Gdzieś między Polską a Niemcami, a szczególnie w NRD

Jak to się robi w Niemczech: Zarobki księży

W pewnej dyskusji w sieci padło interesujące pytanie: Ile w Niemczech zarabia ksiądz?. Przyznam, że nie miałem o tym pojęcia, ale chwilę poszukałem i wyniki są interesujące.

Księża w Niemczech wynagradzani są według siatki płac obowiązującej w sektorze publicznym, przewidzianej dla urzędników, sędziów i żołnierzy, zdefiniowanej w Bundesbesoldungsgesetz. Od swoich wynagrodzeń płacą oni podatki według normalnych zasad, płacą ryczałtową składkę na ubezpieczenie zdrowotne (ok. 250 euro), ale nie płacą składek na ubezpieczenia społeczne. W Niemczech różnym sytuacjom życiowym przyporządkowane są różne klasy podatkowe (Steuerklasse, muszę też kiedyś napisać o tym notkę), ksiądz katolicki jako osoba samotna ma najmniej korzystną klasę I, żonaty pastor będzie miał bardziej korzystną klasę (klasa podatkowa odpowiada w pewnym zakresie obowiązującej w Polsce koncepcji wspólnego rozliczania się małżonków). Pastor dzieciaty ma oczywiście ulgę na dziecko, Kindergeld itd.

W siatce płac ustalone są grupy wynagrodzeń dla różnych stanowisk, podzielone jeszcze na klasy.

Ksiądz zaczyna od grupy A13, tak jak na przykład kierownik szkoły podstawowej z od 80 do 180 uczniów, początkujący lekarz, albo major. Taryfa ta obowiązuje dla proboszcza, wikarego, itp.

W wieku około 40 lat ksiądz przechodzi do grupy A14, jak ordynator, a w wojsku podpułkownik.

Nieliczni księża awansują do grupy A15 (ambasador) a nawet A16 (pułkownik).

Do tego księża otrzymują generalnie "trzynastkę" i dodatki tak jak w służbie cywilnej - zasiłek urlopowy itp.

Zauważmy, że księża prawie zawsze mieszkają w domu parafialnym lub zgromadzeniu zakonnym i nie płacą (lub płacą bardzo niewiele) za mieszkanie. Ta różnica polega opodatkowaniu jak dodatkowy dochód. Na ubezpieczenie zdrowotne, OC  na samochód itp., księża mają preferencyjne taryfy, mają też bezpłatne konta w kościelnych bankach. Koszty pomocy domowej są pokrywane w 50-75% ze środków diecezjalnych (czytaj: podatku kościelnego). Dojazdy do pracy są całkowicie zwracane przez pracodawcę, inni podatnicy mogą je najwyżej odliczać od podstawy opodatkowania.

Teraz uwaga, będą konkretne sumy w widełkach. Już widzę jak niektórzy czytelnicy robią facepalma, że zły zawód sobie wybrali. Poniższe sumy to zarobki brutto, w nawiasie netto dla księdza katolickiego lub bezdzietnego pastora, po odliczeniu ryczałtowego ubezpieczenia zdrowotnego. "Trzynastki" i inne dodatki nie są tu doliczone.

Grupa uposażenia Brutto od Brutto do Netto od Netto do
A13 3403.19 € 4375.53 € 2424.55 € 3008.65 €
A14 3499.83 € 4759.09 € 2485.06 € 3224.28 €
A15 4277.90 € 5373.77 € 2952.43 € 3566.59 €
A16 4719.23 € 5986.47 € 3202.10 € 3907.81 €

Pensje księży finansowane są z podatków kościelnych.

Inaczej wygląda sprawa z wyższymi funkcjonariuszami kościelnymi. Ich pensje finansowane są przez państwo według innych taryf. I tak:

Kanonik, ordynariusz, biskup pomocniczy - B2, jak na przykład dyrektor departamentu

ordynariusz, biskup pomocniczy - B3, jak Direktor beim Bundesnachrichtendienst

Biskup - B8, jak na przykład szef urzędu statystycznego.

