Gdzieś między Polską a Niemcami, a szczególnie w NRD

Żegnaj NRD Extra: Simson S 50 N

Punktualnie na początek sezonu oldtimerów - Autowerk w Rüsselsheimie - zrobiło się ciepło. A nawet gorąco. Na Autowerk przyjechało sporo ciekawych samochodów, a ja zauważyłem że miałem dotąd tylko jedną notkę o Oplach. Akurat gdzie jak gdzie, ale w zakładach Opla Opli była masa. Trochę się zgapiłem i jak chciałem się zamówić na Führung po tym starym zakładzie to już nie było miejsc. Ale zrobiłem sporo zdjęć tego co stało na zewnątrz, będzie z czego robić nowe notki.

A na dziś coś z tematu NRD. Wreszcie udało mi się zrobić zdjęcia Simsona serii S.

Było już o Simsonach Schwalbe, a o tych serii S trochę w notce o NRD-owskiej motoryzacji. Postaram się nie powtarzać.

Simson S50N, NRD, 1975-1980

Simson S50N, NRD, 1975-1980

Egzemplarz na zdjęciach to S 50 N - pierwszy i najprostszy model w tym kształcie. Produkowano go od roku 1975 do 1980. Motorowery z serii N były dostępne tylko w kolorze niebieskim, Wyposażenie było dość słabe - nie było ani kierunkowskazów, ani nawet stacyjki - model N zwany był potocznie Nichts (nic). Równolegle produkowano lepiej wyposażony model B. Do momentu zastąpienia tego modelu przez nowszy S51 wyprodukowano ich ponad 560.000 sztuk.

Simson S50N, NRD, 1975-1980

Simson S50N, NRD, 1975-1980

Późniejszego S51 wyprodukowano o wiele więcej - ponad 1,2 miliona! Duża część z nich została wyeksportowana, przede wszystkim do innych krajów socjalistycznych. W początku lat 80-tych można było je bez dużego problemu kupić w Polmozbycie. Ceny nie pamiętam, ale pamiętam że były zdławione żeby nie przekraczały dopuszczalnych w Polsce 40 km/h, a Polmozbyt oferował w komplecie usługę usunięcia tego ograniczenia.

Simson S50N, NRD, 1975-1980

Simson S50N, NRD, 1975-1980

 W NRD Simson S50/S51 był bardzo popularny, zwłaszcza wśród ludzi młodych. Na samochód trzeba było czekać latami, motor wymagał specjalnego prawa jazdy, a motorower był do kupienia od ręki, koszty eksploatacji były niskie, a cena niezbyt wysoka. Nie mogę na poczekaniu znaleźć ile to było dokładnie, ale cena zaczynała się chyba od jakichś 1300 marek, czyli z grubsza 200 DM, mniej więcej tyle samo co Praktica BC1.

Dziś Simsony są popularne nadal, bo na mocy traktatu zjednoczeniowego wolno na nim z prawem jazdy na motorower jeździć 60 km/h. Technicznie trzeba był powymieniać w nich parę słabych części (łańcuch, niektóre łożyska), ale poza tym są ok, a części zamienne są dostępne.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:DeDeeRowo

Skomentuj

Jak to się robi w Niemczech: Ubezpieczenia zdrowotne

Dostałem właśnie nową kartę ubezpieczenia zdrowotnego, więc to dobry pretekst żeby coś o tych ubezpieczeniach napisać.

Ubezpieczenia zdrowotne w Niemczech działają całkiem nieźle. Oczywiście w gazetach i telewizji narzekań jaka to wielka katastrofa jest pełno, ale według mnie to czysty objaw przewracania się w pewnych częściach ciała z dobrobytu. To czy tamto z pewnością należałoby zmienić, ale generalnie nie jest źle. Ale po kolei. Znowu nie będę robił rysu historycznego od Bismarcka do dziś, tylko to co istotne dla stanu aktualnego. I, podobnie jak przy notce o ubezpieczeniach emerytalnych, proszę nie traktować tej notki jak wyroczni - rzecz jest skomplikowana i pełne jej omówienie zajęłoby spore tomiszcze. I musiałby to zrobić ktoś bardziej fachowy niż ja.

Niemiecki system ubezpieczeń zdrowotnych oparty jest na Kasach Chorych i składa się z dwóch części. Pierwsza to ubezpieczenia tzw. ustawowe (gesetzlich), druga to prywatne (privat).

Ustawowe ubezpieczenie zdrowotne jest obowiązkowe dla wszystkich, oprócz zarabiających powyżej pewnej sumy rocznie, urzędników i prowadzących działalność gospodarczą. Suma graniczna wynosi obecnie około 50.000 EUR rocznie brutto, można jednak zarabiając więcej nadal być członkiem kasy ustawowej. Składki pobierane są od wynagrodzeń, do niedawna było to około 14% (szczegóły dalej) płacone solidarnie przez pracodawcę i pracobiorcę, od dochodów nie przekraczających 3850 EUR miesięcznie. Od tego, co powyżej już się nie płaci. Nie pracujący małżonek/małżonka i dzieci (niepełnoletnie i/lub uczące się) są automatycznie ubezpieczone razem z tym pracującym członkiem rodziny, bez opłacania dodatkowych składek.

Zebrane składki są używane przez Kasy Chorych na opłacanie świadczeń medycznych ich członków w tym samym roku - system nie przewiduje akumulacji składek na przyszłość. Dzięki temu zmiana kasy nie jest większym problemem. Do niedawna kasy różniły się między sobą wysokością stawek (szczegóły dalej), nadal różnią się zakresem finansowanych świadczeń ponadstandardowych i ogólną sprawnością działania i gospodarowania.

Kas Chorych jest cała masa (chociaż coraz mniej - bo się konsolidują), wiele z nich zaczynało jako kasy branżowe ale o dawna wszystkie są otwarte. Praktyka wykazała że im więcej członków, tym łatwiej działać, więc nie ma sensu zawężać kręgu przyjmowanych klientów. Zwłaszcza że ustawowa kasa chorych nie ma prawa odmówić przyjęcia w poczet członków ze względu na stan zdrowia. Kasa do której należę (Techniker Krankenkasse) była kiedyś (od 1884!) kasą dla architektów, inżynierów i techników (z rodzinami), teraz każdy może się do niej zgłosić.

No dobrze, ale co finansuje ustawowa kasa chorych? Dużo, prościej będzie wyliczyć za co się płaci z własnej kieszeni. A płaci się za:

  • Za każdą pierwszą w danym kwartale wizytę u danego lekarza lub w szpitalu (bez skierowania, jeżeli inny lekarz skierował to nie) płaci się tzw. Praxisgebühr w wysokości 10 EUR. Ta opłata idzie do kasy chorych i jest dość kontrowersyjna, ale jej sens jest taki, żeby ograniczyć doctor hopping - chodzenie z tym samym do paru lekarzy. Nie płaci się, jeżeli lekarz wykonuje tylko usługi nie płatne przez kasę albo badanie profilaktyczne z katalogu danej kasy.
  • Za większość leków płaci się ryczałt w wysokości od 5 do 10 EUR (ale nie więcej niż faktyczny koszt leku). Za preparaty nie będące lekami (typu witaminy) albo leki spoza obowiązujących procedur medycznych itp. płaci się 100% z własnej kieszeni.
  • Ubezpieczenie ustawowe pokrywa tylko koszty leczenia i profilaktyki, zabiegi typu kosmetycznego są w całości płatne.
  • Katalog refinansowanych przez kasy badań profilaktycznych jest spory, ale badania spoza tego katalogu są już płatne (chyba że lekarz je zaleci). Podobnie płaci się za zabiegi medyczne spoza katalogu.
  • Z zabiegów stomatologicznych kasa finansuje niezbyt dużo, zazwyczaj do ustalonej wartości najtańszego możliwego wariantu (np. plomba amalgamatowa). Protezy zębowe są refinansowane tylko w pewnym procencie (niewielkim, rzędu 10%, więcej jeżeli ma się udokumentowane regularne kontrole stomatologiczne przez ileś lat, najlepiej przynajmniej 10).
  • Za pobyt w szpitalu (do 28 dni w roku) płaci się stawkę dzienną w wysokości 10 EUR.

A teraz parę ciekawych rzeczy, za które się nie płaci (Uwaga, niektóre z nich mogą być usługami ponadstandardowymi - nie we wszystkich kasach musi tak być):

  • Generalnie nie płaci się za profilaktykę i leczenie dzieci i leki dla nich. Nie płaci się również tych 10 EUR Praxisgebühr za dziecko.
  • Nie płaci się za profilaktyczne badania ginekologiczne, przeglądy stomatologiczne, porządne przeglądy zdrowia po czterdziestce  (raz na 5 lat) itp.
  • Trzy cykle in vitro są dofinansowywane w połowie. Przez pewien czas w samym początku wieku kasy finansowały w 100% cztery cykle.

