Gdzieś między Polską a Niemcami, a szczególnie w NRD

A teraz z zupełnie innej beczki – Jak działa współczesny samochód

Ostatnio spotykam w sieci wiele komentarzy dotyczących sprawy przyspieszającej Toyoty Prius. Internetowi eksperci mądrzą się o samochodach, że to mogło być, albo że tamto, a może tam gdzieś są Windowsy... Ale tego, jak działa współczesny samochód nie można się dowiedzieć zaglądając do środka i obserwując że wihajster łączy się z holajzą.

Ja akurat to wiem - przez dobre parę lat robiłem w branży automotive (a może wkrótce do tego wrócę, ale na razie cicho sza!). Więc mimo że to nie jest ani o NRD, ani o Niemczech, dla szerzenia edukacji notka o tym.

Kiedyś każde urządzenie elektryczne w samochodzie miało doprowadzony kabelek, który szedł do jakiegoś wyłącznika. Dalej było prosto - styki zwarte - urządzenie działa, rozwarte - nie działa. Wszystko pięknie, ale mamy tu parę wad:

  • Nie ma żadnej informacji zwrotnej, czy urządzenie naprawdę działa.
  • Wyłączniki przełączają duże prądy a kabelki muszą być grube (wiem, można dać przekaźnik, ale to nie taka duża różnica).
  • Dużo grubych kabelków kosztuje i waży swoje.

Od dłuższego już czasu robi się więc samochód inaczej. Do każdego urządzenia doprowadzone jest kabelkiem zasilanie, a drugim kabelkiem (tak dokładnie to parą różnicową kabelków) sygnał sterujący. Zarówno zasilanie jak i sterowanie jest wspólne dla wielu urządzeń (czyli jest to magistrala - ang. bus) więc kabelków robi się o wiele mniej. Do urządzeń wymieniających większe ilości danych zamiast kabelków miedzianych podłączany jest światłowód.

Ten bus do sterowania to specjalny wariant złącza szeregowego na którym chodzi protokół niskiego poziomu zwany CAN, natomiast światłowód to klasyczny ring chodzący z protokołem MOST. Czyli samochód jest całkowicie usieciowiony. A jaka jest tego konsekwencja? Taka, że każde urządzenie, nawet nieznaczące, musi mieć swój procesor. A tych busów to tak naprawdę jest kilka, jest też moduł routera między busami zwany Gateway.

Po tych magistralach przesyłane jest wszystko - od rozkazów typu "włącz światła", przez digitalizowany stream  sygnału dźwiękowego z radia do wzmacniacza w bagażniku, do streamu danych video z odtwarzacza DVD do monitorów w zagłówkach albo streamu video z noktowizora do wyświetlacza HUD.

I teraz zaczyna się prawdziwa zabawa - mamy do czynienia z heterogenicznym systemem rozproszonym z oprogramowaniem od różnych producentów. Teoria mówi oczywiście że mamy standardy i wszyscy mają się ich trzymać, ale praktykę każdy praktykujący inżynier dowolnej branży zna.

Na zdjęciu małe stanowisko testowe do testowania HeadUnit Audi A6.

Małe stanowisko testowe elektroniki do Audi A6

Małe stanowisko testowe elektroniki do Audi A6

Podstawowym systemem operacyjnym używanym w branży automotive jest VxWorks. Jest to specjalnie do tych zastosowań dopasowany derywat Unixa. W czym się na to pisze to już wybór każdego z producentów. Na przykład do Audi A6 robiliśmy w C++, a do BMW i VW Tuarega w Javie.

Każde urządzenie ma kilka standardowych możliwości komunikacji z nim. Można:

  • przeczytać z niego pewne dane (Messwertblock)
  • ustawić pewne parametry (Anpassunskanal)
  • Można wystartować self-test i odpytać jego stan.
  • Można sprawdzić i skasować zarejestrowane błędy i problemy (DTC - Diagnostic Trouble Code)
  • Można wysyłać do niego rozkazy

Protokół komunikacji z takim urządzeniem jest zestandaryzowany i na przykład warsztat używa do diagnozy różnych samochodów standardowego testera. Problem jest tylko taki, że dla konkretnego urządzenia konkretnego producenta trzeba wiedzieć, co wartość albo rozkaz o danym numerze oznacza.