Konkretne sumy:

Grupa uposażenia Brutto Netto
B2 6242.51 € 4150.44 €
B3 6610.12 € 4255.14 €
B4 8683.31 € 5499.68 €

Około 2/3 zebranego podatku kościelnego idzie na uposażenia księży i pracowników świeckich kościołów.

Źródła:

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Jak to się robi w Niemczech?

3 komentarze

Jak to się robi w Niemczech: Święto Trzech Króli

Jak się właśnie dowiedziałem, w Polsce uchwalono nowy dzień wolny od pracy - 6 stycznia, Trzech Króli. Motywując to tym, ze w innych krajach, na przykład w Niemczech, jest to również dzień wolny od pracy.

Nie będę się wpuszczał w analizy ekonomiczne czy Polskę na to stać czy nie, chcę tylko zdemaskować kłamliwy argument o Niemczech: Generalnie w Niemczech nie jest to dzień wolny. Szóstego stycznia nie pracują tylko trzy landy: Baden-Württemberg, Bayern i Sachsen-Anhalt. Cała reszta, włącznie z Hesją (czyli ja też), idzie normalnie do pracy.

Zresztą ta niejednorodność robi trochę problemów - firma w której pracuję ma swoją centralę w Bawarii. Nasz oddział jest w Hesji, więc mamy o ten dzień w styczniu więcej do pracowania, za tą samą płacę. Do tego jeżeli ktoś z naszego oddziału siedzi u klienta w Bawarii (a najbliższą Bawarię mamy o zaledwie 50 kilometrów, w Aschaffenburgu) to często nie może pracować (bo w firmie nikogo nie ma) i ten dzień musi odpracować. Odwrotnie jest gdy ktoś z Norymbergi siedzi u klienta w Hesji - idzie tego dnia do pracy i liczą mu się nadgodziny.

No ale wracając do tematu: O tym że w Niemczech szósty stycznia jest wolny nakłamali nawet w liście pasterskim biskupi. Nikomu nie można wierzyć, wszystkich trzeba sprawdzać.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Jak to się robi w Niemczech?

2 komentarze

Jak to się robi w Niemczech: Goło i niezbyt wesoło.

Dziś w notce będą występować nagość i obrzydliwość, stąd po raz pierwszy podział na wstęp i treść. Rzecz nie dla wrażliwych, wejście na własną odpowiedzialność. Czytaj dalej »
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:Jak to się robi w Niemczech?

6 komentarzy

Żegnaj NRD Update: Pigułki antykoncepcyjne Ovosiston

NRD-owski przemysł farmaceutyczny bardzo szybko wyprodukował pigułki antykoncepcyjne - było to w roku 1965, zaledwie cztery lata po dopuszczeniu pierwszego takiego specyfiku na rynek europejski (Anovlar, Schering AG,  RFN 1961). Skład NRD-owskiego leku był jednak zbliżony do pierwszej w ogóle pigułki antykoncepcyjnej - amerykańskiego Enovidu (1957). Preparat NRD-owski miał jednak już znacznie obniżoną dawkę hormonów.

Tabletki antykoncepcyjne Ovosiston, NRD

Tabletki antykoncepcyjne Ovosiston, NRD

NRD-owskie tabletki opracował Karl-Heinz Mehlan, a wyprodukował kombinat VEB Jenapharm, dziś część koncernu Bayer Schering Pharma AG. Jenapharm nadal produkuje tabletki antykoncepcyjne i ma prawie 1/3 rynku tych specyfików w Niemczech.

Tabletki antykoncepcyjne Ovosiston, NRD

Tabletki antykoncepcyjne Ovosiston, NRD

Środek Jenapharmu nazywał się Ovosiston był od samego początku bezpłatny, zapisywany bez problemu i stosowany powszechnie. W NRD od 1972 roku dopuszczalna też była aborcja (w pierwszych trzech miesiącach ciąży).

Różnice w podejściu do antykoncepcji między wschodem a zachodem były widoczne już w używanym słownictwie. W RFN pigułka nazywana była "Antibabypille" (pigułka antydziecięca), a w NRD "Wunschbabypille" (trudniej zgrabnie przetłumaczyć, może pigułka na chciane dzieci).

