Gdzieś między Polską a Niemcami, a szczególnie w NRD

Zaczęło się w Oberursel

Przy okazji Hessentagu znalazłem się obok fabryki Rolls Royce w Oberursel, zrobiłem więc zdjęcia i napiszę wreszcie o niej notkę.

Rolls Royce Oberursel

Rolls Royce Oberursel

 Nie produkuje się tu samochodów RR, tylko silniki lotnicze. Pod tą bardzo znaną nazwą fabryka funkcjonuje dopiero od niedawna, ale ma bardzo długą i ciekawą tradycję pod nazwą Motorenfabrik Oberursel A.G.

Rolls Royce Oberursel

Rolls Royce Oberursel

Początki fabryki sięgają roku 1891, kiedy to Willy Seck wymyślił nowy system podawania paliwa do silnika i rozpoczął produkcję jednocylindrowego silnika stacjonarnego nazwanego GNOM. Jego rozwiązanie nie zawierało wałka rozrządu, silnik wyszedł mały a mocny. W następnym roku założył firmę i rozpoczął produkcję (złośliwi mówili, że GNOM to skrót od Geht Nicht Ohne Monteur - Nie działa bez mechanika).

Potem silnik został jeszcze ulepszony, a Seck wymyślił że będzie budował samochody nim napędzane. Niestety udziałowcy firmy nie wyczuli koniunktury i się postawili. Więc Seck w 1897 sobie poszedł i od tego czasu pracował dla różnych firm branży samochodowej.

Rolls Royce Oberursel

Rolls Royce Oberursel

Po odejściu Secka fabrykę rozbudowano i nazwano Motorenfabrik Oberursel. Silniki GNOM schodziły tak dobrze, że w 1900 roku fabrykę z gospodarska wizytą odwiedził cesarz. W tym samym roku licencję na GNOMa sprzedano Francuzom, braciom Seguin.

Rolls Royce Oberursel

Rolls Royce Oberursel

Bracia Seguin wymyślili, że połączą kilka cylindrów GNOMa w jeden silnik, umieszczą je gwiazdowo i dla lepszego chłodzenia zrobią żeby kręcił się cały korpus, a wał przy tym był nieruchomy (a w zasadzie żeby wcale go nie było). Tak powstały słynne silniki o z pewnością znanej entuzjastom dawnej techniki nazwie Gnome-Rhône. Gnome pochodziło właśnie od silników GNOM z Oberursel. TUTAJ można zobaczyć sobie jak taki silnik działał.

Teraz (1913) to fabryka z Oberursel kupiła od braci Seguin licencję na silniki rotacyjne i uruchomiła ich produkcję. Produkowano je w wersjach 7-, 9-, 11- i 14-cylindrowej, silniki z Oberursel napędzały chyba większość typów samolotów niemieckich i sojuszniczych włącznie z najsłynniejszym Fokkerem Dr.I, takim na jakim latał Richthofen. Analogiczne silniki braci Seguin produkowane we Francji były stosowane w dużej części samolotów angielskich i francuskich.

Militärhistorisches Museum Flugplatz Berlin-Gatow - Fokker Dr.1

Militärhistorisches Museum Flugplatz Berlin-Gatow - Fokker Dr.1

Po I wojnie fabryka produkowała mniejsze silniki do samochodów, motocykli i rowerów, a w 1921 została kupiona przez Deutz Motorenfabrik AG. Deutz przeniósł do Oberursel produkcję dwusuwowych Diesli, rozpoczęto też produkcję silników do statków. Potem przyszedł Wielki Kryzys i fabryka została zamknięta.

Rolls Royce Oberursel

Rolls Royce Oberursel

W 1934 roku produkcję uruchomiono ponownie, znowu produkowano tu między innymi silniki lotnicze. W 1940 roku przeniesiono tu biuro konstrukcyjne dwusuwowych Diesli do samolotów.

Amerykanie w 1945, jak to zwykle, po wkroczeniu zaopiekowali się całą dokumentacją techniczną i archiwum fabryki. Dodatkowo, wzorem Rosjan, wywieźli też maszyny. Potem oddali prawie pustą fabrykę Deutzowi, jakąkolwiek większą produkcję w zakładach udało się uruchomić dopiero w 1958. Ale od tego czasu produkuje się tu i serwisuje odrzutowe i turbinowe silniki lotnicze do różnych samolotów i śmigłowców, zarówno cywilnych jak i wojskowych. Od 1990 roku zakłady należą do BMW Rolls Royce, obecnie pod nazwą Rolls-Royce Deutschland.