Do niedawna system działał tak, że kasy same ustalały sobie wysokość składki, na końcu roku obliczano wynik każdej kasy z osobna, a gdy któraś miała stratę, dostawała wyrównanie z funduszy tych kas, które miały zysk. Ten punkt systemu był zdecydowanie zły, bo część kas chorych dumpowała stawki żeby przyciągnąć nowych członków z kas chorych z wyższymi składkami, potem robiły minus i dostawały od tych samych, lepiej gospodarujących kas dofinansowanie. Ja bym zmienił to tak, że zrobienie straty zobowiązywałoby do podniesienia składki w następnym roku do poziomu pokrywającego te straty z nawiązką i dumping cenowy by się natychmiast skończył. Zmiany poszły jednak w trochę innym kierunku.

Od niedawna (2009) obowiązuje dla wszystkich kas jednolita i ustalona odgórnie stawka w wysokości 15,5%. Kasy, którym to nie wystarcza mogą pobierać opłaty dodatkowe. Składki sa płacone częściowo przez pracodawcę, częściowo przez pracobiorcę, już nie po równo, tylko 7,3% pracodawca a 8,2% pracobiorca. Zdaje się że udział pracodawcy został zamrożony i wszelkie podwyżki i opłaty dodatkowe mają iść z kieszeni pracobiorcy.

A teraz omówię drugą część systemu - ubezpieczenie prywatne. Dotyczy ono lepiej zarabiających - żeby w ogóle na nie przejść trzeba zarabiać sporo ponad średnią, być urzędnikiem albo mieć działalność gospodarczą. Firmy oferujące prywatne ubezpieczenia zdrowotne działają na zasadach komercyjnych i mogą sobie wybierać czy przyjmą kogoś na klienta. Składka na ubezpieczenie prywatne jest zależna od wieku klienta w momencie wstąpienia do kasy, jego płci, stanu zdrowia itp., ale niezależna od zarobków. Ponieważ składka jest ustalana w momencie przystąpienia do ubezpieczenia, na początku płaci się więcej niż się wykorzystuje. Ten "nadmiar" odkładany jest przez ubezpieczenie i używany jest do finansowania usług w przyszłości. W związku z tym zmiana firmy ubezpieczającej nie jest sensowna, bo te składki przepadają, a w nowej firmie ustalą składki według aktualnego wieku i stanu zdrowia klienta. Jeżeli w ogóle go przyjmą.

Do tego firma ma prawo w różnych wypadkach podwyższyć wysokość składki, na zasadach nieco podobnych do podwyżek stawek w ubezpieczeniach komunikacyjnych (koszty, "szkodowość" itp.). Jest też w tym haczyk (a nawet wielki hak) - bez problemu można przejść z ubezpieczenia ustawowego do prywatnego, ale z powrotem już są ograniczenia. Można to zrobić jeżeli spadnie się poniżej tej granicy zarobków, ale tylko jeżeli ma się w tym momencie mniej niż 55 lat. No i zgromadzone składki przepadają.

Jak z 10 lat temu sprawdzałem, dla zdrowego trzydziestoparolatka składka na ubezpieczenie prywatne wynosiła trochę ponad 1/3 składki ustawowej, ale trzeba by osobno płacić za dziecko, i jakby doliczyć ew. niepracującą żonę to wychodziłoby z grubsza na to samo co składki na kasę ustawową. Ale składki w ubezpieczeniu prywatnym stale rosną, średnio 6% rocznie. Tak czy inaczej bym się nie zdecydował, bo któż wie co będzie dalej. Z ubezpieczeniem prywatnym można sobie kiedyś w przyszłości nie poradzić, ustawowe jest pewniejsze.

No dobrze, ale co w ubezpieczeniu prywatnym jest lepsze niż w ustawowym?

  • Ubezpieczenia prywatne mają większy katalog usług refinansowanych. Chyba też w niektórych przypadkach wyższe stawki za usługi.
  • Nie ma tych 10 EUR Prexisgebühr.
  • W szpitalu ma się prawo do pokoju jedno albo dwuosobowego i żeby na obchód przychodził ordynator.
  • Jak się umawiać na termin do lekarza, to ubezpieczeni prywatnie często dostają bliskie terminy, a ustawowych spycha się na "za dwa tygodnie" itp.
  • Lepsze (ale też i droższe) ubezpieczenia prywatne pokrywają dużo więcej zabiegów dentystycznych, na przykład porządne koronki.

Czy warto przechodzić na ubezpieczenie prywatne? Moim zdaniem nie za bardzo. Dla młodego, zdrowego człowieka wygląda to atrakcyjnie, ale potem może być różnie.  Stawki na pewno wzrosną, można samemu wpaść problemy finansowe, może w problemy wpaść kasa. Nie jest dla mnie jasne, co się stanie, jeżeli kasa do której przez 30 lat wpłacało się pieniądze na ubezpieczenie prywatne zbankrutuje. Raczej może być bardzo przykro. Jeżeli chce się mieć powiedzmy trójkę dzieci, to w kasie prywatnej będzie trzeba płacić za każde osobno, w ustawowej nie zapłaci się dodatkowo ani centa. Itd. itd. W dyskursie publicznym obowiązuje narracja o "Zwei-Klassen-Medizin" (medycynie dwóch klas), ale im tu się naprawdę w odwłokach poprzewracało. Ja tam jestem zadowolony z ubezpieczenia ustawowego i mimo że zarabiam sporo powyżej tej granicy, nie przejdę na prywatne. Nawet gdyby dało mi to chwilowe oszczędności.

A ze społecznego punktu widzenia, ubezpieczenia prywatne to katastrofa. Messedż jest taki: Jak będziesz bogaty, to dostaniesz od państwa lepszą usługę taniej i nie będziesz musiał dokładać się do dobra wspólnego. I nie zakładaj rodziny, bo będziesz musiał dopłacić.

Prywatnie ubezpieczone jest tylko 13% ludności, reszta jest ubezpieczona ustawowo (Jak nie liczyć ok. 50.000 nie ubezpieczonych wcale, czy to z biedy, czy to z bogactwa). Możliwy jest też taki wariant, żeby ubezpieczyć się ustawowo, ale wykupić sobie ubezpieczenie dodatkowe na pewne usługi takie jak w ubezpieczeniu prywatnym (np. protezy dentystyczne, albo ordynatora na obchodzie). Ale policzyłem parę takich wariantów i według mnie się nie opłaca. A w ogóle to skąd to emo na ordynatora?

Może jeszcze parę szczegółów technicznych. W roku 1995 wszyscy ubezpieczeni otrzymali karty ubezpieczenia zdrowotnego. Karty ty były chipowe, jednak w tamtych czasach nie dało się w nie włożyć wielu funkcji. Karty te pełniły tylko rolę identyfikatora, a na chipie były zapisane tylko dane osobowe i numer ubezpieczonego. Na karcie nie było nawet zdjęcia, słyszałem o kombinacjach z pożyczaniem karty żeby pójść do lekarza za darmo. Byle płeć i mniej więcej wiek się zgadzały.

Stara (do 2012) niemiecka karta ubezpieczenia zdrowotnego

Stara (do 2012) niemiecka karta ubezpieczenia zdrowotnego

Lekarze powszechnie i od dawna prowadzą kartotekę na komputerze (karty to i tak wymuszają), tylko nieliczni piszą jeszcze rozpoznania na papierze. Dziś prawie wszyscy mają system na Windowsach, ale kiedyś znacząca część lekarzy miała małego IBM-a AS/400 i terminale. Rozliczenia z kasą chorych ta taka biurokracja, że bez komputera nie da rady.

Akurat teraz wprowadzane są karty ubezpieczeniowe całkiem nowej generacji. Na karcie znajduje się zdjęcie ubezpieczonego (można było podesłać przez sieć), a chip ma sporo pamięci i kryptografię. Na razie uruchomiona jest tylko funkcja identyfikacyjna, taka jak i w poprzednich kartach, ale wkrótce ma tam być możliwość zapisu dokumentacji medycznej, recept itp. Dane mają być mocno szyfrowane i odczytywalne tylko wtedy, gdy do czytnika włożona jest również karta autoryzacyjna lekarza.

Nowa (od 2012) niemiecka karta ubezpieczenia zdrowotnego

Nowa (od 2012) niemiecka karta ubezpieczenia zdrowotnego

Notka zrobiła się bardzo długa, a jeszcze bym napisał jak działa kasa chorych, o kontrowersyjnym finansowaniu altmedu, o in vitro... . Więc następne notki naturalnie nastąpią.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:Jak to się robi w Niemczech?