Ovosiston był produkowany bardzo długo, zdaje się że wycofano go z obrotu dopiero w roku 2003.

Zdjęcie wkleiłem do notki o obyczajowości NRD.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:DeDeeRowo

Skomentuj

Jak to się robi w Niemczech: Jeszcze o finansowaniu kościołów

W notkach o podatku kościelnym wspominałem już o tym, że państwo dokłada się do finansowania związków wyznaniowych. Na podstawie znanych mi informacji wydawało mi się, że to nie jest zbyt dużo. Jednak właśnie przeczytałem o tym artykuł (Euro 10/2010, Stephan Haberer i Hans-L. Merten "Das Kreuz mit dem Kapital") i muszę się tą nową wiedzą podzielić.

Najpierw uwaga: W dalszym ciągu notki będę pisał o "kościołach" - mowa będzie zbiorczo o kościele katolickim i ewangelickim. Nie będzie dużym błędem założenie, że podane sumy rozkładają się między oba te związki wyznaniowe z grubsza po połowie, a inne kościoły są na tyle nieznaczne, że można je w tych rozważaniach pominąć.

Przejdźmy więc do kosztów ponoszonych przez państwo niemieckie:

Koszty duszpasterstwa wojskowego są łatwe do policzenia - jest to pojedyncza pozycja w budżecie państwa i wynosi 26,3 milionów euro. Zdecydowana większość tej sumy to koszty płac dla kapelanów. Opłacanie kapelanów nie jest w żaden sposób umocowane w przepisach. Czyli wszystko podobnie jak w Polsce.

Następna pozycja to religia w szkole. Tu jest trudniej. Co prawda łatwo jest wyliczyć koszty płac nauczycieli kościelnych (207 milionów) ale są jeszcze katecheci świeccy i inne koszty, Carsten Frerk w książce "Finanse i majątek kościołów w Niemczech" oszacował całkowite koszty państwa na naukę religii w szkole na 2,28 miliarda euro rocznie. I znowu to wszystko podobnie jak w Polsce.

Dalej mamy podatek kościelny. Zasady są co prawda ładne, ale w praktyce państwo też ma z tego powodu koszty. Mianowicie zapłacony podatek kościelny odlicza się od podstawy opodatkowania, w związku z tym wpływy państwa zmniejszają się o ponad 3 miliardy rocznie. Tego czynnika w Polsce nie ma.

Podobnie jest z darowiznami na kościoły - wpływy podatkowe państwa zmniejszają się z tego powodu o jakieś 600 milionów rocznie. Tu chyba znowu podobnie jak w Polsce.

Kościoły są zwolnione z różnych podatków - ta subwencja kosztuje podatnika jakieś 7 miliardów  rocznie. To znowu podobnie jak w Polsce.

Często podnoszony jest argument o działalności społecznej kościołów - o prowadzeniu przedszkoli, szkół, szpitali, domów starców... I ma to być dofinansowywane z budżetów diecezjalnych. Jednak prawda jest taka, że instytucje te działają na tych samych zasadach jak instytucje świeckie a dofinansowanie z ze środków kościelnych jest znikome. Za to bardzo duże wsparcie (nawet do 100%) pochodzi ze środków państwowych lub gminnych. Dokładnie tak jak i dla instytucji państwowych, ale nad kościelnymi państwo nie ma żadnej kontroli. Organizacje dobroczynne są tylko w bardzo niewielkim stopniu dofinansowywane z podatku kościelnego, a za to w sporym stopniu ze środków publicznych. Na przykład dla Misereor jest to 58% środków publicznych, a tylko 6% diecezjalnych. I to się jeszcze nazywa "Bischöfliches Hilfswerk" ("Biskupie dzieło pomocy")! 

