po dwutygodniowym przeszkoleniu, dwudziestolatek to ledwie mógł się liczyć za maga i nie mógł pożyć długo po wizycie, czyżby ubili ich i zakonserwowali zaraz po wyjściu ze stajenki, czy jak?  No ale dzięki wyłączaniu krytycyzmu w takich sytuacjach biznes turystyczno-pielgrzymkowy kręcił się przez wieki. I dlatego te szafy z puszkami - nie liczyłem, ale na oko ze dwie setki ich było - dają do myślenia, to było przecież psucie luksusowego rynku masówką.

Kölner Dom

Kölner Dom

Katedrę polecam, wejście na wieżę już niekoniecznie, a skarbiec tylko dla amatorów takich atrakcji.

Adres:

Kölner Dom
Domkloster 4
50667 Kolonia, Niemcy

Otwarte:

  • Katedra: listopad-kwiecień 6:00-19:30, maj-październik 6:00-21:00
  • Wieża: od 9:00 do 16, 17 lub 18, zależnie od miesiąca (proszę sprawdzić TUTAJ)
  • Skarbiec: codziennie od 10 do 18

Wstęp:

  • Katedra - bezpłatnie
  • Wieża: dorośli 3 EUR, dzieci 1,50 EUR
  • Skarbiec: dorośłi 5 EUR, dzieci 2,50 EUR
  • Są też bilety rodzinne i kombi na wieżę + skarbiec, wychodzą taniej.

Domkloster 4
50667 Kolonia, Niemcy

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Warto zobaczyć

3 komentarze

Warto zobaczyć: Muzeum kultury kąpielowej Zülpich

Duże części RP i NRW leżą po rzymskiej stronie Limesu i niegdyś były mocno zasiedlone przez Rzymian. Zostało po nich sporo, od czasu do czasu coś się wykopuje i pokazuje w muzeach albo udostępnia do zwiedzania. My wybraliśmy się do Zülpich niedaleko Kolonii, gdzie znajdują się pozostałości dawnej, rzymskiej łaźni pokazywane jako część Muzeum Kultury Kąpielowej (Museum für Badekultur).

Museum der Badekultur Zülpich

Museum der Badekultur Zülpich

Łaźnia w Zülpich jest podobno najlepiej zachowaną łaźnią rzymską na północ od Alp. Pochodzi z połowy II w. i była używana (i rozbudowywana)  przez około 200 lat. Zachowała się dzięki temu, że blisko tego miejsca postawiono miejscowy kościół i na tym terenie był przykościelny cmentarz. Na ruiny natrafiono w roku 1929 a odkopano je w roku 1936. Zrobiono nad nimi prowizoryczny dach i można je było zwiedzać. Potem, w roku 1944 alianckie bombardowanie zniszczyło miasto, ale ruiny pozostały nieuszkodzone. Dalszą historię sobie skrócę, w każdym razie w roku 2008 zbudowano budynek muzeum, całkowicie zamykający w sobie ruinę.

Zachował się praktycznie cały fundament łaźni i część ścian, miejscami do wysokości 1,5 m. Ekspozycja wyjaśnia konstrukcję łaźni i historię jej rozbudowy.

Oglądanie dzieł Rzymian nieodmiennie mnie fascynuje. Jak oni, bez komputerów, prądu i maszyn, robili rzeczy często niewiele gorsze od naszych, współczesnych, a na pewno niedoścignione przez wiele stuleci po nich? Przy okazji moja ulubiona dygresja historyczna na ten temat:

Rzymianie przywieźli z Egiptu przez Morze Śródziemne 13 obelisków po 200 do 500 ton każdy i poustawiali je pionowo na placach! 13 sztuk, to już prawie rutyna, a oprócz tego przywieźli oni z Egiptu setki granitowych kolumn o masie nawet do 250 ton sztuka. Skala przemysłowa. Samo postawienie czegoś takiego pionowo powtórzył dopiero w roku 1586 Domenico Fontana, trochę przesuwając i stawiając znowu przewrócony wieki wcześniej obelisk na placu Św. Piotra w Rzymie. A był to w tamtych czasach wyczyn niebywały. W odróżnieniu od roku 37, kiedy to Rzymianie przewieźli go i postawili rutynowo. Zwróćmy jeszcze uwagę, że Egipcjanie wykuli, przetransportowali o paręset kilometrów i postawili ten sam obelisk u siebie jeszcze coś pod 2000 lat przed Rzymianami, nie mając nawet narzędzi ze stali - było to jeszcze w epoce brązu. Ale transport czegoś takiego przez morze był za Fontany ciągle poza zasięgiem cywilizacji europejskiej. Transport powtórzono po raz pierwszy dopiero w roku 1833 przywożąc 250 tonowy obelisk z Luxoru do Paryża. Zbudowano specjalny statek do tego celu, a i tak akcja zajęła dwa lata, była pełna przygód i parę razy o krok od katastrofy.

Przed wiekiem XIX nowożytna cywilizacja europejska była stanowczo przereklamowana.