Na zdjęciu (znalezionym przypadkiem w sieci, nie ja wyniosłem): Pełne stanowisko testowe elektroniki do Audi A6.

Stanowisko testowe elektroniki Audi A6

Stanowisko testowe elektroniki Audi A6 Źródło: Gdzieś z sieci

Oczywiście zagwarantowanie poprawnego działania tak heterogenicznego systemu to jest jeden wielki horror. W dodatku zauważmy że samochód to jest akurat miejsce gdzie zakłócenia radioelektryczne są po prostu potworne. A ten samochód do tego tu i ówdzie przejeżdża obok silnych nadajników radiowych...

Trudno się więc dziwić, że w takim systemie pojawiają się błędy. I o ile błędy w oprogramowaniu, w protokołach itp. można wytestować i usunąć (na co idzie bardzo dużo wysiłku i czasu, zazwyczaj cała produkcja nowego modelu jest od dawna gotowa a o terminie SOP decyduje, czy oprogramowanie już działa jak trzeba), to pozostaje jeszcze cała gama błędów losowych spowodowanych wpływami zewnętrznym. Słyszałem na przykład o samoczynnej zmianie biegu na niższy przy przejeżdżaniu obok nadajnika. Problem był kilkukrotnie zgłaszany w serwisie, ale zawsze ignorowany jako niepowtarzalny.

Według statystyk ADAC za rok 2008 (EDIT: tu był link, ale się zdezaktualizował) aż 40% przypadków zatrzymania się samochodu w drodze lub niemożności uruchomienia samochodu przypada na problemy z instalacją elektryczną (czytaj: oprogramowaniem). Według ADAC coraz częściej przyczyną problemów jest wyładowany akumulator, według mojej wiedzy prawdziwą przyczyną wyładowania akumulatora są zazwyczaj problemy oprogramowania - jakieś urządzenie może się nie wyłączyć poprawnie po zgaszeniu silnika. Audi przy A6 miało co do tego bardzo dokładnie sformułowane i testowane requirementy, właśnie dlatego że jest to poważny problem. Zauważmy, że jednak w sumie zatrzymań w drodze jest w ogóle coraz mniej. Oznacza to, że mechanikę wszyscy mają już opanowaną bardzo dobrze, prawdziwym wyzwaniem jest właśnie oprogramowanie.

Myślę też, że sprawy przyspieszającego Priusa nie da się wyjaśnić, ani tego błędu zreprodukować. Tak to już we współczesnych samochodach jest.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:Ciekawostki

8 komentarzy

Jak to się robi w Niemczech: Prywatny leasing samochodu

Właśnie w tych dniach skończył mi się leasing samochodu, więc na czasie będzie napisać coś o leasingu prywatnym.

W Polsce z leasingu samochodów korzystają głównie firmy. W Niemczech też, ale istnieje też coś takiego jak leasing prywatny. Zasady są praktycznie takie same jak leasingu dla firm: leasingobiorca płaci miesięczną ratę, a po okresie leasingu oddaje samochód.

Leasing prywatny ma dwa warianty. W jednym płaci się od przejechanego kilometra, w drugim spłaca się różnicę między wartością samochodu nowego, a jego wartością po okresie leasingu. Wariant pierwszy wygląda na pierwszy rzut oka na korzystny, ale ustawione jest to tak, żeby leasingodawca w żadnym wypadku nie był stratny i nie opłaca się to specjalnie.

Wariant z wartością końcową polega na tym, że od ceny wyjściowej samochodu odejmuje się prognozowaną jego wartość po okresie leasingu. Różnicę tę (plus oczywiście opłaty) spłaca się w comiesięcznych ratach. Na koniec okazuje się, jak się ma aktualna wartość samochodu do prognozowanej, ale nawet jeżeli jego wartość jest mniejsza, to jeżeli bierze się następny w tej samej firmie to można się bez problemu jakoś tak dogadać żeby nie dopłacać w gotówce.

Powstaje pytanie: dlaczego to w ogóle ma się opłacać? Przy firmie sprawa jest jasna - rata leasingowa wchodzi tylko w koszty i nie trzeba kombinować  amortyzacją środków trwałych. Dla osoby prywatnej jest to mniej oczywiste.