Struktura przychodów Misereor

Struktura przychodów Misereor Źródło: Wikipedia Autor: Partikular

 Na diagramie: Struktura przychodów Misereor w roku 2007

Legenda:

  • Staatl. Steuermittel - środki państwowe finansowane z podatków
  • Spenden - darowizny
  • Kollekte - zbiórki organizowane przez kościół (np. taca)
  • Kirchliche Haushaltsmittel - środki własne kościoła (czyli z podatku kościelnego)
  • Zinsen - odsetki (czyli dochody kapitałowe)

 

 

I są jeszcze drobniejsze pozycje, na przykład dofinansowanie remontów zabytków kościelnych (22 miliony). A na sam Ökumenisches Kirchentag (jak się to po polsku nazywa? Taki duży zjazd kościelny) 2010 w Monachium państwo dołożyło 10 milionów. Znowu jak w Polsce.

 

A teraz radzę usiąść i mocno trzymać się poręczy fotela. Tego nie ma nawet w Polsce. Mnie też trzepnęło jak o tym przeczytałem. Najpierw trochę o historii, bo to ważne.

Istotną rolę w systemie finansowania kościołów w Niemczech odegrał Napoleon. Na mocy traktatu pokojowego z Lunéville odebrał on księstwom niemieckim tereny na lewo od Renu, zrzekając się jednocześnie roszczeń do terenów na prawo od rzeki. Wywłaszczeni książęta dostali jako odszkodowanie (zatwierdzone przez Reichsdeputationshauptschluss - ostatni znaczący akt prawny Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego) tereny odebrane kościołom leżące na prawo od Renu. Było to w roku 1803. Tak zakończył swoje istnienie system zwany Reichskirche (jest na to polskie określenie? I jeszcze uwaga dla nie czytających po niemiecku: Przełączenie się w Wikipedii z niemieckiego hasła Reichskirche na angielski nie daje informacji o które tu chodzi), czyli szczególna wzajemna zależność władzy świeckiej i kościelnej obowiązująca w Świętym Cesarstwie Rzymskim Narodu Niemieckiego. Ziemie odebrane kościołom stanowią aż 27% obecnej powierzchni Bundesrepubliki

Z tymi ziemiami kościelnymi było tak, że część księstw niemieckich należało do książąt będących jednocześnie biskupami. Takiego księcia-biskupa nazywano Fürstbischoff - chyba nie ma na to nawet polskiego słowa, bo w Polsce skala tego zjawiska była znikoma. Księstwa te uległy likwidacji i zostały włączone do księstw świeckich. W zamian za to książęta świeccy zobowiązali się "dbać o wyposażenie katedr i pensje dla wyższych duchownych".

I od tego czasu płaciło biskupom cesarstwo, płaciła republika weimarska, płacił Hitler i płaci Bundesrepublik. Już od ponad 200 lat.

I nie są to drobne. Tyle że nie ma na to jednej pozycji w statystyce. Struktura administracyjna Niemiec jest bardzo skomplikowana (to przez Amerykanów, specjalnie  tak zrobili, muszę napisać o tym notkę) i nie da się w prosty sposób uzyskać takich danych. Według szacunków są to około 442 miliony euro rocznie (na 67 biskupów katolickich + nie udało mi się ustalić ilu ewangelickich). Dla porównania 180 szefów koncernów notowanych w DAX wzięło w roku 2009 w sumie "tylko" 409 milionów.

I tak w sumie wychodzi około 20 miliardów rocznie na koszt podatników. A z podatku kościelnego kościoły mają tylko 10 miliardów.

Jak widać, z tym rozdziałem kościołów od państwa w Niemczech nie jest tak dobrze, jak to się na pierwszy rzut oka wydaje. Z kilku z tych pozycji zdawałem sobie sprawę, ale na przykład to o finansowaniu biskupów to dla mnie nowość. Ech...

 

Mam w planie jeszcze notkę o niemieckim konkordacie, ale okazało się że sprawa jest tak skomplikowana, że bez jakiegoś dobrego opracowania nie dam rady się przez nią przegryźć. Więc to trochę potrwa.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Jak to się robi w Niemczech?

17 komentarzy

Jak to się robi w Niemczech: Bazary, bazary (2)

Plakat Kinderkram 2010

Plakat Kinderkram 2010

 We Frankfurcie raz do roku organizowany jest bazar inny niż wszystkie. Odbywa się on wkrótce po wakacjach, teraz była to akurat ostatnia niedziela. Bazar nazywa się "Kinderkram" i ma miejsce w sporym parku.