 

W muzeum największe wrażenie zrobił na mnie taki zawór do wody: 

Museum der Badekultur Zülpich - zawór

Museum der Badekultur Zülpich - zawór

Do niedawna niemal dokładnie takich zaworów używało się powszechnie w instalacjach gazowych, pewnie nawet czworokąt do współczesnej dźwigni by pasował.

Budynek ogrzewany był gorącym powietrzem od strony podłogi i ścian, to samo palenisko podgrzewało wodę w zbiorniku. Na zdjęciach widać system podgrzewania podłogi 

Museum der Badekultur Zülpich - podgrzewana podłoga

Museum der Badekultur Zülpich - podgrzewana podłoga

i przestrzeń w ścianach

Museum der Badekultur Zülpich - ogrzewanie ścienne

Museum der Badekultur Zülpich - ogrzewanie ścienne

Cała łaźnia miała interesującą instalację wodno-kanalizacyjną, parę basenów z wodą o różnej temperaturze i toaletę z woda bieżącą. Tutaj rura ołowiana ze szwem: 

Museum der Badekultur Zülpich - ołowiana rura

Museum der Badekultur Zülpich - ołowiana rura

A tutaj rekonstrukcja całości:

Museum der Badekultur Zülpich - Rekonstrukcja łaźni

Museum der Badekultur Zülpich - Rekonstrukcja łaźni

Zwracam uwagę, że za Rzymian była to mała miejscowość, a nie żadna metropolia, w metropolii łaźnie były o wiele lepsze.

Reszta ekspozycji poświęcona jest łaźniom i kąpielom w późniejszych okresach, aż do dziś. Niestety jest dość pobieżna i głównie tekstowo-obrazkowa, z przewagą tekstu. Ale wniosek (nie podany wprost, to raczej moja interpretacja) jest taki, że dopiero w wieku XX wyrównaliśmy kulturowo do Rzymian pod tym względem.

Muzeum polecam, chociaż pozostawia ono niewesołe refleksje na temat możliwości utraty naszych osiągnięć technologiczno-cywilizacyjnych.

Adres

Römertermen Zülpich
Museum der Badekultur
Mühlenberg 5
53909 Zülpich

Czynne:

  • wtorek-piątek 10-17
  • soboty, niedziele i święta 11-18
  • w poniedziałki nieczynne

Wstęp:

  • dorośli 4 EUR
  • dzieci i młodzież do lat 18 za darmo

Mühlenberg 5, 53909 Zülpich, Niemcy

 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:Warto zobaczyć

Skomentuj

Warto zobaczyć: Mosellum Koblenz

Dziś o rzeczy z pogranicza techniki i biologii - Mosellum Koblenz.

Mosellum Koblenz

Mosellum Koblenz

Pomysł ciekawy. W Koblencji, na Moseli (taka rzeka, w Koblencji wpada do Renu) jest stopień wodny z niedużą elektrownią wodną i śluzą.

Mosellum Koblenz - stopień wodny

Mosellum Koblenz - stopień wodny

 Zgodnie z wymaganiami środowiskowymi każdy stopień wodny musi mieć przepławkę dla ryb - inaczej ryby nie byłyby w stanie popłynąć w górę rzeki, a spora część płynących w dół ginęłaby przepływając przez turbinę elektrowni.

Mosellum Koblenz - przepławka

Mosellum Koblenz - przepławka

Ponieważ przepławka na tym stopniu wodnym przestała spełniać aktualne wymagania, parę lat temu zbudowano ją na nowo. Przy tym udostępniono ją dla zwiedzających - zbudowano budynek ekspozycyjny, z trzema oknami przez które można obserwować ryby płynące przez przepławkę.  Przepławka ma również elektroniczny licznik ryb, potrafiący je mierzyć i chyba nawet rozpoznawać ich gatunek - podobno to najlepsza taka instalacja na świecie.

Mosellum Koblenz - okna na przepławkę

Mosellum Koblenz - okna na przepławkę

Oprócz tego jest tam ekspozycja przedstawiająca rzekę jako ekosystem, pokazująca wyniki badań robionych przy pomocy tej przepławki i pokazującą jak taka przepławka jest zbudowana i jak działa.

Mosellum Koblenz - przepławka

Mosellum Koblenz - przepławka

Spędziliśmy w sali z oknami dobry kwadrans, przez ten czas przepłynęło paręnaście małych rybek (nie potrafiłem rozpoznać gatunku, nie jestem wędkarzem) i jeden spory leszcz (był charakterystyczny, a na ścianie są narysowane i podpisane ryby w skali 1:1). Po dnie przepławki chodził krab - podobno zawleczono je do Renu bodajże z Dunaju. Warunki tego dnia nie były najlepsze - na Moseli nie było powodzi, ale wody było więcej niż zwykle i była stosunkowo mało przejrzysta.

A rzecz polecam, to widok na rzekę jakiego nie ma praktycznie nigdzie indziej.