Rolls Royce Oberursel

Rolls Royce Oberursel

Więc pamiętajmy: Dynamiczny rozwój lotnictwa w początku XX wieku był możliwy dzięki wynalazkowi z Oberursel.

To nie jedyna rzecz, która zaczęła się w Oberursel, ale o innych napiszę jak uda mi się zrobić zdjęcia.

A zakład ma muzeum fabryczne, postaram się tam pójść, zrobić zdjęcia i notkę. Ale to nie będzie szybko, bo otwarte mają tam tylko jeden dzień w miesiącu, a pierwszy pasujący mi termin będzie dopiero w końcu sierpnia.

[mappress mapid="26"]

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , ,

Kategorie:Ciekawostki

Skomentuj

Pomyślmy: Wyłączyć reaktory i co dalej?

Wszyscy piszą teraz o energetyce jądrowej. Ja swoją notkę o tym, jak to jest w Niemczech zacząłem pisać już w listopadzie, po ostatnim większym transporcie odpadów z Francji do Niemiec, ale notka nadal nie jest skończona. Dziś inne przemyślenia.

Ludzie krzyczą teraz "Wyłączyć! Wyłączyć!" (reaktory oczywiście), ale trzeba się zastanowić, co zamiast nich?

Nie ma aż tak wiele sposobów wytwarzania prądu na skalę potrzebną żebyśmy nie siedzieli po ciemku i mieli zaopatrzone sklepy. Przyjrzyjmy się im po kolei.

Najpierw zauważmy, że nie ma metody na zmagazynowanie prądu w znaczniejszych ilościach. Jedyna używana metoda to elektrownia szczytowo-pompowa, ale to są drobiazgi w porównaniu z potrzebami. Generalnie prąd trzeba wytwarzać w tym momencie, w którym jest zużywany.

Spójrzmy na energię atomową. Ma ona sporo zalet (gdyby ich nie miała, nikt by się w to nie bawił). Elektrownia jądrowa zużywa stosunkowo niewielkie ilości paliwa, daje niedużo odpadów i żadnych spalin. Prąd z elektrowni jądrowej jest tani (chociaż dyskusyjne jest, czy prawidłowo dolicza się do tej ceny koszty składowania odpadów). Oczywiście nie ma na świecie nic z samymi zaletami - odpadów nie jest wiele, ale za to bardzo problematyczne. Trzeba je przechowywać przez wiele tysięcy lat zanim przestaną być niebezpieczne, i jak dotąd nikt nie ma na to dobrego sposobu. Skutki awarii elektrowni mogą też być paskudne.

No to może coś innego. Najwięcej prądu na świecie wytwarza się z paliw kopalnych - węgla kamiennego i brunatnego. No ale to jest jeszcze o wiele gorsze niż elektrownia jądrowa! Elektrownia na węgiel sieje po znacznej okolicy produktami spalania węgla i produkuje góry popiołów zawierające całą tablicę Mendelejewa, nie wyłączając pierwiastków i izotopów radioaktywnych. Szacuje się, że rocznie przez wszystkie elektronie węglowe na świecie przechodzi 10.000 ton uranu i 25.000 ton toru, większość z tych pierwiastków ląduje w popiele gromadzonym na hałdzie.  Te hałdy leżą sobie po prostu, są rozmywane i wypłukiwane przez wodę deszczową, wszystko co w nich jest trafia do powietrza i wód gruntowych, a potem do żywności. Były już próby wydobywania uranu z popiołów elektrowni, w USA między 1960 a 1970 uzyskano tak 1100 ton. Dalej: przy wydobyciu węgla giną ludzie i to wcale niemało. A wydobywanie go spod ziemi powoduje szkody górnicze, bywa że również ze skutkami śmiertelnymi.

Bezpieczniejsze są  ropa i gaz, ale przypomnijmy sobie niedawną katastrofę w Zatoce Meksykańskiej. Poza tym ropy szkoda na spalenie - jak się skończy to jak będziemy robić tworzywa sztuczne?