Bazar "Kinderkram", Frankfurt

Bazar "Kinderkram", Frankfurt

Nie trzeba rezerwować miejsc - można po prostu przyjść i się ze swoimi rzeczami rozłożyć. Organizator zapewnia karuzelę dla dzieci, parę stoisk z jedzeniem i napojami i toalety, w zamian pobiera od każdego stanowiska opłatę w wysokości 8 euro.

Bazar "Kinderkram", Frankfurt

Bazar "Kinderkram", Frankfurt

Sprzedających jest bardzo wielu, mimo że impreza zaczyna się teoretycznie o 13 to już o dwunastej ludzi jest mnóstwo.

Bazar "Kinderkram", Frankfurt

Bazar "Kinderkram", Frankfurt

Sprzedawane rzeczy są w różnym stanie, ale przy tylu sprzedających zawsze daję się znaleźć coś ciekawego. Na przykład w tym roku z synem kupiliśmy:

Zestaw LEGO 8272 Snowmobile (skuter śnieżny) kompletny, z pudełkiem i instrukcją, cena w sklepie 40 euro - za 8 euro.

LEGO 8272 Snowmobile

LEGO 8272 Snowmobile

Zestaw LEGO 7237 Police Station {with Lighted Figure} (posterunek policji, wariant ze świecącą figurką), tak po prostu w reklamówce i bez instrukcji (ale jest na peeronie i na lego.de), cena sklepowa 70 euro, kilku części brakuje ale tylko typowych - też za 8 euro.

LEGO 7237 Police Station (with Lighted Figure)

LEGO 7237 Police Station (with Lighted Figure)

Zestaw LEGO 8250 Search Sub (pojazd podwodny z pneumatyką) z 1997 roku, bez pudełka, ale kompletny (no, niemal, brakowało jednej płetwy dla technikowego ludzika), z instrukcją i grą na CD, cena sklepowa 100 DM, za 17 euro. To nie było całkiem tanio, ale zależało nam na pneumatyce. Chcieli 25, ale stargowałem.

LEGO 8250 Search Sub

LEGO 8250 Search Sub

Zestaw LEGO 8676 Sunset Cruiser (zdalnie sterowany samochód terenowy do użytku outdoor, nie ma na peeronie, ale podobny do tego), kompletny, bez instrukcji i pudełka, cena w sklepie coś koło 120 euro - za 7 euro.

LEGO 8676 Sunset Cruiser

LEGO 8676 Sunset Cruiser

Zestaw eksperymentów fizycznych, całkiem niezły, paru części brakuje ale raczej dadzą się zastąpić - za 4 euro. (EDIT: Za 10 euro producent przysłał brakujące części. Cena zestawu w sklepie: 50+ euro)

Kosmos Physik P2000

Kosmos Physik P2000

Zestaw do skręcania firmy Eitech, C78 Solar, za 5 euro. Tu nas niestety trochę orżnęli, w środku brakowało dwóch najważniejszych elementów - baterii słonecznej i silniczka, ale za 5 euro to warto było kupić dla pozostałych części. Takie sytuacje zdarzają się rzadko, większość ludzi uprzedza, że czegoś brakuje, zwłaszcza istotnego.

Eitech Construction 78

Eitech Construction 78

Model do sklejania Revella - Ferrari 2005. Za 3 euro. Woreczki nawet nie rozcięte. Modele do sklejania się zdarzają - ktoś nieświadomy kupuje w prezencie dziecku fajny samochód albo samolot, a po rozpakowaniu okazuje się że zonk. Takie modele lądują za grosze na bazarze.

Revell Ferrari F2005

Revell Ferrari F2005

To były łupy tegoroczne, ale kupujemy na bazarach częściej, a LEGO to prawie wyłącznie tam. Bywają jeszcze lepsze okazje, na przykład kiedyś trafiliśmy poprzednie Mindstormsy 3804, kompletne (tylko jeden z silników ciężko chodzi, ale to była ich wada produkcyjna), cena sklepowa koło 200 euro, za 17 euro. Innym razem daliśmy za 8465 Extreme Off-Roader plus trzy motory z pull-backiem 1 euro. Słownie jedno euro.