4 komentarze

Dlaczego tutaj tak ciemno?

Od ponad roku mój blog ma ten ciemny design. Było to jak najbardziej zamierzone, ogólna szaroburość odwołuje się do estetyki realnego socjalizmu. Zastanawiałem się przy tym nad czytelnością na różnych monitorach, sprawdziłem to na kilku. Różnice rzeczywiście są. Na jednych (zwłaszcza SONY) widać bardzo ładnie, na innych (np. Acer albo Samsung) przyzwoicie, na jeszcze innych (na przykład HP/Dell) marnie. Ale ogólnie na w miarę współczesnym sprzęcie widać wszystko bez problemów.

Przez ten rok miałem tylko parę sygnałów, że jest za ciemno i nieczytelnie. Jako że w swojej długiej praktyce widziałem wiele różnego sprzętu, wyobrażam sobie monitory na których faktycznie będzie widać słabo. Przede wszystkim są to stare, wypalone monitory CRT. Na takich monitorach rzeczywiście nie da się czytać mojego bloga, ale nie tylko. Na czymś takim nie da się nawet oglądać większości zdjęć.

Druga klasa problematycznych monitorów to tanie LCD ze słabym kontrastem.

Nie zamierzam zmieniać designu bloga - byłoby z tym sporo roboty, a poza tym chcę taki mieć. Ale mam sprawdzoną propozycję dla posiadaczy słabych monitorów. Trzeba je skalibrować. Nawet z całkowitego badziewia daje się często zrobić coś, co da się oglądać.

W Windowsach 7 znajdziecie kalibrację w Panelu Sterowania pod Wyświetlacz (czy jak to się nazywa po polsku - mam w okolicy tylko niemieckie) i Kalibracja koloru. System pokazuje jak ma to wyglądać, dobre ustawienie jest łatwe. Być może podobnie jest w Viscie, nigdy z Vistą nie pracowałem.

W starszych wersjach Windowsów jest trudniej - kalibracja jest częścią oprogramowania karty graficznej. Wejdźcie do ustawień karty graficznej (prawy klawisz myszy na desktopie, Ustawienia, Zaawansowane (proszę wziąć poprawkę że piszę z pamięci bo nie mam tu dostępu do polskich Windowsów w dowolnej wersji). Jeżeli wasza karta nie jest z tych najbadziewniejszych i macie zainstalowane w miarę aktualne drivery od producenta karty to powinna być tam możliwość ustawienia korekcji gamma. Pozostaje popróbować do uzyskania zadowalających wyników. Ratowałem już tak totalnie beznadziejne monitory CRT.

A jeżeli ktoś chce mieć czarno na białym? Nie jestem kompulsywnie przywiązany do mojego designu, jak na przykład WO, i również dla takich czytelników mam rozwiązanie nie wymagające grzebania się w CSS-ie.

Przeglądając statystyki blogu znalazłem wejścia z serwisu Readability. Sprawdziłem co to jest, i mi się spodobało. A jest to właśnie serwis konwertujący strony do postaci jak najbardziej czytelnej, czystego artykułu bez żadnych reklam, elementów nawigacyjnych, komentarzy itp. Tak przekonwertowany tekst można poczytać od razu, zapisać sobie w kolejce do poczytania później, wydrukować, wysłać mailem albo przerzucić do Kindle'a. Pierwotnym celem Readability jest czytanie na urządzeniach mobilnych, można kupić sobie app na iPhona, iPada albo Androida.

Po poczytaniu jak działa Readability może ktoś powiedzieć że sprzedałem się dla pieniędzy, ale radzę się wczytać dokładnie. Nawet jak coś mi zaliczą, to nigdy w życiu mój blog nie osiągnie minimalnej sumy od której robią przelew.

Niestety integracja mojego blogu z Readability nie jest jeszcze dobra. Sam serwis nie generuje menu w języku innym niż angielski. Do tego aplikacja jest nastawiona na konkretne tagi HTML5, a Blox ich nie wspiera. Próbowałem - edytor je zjada przy zapisie. Muszę popracować nad Javascriptem (dobry pretekst żeby się go wreszcie nauczyć) żeby wygenerować co trzeba. Jak na razie READ NOW działa dobrze na stronie konkretnego artykułu, natomiast na stronie z większą ilością artykułów bierze tylko jeden i to niekoniecznie ten pierwszy. Postaram się jeszcze żeby było lepiej.

Jak użyć Readability? To to menu z lewej, między tagami a szukaniem.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy:

Kategorie:Organizacyjne

Komentarze: (1)

Żegnaj NRD Extra: Ulbricht i Honecker czyli krótka historia gospodarcza NRD

Notkę tę chciałem opublikować na rocznicę zbudowania muru, ale utknąłem w kluczowym momencie i notka się mocno przeleżała. Ale niedawno film o kombinacie Robotron podrzucił mi ten najistotniejszy szczegół i dzięki temu mogę ją skończyć. A nawet rozszerzyć we wcześniej nie przewidywanym kierunku. Notka będzie ilustrowana najbardziej pasującymi zdjęciami jakie znalazłem na moim dysku - zdjęciami NRD-owskich znaczków pocztowych z głównym bohaterem notki - Walterem Ulbrichtem.

Oficjalna propaganda NRD w latach 80-tych twierdziła, że Ulbricht to był ten zły od zamknięcia granicy i budowy muru, a gospodarczy dobrobyt kraj zawdzięcza dobremu Honeckerowi. Przyjrzyjmy się może sprawie dokładniej. O Honeckerze sporo już pisałem, ale o Ulbrichcie nie było dotąd właściwie nic. Zacznijmy może od jego biografii. Nie radzę przy tym wierzyć za bardzo polskiej Wikipedii - z zamieszczonej w niej notki wychodzi, że był to tylko bezwzględny, stalinowski komuch. A to, jak zwykle, nie jest takie proste.

Ulbricht już jako nastolatek zapisał się do SPD i działał w młodzieżówce tej partii. Był, jak i duża część SPD, nastawiony antywojennie, mimo to musiał służyć w wojsku. Przez cały czas służby był traktowany jako politycznie podejrzany, w końcu wojny nawet siedział w areszcie a potem miał mieć rozprawę przed sądem wojskowym. Uratował go tylko ogólny bałagan rozlatującego sie cesarstwa, dzięki temu mógł zdezerterować i uciec. Po wojnie związał się z komunistyczną KPD i szybko w niej awansował, aż do Komitetu Centralnego. Po dojściu faszystów do władzy i delegalizacji KPD wyemigrował najpierw do Paryża a potem do Moskwy. Po WWII wrócił do wschodniej części Niemiec i ponownie organizował tam KPD. Po powstaniu NRD w 1949 został zastępcą przewodniczącego nowo powstałej SED, a w roku 1950 został jej przewodniczącym (stanowisko to później nazwano lepiej nam znaną nazwą "pierwszego sekretarza Komitetu Centralnego partii").

A jak to było z tym murem? Obowiązująca zarówno w Niemczech jak i w Polsce narracja o murze jest taka, że źli komuniści złośliwie zamknęli swoich ludzi w obozie koncentracyjnym jakim było NRD. Prosty czarno-biały obraz. A życie oczywiście nie było takie proste.

Nie zamierzam oczywiście usprawiedliwiać Ulbrichta i spółki. Chciałbym jednak przedstawić ich racje i tor rozumowania.

Znaczek pocztowy z NRD z Walterem Ulbrichtem, 1968

Znaczek pocztowy z NRD z Walterem Ulbrichtem, 1968

Od pewnego czasu w swoich notkach staram się opisywać różne produkty z NRD, na przykład filmy ORWO albo samochody i motory. Analizując historię tych produktów możemy zauważyć parę okresów w historii gospodarczej NRD:

W pierwszych latach po wojnie mamy całkowity upadek. Przemysł zostaje rozgrabiony przez Amerykanów i Rosjan, fachowcy powywożeni, produkcja fabryk które jeszcze robią coś sensownego idzie do ZSRR. Jednocześnie otwarta granica do części zachodniej robi dużo problemów. Przede wszystkim ekonomicznych - mocniejsza waluta części zachodniej powoduje odpływ towarów (i ludzi) z części wschodniej do zachodniej. A towarów i tak jest za mało, stąd zamknięcie granicy w roku 1952. Tak to funkcjonuje do roku mniej więcej 1953. Data graniczna ma oczywiście związek ze śmiercią Stalina i powstaniem robotniczym.