Jeżeli mamy dość środków żeby kupić samochód za gotówkę, to nie ma co się zastanawiać - żadnych rat ani leasingów. Ale co, gdy bierzemy samochód na kredyt?

Jeżeli bierzemy samochód na raty, to żeby nie oddawać zbyt dużo na odsetki bierzemy go zazwyczaj na trzy lata. I przez te trzy lata musimy spłacić jego całą wartość. Możemy co prawda część tej sumy odzyskać przy sprzedaży, ale wkładamy w ten biznes miesiąc w miesiąc spore kwoty.

Inaczej przy leasingu. Bierzemy samochód też na trzy lata, ale spłacić musimy tylko różnicę wartości, czyli powiedzmy koło połowy. Automatycznie rata miesięczna spada nam prawie o połowę. Więc albo nam więcej zostaje na inne wydatki, albo możemy sobie pozwolić na lepszy wóz.

No dobrze, powie ktoś, ale przy kupnie na raty po trzech latach jeździmy już bez płacenia. Zgoda. Ale wtedy zaczynamy płacić inne koszty - przeglądy rejestracyjne (HU), badanie spalin (AU), przedłużenie gwarancji i to z ograniczeniami (jeżeli w ogóle jest dostępna) albo naprawy pogwarancyjne. W dodatku jeździmy nie najnowszym samochodem (potencjalne awarie) poprzedniej generacji, a ta nowa pali mniej (znowu ponosimy wyższe koszty) i ma lepsze wyposażenie.

Niektórym ludziom robi różnicę, że przy leasingu nie są formalnymi właścicielami samochodu. No ale bez przesady, przy ratach i tak siedzi na nim bank, karty wozu i tak nie ma się w domu. Przy leasingu i tak mam w dowodzie rejestracyjnym swoje nazwisko i adres. Inni znowu mają przesąd wyniesiony z wczesnych lat 90-tych, że leasing to taka forma sprzedaży ratalnej. Stąd zastrzeżenia typu "A co jak mi go ukradną albo się rozbije, a ja już tyle zapłaciłem". Jak płacisz prawdziwy leasing, to jesteś cały czas z opłatami niezbyt daleko od aktualnej wartości samochodu i jego utrata nie robi specjalnego problemu - ubezpieczenie pokrywa straty, a ty bierzesz po prostu następny.

Oczywiście nie przy wszystkich markach i modelach leasing prywatny jest opłacalny. To działa tylko wtedy, gdy - uwaga! - cena trzyletniego samochodu używanego w tym modelu jest wysoka - znaczy gdy samochód przez ten czas mało traci na wartości. Czyli samochody często psujące się i mało prestiżowe odpadają w przedbiegach.

Wszystko to przećwiczyłem na sobie. Mój pierwszy samochód kupiony w Niemczech to był używany Lancer kombi. Owszem, fajny był i niezawodny, ale gdy już się zrobił cokolwiek stary i rozejrzałem się za innymi propozycjami zobaczyłem, że to nie była dobra decyzja. Zrobiłem rozpoznanie na rynku i wyszło mi, że bezkonkurencyjny w leasingu jest samochód klasy średniej japońskiej firmy na T. Potem trafiłem jeszcze na podobną (tylko znacznie szerszą) analizę zrobioną przez Stiftung Warentest, i im wyszło to samo. Wziąłem więc Avensisa w leasingu prywatnym i okazało się że płacę miesięcznie mniej, samochód mimo że znacznie większy i lepiej wyposażony pali tyle samo i nie muszę jeździć do AU/HU. A i jeszcze ubezpieczenie jego z Vollkasko kosztuje mniej niż Lancera tylko z Teilkasko. Teraz właśnie odebrałem trzeciego już Avensisa i ciągle wychodzi to lepiej niż ten Lancer.

Zdaję sobie jednak sprawę, że w Polsce to jeszcze nie działa. Leasing prywatny jest już od kilku lat możliwy, ale chyba jednak nadal nieopłacalny (parę lat temu na pewno tak było). Dlaczego? Bo w Polsce samochody używane są zbyt tanie. W Polsce ludzie ciągle bardziej wierzą w okazyjną nówkę z Reichu po emerycie co tylko jeździł do kościoła, niż w solidny, serwisowany według książki samochód poleasingowy.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:Jak to się robi w Niemczech?