Jest jeszcze geotermia, no ale nie wszystkie kraje mają takie szczęście jak Islandia. Tak normalnie to można tą metodą podgrzać sobie wodę do ogrzewania, a nie popędzić dużą elektrownię.

No to może posłuchać zielonych ekologistów[*] i zająć się energią odnawialną?

Weźmy taką energię wodną. Ekologiści[*] chwalą ją, ale spróbujcie zaproponować budowę takiej elektrowni, zaraz ich grupa przykuje się do drzew w tej okolicy i wyliczy wszystkie wady tej technologii, nie trzeba będzie samemu się wysilać. Poza tym katastrofa takiej elektrowni też się zdarza i też może mieć niezły body count. Dużo energii to dużo energii, nie ma z tym żartów, niezależnie od tego w jakiej formie ta energia jest.

A co z wiatrem? Pierwszym problemem wiatru jest to, że nie zawsze wieje. A prąd musi być zawsze. Czyli każdy wiatrak musi mieć pokrycie w jakiejś innej elektrowni. A wiatraki też nie są bezproblemowe, są drogie w eksploatacji i musi być ich strasznie dużo - duży wiatrak to zaledwie 5 MW (i to jak dobry wiatr) a jeden blok normalnej elektrowni może mieć nawet 1000 MW. Podzielenie jednego przez drugie pozostawiam jako ćwiczenie dla czytelnika.

A słońce? Tu jest jeszcze gorzej. Po pierwsze u nas jest raczej słabe, a do tego z definicji nie ma go w nocy. Do tego wtedy, gdy prądu najbardziej potrzebujemy, czyli w zimie, jest go akurat najmniej. Prąd ze Słońca to, jak na razie,  rzecz nadająca się do zasilania klimatyzatorów w ciepłym klimacie, a nie na naszą strefę klimatyczną. Najwyżej trochę wody do mycia można podgrzać.

Jeszcze mamy falowanie i pływy. Ale tu podobnie jak z wiatrakami - gęstość tej energii jest zbyt mała żeby naprodukować w rozsądnej cenie potrzebną ilość prądu.

Zostało już tylko jedno - biomasa. No ale ekologiczność palenia biomasą jest baaardzo wątpliwa. Zauważmy, że bioetanol dodawany do benzyny to często jest robiony z roślin, dla uprawy których wycięto kawałek dżungli amazońskiej. No jak tak ma wyglądać ekologizm[*] to ja dziękuję. Nie mamy aż takiego nadmiaru żywności i ziem uprawnych żeby pokryć nasze zapotrzebowanie na energię z samej biomasy.

 

Prawdziwie czystą energię aż po górne bezpieczniki w nosie mogła by dać tylko synteza jądrowa. No ale już tak od dobrych 50 lat jest mowa o tym, że już za 10 lat to będzie działać. I nie działa, a ostatnio przepowiadane terminy się odsuwają. Czyli tak w zasadzie to zostaje tylko się pociąć.

 

[*] Odmawiam używania słów ekologia, ekolog oznaczających naukę i naukowca na określenie tego, co proponują różni Zieloni. Konsekwentnie używam zamiast tego słów ekologizm i ekologista, te końcówki wydają mi się zgodne z regułami polskiego słowotwórstwa w odniesieniu do ideologii.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Pomyślmy

43 komentarze

Na wystawie widziane: DAF 66 a sprawa Volvo

Dyskusja pod poprzednią notką przyspieszyła napisanie przeze mnie tej notki. Już od dawna miałem ją w planie, ale brakowało mi paru zdjęć. A ja, jak mam nadzieję można to zauważyć, staram się robić notki z własnych zdjęć. Bo co to za sztuka wkleić parę fotografii z sieci?

Brakuje mi zdjęć  Volvo serii 300. Sam miałem kiedyś Volvo 360, świetny wóz był, ale nie zrobiłem mu żadnego zdjęcia. A ostatnio przeczytałem, że mało który z tych samochodów dociąga do wieku 20 lat (bo słabo zabezpieczone antykorozyjnie były, nie to co prawdziwe Volvo, moje doświadczenie to potwierdza), więc trudno mi będzie spotkać takiego na ulicy czy wystawie. Więc muszę się pogodzić z linkowaniem zdjęć z sieci.

Holenderska firma DAF nie za długo zajmowała się samochodami osobowymi - pierwszy wypuściła w roku 1958, w 1973 część od osobówek została przejęta przez Volvo w 1/3, a w 1975 w 3/4. Ale w tym czasie DAF zrobił kilka ciekawych rzeczy.