Potem Rosjanie trochę odpuszczają, a NRD-owscy fachowcy uruchamiają produkcję tego, co robili przed wojną. Idzie to trochę słabo, bo łańcuchy kooperacyjne zostały przerwane podziałem Niemiec, a zapasy magazynowe wkrótce się kończą. Więc trzeba szybko opracować coś nowego. W pierwszym rzucie powstają nieznaczne modyfikacje tych starych konstrukcji, jak Framo V901 albo IFY F8 i F9.

A potem powstaje coś nowego. Opartego o te stare, przedwojenne, ale trudno uznać to za zarzut. I trzeba przyznać że te nowe konstrukcje są niezłe, często porównywalne z zachodnioniemieckimi, czasem nawet lepsze. Na przykład Barkas albo Trabant P 50. W końcu lat 50-tych NRD, przynajmniej w segmencie popularnym, nie ma się czego wstydzić. A nawet uniknęło pewnych pułapek w które wpadli inni - jak te mikrosamochody. Nowe produkty sprzedają się na świecie, może niekoniecznie w rozwiniętych krajach Zachodu - ale świat się na nich przecież nie kończy. W wielu krajach tzw. rozwijających się wolą dość porządne a za to niedrogie produkty z NRD.

Oczywiście jest też w NRD wiele problemów. Największym (z przyjętego punktu widzenia) jest ucieczka fachowców - headhunterzy firm zachodnich nadal bez większych przeszkód penetrują NRD i nie mają żadnego problemu z zaoferowaniem płac wielokrotnie wyższych niż ci fachowcy dostają na miejscu. Do tego nie trzeba zachowywać żadnych okresów wypowiedzeń ani nic takiego - po prostu w piątek wieczorem podpisujesz umowę a w sobotę pakujesz walizkę i wio - i tak nikt cię nie ścignie za porzucenie pracy. A w poniedziałek firma liczy ilu ludzi jej przez weekend ubyło.

I ten fachowiec nie musi być nawet inżynierem - dobry majster też się na Zachodzie przyda. I tak gospodarka się po prostu wykrwawia, to są dziesiątki tysięcy ludzi rocznie. Tych najlepszych. A bez nich gospodarka nie przetrwa.

A przecież nie jest tak, że władza fachowcom złośliwie nie płaci. Niskie płace wiążą się przede wszystkim z próbą realizacji ideałów socjalizmu - pełnego zatrudnienia, bezpieczeństwa socjalnego, rozwoju kultury masowej, zmniejszenia rozwarstwienia społeczeństwa. Nic więc dziwnego że lower class nie ma aż tak dużego parcia na Zachód jak middle - bo lower w wielu wypadkach jak dotąd zyskuje. Przynajmniej w porównaniu z okresem przedwojennym.

Granica niby od 1952 roku jest zamknięta, ale jest luka - Berlin Zachodni. Tam kontrole graniczne tu i ówdzie są, jednak ominięcie ich nie jest dużym problemem. Z jednej części do drugiej przechodzą codziennie dziesiątki tysięcy ludzi mieszkających w sektorze radzieckim a pracujących w sektorach zachodnich. Tą drogą wypływa z NRD sporo dotowanych towarów, zwłaszcza żywności, której nie ma nadmiaru (kartki na żywność zniesiono w NRD dopiero w 1958).

Więc pierwszym nasuwającym się pomysłem jest zamknięcie tej furtki. Tak w zasadzie to nie widzę żadnych innych możliwości - każdy inny scenariusz musiałby wcześniej lub później zakończyć się ruiną kraju, kolejnym powstaniem albo interwencją radziecką. Albo wszystkim tym naraz. Więc powstaje mur. I na początku przynajmniej spełnia on swoje zadanie - odpływ kadr i towarów zostaje zahamowany, nastroje wkrótce się uspokajają. W kolejnych latach powstają niemal wszystkie szczytowe osiągnięcia NRD, na przykład wieża telewizyjna w Berlinie, Wartburg 353, Trabant 601, światowy zasięg ORWO, powstają i intensywnie rozwijają się kombinaty VEB Robotron i VEB Carl Zeiss Jena, przemysł chemiczny... Wydaje się że jest dobrze a będzie lepiej.

A jednak nie za bardzo. Początkowy rozpęd dość szybko wygasa - w początku lat 70-tych NRD popada w stagnację. I tak już do końca duża część produkowanych towarów pozostaje na poziomie lat 60-tych. I znowu wymienię tu te same nazwy: ORWO, Barkas, Trabant, Wartburg. Zastanówmy się, dlaczego to zdechło, chociaż początkowo wcale nieźle żarło.

Wydawałoby się, że NRD miało niezbędne atuty, nawet mimo poniesionych strat i międzynarodowej izolacji. Przede wszystkim miało niezłych fachowców i naprawdę dobry system szkolnictwa zapewniający stały dopływ nowych, dobrze wykształconych ludzi. Dlaczego więc stanęło? Od dawna się nad tym zastanawiałem. Moment w którym to nastąpiło wyglądał mi od dawna na związany z obaleniem Ulbrichta i przejęciem władzy przez Honeckera (początek 1971).

Znaczki pocztowe z NRD z Walterem Ulbrichtem, 1961

Znaczki pocztowe z NRD z Walterem Ulbrichtem, 1961

No i w tym filmie o Robotronie padła uwaga na temat różnicy między Ulbrichtem a Honeckerem, która jest brakującym elementem tej układanki. Otóż Ulbricht jaki był, taki był, ale był entuzjastą nauki i techniki. Angażował się chociażby w wymyślanie przydatnych gadżetów do samochodu Sachsenring P240, a przede wszystkim przeznaczał duże środki na programy badawczo-rozwojowe, na przykład na te komputery z Robotronu. Kiedy Robotron opracował model 300 Ulbricht zabronił jego eksportu, bo rozumiał, że od krótkoterminowej kasy ważniejszy jest rozwój kraju. Ale po Ulbrichcie nastał tępy aparatczyk Honecker i jako jedno z pierwszych posunięć obciął budżet Robotronu o połowę a zwolnione środki przeznaczył na budowę mieszkań. Podobnie przyciął inne projekty. No i w rezultacie NRD po prostu przejadło swój rozwój. Honecker zorientował się że to był błąd dopiero w latach 80-tych, zwiększył budżety R&D - stąd intensywny rozwój na przykład mikroelektroniki w tym okresie - ale było już za późno, dystans do odrobienia znacznie wzrósł a i nie było już z czego tego wszystkiego finansować.

Jakie z tego wnioski? To Ulbricht, mimo zamknięcia granicy, stłumienia powstania i budowy muru (a może i dzięki temu)  był twórcą podstaw względnego dobrobytu NRD. Natomiast to Honecker, przejadając te podstawy, był sprawcą zastoju, bankructwa i upadku kraju.

I drugi wniosek. R&D jest ważne. Obcinanie budżetów R&D nie kończy się dobrze.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , , , ,

Kategorie:DeDeeRowo

27 komentarzy

Żegnaj NRD Extra: Kombinat Robotron

Obejrzałem ostatnio, oczywiście na MDR film o kombinacie Robotron. Używałem kiedyś na codzień produktów tego kombinatu i miałem już parę notek (1, 2 i 3) na ich temat, stąd nie dowiedziałem się za wiele nowego. Podzielę się tylko paroma ciekawostkami. Zdjęcia, jak zwykle przy takiej okazji, z niezastąpionego serwisu http://www.robotrontechnik.de. Polecam.

  • Pierwszy NRD-owski komputer - Robotron 300 z roku 1966 (klon IBM-a 1401) został pokazany po raz pierwszy na targach w Moskwie. Wzbudził duże zainteresowanie we wszystkich krajach socjalistycznych, ale Ulbricht zabronił ich eksportu (również do ZSRR) bo miały służyć gospodarce NRD.

Robotron R300

Robotron R300 Źródło: www.robotrontechnik.de

 

  • Pierwszy NRD-owski komputer biurowy nie straszący wielką skrzynią - PC1715 - został opracowany w zakładach VEB Robotron Büromaschinenwerk "Ernst Thälmann" Sömmerda robiących drukarki, w tajemnicy przed wierchuszką partyjną. Pokazano go na targach przemycając go jako urządzenie sterujące do drukarki. Klienci walili drzwiami i oknami, a były to tylko firmy i urzędy - zakup prywatny był absolutnie niemożliwy, poza tym urządzenie kosztowało w 1986 pod 20.000 marek NRD, czyli po kursie czarnorynkowym na poziomie prawdziwego peceta. A PC1715 to był komputer CP/M-owy na Z-80 2,5 MHz. Zrobiono ich ponad 90.000 sztuk. Po zastanowieniu stwierdziłem, że trzeba umieścić tę konstrukcję w kontekście historycznym: Nie ma co się śmiać. Już komputer na CP/M-ie w tamtych czasach dawał przedsiębiorstwu nowe możliwości i wymierne korzyści. Z grubsza w tym samym okresie, w Polsce, biuro w którym pracował mój wujek kupiło komputer podobnej klasy, pani zajmująca się w firmie informatyką napisała w dBase (jumanym oczywiście, innych nie było) odpowiedni program i przy jego pomocy zoptymalizowano fundusz płac tak, żeby ludzie dostali jak najwięcej a podatku od ponadnormatywnych wynagrodzeń (takie cuś było...) firma zapłaciła jak najmniej. Już po takiej jednej akcji komputer się zwrócił.