Co jeszcze warto kupować na bazarach? Na przykład zestawy Fischer Technik. Znacie Fischer Technik? Raczej wątpię (muszę strzelić o nich notkę). Są to klocki dużo bardziej zaawansowane niż LEGO technic, z wieloma rodzajami połączeń, adresowane do większych dzieci i raczej do szkół. Są do tego też silniki, sterowniki mikroprocesorowe itd. również w znacznie większym asortymencie niż w LEGO. Niestety są jeszcze droższe - skala produkcji nie ta. Więc jeżeli zobaczy się zestaw na bazarze - to brać, nie zastanawiać się!

Pewnie wielu czytelnikom narobiłem smaku na odwiedzenie bazaru. Skąd się dowiedzieć, gdzie bazar będzie? Radzę czytać tablice ogłoszeń przy mijanych kościołach, przedszkolach i szkołach, przyglądać się karteczkom przyklejanym na latarniach ulicznych i czytać małe notki w darmowych gazetach wrzucanych do skrzynki pocztowej. I oczywiście w sieci - terminy w Hesji najlepiej sprawdzić na HR-online (terminy tylko na najbliższy tydzień). Słowa kluczowe brzmią Kinderflohmarkt, Flohmarkt rund um das Kind, Kinderbasar albo coś w tym rodzaju. Uwaga: Nie wszyscy organizatorzy w ogóle umieszczają informacje w sieci, najpewniejszym źródłem informacji są te tablice ogłoszeń. Sezon jesienny właśnie się zaczyna (no chyba że w Waszym landzie jeszcze są wakacje, wtedy zacznie się później).

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:Jak to się robi w Niemczech?

Skomentuj

Jak to się robi w Niemczech: Bazary, bazary (1)

Niemcy to bogaty kraj. W Polsce nierzadko pokutuje stereotyp, że Niemcy kupują wyłącznie nowe samochody i w życiu nie kupią sobie niczego używanego.

Oczywiście to nieprawda. Bogactwo Niemiec bierze się między innymi z oszczędności. Większość Niemców dokładnie kalkuluje. A najbardziej gdy chodzi o rzeczy dla dzieci.

Rzeczy dla dzieci są tu po prostu obłędnie drogie. Nie ma żadnego problemu żeby kupić buty dziecięce w cenie 60+ EUR, łóżeczko za 700 EUR albo wózek za 500. Głupie śpioszki dla niemowlaka potrafią kosztować ponad 20 EUR, zresztą cena dowolnego produktu praktycznie nie ma ograniczenia górnego.

Więc jeżeli się już takie drogie rzeczy kupiło, to chciałoby się chociaż część ich wartości odzyskać, gdy przestają być potrzebne. I oczywiście jest też mnóstwo ludzi, którzy chcą takie rzeczy nabyć po niższej cenie. A przecież niemowlaki nie niszczą rzeczy, artykuły dobrej jakości po jednym użytkowniku często niewiele różnią się od nowych.

W Polsce młodzi rodzice często oczekują, że dostaną używane rzeczy dziecięce od rodziny albo znajomych za darmo. Bo przecież używane. A potem jeszcze wybrzydzają że zużyte, nieładne albo złej jakości. A ofiarodawców krew zalewa.

W Niemczech robi się to inaczej. Oczywiście przekazywanie rzeczy dziecięcych rodzinie istnieje, ale większość tego towaru sprzedawane jest na bazarach rzeczy dziecięcych. Organizatorami są najczęściej przedszkola i kościoły (kościoły często prowadzą również przedszkola), rzadziej szkoły.