Przekładnia o zmiennym przełożeniu

Przekładnia o zmiennym przełożeniu Źródło: Wikipedia

Pierwszą z nich była automatyczna, bezstopniowa skrzynia biegów. Sama koncepcja nie była nowa - przekładnie o zmiennym przełożeniu z użyciem pasów i stożkowych kół rysował już Leonardo da Vinci, patent na taką przekładnię uzyskali w roku 1886 Daimler i Benz. Hub van Doorne, współzałożyciel DAF-a nie wymyślił więc takiej przekładni, wymyślił za to sposób automatycznego nią sterowania, a całość nazwał Variomatic. Były w tym sterowaniu dwa układy: jeden odśrodkowy a drugi podciśnieniowy. Kombinacja prędkości obrotowej i podciśnienia w kolektorze ssącym wystarczała do w pełni automatycznego sterowania przekładnią. Taka skrzynia biegów oczywiście nie dawała możliwości odwrócenia kierunku obrotów - do tego służyła specjalna przekładnia. Efektem ubocznym takiego układu było to, że samochód z taką przekładnią mógł jechać do tyłu z taką samą prędkością jak do przodu. W Holandii urządzano wyścigi samochodowe w jeździe do tyłu, DAF-y startowały w osobnej kategorii, bo żaden inny samochód nie był stanie się z nimi w tej konkurencji mierzyć. Po przejęciu DAF-a przez Volvo patent na Variomatic został przeniesiony do firmy VDT (Van Doorne Transmissie), przejętej później przez Boscha jako Bosch Transmission Technology. I to właśnie Bosch pracuje nadal nad takimi przekładniami i dostarcza je różnym producentom samochodów. (Grafika: Wikipedia, autor: Büdeler Naumann)

Drugim pomysłem Huba van Doorne było umieszczenie skrzyni biegów nie tuż przy silniku, tylko z tyłu, przy tylnym moście (Transaxle). Dawało to o wiele równomierniejszy rozkład masy między oś przednią a tylną niż przy klasycznej konstrukcji. DAF nie był tu co prawda pierwszy, ale jako jedyny stosował ten układ we wszystkich swoich konstrukcjach, nawet w małych, popularnych samochodach.

Następnym pomysłem było zastosowanie zawieszenia tylnego w układzie De Diona. W skrócie: dobre, ale drogie. Inni producenci również stosowali ten układ, ale raczej w większych samochodach wyższej klasy.

A teraz zdjęcia: DAF 66:

DAF 66 Limousine, 1972-1975

DAF 66 Limousine, 1972-1975

 

DAF 66 Limousine, 1972-1975

DAF 66 Limousine, 1972-1975

 Samochód ten był ostatnią konstrukcją pod produkowaną pod marką DAF, a po przejęciu przez Volvo również jako Volvo 66. Ale w momencie przejęcia DAF miał opracowaną jeszcze jedną konstrukcję - DAF 77. Volvo wypuściło ją jako Volvo 340 (zwane też 343 i 345 w zależności od ilości drzwi). Samochody te miały silniki 1.4l od Renault, układ transaxle, skrzynie biegów Variomatic albo ręczne. W drzwiach bocznych były zainstalowane stalowe rury (które stały się standardem w samochodach dopiero znacznie później).

Volvo 343 DL

Volvo 343 DL Źródło: Wikipedia Autor: M.Fonteyn

Później opracowano też lepszą wersję zwaną 360. Miała ona niewysilony silnik 1954 cm3 (też od Renault) i znacznie lepsze wyposażenie. Jeździłem takim przez kilka lat, był świetny. Źródła twierdzą, że na zakrętach dzięki skrzyni biegów z tyłu był znacznie lepszy od innych ówczesnych samochodów tej klasy, nawet od Mercedesa 190 i BMW serii 3.