Adres:

Moselstaustufe
Peter- Altmeier-Ufer 1
56068 Koblenz

W nawigację trzeba wpisać ulicę Pastor-Klein-Straße

 http://www.mosellum.rlp.de/

Czynne: od 10 do 17, oprócz poniedziałków

Wstęp: Dorośli 3 EUR, dzieci 1,50 EUR

Na zdjęciu lotniczym z gugla jest stara przepławka i nie ma jeszcze budynku ekspozycyjnego.

Peter-Altmeier-Ufer 1
56068 Koblencja, Niemcy

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Warto zobaczyć

Skomentuj

Warto zobaczyć: Zbiory techniki obronnej Bundeswehry w Koblencji

W weekend wybraliśmy się z rodziną na wycieczkę w stronę RP i NRW, i dzięki temu będą nowe notki z cyklu "Warto zobaczyć".  Pierwszym punktem programu była Koblencja i Wehrtechnische Studiensammlung der Bundeswehr.

Tak w zasadzie to nie jest muzeum, tylko Sammlung - czyli zbiór. Nie ma tam nawet biletów, tylko krzyżak uruchamiany za trzy euro w monetach (automat rozmienia). Wartownik przy wejściu spisuje dokumenty - wchodzimy na teren wojskowy. W hali na dole stoi mnóstwo większego sprzętu, bardzo upchanego. A ten sprzęt to w większości ciekawostki albo modele szkoleniowe - na przykład czołg przecięty na pół:

Przekrój czołgu Leopard

Przekrój czołgu Leopard

Mają tam sporo prototypów, na przykład takie podwójne działo samobieżne

Prototypowe działo samobieżne VT 1-2

Prototypowe działo samobieżne VT 1-2

i trochę starych rzeczy, na przykład czołg Renault M 17 FT

Czołg lekki Renault M 17 FT

Czołg lekki Renault M 17 FT

 robot do wysadzania umocnień Goliath (od Borgwarda

Zdalnie sterowany robot do wysadzania umocnień Goliath

Zdalnie sterowany robot do wysadzania umocnień Goliath

trochę samolotów, na przykład Starfightera (muszę napisać o nich notkę, bo to temat na thriller militarno-techniczno-polityczny). 

Lockheed F-104 Starfighter

Lockheed F-104 Starfighter

Na wyższych piętrach ekspozycja jest bardzo bogata, ale interesująca głównie fanatyków wojskowości. Jest tam broń ręczna we wszelakich rodzajach (również Układu Warszawskiego), broń maszynowa, we wszelakich odmianach i kalibrach, noktowizory, mundury, bielizna wojskowa, działa... 

Pistolet maszynowy PM-63 RAK

Pistolet maszynowy PM-63 RAK

Z ciekawostek: Powszechnie znane są dowcipy o karabinach do strzelania zza węgła. Tu mają autentyczną, przystawkę do strzelania z okopu bez wystawiania głowy. Szczerze mówiąc to nie rozumiem tego. Dużo prostsze i skuteczniejsze byłoby zrobienie wysuwanego w górę stojaka na karabin z peryskopem do celowania i jakąś dźwigienką do przyciskania spustu. A taka krzywa rurka jest trudna w konstrukcji, niebezpieczna, mało trwała, mało celna, energia pocisku bardzo spada... Same wady.

Karabin do strzelania zza węgła

Karabin do strzelania zza węgła

Druga ciekawostka to jednoosobowy czołg. Z rysunku wynika, że żołnierz wpełzał do czegoś takiego korpusem i odpychał się od ziemi nogami. Czyli tak właściwie to się czołgał.

Jednoosobowy czołg bez napędu

Jednoosobowy czołg bez napędu

No i zaraz mi się coś skojarzyło. Poszukałem w sieci o etymologii słowa czołg i wyszło, że nie wiadomo skąd ono się właściwie wzięło, znalazłem tylko jakieś legendy miejskie i hipotezy. Wiec ja postawię swoją, odważną tezę: Słowo czołg pochodzi od takiej właśnie konstrukcji, a potem zostało przeniesione na opancerzony pojazd mechaniczny.

W muzeum tłoku nie ma, sami mężczyźni, większość z aparatami fotograficznymi. Na podstawie obserwacji gdzie chodzą i co fotografują sądzę, że większość z nich to modelarze. Na wyższych piętrach chodziliśmy już sami, w sumie to prawie przebiegliśmy większość ekspozycji - to raczej coś dla prawdziwych fanatyków.

Ale zainteresowanym techniką, zwłaszcza wojskową, bardzo polecam. Najciekawsze są te przekrojone czołgi - nie wiedziałem na przykład że czołgi w środku maluje się na biało.

 Adres:

Wehrtechnische Studiensammlung
Mayener Straße 85
56070 Koblenz

 Czynne: codziennie 9.30 - 16.30

Wstęp: 3 EUR

Mayener Straße 85

56070 Koblencja, Niemcy

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Warto zobaczyć

3 komentarze