Robotron PC 1715, NRD, 1985-1990

Robotron PC 1715, NRD, 1985-1990

  • Ostatnim wielkim projektem Robotronu był minikomputer 32-bitowy. W praktyce był to klon komputera serii VAX. Klon, nie dokładna kopia w stylu radzieckim, musiał wyglądać inaczej, a NRD-owcy metodą reverse engineeringu opracowali własne układy scalone do procesora. Stasi jakimiś mętnymi kanałami sprowadziło do badań dwa egzemplarze VAXa, mimo embarga, COCOM-u itd. To było duże osiągnięcie, przywiezienie peceta, jak ja, to nic szczególnego, ale taki VAX zajmuje dużą ciężarówkę, a i nie można go kupić tak po prostu, anonimowo  w sklepie, załadować do samochodu i odjechać w siną dal.
Robotron K1840

Robotron K1840 Źródło: www.robotrontechnik.de

Marka Robotron istnieje nadal. Byli pracownicy dawnego koncernu przejęli nazwę za bezcen i założyli firmę kontynuującą współpracę z Oracle. To Amerykanie przekonali ich, że u klientów spoza bloku nazwa ta nie ma negatywnych konotacji, marka jest znana i warto ją utrzymać. Na ich stronie o historii firmy bardzo mi się podoba  sformułowanie "Neben Eigenentwicklungen wurden bekannte Datenbanksysteme analysiert und adaptiert." ("Oprócz własnych projektów, firma analizowała i adaptowała znane systemy baz danych"). Jak to ładnie można napisać że "jumaliśmy zachodnie systemy".

Najciekawsza dla mnie informacja została podana mimochodem i niezupełnie dotyczyła głównego tematu, ale to był akurat brakujący mi kawałek do notki o historii NRD. Notka miała być gotowa na ostatnią rocznicę obalenia muru, ale leży rozgrzebana bo brakowało mi kluczowego drobiazgu. Teraz uda mi się ją skończyć. Niedługo.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , ,

Kategorie:DeDeeRowo

Skomentuj

Jak to się robi w Niemczech: Kłamstwo w polityce (4)

Ciąg dalszy perypetii heskiej CDU z lotniskiem we Frankfurcie.

Najpierw streszczenie wcześniejszych wydarzeń:

Akt 1: Decydując o rozbudowie lotniska we Frankfurcie wybrano wariant robiący najwięcej problemów okolicznym mieszkańcom. W zamian przewodniczący heskiej CDU Roland Koch kłamliwie obiecał, że będzie obowiązywał całkowity zakaz lotów w nocy. Znaczy od 23 do 5.

Akt 2: (10-11.2011) Nowy pas został zbudowany i oddany do użytku, jednak zakaz lotów nocnych został - co było do przewidzenia - bardzo rozmiękczony sporą ilością wyjątków (17). Okoliczni mieszkańcy urządzają demonstracje, okoliczne miasta i gminy występują na drogę prawną. Heski sąd administracyjny rozstrzyga, że te 17 wyjątków jest bezprawne i zabrania lotów w nocy. Na co rząd Hesji pod sztandarem "Jesteśmy za zakazem lotów w nocy" odwołuje się od tego wyroku do Naczelnego Sądu Administracyjnego w Lipsku, który ustala termin rozprawy na marzec 2012. Jak rząd Hesji godzi bycie za zakazem lotów w nocy z odwoływaniem się od wyroku zakazującego lotów w nocy? Dla prawdziwego polityka to nic trudnego: "Chcemy stworzyć jasną sytuację prawną".

Interludium: Mieszkańcy dotkniętych hałasem rejonów urządzają co poniedziałek "Montagsdemonstrationen" (wzorem NRD-owskich protestów) - zbierają się w hali lotniska i hałasują tłukąc w przyniesione ze sobą plastikowe wiaderka.

U mnie w domu hałas niewiele się zmienił - nie mieszkam na samym podejściu, w nocy nawet przy otwartym oknie hałas samolotów nie jest problemem. Słyszę co prawda że już jest po piątej gdy się przewracam na drugi bok, ale samoloty mnie nie budzą. Strzelałbym natomiast do tego !"§$%&/() z biurowca naprzeciwko, który co pewien czas nie radzi sobie z wyłączeniem alarmu w budynku, gdy wchodzi do niego około 4:45. Ludzie mieszkający bliżej ścieżki podejścia mają jednak problem i domagają się przynajmniej zachowania ustawowo określonej ciszy nocnej w godzinach od 22 do 6. Ci, co mieszkają jeszcze bliżej żądają nawet zamknięcia nowego pasa w ogóle. W szkole podstawowej do której do zeszłego roku chodziło moje dziecko mają problemy z prowadzeniem zajęć, nawet przy zamkniętych oknach. Fraport mówi, że szkoła jest za daleko od osi pasa żeby cokolwiek jej się należało, zyg-zyg marchewka.

Samolot nad Sachsenhausen

Samolot nad Sachsenhausen

Przy okazji polecę piękną stronę: http://casper.umwelthaus.org/ Można tu prawie live obserwować ruch lotniczy w okolicach Frankfurtu (prawie, bo wersja darmowa jest opóźniona o piętnaście minut), podejrzeć dane każdego przelatującego samolotu (typ, dane techniczne, zdjęcie, właściciel, numer lotu, skąd i dokąd leci, aktualna wysokość i prędkość) i wyświetlić sobie na bieżąco dane ze stacji pomiaru hałasu.

Akt 3: (04.04.2012) Sąd w Lipsku utrzymał w mocy zakaz lotów w nocy. Całkowity, nie tylko z nowego pasa. Do tego zalecił, żeby między 22 a 23 i 5 a 6 lotów było mniej niż w dzień. Panowie politycy bardzo głupio sami siebie wykiwali. Zamiast kłamać o całkowitym zakazie lotów trzeba było ograniczyć się do proponowania zakazu lotów w nocy z nowego pasa. Plus ewentualnie ograniczenia w nocy ze starych pasów. A tak słowo się rzekło, sąd przypilnuje dotrzymania. Lufthansa Cargo już mówi, że odejść z Frankfurtu to nie odejdą, ale inwestować tu nie będą.

Ostatnio były wybory na burmistrza Frankfurtu i tu też CDU strzeliło sobie lotniskiem w stopę. Korzystając ze słabości SPD i Zielonych dotychczasowa pani burmistrz Petra Roth (CDU) ogłosiła w połowie 2011 że rezygnuje z burmistrzowania na rok przed upływem trzeciej 6-letniej kadencji na tym stanowisku. Plan był taki, że konkurenci nie mają akurat dobrych kandydatów, więc kandydat CDU wygra w cuglach. A tu nagle, całkowicie niepodziewanie, w końcu 2011 uruchomiono ten nowy pas zgodnie z planem i głównym tematem kampanii wyborczej stał się hałas samolotów. Kandydat z CDU Boris Rhein, który był jednym z współdecydentów w sprawie rozbudowy lotniska nie wyglądał zbyt wiarygodnie w roli tej rozbudowy przeciwnika. No i przerżnął w drugiej turze (w pierwszej był jeszcze pierwszy), wygrał Peter Feldmann z SPD, któremu we wcześniejszych sondażach nie dawano większych szans.

No i wynik całej akcji z lotniskiem jest taki, że właściwie nikt nie jest zadowolony. Ani mieszkańcy (hałas, nowych miejsc pracy nie będzie tyle ile zapowiadano), ani Fraport i inne firmy (bo zakaz lotów w nocy i utrudnienia w działalności), ani CDU (bo tracą popularność i stracili już burmistrzowanie we Frankfurcie). Jak dotąd skorzystało na tym tylko SPD, a i to nie za bardzo.

A gdyby politycy nie kłamali na chama na początku żeby przeforsować swój ulubiony wariant, to może wszystko by się lepiej potoczyło.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Jak to się robi w Niemczech?