Volvo 360

Volvo 360 Źródło: www.resimmotoru.com

Volvo 360 nie było oferowane z przekładnią Variomatic - gumowe pasy nie były w stanie przenosić takich mocy. Fotele w tym samochodzie były najwygodniejsze ze wszystkich samochodów, w jakich dotąd siedziałem. Szczególnie podobała mi się tablica przyrządów - oni rzeczywiście rozumieli co jest naprawdę potrzebne. Na tablicy były, jak zwykle, dwa duże wskaźniki tej samej wielkości - jeden to prędkościomierz, a drugi to zegar. Taki normalny, wskazówkowy. Do innych producentów jakoś to nie dociera, prawie wszyscy dają średnio istotny obrotomierz, a zegar jest tylko gdzieś po macoszemu malutki, albo i cyfrowy. Te wskaźniki były po prostu pięknie podświetlone od spodu, miło zielone cyfry białe kreski, czerwone wskazówki. Sama przyjemność patrzenia.

Zegary Volvo 360

Zegary Volvo 360 Źródło: www.volvo300mania.com

Volvo 340/360 było bardzo niezawodne, pamiętam że w statystykach ADAC wtedy, w samochodach 6-letnich (wtedy publikowali z podziałem na wiek i nawet dla dość starych) były na piątym miejscu. Silnik był nie do zdarcia ale niestety nadwozie rdzewiało. Poza tym tylko jedna rzecz była marnie zrobiona - dysze spryskiwacza były wyprowadzone przez otwory w masce i przestawiały się notorycznie tak same ze siebie.

Tylne koła miały ujemne pochylenia, samochód od tyłu wyglądał na nieco "rozkraczony", co dawało mu dobrą stabilność (podobny efekt dopiero później i o wiele drożej uzyskało Porsche w modelu 928 (oś Weissach)). Podobno świetnie nadawał się do ciągnięcia przyczepy. Niecodzienny wygląd powodował, że jak tylko pojechałem na przegląd to diagnosta nieproszony zaraz brał się do mierzenia geometrii, a dopiero potem ze zdumieniem odczytywał w swoich tabelach że wszystko jest OK.

Jeszcze jedna ciekawostka: Volvo 360 z silnikiem B19A miało gaźnik bardzo interesującej konstrukcji: był tam taki spory tłoczek zakończony długą, stożkową iglicą wchodzącą do dyszy paliwowej. Podciśnienie podnosiło ten tłoczek, powiększając jednocześnie szczelinę w dyszy przez którą dawkowane było paliwo. Gaźniki takie produkowała firma Zenith pod marką Stromberg, układ ten nazywa się "constant depression". Jak to dokładnie działa można przeczytać TUTAJ, od strony 21. Gaźniki takie były używane w samochodach wyższej klasy, na przykład Triumph Spitfire, Jaguar E-Type czy różne modele MG.

Volvo serii 300 produkowano bardzo długo, od 1976 do 1990 roku.

A teraz przejdźmy do tytułowego związku DAF-a z Volvo. Gdy spojrzeć na to Volvo 343 z wczesnych serii to widać w nim praktycznie wszystkie cechy które wiążemy z "prawdziwym" Volvem: Płaskie, kanciaste elementy, długa maska, prostokątna atrapa i reflektory... I przecież Volvo kojarzy nam się z raczej czymś takim (Volvo 244, po przejęciu DAF-a):

Volvo 244

Volvo 244

niż takim (Volvo P 1800, przed przejęciem DAF-a):

Volvo P1800

Volvo P1800

a nawet takim (Volvo 164, przez przejęciem DAF-a):

Volvo 164

Volvo 164

Czyli "prawdziwe" Volvo to DAF!

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , , , ,

Kategorie:Na ulicy widziane

14 komentarzy

Znowu paternoster

Trochę paternosterów we Frankfurcie jeszcze działa, nie tylko w I.G.-Farben-Haus.

Bayer-Haus Frankfurt

Bayer-Haus Frankfurt Źródło: Wikipedia Autor dontworry

Dziś o paternosterze w dawnym budynku firmy Bayer. Budynek ten jest znacznie nowszy niż Poelzig-Haus i pochodzi z roku 1952 (to ten, przed którym rosną dwa drzewa, zdjęcie z Wiki bo z dołu trudno zrobić jakieś porządne).

Od niedawna (2008) mieści się tam hotel, a w najwyższej, przeszklonej kondygnacji urządzono restaurację z pięknym widokiem na wieżowce centrum Frankfurtu i pobliski Taunus.

Na górę można się dostać współczesną windą (dla purystów: dźwigiem osobowym), albo paternosterem.