2 komentarze

Opel wraca do gry

Cała ta historia z problemami Opla była bardzo dziwna. Rząd niemiecki i związki zawodowe usiłowały przejąć i sprzedać firmę zupełnie nie zwracając uwagi na jej właściciela - koncern GM. A GM nic nie mówił, tylko grał na czas. Wszyscy zajmowali się przetargami, negocjacjami, rozmowami, a tymczasem GM wyszedł z najgorszych problemów i powiedział "Spadówa! To nasze!".

No i parę dni temu na Experteerze pojawiło się dobre 50 ofert pracy dla inżynierów z różnych działów automotive w samym Oplu, i następne parędziesiąt w firmach współpracujących. Wnioski oczywiste - Opel wraca do gry.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:Ciekawostki

Komentarze: (1)

Jak to się robi w Niemczech: Śniadanie dla bezdomnych

Wbrew naiwnym wyobrażeniom niektórych ludzi Niemcy nie są rajem na ziemi. Jest tu sporo ludzi po prostu biednych, a nawet i bezdomnych. Przyczyny tej biedy i bezdomności są różne, nie będę tu w to wnikał. Ale niezależnie od przyczyn powrót do normalnej egzystencji jest bardzo trudny.

Z drugiej strony, wbrew wyobrażeniom innych ludzi, Niemcy nie są krajem skrajnego egoizmu. Biedacy i bezdomni mogą liczyć na pomoc tych, którym powodzi się lepiej. Na przykład tu, we Frankfurcie, wiele parafii, zarówno katolickich jak i ewangelickich w różny sposób pomaga bezdomnym. Szczególnie ceniona przez zainteresowanych jest tradycja urządzania śniadania dla bezdomnych.

Śniadanie dla bezdomnych w parafii St. Wendel we Frankfurcie

Śniadanie dla bezdomnych w parafii St. Wendel we Frankfurcie

W parafii katolickiej w dzielnicy w której mieszkam, takie śniadanie urządzane jest raz do roku już od wielu lat. W jego przygotowanie angażują się nie tylko ludzie działający stale w parafii, ale również ludzie z zewnątrz. Na przykład pobliska restauracja przywozi gorącą zupę, okoliczne firmy przekazują dary rzeczowe, jak środki higieny osobistej, a mieszkańcy dzielnicy oddają swoją używaną odzież. Ponieważ dzielnica jest bogata, odzież jest najczęściej dobrej jakości a czasem nawet nie użyta ani razu. W lumpeksie w Polsce poszłaby natychmiast.

Śniadanie dla bezdomnych w parafii St. Wendel we Frankfurcie

Śniadanie dla bezdomnych w parafii St. Wendel we Frankfurcie

Bezdomni przychodzący na śniadanie dostają kanapki, kawę, ciasto i gorącą zupę. Tylko zupa jest z restauracji, własnoręcznie pieczone ciasta przynoszą parafianie, kanapki są robione na miejscu ze składników zakupionych ze środków parafii. Bułki sponsoruje pobliska piekarnia.

Śniadanie dla bezdomnych w parafii St. Wendel we Frankfurcie

Śniadanie dla bezdomnych w parafii St. Wendel we Frankfurcie

 

Śniadanie dla bezdomnych w parafii St. Wendel we Frankfurcie

Śniadanie dla bezdomnych w parafii St. Wendel we Frankfurcie

 Oprócz jedzenia bezdomni dostają ubrania i po woreczku z pastą do zębów, szczoteczką do zębów, mydłem i ręcznikiem. Za to dziękują szczególnie, bo zazwyczaj mają akurat z takimi artykułami problem.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:Jak to się robi w Niemczech?

9 komentarzy

Gaz! Gaz! Gaz na ulicach!

Dzisiejsza notka nie będzie o stanie wojennym. Ani nawet o Polsce.

Już wkrótce po przyjeździe do Frankfurtu zdziwiło mnie, że mają tu znaczącą ilość gazowych latarni ulicznych. I to nie tak że jedna dzielnica ma oświetlenie gazowe a inna elektryczne, ale te dwa rodzaje są mocno wymieszane.