4 komentarze

Jak to się robi w Niemczech: System emerytalny

W Polsce dyskutuje się teraz problemy systemu emerytalnego, na pewno notka o tym jak to jest w Niemczech będzie poczytna. Więc trzeba ją napisać. Jak dotąd nie zauważyłem w sieci powoływania się na zmyślone dane z Niemiec w tym temacie (chociaż przyznaję że RAZa od dłuższego czasu nie czytałem), ale wcześniej czy później na pewno to nastąpi - będzie co podlinkować dla sprostowania.

Nie chcę wdawać się tu w rys historyczny, bo to materiał na monografię w co najmniej trzech tomach na kredowym papierze, z podobizna smoka... znaczy systemu i autora. Skupię się tu na latach powojennych, a i to tylko w zakresie niezbędnym do zrozumienia stanu obecnego. Daruję sobie opis systemu przedwojennego, zaczniemy od reformy systemu emerytalnego w roku 1957.

Reforma ta definitywnie wprowadziła system, w którym emerytury wypłacane są przede wszystkim z bieżących składek. Trudno byłoby zrobić inaczej - wpłacane wcześniej składki zostały w dużym stopniu zjedzone przez hiperinflację wielkiego kryzysu, następne użyte przez nazistów na zbrojenia, potem wojna... Nie było z czego brać. Na system emerytalny szło 14% płacy brutto płacone solidarnie przez pracodawcę i pracobiorcę. Ale od początku system był w pewnym stopniu dofinansowywany z budżetu.

No i na początku działało to całkiem dobrze. Gospodarka dynamicznie się rozwijała, przyjeżdżali młodzi gastarbeiterzy, emerytury rosły. Ale system miał (i ma nadal) niestety poważne luki: Nie wszyscy pracujący byli objęci obowiązkiem płacenia składek - na przykład prowadzący działalność gospodarczą i urzędnicy nie. W dodatku składki były płacone od wynagrodzeń do pewnej wysokości, od tego co powyżej też nie. Wpływy do takiego systemu bardzo zależą od chwilowego poziomu płac i stopy bezrobocia, więc już od dawna pojawiały się wątpliwości co do bezpieczeństwa przyszłej emerytury, zwłaszcza w okresach słabej koniunktury.

Norbert Blüm reklamuje rentę

Norbert Blüm reklamuje rentę Źródło: gdzieś z sieci

Najbardziej spektakularna akcja co do emerytur odbyła się w roku 1986, kiedy to ówczesny minister pracy Norbert Blüm (CDU) w ramach uspokajania społeczeństwa przyklejał na mieście plakaty głoszące "Denn eins ist sicher: Die Rente" ("Bo jedno jest pewne: emerytura").

Hasło to, w nieco zmienionej formie "Die Rente ist sicher" stało się kultowe (ale raczej ironicznie). Jednak emerytury powoli robiły się coraz mniej pewne. W 1990 przyłączono NRD i trzeba było wypłacać emerytury również NRD-owcom. A tam oficjalnie nie było bezrobocia przez 40 lat, wszyscy mieli długie staże pracy i okazało się, że średnia emerytura dla NRD-owca jest wyższa od zachodniej (w zasadzie tylko statystycznie, do zachodnich statystyk nie doliczało się na przykład wypłacanych z budżetu wysokich emerytur dla urzędników).

No i od lat 90-tych zaczęło się intensywne majstrowanie przy systemie emerytalnym. Na przykład w 1997 rząd Kohla wprowadził tzw. "czynnik demograficzny", czyli uzależnienie emerytur od relacji ilości płacących składki do pobierających emerytury. Rząd Schrödera zniósł go z przyczyn populistycznych już w następnym roku, ale po paru latach zorientował sie że był to poważny błąd i wprowadził go znowu jako "Nachhaltigkeitsfaktor" (po polsku nie ma dobrego słowa odpowiadającego "Nachhaltigkeit", po angielsku to sustainability). No i majstruje się nadal.

To było o odpowiedniku polskiego "pierwszego filara". Każdy może sobie oczywiście zawrzeć dowolną ilość ubezpieczeń w odpowiedniku "trzeciego filara". Ale jest też jeszcze coś w rodzaju "drugiego filara", tyle że nieobowiązkowe. Nazywa się to Riester-Rente od nazwiska pomysłodawcy, ministra pracy Waltera Riestera (SPD). Idea jest taka, żeby promować oszczędzanie na emeryturę poprzez ulgi podatkowe. Szczegóły dalej.

Przejdę teraz do omówienia aktualnych zasad systemu emerytalnego. System jest skomplikowany a ja nie jestem od niego fachowcem, więc proszę się nie powoływać na mnie przy sporach z Bundesversicherungsanstalt für Angestellte. Nie będę opisywał wszystkich szczegółów ani przepisów przejściowych. Chodzi mi o przedstawienie ogólnych zasad działania systemu do wykorzystania przy dyskusjach na temat zmian systemu polskiego.

  • Wiek emerytalny to 67 lat. I dla mężczyzn, i dla kobiet. Można przejść na wcześniejszą emeryturę już od 63, ale wiąże się to ze zmniejszeniem wysokości emerytury (0,3% za każdy miesiąc przyspieszenia). Można też pójść na emeryturę później i dostawać 0,5% więcej za każdy miesiąc dłuższej pracy.
  • EDIT: W systemie rejestrowane są wszystkie zapłacone składki, w tym sensie są to konta indywidualne.
  • Wysokość miesięcznej emerytury oblicza się według wzoru, w skład którego wchodzą zarobki przez cały okres pracy, współczynnik rodzaju emerytury, współczynnik wieku przejścia na emeryturę i jeszcze jeden współczynnik odgórnie ustalany.
  • Nie ma ograniczenia dodatkowych zarobków dla emerytów którzy osiągnęli wiek emerytalny.
  • Składka na ubezpieczenie emerytalne to aktualnie 19,6% wynagrodzenia brutto, płacone solidarnie przez pracodawcę i pracobiorcę. Płaci się to od wynagrodzenia do wysokości 67.200 brutto rocznie (dla części zachodniej, dla wschodniej trochę niżej), co powyżej nie jest już obciążone.
  • Składek na ubezpieczenie emerytalne nie płacą: przedsiębiorcy (oprócz rolników, rzemieślników i artystów - ci płacą, ale nie mam zdrowia omawiać obowiązujących ich zasad, zresztą to niezbyt istotne), przedstawiciele wolnych zawodów, urzędnicy, sędziowie, mnisi (księża otrzymujący pensje płacą, żeby nie było wątpliwości, nie płacą tylko duchowni bez pensji), żołnierze i osoby pracujące na 400 Euro Job.
  • Emerytury dla urzędników, sędziów, żołnierzy itp wypłacane są z budżetu, przedsiębiorcy i wolne zawody muszą się zatroszczyć o swoje emerytury sami. Nie jestem całkiem pewny, ale mnichów utrzymuje chyba kościół ze środków własnych.

EDIT: Komentator interjak słusznie zwrócił uwagę, że nie napisałem nic o wysokości emerytur. Niniejszym uzupełniam:

  • Teoretyczna maksymalna emerytura to 2200 euro brutto. Ale to naprawdę tylko teoria, bo trzeba by nie studiować i od samego początku, przez całe życie zarabiać powyżej tej granicy, która aktualnie wynosi 67.200 rocznie, a to dużo.
  • Bardziej interesująca jest wartość dla osoby, która przez 45 lat zarabiała średnią płacę. Wychodzi to 1236 euro brutto miesięcznie (dla części zachodniej, wschodnia jest niemiarodajna dla systemu).
  • Faktyczna średnia emerytura jest oczywiście znacznie niższa. Aktualna wartość liczona po wszystkich emerytach to 950 euro dla mężczyzn i 485 dla kobiet. Dla części wschodniej to jest więcej, ale to też nie mówi nic o systemie.

Jak to się ma do kosztów utrzymania? Zwracam uwagę, że w Niemczech najwyższym kosztem jest wynajmowanie mieszkania - najlepszym zabezpieczeniem na starość jest własne mieszkanie. Za te 1236 euro brutto (nie płaci się od tego już składek na emeryturę) można by żyć na jakim-takim ale niewystrzałowym poziomie, zwłaszcza poza drogimi miastami. Za średnie męskie 950 już może być trochę ciężko (z własnym mieszkaniem to ujdzie). Średnie kobiece 485 to jest bieda. Wniosek z tego prosty - na samą państwową emeryturę nie ma co liczyć, trzeba robić coś oprócz tego.

A teraz "drugi filar" - Riester Rente.