Paternoster w hotelu Fleming, Frankfurt

Paternoster w hotelu Fleming, Frankfurt

Widać różnicę technologiczną w porównaniu z paternosterami z lat 30-tych - ten porusza się wyraźnie ciszej a kabiny są wyłożone blachą nierdzewną.

[mappress mapid="29"]

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:Ciekawostki

Skomentuj

Spirit of St. Louis

Byłem dziś w Darmstadt, wracając zatrzymałem się w Weiterstadt w nowo zbudowanym centrum handlowym Loop5. Centrum całkiem fajne, całe utrzymane w stylu lotniczym.

Centrum handlowe Loop5 Weiterstadt

Centrum handlowe Loop5 Weiterstadt

 

Centrum handlowe Loop5 Weiterstadt

Centrum handlowe Loop5 Weiterstadt

Jeżeli mnie wzrok nie myli (perspektywa trochę nietypowa a jeszcze to głupie malowanie) to to pod sufitem to MiG-21.

Centrum handlowe Loop5 Weiterstadt - MiG 21

Centrum handlowe Loop5 Weiterstadt - MiG 21

Ale idę sobie dalej i nagle szczęka mi opada. Cichutko, w kąciku, stoi sobie Spirit Of St. Loius.

Replika Spirit of St.Louis w centrum handlowym Loop5 Weiterstadt

Replika Spirit of St.Louis w centrum handlowym Loop5 Weiterstadt

 

Replika Spirit of St.Louis w centrum handlowym Loop5 Weiterstadt

Replika Spirit of St.Louis w centrum handlowym Loop5 Weiterstadt

 

Replika Spirit of St.Louis w centrum handlowym Loop5 Weiterstadt

Replika Spirit of St.Louis w centrum handlowym Loop5 Weiterstadt

No pewnie że nie prawdziwy, replika, ale wrażenie robi.

Replika Spirit of St.Louis w centrum handlowym Loop5 Weiterstadt

Replika Spirit of St.Louis w centrum handlowym Loop5 Weiterstadt

Ale nawet obejrzenie samolotu nie dało mi odpowiedzi na od lat nurtujące mnie pytanie: Jak ten Lindbergh cokolwiek widział? Przecież ten samolot w ogóle nie ma szyby z przodu, ani owiewki żeby głowę nad płat wystawić! Tylko te okienka w drzwiczkach. Rozumiem że nad oceanem nie było na co patrzeć, wystarczyło trzymać wysokość i kurs, ale lądowanie to musiała być śmierć w oczach.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , , ,

Kategorie:Ciekawostki

8 komentarzy

Jajako inżynier o katastrofie w Smoleńsku (6)

Wprowadziłem do wykresu jeszcze parę zmian:

  • Dodałem oś czasu
  • Skorygowałem dolną granicę ścieżki podejścia według danych podanych przez Amielina. Jak widać, w momencie gdy kontroler mówi "Na kursie i ścieżce" samolot faktycznie jeszcze jest na ścieżce.
  • Dodałem tor lotu samolotu po pierwszym uderzeniu w drzewo, również według danych Amielina (tych według uszkodzeń drzew).
Wykres przyziemienia Tu-154 w Smoleńsku (5)

Wykres przyziemienia Tu-154 w Smoleńsku (5) (klik aby powiększyć)

  • Punkty żółte to dwa razy "Na kursie i na ścieżce" a potem "Horyzont".
  • Punkt brązowy to "Odchodzimy".
  • Ostatni punkt fioletowy to pierwsze uderzenie w drzewo. Ten punkt przyjąłem za punkt synchronizacji ze stenogramem, bo do tego punktu prędkość samolotu była w przybliżeniu stała.
  • Za prędkość samolotu przyjąłem 270 km/h, czyli 75 m/s.
  • Profil terenu i profil lotu po pierwszym uderzeniu w drzewo według danych Amielina.