Latarnie gazowe we Frankfurcie

Latarnie gazowe we Frankfurcie

Gugiel wykazuje, że we Frankfurcie jest jeszcze 5800 latarni gazowych i jest to wielokrotnie więcej niż działa w całej Polsce. W Niemczech więcej mają tylko w Düsseldorfie (18000) i w Berlinie (44000). W innych miastach jeżeli w ogóle mają oświetlenie gazowe, to jest to od kilku do kilkudziesięciu latarni, powyżej tysiąca jest jeszcze tylko w Mainzu (po naszemu Moguncji) i Dreźnie. TUTAJ fajna strona na ten temat.

Latarnie gazowe we Frankfurcie

Latarnie gazowe we Frankfurcie

Ciekawe dlaczego jeszcze tyle latarni gazowych zostało. Ja rozumiem - przyjemne światło, atmosfera itd., ale po większości tych ulic nikt nie będzie chodził dla atmosfery. Na przykład w sąsiedniej dzielnicy Oberrad mają gazu na ulicach dużo, ale jest to taka duża sypialnia z tramwajem przez środek, może i miejscami zabytkowa ale niezbyt ciekawa. Szkoda zachodu.

Latarnie gazowe we Frankfurcie

Latarnie gazowe we Frankfurcie

Lubię dawną technikę, ale latarnie gazowe zostawiłbym tylko w atrakcyjnych turystycznie dzielnicach zabytkowych, w parkach i w ich okolicach.

Latarnie gazowe we Frankfurcie

Latarnie gazowe we Frankfurcie

Koszty oświetlenia gazowego są znacznie wyższe niż elektrycznego. Sam gaz jest mało efektywny jako źródło światła, a do niego dochodzą koszty instalacji konserwacji i przeglądów instalacji gazowej. Według danych z Berlina za 2008 konserwacja latarni gazowych jest droższa o jakieś 50 EUR, a zużyta energia ponad czterokrotnie (60 kontra 270 EUR na latarnię i rok). Z jednej strony jest to spora suma (razy te tysiące sztuk), ale z drugiej strony trochę za niska żeby zaraz wszystkie w sposób ekonomicznie uzasadniony wymienić.

Latarnie gazowe we Frankfurcie

Latarnie gazowe we Frankfurcie

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Ciekawostki

3 komentarze

Na ulicy widziane: Maybach

Jak już jestem przy samochodach widzianych na ulicy: Trochę starsze zdjęcie, samochód nowy, ale chyba jeszcze rzadszy od tego z poprzedniej notki.

Maybach 57

Maybach 57

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Na ulicy widziane

2 komentarze

Na ulicy widziane: Volkswagen K70

Jak chyba łatwo zauważyć, uwielbiam dawną technikę. Nie musi być stuletnia - 30 czy 40 lat temu też robiono ciekawe rzeczy. Dziś stary samochód - Volkswagen K70.

Volkswagen K70, Niemcy, 1970-1975

Volkswagen K70, Niemcy, 1970-1975

 

Volkswagen K70, Niemcy, 1970-1975

Volkswagen K70, Niemcy, 1970-1975

Była to w zasadzie konstrukcja firmy NSU, krótko przed wypuszczeniem tego modelu przejętej przez VW. VW chciał nie uruchamiać jego produkcji - żeby nie robić konkurencji własnym modelom. Jednak na ogólne życzenie klientów produkcję uruchomiono.

Samochód ten ustanowił nowe standardy w koncernie VW - był to pierwszy Volkswagen z silnikiem z przodu i napędem na koła przednie.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , ,

Kategorie:Na ulicy widziane

11 komentarzy

Żegnaj NRD Extra/Update: Plan Lipska

Do odcinka 4 dodałem skan okładki planu Lipska.

Plan Lipska, NRD, ok. 1980

Plan Lipska, NRD, ok. 1980

Trudno dokładnie powiedzieć z którego roku pochodzi, kupiłem go w 1984 w jakiejś księgarni w Polsce, mógł trochę tam leżeć bo papier już wtedy nie wyglądał zbyt świeżo. Na stronie tytułowej widzimy przede wszystkim symbol Targów Lipskich a poniżej sylwetki głównych atrakcji turystycznych Lipska - pomnika Bitwy Narodów, Nowego Ratusza, Starego Ratusza, uniwersytetu. Ostatniej sylwetki nie mogę zidentyfikować.