Bazar z rzeczami dla dzieci, Frankfurt

Bazar z rzeczami dla dzieci, Frankfurt

Zasady są następujące:

  • Sprzedawać może każdy, trzeba tylko odpowiednio wcześniej zarezerwować stół.
  • Za stół pobierana jest opłata, zazwyczaj jest to 5 euro, czasem zamiast tej opłaty pobiera się procent od obrotu (typowo 10%).
  • Oprócz tego każdy sprzedający ma przynieść ciasto (powinno być własnoręcznie upieczone, ale często ludzie przynoszą takie mrożone, ze sklepu). Organizatorzy sprzedają ciasto i napoje i mają z tego dochód.
  • Dochody organizatora przeznaczane są na podreperowanie kasy przedszkola (tej samej, na którą wpłaca się na "komitet rodzicielski"), albo są przeznaczane na działalność dobroczynną.

Na typowym bazarze każdy sprzedaje sam, istnieje jednak inny wariant - każdy zgłoszony sprzedawca otrzymuje numer, który wraz z ceną umieszcza na wszystkich swoich towarach. W tym wariancie nie trzeba stać przy stole i samodzielnie sprzedawać (ale według mnie wtedy nie ma szpasu, bo targować się nie można) - organizatorzy kasują według opisu i na koniec dają każdemu jego część minus 10%. Ma to oczywiście zalety - na przykład wszystkie rzeczy są pogrupowane po branżach i rozmiarach, łatwiej jest znaleźć to, czego się szuka, ale innym też jest łatwiej znaleźć i najlepsze rzeczy szybciej znikają.

Bazar z rzeczami dla dzieci, Frankfurt

Bazar z rzeczami dla dzieci, Frankfurt

Bazary mają dwa główne sezony: wiosenny, w marcu i początku kwietnia i jesienny - we wrześniu (+/- ze dwa tygodnie). Poza tymi okresami bazary też się zdarzają, ale rzadko. W sezonie natomiast w każdą sobotę i niedzielę można zaliczyć nawet kilka w różnych częściach miasta i w okolicy.

Bazar z rzeczami dla dzieci, Frankfurt

Bazar z rzeczami dla dzieci, Frankfurt

Oczywiście są bazary lepsze i gorsze, z moich doświadczeń wynika że lepiej jest sprzedawać w dzielnicach biedniejszych a kupować w bogatszych. Ale to dość trywialne spostrzeżenie a i od tej reguły są wyjątki.

Na zdjęciu: Stoisko z ciastem i napojami na bazarze.

Ciasto na bazarze z rzeczami dla dzieci, Frankfurt

Ciasto na bazarze z rzeczami dla dzieci, Frankfurt

Co można kupić na takim bazarze? Najliczniej reprezentowane są rzeczy dla niemowląt. łóżeczka, kojce, wózki, sterylizatory do butelek, ubranka... Porządną rzecz można kupić za cenę gdzieś między 1/3 a 1/4 ceny sklepowej.  Bywa i taniej, i oczywiście można się targować.

Z rzeczami dla starszych dzieci jest trudniej - im dziecko starsze tym bardziej niszczy ubrania, a zniszczonych nie warto kupować. Warto za to kupić książki, gry, inne zabawki, a najbardziej LEGO (albo, jak ktoś lubi, Playmobila).

O tym, co z zabawek można kupić na takim bazarze - w następnej notce.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:Jak to się robi w Niemczech?

Skomentuj

Szacun na dzielni

Szacun na dzielni trzeba sobie wyrabiać od małego. Nasza spółdzielnia ci to umożliwi. (Zdjęcie oczywiście z Polski)

Siłownia jako plac zabaw

Siłownia jako plac zabaw

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: ,

Kategorie:Ciekawostki

2 komentarze

Żegnaj NRD Update: „Ganz unten”

W bibliotekach tutaj regularnie urządzane są bazary, na których sprzedawane są używane książki. Pochodzą one najczęściej od ludzi, którzy po prostu przynoszą niepotrzebne już im pozycje do biblioteki. Ceny są bardzo niskie - 50 centów do 1,50 EUR, a panie z biblioteki najczęściej zaokrąglają jeszcze rachunek w dół.

Ostatnio wybrałem sobie parę pozycji pasujących do cyklu o NRD. Dziś o książce "Ganz unten" Güntera Wallraffa, o której pisałem w odcinku o kulturze w NRD.

Günter Wallraff - Ganz Unten

Günter Wallraff - Ganz Unten

Przy okazji dodałem do tamtego wpisu zdjęcie okładki.