EDIT:

Z dyskusji nad wykresem w różnych miejscach wyszło, że źle interpretowałem pozycję markerów radiolatarni. Zakładałem, że odbiornik ma układ róźniczkujący i sygnalizuje przejście pochodnej siły sygnału przez 0, czyli początek sygnalizacji następuje w momencie przejścia dokładnie nad radiolatarnią. W rzeczywistości zrobione to jest dużo prościej - radiolatarnia ma antenę kierunkową skierowaną w górę, a odbiornik prosty dyskryminator. Stąd sygnalizacja powinna być z grubsza symetryczna w stosunku do normalnej do gruntu nad radiolatarnią. Więc wykres należałoby przesunąć odrobinę w prawo i przyjąć o parę procent wyższą prędkość samolotu. Jednak nie będę poprawiał już wykresu - narzędzie w którym to robiłem jest dość słabe i musiałbym się sporo narobić, a jakościowo niewiele to by zmieniło w wykresie. To już błędy w określeniu momentów osiągnięcia konkretnych wysokości i ewentualne niedokładności wskazań radiowysokościomierza ze względu na drzewa miałyby o wiele większy wpływ na kształt wykresu.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:Katastrofa Smoleńsk

Skomentuj

Jajako inżynier o katastrofie w Smoleńsku (5)

Najaktualniejsza wersja wykresu TUTAJ.

Dodałem do wykresu parę informacji: położenie radiolatarni i odcinki czasowe w kiedy sygnalizowany jest przelot nad radiolatarnią. Czy kto wie dokładnie, w którym momencie ten sygnał się rozpoczyna? Czy jest to dokładnie moment przelotu nad? Jeżeli tak, to wychodzi że moje oszacowanie prędkości na 270 km/h jest prawidłowe.

Wykres przyziemienia Tu-154 w Smoleńsku (4) (klik aby powiększyć)

Wykres przyziemienia Tu-154 w Smoleńsku (4) (klik aby powiększyć)

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:Katastrofa Smoleńsk

Skomentuj

Jajako inżynier o katastrofie w Smoleńsku (4)

Najaktualniejsza wersja wykresu TUTAJ.

Wdałem się w różnych miejscach w parę dyskusji i tam wytknięto mi że nie rozpatruję na wykresie wersji że odczyty były jednak z wysokościomierza barycznego. Ależ proszę bardzo, naniosłem również i ten przebieg. Sorry za wielki format obrazka, ale inaczej byłoby nieczytelnie.

Wykres przyziemienia Tu-154 w Smoleńsku (2) (klik aby powiększyć)

Wykres przyziemienia Tu-154 w Smoleńsku (2) (klik aby powiększyć)

Trochę komentarza: Jak widać z legendy na czerwono zaznaczony jest tor lotu przy założeniu że odczyty były z radiowysokościomierza, na fioletowo gdyby to były odczyty z wysokościomierza barycznego. Żółte punkty oznaczają momenty gdy kontroler mówi dwa razy "Na kursie i ścieżce" a potem raz "Horyzont". Brązowy punkt to "Odchodzimy".

Wykres zrobiłem przy założeniu że prędkość samolotu wynosiła 270 km/h czyli 75 m/s. Za punkt synchronizacji między zapisami rejestratora a terenem przyjąłem pierwsze uderzenie w drzewo, jego położenie w przestrzeni przejąłem z  opublikowanej analizy, tej z zaznaczonymi drzewami. Ponieważ od razu punkty w których nawigator mówi "100 metrów"wypadły mi na szczycie i dnie tego ostatniego opadającego zbocza, to przyjmuję że moje założenia są trafne.

Teraz analiza: Tezę, że odczyty są jednak baryczne uważam za obaloną. Gdyby pilot naprawdę podchodził takim torem jak według tych odczytów to nie powinien w ogóle być dopuszczany w pobliże samolotu rządowego. Po prostu pijany zając. Odrzucam argument że po wygładzeniu toru wyglądałoby to lepiej - wręcz przeciwnie, trzeba by dodać jeszcze jakieś oscylacje wokół tej linii łamanej. Natomiast przy założeniu że to radiowysokościomierz to najpierw wszystko robione jest bardzo ładnie - samolot wchodzi trochę za wysoko, ale potem lokuje się idealnie na środku ścieżki podejścia. Tak jakbym tego oczekiwał po dobrym pilocie. Dopiero potem schodzi za nisko. Hipotezy mam w tym momencie dwie:

1. To naturalny odruch żeby szybciej zobaczyć ziemię.

2. Pilota mylą odczyty wysokości nie zgadzające się z jego wyczuciem.

Na życzenie mogę wkleić powiększenie wykresu końcówki lotu, ale tam w zasadzie nie ma już nic specjalnie ciekawego a niedokładności są spore (bo czas reakcji czytającego odczyty, raczej zmieniająca się prędkość samolotu itd.)