  • Riester-Rente jest dobrowolna i premiowana przez państwo ulgami podatkowymi lub dopłatami. Jeżeli ubezpieczony wpłaca na to ubezpieczenie co najmniej 4% swojej miesięcznej pensji brutto to dostaje rocznie 154 euro dofinansowania od państwa lub odliczenie wpłaconych sum od podstawy opodatkowania (zależy co dla podatnika korzystniejsze).
  • Ubezpieczenia te są prowadzone przez certyfikowane firmy, jest gwarancja że w momencie wypłaty uzyska się co najmniej sumę wpłaconych składek. Nie ma ryzyka utraty wszystkiego, jak to jest w większości klasycznych funduszy emerytalnych.
  • Od ustalonego przy zawieraniu ubezpieczenia momentu, ubezpieczony otrzymuje miesięczną, dożywotnią rentę o wysokości stałej lub rosnącej (zależnie od umowy). Jeżeli ubezpieczony umrze przed upływem ustalonego czasu gwarantowanego to świadczenia może przejąc małżonek/małżonka.
  • Ponieważ ustawodawca uznaje że najlepszym zabezpieczeniem na starość jest własne mieszkanie lub dom, to kapitał z tego ubezpieczenia można użyć do sfinansowania go.
  • Wypłacane z Riester-Rente emerytury będą podlegały opodatkowaniu na zasadach ogólnych.

Riester-Rente opłaca się raczej lepiej zarabiającym i jest krytykowana z bardzo różnych pozycji. I raczej nie jest to wielki sukces na drodze do zapewnienia masom dobrych emerytur.

To wszystko jest znacznie bardziej skomplikowane, opisałem tylko z grubsza podstawy. Myślę jednak, że na tej podstawie można sobie wyrobić ogólny obraz jak działa ubezpieczenie emerytalne w Niemczech.

W następnych notkach zamierzam omówić inne elementy niemieckiego systemu ubezpieczeń społecznych. Stay tuned.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:Jak to się robi w Niemczech?

4 komentarze

Żegnaj NRD Extra: Party-Grill

Dziś o absolutnie kultowym produkcie z NRD - Party Grillu. Za zdjęcia dziękuję AgacieNal. Tak dokładnie to urządzenie to nazywało się Tischgrill TG12 "Party-Grill".

Party-Grill był zbudowany bardzo prosto. Aluminiowa skrzynka bez czołowej ścianki, podnoszone na zawiasie wieczko, bakelitowe nóżki. A na górze, pod wieczkiem grzałka rozgrzewająca się do czerwoności. Bez wyłącznika - wyłączenie przez wyciągnięcie wtyczki z gniazdka. Urządzenie służyło do zapiekania, pomysł był po prostu świetny. Dziś nie za bardzo mam jak zapiec sobie kanapkę z serem - żadne z posiadanych przeze mnie urządzeń się do tego specjalnie nie nadaje. Piekarnik - no grzać cały piekarnik na jedną kanapkę? Ile to czasu zajmuje i ile prądu na to idzie. Mikrofala z grillem - za słaby ten grill, a zmikrofalowany ser to nie to samo co zapieczony. Są dostępne takie małe, stołowe piekarniki, ale to też jest raczej piekarnik niż grill. Podobnego do Party-Grilla urządzenia po prostu nie ma.

Party Grill, NRD, ok. 1985

Party Grill, NRD, ok. 1985, Autor: AgataNal

Nie ma jednak większych szans żeby ktoś coś podobnego wyprodukował dziś, bo urządzenie nie przeszłoby przez TÜV. Górna pokrywa rozgrzewała się do wysokiej temperatury, a użytkownik nie był niczym chroniony przed poważnym poparzeniem. Teoretycznie można by zrobić jakąś izolacje termiczną pokrywy, ale wtedy ona nie będzie chłodzona i wewnątrz urządzenia będzie rozgrzewać się jeszcze bardziej, myślę że spokojnie powyżej temperatury topnienia aluminium. No chyba żeby pokrywa była stalowa, ale to znowu wyższe koszty...

Miało to urządzenie jeszcze drugą wadę - tłuszcz pryskający od wewnątrz na górną pokrywę grilla czepiał się aluminium tak mocno, że nie dawał się usunąć inaczej niż przez szlifowanie środkiem ściernym. Ja wkrótce wpadłem na pomysł żeby wykładać pokrywę folią aluminiową, i to działało.

Party Grill, NRD, ok. 1985

Party Grill, NRD, ok. 1985, Autor: AgataNal

Do Party-Grilla można było dokupić szpikulce do szaszłyków. Też działały. Miałem takie, ale niestety dawno temu wywaliłem je razem z grillem i zdjęcie muszę sobie pożyczyć z sieci (eBay, numer aukcji 190630160519).

Szpikulce do szaszłyków do Party-Grilla Żródło: eBay, numer aukcji 190630160519

W późnych latach 80-tych pojawiła się zmodyfikowana konstrukcja pod trochę inną nazwą której nie pamiętam (Tisch-Grill? Może ktoś z czytelników sobie przypomina?), różniła się ona od Party-Grilla tym, że górną, aluminiową pokrywę zastąpiono płytkim, stalowym korytkiem którego sens nie był dla mnie zbyt jasny. Nie używałem tej wersji i nikt ze znajomych tego nie kupił ale nie wydaje mi się żeby to był dobry pomysł i ta konstrukcja zaginęła w pomroce dziejów. Może to była próba zabezpieczenia użytkownika przed oparzeniami? Wykorzystanie ciepła odpadowego? Zdjęcie znowu pożyczone z eBaya (Nr aukcji 170632174152).

Tisch Grill

Tisch Grill, Źródło: eBay, nr aukcji 170632174152

Teraz jeszcze coś: W samym końcu wieku XX byłem (już tu, we Frankfurcie) na wystawie z okazji 10-lecia przewrócenia muru i tam prezentowano między innymi parami podobne do siebie produkty z NRD i RFN. No i wyobraźcie sobie że stał tam bardzo podobny grill z Zachodu! Szczęka mi opadła. Niestety nie mam zdjęcia, a i wyguglać mi się tego urządzenia nie udaje. Trudno więc powiedzieć kto od kogo zrzynał.

Znalazłem w piwnicy oryginał instrukcji od Party-Grilla. Zdaje się że urosły wokół niej jakieś mity, bo robiąc research trafiłem na dyskusję w której ktoś pytał czy to prawda że w instrukcji był przepis na pieczone banany, a ktoś inny potwierdzał że był. Ale to nieprawda, sprawdziłem i w mojej nie ma.

Instrukcja od Party Grilla, NRD, ok. 1985

Instrukcja od Party Grilla, NRD, ok. 1985

Zajrzałem na eBaya i widzę że takich grilli jest sporo i trafiają się tam nawet nieużywane nówki sztuki w oryginalnym pudełku! A niektórzy chcą za używkę ponad 60 EUR (wątpię żeby za tyle sprzedali).

EDIT: Dla zainteresowanych wrzucam skan instrukcji

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:DeDeeRowo

16 komentarzy

Na ulicy widziane: BMW Neue Klasse

Zebrało mi się ostatnio na tematy historyczno-samochodowe, ale ostatnie notki i tak są ze sobą ściśle powiązane i są pochodną jednego researchu. (Zdjęć to nie dotyczy - są z różnych lat i okazji). Poprzednio było o Borgwardach, teraz wracamy do BMW. Było już o barokowym aniele, Iseccie i niemal bankructwie firmy BMW, dziś o tym jak BMW wyszło na prostą.

W latach 1958 i 1959 BMW przynosiło duże straty. W końcu 1959 firma była o włos od wrogiego przejęcia - na walnym zebraniu akcjonariuszy zarząd i rada nadzorcza BMW (zdominowane przez przedstawicieli Deutsche Banku który miał około połowy udziałów w firmie) przedstawiły propozycję że Deutsche Bank sprzeda swoje udziały w BMW Mercedesowi. W którym zupełnym przypadkiem ten sam Deutsche Bank miał sporo do powiedzenia. Przy tym drobni akcjonariusze BMW mieliby być praktycznie wywłaszczeni. Propozycja spotkała się z gwałtownym oporem wszystkich zainteresowanych - załogi, rady zakładowej, drobnych akcjonariuszy i sprzedawców BMW. Ale samo to niewiele by dało, wrogie przejęcie zostało odparte tylko dzięki temu że udało się podważyć bilans. Bilans faktycznie miał błąd - bo pewne koszty zostały odliczone w jednym roku, a nie zamortyzowane.

BMW zostało chwilowo uratowane jako samodzielna firma, ale nadal nie miało pieniędzy na opracowanie brakujących modeli pomiędzy Isettą a BMW 501. I tu wkroczył do akcji przemysłowiec Herbert Quandt.