Książka narobiła w tamtych czasach (1985) sporo hałasu w Niemczech, tylko w pierwszych sześciu tygodniach jej dystrybucji sprzedało się jej 1,6 miliona egzemplarzy. Potem pojawiły się jeszcze kolejne, uzupełnione wydania, film dokumentalny, tłumaczenia na inne języki i parę wydań w NRD.

W NRD kupił sobie ją jeden z moich współlokatorów, nie pamiętam który to był rok i czy było to przed czy po moim wyjeździe do RFN, ale przeczytałem ją, przyznaję że niezbyt dokładnie. Kojarzy mi się jakoś że wydanie NRD-owskie było chyba znacznie cieńsze od książki którą teraz kupiłem. Może to cieńszy papier, może mniejsza czcionka, a może jednak coś wycięli.

Przeczytałem "Ganz unten" ponownie po ponad dwudziestu latach. I muszę przyznać, że uczucia mam mieszane. Z jednej strony książka dokumentuje faktycznie istniejącą niechęć i wrogość do obcokrajowców. Z drugiej strony autor w wielu miejscach przegina. Zresztą już za pierwszym czytaniem wkręcanie faceta prowadzącego firmę wynajmującą pracowników w wynajęcie kogoś do posprzątania w elektrowni jądrowej po wypadku mocno mi przeszkadzało. A cała akcja z przebieraniem się za Turka z najniższej klasy niskiej i wpuszczaniem go w różne miejsca społeczeństwa była niewątpliwie zrobiona pod tezę. Według mnie, przed zakwalifikowaniem pewnych zachowań jako Ausländerfeindlichkeit (wrogość wobec obcokrajowców) warto byłoby zrobić próbę czy nie jest to po prostu wrogość do osób z niższej klasy. Szczególne wątpliwości nachodzą mnie, gdy autor próbuje jako zagrożony deportacją Turek ochrzcić się w katolickich parafiach w bogatych dzielnicach. Ciekawe czy udałoby mu się to, gdyby poszedł do tych samych parafii jako bezdomny Niemiec.

Może nie obracam się "ganz unten", ale mam wrażenie że przez ostatnie 25 lat sporo się zmieniło. Czasem na lepsze - na przykład nie spotkałem się przypadkami szykanowania personelu sprzątającego obcego pochodzenia przez klientów, opisywanymi w książce. W innych przypadkach trudno powiedzieć czy to zmiana na lepsze - różne zagrywki pracodawców (np. Leiharbeit - jak to jest po polsku?) odbierane przez autora jako szykanowanie Ausländrów stały się od pewnego czasu normalną praktyką biznesową stosowaną niezależnie od narodowości pracobiorcy.

Zachęcam do przeczytania "Ganz unten". Jest kawał prawdziwego, dobrego dziennikarstwa śledczego i książka która chociaż trochę zmieniła Niemcy na lepsze.

 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , , ,

Kategorie:DeDeeRowo

Skomentuj

Wybory 2010, Frankfurt

Przy tych wyborach po raz pierwszy uruchomiono punkt wyborczy we Frankfurcie, wcześniej aby zagłosować trzeba było jeździć do konsulatu w Kolonii.

Wybory 2010, Frankfurt

Wybory 2010, Frankfurt

 

Wybory 2010, Frankfurt

Wybory 2010, Frankfurt

 Punkt wyborczy ulokowano w szkole podstawowej położonej najbliżej parafii polskiej. Dobry wybór (zwłaszcza że to w mojej dzielnicy i mam blisko).

Wybory 2010, Frankfurt

Wybory 2010, Frankfurt

Około dwunastej kolejka nie była jeszcze zbyt duża,

Wybory 2010, Frankfurt

Wybory 2010, Frankfurt

ale ciągle rosła.

Wybory 2010, Frankfurt

Wybory 2010, Frankfurt

 Najważniejsze, że wszystko organizacyjnie zagrało jak trzeba włącznie z rejestracją przez sieć - pełen sukces, otake Polske walczylyśmy.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dotyczy: , ,

Kategorie:Polityka, polityka

2 komentarze