Jeszcze ustosunkuję się  do wykresu opublikowanego w Wyborczej. Jego autor przyjął z grubsza tą samą prędkość samolotu co ja, zrobił tylko błąd w wyborze punktu synchronizacji. Otóż zsynchronizował on koniec zapisu rejestratora z położeniem samolotu po katastrofie, pomijając fakt że w końcowej fazie prędkość samolotu nie była stała. Stąd położenia samolotu poprzesuwały mu się w prawo i żeby narysować realistyczną krzywą musiał on cokolwiek naciągać punkty. W związku z tym wysokości nad terenem odczytane z wykresu nie za bardzo zgadzają się z podawanymi przez nawigatora.

Zapraszam do dyskusji.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:Katastrofa Smoleńsk

17 komentarzy

Jajako inżynier o katastrofie w Smoleńsku (3)

Najaktualniejsza wersja wykresu TUTAJ.

No to narysowałem. Niestety musiałem sumować przebiegi ręcznie, ale wyszło całkiem nieźle. Oto mój wykres:

Wykres przyziemienia Tu-154 w Smoleńsku (1) (klik aby powiększyć)

Wykres przyziemienia Tu-154 w Smoleńsku (1) (klik aby powiększyć)

Jak widać całość nie wygląda aż tak źle. Średnia prędkość opadania w fazie pomiędzy pierwszym "100 metrów" a "30 metrów" wynosi 5,3 m/s co wyklucza hipotezy o poważnej awarii. Nierówności krzywej wnikają z czasu reakcji nawigatora przy odczytach. Pilot nie był zły, gdyby nawigator nie skrewił może by im się udało. Tyle że wtedy zamiast zostać wyrzucony z pracy dostałby medal i za pewien czas znowu by coś wojskowego się w podobnej sytuacji rozwaliło.

A ten dziennikarz/bloger co robił wykres to się po prostu na tym nie  zna.

Smuci mnie tylko to, że nikt tego wykresu z gazety nie sprawdził. Ja rozumiem że większość komentatorów nie ma o niczym pojęcia i tylko kłapie dziobem, a dziennikarze i tak się zazwyczaj nie znają na niczym. Ale nie sprawdził tego też nikt z zapytanych "ekspertów"!

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:Katastrofa Smoleńsk

Skomentuj

Jajako inżynier o katastrofie w Smolensku (2)

Najaktualniejsza wersja wykresu TUTAJ.

W komentarzach do poprzedniej notki rpyzel podesłał link do wykresu zamieszczonego w Wyborczej. Przyjrzałem się i stwierdzam: Ten wykres to się do niczego nie nadaje. Wystarczy spróbować odczytać z niego parę wartości: w punkcie w którym nawigator po raz pierwszy mówi "100 metrów" z wykresu odczytujemy dobrze ponad 110, przy drugim "100 metrów" tylko dziewięćdziesiąt parę. To już jest ponad 20% różnicy, nie żadna bagatela, nikt mi nie wmówi że dokładność radiowysokościomierza jest tak marna. A potem ze źle oznaczanych punktów autor odczytuje prędkość opadania i wychodzą mu jakieś zatrważające wielkości.

Przy moich obliczeniach wyszło mi, że te dwukrotne "100 metrów" to było  akurat od szczytu do dna ostatniego spadku przed lotniskiem. Z wykresu widzę, (wbrew moim wcześniejszym przypuszczeniom) że autor jego przyjął zbliżoną prędkość samolotu jak ja, błąd jest w innym miejscu. Autor źle zsynchronizował profil terenu z profilem lotu prawdopodobnie przyjmując miejsce gdzie samolot spoczywa za punkt w którym zapis się kończy, zakładając że wcześniej prędkość samolotu była mniej więcej stała. A to przecież tak nie jest, samolot nie staje w miejscu od razu po zetknięciu się z ziemią, tylko porusza się wtedy ruchem opóźnionym. Przesunęło mu to cały wykres w prawo i nic się nie zgadza. Ja zsynchronizowałem wykresy na pierwszym zetknięciu się z drzewem i wyszło znacznie bardziej wiarygodnie.

Mimo że nie mogę znaleźć odpowiedniego narzędzia spróbuję zrobić  to porządnie ręcznie i wrzucić w sieć (ale chyba dziś nie będę miał dość czasu).

 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:Katastrofa Smoleńsk

Skomentuj