Quandt pochodził z rodziny przemysłowców z branży akumulatorów (między innymi firma która później przemutowała w ogólnie znaną markę VARTA). Quandt w 1940 roku wstąpił do NSDAP, w jego fabrykach pracowali robotnicy przymusowi. Robili przy bardzo trujących substancjach bez środków ochrony i masowo umierali. Dokumenty na ten temat wypłynęły dopiero po procesach norymberskich, gdyby były znane wcześniej Quandt i jego ojciec siedzieliby tam na ławie oskarżonych, i to tych głównych. Ale dokumenty nie wypłynęły, bo Brytyjczycy je schowali. A schowali, bo potrzebowali ich akumulatorów.

Wróćmy do późniejszych wydarzeń. Quandt miał już spore udziały w BMW a ponieważ nie chciał na tym interesie stracić to wymyślił plan. Plan był taki żeby uwolnić się od wpływu banków. Zrobiono to tak że kapitał zakładowy najpierw został obniżony, potem podwyższony a Quandt kupił tyle nowych akcji żeby mieć 60% udziałów, czyli więcej niż Deutsche Bank. O szczegóły nie pytajcie bo sam nie za bardzo załapałem. W każdym razie się udało. W następnym kroku BMW sprzedało swoją fabrykę turbin i za uzyskane pieniądze sfinansowało rozwój nowego modelu.

W 1961 na targach IAA BMW pokazało pierwszy model "Neue Klasse". Był to samochód klasy średniej, w nowym wtedy designie trapezowym. Borgward był wcześniej, ale nowe BMW wyróżniały się ujemnie pochyloną atrapą i skromnym, minimalistycznym designem. Model miał silnik 1500 o mocy 80 KM - samochody zbliżonej klasy (na przykład Ford Taunus albo Opel Rekord) miały wtedy 50-55 KM, a ta lepsza Isabella TS 75. Do tego firma zaproponowała atrakcyjną cenę - 8500 DM. Zainteresowanie było wielkie, wkrótce zebrało się prawie 25.ooo zamówień.

Model 1500 jest dziś rzadki i nie mam niestety żadnego jego zdjęcia, w zamian bardzo podobne wczesne 1600:

BMW 1600

BMW 1600

 

BMW 1600

BMW 1600

Moment był idealny, bo największy konkurent w tej klasie - firma Borgward z modelem Isabella przypadkowo właśnie padał. Albo i nieprzypadkowo. Syndykiem Borgwarda został Johannes Semler, będący w tym samym czasie przewodniczącym rady nadzorczej BMW i zajmujący się wyciąganiem BMW z problemów. Semler był mocno zaangażowany w politykę (był jednym z członków-założycieli CDU) i nie wyobrażam sobie żeby go tak po prostu wybrano na bezstronnego eksperta. W grze musiała być wielka polityka i/lub wielkie pieniądze. No i Semler w niezbyt uczciwy sposób wykończył konkurencję - jak już wspominałem wszystkie roszczenia wierzycieli Borgwarda zostały zaspokojone, więc o bankructwie firmy nie mogło być mowy. Wkrótce po tej akcji skrót BMW zaczęto rozwijać jako Borgward Macht Weiter (Borgward robi nadal).

Produkcję modelu 1500 uruchomiono w roku 1962. Nie udało się utrzymać zapowiadanej ceny - samochód kosztował prawie 1000 DM drożej (9.485 DM, w przeliczeniu na aktualne ceny jakieś 18.500 EUR). Mimo to sprzedaż szła nieźle, ale firma miała duże problemy z jakością. Tłumaczyli się, że mają dużo niedoświadczonych gastarbeiterów na produkcji, ale to przecież żadne usprawiedliwienie. Dopiero wprowadzenie wieloetapowego systemu kontroli jakości poprawiło sytuację i od 1963 jakość produkowanych samochodów poprawiła się radykalnie. Podobnie jak sytuacja finansowa firmy - za rok 1963 BMW po raz pierwszy od 20 lat wypłaciło akcjonariuszom dywidendę.

W 1963 firma wypuściła mocniejszy model 1800, już w dobrej jakości i zastąpiła model 1500 przez 1600. A w 1965 BMW poszło w sporty motorowe - wyprodukowano 200 sztuk specjalnie wzmocnionej wersji BMW 1800 TI/SA, która sprzedawano wyłącznie klientom z licencją kierowcy wyścigowego.

Na zdjęciach: BMW 1800

BMW 1800

BMW 1800

 

BMW 1800

BMW 1800

Potem pojawiły się tańsze wersje dwudrzwiowe  rozpoznawalne po końcówce '02' w numerze i tak też zwane.

Na zdjęciach: BMW 1602 z wczesnych serii

BMW 1602

BMW 1602

 

BMW 1602

BMW 1602

Na zdjęciach: BMW 1602 z późnych serii

BMW 1602

BMW 1602

 

BMW 1602

BMW 1602

Zestaw uzupełniały wersje cabrio (BMW 1800 cabrio):

BMW 1600 Cabrio

BMW 1600 Cabrio

 

BMW 1600 Cabrio

BMW 1600 Cabrio

 

Potem pojawiło się jeszcze BMW 2000 celujące w klasę nieco wyższą (na zdjęciu wersja coupe 2000 CS)

BMW 2000 CS

BMW 2000 CS

 

BMW 2000 CS

BMW 2000 CS

Samochodów Neue Klasse wyprodukowano w latach 1961-1976 prawie 330 tysięcy, pozwoliły one firmie wyjść z problemów, ustaliły styl i image marki. Poszczególne modele dały początek ogólnie znanym liniom samochodów BMW: modele dwudrzwiowe ('02') zapoczątkowały linię "trójek", 1600 i 1800 - "piątek", 2000 coupe - "szóstek" a 2000 - (pośrednio) "siódemek".

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , ,

Kategorie:Na ulicy widziane

5 komentarzy

Na ulicy widziane: Borgward P 100

Dziś o Borgwardzie P 100, samochodzie klasy wyższej, oficjalnie zwanym "Großer Borgward" ("Duży Borgward").

Borgward P100, 1959-1962

Borgward P100, 1959-1962

P 100 było oznaczeniem wewnętrznym firmy, chodziło o moc silnika (100 KM). Duży Borgward został po raz pierwszy pokazany na targach IAA w roku 1959. I jak to u Borgwarda: była to ciekawa, oryginalna i nowoczesna konstrukcja o całkiem nowym kształcie trapezowym, ale miejscami trochę niedopracowana. Borgwardowi przeszło trochę robienie wszystkiego samemu - inaczej niż w poprzednim modelu Hansa 2400 automatyczna skrzynia biegów została zakupiona w firmie zewnętrznej i działała lepiej niż własna.

Borgward P100, 1959-1962

Borgward P100, 1959-1962

Za to wkrótce (1960) Borgward dorobił do pojazdu pierwsze w Niemczech pneumatyczne zawieszenie i podobno było ono świetne. Dopiero rok później pneumatycznego zawieszenia dorobił się Mercedes w modelu 300 SE (W112). Dziś Mercedes chwali się mnóstwem rozwiązał które wprowadził do produkcji jako pierwszy na świecie, ale dopóki działał Borgward, to właśnie on był tym pierwszym. Jeżeli nie na świecie, to przynajmniej w Niemczech.

Borgward P100, 1959-1962

Borgward P100, 1959-1962

To, że Borgward podejmował wszystkie decyzje jednoosobowo było jednocześnie błogosławieństwem i przekleństwem dla jego firmy. Z jednej strony wszystko szło szybko - w innych firmach zanim jakaś decyzja przeszła przez wszystkie szczeble decyzyjne, została przedyskutowana i zatwierdzona - Borgward miał już gotowe, działające rozwiązanie. Z drugiej strony podobnie szybko i bez zastanowienia robił błędy. Brakowało w firmie kogoś, kto byłby w stanie mu złe pomysły na czas wyperswadować, kogoś kto patrzyłby na te rozwiązania nie z punktu widzenia inżyniera, ale ekonomisty.

Borgward P100, 1959-1962

Borgward P100, 1959-1962

Produkcję P 100 rozpoczęto w czerwcu 1960 ale już 13 miesięcy później produkcję zakończono, bo koncern Borgwarda padł ostatecznie. Wyprodukowano tego modelu niecałe 2600 sztuk. W 1963 sprzedano linię produkcyjną do Meksyku i tam w latach 1967-70 zrobiono ich jeszcze prawie 2300. To sumie niedużo, a do dziś przetrwało ich zaledwie około 50, z czego kilka w Meksyku.

Borgward P100, 1959-1962

Borgward P100, 1959-1962

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , ,

Kategorie:Na ulicy widziane

Skomentuj