Plan kosztował dwie marki NRD (2.00 w prawym, górnym rogu).

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy:

Kategorie:DeDeeRowo

6 komentarzy

Żegnaj NRD Extra: Garnek do mleka

Garnki produkcji NRD to temat sam w sobie, dziś o garnkach do gotowania mleka:

Garnek do mleka, NRD, ok. 1978

Garnek do mleka, NRD, ok. 1978

Garnek ma podwójne ścianki, pomiędzy nie wlewamy wodę, a do środka mleko. Dzięki temu mleko nie przypali się ani nie wykipi. Gwizdek sygnalizuje zagotowanie się wody. Takie garnki produkowano w NRD w dwóch czy trzech rozmiarach, bez żadnych zmian przynajmniej od połowy lat 70-tych. Pokazany egzemplarz pochodzi właśnie z tego okresu. W końcu lat 80-tych pojawiła się wersja emaliowana z zewnątrz na brązowo.

Garnek do mleka

Garnek do mleka Źródło: eBay Nr aukcji: 200437299863

Istniała chyba też wersja rondelkowa - niska z prostym uchwytem, ale tego tak dokładnie nie pamiętam. Rzecz działała dobrze i była masowo przywożone do Polski przez robotników. W zasadzie nie jest to nic szczególnego, ale w Polsce nawet dziś nie wszyscy znają takie urządzenie.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:DeDeeRowo

2 komentarze

Żegnaj NRD (32a): Tranzyt RFN – Berlin Zachodni

Blogokomentator int_01 zadał pytanie na temat o którym nie pomyślałem pisząc cykl o NRD. Temat jest ciekawy, warty osobnej notki. Ale najpierw pytanie:

int_01

"Do tematu dróg i transportu wszedłem nieprzypadkowo, bo chciałbym zapytać jak dokładnie wyglądał transport z RFN do Berlina Zachodniego? Wiem w skrócie, że można tam było się dostać bodaj trzema autostradami A4, A9 (z Monachium) i A24 (z Hamburga) oraz samolotem. Berlin Zachodni jak wiadomo częścią Zachodnich Niemiec nie był. Czy osoba chcąca np.pojechać tam samochodem musiała przejść przez kontrolę graniczną (paszport)? Czy autostrady tranzytowe na terenie NRD były niedostępne dla wschodnich Niemców? Chodzi mi o to, czy na tych autostradach szybkie Mercedesy i BMW kontrastowały z pyrkotem Trabantów i Wartburgów, czy może skrzyżowania tych arterii z innymi drogami przebiegały w taki sposób, że nie dało się na "Transit Autobahn" wjechać (strzeżony wiadukt nad autostradą/tunel pod nią, zasieki drutów kolczastych)? Ciekaw jestem jak te autostrady były pilnowane przed ludźmi z NRD. Wiadomo -każdy wiedział w jak zamożnym kraju żyli bracia z Zachodu, ale chyba oficjalna propaganda głosiła istnienie tam "imperializmu i zacofania", więc chyba Niemiec z NRD jednak nie miał dostępu do widoku zachodnich kapitalistycznych "fur" (a co za tym idzie kontaktu, nawet słownego z rodakiem z RFN). Jak to było? 🙂 Czy autostrady te na tych sporych odcinkach na terenie "DDR-owa" były dobrze "wyposażone" w atrakcje takie jak przydrożne restauracje, stacje paliw, telefony, serwisy napraw i inne rzeczy spotykane w cywilizowanym świecie?"

 

Dzisiejszą notkę zilustruję skanami NRD-owskiego atlasu samochodowego z początku lat 70-tych, pokazany stan datowany jest na październik 1970.

