W Polsce afery pedofilsko/Michalikowe i nikt nie zwraca uwagi na dalszy rozwój sprawy biskupa diecezji Limburg. A sprawa rozwija się szybko i intensywnie.
Od poprzedniego odcinka zdarzyło się sporo. Najpierw przyjechał z Watykanu kardynał Giovanni Lajolo z "braterską wizytą". Chyba wiadomo o co chodzi, Rosjanie Radzieccy też wpadali z "braterskimi wizytami". Kardynał zorientował się w sytuacji, podyktował biskupowi tekst przeprosin do wygłoszenia w najbliższą niedzielę, przypilnował czy zostało wygłoszone i kazał jak najszybciej podsumować koszty nowej siedziby biskupa. A potem pojechał. Biskup otarł pot z czoła i liczył że jakoś to będzie.
Ale w tym tygodniu koszty zostały policzone. Najpierw rys historyczny:
- Według pierwotnego kosztorysu nowa siedziba miał kosztować 2-3 miliony euro, z czego 200 tysięcy miało kosztować mieszkanie. Powiedziałbym, że to by było OK, nie za drogo.
- Potem była mowa o pięciu milionach
- W lipcu biskup zapewniał że zamknie się w dziesięciu
- W momencie wizyty kardynała biskup nadal utrzymywał że dziesięć milionów, spekulacje określonych kręgów lejących wodę na wiadome młyny mówiły, że może być tych milionów nawet dwadzieścia.
Komunikat komisji liczącej koszty przeszedł najśmielsze oczekiwania. Milionów zrobiło się 31 (słownie: trzydzieści jeden), a i to bez gwarancji że biskup jeszcze gdzieś nie zachomikował jakiejś faktury na następne miliony.
Tłumaczenie legendy ze zdjęcia:
- Pomieszczenia biurowe biskupa
- Dom sióstr zakonnych
- Pomieszczenia konferencyjne
- Atrium
- Prywatna kaplica biskupa
- Mieszkanie biskupa
- Muzeum diecezjalne
- Prywatny park biskupa
No i się zagotowało. A biskup radośnie oświadczył, że jego też to zdziwiło, no po prostu nie wiadomo skąd się taka suma wzięła, To na pewno przez tego wstrętnego konserwatora zabytków, co takie straszne wymagania nałożył.
Tyle że konserwator zabytków nie nałożył żadnych szczególnych wymagań, bo zdaje się nawet nie za bardzo może to Kościołowi zrobić.
I powoli wycieka, skąd takie koszty. Po prostu biskup miał coraz to nowe życzenia. Nawet nie chodzi o to, że zażyczył sobie wannę za 15.000 euro (kryptoreklama: podobno firmy Duravit, seria Starck + wyposażenie dodatkowe) - to są fistaszki. On wymyślał coraz to nowe rzeczy i kazał je robić. Na przykład w projekcie było, że Adventskranz (czyli wieniec adwentowy, taki z czterema świecami) w prywatnej kaplicy (to to czarne numer 5) będzie stal na podłodze, na ręcznie kutym stojaku, wcale nie tanim. Ale biskup poszedł do budowlańców i zapytał, czy ten wieniec nie może być podwieszony pod dachem. Budowlańcy oświadczyli że i owszem, może, ale to będzie dużo kosztowało. Na co biskup stwierdził że nieważne, on tak chce. No i trzeba było wyciąć kawałek dachu, wbudować tam wyciągarkę i zrobić dach znowu. Razem coś pod sto tysięcy.
I tak wkoło. Na przykład na zdjęciu widać, że ta kaplica nie ma rynien. Czyli musi mieć jakiś (obłędnie drogi) system odsysania spływającej wody. Niewykluczone że dach jest podgrzewany żeby śnieg się na nim nie trzymał. Ale nie za bardzo wiadomo jak jest naprawdę - budowa była przez cały czas zasłonięta żeby nie było wiadomo co się tam robi.
Samo mieszkanie biskupa wyszło 3 miliony. Bez wyposażenia. Ale prawdziwe koszty zrobiło podobno to, że drugie takie samo wykuto w skale pod salą zgromadzeń. W projekcie i pozwoleniu na budowę były tam jakieś pomieszczenia techniczne, potem biskup kazał zmienić przeznaczenie. No i jeszcze budynek (na zdjęciu numer 1) posadowiono cokolwiek niżej. W dzisiejszej technice można prawie wszystko, ale kosztuje to ładnie.
Teraz wszyscy zadają sobie pytanie, jak to się stało że nikt tego wszystkiego nie zauważył. I wychodzi na to, że to przez feudalną strukturę Kościoła. W Kościele nie ma po prostu żadnej wiążącej instytucji kontrolnej, jak w korpo rada nadzorcza. Nad biskupem jest tylko papież, wszyscy pracownicy diecezji są biskupowi podlegli i nic nie mogą mu zabronić ani zażądać od niego żadnych dokumentów.
To wszystko było mocne, ale dziś się jeszcze wzmocniło. Prokuratura postawiła biskupowi zarzuty w związku z kłamstwem pod przysięgą (patrz poprzednia część). To nie jest drobiazg - rzecz może kosztować nawet dwa lata pozbawienia wolności. No i jeszcze się okazało że w momencie jak ksiądz biskup oficjalnie zapewniał że rezydencja będzie kosztowała poniżej 10 milionów, miał już zatwierdzony kredyt na piętnaście. Czyli również tam kłamał jak najęty.
W najbliższych dniach sprawą zajmie się papież. Myślę że biskup przyklei się jednak do stanowiska i nie zrezygnuje po dobremu - jak by miał chociaż trochę godności to już by się podał do dymisji.
Ale przyznam, że mimo wszystko wolę śledzić perypetie tutejszego biskupa, niż te obrzydliwe sprawki biskupów polskich.
















