Atlas samochodowy z NRD

Atlas samochodowy z NRD

Zacznijmy od tego, że tranzyt przez NRD dotyczył nie tylko trasy RFN-Berlin Zachodni. Tym samym przepisom i zasadom podlegał również na przykład obywatel polski jadący z Polski do RFN albo Berlina Zachodniego. Paszport oczywiście musiał być (zachodnioberlińczycy pokazywali dowód osobisty), kontrola paszportowa i celna również. Przy wjeździe do NRD do paszportu wbijano stempel z datą i godziną wjazdu, przy wyjeździe sprawdzano ile przejazd trwał. Jeżeli zbyt krótko to kończyło się to mandatem za przekroczenie prędkości, jeżeli wyraźnie zbyt długo to trzeba się było gęsto tłumaczyć, przedstawiać rachunki z knajpy przy autostradzie itp.

Umowę o ruchu tranzytowym przez NRD zapewniającą tranzyt bez przeszkód podpisano dopiero w 1971 roku - mapy na skanach pokazują stan wcześniejszy, W umowie tej NRD zrzekała się części praw w odniesieniu do ruchu tranzytowego, na przykład prawa do aresztowania osób poszukiwanych przez policję.

Przejazd odbywał się ogólnodostępnymi autostradami, jednak samochody jadące tranzytem nie miały prawa z niej zjechać, ani nawet na dłużej zatrzymać. Oczywiście obywatele RFN i NRD mogli się (mogli w sensie können, a nie dürfen) zetknąć na parkingach i stacjach benzynowych na autostradzie, dlatego też parkingi te były pod stałą obserwacją Stasi. Więc mało kto się na tych parkingach z rodziną z RFN umawiał, lepiej było się nawet do tych z zachodu nie zbliżać - po co komu niepotrzebne problemy. Podobno Stasi używało do patrolowania autostrad i parkingów zachodnich samochodów z zachodnimi rejestracjami, można było je rozpoznać po nieaktualnych naklejkach przeglądu rejestracyjnego i badania spalin.

Zachodnie wozy wcale nie śmigały wyprzedzając Wartburgi i Trabanty - na NRD-owskich autostradach obowiązywało generalne ograniczenie prędkości do 100 km/h a oprócz tego policja często stawiała ograniczenie na przykład do 60 km/h na prostej drodze i radarowała z nastawieniem na podróżnych z Zachodu. Mandaty kasowali w markach zachodnich po kursie oficjalnym 1:1. A tak poza tym to autostrady były w tak złym stanie, że lepiej było nie jeździć po nich zbyt szybko. Pamiętam na przykład w 1990 jechaliśmy busem po towar, poprzedniego dnia bus był w warsztacie, tam zdejmowali mu zbiornik paliwa (nie pamiętam już dlaczego), Przy zakładaniu go z powrotem nie założyli podkładek sprężystych, na sklawiszowanej autostradzie śrubki się poluzowały i zbiornik poleciał na ulicę w środku Berlina Zachodniego. Polała się ropa i za chwilę wjechał nam w tył samochód (zresztą rzęch na tymczasowej rejestracji). Przejeżdżająca przypadkiem straż pożarna od razu się zatrzymała, zebrała ropę z ulicy i bez jakichkolwiek pytań pojechała dalej. Ale jak jest wypadek z udziałem obcokrajowców to bez policji się nie obejdzie, zwiedziliśmy więc zachodnioberliński komisariat. Było czysto i porządnie, ale bogactwem nie śmierdziało. Papierosami zresztą też nie i to była największa różnica w stosunku do komisariatu w Polsce.

Co do przydrożnych restauracji to nie było z tym zbyt dobrze. Na przykład na 110 kilometrowym odcinku obecnej A11 od Berliner Ringu do granicy w Kołbaskowie były jedna stacja benzynowa (w tym samym miejscu jest do dziś, ale zbudowana od nowa) i jedna przydrożna restauracja, jeszcze z lat 30-tych - po tej nie ma już nawet śladu. Pierwotnie była to stacja benzynowa, chyba standardowa, bo identyczna istnieje do dziś po stronie polskiej przy zjeździe na Kołbaskowo. Drugą taką widziałem kilka lat temu na przebudowanym już odcinku w Polsce, koło Wrocławia. Obie były już mocno popsute przebudowami, którąś można by jednak zostawić jako zabytek. Bo w Niemczech to chyba już nie ma takiej ani jednej. (POPRAWKA: miasto-masa-maszyna podesłał link do zdjęcia standardowej stacji benzynowej w stanie oryginalnym na A12, jednak ta restauracja na A11 była trochę inna)

Przy okazji ciekawostka. O ile te stacje benzynowe wyglądały na standardowe, o tyle każdy wiadukt i most - przynajmniej na A11 - był inny. Podobno każdy z nich był pracą dyplomową jakiegoś studenta, każdy musiał być inny żeby od siebie nie ściągali.

Stacje benzynowe należały do NRD-owskiego odpowiednika CPN-u - firmy Minol, a restauracje prowadziła Mitropa - odpowiednik naszego Warsu. Serwisów przy autostradzie nie było, ale przecież i teraz nie ma. Serwis nie może być bezpośrednio przy autostradzie, bo po autostradzie nie wolno holować pojazdów (najwyżej do najbliższego zjazdu). Natomiast już wtedy istniała sieć telefonów alarmowych, działały (raz w grudniu 1989 musiałem niestety skorzystać).

Istniał też jeden przydrożny motel, jeszcze przedwojenny - przy Hermsdorfer Kreuz (skrzyżowanie A4 z A9), ale o nim pisał już WO, więc nie będę się powtarzał tylko zalinkuję.

Autostrady w NRD, stan na początek lat 70-tych XX wieku

Autostrady w NRD, stan na początek lat 70-tych XX wieku

Na zdjęciu powyżej widoczna jest sieć głównych dróg w północnej części NRD w roku 1970. Zwracam uwagę na nie zamknięty od północy i zachodu Berliner Ring i brak dzisiejszej A24 Berlin-Hamburg. Autostrada ta była planowana jeszcze przed wojną, wykonano nawet część wiaduktów i inne prace przygotowawcze, ale budowę jej rozpoczęto na dobre dopiero po podpisaniu prorozumienia o ruchu tranzytowym, w roku 1972, a do użytku oddano ją dopiero w 1982 roku. Autostrada ta była wyraźnie zorientowana na tranzyt i nie miała zbyt wielu zjazdów - gdy raz, koło 1995 przez pomyłkę na nią skręciłem to zawrócić udało mi się dopiero po pięćdziesięciu kilometrach.

Autostrady w NRD, stan na początek lat 70-tych XX wieku

Autostrady w NRD, stan na początek lat 70-tych XX wieku

W południowej części NRD prawie nic nowego nie zbudowano. No może poza połączeniem A4 za Eisenach z granicą i podobnymi drobiazgami.

RFN płaciło poważne pieniądze na utrzymanie i rozbudowę autostrad tranzytowych, Wikipedia mówi o 2,2 miliarda DM. Dodatkowo podróżni z RFN musieli płacić za myto i wizy tranzytowe, wydatki te były zwracane im przez rząd RFN. Była to bardzo poważna pozycja w budżecie NRD.

Ale tranzyt odbywał się nie tylko autostradami. Duża część tranzytu szła koleją. Pociągi tranzytowe mogły zatrzymywać się tylko w zaplanowanych miejscach - pociąg był wtedy pilnowany przez policję. Nie tylko żeby nikt nie wsiadł - również żeby nikt się nie schował gdzieś pod wagonem. Ryzyko takie istniało zawsze gdy pociąg się zatrzymał - zapewnienie, żeby pociąg nie zatrzymał się w nieplanowanym miejscu nawet przez chwilę było dużym wyzwaniem dla NRD-owskiego dozoru ruchu.

Pozostała jeszcze poruszona w pytaniu kwestia  "imperializmu i zacofania", Jak już pisałem w jednym z pierwszych odcinków propaganda NRD mogła głosić co chciała, większość obywateli i tak mogła porównać głoszone hasła z obrazem RFN pokazywanym w zachodniej telewizji. Pytać osobiście nie było trzeba. Natomiast "zacofanie" dotyczyło marksistowsko-leninowskich koncepcji ustrojów społecznych, według których kapitalizm był w stosunku do komunizmu zacofany z definicji. Nikt nie twierdził że zacofanie to dotyczyć miało zamożności społeczeństwa RFN, oni unikali bezpośredniego porównania poziomu życia w NRD i RFN mierząc się raczej z Włochami.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , ,

Kategorie:DeDeeRowo

6 komentarzy